- W empik go
O polskim naczelniku Kościuszce i o racławickiej bitwie dnia 4 kwietnia 1794 r. - ebook
O polskim naczelniku Kościuszce i o racławickiej bitwie dnia 4 kwietnia 1794 r. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 195 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Mało już kto pamięta dobrzy ludzie, te czasy, kiedy to na świętej naszej Polskiej ziemi nie było ani Niemca ani Moskala; kiedy była u nas wolność, dostatek, i święta zgoda pomiędzy panem a chłopem, kiedy wszyscy Polacy kochali się jak bracia.
Oj dobre to były czasy! Bóg Najświętszy błogosławił narodowi Polskiemu, dawał mu chleba po uszy, a ludzi i bydło strzegł od chorób i zarazy. Lecz potem przyszło dopuszczenie Boże na Polskę, Moskal i Niemiec zdrajcy, wpadli do nas ze swoimi żołnierzami, i zagrabili naszą świętą ziemię, a my się im oprzeć nie mogli, bo Pan Bóg nawiedził nas niezgodą pomiędzy synami jednej matki ojczyzny, i od tego czasu zwałily się na nas wszystkie nieszczęścia. Aleć Bóg miłosierny wyratuje nas z tej niedoli, i za przyczyną Najświętszej Panienki Częstochowskiej naszej Polskiej Królowej, da nam moc wygnać z naszego kraju tych ciemiężycieli, co się karmią naszą krwią i łzami, co nasze dzieci pędzą gdzieś o tysiące mil do wojska lub na Sybir, co nam łamią krzyże święte, i poniewierają naszą katolicką świętą wiarę. Toć już nam nie pierwszyzna wyganiać z Polski różnych wrogów, co się na nią porywali: Turków, Tatarów, Szwedów, Moskali, i Niemców. Dawno już o tem myślą Polacy, i do Boga się modlą, a ufajmy w Jego Świętej Opatrzności że nas wysłucha.
Otóż trzeba Wam wiedzieć bracia, że zaraz po złupieniu i zagrabieniu naszej Polskiej Ojczyzny, powstał wielki człowiek, bardzo pobożny katolik i dobry Polak, który się nazywał Tadeusz Kościuszko. Urodził się on jeszcze za dobrych czasów polskich, a Bóg dał mu takie serce, co niewoli ani u siebie, ani u drugich znieść nie mogło. Otóż w Polsce była jeszcze wolność, ale daleko za morzem, w Ameryce, był jeden lud w niewoli u Anglików. Więc Kościuszko popłynął do niego, i bił się tak dzielnie, że kiedy Anglików wypędzili, to jego zrobili jenerałem, dali mu dużo ziemi, i prosili aby u nich został i żył między niemi jako Obywatel tamtejszy. Ale Kości – uszko nie chciał, bo wtedy właśnie Moskal i Niemiec już zaczynali włazić do Polski, więc wsiadł na okręt i wrócił do kraju, a Polacy zaraz go swoim Naczelnikiem zrobili. Kościuszko wziął się zaraz do Moskali i zbił ich potężnie, naprzód nad Dnieprem na Białej Rusi, a potem pod Dubienką nad Bugiem. Lecz kiedy Król Polski, którego Carowa Moskiewska przemocą narzuciła Polakom, zdradził nas; to Kościuszko widząc, że w kraju nateraz nie można było poradzić wrogom, a nie chcąc wpaść w ręce Moskiewskie, wyjechał za granicę. Tam bardzo go uszanowali Francuzi, że się bił za wolność, i prosili go, ażeby przyjął obywatelstwo Francuzkie, to jest żeby im był bratem, bo i oni właśnie tylko co pokarali króla swojego, który ich ciemiężył. Ale Kościuszko tęsknił do matki ojczyzny, i ciągle przemysliwał, jakby z niej wrogów wygnać. A wtedy już, jenerał nasz Madalinski zaczął wojować przeciwko Prusakom, więc Kościuszko natychmiast przypadł do Krakowa, gdzie lud i panowie, obwołali go Naczelnikiem całego Polskiego Narodu. Kościuszko ubrał się zaraz w Krakowską sukmanę, bo jako prawy i szczery Polak, serdecznie miłował chłopów, i odtąd już do śmierci chodził w ich przyodziewku. Ludzie też kochali go jak Ojca, i zaraz zaczęli do niego się garnąć. Więc też nie czekając poszedł na Moskali, – spotkał ich o cztery mile od Krakowa pod Racławicami, wpadł na nich z Krakusami, a choć ich była chmara, przecież ich rozbił, wziął im dwanaście armat, a trupów moskiewskich tyle zostało na polu, ile przed bitwą było u Kościuszki ludzi razem z Hułanami, co ich jenerał Madaliński przyprowadził. Więc wtedy w Warszawie, Szewc Jan Kiliński namówił Warszawiaków, i z niemi w sam Wielki Czwartek napadł na Moskali, bo Moskale się zmówili żeby w Świętą Rezurekcyą, lud po kościołach wymordować. Jak się wzięli Warszawiacy, tak Moskalów wytłukli do nogi, a Szewca Kilińskiego za jego dzielność, panowie zaraz zrobili półkownikiem. A wtedy i z Wilna, największego miasta na naszej Litwie, Jasiński dzielny dowódca, wygnał Moskali. Ale Pan Bóg nie był się jeszcze zmiłował nad Polakami, bo jeszcze byli zdrajcy co moskiewskie pieniądze brali. – Więc Moskale ogromną chmarą napadli na Kościuszkę przy Maciejowicach nad Wisłą, gdzie jeden zdrajca nie przyprowadził mu posiłków, a choć Kościuszko bił się okrutnie, to go Moskale zraniwszy do niewoli zabrali, a Polskę, razem z Niemcami rozerwali, i naszą własność skradli. – Potem Kościuszko wydostał się z niewoli, ale z wielkiej żałości, że w Polsce wrogi panują nie chciał wrócić do domu, tylko się tułał za morzem w Ameryce, to u Francuzów, to u Szwajcarów, a wszędzie go szanowali za to, że kochał Ojczyznę i za nią cierpiał. – Nawet Ruski Car prosił go, żeby wrócił do Polski, ale Kościuszko nie wierzył mu jako Moskalowi i nie chciał go słuchać, bo to grzech ciężki łączyć się z ciemiężcami Ojczyzny. Jak umarł Kościuszko jest temu 44 lata, a on miał wtedy lat 70, ciało jego nasi przywieźli do Krakowa i tam z wielką czcią pochowali w Kościele, na górze Wawelu, razem w jednych grobach z Polskiemi Królami; a nie daleko ztamtąd na górze Świętej Bronisławy, Biskupi i Księża, Panowie i mieszczanie i Chłopi, przez całe try lata sypali na jego pamiątkę mogilę i usypali okrutną górę na 50 sążni wysoką, którą na wierzchu przysypali ziemią przywiezioną z pola Racławickiego. A to dla tego żeby wszyscy ludzie na wieki wieków widzieli:
jak nasz naród miłuje i płacze tych, co dla Ojczyzny nie skąpią ani majątku, ani krwi własnej, ani życia.
Otóż moi bracia, niedawno jeden dobry Polak, napisał pieśń o Kościuszce i o bitwie Racławickiej, która tu dalej stoi wydrukowana. – Przychylcie do niej wasze uszy i wasze serca, a westchnijcie za Kościuszkę i za naszych Krakusów i dzielnych Hułanów, co w tej bitwie za Polskę polegli. A jak między nami będzie święta zgoda i jedność, to się znajdzie i drugi Kościuszko i drugi Bartosz Głowacki i Stachów Świstackich nam nie zabraknie, a wtedy wygnamy wrógów z naszej świętej Polskiej ziemi, i będzie nam wszystkim dobrze, bo nastaną jeszcze lepsze czasy, jak były kiedykolwiek dawniej. – A ufajcie w Bogu i w Matce Częstochowskiej naszej Polskiej Królowej, że to się stanie bardzo prędko, i że my togo doczekamy, bo Moskal i Niemcy dużo teraz osłabli, i choć to niby grożą, jednak sami nie wiedzą co robić, bo się boją i nas Polaków i Francuzów i Włochów i Węgrów i Czechów i wszystkich narodów, co kochają Świętą Religię, Świętą wolność i Ojczyznę swoją i sprawiedliwość. –
Co daj Boże jak najprędzej. Amen.BITWA RACŁAWICKA.
Pamiętają Racławice,
Nasze kosy i kłonice.
(Piosnka z r. 1831.)
Lasy nasze, ciemne lasy,
Racławickie lasy!
Pełne wczesnej
Woni leśnej
I słonecznej krasy.
Lasy nasze, ciemne lasy,
Gdzie to cudne rano
Kiedy was tu w gluchem polu
W jednym dniu posiano?
Od poranka do wieczora,
Do samego zmroku,
Ludzka krew się przelewała
Z żołnierskiego boku.
Lała się jak deszcz kroplisty
W pierwszy dzionek wiosny,
A z krwi czystej,
Gaj cienisty,
Puściły się sosny.
Puściły się buki, klony,
Jesion pokrzywiony;
Brzoza biała
Rozczesała
Warkocz zapleciony.
Co wiatr ruszy,
Liść popruszy,
W ciemny bór poleci,
A ojczyzna z cicha wzdycha:
Gdzie wy, moje dzieci?…
Gaju, gaju,
W naszym kraju,
Gałązeczko drobna!
Czy już nasza polska wiara
Na nic niesposobna?
Czy już tyle naszej Polski
Co liścia w jesieni?…
Wiosna wróci,
Ptak zanuci,
Liść się zazieleni…
A czy nasza polska wiara
Na wiosnę odżyje?…
Go nie płocha,
Szczerze kocha
I szczerze się bije?…
Oj żołnierzu, ty żołnierzu,
Wędrowna sieroto,
Co tak sobie utyskujesz,
Co się troskasz o to.
Dawne czasy
Poszły w lasy,
Równiny się smucą;
Gdzie się skryły,
Bracie miły,
Ztamtąd się i wrócą.
A ty sobie śpij nieboże,
Bo miesiąc rogaty
Wszedł jak kosa
Na niebiosa,
I obiela chaty.
Błogo zasnąć w polskim lesie,
Na obfitym wrzosie,
Bo po lesie
Głos się niesie,
Leci wskroś po rosie.
I na zorzy
Sen się złoży,
A cudny, uroczy,
Zechcesz prawie
Śnie na jawie,
Żał otworzyć oczy.
I zasypia stary żołnierz
Do białego ranka,
Aż się skończy sen cacanka,
Złota malowanka.
Torba jego
Koło niego,
A w torbie chleb suchy;
Na swobodę żołnierzowi
Gdieś się gonią muchy…
Nie przemienić co minęło,
Nie wydrzeć z pamięci;
Choćby człowiek rad zapomnieć,
Wraca mimo chęci.
Tyle czasu przeminęło,
Mój ty mocny Boże!
Pług zaorał ludzkie kości
A serca nie może…
Cud prawdziwy,
Wstają dziwy,
Podnoszą się z ziemi,
I to słońce Racławickie
Świeci się nad niemi.
Jak przed laty jasno, krasno,
W polu uroczyście,
Wyrastają dawne czasy,
Jak wiosenne liście.
Młoda wiosna
Niesie krosna,
Świeżą trawę miękką,
Konwalije
I lilije
Dzierzga złotą ręką.
Ciepły wietrzyk jej pomaga
Wiejąc od zachodu;
Kwiat się wdzięczy,
Pszczoła brzęczy,
Będzież, będzie miodu.
Woda wzbiera,
Radość szczera