- W empik go
O sprzecznościach sprawy żydowskiej - ebook
O sprzecznościach sprawy żydowskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 222 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niezmiernie trudnem zadaniem jest rozważać ze stanowiska czystej logiki sprawę, w której z najżywszą siłą wchodzą w grę afekty i interesy. Do takich spraw należy kwestya żydowska, która przy tem rzadko bywa badana przedmiotowo w czasach spokojnych; natomiast występuje z całą żywiołowością w momentach zaognienia.
Taki moment zaognienia mamy dzisiaj; sprawa ta wybuchła, zda się, nagle w płomieniach wielkiej namiętności; w istocie jednak ujawniły się fakty potencyalne, które długo tkwiły w samym zarodku tej sprawy.
Stoimy wobec dwóch dziedzin: z jednej strony mamy bezgraniczne i nieokreślone królestwo możliwości, z drugiej – ograniczoną, względnie znaną i określoną rzeczywistość. Krążymy nieustannie w tych obojgu sferach – i na tle ciągłej zmiany stosunku możliwości do rzeczywistości i naodwrót – snujemy pewne dyrektywy życiowe. Nie jest rzeczą łatwą znaleźć taką dyrektywę w życiu osobistem, a dopieroż w zjawisku powszechnem, które ogarnia szeroki zakres sprzecznych interesów dwóch gromad ludzkich!
O ileby w momencie spokojnym było rzeczą możliwą i pożądaną sprawę taką badać objektywnie, o tyle trudną jest rzeczą traktować ją zgoła rozumowo w chwili rozdrażnienia, jaką dziś przechodzimy, zwłaszcza zaś w obecnym momencie powszechnej reakcyi.
Po kilku latach przewrotu mamy teraz okres zastoju. Jest to reakcya potrójna: rządowa, polska i żydowska. Wszystkie te trzy reakcye – po zwalczeniu sił wolnościowych – poczuły się teraz w natężonej mocy i każda po swojemu szerzy swe panowanie. Pozornie reakcye te nawet mogą się zdawać sprzeczne pomiędzy sobą; w rzeczy samej przecie współdziałają i pomagają sobie nawzajem.
Nie będziemy tu zastanawiali się nad reakcyą rządową, jakkolwiek w niej się zawiera mimowolny Wink von oben. Interesuje nas tu przedewszystkiem wewnętrzna reakcya polsko-żydowska i cały splot jej sprzeczności.
Sprawa żydowska jest błędnem kołem sprzeczności, których siłę przytem podnosi fakt, na oko szczególny, a w istocie całkiem naturalny, że bardzo często pozorne sprzeczności stanowią maskę tożsamości – i naodwrót, tożsamość prowadzi do sprzeczności.
Każda grupa skłonną jest przedewszystkiem rozważać tą sprawę ze stanowiska swego egoizmu, nie uwzględniając egoizmu grupy drugiej. Takie stanowisko utrudnia analizę sprawy: bo, jeżeli grupa A sądzić będzie grupę B, to grupa A pamięta jedynie o swoich krzywdach i interesach, nie uwzględniając krzywd i interesów grupy B – i vice versa. Gdyby grupa A była w stanie rozważyć tę sprawę ze stanowiska grupy B – i naodwrót – porozumienie byłoby możliwe. Jednak samo nawet przypuszczenie podobnej rzeczy jest nieprawdopodobne: wikłamy się więc nieustannie w kołowrocie przeciwieństw.
Cokolwiekbyśmy powiedzieli o stosunku innych ras do żydów – zasadniczym tu czynnikiem jest nienawiść do tej szczególnej gromady ludzkiej. Nienawiść ta przybiera najrozmaitsze barwy, czasami słabnie, czasami chwilowo w cieniu się kryje, ale wiecznie trwa. Jest ona faktem pierwotnym, który w istocie swej nie wymaga żadnej przyczyny realnej; dopiero później szuka sobie uświadomienia i zasady. Zasada, raz na tej, raz na owej przyczynie zawieszona – znajdzie się zawsze, a kiedy jedna się wyczerpie, natychmiast zjawia się druga. Tak więc uważano kiedyś, że jest to sprawa religijna, ekonomiczna, klasowa, rasowa, etyczna i t… d. Nienawiść występuje tu jako siła samoistna, zamknięta w sobie, pod którą ludzie podsuwają byle jakie wytłumaczenie, a każde ich na razie zaspakaja.
W istocie jest to sprawa czysto elementarna, starcie nieświadome i konieczne, wprost mechaniczne – i wystarczy ten fakt, że żydzi są obcy, aby podsycić antagonizm.
Aby więc usunąć antagonizm – należy złamać i przeważyć tę obcość. Rzeczywistością i rdzeniem tej sprawy jest obcość żydów; w krainie możliwości mieści się jej przełamanie i przewyższenie.
Przez szczególną grę sprzeczności ta sama nienawiść, która walczy z tą obcością – jest jednocześnie głównym tej obcości konserwatorem. Uderza ona bowiem w najrozmaitsze punkta sprawy, ale broni najgorliwiej murów zamkniętości żydowskiej, ich skupienia w ciasnocie ghetta, pracując nad tem jedynie, aby ci ludzie w swojej obcości wytrwali i aby jej nie zatracili. Z chwilą, kiedy ta obcość, choćby częściowo, słabnie – natychmiast rodzi się dążność, aby tych ludzi na nowo wtrącić w zamknięte koło. Tym sposobem – dzięki nienawiści – wszelkie naruszenie odrębności żydowskiej, zarówno czynnie jak i biernie – staje się tymczasowem.
Niestała równowaga albo raczej stała nierównowaga położenia żydów w Polsce – ma swoje źródło w tym pierwiastku tymczasowości, który uniemożliwia postawienie jakiejkolwiek zasady niezmiennej i fundamentalnej. Tymczasowość pobytu żydów w Polsce – jest to poczucie prędzej niżeli fakt – i być może przeciwieństwo między poczuciem a faktem jeszcze bardziej podsyca samą zasadę tymczasowości. Tymczasowość ta, trzeba zaznaczyć, jest w sposób identyczny odczuwana przez obie strony – i mamy tu jeden z przejawów, w których tożsamość pierwotna zasad prowadzi do realnej sprzeczności w życiu.
Tymczasowość – obustronnie uznawana za czynnik główny tej sprawy – jest to pozornie rzecz błaha i małoznacząca. Jednakże z niej wynika niestateczność wszystkiego, cokolwiek czynią żydzi w Polsce i wszystkiego, cokolwiek czyni się w stosunku do nich.
Tymczasowość – to znaczy brak jakiegobądź mocnego punktu oparcia, nietrwałość, jałowość i nierealność wszystkich prac, jakie podejmowano w kierunku rozwiązania tej sprawy.
Próżno tu obwiniać jedne lub drugą stronę, gdyż w istocie nikt nie jest winien w tym wirze zjawisk elementarno-mechanicznych, w których świadomość i wola – jak na teraz – gra najmniejszą rolę.
Gdyby usunąć ową zasadniczą tymczasowość i gdyby na jej miejsce postawić jaką siłę stałą i niezmienną – możnaby również znaleźć nietymczasową, lecz stałą i niezmienną – dyrektywę postępowania.
Rzeczywistość danej sprawy przedstawia się w ten sposób, że mamy element A i element B, wyodrębnione w znakomitej części; w bardzo drobnej części połączone w ab. Możliwość jest podwójna (biorąc rzecz z gruba): albo pozostawić stan A…B, albo też rozwinąć ab do stanu AB.
Taka przemiana możliwą jest przy wprowadzeniu świadomości i woli do tej gry sił elementarnych i ślepych.
Chodzi tu o znalezienie formuły najczystszej i najdoskonalszej danych stosunków; formuła ta musi być jak najszersza, obliczona raczej na jutro, niż na dzisiaj; powinna stanowić petitio principii, które, choćby w całości nigdy osiągniętem nie zostało – utworzy dźwignię nowego układu sił etnicznych, wprost biologicznych Polski. Formuła ta, razem przeczuwana i nieprzeczuwana, spodziewana i niespodziewana – powinna być oparta na dążeniach i instynktach, które jeszcze się nie odezwały lub przemawiały zbyt nieśmiało.
Sądzę, że przeniesienie tej sprawy z gry afektów i interesów na stanowisko logiczne – jest koniecznością najpierwszą – i stwierdzić mogę z przyjemnością, że to stanowisko nie tylko nie przeczy instynktom potencyalnym i przeczuciowym jutra, ale owszem schodzi się z niemi na ich szczycie.
Nie przemawiam tu do najniższych instynktów ludzkich, ale do najwyższych. Nie stawiam zadań najłatwiejszych, ale bardzo trudne – i, chwilami, zda się – przerastające moc człowieka. Nie pochlebiam nikomu i niczemu; nie podsycam żadnych egoizmów: owszem, przeciw nim rękę podnoszę.
Dla tego przed żadną, choćby najboleśniejszą, prawdą się nie cofnę. A naprzód zbadamy rzecz ze strony żydowskiej. Religia żydowska przewidziała stan ducha, który polega na rozważaniu grzechów własnych – i wyznaczyła dzień Yomkipuru – jako dzień spowiedzi powszechnej. Chcemy na sprawę żydów w Polsce spojrzeć ze stanowiska Yomkipuru.
Jakkolwiek w starciu sił nieświadomych (dwóch gromad ludzkich) – nie można mówić o winie czy grzechu – w znaczeniu ścisłem, to jednak z chwilą uświadomienia tych sił elementarnych – nastaje moment, kiedy splot mocy ślepych przybiera charakter zła, które należy wyrozumieć.
Stałem i niezmiennem źródłem wszystkich nieszczęsnych warunków położenia żydów w Polsce jest – jak mówiłem – ich tymczasowość. Żydzi przebywają w Polsce koło tysiąca lat, ale uważają się zawsze za tymczasowych gości, przechodniów i pielgrzymów, którzy prędzej czy później stąd wywędrują i zerwą wszystkie węzły, co ich łączyły z tym krajem. Są oni wiecznie obcy, wiecznie cudzoziemcy – i zgoła obojętni na losy ziemi, w której na tysiąc lat się zatrzymali.
Ta wiekowa osobliwość ich położenia wynika ze specyalnego charakteru ich bytu. Żydzi do dzisiaj są plemieniem koczowniczem, jak niem byli cztery tysiące lat temu. W sprawie przechowania typu pierwotnego beduina – jest to masa najbardziej nieruchoma i konserwatywna. Obok tej cechy stałej i niezmiennej – wszystko jest u nich, jak zwykle u koczowników – tymczasowe, nietrwałe i niestateczne.
Nie mają oni żadnych interesów terytorialnych, to znaczy – interesów, związanych z położeniem kraju, w którym są "przechodniami". Jeżeli kraj prosperuje, obojętnem jest, co robi pewna gromada koczowników; jeżeli jednak kraj jest w nieszczęściu, zachowanie się tych koczowników staje się dla tego kraju nader ważnym problematem – i z góry można przewidzieć, że w takim wypadku żydzi zachowają się obojętnie, a to w mechanice życia społecznego znaczy tyleż, co ujemnie.
Z drugiej strony ta tymczasowość żydów dla nich samych jest źródłem bezsilności. Wszystko też, co na danem terytoryum czynią żydzi, ma charakter równie tymczasowy i nietrwały, jak ich pobyt w tym kraju.
Najoczywiściej prawda ta występuje w głównem zajęciu żydów – w handlu. Mówi się zwykle, że jakoby żydzi mają wielkie uzdolnienie do handlu. Ponieważ Polska liczy najwięcej żydów, powinna zatem być pierwszym krajem handlowym na świecie. Tymczasem zajmuje ona pod tym względem jedno z miejsc ostatnich, a to dlatego, że cały handel żydowski jest robotą koczowników, którzy nie są w stanie dać mu podstaw trwałych i realnych, gdyż i ten handel jest tymczasowem zajęciem tymczasowych wędrowców – i nie ma siły realnej handlu narodów osiadłych. Stąd wynikają wszystkie braki żydów, jako kupców: stąd wynika, że Warszawa w Anglii i we Francyi niema nawet minimum kredytu, ponieważ ani francuzi ani anglicy nie uznają takich niestatecznych i tymczasowych interesów, jakie prowadzą żydzi tutejsi. Dlatego np. ajenci wielu firm francuskich mają wprost zakazane zatrzymywać się w Warszawie. I w Ameryce nie mniejsza jest nieufność do tutejszego rynku. Korzystają z tego niemcy, którzy sobie każą bardzo drogo płacić za swój kredyt i zalewają kraj tandetą.
Dlatego w nader ważnej akcyi bojkotu fabrykatów niemieckich – w jednym z niewielu wypadków, gdzie żydzi mogli bezpośrednio wykazać swą obywatelskość – nie byli oni w stanie uczynić nic, gdyż są w dziedzinie handlu zgoła bezsilni i całkowicie zależni od niemców, czyli, że nawet w tej, rzekomo głównej, gałęzi swej pracy – w momencie koniecznym – żadnej rzeczywistej usługi nie mogli przynieść krajowi.
Handel żydowski znajduje się zawsze jeszcze na bardzo pierwotnem stadyum kramarstwa – i natem stadyum mógł on się rozwijać w społeczeństwie średniowiecznem. Ponieważ przytem polacy długi czas gardzili handlem i nie mieli w tym kierunku umiejętności:
mogło się zdawać naturalnem, że tylko żyd w Polsce może się zajmować handlem. Jednakże z biegiem czasu konieczność i polaków popchnęła na drogę handlu: okazało się przytem, że handel wcale nie jest kwadraturą koła i że wystarczy pewna suma wiadomości i ćwiczenia, aby go uprawiać.
Chociaż polacy wzięli się do handlu później niż żydzi: niewątpliwie jednak, jako nietymczasowi, lecz stali mieszkańcy tego kraju – fundamentalniej będą go prowadzili, niż żydzi – i łatwem jest do przewidzenia, że cały handel żydowski, jako niestateczna robota koczowników, prędzej czy później runie ze szczętem i nic go nie ocali.
Formacya stanu kupieckiego w Polsce, choć spóźniona, jest koniecznością historyczną i niemasz siły, coby ją powstrzymała. Żyjemy obecnie w momencie starcia tych obojga sił: starej koczowniczej i nowej osiadłej klasy handlowej. O ile żydzi charakteru swego nie zmienią – oczywiście przegrać muszą.