- W empik go
O umyśle. Tom II - ebook
O umyśle. Tom II - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 379 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wielu pisało o geniuszu. Większość pisarzy określała go jako ogień, natchnienie i boski poryw. Przenośnie te brano za definicje.
Mimo całej mglistości takich definicji, dla tej samej przyczyny, dla której mówimy, że ogień jest gorący, i do właściwości jego zaliczamy wrażenia, jakich za jego sprawą doznajemy, nazwę ognia nadajemy również wszystkim myślom i uczuciom zdolnym wzbudzić i rozpalić w nas silne namiętności.
Niewielu jednak zdało sobie sprawę, że te przenośnie mające zastosowanie do pewnych typów genialności, np. do poezji lub wymowy, nie dadzą się zastosować do geniuszów badawczych, takich jak Locke czy Newton.
Chcąc podać ścisłą definicję słowa «geniusz» i w ogóle wszystkich określeń, jakie łączymy ze słowem umysł, należy się zbliżyć do pojęć powszechnie używanych i w tym celu ze szczególną uwagą posłuchać zdania szerokiego ogółu.
Ogół zalicza do geniuszów bez różnicy Kartezjusza, Locke'a, Monteskiusza; Gorneille'a, Moliera itd
Jeśli zaś nadaje tę nazwę ludziom tak różnym, to widocznie zakłada w nich jakąś wspólną cechę znamionującą geniusz.
Ażeby poznać tę cechę, sięgnijmy do etymologii słowa «geniusz», gdyż zazwyczaj właśnie w etymologii słowa widać najwyraźniej, jaką treść nadaje mu się powszechnie.
Słowo «geniusz» pochodzi od czasownika gignere, gigno – rodzę, wytwarzam, zakłada więc zawsze wynalazczość i to jest jedyna cecha właściwa geniuszom różnego rodzaju.
Istnieją dwojakie wynalazki albo odkrycia: jedne zawdzięczamy tylko przypadkowi, takimi są busola, proch strzelniczy i na ogół wszystkie odkrycia dokonane w sztukach stosowanych.
Ale nie brak i takich, które zawdzięczamy geniuszowi, wtedy przez słowo «odkrycie» należy rozumieć nowy układ, nowy związek wykryty pomiędzy rozmaitymi przedmiotami albo pojęciami. Zdobywa się miano geniusza, jeśli pojęcia wynikające z tego związku tworzą jakąś wielką całość, są płodne w prawdy i ważne dla ludzkości. A ponieważ prawie zawsze przypadek podsuwa nam przedmiot rozmyślań, decyduje on w znacznie większym stopniu, niż przypuszczamy, o powodzeniu wielkich ludzi. Przypadek podsuwa im bowiem do badań mniej lub bardziej interesujące tematy i przypadek także sprawia, że rodzą się właśnie wtedy, gdy mogą stworzyć epokę.
Chcąc wyjaśnić słowo«epoka» należy zwrócić uwagę, że każdego wynalazcę w jakiejś sztuce czy gałęzi wiedzy, którą – że tak powiem – wyniósł z kolebki, przewyższy zawsze inny utalentowany człowiek, który podąża jego śladem. Drugiego przewyższy trzeci i tak dalej, dopóki tylko dana umiejętność się rozwija. Przychodzi moment, kiedy osiąga ona szczyt doskonałości albo przynajmniej taki stopień rozwoju, że może uchodzić za doskonałą w jakimś społeczeństwie. Wtedy ten, kto ją do tego stopnia doprowadził, otrzymuje miano geniusza, choćby niekiedy nie bardziej przyczynił się do jej rozwoju niż jego poprzednicy. Nie wystarczy więc być genialnym, aby otrzymać miano geniusza.
Od misteriów pasyjnych do poetów Hardy'ego i Rotrou i do Marianny Tristana teatr francuski osiągał kolejno wszystkie stopnie doskonałości. Corneille narodził się w chwili, gdy doskonałość, jaką nadał sztuce teatralnej, musiała już stworzyć epokę: Corneille jest geniuszem.
Mówiąc to, nie zamierzam bynajmniej pomniejszać sławy tego wielkiego poety, chcę tylko dowieść, że zasada ciągłości zawsze ściśle obowiązuje i że nie ma w przyrodzie skoków . Spostrzeżenie dotyczące sztuki dramatycznej odnosi się również do nauki doświadczalnej.
Kepler odkrył prawo wzajemnego ciążenia ciał. Utwierdził je Newton, kiedy stosując z powodzeniem bardzo pomysłowe obliczenia stworzył system niebieski: Newton stworzył epokę i został zaliczony do geniuszów.
Arystoteles, Gassendi, Montaigne mgliście dostrzegali, że wrażenia są źródłem wszystkich naszych pojęć; Locke wyświetlił, pogłębił tę zasadę i na podstawie bardzo wielu przykładów wykazał jej słuszność. Locke jest geniuszem.
Niepodobna, by wielkiego człowieka nie zapowiada inny wielki człowiek . Dzieła geniusza są podobne do niektórych wspaniałych pomników starożytności budowanych przez kilka pokoleń władców, ale nazywanych imieniem tego, kto je skończył.
Jeśli jednak przypadek, tzn. połączenie skutków wynikających z nie znanych nam przyczyn, ma tak wielki wpływ na sławę ludzi wybitnych w sztuce i nauce, jeśli przypadek rozstrzyga o chwili, kiedy powinni przychodzić na świat, aby stworzyć epokę i otrzymać miano geniuszy, to czyż ten sam przypadek nie ma jeszcze większego wpływu na sławę mężów stanu?
Sława Cezara i Mahometa ogarnęła cały świat. Mahomet w jednej połowie kuli ziemskiej jest czczony jako przyjaciel Boga, w drugiej – uznany za wielkiego geniusza. Tymczasem tenże Mahomet, zwykły kupiec arabski, człowiek bez wykształcenia, będący sam ofiarą fanatyzmu, który wzniecał w innych, musiał uciekać się do pomocy mnichów greckich, by napisać mierne i śmieszne dzieło, zwane Al-Koranem. Jakżeż więc w takim człowieku nie uznać działania przypadku, co nakazał mu żyć w takich czasach i okolicznościach, kiedy nieunikniony był przewrót, któremu ten zuchwały człowiek użyczył tylko swego imienia?
Nie ulega wątpliwości, że ten sam przypadek, tak przychylny dla Mahometa, przyczynił się do sławy Cezara. Nie znaczy to, bym chciał coś ująć pochwałom należnym temu bohaterowi, ale Sulla podobnie jak on ujarzmił Rzymian. Czyny wojenne nigdy nie są na tyle ustalone w historii, by można było rozstrzygnąć, czy Cezar istotnie przewyższał Sertoriusza albo jakiegoś innego wodza w tym rodzaju. Jeśli zaś jest jedynym Rzymianinem, którego się zwykło zestawiać z pogromcą Dariusza, to dlatego, że obaj-podbili mnóstwo ludów. Sława Cezara dlatego przyćmiła sławę prawie wszystkich wielkich wodzów republiki, że przez swe zwycięstwa założył on podwaliny tronu, który umocnił August, i że jego dyktatura stworzyła epokę w procesie ujarzmiania Rzymian. Cezar dokonał przewrotu w świecie i świetność jego czynu musiała przyczynić się do rozgłosu, na jaki on sobie zasłużył swymi wielkimi zdolnościami.
Niezależnie od roli, którą przypisuję przypadkowi, niezależnie od jego udziału w rozgłosie, jakim się cieszą wielcy ludzie, przypadek może działać jedynie na korzyść tych, których ożywia silne pragnienie sławy.
Pragnienie to – jak już powiedziałem – pozwala im znosić bez wysiłku trudy nauki i rozmyślań; obdarza ono człowieka zdolnością trwałego skupienia uwagi, bez którego nie można się wsławić w żadnej sztuce czy nauce. Pragnieniu temu należy przypisać zuchwałość geniusza, która stawia pod osąd rozumu uświęcone czasem poglądy, przesądy i błędy.
Ono to jedynie, zarówno w nauce, jak i w sztuce, wiedzie nas ku nowym prawom albo dostarcza nam nowych rozkoszy. Pragnienie to jest duszą geniusza, jest źródłem jego śmiesznostek i jego, osiągnięć; osiągnięć, które zawdzięcza zazwyczaj jedynie uporowi, z jakim się całkowicie skupia na jednej dziedzinie. Jeden rodzaj wiedzy wystarcza, aby zawładnąć całą treścią duszy, toteż nie ma i nie może być człowieka genialnego wszechstronnie.
Jeśli zestawimy czas, jakiego wymagają rozważania potrzebne do wybicia się w jakiejś dziedzinie, z krótkością życia ludzkiego, zobaczymy, że nie można celować równocześnie w wielu dziedzinach.
Zresztą istnieje tylko jeden okres w życiu człowieka, okres wielkich namiętności, kiedy można pokonać pierwsze trudności broniące wstępu do każdej wiedzy. Kiedy okres ten minie, człowiek może jeszcze nauczyć się lepiej posługiwać narzędziem, którego dotychczas używał, lepiej rozwijać swoje idee, jaśniej je wyrażać, nie jest już jednak zdolny do wysiłków, jakich wymaga przeoranie nowej dlań dziedziny.
W każdej dziedzinie geniusz jest zawsze wytworem niezliczonych połączeń myślowych, których się dokonuje jedynie we wczesnej młodości.
Zresztą przez słowo «geniusz» nie rozumiem bynajmniej tylko genialnej zdolności do odkryć naukowych czy genialnej inwencji w treści i planie jakiegoś dzieła, istnieje również geniusz wyrażania się. Zasady sztuki pisarskiej są jeszcze tak ciemne i niedoskonałe, tak mało mamy danych w tej dziedzinie, że niepodobna zdobyć tytułu wielkiego pisarza, nie będąc prawdziwym wynalazcą w tej sztuce.
LaFontaine i Boileau niewiele co prawda wnieśli wynalazczości do tematów, które rozwijali. A jednak słusznie zostali obaj zaliczeni do geniuszów: pierwszy ze względu na naiwność, uczucie i wdzięk, jakie nadał swoim opowieściom, drugi ze względu na poprawność, siłę i piękny język swoich utworów. Cokolwiek byśmy zarzucali Boileau, musimy przyznać, że ogromnie udoskonalając sztukę rymotwórczą, zasłużył na tytuł wynalazcy.
Zależnie od tego, do jakiej zastosujemy go dziedziny, każdy z tych dwóch różnych rodzajów geniusza jest mniej albo bardziej pożądany. W poezji np. genialność wyrazu jest – że tak powiem – genialnością konieczną. Poeta epicki nawet najbogatszy pod względem inwencji treści, nie będzie miał czytelników, jeśli zabraknie mu genialności wyrazu. Przeciwnie, poemat dobrze zrymowany, pełen pięknych szczegółów i poezji, nawet pozbawiony inwencji będzie zawsze życzliwie przyjęty przez szeroką publiczność.
Inaczej ma się sprawa z twórczością filozoficzną:: w tego rodzaju dziełach pierwszorzędne znaczenie ma treść. By kształcić ludzi, trzeba wskazywać im nową prawdę albo ukazywać związki między prawdami, które się im wydają niezależne. Ponieważ celem tutaj jest pouczanie, to wytworność i piękno wyrazu oraz wdzięk szczegółów są jedynie zaletą drugorzędną.. Toteż niektórzy ze współczesnych filozofów, chociaż pozbawieni siły wyrazu, wdzięku a nawet umiejętności jasnego wyrażania myśli, zdobyli jednak wielkie uznanie. Mglistość ich dzieł może na jakiś czas skazywać je na zapomnienie, w końcu jednak wydobywają się z niego. Wcześniej czy później pojawia się przenikliwy i jasny umysł, który dostrzegając prawdy zawarte w ich dziełach, wydobędzie je z przysłaniającej je niejasności i wyłoży w sposób zrozumiały. Taki jasny umysł dzieli z wynalazcami zasługę i sławę ich odkryć. Jest oraczem, który wykopał skarb, dzieli się z właścicielem gruntu ukrytą w nim fortuną.
Z tego, co powiedziałem o genialności treści i wyrazu… łatwo możemy wytłumaczyć, dlaczego sławny już pisarz może tworzyć marne dzieła: wystarczy, aby pisał prace z dziedziny, w której rodzaj genialności, jaką jest obdarzony, odgrywa – że tak powiem – drugorzędną rolę. Oto powód, dlaczego znakomity poeta może być złym filozofem, a wybitny filozof miernym poetą, dlaczego powieściopisarz może napisać złe dzieło historyczne, a historyk marną powieść. Wniosek z tego rozdziału jest taki, że genialność zakłada zawsze twórczą inwencję, nie każda natomiast twórcza inwencja łączy się z genialnością. By zdobyć miano człowieka genialnego, trzeba mieć inwencję dotyczącą rzeczy zasadniczych i ważnych dla ludzkości; ponadto człowiek taki musi działać w czasie, kiedy to dzięki swoim zdolnościom i odkryciom w dziedzinie sztuki czy nauki może stworzyć epokę w społeczeństwie wykształconym. Człowiek genialny jest zatem częściowo dziełem przypadku. Przypadek bowiem zawsze czynny przygotowuje odkrycia, niepostrzeżenie kojarzy prawdy – bezużyteczne, jeśli są zbyt od siebie nawzajem odległe – wreszcie przyczynia się do powstania geniusza właśnie w chwili, kiedy prawdy już zbliżone wskazują mu najogólniejsze i jasne zasady. Geniusz je wychwytuje i przedstawia, dzięki czemu jakaś dziedzina królestwa sztuki czy nauki zostaje wyjaśniona. Przypadek pełni zatem względem geniusza role owych wiatrów, co rozproszone we wszechświecie unoszą ze sobą cząstki palnej materii, z której tworzą się meteory. Cząstki te bezładnie unoszone w przestworzach niewywołują tam żadnego skutku aż do chwili, kiedy z obu stron pchnięte gwałtownie jedne przeciw drugim zderzają się w pewnym punkcie; wtedy błyskawica oświetla cały horyzont.ROZDZIAŁ II O WYOBRAŹNI I O UCZUCIU
Rozważając, czym jest wyobraźnia, czyli imaginacja, przeważnie nazbyt zacieśniano albo też nazbyt rozszerzano znaczenie tego słowa. Aby temu wyrażeniu nadać dokładnie określoną treść, sięgnijmy do jego etymologii; słowo «imaginacja» pochodzi od łacińskiego imago – obraz, wizerunek.
Wielu nie czyniło różnicy między imaginacją a pamięcią. Ludzie ci nie zdawali sobie sprawy, że nie ma pojęć całkowicie równoznacznych, że pamięć polega na zachowywaniu wyraźnego wspomnienia o przedmiotach, które już widzieliśmy, wyobraźnia zaś na kombinacji, na nowym nagromadzeniu obrazów oraz na związku wzajemnej ich zgodności z uczuciem, które zamierzamy wywołać. Jeśli tym uczuciem ma być przerażenie, wyobraźnia płodzi furie i sfinksy; jeśli zdziwienie lub zachwyt – tworzy ogród Hesperyd, zaczarowaną wyspę Arrnidy i pałac Atlasa.
Wyobraźnia jest więc wynalazczością w dziedzinie obrazów, podobnie jak umysł w dziedzinie idei.
Pamięć będąc li tylko wiernym i ponownym przywołaniem przedmiotów, które już widzieliśmy, różni się tak od wyobraźni, jak portret Ludwika XIV pędzla Le Bruna od kompozycji przedstawiającej podbicie Franche-Comte.
Z tego określenia wyobraźni wynika, że posługujemy się imaginacją jedynie w opisach, w malarstwie i zdobnictwie. Poza rym wyobraźnia to jakby rodzaj okrycia, w które zwykliśmy przyoblekać myśli i uczucia.
Niegdyś odgrywała ona na świecie znacznie większą rolę: prawie sama wyjaśniała ludziom wszystkie zjawiska przyrody. A więc z urny, na której położyła dłoń najada., wytryskały strumienie wijące się po dolinach; za sprawą boginek, driad i nimf gaje i łąki pokrywały się zielenią; a kiedy skały, odrywając się od górskich zboczy, z hukiem spadały na równinę, wiadomo było, że sprawiały to boginki gór, oready. Krążące w powietrzu moce, zwane geniuszami lub dajmonami, rozpętywały huragany i sprowadzały burze na krainy, które chciały spustoszyć. Chociaż w Europie dla wytłumaczenia zjawisk przyrody nie uciekamy się już do pomocy wyobraźni, choć odwołujemy się do niej li tylko, by lepiej wyjaśnić i uprzystępnić zasady nauki, a od doświadczenia jedynie oczekujemy wyjaśnienia tajników przyrody, nie należy jednak sądzić, że pod tym względem narody są wszędzie równie oświecone. Tworem wyobraźni jest jeszcze filozofia Indii. To ona w Tonkinie określa chwilę formowania się pierwszych pereł . W swym śmiałym locie sięgając nieraz początków wszechrzeczy, zaludniła żywioły półbogami i stworzyła według swej woli demony, duchy, wróżki i czarowników, by wyjaśnić zjawiska przyrody. Przemierzywszy niezmierzone pustynie przestrzeni i wieczności musi wreszcie zatrzymać się w pewnej chwili – i właśnie od tej chwili zaczyna istnieć czas. Ciemne, gęste i uduchowione powietrze, które według Tauta fenickiego otaczało przepastną otchłań, zapłonęło miłością do własnych pierwiastków; miłość ta wytworzyła pewien zamęt, nadano mu nazwę pragnienia, pragnienie to poczęło mud, czyli rozkład powietrza w wodę.
Ta gnilna wilgoć zawierała zarodek wszechświata i nasienie wszystkich stworzeń. Wówczas to zostają powołane do istnienia uduchowione zwierzęta, tzw. zofaseminy, czyli oglądające niebiosa. Zabłysło słońce; wygrzewając się w jego promieniach lądy i morza, odbijają promienie słoneczne i ich ciepłem rozpalają powietrze. Wieją wiatry, nadciągają chmury i zderzając się ze sobą wytwarzają pierwsze błyskawice i pioruny. Na odgłos grzmotów budzą się uduchowione zwierzęta i ogarnięte trwogą rzucają się do ucieczki; jedne chronią się w jaskiniach ziemnych, drugie w odmętach oceanu.
Ta sama wyobraźnia, która posługując się kilkoma założeniami błędnej filozofii tak przedstawiała w Fenicji powstanie świata, w innych krajach na tysiące różnych sposobów usiłowała przeniknąć tajniki chaosu .
Ona to w Grecji natchnęła Hezjoda, który jak w jasnowidzeniu obwieścił: «Na początku był chaos, czarny Ereb i Tartar. Czas nie istniał jeszcze, kiedy wieczysta Noc rozpostarła swe ciężkie, bezkresne skrzydła i przelatując nad nieograniczonymi pustaciami przestrzeni spadła nagle na Ereb i złożyła w nim jajo. Ereb przyjął je do swego łona i zapłodnił. Narodziła się miłość; rozwinęła złociste skrzydła i połączyła z chaosem. Ten związek dał byt niebom, ziemi, bogom nieśmiertelnym, ludziom i zwierzętom. Wówczas Wenus, poczęta w łonie mórz, ukazała się na powierzchni wód; wszystkie stworzenia przystanęły wpatrzone w nią. Ruch, który Miłość wpoiła w całą naturę, zwraca się ku pięknu. Po raz pierwszy ład, harmonia i cel zostały objawione światu».
Oto jak w zaraniu dziejów Grecji wyobraźnia przedstawiała stworzenie świata. Dzisiaj, bardziej rozsądna w swych pomysłach, na podstawie historii ziemi wznosi się do poznania stworzenia świata. Nauczona mnóstwem błędów wyjaśnia zjawiska przyrody jedynie na podstawie doświadczenia, pozwalając sobie na pewną swobodę tylko w opisach i obrazach.
Tam może tworzyć te nowe byty i krainy, które poezja dzięki precyzji swoich figur, wspaniałości wyrazu i właściwości słów ukazuje oczom czytelników.
Wyobraźnia sprawia, że w obrazach śmiałych największe wrażenie wywierają na nas wielkość, polot, nawet pozbawione poprawności; wolimy zmieszane z popiołem i dymem płomienie Etny od łagodnego, czystego światła lamp płonących przed ołtarzami.
A cóż czyni wyobraźnia, gdy chce przedstawić rozkosz? Oto Albani prowadzi Adonisa do leśnego ustronia i pokazuje mu Wenus śpiącą na posłaniu z róż. Bogini budzi się, bladoróżowy wstyd wykwita na jej licach, zwiewna zasłona okrywa jej wdzięki, rozpłomieniony Adonis pożera oczyma piękno jej ciała. Zbliża się do bogini, chwyta ją w ramiona, przełamuje opór, niecierpliwa ręka zrywa zasłonę. Wenus jest naga; spragnione oczy piją alabastrową białość jej ciała. W tym miejscu obraz się urywa pozostawiając wybór pieszczot fantazji i zmiennym kaprysom miłości.
A może trzeba w efektownym obrazie przedstawić jakieś zwyczajne wydarzenie, opowiedzieć np. o waśniach wśród obywateli? Wyobraźnia ukaże nam wówczas Pokój, który w łzach opuszcza miasto, zasłaniając oczy oliwną gałązką wieńczącą mu zazwyczaj czoło. Tak w poezji wyobraźnia przedstawia wszystko w krótkich obrazach albo w formie alegorii, które są właściwie tylko rozbudowanymi metaforami.
O ileż bardziej ograniczona jest rola wyobraźni w filozofii. Jak już wspomniałem, rola jej sprowadza się do tego, by wyjaśnić i uprzystępnić jej zasady. Mówię «wyjaśnić», ponieważ ludzie, którzy rozumieją się dość dobrze, dopóki posługują się słowami określającymi rzeczy zmysłowe, jak dąb, ocean, słońce, przestają się rozumieć, gdy wymawiają takie słowa jak «piękno», «sprawiedliwość», «cnota», które oznaczają bardzo wiele pojęć. Prawie nie są w stanie przypisywać tego samego zespołu pojęć temu samemu wyrazowi; stąd tyle nie kończących się i gwałtownych sporów, które tak często nurzały świat we krwi.
Dzięki wyobraźni, która usiłuje zamknąć w plastycznych obrazach oderwane pojęcia i zasady nauk, filozofia staje się bez porównania bardziej jasna i przystępna.
Wyobraźnia dodaje również niemało uroku utworom poświęconym opisom uczuć. Gdy Ariosto wiedzie Rolanda do groty, w której ma spotkać się z Angeliką, z jakim kunsztem przyozdabia tę grotę! Wszędzie napisy wyryte przez miłość, łoża z traw usłane przez rozkosz, szmer strumyków, świeżość, woń kwiatów. Wszystko współdziała, by podniecić pożądanie Rolanda. Poeta wie, że im więcej rozkoszy przyobieca Rolandowi pełna czaru grota, im bardziej rozpali jego serce, tym większa będzie jego rozpacz na wieść o zdradzie Anrgeliki, a sam opis ten wzbudzi u czytelników te tkliwe wzruszenia, z którymi łączy się ich własna przyjemność.
Zakończę ten fragment o wyobraźni bajką wschodnią, może nie całkiem właściwą z pewnego punktu widzenia, ale bardzo pomysłową i doskonale świadczącą o tym, jak wiele uroku może niekiedy nadać uczuciu wyobraźnia. W bajce tej pod osłoną przenośni szczęśliwy kochanek przypisuje kochance i swojej do niej miłości zalety, które się w nim podziwia.
«Pewnego dnia w kąpieli garstkę ziemi odurzającej zapachem podała mi do ręki ręka ukochanej. Rzekłem do niej: «Jesteś piżmem? Jesteś ambrą?» «Jestem tylko grudką ziemi – odparła – ale miałam pewne związki z różą, przeniknęła mnie jej dobroczynna moc. Bez niej byłabym nadal tylko zwyczajną ziemią.»
Sądzę, że określiłem jasno, co należy rozumieć przez słowo «wyobraźnia», i pokazałem, jak można się nią posługiwać w różnych dziedzinach. Przechodzę teraz do uczucia.
Uczuciem nazywamy ową chwilę, kiedy to jakaś namiętność rozpala się w nas najsilniej. Przez namiętność zaś rozumiemy trwałość uczucia tego samego rodzaju. Namiętność mężczyzny do kobiety to jedynie trwałe pożądanie i uczucie w stosunku do tej samej kobiety.
Ażeby na podstawie tej definicji odróżnić uczucia od wrażeń i dowiedzieć się, jakie różne pojęcia należy wiązać z każdym z tych dwóch słów, używanych często zamiennie, nie wolno zapominać, że istnieją namiętności dwojakiego rodzaju: jedne dane nam bezpośrednio przez naturę, jak np. pragnienia czy fizyczne potrzeby picia, jedzenia itp., oraz drugie, których nie dała nam bezpośrednio natura i które zakładają już istnienie społeczeństwa; są to właściwie namiętności nabyte, takie jak ambicja, duma, zamiłowanie do zbytku itp. Zgodnie z tym podziałem na dwa rodzaje namiętności będę rozróżniał dwojakiego rodzaju uczucia. Uczucia odnoszące się do namiętności pierwszego rodzaju, tzn. do potrzeb fizycznych: zwykło się nazywać je wrażeniami; oraz uczucia związane z namiętnościami nabytymi, znane pod nazwą uczuć. W mniejszym rozdziale mowa o uczuciach drugiego rodzaju.
Ażeby jasno zdać sobie sprawę, na czym one polegają, przypomnę, że nie ma ludzi bez pragnień, a co za tym idzie, ludzi bez uczuć. Uczucia mogą być jednak słabe albo mocne, a jeśli ktoś ma tylko słabe uczucia, to tak jakby nie miał żadnych. Uczucie przypisuje się tylko temu, kim włada silna namiętność. Przypuśćmy, że kogoś ogarnia strach. Jeśli strach ten nie pcha nas w niebezpieczeństwa większe niż te, których chcemy uniknąć, jeśli nasz strach ocenia sytuację i rozumuje, to jest słaby i nigdy nie będziemy uważani za ludzi tchórzliwych. To, co powiedziałem o uczuciu strachu, odnosi się również do miłości i ambicji.
Tylko bardzo zdecydowane namiętności wzbudzają w człowieku owe gwałtowne odruchy i uniesienia, nazywane uczuciem.
Namiętności wtedy nami władają, gdy dusze opanowuje jedno tylko uczucie i rozkazuje władczo podległym mu pragnieniom. Ten, kto kolejno ulega różnym pragnieniom, myli się, jeśli sądzi, że jest namiętny: upodobania bierze za namiętności.
Cechą charakterystyczną namiętności jest – że tak powiem – despotyzm pragnienia, które podporządkowuje sobie wszystkie pozostałe. Niewielu jest zatem ludzi namiętnych i zdolnych do silnych uczuć.
Częstokroć nawet obyczaje narodu i sam ustrój państwa nie zezwalają na rozwój uczuć i namiętności. Ileż to istnieje krajów, w których namiętności nie mogą się ujawnić przynajmniej w postępowaniu. Państwo despotyczne narażone jest zawsze na tysiączne przewroty, ponieważ możnych prawie zawsze pożera ogień ambicji. Inaczej dzieje się natomiast w państwach o ustroju monarchicznym, w których prawa nie tracą swej mocy. W takich państwach ludzie ambitni mają hamulec, pozostają jedynie intryganci, którym odmawiam jednak miana «ludzi ambitnych». Nie znaczy to, by w takich krajach nie było mnóstwa ludzi noszących w sobie zarodek ambicji, bez sprzyjających okoliczności jednak zarodek ten ginie, zanim zdoła się rozwinąć. Ambicję tych ludzi można by porównać do ognistych czeluści rozpalonych we wnętrzu ziemi. Płoną nie wybuchając, dopóki nie przedostanie się do nich woda i przemieniona pod wpływem ognia w parę nie podważy gór i nie rozwali ich wstrząsając posadami świata. W kraju, w którym już w zarodku tłumi się pewne namiętności i pewne uczucia, społeczeństwo może je odczuć i poznać jedynie na podstawie opisów znakomitych pisarzy, głównie poetów.
Uczucie bowiem to dusza poezji, zwłaszcza zaś poezji dramatycznej. Zanim wskażę, po czym można rozpoznać mistrzów umiejących niezrównanie malować uczucia oraz ludzi, którzy nimi goreją, warto podkreślić, że nigdy nie odda dobrze uczuć i namiętności ten, kto nie jest do nich zdolny. Załóżmy, że umieszczono jakiegoś bohatera w warunkach niezwykle korzystnych dla rozwoju jego namiętności. Aby stworzyć prawdziwy obraz, trzeba samemu doznawać uczuć, które się opisuje, i samemu służyć sobie za model. Człowiek „ którym nie zawładnęła namiętność, nie uchwyci nigdy tego właśnie punktu natężenia, jaki uczucie osiąga, ale nigdy nie przekracza , i zawsze nada mu zbyt małą lub zbyt dużą siłę.
Zresztą, aby w dziedzinie tej osiągnąć powodzenie, nie wystarczy być w zasadzie skłonnym do namiętności.. Trzeba poza tym być owładniętym właśnie tą namiętnością, która ma być przedstawiona. Na podstawie uczuć jednego rodzaju nie można zgadnąć innych. Źle odtwarza się zawsze to, co się słabo odczuwa. Corneille, człowiek o duszy raczej dumnej niż tkliwej, lepiej przedstawia uczucia wielkich polityków i bohaterów niż kochanków.
Sława w tej dziedzinie zależy przede wszystkim od prawdziwości obrazu. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że niejednokrotnie szczęśliwie dobrane sytuacje.. błyskotliwe powiedzenia, wytworne wiersze zdobyły w teatrze wielki rozgłos. Choćby jednak rozgłos ten świadczył o wielkich zaletach, w dziedzinie dramatu są to zalety raczej drugorzędne.
Najsilniejsze wrażenie w tragedii wywiera wiersz znamionujący charakter. Na każdym musi zrobić wrażenie scena, w której Katylina odpowiadając na zarzut morderstwa czyniony mu przez Lentullusa, mówi:
Wierz mi, że te zbrodnie To zbrodnie polityki mojej, a nie serca!
Zmuszony stosować się do obyczajów swych wspólników – dodaje – przywódca spiskowców kolejno przybierał wszystkie charaktery. Gdybym po mojej stronie miał wyłącznie takich ludzi jak Lentullus.
Jeśliby oni byli ludźmi cnotliwymi.
Ja bym rywalizował w cnotliwości z nimi.
Jakąż siłę charakteru zawierają te dwa wiersze! Jakim wspaniałym przywódcą spisku jest człowiek tak panujący nad własnymi namiętnościami, że według swojej woli jest cnotliwy lub występny. Cóż to wreszcie za ambicja, która łamiąc tak niezłomne namiętności potrafi nagiąć dumnego Katylinę do wszystkich charakterów. Ambicja ta zapowiada człowieka, który zburzy Rzym.
Jedynie namiętność może natchnąć takie wiersze. Ten, kto nie jest do namiętności zdolny, nie powinien ich odtwarzać. Ale – zapyta ktoś – po czym publiczność, która częstokroć słabo się orientuje, czy coś przekracza siłę namiętności, czy do niej nie dorasta, pozna wielkich malarzy uczucia? Po sposobie, w jaki je wyrażają – odpowiem. Człowiek inteligentny może na podstawie wspomnień i refleksji przewidzieć, jak w danej sytuacji powinien postąpić kochanek i co powinien powiedzieć. Może on zastąpić – że się tak wyrażę – uczucie przeżyte uczuciem pomyślanym. Przypomina jednak malarza, który na podstawie opisu urody jakiejś kobiety i wyobrażenia, jakie sobie o niej wyrobił, chciałby namalować jej portret. Byłby to może piękny obraz, nigdy jednak portret podobny do oryginału. Umysł nie odgadnie nigdy mowy uczucia.
Nie ma nic nudniejszego dla starca od rozmowy dwojga kochanków. Człowiek rozumny, ale mało uczuciowy przypomina tego starca. Prosty język uczucia wydaje mu się płaski. Mimo woli usiłuje go uwznioślić jakimś zręcznym zwrotem, który zawsze zdradza brak uczucia.
Gdy Peleusz wyzywa gniew niebios, gdy grzmot zapowiada obecność boga – jego rywala, a przerażona Tetyda chcąc złagodzić podejrzenia zazdrosnego kochanka mówi:
Bieżaj! Okazanie lęku
Jest już wyznaniem miłości.
czujemy, że zbyt bliskie niebezpieczeństwo zagraża Peleuszowi, Tetyda zaś jest zbyt niespokojna, by mogła dać tak zręczną odpowiedź. Przerażona nadejściem boga, który może jednym słowem unicestwić kochanka, pragnie, by jak najprędzej odszedł, i ma właściwie jedynie czas na to, aby mu krzyknąć, że powinien uciekać i że ona go ubóstwia.
Każde zręcznie ułożone zdanie świadczy zarówno o inteligencji, jak i o braku uczucia. Człowiek owładnięty namiętnością ogarniającą wszystkie jego uczucia nie dba o to, w jaki wyraża się sposób. Nasuwają mu się przede wszystkim najprostsze wyrażenia.
Gdy Amor we łzach u stóp Wenus błaga ją o łaskę dla Psyche i gdy bogini śmieje się z jego cierpienia. Amor mówi do niej:
Na los bym się nie żalił, jeślibym mógł umrzeć!
Kiedy Tytus oznajmia Berenice, że przeznaczenie nakazuje mu rozstać się z nią na zawsze, Berenika mówi: Na zawsze: ach spójrz, panie, w swoje serce własne! Jakież to słowo dla tych, co kochają, straszne… Kiedy Palmira zwierza się Seidzie, że usiłowała prośbami wzruszyć człowieka, który ją porwał, Seida odpowiada: Kimże jest ten śmiertelnik na twe łzy nieczuły?
Wiersze te i w ogóle wszystkie wiersze wyrażające uczucia zawsze będą proste zarówno w formie, jak i w wyrazie. Rozum natomiast, wyjałowiony z uczucia, zawsze będzie oddalać nas od tej prostoty, powiem nawet, że ujmie uczucie w aforyzm.
Jakżeż nie dać się omamić rozumowi, którego właściwością jest obserwować, uogólniać swoje obserwacje i wyciągać z nich wnioski lub aforyzmy! Człowiek myślący tak dalece przywykł tak postępować, że nie jest prawie w jego mocy, by chcąc przedstawić uczucie miłości, którego nigdy nie zaznał, nie ujął go – nawet bezwiednie – w aforyzm. Dlatego to pan de Fontenelle każe wyznać jednej z swych pasterek:
Nie powinno się kochać, skoro serce tkliwe…
Tę samą myśl wypowiada Quinaułt, ujmuje ją jednak zupełnie inaczej, gdy każe powiedzieć Atysowi: