- W empik go
O powstawaniu i ginięciu - ebook
O powstawaniu i ginięciu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 204 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. Gdy zaś idzie o powstawanie i niszczenie bytów, które powstają i niszczeją w przyrodzie w sposób pod każdym względem podobny, należy wyjaśnić ich przyczyny i ich pojęcia, ponadto zaś, gdy idzie o powiększanie się i przemianę, należy wyjaśnić, czym jest jedno i drugie i czy należy uznać, że istota zmiany i powstawania jest ta sama czy też odmienna, tak jak mają oddzielne nazwy.
Jedni przeto spośród dawniejszych myślicieli powiadali, że tak zwane powstawanie po prostu jest przemianą, drudzy natomiast, że czym innym jest przemiana, czym innym zaś powstawanie. Ci bowiem, którzy powiadają, że wszechbyt jest czymś jednym i że wszystkie rzeczy rodzą się z jednego, muszą twierdzić, że powstawanie jest przemianą i że to, co powstaje w znaczeniu właściwym, podlega przemianie. Ci natomiast, którzy – jak Empedokles, Anaksagoras, Leukippos – zakładają, że istnieje więcej niż jedno tworzywo, powiadają, że są czymś różnym. Anaksagoras wszakże chyba nie rozumiał własnego głosu. Powiada w każdym razie, że powstawanie i niszczenie jest tym samym, co przemiana. Podobnie zaś jak inni twierdzi, że jest mnogość pierwiastków. Empedokles bowiem cztery żywioły, razem zaś z przyczynami ruchu ogółem w liczbie sześciu, Anaksagoras natomiast, Leukippos i Demokryt nieskończenie wiele.
Anaksjagoras bowiem zakładał istnienie pierwiastków złożonych z cząsteczek jednorodnych, a mianowicie takich, jak kości, mięśnie, szpik i inne ciała, z których cząsteczka każdego jest z nim podrzędnikiem tej samej nazwy. Demokryt zaś i Leukippos twierdzą, że inne ciała są złożone z ciał niepodzielnych, te zaś są nieskończone tak co do mnogości, jak i co do postaci, tamte natomiast różnią się od siebie składnikami, ich położeniem i uporządkowaniem. Natomiast ci z kręgu Anaksagorasa zdają się sprzeczać z tymi z kręgu Empedoklesa. Ten bowiem powiada, że ogień, woda,powietrze i ziemia są czterema pierwiastkami i że one są bardziej proste niż mięśnie, kość i inne spośród tego rodzaju ciał, które są złożone z cząsteczek jednorodnych, tamci natomiast powiadają, że te właśnie są proste jako pierwiastki, ziemia zaś, ogień, woda i powietrze są złożone. W nich bowiem są zarodki wszystkich rzeczy.
Ci przeto, według których wszystkie rzeczy powstają z jednego, muszą twierdzić, że powstawanie i niszczenie są przemianami. Zawsze bowiem to samo i jedno podłoże trwa. Mówimy zaś, że tego rodzaju byt ulega przemianie. Ci natomiast, którzy zakładają mnogość żywiołów, muszą uznawać, że przemiana różni się od powstawania. Powstawanie bowiem i niszczenie dokonują się, gdy składniki łączą się i rozdzielają. Empedokles wypowiada się w ten sposób: nie ma narodzin czegokolwiek, lecz jest jedynie łączenie się i wymiana składników. Jest przeto oczywiste, że ich twierdzenie okazuje się zgodne z założeniem i że określają w taki sposób. Przy ich założeniu przemiana musi się okazać czymś różnym od powstawania, co wszakże jest niemożliwe przy twierdzeniach tamtych. Łatwo zauważyć, że to, co mówimy, jest słuszne. Gdy bowiem właśnie widzimy, że mimo spoczynku jestestwa dokonuje się w nim przeobrażenie pod względem wielkości, nazywane powiększaniem się lub ubywaniem, tym samym przemianę. Jednakże przemiana jest niemożliwa w okolicznościach, o których mówią ci, co zakładają istnienie wielu zaczątków. Jakości bowiem, których te naszym zdaniem dotykają, stanowią o różnicach między pierwiastkami. Mówię zaś o takich , jak gorące i zimne, białe i czarne, suche i wilgotne, miękkie i twarde, i o każdej innej, jak zresztą Empedokles powiada: Patrz na słońce jasne i wszędzie gorące, na deszcz zaś wszędzie ciemny i przejmujący dreszczem.
Podobnie też określa i pozostałe . Dlatego jeżeli nie jest możliwe, iżby z ognia powstała woda albo z wody ziemia, to ani z białego czarne, ani z miękkiego twarde się nie zrobi. To samo odnosi się również do innych . Na tym zaś polega przemiana. Stąd też jest oczywiste, że podłożem własności przeciwnych musi być jedno tworzywo, czy to idzie o zmianę miejsca, czy to o zmianę, która polega na powiększaniu się lub ubywaniu, czy to o przemianę. Ponadto zaś założenie, że istnieje jedno tworzywo, jest tak samo konieczne jak założenie, że istnieje przemiana. Jeżeli bowiem nieje przemiana, to również jeden pierwiastek jest podłożem i jednym tworzywem dla wszystkich , którym przysługuje przeobrażać się jedno w drugie; i odwrotnie, jeżeli jest jedno podłoże, to musi być przemiana. Wydaje się przeto, że Empedokles jest w sprzeczności i ze zjawiskami, i sam ze sobą. Twierdzi bowiem, że żaden pierwiastek nie powstaje z innego, wszystkie natomiast inne ciała powstają z nich, a jednocześnie, ponieważ całą przyrodę z wyjątkiem Sporu sprowadził do jednego, przeto znowu przyjmuje, że wszystko powstaje z jednego. Jest więc oczywiste, że już to woda, już to ogień powstały z jakiegoś jednego z tych pierwiastków, które bywają wyodrębnione dzięki zróżnicowaniu i jakościom, jak on powiada, „że słońce jest jasne i gorące, ziemia zaś ciężka i twarda”. Jest więc rzeczą oczywistą, że w następstwie usunięcia jakości, które stanowią o różnicach – albowiem przynajmniej te, które powstały, mogą być usunięte – musi powstać ziemia z wody i woda z ziemi, a podobnie też każdy z pierwiastków pozostałych, i to nie tylko niegdyś, lecz również teraz, gdy się mianowicie przeobrażają pod względem jakości. Wśród tych, o których mówił Empedokles, są takie, które mogą się dołączyć lub znów wyodrębnić, osobliwie, gdy Spór i Miłość zmagały się jeszcze ze sobą w boju. Dlatego właśnie wtedy one zrodziły się z jednego. Nie było bowiem wtedy ani ognia, ani ziemi, ani wody, gdy wszechbyt był jeszcze jednią. Niejasne zaś jest również, czy należy założyć jeden ich początek, czy też wiele; mówię mianowicie o ogniu, o ziemi i o równorzędnych z nimi. W wypadku bowiem, gdyby on stanowił podłoże jako tworzywo, z którego, gdy się przeobraża mocą ruchu, powstają ziemia i ogień, byłby jeden pierwiastek. W wypadku zaś, gdyby to, powstawało dzięki złożeniu, gdy się tamte schodzą ze sobą, one zaś powstają dzięki rozłączeniu się, tamte byłyby w większym stopniu pierwiastkami i byłyby z natury wcześniejsze.
2. Należy przeto powiedzieć w ogóle o powstawaniu i niszczeniu właściwym, czy mianowicie są możliwe, czy niemożliwe, i w jaki sposób są możliwe, i o innych ruchach prostych, jak na przykład o powiększaniu się i przemianie. Platon więc rozpatrywał jedynie powstawanie i niszczenie, w jaki sposób one się dokonują w rzeczach, i to nie każde powstawanie, lecz tylko powstawanie pierwiastków. Nie brał natomiast pod uwagę tego, jak powstają mięśnie, kości lub inne tego rodzaju, ani ponadto przemiany lub zwiększanie się, w jaki mianowicie sposób dokonują się w rzeczach. W ogóle zaś poza Demokrytem nikt nie poświęcał uwagi żadnej , chyba tylko powierzchownie. Ten zaś – jak się zdaje – zastanawiał się nad wszystkimi i wyróżnia się już sposobem ich badania. Ani bowiem o zwiększaniu się nikt, jakośmy mówili, nie powiedział jasno czegoś, czego by byle kto nie mógł powiedzieć: że powiększają się przez dołączanie się podobnego do podobnego – jak się to natomiast , o tym już nie ma mowy. Nie też łączeniem się ani – krótko mówiąc – żadną z innych , jak na przykład działaniem i doznawaniem, w jaki mianowicie sposób jedno sprawia, drugie zaś przyjmuje działania naturalne. Demokryt zaś i Leukippos. wymyślając kształty wyprowadzali z nich przemianę i powstawanie, a mianowicie powstawanie i niszczenie w rozdzielaniu i łączeniu się, przemianę zaś w uporządkowaniu i położeniu . Ponieważ zaś upatrywali prawdę w zjawiskach, zjawiska zaś są przeciwne i nieskończenie mnogie, przeto zakładali nieskończoną mnogość kształtów, tak iż dzięki przeobrażeniu złożonego to samo wydaje się przeciwne coraz to innemu; wydaje się też, że się zmienia dzięki drobnej domieszce i że po przesunięciu jednego składnika pojawia się coś całkiem odmiennego. Z tych samych bowiem głosek powstaje tragedia i komedia.
Ponieważ zaś niemal wszystkim się wydaje, że czym innym jest powstawanie, a czym innym przemiana, i że powstawanie i niszczenie dokonuje się, gdy składniki łączą się razem lub rozdzielają, przemiana zaś, gdy się przeobrażają jakości, przeto należy poddać je uważnemu badaniu. One bowiem kryją w sobie wiele poważnych trudności. Jeżeli bowiem powstawanie miałoby polegać na łączeniu się składników, to wynikają stąd mnogie niedorzeczności. Są zaś znowu inne niezbite i niełatwe do odparcia dowody, że nie może być inaczej. Jeżeli powstawanie nie jest łączeniem się składników lub nie ma w ogóle powstawania czy przemiany, lub jeżeli i to trudno rozstrzygnąć, to trzeba rzecz zbadać.
U początku zaś wszystkich tych zagadnień jest to, czy jestestwa w taki sposób powstają, zmieniają się i powiększają lub doznają czegoś tamtym przeciwnego dzięki istnieniu pierwszych rozciągłości niepodzielnych, czy też nie ma żadnej rozciągłości niepodzielnej. Tu bowiem zachodzi ogromna różnica. A znów jeśli istnieją rozciągłości , to czy one są, jak chcieli Demokryt i Leukippos, bryłami czy, jak w Timajosie , płaszczyznami? Jakośmy zresztą stwierdzili gdzie indziej, to właśnie twierdzenie, że rozkład ciał doprowadza do płaszczyzn, jest niedorzeczne. Dlatego bardziej dorzeczne jest twierdzenie, że istnieją ciała niepodzielne. Lecz i ono nastręcza wiele wątpliwości. W tych ciałach wszakże można jednakowo sprawić, jako się rzekło, przemianę lub powstanie, dokonując w tej samej rzeczy zmiany w położeniu lub zetknięciu się, lub w różnicach kształtów, jakie wymyślał Demokryt. Dlatego twierdził, że nie ma barwy, albowiem ciała zabarwiają się w zależności od nastawienia. Ci natomiast, którzy za ostateczne składniki uważają powierzchnie, niczego już nie wyjaśniają.
Przez składanie bowiem czegoś innego niż brył nie powstaje nic. Ci bowiem nie są władni wyjaśnić, jak z powierzchni powstaje jakakolwiek jakość. Przyczyną zaś tego, że są mniej zdolni widzieć rzeczy powszechnie uznane, jest zerwanie z doświadczeniem. Dlatego ci, którzy pilniej zajmowali się naukami, przyrodniczymi, są bardziej sposobni do tego, aby dobrać takie założenia pierwotne, które mogą się na ogół wiązać ze sobą. Ci zaś, którzy pogrążeni w wielu rozważaniach nie są zdolni widzieć rzeczywistości, okazują się ludźmi o ciasnych poglądach. Może ktoś choćby na ich przykładzie zauważyć, jak różnią się ci, którzy badają rzeczy przyrodniczo, i ci, którzy badają je w sposób czysto rozumowy. Gdy bowiem idzie o wielkości niepodzielne, ci powiadają, że prawzór trójkąta jest wieloraki, Demokryt natomiast dał się – jak widać – przekonać właściwym przesłankom przyrodniczym. To zaś, o czym mówimy, stanie się jasne z dalszych rozważań.