Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O swoim życiu i pracach. Autobiografia. Piotr Curie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 września 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O swoim życiu i pracach. Autobiografia. Piotr Curie - ebook

W zbiorze O swoim życiu i pracach. Autobiografia. Piotr Curie Maria Skłodowska-Curie przedstawia dzieje własnego życia – od dzieciństwa w Warszawie do wczesnych lat 20. XX wieku – oraz biografię tragicznie zmarłego męża, Piotra Curie, z prostotą odsłaniając przed czytelnikiem historię najsłynniejszego w dziejach odkrycia dokonanego przez małżonków.

"Byliśmy w tym okresie zupełnie pochłonięci przez nową dziedzinę, która otwierała się przed nami dzięki tak nieoczekiwanemu odkryciu. Pomimo trudnych warunków pracy czuliśmy się bardzo szczęśliwi. Dni upływały w laboratorium i często zdarzało się nam nie wychodzić nawet na obiad. Nasza uboga szopa była przybytkiem wielkiego spokoju. Czasem, pilnując jakiegoś doświadczenia, przechadzaliśmy się po niej wzdłuż i wszerz, rozmawiając o bieżącej i przyszłej pracy; w zimne dni ogrzewała nas szklanka herbaty przy gorącym piecu. Żyliśmy jedną tylko myślą, jak w śnie czarodziejskim".

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383484419
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD WYDAWCY

Madame Curie, wybitna naukowczyni i prekursorka – która umiejętnie łączyła życie zawodowe z rodzinnym, będąc zarówno inspirującą personą publiczną, jak i uczuciową osobą prywatną – wciąż fascynuje kolejne pokolenia. Przypominamy dziś czytelnikom szkic autobiograficzny i wspomnienia noblistki o Piotrze Curie, zebrane w jednym tomie. Przybliżają one codzienność i drogę naukową Państwa Curie oraz historię odkrycia, które zmieniło świat.

Podstawę niniejszego wydania stanowi publikacja _Marja Skłodowska-Curie o swojem życiu i pracach_, ogłoszona nakładem Towarzystwa Instytutu Radowego im. Marii Skłodowskiej-Curie w 1935 roku. Według informacji na stronie redakcyjnej tłumaczenia z języka angielskiego dokonali (podpisani inicjałami) dr Józef Skłodowski i Hanna Szyller, brat i siostrzenica uczonej.

Po raz pierwszy oddano wówczas do rąk polskich czytelników _Autobiografię_ Marii Skłodowskiej-Curie – zgodnie z zastrzeżeniem noblistki dotyczącym pośmiertnej publikacji utworu w języku ojczystym. Drugi ze współwydanych tekstów, _Piotr Curie. Wyjątki ze wspomnień Marii Skłodowskiej-Curie o jej mężu_, opublikowany został w formie niedatowanej około 1925 roku, w tłumaczeniu z języka francuskiego autorstwa Hanny Szyller, nakładem Wydawnictwa Komitetu Daru Narodowego dla Marii Skłodowskiej-Curie. Zapewne wskutek przeoczenia nie uwzględniono wznowienia przekładu na stronie redakcyjnej książki z roku 1935. Tłumaczenie to wykazuje różnice względem pierwszego wydania w języku angielskim (1923), charakteryzujące wydanie francuskie (1924).

Utwór _Pierre Curie_ ogłoszono w języku angielskim ze szkicem autobiograficznym Marii Curie (niewystępującym w wydaniu francuskim), w tłumaczeniu Charlotte i Vernona Kelloggów, nakładem nowojorskiego wydawnictwa Macmillan Co. Inicjatorką wydania książki ze względów promocyjnych i popularyzatorskich była wpływowa amerykańska dziennikarka i redaktorka, współzałożycielka Funduszu Radowego im. Marii Curie i przyjaciółka uczonej, Marie Mattingly Meloney.

Niezależnie od genezy dzieła nadmienić wypada, że w rodzinie noblistki żywe były tradycje pisarstwa memuarystycznego. Ona sama, oprócz prezentowanych wspomnień, poświęciła tragicznie zmarłemu mężowi także dziennik żałobny. Pamiętniki bądź utwory wspomnieniowo-biograficzne pozostawili między innymi: ojciec uczonej, Władysław Skłodowski, jej rodzeństwo, Józef Skłodowski, Bronisława Dłuska i Helena Skłodowska-Szalay, oraz córki, Irena Joliot-Curie i Ewa Curie.

W niniejszym wydaniu uwspółcześniliśmy pisownię i uwzględniliśmy w przypisach treści pominięte w tłumaczeniu, obecne w wydaniach angielskim i francuskim, dokonując uzupełnień na podstawie wydania _Piotr Curie_ (PWN, Warszawa 1953). Zachowaliśmy polską pisownię imion członków najbliższej francuskiej rodziny uczonej, w przypisach podając również formy oryginalne. Pomniejsze nieścisłości, dotyczące na przykład dat czy wieku wzmiankowanych osób, skorygowane zostały na podstawie przyjętych współcześnie ustaleń biograficznych i podane w nawiasach kwadratowych, chyba że wskazane było dokładniejsze omówienie.

Liczymy, że prezentowany tekst pozwoli szerszemu gronu czytelników lepiej poznać losy najsłynniejszej pary naukowców.

_dr Dominika Korzeniowska_PRZEDMOWA
DO WYDANIA Z 1935 ROKU

Chwilę, w której Zarząd Miasta Warszawy uczcił Marię Skłodowską-Curie, stawiając Jej pomnik na placu nazwanym Jej imieniem, Towarzystwo Instytutu Radowego, przez Nią powołane do życia, uważa za najodpowiedniejszą dla wydania niniejszej książki.

Zawiera ona autobiografię Wielkiej Uczonej, dołączoną do życiorysu Piotra Curie, napisanego przez Nią a wydanego po angielsku w New Yorku w roku 1923.

Nie wydawaliśmy jej dotychczas, ponieważ Maria Skłodowska-Curie pozwoliła wydać swą autobiografię po polsku dopiero po swej śmierci.

Zarówno ta autobiografia, jak i życiorys Piotra Curie zawierają piękne i cenne myśli, dotyczące istotnych wartości moralnych, społecznych i naukowych. Odzwierciadla się w nich ofiarne życie tej niepospolitej pary uczonych, którym świat zawdzięcza jedno z największych odkryć doby współczesnej. Dają również dokładny obraz udziału każdego z małżonków w ich świetnych odkryciach.

Towarzystwo Instytutu Radowego im. Marii Skłodowskiej-Curie sądzi, że oddaje istotną usługę polskiemu społeczeństwu, wydając niniejszą książkę.

Po przedwczesnym zgonie Wielkiej Uczonej Towarzystwo Instytutu Radowego Jej imienia tym gorliwiej pracuje nad doprowadzeniem do końca Jej koncepcji Instytutu Radowego, do których przywiązywała Ona dużą wagę i których urzeczywistnieniu wiele wysiłków poświęciła. Od roku 1932 funkcjonuje już dział lekarski Instytutu. Obecnie, mimo licznych trudności natury materialnej, Towarzystwo dąży do uruchomienia pracowni naukowo-badawczych, które są niezbędne, aby dzieło powołane do życia przez Marię Skłodowską-Curie było godnym Jej imienia.

_Towarzystwo Instytutu Radowego_
_im. Marii Skłodowskiej-Curie_Moi przyjaciele amerykańscy prosili mnie, ażebym napisała historię mego życia. Myśl ta wydała mi się zrazu dziwaczną, lecz ustąpiłam namowom. Nie mogłabym jednak ująć swej biografii jako całkowitego wyrazu uczuć osobistych lub szczegółowego opisu wszystkich zapamiętanych rzeczy. Wiele z naszych uczuć zmienia się z biegiem lat, płowieje i może wydawać się zupełnie obcymi; wypadki tracą chwilową swoją wartość i występować mogą w pamięci, jakby dotyczyły innej jakiej osoby. Ale może być w życiu pewien kierunek ogólny, pewna nić ciągła, zależna od niewielu idei przewodnich, niewielu uczuć mocnych, które tłumaczą życie i określają daną osobowość ludzką. Z życia mojego, które na ogół nie było łatwe, wybrałam tylko nurt główny i rysy zasadnicze, mniemając, że wystarczy to do zrozumienia stanu ducha, w jakim żyłam i w jakim pracowałam.

Rodzina moja jest polską, a nazwisko moje rodowe jest Skłodowska. Rodzice moi pochodzą z drobnej szlachty polskiej. W ojczyźnie mojej ta klasa społeczna składa się z wielkiej liczby, często spokrewnionych ze sobą właścicieli małych i średnich posiadłości ziemskich. Do niedawna z tego właśnie źródła rekrutowała się głównie inteligencja polska.

Dziad mój ojczysty¹ pierwszy opuścił rolę i poświęcił się zawodowi pedagogicznemu, który wykonywał przeważnie na prowincji, ostatnio na stanowisku dyrektora gimnazjum w Lublinie. Ojciec mój, Władysław², po skończeniu uniwersytetu w Petersburgu (zabór rosyjski pozbawiony był wtedy szkół wyższych) pracował w Warszawie, jako nauczyciel fizyki i matematyki w szkołach średnich rządowych, a po części i prywatnych. Poślubił Bronisławę Boguską³, kobietę, której sposób życia mu odpowiadał, ponieważ, chociaż jeszcze bardzo młoda, posiadała gruntowne, jak na owe czasy, wykształcenie i była przełożoną jednej z najlepszych szkół dla dziewcząt w Warszawie.

Oboje kochali gorąco swój zawód i zostawili trwałą pamięć wśród uczniów i uczennic w całym kraju. Do dziś dnia jeszcze, ilekroć znajduję się w Polsce, spotykam osoby mówiące z rozczuleniem o moich rodzicach.

Chociaż rodzice wyszli z wiejskiego otoczenia, nie zaniedbali jednak bliskich stosunków z liczną rodziną pozostałą na roli. To sprawiło, że często spędzałam wakacje u krewnych na prowincji, korzystając z pełnej swobody i mając sposobność poznać życie wiejskie, które silnie mnie pociągało. Tym to warunkom, tak różnym od zwykłej wilegiatury, zawdzięczam, jak sądzę, przywiązanie do wsi i przyrody.

Urodzona w Warszawie, 7 listopada 1867 roku, byłam ostatnim z pięciorga dzieci. Ponieważ jednak najstarsza siostra⁴ zmarła wcześnie, w piętnastym roku życia, pozostało więc nas czworo, trzy siostry i brat. Ciężko dotknięta stratą córki i wyczerpana długą chorobą płucną, matka nasza umarła w wieku lat czterdziestu dwóch, pozostawiając męża z dziećmi w najgłębszym smutku. Miałam wtedy dopiero lat, a brat mój najstarszy⁵ zaledwie .

Cios ten był pierwszym ciężkim zmartwieniem mego życia i pogrążył mnie w głębokiej rozpaczy. Matka nasza była osobą niezwykłą. Obok wybitnej inteligencji miała wielkie serce i niezłomne poczucie obowiązku. Mimo nieskończonej wyrozumiałości i dobroci posiadała ona w rodzinie wysoki autorytet moralny. Była bardzo pobożna (oboje rodzice należeli do Kościoła katolickiego), ale zarazem tolerancyjna: różnice wiary nie mąciły jej duszy; była równie względna dla tych, którzy nie dzielili jej poglądów. Jej wpływ na mnie był nadzwyczajny, ponieważ oprócz naturalnej miłości dla matki łączył się w nim i podziw namiętny.

Wielce przybity śmiercią żony, ojciec nasz poświęcił się całkowicie swojej pracy i trosce o nasze wychowanie. Lecz obowiązki zawodowe mało zostawiały mu czasu wolnego. Przez lat wiele wszyscy odczuwaliśmy ciężar utraty tej, która była duszą domowego ogniska.

Wszyscy rozpoczęliśmy naukę bardzo młodo. Ja miałam zaledwie sześć lat, a jako najmłodszą i najmniejszą w klasie często wywoływano mnie do wydawania lekcji podczas różnych wizytacji. Była to ciężka próba z powodu mej nieśmiałości. Pragnęłam zawsze uciec i schować się.

Ojciec nasz był doskonałym wychowawcą, bardzo interesował się naszą pracą i umiał nią pokierować, ale warunki edukacji były trudne. Ja i siostry rozpoczęłyśmy naukę w szkołach prywatnych, a kończyłyśmy ją w rządowych⁶.

Warszawa była wtedy pod panowaniem rosyjskim, którego jedną z najgroźniejszych stron był ucisk, wywierany na szkołę i dziecko. Szkoły prywatne, prowadzone przez Polaków, były pilnie śledzone przez policję i przeciążone narzuconą nauką języka rosyjskiego, nawet dla dzieci, które zaledwie potrafiły mówić po polsku. Mimo to, ponieważ prawie cały personel nauczycielski był polski, starał się on na wszelki możliwy sposób łagodzić trudności spowodowane prześladowaniem narodowym. Ale szkoły prywatne nie mogły wydawać prawomocnych dyplomów, które stanowiły wyłączny przywilej szkół rządowych; te zaś, całkowicie zniszczone, miały cele zupełnie niezgodne z duchem narodowym polskim. Wszystkie przedmioty wykładane były po rosyjsku, przeważnie przez Rosjan, wrogo nastrojonych względem Polaków i w ten sam sposób odnoszących się do swoich uczniów. Nauczyciele Rosjanie o wyższym poziomie intelektualnym i moralnym z konieczności tylko godzili się przyjmować posady w szkołach, w których wymuszano na nich postępowanie przeciwne ich zasadom. Stąd wartość nauki była nader wątpliwa, a atmosfera w szkole wprost nie do wytrzymania. Dzieci, wiecznie podejrzewane i szpiegowane, wiedziały o tym, że jedna rozmowa polska albo słowo nieostrożne mogły poważnie zaszkodzić nie tylko im samym, lecz także i rodzinom. W otoczeniu wrogim traciły one całą radość życia, a przedwczesne uczucie nieufności i oburzenia przytłaczało jak zmora ich dzieciństwo. Z drugiej zaś strony tak nienormalne warunki rozwoju podniecały uczucia patriotyczne młodzieży polskiej w stopniu najwyższym.

A jednak z tego okresu wczesnej młodości, zachmurzonego przez żałobę i smutek ucisku, dotąd przechowuję niejedno radosne wspomnienie. W nasze spokojne i pracowite życie odwiedziny krewnych i przyjaciół wnosiły nieco weselszych promieni. Ojciec nasz bardzo interesował się literaturą i posiadał znajomość polskiej i obcej poezji. Sam nawet pisał wiersze i tłumaczył je dobrze z innych języków. Jego krótkie rymy okolicznościowe budziły w nas zachwyt. W wieczory sobotnie miał zwyczaj mówić nam z pamięci albo też odczytywać arcydzieła poezji i prozy polskiej. Te wieczory sprawiały nam wielką przyjemność i pobudzały nasze uczucia patriotyczne.

Miałam od dzieciństwa silny pociąg do poezji i chętnie uczyłam się na pamięć długich nieraz utworów lub urywków z naszych wielkich poetów, z których do najbardziej ulubionych należeli Mickiewicz, Krasiński i Słowacki. Pociąg ten rozwinął się jeszcze bardziej, kiedy nabrałam wprawy w językach obcych; wcześnie zaś uczyć się zaczęłam po francusku, niemiecku i rosyjsku. Szybko zasmakowałam w literaturze pięknej tych języków. Później już uczułam potrzebę nauki angielskiego i udało mi się poznać ten język i jego literaturę.

Muzyki uczyłam się bardzo niewiele. Matka nasza była muzykalna i miała ładny głos. Pragnęła, ażebyśmy poznali muzykę. Lecz po jej śmierci, pozbawiona zachęty z jej strony, szybko zaniedbałam tego wysiłku, czego później żałowałam niejednokrotnie.

Nauka matematyki i fizyki w zakresie szkolnym przychodziła mi łatwo. Znajdowałam w tym kierunku pomoc ze strony ojca, który lubił te przedmioty i sam je wykładał. Korzystał z każdej sposobności, ażeby nam coś wyjaśnić z zakresu przyrody i jej dróg. Lecz niestety nie posiadał pracowni i nie mógł wykonywać doświadczeń.

Okresy wakacyjne były szczególnie pokrzepiające, kiedy, wymknąwszy się spod ścisłego nadzoru policji w mieście, znajdowało się schronienie u krewnych lub przyjaciół na wsi⁷. Tam płynęło życie swobodnie, na starą sielską modłę, tam czekały nas gonitwy po lesie i wesoły współudział w pracach rolniczych na rozległych równych polach i łąkach. Kiedy indziej znowu przekraczaliśmy granice zaboru rosyjskiego, udając się na południe, w górzyste strony Galicji, gdzie ucisk (austriacki) był mniej dokuczliwy niż u nas. Tam już można było mówić po polsku z całą swobodą i śpiewać pieśni patriotyczne, nie lękając się więzienia.

Pierwsze moje wrażenia w górach były bardzo silne⁸. Wychowana na równinie, zachwycałam się pobytem w wiosce tatrzańskiej, widokiem na szczyty, wycieczkami w doliny i do jezior podniebnych, noszących nazwy tak obrazowe, jak Morskie Oko. A jednak nigdy nie utraciłam przywiązania do przestrzeni otwartej i do miłych widoków okolicy równej lub z lekka falistej.

Później zdarzyła mi się sposobność spędzić wakacje z ojcem na Podolu i ujrzeć po raz pierwszy morze w Odessie, a innym razem znowu brzegi Bałtyku. Lecz dopiero we Francji poznałam wielkie fale oceanu i wieczną zmienność przypływów i odpływów. Przez całe życie nowe widoki natury radowały mnie jak małe dziecko.

Tak minął nasz okres szkolny. Wszyscy mieliśmy dużą łatwość do pracy umysłowej. Brat mój, Józef Skłodowski, po ukończeniu studiów lekarskich został z czasem ordynatorem jednego z głównych szpitali warszawskich. Ja i moje siostry myślałyśmy poświęcić się nauczycielstwu za przykładem rodziców. Jednak najstarsza, Bronisława⁹, zmieniła później zamiar i postanowiła pójść na medycynę. Otrzymawszy dyplom lekarski w Uniwersytecie Paryskim wyszła za mąż za Kazimierza Dłuskiego, lekarza Polaka, w Paryżu. W kilka lat potem oboje stworzyli wielkie sanatorium w przepięknej miejscowości górskiej, Zakopanem, należącym wówczas do zaboru austriackiego.

Druga moja siostra, Helena, z męża Szalayowa¹⁰, pracowała przez lat szereg z wielkim pożytkiem w szkołach prywatnych warszawskich. Po wojnie zaangażowano ją do jednej ze szkół średnich rządowych w wolnej Polsce.

Miałam zaledwie lat piętnaście, kiedy ukończyłam gimnazjum, zajmując zawsze pierwsze miejsce w klasie. Wyczerpanie pracą w okresie rozwoju zmusiło mnie do blisko całorocznego wypoczynku na wsi. Wróciłam potem do Warszawy w zamiarze udzielania lekcji w szkołach prywatnych. Lecz warunki rodzinne wkrótce zawyrokowały inaczej. Ojciec mój potrzebował już wypoczynku, a jego pozycja majątkowa była bardzo skromna. Postanowiłam więc przyjąć miejsce nauczycielki domowej na wsi do kilkorga dzieci. Tak więc w siedemnastym roku opuściłam ojcowski dom, ażeby rozpocząć życie niezależne.

To rozstanie należy do najżywszych wspomnień mej młodości. Z ciężkim sercem wchodziłam na stopnie wagonu. Miał się on oddalać przez kilka godzin z rzędu od tych, których kochałam. A od stacji czekała mnie jeszcze pięciogodzinna podróż końmi. Co mnie tam spotka? Takie zadawałam sobie pytanie, siadając przy oknie wagonu i spoglądając na szeroko rozpostarte równiny.

Ojciec rodziny, do której jechałam, był rolnikiem. Najstarsza córka była mniej więcej w moim wieku i, aczkolwiek uczyła się ode mnie, była raczej towarzyszką niż uczennicą. Poza tym było dwoje młodszych dzieci, syn i córka¹¹. Stosunek mój do wychowańców był przyjacielski; po lekcjach chodziliśmy codziennie razem na spacery. Lubiąc wieś, nie czułam się samotną, a chociaż krajobraz nie należał do szczególnie malowniczych, lubiłam go w każdej porze roku. Interesowałam się żywo gospodarstwem rolnym majątku, w którym stosowano metody uważane w całej okolicy za wzorowe. Poznałam kolejne szczegóły pracy, rozmieszczenie zbóż na polach. Chciwie przypatrywałam się wzrostowi roślin, a w stajniach folwarcznych każdy koń był mi znajomy.

W zimie rozległe płaszczyzny, pokryte śniegiem, nie były pozbawione uroku i zachęcały do długich wycieczek saniami. Niekiedy trudno było dojrzeć drogę. „Uważaj na rów – wołałam wtedy na woźnicę – prowadzisz wprost do rowu!” ,,Nie ma strachu!” – odpowiadał, kiedyśmy już leżeli na ziemi! Ale te wypadki dodawały tylko wesołości naszym spacerom.

Pamiętam wspaniały dom ze śniegu, który wybudowaliśmy pewnej zimy, kiedy śnieg leżał bardzo wysoko; mogliśmy siedzieć wewnątrz i wyglądać stamtąd na pokryte różowawobiałym puchem równiny. Chodziliśmy też ślizgać się na rzekę, z niepokojem myśląc o pogodzie, ażeby lód nie stopniał, pozbawiając nas tej rozrywki.

Ponieważ normalne obowiązki moje nie zabierały całego czasu, utworzyłam małą klasę dla dzieci wiejskich, które nie miały się gdzie uczyć za rządów rosyjskich. Pomagała mi w tym najstarsza córka domu. Uczyłyśmy małe dzieci i starsze dziewczęta, które zechciały przychodzić, czytania i pisania; puszczałyśmy też w obieg książki polskie, które były cenione i przez rodziców. Nawet ta niewinna praca oświatowa przedstawiała niebezpieczeństwo, ponieważ wszelka inicjatywa tego rodzaju była zakazana przez rząd i groziła więzieniem lub deportacją na Sybir.

Wieczory moje poświęcone były przeważnie własnej nauce. Słyszałam o tym, że pewnej niewielkiej liczbie kobiet udało się dostać do szkół wyższych w Petersburgu albo za granicą i postanowiłam przygotowywać się, ażeby pójść kiedyś za ich przykładem.

Nie byłam jeszcze zdecydowana, jaką drogę obiorę. Zajmowała mnie zarówno literatura, jak socjologia i wiedza ścisła. Powoli jednak przez te lata pracy odosobnionej, badając powoli moje istotne warunki i upodobania, zatrzymałam się ostatecznie na matematyce i fizyce i podjęłam od razu poważne przygotowania do przyszłej pracy. Studia powyższe zamierzałam odbyć w Paryżu, spodziewając się zaoszczędzić dość pieniędzy, ażeby móc utrzymać się i uczyć przez czas pewien w tym mieście.

Moja nauka samotna najeżona była trudnościami. Wykształcenie, jakie wyniosłam z gimnazjum, było bardzo niedostateczne, o wiele niższe od poziomu liceów francuskich. Starałam się uzupełnić je własnymi siłami, przy pomocy książek zebranych na chybił trafił. Nabrałam zwyczaju pracować sama i nauczyłam się trochę rzeczy, które mogły mi się przydać w przyszłości.

Plany moje musiały ulec zmianie, kiedy starsza siostra zdecydowała się jechać do Paryża na studia medyczne. Obiecałyśmy sobie pomoc wzajemną, lecz środki nasze nie pozwalały na wyjazd jednoczesny. Dlatego też przebyłam na mojej posadzie przez trzy i pół roku, a po skończonym przygotowaniu uczniów wróciłam do Warszawy, gdzie czekało na mnie nowe zajęcie, podobne do poprzedniego.

To nowe miejsce zajmowałam tylko przez rok jeden, bo wtedy powrócił też do Warszawy mój ojciec, który parę lat przedtem wyszedł do emerytury i mieszkał samotnie. Razem spędziliśmy jeden rok przemiły; on zajmował się po trochu pracą literacką, podczas gdy ja zarabiałam lekcjami prywatnymi i kształciłam się w dalszym ciągu sama. Nie było to łatwe pod rządem rosyjskim w Warszawie, więcej jednak znalazłam tu sposobności niż na prowincji. Ku wielkiej mojej uciesze po raz pierwszy w życiu uzyskałam dostęp do pracowni, do małego laboratorium miejskiego, które prowadził mój brat cioteczny¹². Niewiele miałam czasu, ażeby tam pracować, z wyjątkiem wieczorów oraz niedziel i zwykle pozostawiona byłam sama sobie.

Próbowałam różnych doświadczeń, opisanych w podręcznikach fizyki i chemii, a wyniki ich były czasem bardzo dobre. Niekiedy dodawał mi otuchy jakiś drobny sukces. Kiedy indziej znów wpadałam w rozpacz głęboką z powodu wypadków i błędów wynikających z mojego braku doświadczenia. Na ogół wszakże, ponieważ wiedziałam o tym, że droga postępu nie jest ani szybka, ani łatwa, ta pierwsza próba utrwaliła we mnie zamiłowanie do badań eksperymentalnych na polu fizyki i chemii.

Inne znów środki kształcenia się uzyskałam przez zetknięcie się z grupą zapalonej młodzieży płci obojga, zgromadzoną w celu wspólnej nauki, a zajmującą się równocześnie sprawami społecznymi i narodowymi. Było to jedno z tych ugrupowań młodzieży polskiej, które wierzyło, że cała nadzieja ojczyzny polega na wielkim wysiłku, ażeby rozwinąć siłę intelektualną i moralną narodu i że taki wysiłek doprowadzi do poprawy jego doli. Celem najbliższym była praca nad wykształceniem własnym i nad gromadzeniem środków dla szerzenia oświaty wśród robotników i chłopów. W zgodzie z tym programem postanowiliśmy urządzić kursy wieczorne, na których miał każdy wykładać to, co umiał najlepiej. Nie potrzeba dodawać, że była to organizacja tajna, co wielce utrudniało jej działalność. Należało do niej wiele młodzieży bardzo ofiarnej, która, jak wierzę, zdolną była do naprawdę użytecznej pracy.

------------------------------------------------------------------------

¹ Józef Skłodowski h. Dołęga (1804–1882) – polski pedagog, w latach 1851–1862 dyrektor lubelskiego gimnazjum, gdzie zorganizował liczącą kilka tysięcy woluminów bibliotekę i pracownie doświadczalne. Żonaty z Salomeą z Sagtyńskich (1808–1882), z którą miał siedmioro dzieci, w tym ojca Marii, Władysława .

² Władysław Skłodowski h. Dołęga (1832–1902) – polski pedagog, nauczyciel fizyki i matematyki w rządowych i prywatnych szkołach średnich w Warszawie, erudyta. Żonaty z Marianną Bronisławą Boguską (1835–1878), z którą miał pięcioro dzieci: Zofię (1861–1876), Józefa (1863–1937), Bronisławę (1865–1939), Helenę (1866–1961) i Marię (1867–1934).

³ Marianna Bronisława Skłodowska z d. Boguska h. Topór (1835–1878) – polska pedagog, w latach 1859–1868 prowadziła renomowaną pensję dla dziewcząt przy ulicy Freta 16 w Warszawie, miejscu narodzin przyszłej noblistki i jej rodzeństwa. Zmarła przedwcześnie na gruźlicę.

⁴ Zofia Maria Skłodowska (1861–1876) – najstarsza siostra Marii, utalentowana plastycznie i literacko. Zmarła przedwcześnie na tyfus.

⁵ Józef Władysław Skłodowski (1863–1937) – polski lekarz, doktor medycyny, ordynator Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie, działacz społeczny i współzałożyciel Instytutu Radowego w Warszawie. Dwukrotnie żonaty. Najpierw z Jadwigą Kamieńską (1867–1928), z którą miał troje dzieci: Marię (1892–1976), zmarłą w wieku dziecięcym Janinę (1894–1896) oraz Władysława (1895–1977). Po śmierci pierwszej żony poślubił za zgodą dzieci jej młodszą siostrę, Marię Kamieńską (1872–1949).

⁶ Maria Skłodowska rozpoczęła naukę na pensji przy ulicy Freta w Warszawie, następnie kontynuowała ją na prywatnej pensji Jadwigi Sikorskiej (rok szkolny 1877/1878). Od 1878 roku uczyła się w III Żeńskim Gimnazjum Rządowym, które ukończyła 12 czerwca 1883 roku, uzyskując złoty medal.

⁷ Przyszła noblistka bywała m.in. w Rokoszynie, Zawieprzycach, Zwoli, Skalbmierzu, Piekoszowie i Kępie Giełczyńskiej. Opis wspólnych wakacji w roku 1884 przynoszą wspomnienia jej starszej siostry, Heleny Skłodowskiej-Szalay. Zob. Helena Skłodowska-Szalay, _Ze wspomnień o Marii Skłodowskiej-Curie, Pamiątkowe wiersze. Złapane chwile_, Warszawa: Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, 2019.

⁸ Maria była miłośniczką Tatr, w późniejszych latach wielokrotnie wracała do Zakopanego. W roku 1899 odwiedziła je z mężem, wybitnym fizykiem francuskim, Piotrem Curie (1859–1906), wraz z którym zdobyła Rysy jako jedna z pierwszych kobiet.

⁹ Bronisława Maria Dłuska z d. Skłodowska (1865–1939) – polska lekarka ginekolog, doktor medycyny, działaczka społeczna, współzałożycielka pionierskiego sanatorium przeciwgruźliczego w Kościelisku i Instytutu Radowego w Warszawie. Ukończyła studia medyczne na Sorbonie dzięki wsparciu finansowemu młodszej siostry, Marii, której następnie pomogła w zaaklimatyzowaniu się we Francji. Zamężna z Kazimierzem Dłuskim (1855–1930), polskim lekarzem ftyzjatrą i działaczem politycznym, z którym miała dwoje zmarłych przedwcześnie dzieci: córkę Helenę (1892–1921), która popełniła samobójstwo, oraz syna Jerzego („Ziezia”) (1898–1903), zmarłego na zapalenie opon mózgowych.

¹⁰ Helena Skłodowska-Szalay (1866–1961) – polska pedagog, kierowniczka i wizytatorka szkół, członkini ruchu kobiecego, utalentowana aktorsko. Zamężna z poznanym w Paryżu Stanisławem Szalayem (1867–1920), uzdolnionym fotografem, teoretykiem fotografii, współzałożycielem Towarzystwa Fotograficznego Warszawskiego i Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Miała z nim zmarłą śmiercią samobójczą córkę Hannę (1897–1938, po mężu Szyller), która m.in. przetłumaczyła na język polski biografię _Madame Curie_ Ewy Curie oraz niniejszy utwór Marii Skłodowskiej-Curie (wraz z wujem, Józefem Skłodowskim).

¹¹ W styczniu 1886 roku, ukończywszy już 18 lat, Maria Skłodowska objęła posadę guwernantki w ziemiańskim domu Juliusza i Kazimiery Żórawskich w Szczukach, w powiecie ciechanowskim. Jej uczennicami zostały córki pracodawców, siedemnastoletnia Bronisława i dziesięcioletnia Anna. Ich najstarszy brat, Kazimierz Żorawski (1866–1953), student fizyki i matematyki na Uniwersytecie Warszawskim, późniejszy profesor nauk matematycznych i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, był pierwszą miłością przyszłej uczonej. Mimo wzajemności uczuć małżeństwu syna sprzeciwili się państwo Żórawscy. Maria pracowała w Szczukach do 1889 roku.

¹² Dzięki kuzynowi ze strony matki, Józefowi Jerzemu Boguskiemu (1853–1933), polskiemu chemikowi, asystentowi D. Mendelejewa, pionierowi kinetyki chemicznej, który od 1887 roku kierował Pracownią Fizyczną w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, Maria Skłodowska uzyskała dostęp do tamtejszej Pracowni Chemicznej prowadzonej przez prof. Napoleona Millicera (1842–1905), polskiego chemika i pedagoga. Opanowała tam podstawy analizy chemicznej, jakościowej i ilościowej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: