Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O tym, co w życiu ważne. Filozofia praktyczna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 marca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O tym, co w życiu ważne. Filozofia praktyczna - ebook

W potocznym rozumieniu filozofia jest nauką trudną, raczej dla wybrańców i dyskutowaną w murach akademickich. Skąd takie podejście i dlaczego jest nieprawdziwe? Filozofia nie musi być niezrozumiała, nieżyciowa i nieprzystępna. Autorka udowadnia, że to nie jest zbiór abstrakcyjnych, oderwanych od rzeczywistości myśli. Wręcz przeciwnie. Filozofia, zwłaszcza praktyczna to myśli, które dotykają spraw ludzkich. Spraw, które dotyczyły, dotyczą i będą dotyczyć każdego człowieka niezależnie od czasów i miejsca, w którym żyje. Nawet myśli filozofów żyjących tysiące lat temu można z powodzeniem zaaplikować do naszej codzienności. W jaki sposób korzystać z wiedzy filozofów dziś? Jak ją stosować w życiu codziennym? Którymi z filozofów możemy się inspirować? Autorka przytacza filozofie życia np. Platona, Arystotelesa, Seneki, Marka Aureliusza, Kanta, Wittgensteina, Sartre’a czy Arendt pokazuje jak możemy dziś czerpać z ich wiedzy i mądrości. Z ich pomocą omówione zostaną najważniejsze zagadnienia takie jak: sens życia, szczęście, niedostatek, status człowieka, śmierć. W książce znaleźć można wiele przykładów z literatury, filmu czy popkultury, które są odzwierciedleniem znanych koncepcji filozoficznych. Autorka interpretuje je i przedstawia w formie eksperymentów myślowych. Przekonamy się, że filozofia towarzyszy nam na co dzień, ale nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Rady filozofów niezależnie z jakich czasów pochodzące są zdumiewająco aktualne. Uniwersalność jest jedną z cech charakterystycznych filozofii, cech, która wyróżnia filozofię na tle innych dziedzin. Filozofia jest wyjątkowa.

Paulina Felicja Seidler

Doktor filozofii, wykładowczyni na uczelniach wyższych. Prowadzi zajęcia na Państwowej Akademii Nauk i Uniwersytecie Otwartym Uniwersytetu Warszawskiego. Członkini Polskiego Towarzystwa Logiki i Filozofii Nauki. Interesuje się stoicyzmem, filozofią nauki i przyrody, ontologią i literaturą. Zajmuje się także popularyzacją filozofii i zastosowaniem jej w życiu codziennym. Filozofia okazała się nie tylko moją pasją, ale także sposobem życia. Pomagała w trudnych chwilach, uczyła dyscypliny samodzielnego myślenia i pokazała jak dobrze żyć. Stoicyzm nauczył mnie panować nad emocjami i nastrojami i pokazał, że moje życie leży w moich rękach. Dał narzędzie i poczucie sprawczości, pokazał że moją wrażliwość mogę przekuć w coś dobrego. Chwil samotności szuka na spacerze (najchętniej w okolicznościach dzikiej przyrody) lub przy kubku ziół czy herbaty, żeby pomyśleć, usłyszeć siebie i odpocząć. Ceni sobie bliskich i przyjaciół i czas dla siebie przeplata z czasem spędzanym wśród nich. Zgadza się z Epikurem, który twierdził, że pracę z pasji jest jednym ze sposobów na szczęście. Autorka książki Po prostu spokój. Jak dobrze żyć po stoicku.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8132-469-4
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SY­LO­GIZM Z EPI­GRA­FÓW

Fi­lo­zo­fo­wie po­zwa­lają, by teo­rie prze­sła­niały to, co wie­dzą oni sami oraz wszy­scy inni.

– Paul We­iss

(Mo­des of Be­ing, 1958)

Ważną rze­czą jest wi­dzieć las, a nie tylko po­szcze­gólne drzewa, ale gdy za­prze­czamy re­al­no­ści lasu, jest to już po­waż­niej­sza sprawa.

– Paul We­iss

(Mo­des of Be­ing, 1958)

Zna­le­zie­nie pew­nego ogól­nego kie­runku na sa­mym po­czątku po­lega na od­kry­ciu, że droga jest obar­czona pu­łap­kami i po­ku­sami utraty wol­no­ści. Ist­nieją nie tylko doły, ale bez­denne głę­bie; nie tylko la­bi­rynty, ale la­bi­rynty bez środka. Stąd po pierw­sze, uznaję fi­lo­zo­fię, która two­rzy mapę trasy, gdzie za­zna­czone są już wszyst­kie ślepe uliczki oraz znisz­czone drogi. Jed­nak nie po to, aby lu­dzie nie mieli swo­body w prze­mie­rza­niu dróg, ale by po­dą­żali tymi, na któ­rych po­zo­staną wolni. Do­póki nie zro­zu­mie się tego roz­róż­nie­nia, współ­cze­sna de­bata na te­mat wła­dzy i wol­no­ści nie zo­sta­nie za­koń­czona, po­nie­waż na­wet się nie roz­pocz­nie.

– Gil­bert Ke­ith Che­ster­ton

(„The Il­lu­stra­ted Lon­don News”, 15 wrze­śnia 1923)PRZY­PO­WIEŚĆ

Al i Fred pro­wa­dzą roz­mowę.

FRED: Co byś zro­bił, gdy­byś prze­bił stopę za­rdze­wia­łym gwoź­dziem?

AL: Po­szedł­bym do le­ka­rza po za­strzyk prze­ciw­tęż­cowy.

FRED: Je­steś tego pe­wien?

AL: Oczy­wi­ście, że tak, wszy­scy wie­dzą, że tak się robi.

FRED: A kiedy ska­le­czysz się kartką pa­pieru, to oczy­ścisz ranę al­ko­ho­lem czy bło­tem?

AL: Ja­sne, że al­ko­ho­lem! Wszy­scy to wie­dzą. To prze­cież oczy­wi­ste!

FRED: Tak, to prawda. Przy­naj­mniej na ra­zie... (Fred pusz­cza oko). A gdy­byś chciał zrzu­cić je­de­na­ście ki­lo­gra­mów naj­szyb­ciej jak to moż­liwe?

AL: Cóż, to za­leży...

FRED: No wła­śnie. Każ­dego ty­go­dnia na półce z cza­so­pi­smami w su­per­mar­ke­cie po­ja­wiają się pu­bli­ka­cje, które obie­cują nowe, nie­sa­mo­wite od­kry­cie tej czy in­nej diety cud opar­tej na soku grejp­fru­to­wym lub mar­chwio­wym, na twa­rogu, aro­ma­te­ra­pii lub czymś ta­kim.

AL: Do czego zmie­rzasz?

FRED: Dla­czego re­gały z cza­so­pi­smami w su­per­mar­ke­cie nie są co ty­dzień wy­peł­niane pu­bli­ka­cjami gło­szą­cymi nowe, wspa­niałe od­kry­cie, że tężca można le­czyć so­kiem z grejp­fruta lub mar­chwi, twa­ro­giem, aro­ma­te­ra­pią lub czymś ta­kim? Dla­czego te cza­so­pi­sma co ty­dzień nie ogła­szają zdu­mie­wa­ją­cego no­wego od­kry­cia, że ska­le­cze­nia pa­pie­rem na­leży oczysz­czać wodą desz­czową, ole­jem sil­ni­ko­wym, sprosz­ko­waną la­wendą albo czymś jesz­cze?

AL: To ja­kiś obłęd. Spo­soby, aby za­po­biec tęż­cowi i oczy­ścić ska­le­cze­nie, są do­brze znane. Od­po­wie­dzi na te py­ta­nia są ugrun­to­wane.

FRED: Fak­tycz­nie. A ile diet w ciągu ostat­nich dwu­dzie­stu lat re­kla­mo­wano jako naj­lep­sze, nie­za­wodne, naj­szyb­ciej dzia­ła­jące i naj­pew­niej­sze?

AL: Długo by wy­li­czać.

FRED: Ow­szem. A kiedy wi­dzisz w su­per­mar­ke­cie re­klamę no­wej diety ty­go­dnia, to czy zwra­casz na nią uwagę?

AL: By­naj­mniej.

FRED: Dla­czego nie?

AL: Po­nie­waż diety re­kla­mo­wane w ta­blo­idach sprze­da­wa­nych w su­per­mar­ke­tach mają po­ża­ło­wa­nia godną wia­ry­god­ność. Gdyby grejp­frut zmie­szany z ko­ci­miętką i karmą dla psów na­prawdę był pod­stawą ide­al­nej szybko dzia­ła­ją­cej diety od­chu­dza­ją­cej, to fakt ten byłby tak ugrun­to­wany i do­brze znany, jak te o za­po­bie­ga­niu tęż­cowi lub oczysz­cza­niu ran.

FRED: Cał­ko­wita ra­cja. W ta­kim ra­zie, ile tek­stów fi­lo­zo­ficz­nych w ciągu mi­nio­nych dwu­dzie­stu stu­leci przed­sta­wiło teo­rie bę­dące ja­koby naj­lep­szym, naj­bar­dziej wia­ry­god­nym i osta­tecz­nym wy­ja­śnie­niem ra­cjo­nal­nej i war­to­ścio­wej mo­ral­no­ści? Czy liczba ta jest więk­sza od liczby diet z ta­blo­idów pro­po­no­wa­nych w ciągu ostat­nich dwu­dzie­stu lat?

AL: Tak, wy­obra­żam so­bie, że ich liczba jest o wiele więk­sza.

FRED: Ach. A jed­nak zwra­casz się do tek­stów fi­lo­zo­ficz­nych, które jak sam twier­dzisz, mają mniej suk­ce­sów niż su­ge­stie die­te­tyczne z ta­blo­idów, po wie­dzę, jak kie­ro­wać swoim ży­ciem i jak od­róż­nić to, co jest słuszne od tego, co nie­słuszne (ter­miny, które nie mają na­wet wspól­nej, po­dzie­la­nej przez więk­szość au­to­rów de­fi­ni­cji). Gdyby któ­ryś z nich rze­czy­wi­ście za­wie­rał prawdę przez duże „P”, to czy inne tek­sty nie zo­sta­łyby za­po­mniane, tak jak nie­bez­pieczne al­ter­na­tywne me­tody za­po­bie­ga­nia tęż­cowi lub jak te śmie­chu warte cu­downe diety? Skoro nie tra­cisz czasu na czy­ta­nie o die­tach w ta­blo­idach do­stęp­nych w su­per­mar­ke­tach, to po co mar­nu­jesz czas na fi­lo­zo­ficzne tek­sty na te­mat mo­ral­no­ści? Gdyby „PRAWDA” o tym, co jest słuszne, a co nie­słuszne, była czymś, co można od­kryć i po­znać, to z pew­no­ścią by­łaby już dawno od­kryta. Do­star­czy­ciele tek­stów fi­lo­zo­ficz­nych są ta­kimi sa­mymi akwi­zy­to­rami, jak ci, któ­rzy do­star­czają mod­nych diet. Z ko­lei ci, któ­rzy czy­tają te tek­sty, są tak samo ła­two­wierni, jak ci, któ­rzy sto­sują diety. Jed­nakże czy­ta­jący tek­sty fi­lo­zo­ficzne na te­mat mo­ral­no­ści są jesz­cze bar­dziej godni po­ża­ło­wa­nia niż de­spe­raci na die­cie.

AL: Jak to moż­liwe?

FRED: Nie jest sprzeczne z roz­sąd­kiem, że ktoś mógłby wy­na­leźć mia­ro­dajny, a na­wet nie­za­wodny spo­sób na szyb­kie schud­nię­cie. Za to próba sfor­mu­ło­wa­nia spój­nej teo­rii mo­ral­nej kłóci się z lo­giką. Teo­rie mo­ralne nie mogą być spójne i nie mogą zo­stać wpro­wa­dzone w ży­cie, po­nie­waż za­wie­rają zbyt wiele an­ty­no­mii.

AL: Na przy­kład?

FRED: Co po­wiesz na te: fi­zyczne – nie­fi­zyczne, ra­cjo­nalne – nie­ra­cjo­nalne, pu­bliczne – pry­watne, obiek­tywne – su­biek­tywne, prawo – wol­ność, po­win­ność – mi­łość, zwy­czaj – spon­ta­nicz­ność, teo­ria – prak­tyka, fakt – war­tość, ab­so­lutne – re­la­tywne. Jak je po­go­dzić? A na­wet je­śli da­łoby się je w ja­kiś teo­re­tyczny spo­sób po­go­dzić, to jak taką teo­rię mo­ralną da­łoby się prze­ło­żyć na ży­cie?

AL: Chcesz po­wie­dzieć, że mo­ral­ność nie ma sensu?

FRED: Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że fi­lo­zo­ficzne uję­cia mo­ral­no­ści, w świe­tle wy­mie­nio­nych an­ty­no­mii, nie mają sensu. Hi­sto­ria fi­lo­zo­ficz­nej re­flek­sji mo­ral­nej jest zbio­rem oso­bli­wych i wpra­wia­ją­cych w za­kło­po­ta­nie fa­na­be­rii. Zwy­czaj­nie nie da się stwo­rzyć sys­te­ma­tycz­nego, spój­nego opisu ży­cia mo­ral­nego. Je­śli po­trze­bu­jesz wska­zó­wek w kwe­stii mo­ral­no­ści, za­nim za­czniesz dzia­łać, za­daj so­bie po pro­stu py­ta­nie: „jaki mój wy­bór naj­le­piej przy­służy się mi­ło­ści?”. Bę­dzie to mniej wię­cej tak samo rze­telne, jak każde inne uję­cie teo­rii mo­ral­nej, a jest o wiele prost­sze.

Jak Al po­wi­nien od­po­wie­dzieć Fre­dowi?PRZED­MOWA

PRZY­SWOIĆ SO­LER­TIA W ŻY­CIU CO­DZIEN­NYM

Roz­ważmy roz­mowę ojca z sy­nem:

SYN: Tato, co naj­le­piej chroni przed po­dej­mo­wa­niem złych de­cy­zji?

OJ­CIEC: Do­świad­cze­nie.

SYN: A jak naj­le­piej zdo­by­wać do­świad­cze­nie?

OJ­CIEC: Po­dej­mu­jąc złe de­cy­zje.

Zga­dzasz się z oj­cem? Czy ist­nieje ja­kiś spo­sób, aby wie­dzieć, co jest do­bre i słuszne w na­szym ży­ciu, poza me­todą prób i błę­dów? Skąd mamy wie­dzieć, co ro­bić, kiedy to ro­bić i jak to ro­bić? Tę ta­jem­ni­czą, lecz au­ten­tyczną ludzką zdol­ność na­zy­wamy roz­trop­no­ścią, a Wil­liam Saun­ders na­zywa ją „»matką« wszyst­kich cnót”. Dzięki roz­trop­no­ści „czło­wiek roz­po­znaje swój obo­wią­zek mo­ralny oraz słuszne środki do jego wy­peł­nie­nia”. Jak pod­kre­śla Saun­ders, ta cnota ma trzy aspekty:

Aby roz­trop­nie zba­dać sy­tu­ację, a na­stęp­nie okre­ślić spo­sób dzia­ła­nia, na­leży pa­mię­tać o trzech aspek­tach roz­trop­no­ści: me­mo­ria, do­ci­li­tas i so­ler­tia. Me­mo­ria ozna­cza po pro­stu po­sia­da­nie wspo­mnień „zgod­nych z rze­czy­wi­sto­ścią”, które za­wie­rają fakty i wy­da­rze­nia, ja­kimi na­prawdę są te­raz oraz były w prze­szło­ści. Każdy musi uczyć się na wła­snych do­świad­cze­niach. Pa­mięć prze­szłych do­świad­czeń o tym, co na­leży zro­bić lub czego na­leży uni­kać, po­maga nam zwró­cić uwagę na oko­licz­no­ści i przy­czyny grze­chu, aby ustrzec nas przed po­peł­nie­niem tych sa­mych błę­dów drugi raz, a także aby in­spi­ro­wać nas do czy­nie­nia tego, co jest słuszne. Miej się na bacz­no­ści: fał­szo­wa­nie lub ne­go­wa­nie wspo­mnień jest po­ważną prze­szkodą w za­cho­wa­niu roz­trop­no­ści.

Do­ci­li­tas ozna­cza, że czło­wiek musi mieć w so­bie ule­głość, otwar­tość umy­słu, która czyni go po­dat­nym na rady i wska­zówki in­nych. Czło­wiek za­wsze po­wi­nien po­szu­ki­wać i zwa­żać na mą­dre rady star­szych, bar­dziej do­świad­czo­nych i po­sia­da­ją­cych więk­szą wie­dzę.

Wresz­cie ćwi­cze­nie roz­trop­no­ści wiąże się z so­ler­tia, czyli mą­dro­ścią. Tu czło­wiek ma ja­sną wi­zję za­ist­nia­łej sy­tu­acji, prze­wi­duje cel i kon­se­kwen­cje dzia­ła­nia, bie­rze pod uwagę szcze­gólne oko­licz­no­ści oraz prze­zwy­cięża po­kusę nie­spra­wie­dli­wo­ści, tchó­rzo­stwa lub nie­umiar­ko­wa­nia. So­ler­tia ozna­cza, że czło­wiek po­dej­muje dzia­ła­nie w od­po­wied­nim mo­men­cie, z na­le­ży­tym na­my­słem i roz­wagą, aby zde­cy­do­wać, co jest słuszne oraz jak po­stą­pić słusz­nie. Z do­brze ufor­mo­wa­nym su­mie­niem, do­stro­jo­nym do prawdy Bo­żej, i przy wła­ści­wym za­sto­so­wa­niu me­mo­ria, do­ci­li­tas oraz so­ler­tia czło­wiek bę­dzie po­stę­po­wał roz­trop­nie.

Po­wró­cimy do tej trzy­czę­ścio­wej bu­dowy roz­trop­no­ści na końcu przed­mowy.

Od­kąd lu­dzie za­częli pro­wa­dzić dys­ku­sje, wciąż trwają spory na te­mat ludz­kiego roz­kwitu. Co zna­czy do­brze żyć? Czym jest do­bre ży­cie – dla jed­nostki, dla wspól­noty oraz dla ca­łego spo­łe­czeń­stwa? Co­kol­wiek jesz­cze ozna­cza, roz­kwit czło­wieka z pew­no­ścią ma na­stę­pu­jące wa­runki wstępne: (1) by­cie świa­do­mym tego, co po­win­ni­śmy wie­dzieć; (2) by­cie świa­do­mym tego, czego nie mo­żemy nie wie­dzieć; (3) by­cie świa­do­mym tego, ja­kie są na­sze moż­li­wo­ści in­te­lek­tu­alne i mo­ralne; (4) mą­dry wy­bór spo­śród tych moż­li­wo­ści; (5) dzia­ła­nie w zgo­dzie z tym, co uwa­żamy za praw­dziwe i słuszne.

Na pewno nie by­łoby po­żą­dane po­zna­wa­nie wa­run­ków ko­niecz­nych do po­myśl­nego roz­woju czło­wieka je­dy­nie przez przy­pa­dek. Pro­po­zy­cja ojca, by po­dej­mo­wać złe de­cy­zje w celu zdo­by­cia do­świad­cze­nia do po­dej­mo­wa­nia słusz­nych de­cy­zji, jest strasz­nie ry­zy­kowna. Po­dob­nie nie­po­żą­dane by­łoby osią­gnię­cie tych za­sad­ni­czych wa­run­ków ludz­kiej po­myśl­no­ści przez czy­sty akt woli, nie­kie­ro­wa­nej i nie­od­po­wia­da­ją­cej za skutki – samą mocą wy­boru. Mó­wię to, ma­jąc pełną świa­do­mość tego, że Sąd Naj­wyż­szy Sta­nów Zjed­no­czo­nych (Su­preme Co­urt of the Uni­ted Sta­tes) nie zga­dza się ze mną w tej spra­wie. Sę­dzia Ken­nedy w opi­nii do­ty­czą­cej sprawy Plan­ned Pa­ren­thood vs Ca­sey na­pi­sał słynne zda­nie: „U pod­staw wol­no­ści leży prawo do de­fi­nio­wa­nia wła­snej kon­cep­cji ist­nie­nia, sensu, ro­zu­mie­nia Wszech­świata i ta­jem­nicy ludz­kiego ży­cia”. Z pew­no­ścią jed­nak nie można zbu­do­wać zdro­wej i hu­ma­ni­stycz­nej cy­wi­li­za­cji, je­śli jej miesz­kańcy są je­dy­nie zbio­rem sa­mo­wol­nych, wy­ob­co­wa­nych i ta­jem­ni­czo mo­ty­wo­wa­nych jed­no­stek, które same wy­ja­śniają so­bie (a w kon­se­kwen­cji, umyśl­nie lub nie­umyśl­nie, wszyst­kim in­nym) sens „ży­cia, Wszech­świata i ca­łej reszty”. Czy sę­dzia Ken­nedy są­dzi, że nikt nie za­sta­na­wia się, czy ta­kie lub inne uję­cie ludz­kiego ży­cia, albo jego sensu, jest lep­sze czy też praw­dziw­sze od in­nych? Czy sę­dzia Ken­nedy uważa, że ta­kie py­ta­nia są bez­prawne, nie­uczciwe lub w ja­kiś spo­sób nie­de­mo­kra­tyczne (a więc bu­rzą „pod­stawy wol­no­ści”)? Czy wszy­scy mamy bez­czyn­nie stać z boku, kiedy nie­które jed­nostki lub grupy sieją po­śród ludz­ko­ści spu­sto­sze­nie, sta­ra­jąc się urze­czy­wist­nić naj­szczer­sze pra­gnie­nia swo­jej in­dy­wi­du­al­nej kon­cep­cji ist­nie­nia, sensu, Wszech­świata i ta­jem­nicy ludz­kiego ży­cia? Nie – to pro­wa­dzi do cha­osu i sza­leń­stwa. Je­śli eg­zy­sten­cja, sens, Wszech­świat i ta­jem­nica ludz­kiego ży­cia mają nie być nie­strawną, nu­żącą i przy­tła­cza­jącą gma­twa­niną, to musi ist­nieć ja­kiś spo­sób, by wie­dzieć i żyć do­brze, spo­sób, który pro­wa­dzi do po­myśl­nego roz­woju jed­no­stek oraz ca­łej spo­łecz­no­ści. Jed­nym z ce­lów tej książki jest prze­ka­za­nie czy­tel­ni­kowi przy­naj­mniej mi­ni­mum tego, co po­wi­nien wie­dzieć, aby my­śleć i dzia­łać do­brze – wo­bec sie­bie oraz wo­bec in­nych i z in­nymi.

Świat, w któ­rym ży­jemy, jest w opła­ka­nym sta­nie, za­równo pod wzglę­dem in­te­lek­tu­al­nym, jak i mo­ral­nym. Wy­daje się, że nie­wiele jest rze­czy, co do któ­rych wszy­scy mo­żemy się zgo­dzić. Rze­czy, które pro­wa­dzi­łyby nas jako jed­nostki lub wspól­noty do po­myśl­nego roz­woju, jest praw­do­po­dob­nie jesz­cze mniej. Wy­daje się, że nie­wiele jest lub wcale nie ma środ­ków, które po­mo­głyby nam wyjść z na­szych grup lub z in­dy­wi­du­al­nej izo­la­cji w kie­runku wspól­nego ro­zu­mie­nia, co składa się na ludzką na­turę, toż­sa­mość, ludz­kie moż­li­wo­ści i obo­wiązki, co lu­dziom jest do­zwo­lone, a co za­ka­zane. Mój wło­ski dzia­dek, nie­ży­jący już Gu­ido For­mi­sano ubo­le­wał: Io parlo e parlo e nes­suno mi ca­pi­sce („Mó­wię i mó­wię, a nikt mnie nie ro­zu­mie”). Przy­kła­dów tego zja­wi­ska nie trzeba da­leko szu­kać. Wy­star­czy obej­rzeć do­wolną trans­mi­to­waną w te­le­wi­zji „de­batę” po­li­tyczną, prze­czy­tać dwie cał­ko­wi­cie sprzeczne re­la­cje na te­mat dzia­łań Plan­ned Pa­ren­thood, przyjść na ze­bra­nie pra­cow­ni­ków uczelni z udzia­łem człon­ków wię­cej niż jed­nego wy­działu, obej­rzeć filmy, na któ­rych za­pro­szeni na kam­pusy uni­wer­sy­tec­kie pre­le­genci są ob­rzu­cani pro­duk­tami spo­żyw­czymi przez nie­za­do­wo­lo­nych stu­den­tów. Wy­obraźmy so­bie świat, w któ­rym je­dyne, co lu­dzie mogą o so­bie i so­bie na­wza­jem po­wie­dzieć, to: „mó­wię i mó­wię, a nikt mnie nie ro­zu­mie”. Je­śli nie po­tra­fimy od­na­leźć wstęp­nych wa­run­ków po­myśl­nego roz­woju in­dy­wi­du­al­nego i wspól­no­to­wego, to trudno jest pod­wa­żyć traf­ność skargi Gu­ido lub wznieść się po­nad jej tra­gizm.

Oso­bie za­zna­jo­mio­nej z hi­sto­rią fi­lo­zo­fii, zwłasz­cza z fi­lo­zo­fią w wy­da­niu no­wo­żyt­nym oraz post­mo­der­ni­stycz­nym, wyda się nie­praw­do­po­dobne, że może mieć wiele do za­ofe­ro­wa­nia ko­muś, kto za­mie­rza usta­lić ko­nieczne wa­runki i do­stępne środki do za­bez­pie­cze­nia fun­da­men­tów mo­ral­nej kon­struk­cji, w któ­rej chcie­li­by­śmy żyć. Wy­daje się, że naj­po­pu­lar­niej­sze dziś nurty fi­lo­zo­fii nie­wiele mogą wnieść do przed­się­wzię­cia po­myśl­nego roz­woju ludz­ko­ści. Pro­blem, jak czę­sto po­wta­rzał mi mój men­tor Paul We­iss, po­lega na tym, że „fi­lo­zo­fo­wie po­zwa­lają, by teo­rie stały na dro­dze temu, co wie­dzą oni sami oraz wszy­scy inni”. In­nymi słowy, fi­lo­zo­fo­wie two­rzą teo­rie, które kwe­stio­nują fak­tyczny spo­sób ży­cia czło­wieka i prze­czą temu, co jest oczy­wi­ste. Ist­nieją za­wo­dowi fi­lo­zo­fo­wie, któ­rzy za­prze­czają nie­ar­bi­tral­nej mo­ral­no­ści, ale ocze­kują od uni­wer­sy­te­tów wy­wią­zy­wa­nia się z umów; wąt­pią w ist­nie­nie rze­czy­wi­sto­ści poza umy­słem, ale po­pra­wiają kel­nera, gdy przy­nie­sie nie­wła­ściwe za­mó­wie­nie; gar­dzą tra­dy­cją, ale do­ma­gają się etatu wy­kła­dowcy.

We­iss opo­wia­dał hi­sto­rię, aby zi­lu­stro­wać iro­nię i sza­leń­stwo ta­kiego po­dej­ścia do fi­lo­zo­fii: „Po­dróż­nik wró­cił z sa­fari w Afryce. Opo­wiada swoim przy­ja­cio­łom, jak utknął w dżun­gli oto­czony przez dzi­kie zwie­rzęta. »Sta­łem tam, a ty­grysy były na­prze­ciw mnie i za mną, lwy po pra­wej i po le­wej«. Przy­ja­ciele py­tają go: »Co wtedy zro­bi­łeś?«. Po­dróż­nik od­po­wiada: »Cóż można było zro­bić? Zo­sta­łem za­bity!«”.

Po­dob­nie jak po­dróż­nik, który opo­wie­dział hi­sto­rię wła­snej śmierci, wielu fi­lo­zo­fów pi­sze i na­ucza, ko­cha i pla­nuje, wy­cho­wuje dzieci i re­ali­zuje czeki, jed­no­cze­śnie za­pew­nia­jąc in­nych, że nie jest pewne, co mo­żemy wie­dzieć oraz jak na­leży po­stę­po­wać. Twier­dzę, że fi­lo­zo­fia może wię­cej, stąd ty­tuł tej książki: Fi­lo­zo­fia po pro­stu. Jak żyć w praw­dzie. Utrzy­muję, że ro­zum czło­wieka (pra­wi­dłowo ćwi­czony) po­uczany przez (wła­ści­wie ukształ­to­wane) serce może wie­dzieć wiele o by­ciu czło­wie­kiem i o tym, co ozna­cza suk­ces, a co po­rażkę jed­nostki lub spo­łecz­no­ści.

Mó­wiąc to, zdaję so­bie sprawę, że nie chcę pi­sać ko­lej­nego tomu w dłu­giej se­rii dzieł fi­lo­zo­ficz­nych, które rosz­czą so­bie przed­sta­wie­nie ab­so­lut­nych, osta­tecz­nych i nie­zmien­nych od­po­wie­dzi na wszystko. Nie chcę pi­sać książki, która bę­dzie re­kla­mo­wana jako „ostat­nia i je­dyna książka, ja­kiej po­trze­bu­jesz!”. Nie, moja in­ten­cja jest znacz­nie skrom­niej­sza, znacz­nie bar­dziej re­ali­styczna i – je­śli wolno mi tak stwier­dzić – za­równo bar­dziej osią­galna, jak i bar­dziej po­żą­dana. Moim za­mia­rem jest stwo­rze­nie ze­stawu fi­lo­zo­ficz­nych na­rzę­dzi, które po­mogą czy­tel­ni­kowi zdo­być świa­do­mość tego, co po­wi­nien wie­dzieć, czy­nić to, co po­wi­nien czy­nić, oraz sta­wiać czoła wy­zwa­niom i prze­ciw­no­ściom wtedy, gdy się po­ja­wią. W ciągu wielu lat spo­tka­łem, sły­sza­łem i czy­ta­łem o wielu lu­dziach, któ­rzy mó­wili na­stę­pu­jącą rzecz: „Wczo­raj czy­ta­łem/wi­dzia­łem/sły­sza­łem coś i wy­dało mi się to nie­wła­ściwe. Jed­nak nie po­tra­fi­łem do­kład­nie po­wie­dzieć dla­czego”. Je­śli masz ta­kie do­świad­cze­nie, to ta książka jest dla Cie­bie. Być może to am­bitne, ale mam rów­nież na­dzieję, że ze­staw na­rzę­dzi fi­lo­zo­ficz­nych, które gro­ma­dzę, jest „prze­no­śny” i przy­po­mina – jak to opi­sa­łem moim stu­den­tom – „fi­lo­zo­ficzny szwaj­car­ski scy­zo­ryk”. In­nymi słowy, chcę unik­nąć roz­wi­ja­nia nud­nego i nie­spraw­nego sys­temu fi­lo­zo­ficz­nego, który jest tak skom­pli­ko­wany i nie­efek­tywny, że trzeba mieć wgląd mi­styka i pa­mięć uczo­nego, by oce­nić praw­dzi­wość zda­nia lub wy­su­nąć twier­dze­nie mo­ralne.

Za­miast tego chcę ze­brać ze­staw na­rzę­dzi fi­lo­zo­ficz­nych, które będą in­tu­icyj­nie po­łą­czone i tak ła­twe w uży­ciu, że gdy raz się je poj­mie, można ich swo­bod­nie uży­wać, nie­za­leż­nie od tego, czy jest się w kla­sie, czy w pu­bie, w ko­ściele, czy w domu, na hali pro­duk­cyj­nej, czy w se­na­cie. Je­stem prze­ko­nany, że to przed­się­wzię­cie moż­liwe do zre­ali­zo­wa­nia, a na­rzę­dzia są sku­teczne, po­nie­waż od lat uczę stu­den­tów, jak je two­rzyć i wy­ko­rzy­sty­wać. Po­słu­gu­jąc się pro­stymi dia­gra­mami i od­wo­łu­jąc się do nie­któ­rych kla­sycz­nych tek­stów oraz po­jęć, po­mo­głem moim uczniom osią­gnąć godny po­dziwu po­ziom fi­lo­zo­ficz­nego oby­cia w sto­sun­kowo krót­kim cza­sie. To, co udało mi się zre­ali­zo­wać ze stu­den­tami w kla­sie, mam te­raz na­dzieję zre­ali­zo­wać z czy­tel­ni­kami ni­niej­szej książki.

Usta­liw­szy to, przyj­rzyjmy się raz jesz­cze trud­nemu do zde­fi­nio­wa­nia słowu so­ler­tia, za­nim przej­dziemy do pla­no­wa­nia wła­ści­wego ko­rzy­sta­nia z niego. Oto­czeni la­winą sprzecz­nych twier­dzeń i wnio­sków – a są wśród nich ta­kie, które po­zo­sta­wione bez kon­troli są w sta­nie wy­rzą­dzić każ­demu z nas po­ważną krzywdę – mu­simy umieć zro­zu­mieć na­turę i sto­pień za­gro­że­nia przed­sta­wia­nych nam idei. Z tej per­spek­tywy upra­wia­nie fi­lo­zo­fii nie­sie ze sobą wy­so­kie ry­zyko dla jed­no­stek, spo­łecz­no­ści, a na­wet cy­wi­li­za­cji. Nie jest to za­ję­cie dla fo­te­lo­wych my­śli­cieli, które może być wy­ko­ny­wane wsku­tek za­chcianki lub w cza­sie wy­po­czynku. Fi­lo­zo­fia nie jest słow­nym su­doku. Idee, jak za­uwa­żył dzie­siątki lat temu Ri­chard We­aver, mają swoje kon­se­kwen­cje. Dla­tego mu­simy za­cho­wać fi­lo­zo­ficzną czuj­ność. Go­to­wość przej­ścia od czuj­no­ści do dzia­ła­nia jest dzie­łem so­ler­tia. So­ler­tia jest jak sys­tem IFF (sys­tem roz­po­zna­nia swój–obcy) w sa­mo­lo­cie woj­sko­wym. Gdy tylko coś po­jawi się na ekra­nie ra­daru, znaj­duje się, że tak się wy­rażę, w za­sięgu ra­że­nia. Pi­lot my­śliwca musi od razu wie­dzieć, czy obiekt, który się do niego zbliża, ma na celu jego do­bro­stan czy zgubę. Jed­nym z nad­rzęd­nych ce­lów tej książki jest da­nie czy­tel­ni­kowi pod­staw, na któ­rych roz­wi­nie na­wyk so­ler­tia, aby unik­nąć by­cia nie­świa­do­mie za­tru­tym, za­in­fe­ko­wa­nym lub znisz­czo­nym przez fał­szywe kon­cep­cje i nie­uczciwe twier­dze­nia. W tym dą­że­niu po­wrócę do uwag Saun­dersa do­ty­czą­cych cnoty roz­trop­no­ści, pod­kre­śla­jąc, dla­czego kul­ty­wo­wa­nie so­ler­tia jest waż­nym za­da­niem w każ­dej epoce, a zwłasz­cza w na­szej. Książkę tę można po­strze­gać jako za­rys wie­dzy i umie­jęt­no­ści nie­zbęd­nych do pra­wi­dło­wego roz­wi­ja­nia i prak­ty­ko­wa­nia so­ler­tia.

Po­służę się przy­kła­dem. Cho­ciaż już w sta­ro­żyt­nej Gre­cji za­uwa­żono, że fi­lo­zo­fia jest wy­two­rem czasu wol­nego – czyli do­brem sa­mym w so­bie, a nie słu­żą­cym osią­gnię­ciu cze­goś in­nego – to nie jest to dys­cy­plina, która ma na celu ła­go­dze­nie nudy i ma­ra­zmu pu­stych go­dzin. Nie jest to za­ję­cie dla tych, któ­rzy po pro­stu mają ich zbyt mało lub nie czują po­trzeby zna­le­zie­nia „nor­mal­nej pracy”. Nie jest też luk­su­sem, lecz ko­niecz­no­ścią dla jed­no­stek, spo­łecz­no­ści i kul­tur, które dążą do prawdy i wy­strze­gają się błę­dów. Pod­czas stu­dio­wa­nia teo­lo­gii w Lon­dy­nie po­skar­ży­łem się ko­le­dze z roku, który był Niem­cem, że cie­szę się, że mogę czy­tać wspa­niałe książki, ale czuję się sfru­stro­wany, po­nie­waż od­no­szę wra­że­nie, że nie otrzy­mu­jemy wska­zó­wek, jak prze­nieść te słowa z kartki i wpro­wa­dzić je w ży­cie. Spoj­rzał na mnie z prze­ra­że­niem i sap­nął: „Ale je­śli odej­dziemy od tek­stu, to zaj­miemy się spe­ku­la­cją!”. Kon­ty­nu­ując roz­mowę, zda­łem so­bie sprawę, że on wi­dział uczo­nego przede wszyst­kim w roli opie­kuna tek­stów i kon­cep­cji, in­te­lek­tu­al­nego ar­che­ologa, który zbiera frag­menty od­le­głej prze­szło­ści, od­ku­rza je i wy­sta­wia za szklaną ga­blotą, aby można je było po­dzi­wiać. Ta­kie po­dej­ście do po­wo­ła­nia in­te­lek­tu­al­nego, jak za­uwa­ży­łem, po­zo­sta­wione sa­memu so­bie, staje się ja­ło­wym spo­rem o szcze­góły, który nie rzuca świa­tła na ży­cie ludz­kie ani na ludz­kie po­szu­ki­wa­nia. My­ślę, że mo­żemy oraz że po­win­ni­śmy zro­bić wię­cej. Za­mie­rzam wy­ko­rzy­stać tę książkę do po­par­cia tego twier­dze­nia.

Bio­rąc tezy Saun­dersa za punkt wyj­ścia, chciał­bym po­ka­zać, że mo­żemy (i w rze­czy sa­mej po­win­ni­śmy) pro­wa­dzić ra­cjo­nalne i mo­ralne ży­cie pod kie­run­kiem my­śli­cieli, któ­rzy po­ka­zują nam, jak być w pełni czło­wie­kiem oraz żyć peł­nią ży­cia. Mo­żemy i po­win­ni­śmy roz­wi­jać taki ro­dzaj fi­lo­zo­fii, który uła­twia po­zna­nie rze­czy naj­lep­szych, a także naj­bar­dziej ludz­kich, aby­śmy mo­gli zro­zu­mieć, na­uczyć in­nych oraz osią­gnąć to, co jest naj­lep­sze dla czło­wieka. Aby do­trzeć do tego celu, mu­simy od­wo­ły­wać się do tek­stów tra­dy­cji in­te­lek­tu­al­nej Za­chodu i czer­pać z nich na­ukę, a jed­no­cze­śnie być go­towi, chętni i zdolni do wpro­wa­dze­nia ich w zwy­czajne i nad­zwy­czajne wy­miary co­dzien­nego ży­cia.

Me­mo­ria po­zwala nam czer­pać z prze­szło­ści, wła­snej i na­szych przod­ków, przy­wo­ły­wać prze­strogi, wzory do na­śla­do­wa­nia, aspi­ra­cje i za­le­ce­nia po­trzebne do kie­ro­wa­nia nami, na­szym my­śle­niem oraz za­cho­wa­niem w te­raź­niej­szo­ści i w przy­szło­ści. Przy­go­to­wu­jąc lek­cję za­wartą w tej książce, uczy­łem się od wiel­kich ży­ją­cych i umar­łych my­śli­cieli, od szla­chet­nych po­staci, o któ­rych czy­ta­łem lub które spo­tka­łem, oraz z bla­sków i mro­ków ludz­kiego serca, które ob­ser­wo­wa­łem w so­bie i w in­nych. To, co na­zy­wam „fi­lo­zo­fią po pro­stu”, nie jest wy­two­rem fi­lo­zo­ficz­nego sa­mo­za­płonu, peł­no­wy­mia­rową teo­rią po­wstałą z ni­czego i zni­kąd, wy­ni­kiem, jak to ujął mój stary przy­ja­ciel, „ana­lizy bez da­nych”. Jest to ra­czej świeża syn­teza dłu­giej i szla­chet­nej tra­dy­cji ludz­kiej re­flek­sji i do­świad­cze­nia, ujęta w spo­sób, który po­zwoli lu­dziom ją usły­szeć, oce­nić i za­sto­so­wać współ­cze­śnie. Pod­czas pi­sa­nia tej książki ko­rzy­sta­łem (mam na­dzieję, że wła­ści­wie) z me­mo­ria. Sta­ra­łem się, by czy­tel­nicy mo­gli ła­two za­pa­mię­tać oraz sto­so­wać to, co tu­taj na­pi­sa­łem.

Spo­sób wy­ko­rzy­sta­nia przeze mnie me­mo­ria traf­nie pod­su­mo­wuje Pe­ter Kre­eft: „Ta książka to nie tylko moje dzieło. W dzie­więć­dzie­się­ciu pro­cen­tach jest ona nie­ory­gi­nalna. To wła­śnie spra­wia, że jest inna. Te nu­żące i płyt­kie książki współ­cze­sne, które wszyst­kie mó­wią to samo, roz­pacz­li­wie sta­rają się być ory­gi­nalne. W każ­dej dzie­dzi­nie ży­cia ta­jem­nica ory­gi­nal­no­ści po­lega na tym, aby prze­stać sta­rać się być ory­gi­nal­nym i po pro­stu mó­wić prawdę, tak jak się ją wi­dzi”. Ko­rzy­stam z me­mo­ria w ten spo­sób i w tym, co na­zy­wam „fi­lo­zo­fią po pro­stu”, pró­buję prze­ka­zać prawdę tak, jak ją po­strze­gam. Wiem, że stoję na bar­kach ol­brzy­mów. Wiem też, że je­stem ogra­ni­czony i omylny. W re­zul­ta­cie nie zdzi­wię się, gdy inni za­uważą ogra­ni­cze­nia lub na­wet błędy w tym, co za­pro­po­no­wa­łem – zga­dzam się na ko­ry­go­wa­nie mnie; do­prawdy, z za­do­wo­le­niem przyj­muję po­prawki, po­nie­waż po­ma­gają one w od­na­le­zie­niu prawdy, która wy­zwala. Je­stem rów­nież pe­wien, że wiele z tego, co tu pi­szę, zo­stało pod­dane pró­bie wie­ków ludz­kich do­świad­czeń oraz re­flek­sji i uznane za war­to­ściowe. Po­nadto mogę stwier­dzić, że to, co tu na­pi­sa­łem, zo­stało prze­te­sto­wane w boju i har­to­wało się rok po roku pod­czas pracy w uni­wer­sy­tec­kiej sali wy­kła­do­wej. Niech czy­tel­nik osą­dzi, czy te tre­ści kie­rują ku praw­dzie, do­bru i god­no­ści czło­wieka w zro­zu­miały i war­to­ściowy spo­sób. Za­chę­cam czy­tel­nika do pod­ję­cia wy­zwa­nia by­cia jed­no­cze­śnie kry­tycz­nym i życz­li­wym my­śli­cie­lem, sko­rym i zdol­nym do spra­wie­dli­wej oceny. Czego naj­bar­dziej bym so­bie ży­czył, to czy­tel­nika ob­da­rzo­nego wy­obraź­nią i wspa­nia­ło­myśl­no­ścią, go­to­wego prze­te­sto­wać to, co jest tu na­pi­sane, we wła­snym ży­ciu. Aby to zro­bić, czy­tel­nik musi ko­rzy­stać nie tylko z me­mo­ria, ale także z dru­giej skła­do­wej roz­trop­no­ści, do­ci­li­tas, o czym po­wiemy te­raz.

An­giel­skie słowa do­cile (po­tulny, ule­gły) i do­ci­lity (po­tul­ność, ule­głość) mają swoje ety­mo­lo­giczne ko­rze­nie w do­ci­li­tas. W mo­wie po­tocz­nej „po­tulny” nie­sie sko­ja­rze­nia z bier­no­ścią, pod­dań­czo­ścią i bez­wol­no­ścią owcy. W tym świe­tle wy­daje się mało wia­ry­godne, że do­ci­li­tas jest czymś god­nym po­chwały. Po­tul­ność jawi się jako ce­cha kształ­to­wana wśród otę­pia­łych mas przez ja­kiś nik­czemny or­wel­low­ski re­żim.

Jak za­uwa­żył Saun­ders, jest wręcz prze­ciw­nie – do­ci­li­tas to otwar­tość, go­to­wość do na­uki. Wła­ści­wie ro­zu­miana po­tul­ność wy­maga do­brze poj­mo­wa­nej po­kory. Po­kora ma swoje ko­rze­nie w praw­dzie; jest to wola mó­wie­nia prawdy o so­bie, na­wet je­śli ta prawda jest bo­le­sna. Czło­wiek ma­jący w so­bie wła­ściwą po­korę jest otwarty na bo­le­sną prawdę, że może się my­lić; ta po­kora uwal­nia go od naj­gor­szych form do­gma­ty­zmu i ob­łudy. Wła­ściwa po­kora to ży­zna gleba, na któ­rej może wzra­stać praw­dziwa po­tul­ność. Osoba po­korna i po­tulna ko­cha prawdę i jej po­szu­kuje; jest go­towa przy­znać się do omyl­no­ści i pod­dać się po­pra­wie (po­kora) oraz jest go­towa do na­uki (po­tul­ność).

Święty To­masz z Akwinu stwier­dził, że: „Fi­lo­zofa po­rów­nuje się do po­ety, gdyż obaj zaj­mują się dzi­wami. Al­bo­wiem mity, któ­rymi zaj­mują się po­eci, skła­dają się z dzi­wów, na­to­miast fi­lo­zo­fo­wie zwró­cili się ku fi­lo­zo­fo­wa­niu w wy­niku zdzi­wie­nia. A po­nie­waż zdu­mie­nie wy­nika z nie­wie­dzy, naj­wy­raź­niej skło­nili się do fi­lo­zo­fo­wa­nia, aby uciec od igno­ran­cji”. Na­grodą za pie­lę­gno­wa­nie wła­ści­wej po­tul­no­ści i po­kory jest ra­dość z by­cia zdu­mio­nym no­wymi praw­dami (to wła­śnie zna­czy zaj­mo­wa­nie się dzi­wami), głęb­sze zro­zu­mie­nie i od­kry­cie nie­ocze­ki­wa­nego do­bra i piękna. Tak po­sta­wione za­da­nie „fi­lo­zo­fii po pro­stu” staje się wielką przy­godą. Bę­dąc uzbro­jo­nym w żą­dzę prawdy oraz war­to­ści, wy­po­sa­żo­nym w in­te­lek­tu­alne na­rzę­dzia (fi­lo­zo­ficzny szwaj­car­ski scy­zo­ryk), uczciwa i prze­cięt­nie in­te­li­gentna osoba może śmiało kro­czyć za­chwy­ca­jącą i nie­sa­mo­witą (choć czę­sto uciąż­liwą) drogą od­róż­nia­nia tego, co praw­dziwe, od tego, co jest fał­szywe, do­bra od zła oraz ludz­kiego od nie­ludz­kiego. Jak kto­kol­wiek przy zdro­wych zmy­słach mógłby nie po­żą­dać do­ci­li­tas?

Po­zo­stała nam do roz­wa­że­nia so­ler­tia, skła­dowa roz­trop­no­ści, która nie jest ła­twa do zde­fi­nio­wa­nia. Zna­cze­nie można od­dać fran­cu­skim po­ję­ciem sa­voir-fa­ire. Po­tocz­nie może być ro­zu­miane jako know-how w po­łą­cze­niu z umie­jęt­no­ścią po­dej­mo­wa­nia szyb­kich de­cy­zji. Ko­le­żanka, która kie­dyś na­zwała sie­bie „zwy­kłą starą wie­śniaczką z Ar­kan­sas” (miała dok­to­rat z bio­lo­gii i teo­lo­gii mo­ral­nej), chwa­liła tych, któ­rzy mają, jak to na­zwała, „stary, do­bry roz­są­dek”. To może być inny spo­sób ro­zu­mie­nia so­ler­tia.

Wy­ra­ża­jąc się bar­dziej ob­ra­zowo, kiedy my­ślę o so­ler­tia, przy­cho­dzi mi na myśl re­la­cja Ri­charda Mar­cinki o tym, jak uczył strze­lać ze­spół ope­ra­to­rów sił spe­cjal­nych Navy SE­ALs. Stwier­dził on, że kiedy po raz pierw­szy uczy się ko­goś strze­lać, za­czyna się od na­uki ce­lo­wa­nia, a póź­niej strze­la­nia do celu. Z bie­giem czasu uczymy się, jak ce­lo­wać, a na­stęp­nie strze­lać do celu (miejmy na­dzieję) szyb­ciej i cel­niej. Ze względu na nad­zwy­czajne wy­ma­ga­nia i nie­bez­pie­czeń­stwa, z ja­kimi mie­rzą się SE­ALs, Mar­cinko kon­se­kwent­nie i ener­gicz­nie ćwi­czył swoją dru­żynę, szko­ląc ich w taki spo­sób, aby po­tra­fili obrać „cel”, a póź­niej wy­ko­nać „strzał” i po­łą­czyć to w jedno dzia­ła­nie „cel-strzał”.

Pie­lę­gna­cję so­ler­tia można poj­mo­wać ana­lo­gicz­nie do pro­wa­dzo­nego przez Mar­cinkę tre­ningu strze­lec­kiego dru­żyny SE­ALs. Trzeba być na tyle wy­szko­lo­nym, aby roz­po­zna­wać fi­lo­zo­ficzne wy­zwa­nia, tak prze­nik­nię­tym do­głęb­nym zro­zu­mie­niem wła­ści­wej wie­dzy i słusz­nego dzia­ła­nia, że na­wet w ob­li­czu za­ska­ku­ją­cego twier­dze­nia mo­ral­nego lub twier­dze­nia o praw­dzie, jest się go­to­wym od­po­wie­dzieć obiek­tyw­nie, twór­czo, sta­now­czo i z prze­ko­na­niem. Bądź pe­wien, że taka umie­jęt­ność nie jest wro­dzona i nie zda­rza się przy­pad­kowo. Po­trzebne jest za­równo zro­zu­mie­nie, na­byte dzięki wła­ści­wej edu­ka­cji, jak i na­wyki serca oraz po­stę­po­wa­nia, które wy­pły­wają z do­brze po­kie­ro­wa­nego ukształ­to­wa­nia mo­ral­nego. Się­ga­jąc do me­ta­for mi­li­tar­nych, przy­wo­łam stare po­rze­ka­dło: „w walce nikt nie staje na wy­so­ko­ści za­da­nia, każdy spada do po­ziomu wy­szko­le­nia”. Bez głę­boko za­ko­rze­nio­nych in­te­lek­tu­al­nych i mo­ral­nych na­wy­ków, nie bę­dziemy mieli so­ler­tia po­trzeb­nej do od­po­wie­dzi na wiele nie­prze­wi­dy­wal­nych wy­zwań in­te­lek­tu­al­nych oraz mo­ral­nych, które nie­uchron­nie staną na na­szej dro­dze. Jak czę­sto po­wta­rza­łem moim uczniom: „Bądź­cie przy­go­to­wani albo bądź­cie za­sko­czeni”. Przed­się­wzię­cie „fi­lo­zo­fii po pro­stu” po­lega na za­pew­nie­niu uczci­wemu my­śli­cie­lowi przy­go­to­wa­nia in­te­lek­tu­al­nego po­trzeb­nego do pie­lę­gno­wa­nia so­ler­tia, bez któ­rego z pew­no­ścią jego per­cep­cja zo­sta­nie za­bu­rzona przez tych, któ­rzy sami tkwią w błę­dzie, ale o tym nie wie­dzą, lub będą mo­ral­nie zwo­dzeni przez tych, któ­rzy mogą nas skrzyw­dzić, na­wet ma­jąc do­bre in­ten­cje.

Pie­lę­gno­wa­nie so­ler­tia nie­sie ze sobą ko­rzy­ści spo­łeczne. Kiedy inni, któ­rzy są mniej pewni pod­staw prawdy lub do­bra albo lę­kają się spo­rów mo­ral­nych lub in­te­lek­tu­al­nych, zo­ba­czą, że ktoś z by­strym umy­słem i wni­kli­wym ser­cem może ła­two i uczci­wie sta­wić czoła wy­zwa­niom, mogą zo­stać ośmie­leni do tego, by rów­nież zmie­rzyć się z nie­ocze­ki­wa­nym – bez nad­mier­nego lęku oraz bez na­ra­ża­nia na szwank me­mo­ria lub do­ci­li­tas. Dla­tego je­stem prze­ko­nany, że przed­się­wzię­cie „fi­lo­zo­fii po pro­stu” może być ko­rzystne za­równo dla jed­nostki, jak i dla wspól­noty ludz­kiej.

Je­śli wciąż czy­tasz tę książkę, to po­dej­rze­wam, że je­steś go­tów iść na­przód jako fi­lo­zof w dro­dze, po­szu­ku­jący prawdy i do­bra, nie­chętny do od­rzu­ce­nia prawd z prze­szło­ści lub by­cia prze­sad­nie zwią­za­nym jej błę­dami, chętny do sta­wie­nia czoła przy­szło­ści z otwar­tym umy­słem i prze­ni­kli­wym ser­cem, chętny do po­dróży z to­wa­rzy­szami, któ­rzy chcą przy­łą­czyć się do ludz­kiego i uczło­wie­cza­ją­cego przed­się­wzię­cia bu­dowy mo­ral­nej kon­struk­cji, w któ­rej chcie­li­by­śmy żyć. Je­śli chce­cie kon­ty­nu­ować to nie­zbędne przed­się­wzię­cie, to ocze­kuję, że nie bę­dzie­cie na­iwni i nie zdziwi was, je­śli wa­sze wła­sne sła­bo­ści oraz ogra­ni­cze­nia, a także sła­bo­ści in­nych, w tym lu­dzi, któ­rzy się boją lub sprze­ci­wiają się wy­zwo­le­niu czło­wieka przez prawdę i do­bro, wy­stą­pią prze­ciwko wam. Bądź przy­go­to­wany albo bądź za­sko­czony. Za­czy­najmy!

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: