- W empik go
O tradycjach narodowych - ebook
O tradycjach narodowych - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 216 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aby budować, tworzyć, wskrzeszać i rozjaśniać w koło siebie, potrzeba z wiarą i miłością wybrać się na drogi wiedzy wszelakiej. Negacya i analiza sama, mogą wiele rozburzyć, ale nie postawią niczego.
Idea protestantyzmu zrobiła Niemców zimnymi a wielkimi w mrówczych pracach; ale nie widzimy, iżby ku spotęgowaniu sił swoich do jedności w duchu zdążali. Rozpraszają się na cząsteczki, prowincyonalizmy, wędrówki odległe – i wyglądają nam ci nowi zaprzańcy powszechnego kościoła, jak owe Żydy z pod krzyża na cały świat rozbiegłe.
Jeśli Berlin, Hamburg lub Norymberga, mają wyobrażać owoce protestanckiego ducha Niemiec, to on od czasu gdy zerwał tradycye z sztuką wieków średnich, w greckim i rzymskim błąka się świecie. Świadczą o tem w tych stolicach dzisiejsze płody architektury i malarstwa.
Skalpel analizy zwrócono i do mytów przeszłości, kalecząc je a rozbierając na czynniki, pyłki, atomki.
Z narodów słowiańskich Czesi może przez miłość do swego Husa, najdalej zaszli w analitycznej szkole dziejowej; to też wyziębli i martwieją. Ich Wocle i Szpringery badania nad archeologią czeską tylko po niemiecku piszą.
Ta dążność negacyjna wyłącznie, objawiać się poczęła i w badaniach dziejów naszych – ojcem jej stał się (może mimo woli własnej) nieporównany szperacz i wielce zasłużony Lelewel; najwyżej zaś w zaprzeczeniu stanął Berwiński. (1)
Zaczęto się już i u nas uganiać za obaleniem tradycyj – zerwaniem owego czarodziejskiego kielicha paproci, co kwitnie w świętojańską noc dojrzenia. I sądzą: że zyska natem prawda dziejowa, gdy wśród ojczystych pól piosnka zamilknie, mogiła do żywej ziemi obnażona z murawy co ją zielenią okryła, ukaże białe nieboszczyków kości, a pomnikowy kamień z wiekowego mchu i bluszczu odarty, szczerbami zaświeci? Nam się wydaje iż na tej drodze zrobimy w dziejach i poczuciu ojczystem to, co protestantyzm w wierze uczynił; bo przed nożem anatoma ciepło i życie ucieka.
Wreszcie sądzimy, iż nawet te bolesne około przeszłości naszej operacye, na pożytek wykrycia prawdy obrócić się mogą; ale tylko wtedy: gdy zwaliwszy myty, zamiast nich fakta dziejowe postawim, jak to uczynił Szajnocha z myszami Popiela. Przecież tak się nie dzieje – dowcipne argumenta rozpraszają podania, a w ich miejsce ukazują się hipotezy tylko.
–- (1) W studyach nad literaturą ludową. Poznań 1854.
Mamy przed sobą dwie rozprawy, w przedmiocie który pod uwagę wziąść zamierzyliśmy: pana Karola Rogawskiego zaprzeczenie tradycyjnego znaczenia mogiłom Krakusa i Wandy (1), i pana Lisiewskiego argumentowanie: że… opowieść o wawelskim smoku i zabójcy jego, jest baśnią gockiego pochodzenia (2).
Przypatrzymy się najpierw dowodzeniom pana Rogawskiego… streszczając je jak najkrócej.
W r. 1859 przedsięwziął on z polecenia Towarzystwa naukowego krakowskiego, rozkopanie mogiły we wsi Siediszowicach do Józefa hr. Załuskiego należącej, a w okolicy Tarnowa położonej. Umiejętnie prowadzone poszukiwanie, nie doprowadziło do spodziewanych rezultatów; gdyż na dnie kopca nie było urn, popieliska, młotków, siekierek, szkieletu lub kości. Nasunęło się tedy twierdzenie: że mogiła ta nie jest grobowiskiem; a więc stanęło naturalne pytanie: jakie wskazać przeznaczenie nasypiskom podobnym?
Zanim rozwinął psin Rogawski myśli swoje w sprawie rozwikłania zagadki; rozbiera uwagi podane o mogiłach przez najpoważniejszych badaczów tej gałęzi archeologii, jak: Lelewela, M. Grabowskiego, Chodakowskiego, Marcinkowskiego (Nowosielskiego), E. Tyszkiewicza, Narbutta i Wincentego Pola. Zestawiając i krytykując sądy wymienionych autorów, stawia pan Rogawski jako pewnik: iż nasypy ziemne mogiłami zwane, na dwa główne rozpadają się działy: to jest na ołtarze pogańskie ofiarne, które natrafiamy na brzegach większych rzek (jako w miejscach najwcześniejszych osiedlili) i na kopce – (1) Rozprawę tę pod tytułem: Wiadomość o rozkopaniu mogiły w Siedliszowicach czytał pan Rogawski na posiedzeniu Tow. nauk… krak.; a ogłosił ją w Bibliotece Warszawskiej z r. 1860 w zeszycie z lipca i w osobnych odbiciach.
(2) Dodatek do Czasu Tom VIII od str. 61.
nagrobne, zwykle rozproszone i jakoby z przygody sypane. Pierwsze, to jest ołtarze, zwie pan Rogawski mogiłami, wywodząc początek nazwy z sanskrycko-mongolskiego źródłosłowu od wyrazu muhe, co ma znaczyć świątynią – drugie, te nagrobne kopce, zwie kurchanami, wskazując pochodzenie etymologiczne z tatarskiego, gdzie tak mianują nagrobek.
Następnie zestawiwszy to, co: Gallus, Dzierzwa, Kadłubek, Dąbrówka, Kalimach, Grzegorz z Sanoka, Długosz a wreszcie Lelewel i Bielowski o Wandzie i Krakusie mówią, przychodzi do przekonania: że podania mogił Krakusa i Wandy się tyczące, narodziły się w fantazyi Długosza. Mogiły więc owe są zabytkami czci słońca, ołtarzami pogańskiemi. Wreszcie przechodzi do uczonych i pięknie przeprowadzonych badań nad Sobótkami, czcią słońca i Światowidem, którego symbole tłumaczy.
Ta ostatnia część rozprawy, nie wchodzi teraz w rozbiór nasz; tembardziej, że Hanusz, Mone, Szulc i Żebrawski, na których badaniach oparł się pan Rogawski, nie inaczej (choć nie, tak ściśle i powabnie) znaczenie mistyczne Światowida tłumaczyli.
Kończąc sprawozdanie z treści rozprawy pana Rogawskiego, dodam: iż w sprawie podziału usypisk ziemnych opiera się głównie na Chodakowskim – rozumienie iż mogiły są ołtarzami, snuje z uwag Nowosielskiego i Pola – w sprawie zaś zwalenia podań o Wandzie i Krakusie, idzie za Lelewelem i Bielowskim; a z Szajnochą, gdzie z nim spotkać mu się przyszło, cierpko się rozprawił.
Mamyż więc skazać na wieczne milczenie podania o Wandzie i Krakusie, a powitać u stóp Wawelu ołtarze słońca, zapomniano przez wieki z upadkiem czci, z którą razem i prawda o nich zginęła, błędnem zastąpiona podaniem? Mamyż obaliwszy tradycyą wieków po – kłonić się postawionej w jej miejsce hipotezie, czcząc tem istotny talent autorski i prawdziwie pięknie przeprowadzone dowodzenia pana Rogawskiego?
Co do mnie, spróbuję bronić starej wiary, nie zamierzając wywoływać polemiki; bo już z góry zgadzam się na sąd światłego czytelnika. Nie mam ja nawet pana, Rogawskiego przeciw sobie – boć on tylko uwierzył, że podania o mogiłach krakowskich już zwalone przez poprzedników (na których twierdzeniach się oparł); sani wreszcie dotuszył abym wystąpił w tej sprawie, bo mi szczerze powiedział: "pisz, może prawda ani przy mnie, ani przy tobie, ale gdzie w środku lub przed nami się znajdzie."
Dowodzenie tedy moje tak rozdzielę: iż zanim powiem o powadze tradycyj Wandy i Krakusa się tyczących; zastanowię się pierw nad znaczeniem i naturą usypisk ziemnych mogiłami zwanych – a wreszcie poddam pod uwagę czytelnika: czy warto dla archeologicznej hipotezy nakazać milczenie podaniom odwiecznym?
Badanie w tej sprawie na ściślejszych oprzećby można dowodach, gdyby przedewszystkiem przygotowano mapy archeologiczną Słowiańszczyzny całej.
Potrzebaby zrobić wykaz bibliograficzny wszystkiego co o mogiłach słowiańskich pisano, zebrać wiadomości o rysunkach tych zabytków i odkrytych w nich przedmiotów; zaznaczywszy na mapie miejsca w których się mogiły znajdują. Wypadłoby odróżnić stosownemi znakami te których wnętrze znane, od tych, które wcale jeszcze dotąd nie były badane. Polskie naukowe instytucye, pracy takiej z łatwością podołaćby mogły, łącząc się do tego celu, jak: Tow. nauk… krak., Komisya archeologiczna wileńska, Zakład narodowy imienia Ossolińskich, Tow. przyjaciół nauk poznańskie i redakcyjne grono Biblioteki warszawskiej; oraz podobne tym naukowe zakłady: rosyjskie, czeskie, serbskie, kroackie, dalmackie i Niemiec północnych. Takie mapy już mają Anglicy – poczynają je wykonywać francuzkie departamentowe archeologiczne towarzystwa. Czechom zrobił kartę podobną w r. 1856 Antoni Schmitt, a Niemcom tegoż roku H. Müller. Wykonanie tej mapy archeologicznej powinno poprzedzić wszelkie dalsze studya. Już od roku 1852 (a zatem wcześniej niż Niemcy i Czesi o tem pomyśleli) zachęcałem nasze naukowe Towarzystwa do podjęcia tej koniecznej pracy; łatwo potem karta taka dałaby się zastosować do zaznaczenia zabytków: architektury, malarstwa, dróg apostolstwa wiary, napadów etc… etc.