- W empik go
O sztuce u dawnych, czyli Winkelman polski Stanisława hrabi Potockiego. Część 1 - ebook
O sztuce u dawnych, czyli Winkelman polski Stanisława hrabi Potockiego. Część 1 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 405 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zwykle dwie przyczyny kieruią przypisuiących piórem, z których nayszlachetnieyszą, iest okazanie wdzięczności, przyiaźni lub szacunku; naypospolitszą pochlebstwo, chęć zyskania nagrody, opieki, lub wyniesienia wielkiem imieniem, małey pracy. Mnie, wraz połączone pierwsze trzy przyczyny skłoniły do przypisania Ci, Żono kochana! dzieła ninieyszego. Bo komuż więcey wdzięczności, przyiaźni i szacunku winienem, iak Tobie? co od lat tylu pomyślne i nayprzykrzeysze życia moiego chwile, nieodstępnie dzieląc zemną, pierwszym wdzięku, drugim ulgi, dodać umiałaś? tyle przy – mioty rozumu i duszy, które Ciebie zdobią, tyle dobroć stałość Twoia, wpływu na los móy, od młodości do siwizny miały. –
W przeciągu dwóch lat ostatnich, w których cierpienia moie moralne i fizyczne, do naywyższego doszły stopnia, ku ich iakieykolwiek rozerwie, pod Twoią, że tak powiem, opieką, napisałem to dzieło; bo Ty, wierna tylu niewczasów, tylu przygód towarzyszka, wspierałaś mnie słodyczą i wytrwałością Twoią, i nieraz o tey przekonałaś prawdzie, że mac duszy, że tkliwa przyiaźń, są wyższemi nad wszystkie losu zdarzenia! Twoiem wiec iest to dzieło, które bez Ciebie nie byłoby istniało; przypisuiąc go Tobie, radbym, by się stało wiecznym, i godnym Ciebie, wdzięczności moiey pomnikiem. Lecz kiedy mnie tak dalece nie unosi miłość własna, bym to sobie tuszył, racz z zwykłą Tobie dobrocią przyiąć chęć za skutek.
Mniemam, żem aż nadto usprawiedliwił przyczyny, które mnie skłoniły do przypisania Ci, Żono kochana, dzieła tego; lecz przemilczeć mi się nie godzi tych, które miłość Twoia ku Sztukom, i w nich znaiomość, w stosunku z przedmiotem dzieła tego, równie czyni ważnemi. Od tylu lat dzieląc zemną zniewalaiącą ku nim skłonność, wybornym od natury obdarzona smakiem, nabyłaś w nich, uwagą, doświadczeniem, i ustawnem, że tak powiem, z Sztuka – mi obcowaniem, czucia ich piękności, nietylko wpici Twoiey, ale i w naszey rzadkiego. Z tego więc nawet powodu, nie widzę nikogo, komuby był właściwszym hołd przypisie dzieła o Sztuce, bo nieznam nikogo, coby trafniey o niey, iak Ty, sądzić umiał: (1).
–- (1) Niegodzi się nawet mężowi pochlebiać żonie, więc niech mi wolno będzie, przytoczyć choć ieden przykład, który dowiedzie, ie nie iestem pochlebcą. – Bawiąc niegdyś w Wiedniu, byliśmy w gabinecie Cesarskim ryconych kamieni, który nam uczony Heckel… co go tak dokładnie, opisał, pokazywał, z tem większem upodobaniem gdy widział, że nam ta gałąź Sztuki obcą nie była. Po wielu innych kamieniach, podał żonie moiey, ile pomnę, krwawnik wewnątrz rycony, zalecaiąc go iey uwadze. Obeyrzawszy pilnie oddała mi rzeczony kamień, mówiąc
Wiem, że może nie ieden z Czytelników, którzy Ciebie nie znaią, przypisze zbytniemu Męża Uprzedzeniu, to moie o Tobie zdanie. Lecz ieśli mniecie zawierza, niech przymiotom, niech talentom zawierzy, co acz rzadko, zdobią przecież niekiedy człowieka; niech nie czyni płci Two- – po polsku, że się iey nie zdawał starożytnym, ale stawnego Niemca, co się w Rzymie znaydował, nie wymieniaiąc imienia Piklera, dla nie dania nawet poszlaki, o swoiem powątpiewaniu. Rzuciwszy nań okiem, kiwnąłem głową, aby dać poznać, że iey iestem zdania. Heckel, który to wszystko pilnie uważały zaczął mnie naglić, abym mu powiedział o tym kamieniu żony moiey zdanie; uczyniłem nakoniec zadosyć ciekawości iego. Zdziwiony, rzekł do mnie: przyznać muszę, że ta Pani, iest naybiegleyszą znawczyną, iaką tu kiedy widziałem; ten bowiem kamień
iey, i ludzkiemu rodzaiowi tey krzywdy, by mniemał, że wśrod niego, nie znayduią się do równey wysokości posunięte przymioty, iak występki; z tą różnicą, ie kiedy pierwsze kryie skromna ich użyteczność, drugie wyiawia głośna ich szkodliwość.
–- dosyć długo za starożytny w tym gabinecie uchodził, aż nas z tego błędu wyprowadził przeieżdżaiący przez Wiedeń sam Pikler, który w nim pracę swoię poznał. Trafność tego sądu, tak uderzyła Heckla, że spotkawszy, mnie w kilka lat potem, ieszcze mi go z zadziwieniem przypomniał.PRZEDMOWA.
O Sztukach nadobnych pisać przedsięwziąłem. Nie tkniętemi one dotąd piórem narodowem były, przynaymniey pod tym ogólnym Sztuk pięknych imieniem, które zgodnem zeznaniem wszystkie Europeyskie Narody, i wszystkie ięzyki, Snycerstwu, Malarstwu i Architekturze nadały. Lecz naprzód zważyć mi należy, czyli takowy przedmiot iest godnym narodowey baczności, którey się zwracać od rzeczy użytecznych nie godzi, niebezpieczną płochey ciekawości ponętą.
Nie wchodząc w to zapytanie, czyli się Sztuki przyłożyły do lepszego bytu ludzi, lub nie? czyli one z zepsucia i zbytku zrodzone, karmią go nawzaiem? uważam społeczność; ludzką, w stanie, w którym się dzisiay znaydu – ie, i widzę, ze Sztuki stały się iey ozdoba wdziękiem, a nawet potrzebą. Przekonywa mnie o tem nie tylko doświadczenie, lecz iawne niepodobieństwo zwrotu do pierwiastkowey świata prostoty. Wsteczny ten widok podobać się zawsze będzie oku filozofa, a położony obok obyczaiów, i zepsucia narodów w wspołeczności żyiących, łudzić go nie przestanie żądaniem powrotu do tey szczęśliwey prostoty, która iuż niepodobną iest dla ludzi, i do którey zwrot, gdyby nawet był podobnym, stałby się dla nich szkodliwszym nad te klęski wydoskonaloney społeczności, na które łatwiey sarkać wymownie, niż im skutecznie zaradzić.
Poszukiwanie mniemanego szczęścia, było i będzie zawsze uszczerbkiem rzetelnego szczęścia człowieka, i ukaraniem tey pyszney żądzy iego, która się poddać losowi nie umie, ale nim chce władać. Patrzmy więc na świat i ludzi, iakiemi są, nie iakiemi bydżby powinni; i w tym stanie rzeczy usiłuymy stać się im pożytecznemi, w którym bydź niemi możemy, nie w tym, do którego daremnie ich odwołując, pod pozorem ich szczęścia, zaszczytu filozoficzney nowości szukamy dla siebie. Otoż iest źrzódło tych wymownych i przeciw Sztukom, a nawet i Naukom powstań, które pióro naycnotliwszego z filozofów ostatniego wieku uniosły. O szalona uosobliwięnia się żądzo! (1) czegoż nad ludźmi nie możesz? Daruy, daruy wielki mężu, ale cię te własne oskarżaią słowa. Lecz błąd twóy, który w cnocie miał swóy początek, tyle iest szlachetnym, ile obmierzłą obłuda tych poczwar, co pod cieniem twoiey cnoty i wymowy, targnęli się na wzruszenie świętych społeczności zasad (2), ukryci w świątyni złoczyńcy! Prawość twoia stała się dla nich występków nasieniem; bo nieprzyymuie zbawiennych roślin ta ziemia, co ma rodzić trucizny.
Już oni i wątpliwości nie zostawili lu- – (1) Są to własne słowa sławnego Jana Jakóba Rousseau.
(2) Mniemani filozofowie rewolucyjni.
dziom, przez iakie zbrodnie sto razy gorsze, niż przywary nasze są szkodliwemi, wrócićby nam przyszło do tey szczęśliwey niewiadomości, matki cnót wszystkich! Trzy części rodzaiu ludzkiego małą zdawały się im ofiarą, ażeby się czwarta błąkała po pustyniach i lasach. Ze wstydem czasów naszych, zjawiona w nich ta nauka, wnet do wykonania przyszła, a okropne rozwaliny miast kwitnących, stały się godną iey pamiątką (1). Otoż korzyść iedyna, cośmy odnieśli z pyszney umieiętności i sztuk pogardy, którą rozum ludzki chciał się wznieść nad siebie samego; a raczey, Otoż poniżaiącago, lecz zbawienna wieczney przezorności dla niego przestroga. Ćwiczmy się więc w naukach i sztukach, iakieżkolwiek mogą bydź ich nadużycia, kiedy nas od tak okropnych wstrzymuią zapędów: i to iedno niech nas przekona, że w stanie dzisieyszym rzeczy, wiele społeczności na ich utrzymaniu i wydoskonaleniu zależy.
–- (1) Mianowicie Lion i Vandea podczas Rewolucyi francuzkiey, że tyle innych zniszczeń, pominę.
Maią Sztuki iak Nauki, szlachetny swóy początek w tey rozumu poiętności, którą mądrość przedwieczna rozróżniła człowieka od zwierząt. Żyią one w zakresie od niey sobie przepisanym, i nie usiłuią wyjedź z niego wrodzoną niemocą wstrzymane. Przeciwnie władza wszechmocna popycha ród ludzki, i kusić się mu każe o to wszystko, do czego mu poiętności i zręczności prawo nadała. Taka iest zasada społeczności ludzkiey, a zatem Nauk i Sztuk, które wraz z nią powstały i wzrosły. – Mniemamyż módz się oprzeć przeznaczeniu naszemu, i w doyrzałym świata wieku wrócić do iego dzieciństwa? Wniwecz obraca ręka nim rządząca te dumna rozumu naszego marzenia, i ludzi dążących do szczęścia, którego im nie przeznaczyła, od pierwszego kroku zwraca nieszczęściem.
Więc nie tylko za próżne, lecz za szkodliwe mieć należy poszukiwanie tego wszystkiego, co iest w wykonaniu niepodobnem, gdyby nawet w sobie dobrem było. Lecz tu oczywista iest szkodliwość, iawne niepodobieństwo. Pocoz tedy zaciekać się zatem, co iest czczem i zgubnem? kiedy tyle prawd użytecznych do odkrycia nam zostaie? Pocoż wyszukiwać starownie to wszystko, w czem nadużycie Sztuk i Nauk społeczności szkodzić może? Pocóż mieszać z niemi jad, którego w sobie nie maią, ale którym ie zaprawiaią namiętności nasze? a nie raczey starać się dociec, przez iakie śrzodki stać się mogą nayużytecznieyszemi ludziom, hamuiąc ich zapędy, i wlewaiąc w nich te przymioty, które w stanie dzisieyszym spółeczności, przyłożyć się do ich szczęścia naywięcey mogą? Lecz zbyt prostą, zbyt użyteczną iest ta prawda, żeby na niey próżność i chytrość tych osobliwszych mędrców przestała.
Ale ludzie prawdziwie świetli, poglądaiąc ze wstrętem na tak okropne rozumu ludzkiego nadużycie, przypadną snadnie na tę prawdę, że braterskiemu związkowi, który od ich początku łączy Sztuki z Naukami, winna po wielkiey części społeczność zaszczyt, ozdobę, słodycz, użytek, nakoniec pewność swoię.
Anibym się dłużey nad tem zastanawiał, gdybym wraz o nich rzecz czynił;, ale kiedy mam tu mówić tylko o Sztukach, których moc nad rozumem naszym mniey iest samowładną, niż Nauk, a wdzięk może mocnieyszym, tak dalece, że w niektórych umysłach surowszych, noszą iakąś cechę niebezpieczney płochości, zastanowić się nieco winienem, nie tylko nad ich wdziękiem, ale i nad rzetelnym użytkiem. Wdziękiem Sztuk iest ich ozdoba, to iest to wszystko, co w nich zmysłom naszym pochlebia, co ie uderza i przyiemnie zaprząta. Jeśli mówimy o Sztuce posuniętey do naywyższego stopnia, iest to doskonała harmoniia piękności, cel iey usiłowań rzadko dosięgniony. Jeśli zaś w niższym stopniu uważamy Sztukę, iest to część tylko iakaś tey doskonałey piękności, albo niższa od niej ładność, smakowicie rozrządzona. Użytkiem Sztuk iest to wszystko, co się w nich lub przez nie do potrzeb i wygody naszey przykłada. Stąd wypadaią ich niezliczone z nami stosunki, które dosyć iest wskazać ogól – nie, bo codzienne używanie korzyści, które nam przynoszą, przeświadcza o nich każdego.
Mogą się ludzie żyiący w społeczności obeyśdź bez tych cudów Snycerstwa, w których geniusz ubóstwił znikomą postać człowieka; lecz Sztuka Kamieniarska, która iest pierwszym rzeźby szczeblem, iest im potrzebna; bo ona nadaie moc i gruntowność ich dziełom. Mogą się obeyśdź bez tych dziwnych obrazów, w których pęzel płótno ożywia; lecz pospolitsze Malarstwo, do czystości, dotrwałości, do ochędostwa mieszkań ich i wszelkiego rodzaiu sprzętów, iest im przydatnem. Nakoniec mogą się obeyśdź ludzie bez tey okazałości, którą Architektura Miastom, Świątyniom, Budowom publicznym i mieszkaniom ich nadaie, mogą bez tey kształtności, która ie wewnętrznie zdobi; lecz muszą uznać Architekturę za matkę wygody publicznego i domowego życia, za potrzebną spółeczności towarzyszkę, która ich przeciw żywiołom i przeciw sobie samym broni. Ogól – nie zaś mówiąc o użyteczności Sztuk, nie masz wydoskonaleńszego Rękodzieła, któreby ich nie wymagało pomocy. Potrzeba wynalazła Sztuki, ugruntowało ie doświadczenie, wydoskonalił geniusz. Były więc sztuki Rzemiosłami, nim się Sztukami stały. Przemysł ludzki łącząc do ich użyteczności ozdobę, zadosyćuczynił potrzebom smaku naszego, wprzód opatrzywszy potrzeby ciała: a kiedy te iuź ugruntowały Towarzystwo ludzkie, tamte stały się wdziękiem iego. Jakoż prócz tylu rzetelnych korzyści, które sztuki ludziom przynoszą, są one w każdym ich wieku przyiemną i szlachetną zabawą, a w zamożnych oddziele, pewnem lekarstwem na nayokropnieyszą z chorób, na tę mówie sytość wszystkiego, którą właśnie nudzi szczęście. Do tego z Sztuk miłością prawie zawsze łączy się ten duch filozoficzney niepodległości, co gardząc pozorami potęgi i wielkości, w swobodzie domowego życia, umie znaleźć szczęście, prawdziwe. Człowiek patrzący z ich łona na zmienne świata koleie, kiedy go nawet ich uderza okropność, myśli z pociechą że on na nie rzuca tylko kwiaty.
Mniey iest moim zamiarem wystawić historyczny obraz Sztuki dawnych Narodów, iak pisząc o niey dać poznać iey piękności, aby ci, którzy nabydź tey znaiomości szukaią, mogli iey dostąpić iak nayłatwieyszym sposobem. Znać się na Sztukach nic innego nie iest, tylko czuć prawdziwe ich piękności, i wtem cala biegłość znawcy (1) polega; Sztuka zaś nie iest czem innem, tylko naśladowaniem Natury. Wszak nie wolno myśli człowieka przeyśdź za iey granice, ani imaginacyi wyobrazić mu rzeczy, któreyby ona wzorem nie była. Chełpiący się tylą wynalazkami przemysł ludzki, nie wymyślił ieszcze żadney postaci, nie dał kształtu ani iednemu nawet atomowi, któryby naśladowniczym nie był. Twory więc iego, nie są tworami, ale przetworzeniem; a - (1) Connoisseur.
raczey ukształceniem i naśladowaniem Natury. Są one złym lub dobrym, smakownym lub niewdzięcznym, wyborem i stosunkiem niektórych iey tworów, tak dalece, że w naycelnieyszych iak w najpospolitszych Dziełach, dobór i naśladowanie do Człowieka, wzory do przyrodzenia należą. Rzuciła ie przed nami we wszystkich rodzaiach twórcza ręka, wolny nam złego iak dobrego zostawiwszy wybór; równie iest niemylną fizycznie, iak moralnie ta prawda. Nie są tedy czem innem Dzieła Sztuki, tylko naśladowaniem Natury; co się iawnie w Snycerstwie i Malarstwie widzieć daie, a dostrzega i w Architekturze, choć w oddaleńszym nieco stopniu. Jako wiec smakowne naśladowanie Natury iest przedmiotem Sztuki, tak wyśledzenie doskonałości i wad w tem naśladowaniu, iest celem Sztuk znawcy, Są ludzie, którym sama wprawa widzenia i przyrównywania Dzieł Sztuki daie tę znaiomość, to iest, którzy z nawyknienia złączonego z naturalnym smakiem, sądzą dobrze o nich. Lecz ten sposób zwykłe obłąkuie dziesięciu, nim sie uda iednemu; i dlatego tak rzadko iest znaleźć łudzi dobrze o Sztukach sądzących; bo gdy zawierzała iedynie oczom i smakowi swemu, brak im pomocy rozumowania, ugruntowanego na niemylnych zasadach Sztuki. X drugiey strony na mało co się przydadzą i naylepsze przepisy, ieśli ich nie wspiera doświadczenie, które dać iedynie może częsty widok i przyrównywanie Dzieł Sztuki. Połączyć więc te dwa sposoby należy, dla wydoskonalenia się w ich znaiomości. Jest to rzeczą piszącego o nich, prowadzić do tego Czytelnika iak nayłatwieyszym sposobem, uprzataiąc te wszystkie zawady, które do Sztuk Świątyni przystęp ciężki sprawuią, niedlatego by takim był w rzeczy, lecz dlatego, że brak wydoskonalonego w tey Nauce sposobu (1), takim go czyni.
–- (1) Mécho de.
Wiele o Sztukach u obcych pisano Narodów, i w tey liczbie znayduią się Dzieła co do szczegółów szacowne. Lecz dopiero za naszych czasów pierwszy zjawił się Winkelmann, który w Dziele swoiem o Historyi Sztuki, przedsięwziął wystawić obraz wszystkich iey części, wsparty na pomnikach Starożytności, "których mu Rzym obficie dostarczał, i z nich wyciągnąć pewne przepisy do poznania prawdziwych piękności Sztuki służyć mogące. Bierze on Sztukę od samego iey dzieciństwa, prowadzi ią do doskonałości, a potem wstecznym idąc krokiem, wskazuie iey upadek, zawsze na oczywistych Starożytności dowodach wsparty. – Wybrał on sobie za text, naypięknieyszą część Historyi Sztuki, to iest wskazaną od Egipcyan, kwitnąca u Etrusków, wydoskonalona od Greków, nakoniec wraz ze światem przywłaszczoną od Rzymian, a potem z Rzymem niknącą. Sprawiło Dzieło Winkelmana w uczonym świecie to uczucie, którego a tylu miar iest godnem.
Lecz skutek iego nie odpowiedział za wszystkiem piszącego zamiarom, to iest, nie stało się ono Dziełem, do znaiomości Sztuki łatwo doprowadzić mogącem. Ze trzech iey działów, objął gruntownie Winkelmann ieden tylko, to iest, Snycerstwo; prawda, że o malowaniu dawnych dla braku oczywistych dowodów, nie mógł mówić z równą pewnością; wszelako zdaie się, ie się niedosyć tym przedmiotem zaprzątnął, i że mógł względem niego więcey wyczerpać światła z dawnych Pisarzów. Zaniedbał ze wszystkiem Architekturę, acz go tyle ku niey zwracało pomników. Posiadał on niezmierną Starożytnika erudycyą, i tę biegłość w wnioskowaniu, która za iey pomocą taiemnicę Wieków tłumaczy: takie było pierwsze powołanie iego. Zbyt się ubiegaiąc za okazaniem tey swoiey biegłości, (którą obcą… nazwać można Sztuki pięknościom), wprawia często Czytelnika w uczone zamieszanie, w które, sam się nie w mieyscu zacieka. Z drugiey strony zapęd imainacyj, iego, unosi go niekiedy w mistyczny zapał, którego zawiła górność, nie zastępuie bynaymniey prostych dobrego smaku uczuciów, i na nich iasno ugruntowanego sądu. Tu zważyć należy… iż erudycya Starożytnika (1), co była pierwszą Winkelmana nauką, wcale iest oddzielną od znania piękności w Sztukach, która smak dobry wsparty doświadczeniem daie. Starożytnik odkrywa taiemnicę wieko w, tłumaczy ie, i światłem erudycyi oświeca ciemne ich pomniki. Znawca Sztuk szuka w nich tylko piękności, za przewodnictwem wydoskonalonego smaku przez nawykłość porównywania. Tamten wyiaśnia, co Sztuką wyobraża, ten o sposobie wyrażenia sądzi. Nauka bajeczności, historyi, praw, obyczayiów, poezyi, literatury, ięzyków dawnych Narodów, iest niezmierną Starożytnika pracą, która rzadko kiedy łączy się w jednym Człowieku z tem uczuciem wydoskonalonem, co piękność Sztuki ma za cel iedyny; czego sam – (1) Antiquaire.
Winkelmann iest dowodem. Przedarł on się do niey przez trudności, któremi otacza Sztukę pracowita Starożytnika nauka, i tąż drogą często Czytelnika prowadzi. Wskazała mu Teorya zasady piękności, lecz dać nie zdołała tey pewności smaku, która do przystosowania tych zasad iest koniecznie potrzebną.
Otoż przyczyny, dla których Dzieło Winkelmana nie ma w sobie tego smaku, tey iasności i porządku, które iedynie Naukę Sztuk łatwą i przyiemną uczynić mogą. Otoż przyczyny, dla których nazwać go raczey można użytecznym materyałów składem, dla ludzi iuz w Sztuce biegłych, niż łatwą skazówka dla tych, którzy dopiero oswoić się z nią szukaią. Otoczona Sztuka erudycyi trudnościami, nie wyszła z nich ze wszystkiem pod Winkelmana piórem; i dotąd iak przedtem, zraża wielu obca sobie trudnością. Gdy mnie o tem własne przekonało doświadczenie, przedsięwziąłem wystawić w nowem Dziele, znaiomość Sztuki tak łatwą, tak prostą, iak czuie ie iest w istocie; a odcinając od niey trudną Starożytnika prace, podać tylko przyiemną Sztuk znawcy Naukę; i ta, mówiłem ieszcze w roku 1803 do Towarzystwa Przyiaciół Nauk, będzie właściwa cecha moiey pracy, ieżeli siły zamiarowi dostarczą. Ale gdym się nią zaiął, wnet zmieniłem zdanie, nię co do rzeczy, lecz co do myśli utworzenia nowego o Sztuce Dzieła, Widząc bowiem, że jakimkolwiek w tym zawodzie póydę torem, zawsze iśdź będę musiał w Winkeknanną ślady, i iego trzymać się systematu, a zatem, że mi przyydzie użyć nieiakiey z Czytelnikiem obłudy, bym cudzy Systemat, bym cudze myśli, sprostowawszy ie niekiedy, dopełniwszy, skróciwszy, alboli też zmieniwszy tylko wyrazy i porządek, za własne dawał; wpadłem na myśl dogodnieyszą dobrey wierze Pisarza, na myśl mówię przelania Dzieła Winkelmanna, wyżey odemnie wskazanym sposobem, to iest, odcięcia od niego tego wszystkiego co iest zbytniem, dodania iego, czego brak sama osnowa rzeczy wskazuie, umiarkowania przesadney imaginacji zapędów, sprostowania niedostrzeżeń, nakoniec uporządkowania całego pasma rzeczy, ile tego dopełnić można, zbytnie się nie oddalaiąc od wskazanego przez Winkelmana toru.
Dostrzeżenia powyżey wyrażone, takiey mi się! zdaią wagi, ie na nich tu przestanę, choćby mi dowieśdź nie ciężko zgodność czucia moiego o Dziele Winkelmana z powszechnem bezstronnych Krytyków zdaniem, którzy oddaiąc wszyscy sprawiedliwość Historyi Sztuki iego, i wszyscy ią za klassyczne uznaiąc dzieło, uporządkowania, dopełnienia, zgoła przerobienia go widzą i czuć daią potrzebę. Tę ia ciężką pracę śmiem przedsiębrać, mniey przekonany, że iey celu dosięgnę, iak że go wskażę i ułatwię biegleyszemu pióru. Zobaczmy, za pomocą iakich środków pokusiłem się o te zmiany.
Chcąc dadź wyobrażenie Sztuki u dawnych Narodów, należy mówić o każdym z osobna, wedle czasu w którym u niego kwitnęła. Chcąc dadź poznać prawdziwa piękność Sztuki, trzeba się zatrzymać nad iey wzrostem, postępem i wydoskonaleniem u tych Narodów, co ia doprowadziły do najwyższego doskonałości stopnia, i takie nam… zostawiły wzory. Ztąd wypada podział Narodów, na te u których Sztuka nie przeszła pewnego stopnia wydoskonalenia, zanikniętego że tak powiem, w suchej i niewolniczey naśladowania pracy, którey nie ożywiał geniusz i wdzięki; i na te Narody, co prawdziwe piękności, w iednem co tamteczerpaiac źródle, przyprowadziły Sztuki do naywyższego doskonałości stopnia, z rozrzuconych w Naturze wzorów składaiąc pomysłową piękność, wskazaną raczey, iak niszczoną od niey. Zdaie się, iż iey ręka ten położyła zakres między wschodniemi i zachodniemi Narodami; przynaymniey pomniki które nam po nich zostały, tę noszą cechę.
Pierwsze z tych Narodów, należą tylko do Historyi Sztuki, którey drugie są przedmrotem. Dosyć iest więc wystawić wierny obraz Sztuki u iednych, kiedy u drugich; wymaga ona starownego rozbioru, bacznego nad iey początkiem, wzrostem, udoskonaleniem i upadkiem zastanowienia się, zgoła; poznania… iey treści i ducha; bo ona zawiera w sobie te wzory, i z nich wyciągnione, zasady, które smak dobry i doświadczenie tyłu wieków, za niezmienne Sztuce nadały prawidła; zgoła dosyć iest lubownikowi Sztuki, dosyć Artyście, wiedzieć iaką była Sztuka u pierwszych, kiedy uczyć się iey u drugich, i naśladować ia winien, ieżeli iey znawcą, ieżeli chce stać się w niey Mistrzem.
Zdaie się, że ten przedział, że te granice między wschodniemi i zachodniemi Narodami sama zakreśliła natura. Wszakże iaką była Sztuka u Chaldeyczyków i dawnych Persów, iaką u Indów i Chińczyków, taką, lub wiele do niey podobną trwa do dziś, dnia u wszystkich wschodnich Narodów.
Ogólnie mówiąc, stanęła ona u nich nieruchomą na pewnym doskonalenia stopniu, na którym ieżeli dotrwać iak w Chinach zdołała, krokiem się od tylu wieków ku wydoskonaleniu nie posunęła. Uderza w niey niekiedy ogrom i gruntowność, częściey ukończenie, lub blask znikomy, zawsze więcey praca niż geniusz. Z drugiey strony danem było Egipcyanom, Etruskom, Feniczykom, a nadewszystko Grekom, dosięgnąć całey Wysokości Sztuk; Rzymianom zaś przyiąć prawa, równie w Sztukach iak Naukach, zwyciężoney od siebie Grecyi, i w szczęśliwym choć niewyrównywaiącym wzorowi swemu, dzierżyć ie naśladownictwie. Idąc za tyra podziałem, zdaie się, że nietylko zadosyćuczynię chronologicznemu porządkowi, który Wschodowi pierwszość w Sztukach przyznaie, ale i temu, którego sama osnowa pisma tego wymaga; za wstęp bowiem do poznania prawdziwey piękności Sztuki, co się dopiero u Etrusków i Greków zjawiła, służyć będzie oddzielny obraz nieruchomey
Sztuki wschodnich Narodów, a za związek miedzy niemi Sztuka u Egipcyanów, która z przeciwnych składać się zdaie żywiołów, to iest: niepostępności Sztuk wschodnich i wyborności zachodnich, właściwość, która ią, że tak powiem, środkuiącą między niemi i związkową, czyni.
Nie tym poszedł Winkelman porządkiem. Poświęciwszy on trzy pierwsze rozdziały dzieła swego ogólnym Sztuki zasadom, w których się zbyt wczesnych szczegółów ustrzedz nie zdołał, zaczyna od Egipcyan, po których do Feniczyków, Żydów i Persów przechodzi; a mało co o tych trzech ostatnich powiedziawszy Narodach, ze wszystkiem pomiia Chaldeyczyków, Indów i Chińczyków, te naystarożytnieysze świata ludy, u których Sztuka naydawniey zakwitła. Ważnem iest takowe przepomnienie, i koniecznie w dziele o Sztuce u dawnych, zastąpionem bydź powinno, bo zostawia w niem słusznie rażąca przerwę. Wiem, że opisanie Sztuki tych Narodów niewiele się przyłoży do naprowadzenia iey miłośnika lub Artysty na tor prawdziwey piękności; lecz zwrócić go może z przeciwnego, wskazując mu, iakim sposobem obłąkała się u nich Sztuka. Ale pocoż dłużey zastanawiać się nad rzeczą tak oczywistą, iak iest to twierdzenie:, że w historyi Sztuki nie godziło się przepomnieć tak znakomitey iey gałęzi?
To co mówi Winkelman o Sztuce u dawnych Persów, nietylko nie znayduie się na swoiem mieyscu, ale nie iest dostatecznem. Na większą z strony iego baczność, na starownieyszy rozbiór zasługiwały Persepolitańskie ruiny, pomnik w swoim rodzaiu iedyny, tak starożytney Sztuki. Nie brakły mu do tego materyały, bo prócz tylu innych podróżnych, tak, one dokładnie od Chardina, Lebruina i Niebura opisanemi i sztychem przedstawionemi były, że nie zbywało ku temu na potrzebney Winkelmanowi pomocy. Lecz zdaie się, że erudycya iego ograniczała się w murach i okolicach Rzymu, i w nich, można powiedzieć, doskonałą była. W całym biegu dzieła iego dostrzedz łatwo tego braku obcych znaiomości, który słusznie nie raz wymawiano Wiochom; zbywa wszakże na nich Pisarzom tey klassyczney ziemi, zbyt może w własne pomniki bogatey, by ich uderzały cudze. W tym względzie zdaie się Winkelman do owych Włochów podobnym, dla których świat się kończył z Alpami. Zapewne ci których ostatnie zdarzenia przymusiły północney Europy zwiedzić ostre krainy, żałuią szczęśliwey Oyców swoich niewiadomości! – Mimo tey wymówki, Winkelman był naypierwszym z Starożytników czasu swego, bo głęboko uczony; przemieszkiwał w Rzymie, co ieden więcey i ciekawszych sztuki dawney pomników w sobie zamyka, niż reszta świata. Może też zbyt niemi zaięty, poglądał prawie z oboiętnością choć na znane sobie Sztuk innych Narodów zabytki, i zaledwie ie wspomnienia godnemi sądził, wyiąwszy Grecyą, tę obiecaną dla niego ziemię, w którey mu przenośna imaginacya dawne iey cuda prawie obecnemi czyniła. – Przerywa nie w mieyscu osnowę dzieła Winkolmana, ten iego tak suchy opis Sztuki Perskiey, wśród Egipskiey, Feniyskiey i Etruskiey umieszczony, z któremi ona żadnego nie ma związku. Zwróciłem więc do własnego udziału Sztukę Perska, kładąc ią zaraz po Sztuce Chaldeyskiey, z którą ma tyle styczności, że może iest iey wypływem. Ztąd wzrosły dwa nowe Rozdziały, które po wstępnym umieściłem, pierwszy o Sztuce Chałdeyczyków, drugi o Sztuce Persów. Dołączyłem do nich dwa inne o Sztuce u Indów i Chińczyków, zupełnie od Winkelmana przepomnianey, i ta iest nayznacznieysza zmiana, którą sobie w uporządkowaniu Dzieła tego pozwoliłem. Była ona, konieczna; bo z jedney strony nie godziło się przemilczeć tak znakomitych Sztuki gałęzi, z drugiey charakter, iakiśmy w niey uważali u wschodnich Narodów, to iest nieruchawey mierności, osobny iey naznaczał zakres, zupełnie odrębny od całkowitego rozwinięcia się geniuszu Sztuki, który iest celnym
Dzieła tego przedmiotem. Unikaiąc więc wszelkiego zamięszania, stosuiąc się do charakteru Narodów i ich Sztuki, zadosyć nakoniec czyniąc chronologicznemu porządkowi, który Narodom wschodnim pierwszość Cywilizacyi przyznaie; od tey świata kolebki, rzecz o Sztuce u dawnych zaczniemy; poczem dopiero rozwiniemy rządną iey osnowę u tych Narodów, co iey dać wzrost, do iakiego tylko wznieść się mogła, umiały.
W tey obszernieyszey daleko części zbyt liczne wypadły mi zmiany, dodatki i przemilczenia, bym ie miał w szczególności wskazywać, wszak zawsze prawda, iasność i porządek celem ich były. Co się tycze odcięciów, padły one nayczęściey na zwykle dowcipne, lecz z znaiomością Sztuki żadnego związku niemaiące Winkelmana domniemywania, i iego w tym rodzaiu uczone zapasy. W nich chęć okazania głębokiey Erudycyi, i zniey, że tak powiem, chełpliwość, przerywa często treść i osnowę rzeczy, od których zbaczaiąc, wikła rozwinięcie się systematu Sztuki, głuszy go zbytkiem umieiętności, i trudni rządne iego objęcie. Łatwo się o tem Czytelnik przekona, że nielekkomyślnie przedsięwziąłem te zmiany, ieżeli zechce pracę moję z pracą Winkelmana w szczegółach porównać. W tey nadziei wytknę tu tylko celnieysze:
Zachowałem w 1m Rozdziele, to co w nim ogólnie należało do Sztuki u wszystkich Narodów, a tyczące się; ich z osobna szczegóły, zawcześnie w nim umieszczone, przełożyłem na mieysca im właściwe. Dodałem do nich niektóre ważne uwagi, których Winkelman przepomniał; zgoła mniemam, iż on zamyka w sobie, co zamykać powinien, i od samego wstępu nie wprowadza Czytelnika w zamieszanie, z którego mu się potem trudno wywikłać. Jużem powiedział, że cztery następne Rozdziały, wyiąwszy lekką o Persach wzmiankę Winkelmana, są całkiem moiemi. W Rozdziele 6m co o szkle u dawnych dodałem, uzupełniło to o Czem nawiasem tylko Winkelman wspomina. Rozdział 13ty o Sztuce Feniczyków i Żydów wiecey daleko iest moim niż Winkelmana. Rozdział 27my o wynalazkach figur Bogów u dawnych, całkiem się w jego nie znayduie Dziele. Nakoniec ostatni Rozdział Dzieła Winkelmana o Sztuce od Septima Severa, aż do iey ostatecznego losu w Rzymie i Carogrodzie; ten Rozdział tak sucho i tak niedokładnie przez niego, raczey zakreślony niż wyrobiony, trzema zastąpiłem Rozdziałami, w których iego stopiony małą ich część składa. Rozwinąłem w nich historycznym sposobem upadek Sztuki dawney, aż do powstania Sztuki dzisieyszey, wymierzaiąc pierwszemu Rozdziałowi przeciąg czasu, który upłynął od Septima Severa, do nayścia Barbarzyńców na Państwo Rzymskie, drugiemu do pamietney Karola Wgo Epoki, czyli odnowienia Państwa Zachodniego, trzeciemu do zdobycia Carogrodu przez Mahometa IIgo a wraz powstania Sztuki dzisieyszey. Przekonany iestem, że ta znaczna zmiana w Dziele Winkelmana, niemniey potrzebną, niemniey jest użyteczną, iak ta którey sobie na początku Dzieła pozwoliłem. Pomiiam to, com dodał w Rozdziale 12m o Wazach Etruskich, czyli Kampaniyskich, iako też to com w 22m o malowaniu u dawnych, a w 26m o Sztuce Enkausryczney umieścił; bo choć te dodatki są obszernemi i ważnemi, zbyt wiele się podobnych w biegu Dzieła tego znayduie, bym o wszystkich wspomniał. Zgoła nie masz w niem żadnego Rozdziału, coby był słownie tem czem iest w Winkelmanie, tak co do stylu, iako co do treści rzeczy. Nakoniec do prostych wykazów (1) jakie się znayduią w Winkelmanie, przyłączyłem znaczną liczbę przypisów objaśniaiących, na których iego Dziełu zupełnie zbywa.
Pominął, iak wyżey wspomniałem, całkiem Architekturę Winkelman, a raczey zaczyna wspominać o niey wtedy, kiedy ona naymniey wspomnienia wartą była, to iest, w ostatnim Rozdziale mówi o iey upadku, – (1) Cytacyi.
wprzód ani słowa nie powiedziawszy o iey wzroście. Prawda, iż był wydał dawniey Winkelman Dziełko o Architekturze u dawnych, które przecież służyć za dodatek sławney iego historyi Sztuki nie może. Króy dzieła Winkelmana wie pozwolił mi dołączyć do niego Architektury, bez przerwy tey iego osnowy, która iedynie Sztuki z bliska naśladuiące Naturę, ma za główny przedmiot. Odłożyłem więc do części, która dodać do Dzieła tego, ieśli mi zdrowie i zdolność dozwoli, zamyśliłem, rzecz o Architekturze trzech Narodów, które ią do naywyższego posunęły stopnia, to iest, o Architekturze Egiptskieyj Greckiey i Grecko-Rzymskiey; bo co się tycze Architektury wschodnich Narodów, O tey, mówiąc o ich Sztukach, nie przepomniałem. Takowy dodatek uzupełni znaiomość Sztuki u dawnych, wygodnieyszym nawet może sposobem dla tych, co iey poszukuią częściami.
Było myślą moią przyozdobić a raczey objaśnić ninieysze Dzieło Sztychami; nie te – mi uczonemi kartopisami, iakie się w Dziele Winkelmana znayduią; lecz prostemi rysami, mogącemi dopomodz do poznania i objęcia różnicy, iaka rozmaite znamionuie style, i do wystawienia choć w prostych obwodach Dzieł naywybornieyszych Sztuki, nad któremi zatrzymać należy Czytelnika uwagę. Nie byłaby oboiętną ta pomoc, przypominaiąc te wielkie wzory tym co ie znaią, a tym dla których są zupełnie obcemi, daiąc ich iakiekolwiek wyobrażenie. Lecz ta praca choć prosta, wymaga ręki biegłego Artysty, i dopełnioną w kraiu naszym i pod moiemi oczyma bydź nie mogła; wolałem więc zostawić czasowi iey dołączenie do Dzieła tego, niżeli puścić się… ślepo na traf w wykonaniu rysów, których niewierność lub niezgrabność, raczeyby obłąkać, iak oświecić Czytelnika mogła; wszak dodaiąc do Dzieła tego część, w którey o Architekturze u dawnych rzecz czynić zamyślam, część która się bez rysów obeyśdź nie może, przyłączę do niey i to wzory, nad których mi brakiem dziś, tylko ubolewać przychodzi.
Mniemam, iż Czytelnik rad znaydzie na końcu Dzieła tego, wyciąg dość obszerny z 34. 35 i 56 xięgi Historyi Naturalney Pliniusza, z których pierwsza mówiąc, o Metalach, obeymuie znakomitą część Rzeźbiarstwa, wylicza sławnych Artystów, którzy się laniem i wyrabianiem bronzowych Posągów wsławili, iako tez dzieła ich naczelne; druga ma za przedmiot Malarstwo, i celne tey Sztuki Dzieła u dawnych; trzecia o Kamieniach, mówiąc o marmurowych Rzeźbach, i zamyka w sobie iak dwie poprzednie może nayciekawsze wiadomości, iakie nam o dawnych Artystach i o ich Dziełach Starożytni zostawili Pisarze; a chociaż w biegu Dzieła tego często nader wyiątki z tych trzech Rozdziałów Pliniusza są przytaczanemi, tak dalece, że się one po części w niem objęte i stopione znayduią, właśnie dlatego zdało mi się rzeczą użyteczną przedstawić ie Czytelnikowi w ciągłey osnowie, i dać mu poznać w zupełności to bogate źródło, w którem acz Winkelman i ia sani czerpaliśmy obficie przecież ze wszystkiem nie zdołaliśmy go wyczerpać. Do tego, tak to iest wielce różnem, czytać wyiątki lub przytoczenia Dzieła iakiego, albo mieć go przed oczyma, iak widzieć ułomki posągu, albo go w całkowitości oglądać. Te przyczyny skłoniły mnie do dopełnienia, że tak powiem, rzeczy o Sztuce u dawnych, dokładnem wypisaniem tego wszystkiego, co się tylko w trzech wspomnionych Rozdziałach Pliniusza do Malarstwa i Snycerstwa w względzie Sztuki ściąga.
Nakoniec, zmieniłem tytuł ninieyszego Dzieła, bo historya Sztuki Winkelmana, nie iest właściwie historyą, lecz rozwinięcieni całkowitego systematu Sztuki u dawnych, do którego historya cząstkowie tylko wpływa; Może to mylne nazwisko, stało się powodem dla Pana Heyna ostrzeyszey krytyki, z powodu historyi Sztuki, którą on wziął za naczelny przedmiot dzieła Winkelmana, iak to napis zapowiadać zdaie się, a któremu osnowa Dzieła nie odpowiada. Tytuł ogólny o Sztuce u dawnych, prawdziwsze daie dzieła Winkelmana, a żalem i mnieyszego wyobrażenie, i lepiey odpowiada celowi iego. Pozwoliłem sobie dołączyć do niego imię Winkelmana Polskiego; bo kiedy część wielka, że nie powiem większa pracy, którą Publiczności przedstawiam iest moią, niechce na Winkelmana narzucać obce iemu błędy, ieżeli w nie wpadłem, a w przeciwnem zdarzeniu, pragnę zyskać dla Narodu moiego nowy zaszczyt w gałęzi Literatury, dotąd od niego nietkniętey. Wreszcie czuię, że iakolkolwiek mozolną mogła bydź praca moia, zawsze ona za poślednią, bo naśladowniczą uchodzić będzie, i prawie do tłumaczenia zbliżoną; lecz chętnie rzetelnemu użytkowi, miłość własną poświęcę, ieżeli go w nim znaydzie Czytelnik. Cóżkolwiek o tem bądź, wdzięczność, którą winienem Publiczności, za łaskawe innych Pism moich przyięcie, każdy iey o ninieyszem wyrok szanownym i bezstronnym w oczach moich uczyni.
Niech mi się ieszcze słów kilka dodać godzi: Pisząc o Sztukach, nieznalazłem więzyku naszym, choć z niemi nieoswoionym, trudności, iakich się spodziewać mogłem Niektóre z brakuiących w nim wyrazów, utworzyć się dozwoliły bez naymnieyszego przymusu, inne zastąpić tą łatwością, iaką daie giętkość ięzyka Polskiego, do wszelkiego rodzaiu wyobrażeń. Spodziewam się, ze Czytaiący ninieysze Dzieło, nie spostrzeże się nawet, że mówi o rzeczy, o którey dotąd Polski nie mówił ięzyk, a ieżeli na to wspomni, niech się przekona, iakiemi rzetelnie są władze ięzyka, dla którego nic obcem, a nawet nic ciężkiem nie iest. O iakże smutną byłoby rzeczą! gdyby przy dowiedzioney do wszystkiego mowy naszey zdolności, gdyby przy tey dowcipu bystrości, którą Natura udarowała Polaka, miał się ięzyk iego w dobrowolney pozostać mierności, i nie doyśdź do tego wysokości stopnia, który mu same, że tak powiem, zamierzyło przyrodzenie.