O Rewolucji. Rosja 1905, 1917 - ebook
O Rewolucji. Rosja 1905, 1917 - ebook
"O Rewolucji" to zbiór tekstów Róży Luskemburg poświęconych i zainspirowanych rewolucjami w Rosji w latach 1905 i 1917. W pierwszej autorka - polska ekonomistka i rewolucjonistka - wzięła czynny udział. Początek drugiej śledziła zza krat niemieckiego wiązienia. W pisanych na gorąco, pod wpływem wydarzeń tekstach Luksemburg wykracza poza doraźną publicystykę umieszczając wydarzenia w szerokim tle historycznym i teoretycznym. Analizuje ewolucję światowego kapitalizmu, konflikty imperialistyczne, specyfikę sytuacji w Rosji, zagrożenia dla demokracji, kondycję ruchów społecznych i wyzwania stojące przed ówczesną lewicą. Wiele spostrzeżeń i analiz Luksemburg nie straciło świeżości i wagi do dziś.
Kategoria: | Polityka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65304-10-0 |
Rozmiar pliku: | 647 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa
Kilka uwag o współczesnej świadomości historycznej dotyczącej rewolucji 1905 r. oraz wpływu tego wydarzenia na dzieje Polski
Nie tak dawno – prawie niezauważona przez większość polskich mediów – minęła setna rocznica rewolucji 1905-1907 roku. Brak uwagi dla tej rocznicy był u wielu spowodowany zapewne przez przyćmienie tego wydarzenia przez obie wojny światowe i ich skutki dla Polski¹. Nierzadko jednak wynikał z często spotykanej – nie tylko dziś i nie tylko u nas – różnie motywowanej ucieczki od historii prawdziwej, a zwracania się w stronę narracji historycznej konstruowanej w woluntarystyczny sposób, tj. nie z tego budulca historycznego, który rzeczywiście składał się na dzieje kraju lecz z projekcji zlepionej z chcianych pseudoprawd i półprawd, i odrzuconych, bo niechcianych przez część społeczeństwa, rzeczywistych prawd. Te ostatnie przemilczenia, ucieczka od tematów niechcianych, są wynikiem najgorszej z cenzur, a mianowicie cenzury oddolnej. Najgorszej, bo cenzurę odgórną można – przy dzisiejszych metodach komunikowania słowa – łatwo obejść. Cenzura oddolna zaś, dotycząca prawd niechcianych lub niemodnych, skłania wielu piszących o historii do naginania jej pod publiczkę. W przypadku rewolucji 1905-1907 to kłamanie milczeniem dotyczy pasma wydarzeń ważnych w życiu narodu, takich, w których udział wzięły setki tysięcy mieszkańców zaboru rosyjskiego.
Rewolucję 1905-1907 zapoczątkowały wydarzenia w rdzennej Rosji, słynna „Krwawa Niedziela” petersburska 22 stycznia 1905 r. Na zainspirowany przez popa Georgija Gapona masowy pochód robotników i robotnic ówczesnej stolicy Rosyjskiego Imperium, udający się pod Pałac Zimowy, by błagać cara o poprawę – władze carskie odpowiedziały krwawą masakrą demonstrujących tłumów. Rzeź ta wywołała falę protestów i solidaryzujących się z robotnikami Petersburga wystąpień. Strajki, manifestacje, wiece odnotowano w dziesiątkach miast Rosyjskiego Imperium, w tym także w Królestwie Polskim. Robotnicy zaboru rosyjskiego włączyli się bowiem natychmiast po wydarzeniach petersburskich, do tej fali protestu oraz żądań socjalnych i politycznych, z reguły na wezwanie – nielegalnych, jak w reszcie Imperium – partii robotniczych. Demonstracje i strajki przybrały również i tu masowy charakter, mimo iż carska policja i wojsko natychmiast brutalnie interweniowały.
Czego się domagano? Poprawy warunków życia oraz swobód obywatelskich, z jakich korzystała już ludność większości państw europejskich. Także tych, które były monarchiami. Carat był jedynym już mocarstwem europejskim rządzonym na zasadach „samodierżawija” czyli absolutnego jedynowładztwa monarchy. Prawa obywateli regulował jedynie car i kodeks karny.
W Królestwie Polskim, obok wysuwanych w całym imperium carów żądań praw obywatelskich i poprawy sytuacji ekonomicznej robotników i chłopów, ważne miejsce zajmowały postulaty narodowe. W społeczeństwie polskim nie było w tej sprawie jedności. Żądania sięgały od prawa do nauczania w języku polskim, poprzez postulaty różnych stopni autonomii (od tylko kulturalnej po także polityczną) aż do haseł niepodległościowych. Jako postulat doraźny, hasło to wysuwało, spośród szerokiego spectrum polskich partii politycznych (nigdy zresztą pod caratem nie zalegalizowanych), Polska Partia Socjalistyczna, a w istocie tylko jej piłsudczykowskie skrzydło. Narodowa Demokracja, mimo swego nacjonalistycznego nastawienia, była bowiem otwarta na kompromisy z caratem. Partia Róży Luksemburg – SDKPiL – domagała się autonomii dla Królestwa Polskiego, gdyż dalej idące postulaty uważała za nierealistyczne i godzące w jedność wspólnej z resztą imperium walki o obalenie caratu, stojącego na przeszkodzie wszelkim koncesjom na rzecz zaboru rosyjskiego.
Żadna z partii robotniczych działających na terenie imperium carów nie traktowała tej rewolucji jako wstępu do obalenia systemu kapitalistycznego. Najdalej idącym celem walki była republika demokratyczna.
W sferze żądań socjalnych i politycznych rok 1905 zrodził największą w historii Polski – do przełomu lat 70. i 80. XX w. – falę strajków, będących w sferze zarówno socjalnej jak i politycznej najszerszym z dotychczasowych ruchem emancypacyjnym na ziemiach polskich. W dziedzinie postulatów narodowych rok 1905 przyniósł ze sobą najszerszy zryw wyzwoleńczy przeciwko zaborcy rządzącemu w największej terytorialnie i pod względem liczby mieszkańców części ziem polskich. Przyciągnął on więcej uczestników niż łącznie Powstanie Kościuszkowskie oraz powstania 1830/1831 i 1863 r. Na zasadność widzenia w 1905 także powstania narodowego, z mocniej i szerzej niż w przeszłości wyrażonymi postulatami społecznymi, autor tej przedmowy zwracał uwagę już przed laty².
Głównym nosicielem socjalnych postulatów rewolucji 1905 była warstwa społeczna (oraz reprezentujące ją partie polityczne), której w okresie powstań narodowych XIX wieku w Polsce prawie jeszcze nie było: robotnicy przemysłowi.
Już w pierwszych miesiącach rewolucji zaktywizowało się w zaborze rosyjskim pełne spectrum nowoczesnych partii politycznych: od radykalnej lewicy aż po reprezentującą prawicę Narodową Demokrację (endecję). Z ugrupowań niszowych o stosunkowo niewielkim promieniowaniu, przemieniły się one w ciągu kilku miesięcy w partie o znacznych wpływach i zdolnościach mobilizacyjnych, mające – aż do stłumienia rewolucji – stosunkowo szerokie zaplecze masowe. Jak już wspomniano, żadna z nich nie została zalegalizowana przez carat. Przeciwnie, władze carskie wzmogły w czasie rewolucji działania represyjne przeciwko nim. W znacznie większym stopniu celem tych represji było zniszczenie lewicy niż endecji.
Rewolucja 1905 r. była zrywem wyzwoleńczym nie tylko znacznie szerszym, ale i bardziej skutecznym niż powstania narodowe XIX w. Również i ten zryw został wprawdzie przez carat zdławiony, ale – inaczej niż to było po porażce powstania listopadowego i styczniowego – w wyniku rewolucji 1905 r. wywalczono ważne, pozytywne zmiany w zaborze rosyjskim, zarówno w sferze kultury jak i w statusie społecznym robotników przemysłowych, którzy po raz pierwszy w historii polskiej pokazali, że są klasą umiejącą skutecznie wywierać naciski polityczne. Rewolucja zmusiła carat do znaczącego odwrotu od polityki rusyfikacji mieszkańców Królestwa Polskiego, która po każdym z poprzednich powstań narodowych drastycznie się nasilała. Dopuszczono nauczanie w języku polskim (tylko w szkołach prywatnych), zezwolono na powstanie polskich instytucji oświatowych i kulturalnych, stowarzyszeń naukowych a także związków zawodowych. Znacznie zelżała również cenzura carska. Ogólnie rzecz biorąc, stworzono więcej przestrzeni dla rozwoju kultury polskiej, w tym także kultury politycznej. Można by rzec, że rewolucja 1905 r. pomogła społeczeństwu polskiemu zaboru rosyjskiego dorastać do demokracji³, co nabrało praktycznego znaczenia kilkanaście lat później, gdy Polska w listopadzie 1918 r. odrodziła się do niepodleglego bytu w formie demokratycznej republiki.
Wszystko, co wywalczono w wyniku rewolucji 1905 r., dokonało się kosztem znacznie mniejszej ilości ofiar niż to miało miejsce w przypadku powstań narodowych XIX wieku. Stało się tak dlatego, że polskiemu buntowi towarzyszył tym razem bunt na pozostałych terenach imperium carskiego, a nade wszystko w rdzennej Rosji. Nie pozwoliło to caratowi na skoncentrowanie uwagi wyłącznie na Królestwie Polskim. Znaczną część wojska musiał bowiem skierować przeciw rewolucji w samej Rosji. Co nie mniej ważne, trwała jeszcze wojna rosyjsko-japońska, która do jej zakończenia we wrześniu 1905 r., wiązała znaczne siły wojskowe.
Carat uratowało w 1905 r. od upadku jedynie użycie przeciwko rewolucji na szeroką skalę wojska. I tak jak bunt w samej Rosji stał się sygnałem do działań ludności Królestwa Polskiego, tak też spacyfikowanie przez wojsko rewolucji na rdzennych terenach Rosji (decydującą rolę odegrało tu zdławienie powstania robotniczego w Moskwie w grudniu 1905 r.) przesądziło o stopniowym wygaśnięciu rewolucji także na ziemiach zaboru rosyjskiego.
Do listopada 1905 r. włącznie, miesiąca, który z perspektywy późniejszej okazał się być szczytowym momentem rozwoju rewolucji, Królestwo Polskie – mimo rzucenia tu do akcji przeciwko uczestnikom rewolucji dużych sił wojskowych – znajdowało się w awangardzie ruchu rewolucyjnego w Imperium. Również w fazie spadku impetu rewolucji i stopniowego wygaszania jej ognisk, duże strajki robotnicze zdarzały się w latach 1906-1907 w Królestwie Polskim częściej niż w pozostałych częściach imperium carów.
Carat zwyciężył, ale nie było to zwycięstwo bez znaczących ustępstw. W szczytowej fazie rewolucji, przypadającej, jak już wspomniano, na październik-listopad 1905 r., pod naporem jej rosnącego wtedy impetu, car ogłosił 30 października Manifest konstytucyjny obiecujący „darować ludności niewzruszone zasady wolności obywatelskiej, na podstawach rzeczywistej nietykalności osobistej, wolności sumienia, słowa, zgromadzeń i związków”. W swym Manifeście car obiecał także, że zapowiedzianemu już kilka miesięcy wcześniej, parlamentowi (Dumie Państwowej) nada szerszy zakres kompetencji (we wcześniejszej wersji były to tylko prawa doradcze) oraz rozszerzy kręgi społeczeństwa uprawnione do udziału w wyborach. Wszystkie te zasady obejmowały również Królestwo Polskie.
Ustępstwa cara w niewielkim tylko stopniu stwarzały sytuację podobną do tej, jaka istniała w konstytucyjnych monarchiach parlamentarnych reszty Europy. Obiecane w Manifeście swobody obywatelskie były przestrzegane tylko częściowo. W wyniku ustępstw Manifestu październikowego było jednak w państwie rosyjskim więcej wolności niż w okresie przedrewolucyjnym.
Szczególnie aktywną rolę odegrali w wydarzeniach rewolucyjnych lat 1905-1907 – zarówno na ziemiach rdzennie rosyjskich jak i w Królestwie Polskim – robotnicy przemysłowi, co wskazywało na nowoczesność tej rewolucji. Niemałą rolę odegrali jednak w wydarzeniach tamtego czasu lat także chłopi i inteligencja.
Rewolucja 1905 r. wpłynęła również na zaktywizowanie się ruchów demokratycznych na terenie Monarchii Austro-Węgierskiej, w tym wchodzących w jej skład ziem polskich. W państwie Habsburgów głównym postulatem politycznym stało się powszechne prawo wyborcze. Pod naporem ruchu, który się obudził pod wpływem rewolucji 1905 r. zostało ono wprowadzone w 1906 r. Doświadczenie współczesnego parlamentaryzmu, które wniosła w wyniku tego Galicja do odrodzonego Państwa Polskiego, odegrało później dużą rolę w funkcjonowaniu parlamentaryzmu polskiego u początków II Rzeczpospolitej.
W sumie, zmiany spowodowane przez rewolucję 1905-1907 r. w ogromnym stopniu przygotowały Polaków do odrodzenia swej państwowości w listopadzie 1918 r. To właśnie pokolenie rewolucji 1905-1907 złożyło się w dużej mierze na kierownicze kręgi polityczne II Rzeczpospolitej, zarówno w obozie piłsudczyków, jak i w partiach lewicy i prawicy.
Paradoksem jest, że mimo wspomnianych wyżej, spowodowanych rewolucją zmian w kondycji politycznej społeczeństwa polskiego, także większej przestrzeni uzyskanej dla rozwoju kultury polskiej we wszystkich jej aspektach, dzisiejsze, młodsze pokolenia Polaków najczęściej postrzegają rewolucję 1905 r. jako wydarzenie rosyjskie niż jako wydarzenie także polskie. W proporcjach uczestników w skali Imperium rzeczywiście tak było, natomiast pod względem intensywności wystąpień ziemie polskie należały – jak już wspomniano – do awangardy tej rewolucji. Wywalczone wyniki, uwzględniając zmniejszenie presji rusyfikacyjnej, były tu większe niż na pozostałych terytoriach Imperium.
Co wiemy, a czego nie wiemy o Róży Luksemburg
Wokół tej – dla wielu kontrowersyjnej – myślicielki, działaczki lewicowej i jednego z pionierów nowoczesnej ekonomii politycznej, nagromadziło się w Polsce szereg nieporozumień. Jej prace Akumulacja kapitału i Wstęp do ekonomii politycznej zaliczane są na Zachodzie do kanonu najważniejszych dzieł światowej literatury ekonomicznej, a jej wielokrotnie cytowana w światowej literaturze historycznej i politologicznej praca napisana w 1918 r. Rewolucja rosyjska uważana jest za pionierską, podjętą z punktu widzenia lewicy, krytykę antydemokratycznego sposobu sprawowania władzy przez rządzącą w wyniku rewolucji październikowej 1917 r. partię bolszewicką w Rosji. Z bolszewicką koncepcją partii robotniczej Róża Luksemburg polemizowała już wcześniej, bo w 1904 i 1911 r. W ZSRR jej poglądy zostały w 1931 r. oficjalnie uznane przez Stalina za sprzeczne z leninizmem (tu się nie mylił) i stąd też nieprawomyślne. Ten pośmiertny na nią wyrok miał ten skutek, że odtąd w ZSRR, jeśli o niej w ogóle mówiono, to głównie krytycznie. Sytuacja zmieniła się dopiero w latach 90.
Na świecie jest Róża Luksemburg, obok Marii Curie-Skłodowskiej, najbardziej znaną kobietą wywodzącą się z Polski. Urodzona w Zamościu w 1870 r., wychowała się w Warszawie, gdzie w 1887 r. ukończyła II państwowe gimnazjum żeńskie. W gimnazjum uczestniczyła w tajnych kółkach uczniowskich studiujących dzieła wielkich poetów i pisarzy polskich, niedopuszczonych w programie nauczania całkowicie wtedy zrusyfikowanego szkolnictwa w zaborze rosyjskim. Po maturze działała w nielegalnych kółkach socjalistycznych tzw. II Proletariatu i była z tego powodu poszukiwana przez carską policję. Skryła się na prowincji, gdzie jako prywatna nauczycielka uczyła w jednym z dworków. Później przez „zieloną granicę” przedostała się do Szwajcarii i tam, na Uniwersytecie Zurychskim, od r. 1891 studiowała zrazu biologię, a potem ekonomię polityczną. Studia zamknęła doktoratem. Była jedną z pierwszych kobiet-doktorów ekonomii na świecie. W 1893 r. stała się współzałożycielką i głównym ideologiem nielegalnej pod caratem Socjaldemokracji Królestwa Polskiego, późniejszej Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL) Od r. 1898 działała w Niemczech jako jedna z czołowych publicystek prasy socjaldemokratycznej i teoretyków lewego skrzydła SPD.
Równolegle pisała do nielegalnej prasy SDKPiL, przeznaczonej dla zaboru rosyjskiego i rozproszonej w Europie polskiej emigracji socjalistycznej. Spod jej pióra wyszły także odezwy, broszury i dokumenty programowe, które umocniły jej pozycję, jako głównego ideologa tej partii.
Należała do tych pisarzy politycznych w Europie, którzy od pierwszych dni rewolucji 1905-1907 r. dostrzegli w tej nieoczekiwanej eksplozji społecznej (zaskoczyła ona kompletnie nawet Lenina) szansę demokratyzacji stosunków w całym Imperium Rosyjskim, w tym wchodzących w jego skład ziem polskich. Dała temu wyraz w dziesiątkach artykułów ogłaszanych w prasie niemieckiej i w nielegalnej prasie socjaldemokratycznej zaboru rosyjskiego. W latach 1905-1906 ogłosiła w języku polskim i niemieckim ponad sto artykułów, broszur, odezw, tekstów i przemówień programowych na tematy toczącej się rewolucji. Również w latach porewolucyjnych wielokrotnie jeszcze wracała w swoich publikacjach do tej problematyki. Najważniejszym w tej porewolucyjnej grupie tekstów, opartych także na doświadczeniach lat 1905-1907, była jej praca „Kwestia narodowościowa i autonomia” ogłoszona w sierpniu 1908 – grudniu 1909 w serii sześciu dłuższych artykułów-rozpraw w teoretycznym miesięczniku SDKPiL Przegląd Socjaldemokratyczny ⁴.
Róża Luksemburg nie była jednak typem „rewolucjonistki zza biurka”. Często wygłaszała przemówienia na wiecach i zgromadzeniach ludowych zarówno przed publicznością polską zaboru pruskiego (tu oczywiście po polsku), jak i niemiecką w wielu regionach kraju. W latach 1902-1904 wydawała w Poznaniu przeznaczony dla zaboru pruskiego tygodnik Gazeta Ludowa, pismo dla spraw ludu pracującego i sama z konieczności zapełniała większość jego szpalt.
Gdy wybuchła rewolucja 1905 r., Róża Luksemburg uznała, że jej miejsce jest teraz nie w Berlinie lecz w Warszawie. Nie był to w jej sytuacji zamiar bezpieczny. W razie rozpoznania, została by natychmiast uwięziona przez carską policję. Jej współtowarzysze niemieccy i polscy nalegali, by zrezygnowała z tego pomysłu. Październikowo-listopadowy polityczny strajk powszechny w państwie rosyjskim, z bardzo aktywnym udziałem Królestwa Polskiego, umocnił ją w przekonaniu, że jej miejsce jest w kraju. Był to największy strajk w ogóle, a zarazem największy strajk polityczny w całej dotychczasowej historii ruchu robotniczego na świecie.
Europa przeżyła już wcześniej dwa powszechne strajki polityczne: w 1893 r. w Belgii i w 1902 r. w Szwecji. Pierwszy z udziałem 200 tys., a drugi z udziałem 120 tys. uczestników. Oba domagały się wprowadzenia powszechnego prawa wyborczego do parlamentu. Jednakże te strajki były starannie przygotowane od strony organizacyjnej przez partie robotnicze. Natomiast październikowo-listopadowy strajk w Imperium Rosyjskim był głównie spontanicznym odruchem mas robotniczych, tworem ich kreatywizmu politycznego. Wzięło w nim udział wg jednych danych 1 277 000 uczestników ( z tego ponad 66% z pobudek politycznych), wg innych – 2 miliony. Działo się to w sytuacji, gdy nie było jeszcze w Rosji żadnej partii ani organizacji, która była by w stanie takie potężne wystąpienie zorganizować, ani też pokierować taką masą ludzi. To właśnie ten strajk wyrwał u spanikowanego cara wspomniany już poprzednio Manifest z 30 października 1905 r.
Pierwsza dekada po ogłoszeniu Manifestu carskiego przeszła w Królestwie Polskim do historii pod nazwą „dni wolnościowych”. Wszędzie, także na terenach wiejskich, odbywały się mityngi, pochody, otwarcie kolportowano prasę podziemną. Cenzura straciła na pewien czas głowę. Zaczęły się jawnie ukazywać publikacje prasowe, które ani wcześniej, ani w kilka miesięcy później ukazać by się nie mogły. 10 listopada wprowadzono jednak stan wojenny w całym Królestwie Polskim. 1 grudnia stan wojenny odwołano, ale 23 grudnia wprowadzono go ponownie. Na ulice miast i na tereny wiejskie rzucono odziały piechoty i kawalerii, w tym Kozaków, stanowiących wojska policyjne cara. W akcjach pacyfikacyjnych brała udział większość stacjonującego tu 300-tysięcznego garnizonu.
Róża Luksemburg przyjechała do Warszawy 30 grudnia, w przeddzień stłumienia rozpoczętego tydzień wcześniej antycarskiego powstania zbrojnego w Moskwie. Kiedy jechała do kraju, była przekonana, że powstanie moskiewskie doprowadzi do obalenia caratu. Stało się jednak inaczej.
Przekroczyła granicę na podstawie paszportu użyczonego jej przez niemiecką znajomą Annę Matschke (paszporty nie miały wtedy jeszcze fotografii). Miesiąc wcześniej udał się do Warszawy, z paszportem wystawionym na nazwisko Otto Engelmann, jej życiowy partner Leon Jogiches-Tyszka, wilnianin z urodzenia, wówczas członek ścisłego kierownictwa SDKiL i redaktor jej głównego pisma Czerwony Sztandar. Zamieszkali oboje w pensjonacie na rogu Jasnej i Świętokrzyskiej.
W Warszawie – mimo upadku powstania moskiewskiego – nastroje rewolucyjne były wciąż żywe, ale już nie tak rozpalone jak w październiku i listopadzie. Wezwania SDKPiL do ponownego powszechnego strajku politycznego, lansowane w nadziei, że spowoduje on nowy zryw rewolucji, pozostawały bez echa. Stan wojenny robił swoje.
Z przyczyn konspiracyjnych Róża rzadko opuszczała pensjonat. Poświęciła się całkowicie pisaniu na potrzeby SDKPiL odezw, ulotek, enuncjacji programowych oraz artykułów dla nielegalnie wydawanego organu partyjnego Czerwony Sztandar, który od stycznia 1906 r. ukazywał się średnio co trzeci dzień. Redaktorem naczelnym wszystkich publikacji prasowych SDKPiL: prasy, broszur, odezw był Tyszka. O tym, że oboje są w mieście wiedziało tylko niewielkie grono wtajemniczonych działaczy. Mimo to carska policja polityczna, Ochrana, wpadła po dwóch miesiącach na ich trop, wskazany przez uplasowanego w kierownictwie warszawskiej organizacji SDKPiL agenta. 4 marca oboje zostali aresztowani w pensjonacie przez Ochranę i po przeprowadzonej rewizji, osadzeni w więzieniu. Róża była osadzona kolejno w więzieniu na Ratuszu, na Pawiaku oraz w X Pawilonie Cytadeli warszawskiej. Za murami więziennymi nadal pilnie pisała dla SDKPiL teksty odezw i artykułów, powstały też tam teksty trzech broszur. Urobek przemycano na wolność. To tam powstał w wersji ostatecznej jej największy i najważniejszy dokument programowy Komentarz do programu Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, od razu wydany nielegalnie w formie 67-stronicowej broszury⁵.
Po przekupieniu dwóch oficerów Ochrany udało się uzyskać 28 czerwca 1906 czasowe zwolnienie jej za kaucją w celach leczniczych, aż do momentu procesu sądowego. W początku sierpnia przez Petersburg udała się do fińskiego letniska Kuokalla (Finlandia stanowiła wówczas autonomiczną część Imperium Rosyjskiego). W połowie września udało się jej tajnie stamtąd wydostać i dotrzeć do Niemiec. Tak zakończył się jej ostatni pobyt w ojczyźnie. W Berlinie czas swój dzieliła między twórczość publicystyczną dla SDKPiL, działalność polityczną i pisarską w SPD oraz badania naukowe w dziedzinie ekonomii politycznej. Od 1907 r. wykładała także ekonomię polityczną w szkole partyjnej SPD. Była w Niemczech kilkakrotnie więziona za jej antymilitarystyczne wypowiedzi w prasie i na publicznych zgromadzeniach.
Z wybuchem I wojny światowej dystansowała się coraz bardziej od SPD z powodu jej faktycznego przyzwolenia na prowadzenie tej wojny przez rząd niemiecki.
W końcu grudnia 1918 r., głównie z tychże powodów, stała się współzałożycielką Komunistycznej Partii Niemiec. W dwa tygodnie później, 15 stycznia 1919 r., została zamordowana w Berlinie przez prekursorów nazizmu, niemiecką soldateskę. Do okoliczności jej śmierci jeszcze powrócimy.
Zarówno jej własne prace, jak i prace o niej, ukazywały się (i nadal ukazują) w wielu krajach i językach. Bibliografia jej dotyczących publikacji książkowych – od Europy, poprzez obie Ameryki aż po Japonię i Chiny – liczy setki pozycji. W Polsce współczesnej stała się postacią zmarginalizowaną. Ten niezbyt oświecony prowincjonalizm jest produktem mieszaniny ignorancji z apriorycznie niechętnym stosunkiem do ludzi lewicy. Jej niepopularność jest w dużym stopniu także płodem zbitki zniekształconych informacji dotyczących jej stosunku do kwestii niepodległości Polski.
Prawda o jej stanowisku w tej sprawie nie pokrywa się ze spotykanymi u nas stereotypami. Róża Luksemburg była osobą intymnie przywiązaną do polskiej kultury. Władała biegle kilkoma obcymi językami (rosyjskim, niemieckim i francuskim) i większość swego życia spędziła w Szwajcarii i w Niemczech, jednakże język polski był i pozostał jej pierwszym i najbliższym językiem. Tysiące Niemców dowiedzialo się po raz pierwszy właśnie z jej artykułów prasowych, kim był Adam Mickiewicz, jej ulubiony poeta. Słowem i pismem walczyła z przymusową germanizacją Polaków w zaborze pruskim. W 1900 r. ogłosiła w tej sprawie w Poznaniu m.in. broszurę pt. Przeciwko wynaradawianiu. Programowo wypowiadała się za autonomią dla zaboru rosyjskiego i czyniła to w sposób bardziej bezkompromisowy niż współcześni jej przywódcy endecji. Nie była natomiast zwolenniczką umieszczenia hasła niepodległości Polski w programie SDKPiL.
Jej krytyczny stosunek do hasła niepodległości Polski, znajdującego się w okresie rewolucji 1905 r. – jako hasła walki doraźnej – tylko w programie piłsudczykowskiego skrzydła PPS, wynikał z kilku powodów. Krytykowała to hasło nie dlatego, by sądziła, że Polska na niepodległość nie zasługuje, lecz dlatego, że uważała postulat ten – w ówczesnych warunkach – za nierealny. Nie sprzyjały jego realizacji – jej zdaniem – ani ogólne tendencje integracyjne gospodarki kapitalistycznej, ani też konkretna sytuacja ziem polskich. W największym bowiem z zaborów, tym, który znajdował się pod panowaniem cara – przemysł i znaczna część rzemiosła pracowała głównie na chłonne rynki Rosji właściwej. Wysuwała z tego wniosek, że hasło niepodległości nie będzie w stanie skupić wokół siebie dwóch najbardziej prężnych grup społecznych Królestwa Polskiego: przemysłowców i robotników. Odseparowanie się od atrakcyjnych rynków rosyjskich, od których Kongresówki nie dzieli żadna granica celna, nie leży bowiem w ich interesach.
Wysuwała również i inne argumenty. Takie jak ten, że hasło niepodległości osłabi impet walki o demokratyzację Imperium Rosyjskiego: o swobody obywatelskie i zrównanie w prawach (w tym do rozwoju własnej kultury narodowej) wszystkich jego obywateli, gdyż tylko wspólne uderzenie na carat może być skuteczne. Te same zasady rozciągała na zabór pruski. Zabór austriacki znajdował się pod względem możliwości rozwoju własnej kultury i szkolnictwa w innej sytuacji, gdyż tam Polacy korzystali już z autonomii narodowej.
Punktem wyjścia jej myślenia o tych sprawach było przekonanie, iż poprawa warunków życia mas pracujących, walka o ich emancypację, prawa obywatelskie i równouprawnienie ma pierwszeństwo przed kwestią niepodległości. Uważała, że Polska sama nie ma dość sił – jak to pokazały powstania narodowe XIX wieku – by przy istniejącej w Europie konstelacji politycznej samodzielnie wybić się na niepodległość. Nieustannie jednak podkreślała, że nie należy z tego powodu rezygnować z walki o zachowanie i rozwój polskiej kultury, o polskie szkolnictwo i prawa dla polskiego języka. Innymi słowy – z walki o zachowanie polskości. Sama zresztą – jeszcze jako gimnazjalistka, a później już jako działaczka polityczna – aktywnie zaangażowała się walkę o szkołę polską w zaborze pruskim.
Główny warunek sukcesu tych wysiłków widziała we wspólnej z siłami postępu Rosji, Niemiec i Austrii walce o demokratyzację tych państw, o równoprawny status polityczny i kulturalny wszystkich ich obywateli. Bliska temu postulatowi sytuacja istniała wtedy tylko w zaborze austriackim oraz w stosunkach między polskimi a austriackimi socjaldemokratami. To tamtejsza sytuacja właśnie w znacznym stopniu inspirowała Różę Luksemburg.
Dochodził tu jeszcze jeden ważny element: Róża Leksemburg nie mogła nie zdawać sobie sprawy, że w istniejącej sytuacji, wykluczając te, których nie sposób było wtedy przewidzieć, jedynie wojna między zaborcami może stworzyć warunki, w których możliwa byłaby odbudowa polskiej niepodległości. Na to właśnie stawiał, jak wiemy, Józef Piłsudski. Róża Luksemburg myślała jednak zawsze w kategoriach szerszych niż tylko narodowe i odrzucała tę koncepcję. Głównie dlatego, że taka wojna będzie kosztowała miliony istnień ludzkich, ale nie tylko. Zdawała sobie bowiem i z tego sprawę, że Polacy będą musieli w takiej wojnie walczyć przeciwko sobie jako żołnierze powołani do walczących ze sobą armii państw-zaborców. Była z przekonania, jak już wspomniano, wrogiem wojen i militaryzmu.
Rezygnacja z tendencji odśrodkowych, z myśli o oderwaniu się poszczególnych państw od zaborów, w których skład wchodziły, nie była w w społeczeństwie polskim czasu między klęską powstania 1863 r. a wybuchem I wojny światowej czymś kuriozalnym. Poza programem piłsudczykowskiego skrzydła PPS, nie dawały o sobie znać na jakąś znaczącą skalę żadne wyraźnie zarysowane tendencje odśrodkowe.
Polska jednak – wbrew prognozom Róży Luksemburg i jeszcze za jej życia – niepodległość jednak odzyskała. Było to wynikiem konstelacji, jakiej nikt przed 1917 r. nie mógł przewidzieć: klęski wojennej dwóch zaborców, tj. Niemiec i Austrii, połączonej z rozpadem Imperium Habsburgów oraz rewolucji w Rosji – państwie trzeciego zaborcy, który zresztą został już wcześniej, w 1915 r., wyparty z ziem polskich przez wojska niemieckie i austriackie, a więc kraje, które wojnę przegrały.
W dniu odzyskania przez Polskę niepodległości Róża Luksemburg dopiero co opuściła niemieckie więzieniu we Wrocławiu, gdzie była w trybie zapobiegawczym osadzona za swe antywojenne stanowisko. Uwolniła ją rewolucja w Niemczech, która wybuchła 9 listopada 1918 r. W jej wyniku Niemcy stały się na 15 lat demokratyczną republiką. Prawe skrzydło niemieckiej socjaldemokracji, które doszło wtedy do władzy, w obawie przed radykalizacją rewolucji, tolerowało, a w istocie popierało istnienie skrajnie prawicowych i nacjonalistycznych ochotniczych ugrupowań wojskowych, tzw. Freikorpsów, gdyż regularna armia w wyniku kapitulacji Niemiec przestała istnieć. To właśnie z rąk Freikorpsu zginie – w 55 dni po swym uwolnieniu z więzienia wrocławskiego – Róża Luksemburg. W dwa miesiące później ten sam los spotka jej wieloletniego mentora i towarzysza życia w Szwajcarii i w Niemczech, Leona Jogichesa-Tyszkę, tak jak i ona, członka kierownictwa KPD.
W ciągu tych kilkudziesięciu ostatnich dni swego życia zdążyła wziąć udział w powołaniu do życia niemieckiej partii komunistycznej (KPD), stworzyć jej dziennik Die Rote Fahne, którego była redaktorem naczelnym i czołową publicystką, napisać i wydać kilkadziesiąt artykułów i odezw, a także być świadkiem klęski trwającego od 4 do 13 stycznia 1919 r., nie mającego żadnych szans na zwycięstwo, tzw. Powstania Spartakusowców w Berlinie – fali strajków i zbrojnych wystąpień rewolucyjnej lewicy, pod hasłem obalenia rządów prawicy SPD.
Róża Luksemburg miała wątpliwości co do szans powodzenia tej inicjatywy, której patronował stojący na czele KPD Karol Liebknecht i inni „niecierpliwi” działacze partii. Powstanie zostało krwawo stłumione przez Freikorps i policję, nie bez aprobaty części socjaldemokratycznego rządu. Rozpoczęło się polowanie na Liebknechta i Luksemburg, którzy musieli zejść do „podziemia”. 14 stycznia 1919 r. Róża zdążyła jeszcze ogłosić w Die Rote Fahne napisany w swej kryjówce dramatyczny artykuł wstępny pt. „Porządek panuje w Berlinie”, 15 stycznia została wraz z Karolem Liebknechtem, wskutek donosu sąsiadów, aresztowana. Tego samego dnia zostali oboje bestialsko zamordowani przez ludzi Freikorpsu. Ich ciała mordercy wrzucili do Landwehrkanal, przepływający przez środek miasta. Rewolucja tliła się jeszcze w różnych regionach Niemiec do maja 1919 r., ale ostatecznie zwyciężyła prawica socjaldemokratyczna w nieformalnym, zawartym w obawie przed „chaosem”, sojuszu z prawym skrzydłem niemieckiego establishmentu oraz soldateską z Freikorps.
Wobec sposobu sprawowania władzy rewolucyjnej przez bolszewików, a nade wszystko wobec szeroko stosowanego przez rządy Lenina terroru i braku demokracji także w samej rządzącej partii, Róża Luksemburg była – jak już wiemy – wysoce krytyczna. Wierzyła jednak, że rewolucja w Niemczech tych błędów nie popełni, a powstałe spontanicznie w jej toku Rady Robotnicze i Żołnierskie mają szanse na sprawowanie władzy przez masy pracujące we własnej osobie, w demokratycznym trybie a nie – jak w Rosji bolszewickiej – poprzez scentralizowane decyzje wąskiego kręgu przywódców partii bolszewickiej i tzw. terror rewolucyjny. Bardzo krytycznie wyrażała się w tym kontekście także o ówczesnej działalności w Rosji uwolnionego przez rewolucję z zesłania syberyjskiego Feliksa Dzierżyńskiego i kierowanej przez niego „Czeki”.
Ani w okresie rewolucji lat 1905-1907, ani w okresie rewolucji niemieckiej 1918-1919 r., ani też w przypadku rewolucji bolszewickiej 1917 r. nie była zwolenniczką koncentrowania władzy rewolucyjnej w rękach partii. Uważała, że suwerenem działań rewolucyjnych są masy ludowe we własnej osobie, zaś zadaniem partii socjaldemokratycznej, czy później komunistycznej, jest głównie przekazanie robotnikom wiedzy politycznej o społeczeństwie w którym żyją i organizacyjna pomoc w uzyskaniu celów politycznych, jakie sobie wyznaczają. Bardzo rzadko zapuszczała się w swej twórczości w sferę utopii socjalnej, wizji postkapitalistycznego społeczeństwa. Wierzyła w ogromny potencjał kreatywny klasy robotniczej. Od wybuchu I wojny światowej miała nieufny stosunek do tradycyjnego parlamentaryzmu, zaszczepiony nade wszystko przez fakt, że to parlamenty europejskie, przez przyznanie kredytów na prowadzenie wojny, umożliwiły tej wojny rozpętanie. Wydarzeniem, które doprowadziło ją do głębokiego załamania psychicznego było – wspomniane już – przyznanie 4 sierpnia 1914 r. rządowi niemieckiemu środków na prowadzenie wojny przez SPD – największą frakcję parlamentarną w Reichstagu. Jej partii. Dlatego od niej odeszła. Wojna była dla niej najgorszym złem.
Między rewolucją 1905 a końcem I wojny światowej. Kilka uwag o ewolucji poglądów Róży Luksemburg
Do wybuchu I wojny światowej Róża Luksemburg trwała przy przekonaniu, że kapitalizm nie zakończył jeszcze swej misji historycznej, że modernizuje on świat, także przez jego scalanie i że trzeba mu dać czas na wypełnienie tej misji. Inaczej mówiąc, że nie trzeba poganiać zegara historii rewolucyjną niecierpliwością. Dlatego też m.in. – w odróżnieniu od niektórych sugestii Lenina – nigdy nie mówiła o tym, że rewolucja 1905 r. może przerosnąć w rewolucję socjalistyczną. Dla niej rok 1905 był zrywem, stawiającym sobie za cel obalenie systemu carskiego samowładztwa i uczynienie z ówczesnego państwa rosyjskiego demokratycznej, parlamentarnej republiki, opartej na autonomii kulturalnej, a w niektórych przypadkach także terytorialnej wchodzących w jej skład narodów.
Tolerowanie przez klasę robotniczą istnienia systemu kapitalistycznego do chwili, kiedy jego rozwojowa faza będzie trwała, nie oznaczało w wizji Róży Luksemburg zawieszenia broni między „kapitałem” a „pracą”, lecz wywieranie nacisku na establishment gospodarczy i polityczny, mający na celu wyrównanie kontrastów społecznych i unikanie wojen, poprawę warunków życia robotników i innych warstw ludowych, demokratyzację stosunków politycznych, demontaż militarystycznych struktur, zaś w krajach, w których monarchia ciążyła nad sytuacją w kraju, przeszkadzała w jego demokratycznym funkcjonowaniu – jak np. w Niemczech – także walkę o republikański ustrój. Tym bardziej odnosiło się to do carskiej Rosji.
Rewolucja 1905 r. i wywalczone przez nią zmiany polityczne w Rosji pokazały jej, jak wielkie możliwości polityczne tkwią w politycznym strajku powszechnym, w nacisku dużych mas robotniczych na rząd i tych, których się dziś nazywa „pracodawcami”. Różę Luksemburg fascynowała ogromna w tej rewolucji rola i skuteczność spontanicznego kreatywizmu politycznego mas robotniczych, którego nie były w stanie organizacyjnie „zagospodarować” działające na terenie Imperium partie robotnicze. Jeszcze w 1904 r. operowały one bowiem w skali kraju zaledwie kilku setkami członków, a nagle stanęły przed zadaniem oddziaływania na akcje, w których brały udział dziesiątki i setki tysięcy ludzi. Było to w istocie zadanie niewykonalne i gdyby nie inicjatywa i kreatywizm samych robotników, rewolucja 1905 r. nigdy by nie wyrwała takiego ustępstwa jak carski Manifest wolnościowy z 30 października.
Zainspirowana tym doświadczeniem Róża Luksemburg gruntownie zmieniła po powrocie do Niemiec swoje zachowanie polityczne w SPD, najpotężniejszej wtedy partii robotniczej na świecie. Dotąd przykuwały uwagę Róży Luksemburg w partii niemieckiej głównie (choć nie wyłącznie) sprawy programowe i ideologiczne, stosunkowo spokojnie natomiast znosiła unikanie ofensywnej taktyki kierownictwa SPD, którego główną troską były trzy sprawy: nie dawanie rządowi żadnych pratekstów do ponownej delegalizacji niemieckiej socjaldemokracji, która ją dotknęła w latach 1878-1890; uświadamianie polityczne mas robotniczych oraz zdobywanie coraz lepszych wyników w wyborach do Reichstagu. Teraz, po swoim powrocie z ogarniętego rewolucją kraju, Róża Luksemburg nie umiała się już z tym brakiem ofensywności SPD pogodzić. Zainicjowała wielką, trwającą ponad 5 lat, debatę polityczną w niemieckich związkach zawodowych, a nade wszystko w samej partii socjaldemokratycznej, na temat wniosków wynikających z doświadczeń rewolucji 1905 r.
Konkretnie miała tu na myśli skuteczność ofensywnej politycznej broni ludzi pracy najemnej, jaką jest strajk powszechny. Postulowała jego użycie dla wywalczenia dalszych reform demokratycznych w Niemczech: powszechnego prawa wyborczego do parlamentu Prus, strategicznie najważniejszego ze wszystkich regionalnych parlamentów Rzeszy Niemieckiej, a także dla przekształcenia Niemiec w republikę. Konsekwentnie więc, jak i w przypadku rewolucji 1905 r., nie postulowała i teraz użycia tej broni dla obalenia systemu kapitalistycznego. Dla tej sprawy – w jej ówczesnym przekonaniu – czas jeszcze nie dojrzał. Te inicjatywy Róży Luksemburg i partyjne dyskusje nad nimi przeszły do historii SPD pod nazwą „Massenstreikdebatte”. W istocie domagała się w nich odejścia SPD od dotychczasowej strategii osłabienia pozycji przeciwnika (Ermattungsstrategie) i złożyła konkretnie sformułowaną propozycję przejścia do ofensywnej walki o zdemokratyzowanie Niemiec.
Wobec niechęci kierownictwa SPD do podejmowania jakichkolwiek akcji ofensywnych, kampania wszczęta przez Różę Luksemburg spowodowała jej odsuwanie na boczne tory i ograniczanie jej dostępu do głównych dzienników i czasopism partyjnych.
Z wybuchem I wojny światowej nastąpiła dramatyczna zmiana w postawie Róży Luksemburg także w dwóch innych doniosłych sprawach: 1) stosunku do – idealizowanej przez nią uprzednio – niemieckiej klasy robotniczej; oraz 2) problemu, który by można nazwać „zegarem rewolucji”, a sprowadzającego się do pytania jak długo socjaldemokraci powinni tolerować istnienie systemu kapitalistycznego, czyli – kiedy ma przyjść czas rewolucji socjalistycznej.
Powodem pierwszej przemiany było jej głębokie rozczarowanie biernością niemieckiej klasy robotniczej wobec rozpętanej przez rząd ich kraju, a nade wszystko jego monarchę – wojny światowej. Spodziewała się wielkiej fali protestu robotniczego już w momencie, kiedy wojna wisiała w powietrzu i wierzyła, że taki masowy protest może jej zapobiec. Tym bardziej liczyła na ten protest, gdy Niemcy wypowiedziały wojnę. Na kontynencie europejskim jednak do takiego protestu nie doszło⁶. Dopiero w 1916 r. pojawiły się w Niemczech pierwsze strajki antywojenne. Rewolucję w Niemczech 9 listopada 1918 r. zainicjowali jednak nie robotnicy lecz marynarze floty wojennej. Stopniowo nadzieje pokładane przez Różę Luksemburg w robotnikach zostały jednak odbudowane. Przełomem w tym procesie odzyskiwania zaufania stało się jednak wydarzenie, które nastąpiło poza Niemcami: demokratyczna Rewolucja Lutowa (wg. nowego stylu – marcowa) 1917 r. w Rosji. Nie tylko dlatego, że doprowadziła do obalenia caratu, ale nade wszystko z tego powodu, że był to pierwszy przypadek oddolnego masowego nacisku na zakończenie wojny, który objął także w szerokim zakresie armię. Rewolucję Lutową rozpoczął strajk powszechny robotników Piotrogrodu (Petersburga) i przejście na stronę robotników 60-tysięcznego garnizonu wojskowego ówczesnej stolicy. Był to zatem pierwszy doniosły odzew na głoszone przez rewolucyjną lewicę europejską, w tym także przez samą Różę Luksemburg, hasło-wezwanie aby wyjść poprzez rewolucję z tej bezsensownej, straszliwej rzezi narzuconej ludom Europy i innych kontynentów przez rządzących. I pierwszy krok do wyjścia Rosji z wojny światowej.
Sprawa druga dotyczy zmiany paradygmatów, generalnej rewizji przez Różę Luksemburg jej stanowiska zakładającego konieczność tolerowania kapitalizmu dopóki nie zakończy on swojej, służącej obiektywnie postępowi na świecie, misji cywilizacyjnej. W swym najważniejszym traktacie ekonomicznym Akumulacja kapitału, wydanym na rok przed wybuchem I wojny światowej, Róża Luksemburg jeszcze to stanowisko podtrzymuje, ale uzupełnia je poglądem, że kapitalizm zawiera w sobie zakodowane granice swego istnienia. Wyznacza je – jej zdaniem – proces akumulacji kapitału, która dokonuje się głównie kosztem obszarów mniej rozwiniętych, czyli środowiska przedkapitalistycznego, które kiedyś się skończy. Procesy uruchamiane przez kapitalizm doprowadzą więc w pewnym momencie do jego załamania się jako systemu. Marksistowsko-leninowscy dogmatycy, także polscy, nazwą później tę projekcję krytycznie „luksemburgistowską teorią automatycznego krachu kapitalizmu”. Miejsce kapitalizmu zająć miała wtedy społeczność oparta o zasady socjalistyczne.
Róża Luksemburg nie precyzowała czy ta zmiana systemów odbędzie się drogą pokojową czy też będzie musiała się dokonać z użyciem siły. Ów nowy świat socjalizmu, który zastąpi kapitalizm, Róża Luksemburg wyobrażała sobie – jeśli zestawić jej rozsiane w różnych pracach myśli – jako świat bez konfliktów społecznych i narodowych, bez wojen, oparty o ponadnarodowe struktury, tworzone z własnej woli przez społeczeństwa dużych regionów świata, granice między którymi, jeśli w ogóle będą istniały, nie będą przegrodą dla obiegu towarów i procesów migracyjnych, a ich mieszkańcy będą mogli sami określać gdzie chcą żyć i w oparciu o jaką kulturę.
Czy nie była to antycypacja modelu zbliżonego do dzisiejszej Unii Europejskiej, łącznie z umową z Schengen? Z istotną wszakże różnicą: model UE funkcjonuje – jak dotąd – bez zapaści systemu kapitalistycznego, w warunkach jego zdolności do samoreformowania się oraz istotnych, czynionych przezeń koncesji socjalnych na rzecz warstw ludowych. Globalistyczna misja kapitalizmu wciąż jeszcze w naszych czasach trwa. Mało tego, kapitalizm stopniowo połyka i przekształca socjalistyczne struktury gospodarcze kilkudziesięcioletniej dawności lub też one z własnej inicjatywy przestawiają się na model kapitalistyczny. Mimo to Akumulacja kapitału Róży Luksemburg nadal należy do kanonu lektur obowiązkowych na fakultetach ekonomicznych renomowanych uniwersytetów zachodnich.
Wysiądźmy jednak z wehikułu czasu i wróćmy do sytuacji „tam i wtedy”, kiedy to kapitalizm jest przez Różę Luksemburg nadal widziany i tolerowany jako system, który nie zakończył jeszcze swojej misji cywilizacyjnej i trzeba mu dać czas na jej dokończenie, gdyż – mimo właściwej mu negatywnej cechy, jaką jest wyzysk klasy robotniczej – stymuluje on rozwój gospodarczy oraz niesie ze sobą stopniową eliminację przedkapitalistycznych, przestarzałych struktur ekonomicznych i społecznych. Wybuch I wojny światowej, rozpętanej przez Niemcy cesarza Wilhelma II i jego militarystyczną kamaryllę, skłania jednak Różę Luksemburg do odejścia od tego paradygmatu.
I wojna światowa była najbardziej bezsensownym i najbardziej krwawym spośród wszystkich wielkich konfliktów zbrojnych. Ginęły w niej po obu wojujących stronach miliony ludzi. Winnych tej straszliwej rzezi Róża Luksemburg widziała w militaryzmie i w samym sytemie kapitalistycznym, czerpiącym zyski z zamówień wojennych. Dochodzi do wniosku, że system, który toleruje i rodzi takie kataklizmy, jakim stała się I wojna światowa, sytuacje spychające ludzkość w otchłań barbarzyństwa – musi zejść ze sceny historycznej nawet jeśli nie zakończył jeszcze swej misji cywilizacyjnej. W hierachii wartości cywilizacyjnych zachowanie pokoju w świecie było dla niej wartością najważniejszą.
Właśnie w tych okolicznościach rodzi się słynne hasło Róży Luksemburg „Socjalizm albo barbarzyństwo” („Sozialismus oder Barbarei”) zawierające przesłanie, że jedyną alternatywą dla systemu kapitalistycznego, lub inaczej mówiąc – dla panowania burżuazji, spychającej społeczeństwa w otchłań barbarzyńskich konfliktów wojennych – jest ustrój socjalistyczny.
Po Październiku 1917, tj. po rewolucji bolszewickiej, wie już, że nie może to być model leninowski takiego ustroju, oceniany przez nią bardzo krytycznie za jego brak demokratyzmu i stosowany terror. Nie chce jednak opierać socjalizmu o klasyczny system parlamentarny, gdyż nie ma do niego zaufania z powodów, na które uprzednio już wskazywaliśmy. Stawia de facto w pierwszej fazie przemian społecznych, tj. do momentu okrzepnięcia nowego, socjalistycznego systemu, na demokratyzm wybiórczy, zarezerwowany dla mas ludowych i tych, którym jest z tymi masami po drodze.
Nigdzie nie precyzuje szczegółowo jak sobie dokładnie wyobraża funcjonowanie socjalistycznego państwa. Liczy tu na kreatywizm polityczny mas robotniczych. Wie na pewno tylko jedno: że nie może to być system oparty na terrorze i na dyktaturze elit, oraz że władzę ma sprawować lud we własnej osobie, poprzez delegowane przez siebie w demokratycznym trybie gremia. Jej wypowiedzi wydają się sugerować, że po okresie przejściowym, po ustabilizowaniu się nowego systemu, żadna grupa społeczna nie będzie pozbawiona pełni praw obywatelskich.
W swych enuncjacjach dotyczących przyszłego kształtu społeczeństwa socjalistycznego unikała wizji globalnych. Wszystko, do czego się w tej dziedzinie odnosiła, dotyczyło doświadczeń i perspektyw europejskich, a konkretnie niemieckich i rosyjskich. Nie chciała, tak jak i Leon Jogiches-Tyszka, by rodząca się w ostatnich miesiącach ich życia (ich zdaniem – przedwcześnie), Międzynarodówka Komunistyczna, która miała wizję tego socjalistycznego społeczeństwa wypracować, znalazła się pod wpływem Lenina i bolszewików, gdyż wiedziała, że niczego dobrego dla przyszłości socjalizmu to nie wróży. Oboje z Tyszką podejmowali praktyczne kroki, by temu zapobiec. Jednakże ich śmierć, która zbiegła się w czasie z przygotowaniami do zwołanego przez Lenina do Moskwy – wbrew ich woli – założycielskiego kongresu Międzynarodówki, spowodowała, że to właśnie bolszewicki model na ponad pół wieku określił kształt rodzącego się wtedy ruchu komunistycznego na świecie.
*
Tom niniejszy prezentuje jedynie część bogatego dorobku piśmienniczego Róży Luksemburg, dotyczącego rewolucji 1905 r. i 1917 r. Zawiera jednak teksty ważkie, które pomagają zrozumieć wymiar tych wydarzeń i zapoznają z niekonwencjonalnym sposobem widzenia spraw, które absorbowały społeczeństwo polskie w początkach XX wieku.
Feliks Tych