- W empik go
O wychowaniu macierzyńskiem - ebook
O wychowaniu macierzyńskiem - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 607 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Redakcya Bluszczu, pragnąc matkom dać w rękę odpowiedni w wychowaniu dzieci przewodnik, któryby, traktując przedmiot wszechstronnie, oparty był zarazem na naukowych zasadach; ogłosiła w roku 1874 konkurs na napisanie dzieła pod tytułem: "O wychowaniu macierzyńskiem" i termin ostateczny do nadesłania rękopismów, naznaczony na d. 1 Kwietnia 1875 r.; przedłużyła następnie, dla umożliwienia większego współzawodnictwa, do d. 1 Stycznia 1876 r.
Gdy jednak z nadesłanych czterech prac, ówczesny komitet konkursowy nie uznał żadnej za odpowiadającą wymaganiom programatu, a tem samem kwalifikującą, się do nagrody; przeto Redakcyą Bluszczu zmuszoną była poraz drugi rzeczony konkurs ogłosić, naznaczając d. 1 Kwietnia 1879 r., jako termin ostateczny do nadsyłania rękopismów.
Tym razem, z nadesłanych prac ośmiu, komitet konkursowy po odczytaniu rękopismów, uznał trzy prace za kwalifikujące się do ściślejszego rozbioru, mianowicie:
1) Opatrzoną epigrafem z Goldsmith'a,
2) Z godłem: "Bona fides" – i nakoniec:
3) Z godłem: ∆ (trójkąt).
Gdy ostatnia z tych prac, zarówno przez rozległe traktowanie przedmiotu, jako też umiejętne stosowanie wyników wiedzy pedagogicznej i doświadczenia życiowego do potrzeb społeczeństwa, w zupełności odpowiadała wymaganiom, nakreślonego przez Redakcyją Bluszczu programu; przeto komitet konkursowy na posiedzeniu swem w d. 30 Grudniu 1879 roku odbytem, jednozgodnie przyznał nagrodę jej autorce, którą, po rozpieczętowaniu koperty, okazała się być, pani Zofija Kowerska.
Do składu komitetu konkursowego wchodziły następująco osoby: pp. Kraków Paulina, Sikorska Jadwiga; oraz pp. Chmielowski Piotr, Łagowski Floryjan, Plenkiewicz Roman i Struve Henryk.PRZEDMOWA.
"Czego brak dziewczętom francuzkim do dobrego wychowania:" – zapytał Napoleon I-szy pani Campan, osoby, która wielkie na polu wychowawczym położyła zasługi. – "Matek" – odpowiedziała.
Matek – któreby umiały wychowywać dzieci! Oto jednogłośne wołanie we wszystkich krajach, we wszystkich spółeczeństwach. Czem sa bowiem rodziny, czém są matki – tém są obywatele kraju, tém są kobiety w ogóle. Ich czyny – to plon: zasiew rzuciły matki.
Być szafarzem bożego ziarna dla dusz dziecięcych, walczyć miłością, zdobywać nią serca dla cnoty i nic uchylać się od żadnych trudów i pracy dla ukochanych, czy może być wznioślejsze powołanie, szczęście większe i czystsze? Te matki, które go gdzieindziej szukają, to ślepe duchem istoty, niegodne słodkiego matek imienia. Czynność ich tylko ujemna; mają dzieci z ciała, lecz nie mają ięli według ducha; obca ręka, obce wpływy wychowuję synów i córki tych nieszczęśliwych. Dzieciom, które osierocają moralnie, należy się litość, ale ratunek ich jest niepodobny: tu działa przypadek jedynie.
Nietylko im wszakże ratunek jest potrzebny: czekają go nasze dzieci, dzieci matek kochających i poświęconych, tych, co całe niebo dobrych chęci składały w pracy macierzyńskiej. One chcą, pragną, kochają – ale nie wiedzą. Niczego im nie brak, tylko kierunku do pracy troskliwej, tylko przetarcia oczu do jasnego sojrzenia, tylko zamienienia miękkiego złota dobrych chęci w hartowną stal woli.
W imię, miłości cóż może się stać niepodobnem?
Zebrane w niniejszej pracy wskazówki sa owocem usiłowań rozświecenia jednej, pojedynczéj ścieżki życia, usiłowań któremi także miłość kierowała. Podzielenie się wynikiem ich z szerszą publicznością jest tylko skróceniom drogi tym matkom, które same dojśćby mogły do podobnych wniosków. Trochę doświadczenia własnego, a więcéj pracy nad dziełami innych: oto podstawa tej książki. Nie zawiera ona w sobie nowości i za nią się nie ugania; pragnie tylko przynieść wskazówki pewne tym matkom, którym zajęcia lub brak sposobności nic pozwoliły na poszukiwania własne.ROZDZIAŁ I.
OBOWIĄZKI MATKI ZACZYNAJĄ SIĘ PRZED URODZENIEM DZIECKA. MATKA WIELE MOŻE DLA ZDROWIA SWYCH DZIECI. WPŁYW ZACHOWANIA SIĘ MATKI CIĘŻARNEJ NA DZIECIĘ, KTÓRE NOSI W ŁONIE.
Obowiązki matki względem dziécięcia zaczynają się jeszcze przed jego urodzeniem. Przez cały dziewięciomiesięczny przeciąg czasu, w którym je piastuje w swem łonie, jest ona tak nierozerwalnie z niém związana, iż jedno życic, jedna krew płynie w obojgu. Zachowaniem się swojém, może się ona przyczynić do wyposażenia malej istoty, którą na świat ma wydać, zdrowiem i siłą, oraz zapewnić jej warunki szczęśliwego życia, w prawidłowo zbudowaném ciele.
Wprawdzie nie jest ona w tym razie wszechmocną; ale nie jest téż zupełnie pozbawioną możności działania. Niezawodną jest rzeczą, że gdyby każda kobieta, zostająca w stanie błogosławionym, pragnęła wydać kwitnące siłą i zdrowiem dziecię; gdyby chciała już wtedy żyć dla niego; mniej mielibyśmy między nami istot wątłych, słabych moralnie i fizycznie.
Zastanówmy się tylko, czy rzecz nie wyda się naturalną i logiczną? Przez cały czas ciężarności, organizm dziecka zależy zupełnie od organizmu matki; z niego czerpie on silę żywotną, która w krótkim stósunkowo czasie z mikroskopijnego zarodka, tworzy dziecię już żyć na własną, rękę mogące. Natura działa tu zapewne w sposób tajemniczy i niedościgniony; lecz samo połączenie tak zupełne matki z dziecięciem już nam pokazuje, czém musi być organizm żywiący, dla organizmu życie przyjmującego. Tymczasem matki zbyt wcześnie poczynają niewłaściwie obchodzić się z dziecięciem; a ponieważ nie widzą go jeszcze i niedostrzegają jego cierpień; więc często nie domyślają się nawet, jak wielkie, przed urodzeniem, zadają mu tortury. Niewiem, czy dziecię już je wtedy odczuwa, lecz nieraz przez cale życic widoczne nosi ich ślady. "Często wieki nie są w stanie odkupić błędu jednéj chwili". Jeżeli w życiu historyczném ludzkości jest to prawdą; w życiu człowieka pojedynczego, tylko na niniejszą skalę, to samo się powtarza. Często długie lata cierpienia są następstwem błędów, jakich ciężarna matka dopuściła się względem dziecięcia. Ach – ileż błędów takich codziennie się popełnia! Młoda kobieta, biédna salonowa lalka, nie jest w stanie odczuć powagi i świętości stanu macierzyństwa. Ona przez cud niezbadany nosi drugie życie w sobie, w niej siła Boża tworzy dziecię czyni ją matką, a ona swego położenia się wstydzi, nie zrzuca gorsetu podkopującego jéj zdrowie, utrudniającego rozwój naturalny dziécięcia. Dla czczej zabawy pozbawia się snu potrzebnego dwóm istotom, naraża się na upadek w tańcu, nie czuwa nad swoim skarbem i tylko utyskuje nad przykrościami, jakie stan wyjątkowy jéj sprowadza.
Ta kobieta to jeszcze dziecko, którego uczucia nie wzniosły się nad poziom próżności i małostek towarzyskiego życia. Może nazawsze zostanie ona dziecięciem jak to często się zdarza; może dojrzeje umysłem; lecz czy dojrzeje w kierunku moralności i cnoty rodzinnej? To jeszcze wielkie pytanie. Kobieta kocha swe dziecię lub dzieci, ale tak lęka się zostać matką powtórnie, że jeżeli Bóg zeszle jej nadzieje macierzyńtwa, zdaje się jéj, że w nią grom nieszczęścia uderzył. Drży na myśl boleści, jakie ją, czekają, płacze nad powiększającą się rodziną a z nią powiększającemi się trudami. Zapomina, że jej zły humor, strachy, płacze, rujnują jej zdrowie, szkodzą tém samém i noszonemu przez nią dziecięcia. Wzruszenia, doznawane z tego powodu, mogą je zabić w łonie matki, a jeżeli nic, to przynajmniej rozwinąć w niém zarody rozlicznych chorób nerwowych, które zrobią z niego słabą i nienormalnie rozwiniętą istotę. Dzieciobójstwo oburza nas, a przecież popełniamy je tak często na niniejszą skalę! Nie zabijamy wprawdzie dziécięcia doraźnie, lecz pozbawiamy je rozkoszy przepędzenia życia w zupełnem zdrowiu, skracamy mu życie, wydajemy na nie wyrok wiecznego niedołęstwa, nimeśmy jeszcze dziécię życiem obdarzyły.
Niereligijność wdarła się do ognisk małżeńskich. Wola Boża nic przewodniczy już przy powiększaniu się rodzin; samolubne zamiłowanie wygód kieruje wolą… człowieka. Liczne grono dzieci uważane jest za nieszczęście dla rodziców, patryjarchalnosć rodzinnych stosunków – za śmieszność.
O przedmiot ten potrącam mimochodem, gdyż on o tyle tylko tu mię zajmuje, o ile skrzywienie pojęć ogólne wpływa na usposobienie matek i błogosławieństwo Boże, błogosławieństwo macierzyństwa, przemienia im w przekleństwo losu.
Przerobić pojęcia, jakie nurtują społeczeństwo, któżby śmiał powziąć podobną nadzieję? Jeżeli jednak słowa moje dojdą jakiej matki, nadzieją macierzyństwa do rozpaczy przyprowadzonéj, niech zwrócą jéj uwagę, już nie na pociechy przyszłe, z posiadania dziecięcia wypływające, lecz na bezużyteczność łez wylewanych, na szkodę wyrządzaną zdrowiu dwóch istot, przez lekceważenie położenia swego, lub uważanie go za nieszczęście. Bolesnego przejścia nic nie jest wstanie odwrócić, a złe zachowanie się, oraz brak panowania nad sobą, smutki nierozsądne i nienaturalne, podkopując zdrowie, samo przejście utrudniają; a już ile złego wyrządzają dziecięciu, to zostanie na zawsze niedocieczoną tajemnicą, odsłaniającą się tylko niekiedy matce w wyrzutach sumienia, jakich dozna, gdy zobaczy dziecię z trudnością znoszące ciężar chorobliwego życia, moralnie zaś i umysłowo niezdolne prawidłowo się rozwijać. Ileż to nazawsze podkopanych organizmów, ile strat rodzinnych wypływa często z małych nieostrożności matek przy nadziei będących! Jakichże wyrzutów musi doznawać ta, która, z własnej winy przyspieszywszy przyjście na świat dziecięcia, śmierć jego spowodowała, lub obdarzyła je nędzném życiem, nękaném ustawiczną chorobą. Mogła wydać dziecię silne, zdrowe, piękne przez dobrze rozwinięte ciało; bystre umysłowo, odważne, wytrwałe, (brak tych przymiotów często ze słabości fizycznej wypływa), a uczyniła je nędzném, chórem, bladém, ile zbudowaném, brzydkiém, lękliwém i pozbawionem siły i energii myślenia. Nie umiała pojąć swego zadania, przejąć się jego wielkością, poczuć w sobie Boskiéj iskry tworzenia. "Czas, w którym kobiéta dziécię pod sercem nosi, jest świętą epoką; matka nosi w sobie przyszłość, nosi ludzkość. Duch twór – czy przenika ją i w tym czasie nowém życiem napełnia, bo wielka twórczość wszechświata powtarza sit; na małą skalę w tworzeniu się, jej dziecięcia. Jest ona narzędziem Bożem. Bóg tworzy przez nią na nowo świat – świat w jednéj egzystencyi ludzkiej zawady". 1)
Poświęcenie wielkiemu dziełu małych względów próżności i nędznych chwilowych uciech – czy miało by się nazywać ofiarą? Tylko skrzywione wyobrażenia, mogą zniewalać matkę do szukania zaspokojenia w wybrykach próżności a odwracać ją od pięknego celu zachowania złożonego w jej łonie drogiego skarbu, w całéj możliwej doskonałości, jakim go Bóg chciał uczynić. Względy własnego jéj zdrowia, własnych potrzeb z tem zadaniem zgadzają się wyśmienicie; zatem trochę tylko odwagi, a odrzucimy to, co nam do duszy próżność światowa wsączyła. Z pod nawałów piaszczystych, wzniesionych w duże pagórki, Holender wytrwałą i mozolną pracą odgrzebuje rodzajną ziemię. I w naszej duszy, pod obcemi naleciałościami, spoczywa grunt pod ziarno Boże stworzony. Starajmy się tylko oczyścieć go odzyskać zapomocą pracy wewnętrznej, na podstawie religii i nauki dokonywanej, a poznamy słodycz życia w ofiarach podjętych dla tych korzyści, których nic naruszyć nie może, bo je nasze dzieci i wnuki życiem swojém uwiecznią. Niech już w nas spoczywa zadatek lepszej przyszłości, a ludzkość o swoje jutro lękać się przestanie, bo ujrzy losy swojo złożone w ręku cnotliwych i rozumnych matek.
Chociaż właściwy sposób zachowania się kobiet ciężarnych jest rzeczą mniéj więcej znaną; umieszczę tu jednak w krótkości główne jego warunki. Choćby żadnéj matce słowa moje nienowego nie powiedziały, może niektórym przypomną lekceważone obowiązki i ważność tychże w ich oczach podniosą.
Przestrach, gniéw, i wszelkie namiętne Wstrząśnienia, tak dobrze moralne, jak fizyczne; niedostateczne i złe pożywienie, jak również przeładowywanie żołądka potrawami niestrawnemi i ciężkiemi, są wpływami nader szkodliwemi dla dziecięciu zostającego w łonie matki. Zbytni ruch, zbytnie umęczenie, oddzia- -
1) Schmit: Briefe an eine Mutter.
ływają zarówno źle, jak życie pozbawione zupełnie ruchu. W ogóle życie dotychczasowe nie powinno się zmieniać, jeżeli było pracowite lub czynne. Gospodyni domu niech nie przerywa swych zajęć, strzegąc się tylko podnoszenia rzeczy ciężkich, opierania ich na żywocie, wspinania się i podnoszenia rąk z wysileniem, dla dostania wysoko umieszczonych przedmiotów. Akuratność tylko życia pracowitego zwiększyć należy. Godzina spoczynku nigdy nie powinna być spóźniona, a jeżeli dzieci starsze przerywają sen matce, ojciec lub bona powinni wziąć na siebie obowiązek sypiania w pokoju dzieci, by matka w spokojnym śnie mogła znajdować posilcie. Kobiéty, próżniacze życie pędzące, lub te, które oddane są pracy zmuszającej do ciągłego siedzenia; powinny tryb zwykły odmienić, jeżeli to jest możebném, a przynajmniej ze dwie godzin dziennie przechadzki na świeżem powietrzu używać, gdyż to jest koniecznie do zdrowia potrzebne. Długie przesiadywanie w miękkich fotelach i na kanapach; ubranie niewygodne, buciki na dzisiejszych wysokich obcasach, które tak łatwo pośliźnięcia się i upadki powodują, nadając ciału położenie nienaturalne, są dla matek brzemiennych nader szkodliwe.
"Ponieważ uważano – powiada Meier – że kobiety ciężarne, temperamentu zgryźliwego, podlegające złym humorom, wydają, dzieci niedołężne; podczas kiedy matki z usposobieniem wesołém i jednostajnie spokojnem, dają, po największéj części, życie dzieciom silnym i zdolnym: jest zatem rzeczą naturalna., żeby kobiety brzemienne starały się o utrzymanie zawsze dobrego humoru".
Panowanie nad sobą… wiele, wiele tu może. Nawet dobry humor często od nas samych zależy. Możemy też od siebie wiele uczuć nieprzyjemnych odsunąć, jak naprzykład uczucie bezmiernego strachu, na myśl o przyszłych cierpieniach; obawy, wywołane wyobraźnią, by spojrzenie na rozmaite kalectwa, ułomności i brzydoty nie wpłynęło na potworność dziecięcia. Często, w mieście szczególniej, jest się narażoną na spotykanie ubogich kalék, linoskoków sztuki pokazujących it.p… a przecież nie wpływa to na przychodzące tam na świat dzieci. Przeto nie sam widok jest szkodliwy, ale przerażenie, mające źródło w wyobraźni, pozostawionej bez steru rozsądku, wywołującej rozdrażnienie i wstrząśnienia szkodliwe dla dziecięcia i matki.
Pomyślmy, jakie to nieocenione szczęście przynieść na świat zdrowie silne, płuca oddychające swobodnie, członki elastyczne, żołądek prawidłowo trawiący, a będziemy się starały wszystko, co jest w naszej mocy, uczynić, by dziecię nasze obdarzyć tak nieocenionémi dobrami. Kto na świat zdrowo przychodzi, ma już wszelkie dano, że zostanie na całe życie silnym fizycznie. Dzieci słabe po największej części są… chorowitemi i w wieku dojrzałym.
"Idźmy jeszcze jeden krok daléj – mówi wyżej przytoczony autor. Gdy się widzi, że często dzieci, nie tylko zewnętrzne, ale także intellektualne i moralne przymioty matek dziedziczą; wtedy mimowoli nasuwa się pytanie: czy to wszystko jest tylko przypadkiem, czy też, że kobiéta ciężarna istotnie do tego się przyczynia? Zostawmy to pytanie bez odpowiedzi, ale nie możemy zamilczéć, że nie tylko usposobienie ciężarnej kobiety, ale jéj, zatrudnienie, przedmioty, które jej umysł zajmują – mają wpływ na moralną stronę dziecięcia, któremu ma dać życie". Doktór Moszyński w swoich "Radach dla matek" zaleca kobiétom ciężarnym czytanie książek poważnych, moralnych i pożytecznych, lecz nie powéści, wyobraźnią podniecających.
Jeżeli są dane, pozwalające przypuszczać, że zachowanie się matki, przed urudzeniem dziecięcia, może wpłynąć nawet na jego usposobienie moralne; to jakże kobieta, znajdująca się w stanie błogosławionym powinna być oględną, jak swoje serce powinna zamknąć przed każdą myślą i uczuciem mniéj podniosłem! Jak czujną straż nad swym umysłem sprawować powinna, by go nie zbrukała żadna myśl zdrożna. "Zaklinam was matki – woła Hufeland – odpędźcie od siebie wszelkie złe i grzeszne namiętności; bądźcie spokojne i wesołe; wzrok zwracajcie ku temu, co wieczne, co niebieskie: wtedy doznacie niewymownej radości, żeście dzieciom waszym dały warunki szczęśliwego życia na ziemi i w niebie. Wszak i Śty Augustyn powiada, że "już w łonie matki zakosztował był soli Bożéj" i nawrócenie swoje przypisywał modlitwom. Śtéj Moniki, która, nosząc go w swém łonie błagała Boga, by dziécię, które wydać miała, prawdziwym stało się chrześcijaninem.