Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

O zabytkach Kruszwicy, Gniezna i Krakowa oraz Trzemeszna, Rogoźna, Kcyni, Dobieszewka, Gołańczy, Żnina, Gąsawy, Pakości, Kościelca, Inowrocławia, Strzelna i Mogilna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

O zabytkach Kruszwicy, Gniezna i Krakowa oraz Trzemeszna, Rogoźna, Kcyni, Dobieszewka, Gołańczy, Żnina, Gąsawy, Pakości, Kościelca, Inowrocławia, Strzelna i Mogilna - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 488 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I. O PO­SZA­NO­WA­NIU ZA­BYT­KÓW OJ­CZY­STEJ PRZE­SZŁO­ŚCI.

(Rzecz czy­ta­na na pu­blicz­nem po­sie­dze­niu To­wa­rzy­stwa Na­uko­we­go Kra­kow­skie­go dnia 22 lu­te­go 1862 r.)

Komu nie­obo­jęt­ne pra­ce na­uko­we, a kto bacz­nie śle­dzi dro­gi ja­kie­mi na­tem polu duch ludz­ki idzie, do­strze­że z ła­two­ścią: że stó­le­cie na­sze pil­niej niż ubie­głe wie­ki zwra­ca uwa­gę i ba­da­nie na tę prze­szłość ogrom­ną, jaka mu w spu­ściź­nie zo­sta­ła.

Wpraw­dzie już XV i XVI wiek od­ra­dzał się ba­da­niem sztu­ki kla­sycz­ne­go świa­ta, a są zbio­ry an­ty­kwar­skie któ­rych ist­nie­nie od 200 i wię­cej lat li­czyć się może; prze­cież istot­nie na­uko­we trak­to­wa nie za­byt­ków prze­szło­ści od owych do­pie­ro da­tu­je się cza­sów, gdy w dru­giej po­ło­wie ze­szłe­go wie­ku po­gar­da tego co daw­ne a sta­re, u osta­tecz­nych zna­la­zła się gra­nic. Chce­my przy­po­mnieć te chwi­le gdy re­wo­lu­cya roz­wa­la­ła we Fran­cyi gro­by, a na­wet cia­ło na­sze­go Lesz­czyń­skie­go wy­wle­czo­ne z trum­ny i szar­pa­ne po Nan­cy uli­cach, do­pie­ro bla­charz Krantz roz­be­stwio­nej wy­darł tłusz­czy. Roz­wa­ża­jąc dą­że­nia tych cza­sów w osta­tecz­nych a prze­ciw­nych so­bie so­cy­al­nych kie­run­kach, rzec­by moż­na: że po­gar­da i roz­brat z prze­szło­ścią ro­dzi­ły za­ra­zem na­mięt­ne mi­ło­wa­nie wszyst­kie­go co już pod gro­bo­wym le­gło gła­zem a wie­ko­wym okry­ło się py­łem. Lada ka­my­czek, ce­gieł­kę drob­ną, gwóźdź i ko­stecz­kę, z czcią re­li­gij­ną w zbio­rach skła­da­no. U nas Rzecz­po­spo­li­ta ru­nę­ła wte­dy – a więc nie dziw że na­mięt­ny pa­try­otyzm chro­nił wszyst­ko co oj­czy­ste. Duch na­ro­do­wy zdrę­twiał w chwi­li upad­ku Pol­ski, więc do świą­tyń Sy­bil­li go­to­wi byli zno­sić po gar­st­ce na­wet zie­mię z gro­bów i mo­gił, my­śląc iż na­ro­dy nie z du­cha, ale niby mi­tycz­ny Fe­nix z wła­snych po­pio­łów od­ra­dzać się mogą. Ta mi­łość pa­mią­tek zo­sta­ła­by była wresz­cie piesz­cze­niem się sen­ty­men­tal­nem z każ­dym okru­chem prze­szło­ści, gdy­by nie trzeź­wa na­uka co tu­taj przy­szła od­róż­nić waż­ne od bła­che­go, pa­miąt­kę od za­byt­ku sztu­ki, an­ty­kwar­stwo od ba­da­nia i stu­dy­um ści­słe­go. Ar­che­olo­gii dano od­two­rzyć mi­nio­ne wie­ki, aby te­raź­niej­szość w ich spoj­rza­ła ob­li­cze a hi­sto­rya na sta­wio­nych przed jej try­bu­na­łem wy­rok wy­dać mo­gła.

Gdy Winc­kel­man, Zo­ega i Wi­scon­ti kła­dli pod­wa­li­ny ar­che­olo­gii jako na­uce, i na­sze na­zwi­sko nie­po­spo­li­te­go ba­da­cza bóstw pryl­wic­kich da się do­li­czyć do pocz­tu eu­ro­pej­skich z tego pola imion.

Jest nim Jan hra­bia Po­toc­ki zmar­ły w 1815 roku, o któ­rym nie da za­po­mnieć choć­by już sam Ar­chi­pe­lag wysp Żół­te­go mo­rza, jego imie­niem przez Kla­pro­ta na­zwa­ny. Ów Po­toc­ki pi­sał po fran­cuz­ku – więc może wła­ści­wiej roz­po­cząć sze­reg ar­che­olo­gów na­szych od zna­ko­mi­te­go Le­le­we­la i Cho­da­kow­skie­go, do­da­jąc: że­śmy wca­le nie ubo­dzy w tej ga­łę­zi ba­dań, sto­sun­ko­wo na­wet do nauk in­nych z więk­szą trak­to­wa­nych pil­no­ścią.

Bo też u nas i za­chę­ta więk­sza do szpe­rań po gro­bach, jak sko­ro świet­ność oj­czy­zny jak owo słoń­ce przy za­cho­dzie, za mo­gi­ła­mi a kur­ha­na­mi się skry­ła.

Idzie to i z du­chem wie­ku – co nowe sta­wiać pra­gnie a sta­re­go bu­rzyć nie my­śli. Stó­le­cie XVII i XVIII wa­li­ło go­tyc­kie świą­ty­nie lub je zdo­bie­niem ro­ko­ko jak­by locz­ka­mi pe­ru­ki stro­iło. Cza­sy te stra­ci­ły już były smak kla­sycz­ny, a roz­pły­wa­jąc się w idyl­lach nie umia­ły na­wet zro­zu­mieć ro­man­ty­zmu wie­ków śred­nich. Sta­ło się wte­dy z ludz­ko­ścią jak z czło­wie­kiem, co im sam mniej ma za­sad mo­ral­nych, a na bo­jaź­ni bo­żej opar­tej mą­dro­ści; tem skwa­pli­wiej rad­by się za­brać do zre­for­mo­wa­nia świa­ta, a zwa­le­nia tego co przy­po­mnie­niem świet­nej wiel­ko­ści wła­sną mu ma­łość od­kry­wa.

Dziś moż­na za­cho­wy­wać, chro­nić od upad­ku, pie­lę­gno­wać i ko­chać za­byt­ki sztu­ki i prze­szło­ści, a nie być mimo to kon­ser­wa­ty­stą pra­gną­cym po­wi­ja­ka­mi egip­skiej mu­mii du­cha ludz­kie­go skrę­po­wać.

Cza­sy na­sze chcą sąd spra­wie­dli­wy wy­dać o tem co było mi­nę­ło – więc upo­rnie stró­żu­je­my świą­ty­ni, bu­dow­li, i gro­bu każ­de­go; aby przed tym try­bu­na­łem świad­czy­ły o wie­kach co w nich swo­je zo­sta­wi­ły idee – aby­śmy są­dząc, za­ra­zem na­ukę i prze­stro­gę bra­li.

I jęła się też cała Eu­ro­pa do re­stau­ra­cyj ka­tedr i sztu­ki za­byt­ków – ucze­ni pru­ją zie­mię szu­ka­jąc po­pie­lisk a szcząt­ków, aby wy­śle­dzić moż­na dro­gi po któ­rych daw­ne ple­mio­na i na­ro­dy swo­je wę­drów­ki zna­czy­ły.

Ludy zwią­za­ne w spo­łe­czeń­stwo zwy­kle wte­dy do­pie­ro uka­zu­ją się na tle dzie­jów, gdy miecz w rękę wzię­ły. Na­ród któ­ry nie sta­nął nig­dy na po­bo­jo­wi­sku z zwy­cięz­kim sztan­da­rem, może mieć tyl­ko brzask swe­go hi­sto­rycz­ne­go ist­nie­nia, a mija wśród świa­ta jako zo­rza po­ran­na, o któ­rej w po­łu­dnie już nikt nie pa­mię­ta.

Bły­ski mie­czów, ło­mot wal­ki i łuny wo­jen­nej po­żo­gi, roz­dzie­ra­ją zwy­kle owe mgły co ro­dzą­cych się kró­lestw okry­wa­ją ko­leb­ki. Dla tego mo­gi­ły po­bo­jo­wisk od­wiecz­nych, są pierw­szem po­lem, na któ­rem ar­che­olo­gia zbie­ra plo­ny swo­je. Wy­do­by­ta z zie­mi po­piel­ni­ca, miecz, zbro­ja, ozdo­ba stro­ju, na­czy­nie na sym­bol przy tru­pie zło­żo­ne; ze­sta­wia­ne, po­rów­ny­wa­ne z in­ne­mi a ba­da­ne pil­nie, dać mogą do­wo­dy ja­kie ludy i kie­dy po tej zie­mi prze­szły. Grób opo­wie sto­pień oświa­ty tych ple­mion, a z szczą­tek z nie­go do­by­tych na­wet o ich oby­cza­jach i o es­te­tycz­nem są­dzić moż­na wy­kształ­ce­niu. X. Co­chet, Var­sae, Rit­ter, Klemm i in­nych tylu, nie­mal rów­nie ja­sno od­two­rzy­li prze­szłość ple­mion kil­ku ba­da­jąc ich gro­by, jak Co­uvier po­stać ma­mu­ta z pisz­cze­la od­gad­nął.

Mo­gi­ła tedy i urna gro­bo­wa, są pierw­sze­mi przed­mio­ta­mi od któ­rych ar­che­olo­gia swo­je po­czy­na stu­dya. Da­lej po­da­nie, pieśń, nuta, przy­sło­wie i oby­czaj, wy­pro­wa­dza­ją ba­da­cza na to ob­szer­ne pole, zkąd już śle­dząc stop­nie oświa­ty i wza­jem­ne wpły­wy jed­ne­go na­ro­du na dru­gi, prze­cho­dzi do roz­kry­cia ta­jem­nic ry­tu­ałów re­li­gij­nych, tłó­ma­cze­nia sym­bo­lów, od­ga­dy­wa­nia pism sta­rych, ukła­da­nia w sys­te­ma­ta mo­net, pie­czę­ci, a roz­ja­śnia­nia ge­ne­alo­gicz­nych sto­sun­ków. Więc roz­pa­da się na­uka na­sza na ar­che­olo­gią ko­ściel­ną, gra­fi­kę, nu­mi­zma­ty­kę, sfra­gi­sty­kę, dy­plo­ma­ty­kę, he­ral­dy­kę i dzie­je kul­tu­ry. Ztąd roz­pa­tru­jąc się w za­byt­kach bu­dow­nic­twa, rzeź­by i ma­lar­stwa, prze­cho­dzi znów ba­dacz do roz­wa­ża­nia hi­sto­ryi sztu­ki, co sta­no­wi jak­by uwień­cze­nie dro­bia­zgo­wych stu­dy­ów.

Są co hi­sto­ryą sztu­ki prag­ma­tycz­nie wy­kła­da­ną, tyl­ko w za­kres es­te­ty­ki włą­czyć­by pra­gnę­li. Prze­cież es­te­ty­ka tak się ma do hi­sto­ryi sztu­ki, jak psy­cho­lo­gia do fi­zy­olo­gii czło­wie­ka; jak fi­lo­zo­fia hi­sto­ryi do sa­mych­że dzie­jów. Fi­lo­zo­fia a wła­ści­wiej mó­wiąc es­te­ty­ka, wy­do­by­wa z hi­sto­ryi sztu­ki idee pięk­na, ar­che­olo­gia zaś ce­chy szkol, wie­ku i ry­tu­al­nych wpły­wów. Pierw­sza, to jest fi­lo­zo­fia, sta­wia hi­sto­ryą sztu­ki w sto­sun­ku do ogól­ne­go roz­wo­ju du­cha ludz­kie­go, dru­ga ze­sta­wia ją z dzie­ja­mi, ba­da­jąc o ile te w da­nej epo­ce wy­war­ły prze­waż­ny wpływ na sztu­kę.

Wska­za­li­śmy jak sze­ro­ce roz­ga­łę­zi­ła się dziś ar­che­olo­gia jako na­uka uwa­ża­na; aby na­wet mniej świa­do­my re­zul­ta­tów tych ba­dań po­jąć mógł ile wszech­stron­ne­go po­żyt­ku spły­wa z ta­kie­go od­two­rze­nia prze­szło­ści ob­li­cza.

Chcąc wska­zać czy­li i co zro­bi­ła dla na­uki Sek­cya na­sze­go To­wa­rzy­stwa od­da­na ba­da­niom w tych kie­run­kach, po­krót­ce prze­bie­gnę dzie­je i co naj­głów­niej­sze czyn­no­ści Od­dzia­łu, któ­re­go za­da­niem są stu­dya nad prze­szło­ścią wraz z sztuk pięk­nych dzie­ja­mi.

Pra­ce po­dej­mo­wa­ne przez To­wa­rzy­stwo na polu ar­che­olo­gii, da­tu­ją się ud lat już dwu­na­stu, kie­dy w r. 1850 w skut­ku pro­jek­tu Ka­ro­la Kre­me­ra utwo­rzo­no naj­pierw Ko­mi­tet w celu opie­ki nad za­byt­ka­mi prze­szło­ści, któ­ry nie­baw­nie w osob­ny roz­wi­nął się Wy­dział. Pierw­szym ob­ja­wem ży­cia tej no­wej Sek­cyi było wy­da­nie wska­zów­ki w celu na­ucze­nia ogó­łu co jest wła­ści­wie za­byt­kiem sztu­ki i prze­szło­ści, za­słu­gu­ją­cym na po­sza­no­wa­nie f na­uko­we stu­dy­um. Gdzie­kol­wiek za­bi­ła w kra­ju ta bro­szu­ra w ty­sią­cach roz­rzu­co­na eg­zem­pla­rzy, wszę­dzie jak naj­lep­szy wy­wie­ra­ła sku­tek, bo dary nad­se­ła­ne do mu­zeum i licz­ne zgło­sze­nia się do To­wa­rzy­stwa, do­wo­dzi­ły, że uwa­ga pu­blicz­na zwró­co­ną zo­sta­ła na to co nie­raz nie­po­sza­no­wa­ne nie­po­wrot­nie gi­nę­ło. Za­raz też jak­by na do­brą wróż­bę dla zbio­rów przy­szłych, zja­wił się po­sąg Świa­to­wi­da, sta­ra­niem To­wa­rzy­stwa spro­wa­dzo­ny do Kra­ko­wa. Wy­żej ty­sią­ca mo­net i me­da­li, wie­le do­ku­men­tów i za­byt­ków do­mo­wej prze­szło­ści, wpły­nę­ło nie­baw­nie do mu­ze­ów Ja­giel­loń­skie­go, uni­wer­sy­te­tu, z któ­rym in­sty­tu­cya na­sza aż do r. 1854 w ści­słem zo­sta­wa­ła złą­cze­niu. Obec­nie kie­dy w To­wa­rzy­stwie gro­ma­dzą się nad­sy­ła­ne ze­wsząd sta­ro­żyt­no­ści, to po­dzie­le­nie zbio­ru na uni­wer­sy­tec­ki i nasz, nie­sto­sow­no­ścią już samą po­mo­że za­pew­ne do wy­łą­cze­nia z ma­jąt­ku uni­wer­sy­tec­kie­go tych za­byt­ków prze­szło­ści, któ­re tam za po­śred­nic­twem To­wa­rzy­stwa wpły­nę­ły. Mu­zeum na­sze upo­rząd­ko­wa­ne już w no­wym domu, nie­za­dłu­go otwar­tem bę­dzie dla pu­blicz­ne­go użyt­ku. Li­czy ono oko­ło 300 przed­mio­tów sta­ro­żyt­nych, 6000 mo­net i me­da­li, 200 pie­czę­ci, a pra­wie 400 do­ku­men­tów.

Wy­sta­wa sta­ro­żyt­no­ści urzą­dzo­na w roku 1858, któ­rą do świet­niej­szych owo­ców tru­dów To­wa­rzy­stwa za­li­czać moż­na, przy­czy­ni­ła się głów­nie do wzro­stu po­mna­ża­ją­ce­go się z dniem każ­dym mu­zeum na­sze­go. Może da Bóg, że kie­dyś cały gmach To­wa­rzy­stwa bę­dzie świą­ty­nią oj­czy­stych pa­mią­tek, a na­ro­do­wym zwać go będą do­mem.

Po­mi­ja­jąc po­dej­mo­wa­ne przez człon­ków ar­che­olo­gicz­ne­go Od­dzia­łu spi­sy ak­tów ar­chi­wum miej­skie­go, za­rzą­dzo­ne w ca­łym kra­ju zbie­ra­nie na­pi­sów po­mni­ko­wych, wresz­cie two­rze­nie ga­bi­ne­tu od­le­wów, któ­ry ma do­star­czyć na ozdo­bę miesz­kań wa­szych po­pier­si kró­lów z mo­nu­men­tów wa­wel­skich; wspo­mnę o tych roz­le­głych pra­cach ja­kie nam po­żar Kra­ko­wa na­su­nął. Po­mni­ki i za­byt­ki sztu­ki ule­głe znisz­cze­niu w wy­go­rza­łych świą­ty­niach, na­tych­mia­sto­we­go wy­ma­ga­ły ra­tun­ku. Te prze­ry­so­wać, by je choć dla na­uko­we­go za­cho­wać użyt­ku; inne za­bez­pie­czyć, inne wresz­cie kosz­tow­nie od­na­wiać wy­pa­dło. Głów­nie do ko­ścio­łów OO. Fran­cisz­ka­nów i Do­mi­ni­ka­nów zwró­ci­ło To­wa­rzy­stwo czyn­ność swo­ją. Wy­re­stau­ro­wa­no tam prze­szło 30 na­grob­ków, a nad­to prócz 26 po­mni­ko­wych ob­ra­zów z wi­ze­run­ka­mi bi­sku­pów kra­kow­skich, jesz­cze 12 por­tre­tów zna­ko­mi­tych Do­mi­ni­ka­nów i kil­ka­na­ście za­byt­ków ma­lar­stwa szkół daw­nych, do sta­nu pier­wot­nej przy­wró­co­no świet­no­ści. Mię­dzy temi od­no­wio­ne­mi mo­nu­men­ta­mi jest na­grob­na pły­ta Lesz­ka Czar­ne­go.

Obec­nie sar­ko­fag Ka­zi­mie­rza Wgo po­trze­bu­ją­cy opie­ki, zwró­cił na sie­bie uwa­gę i sta­ra­nie na­sze; a ko­ści Bo­le­sła­wa Wsty­dli­we­go w ka­mien­nym żłób­ku tym­cza­so­wo w fran­cisz­kań­skim zło­żo­ne ko­ście­le, gro­bow­cem uczcić pra­gnie­my. Za tego kró­la z naj­więk­sze­go uci­sku i ro­ze­rwa­nia go­to­wa­ła się Pol­ska do od­ro­dze­nia w du­chu i w ma­te­ry­al­nej jed­no­ści w jaką ją Ło­kiet­ko­we ber­ło spo­iło.

Na­pa­dy Ta­ta­rów, krwa­we a dra­ma­tycz­ne wal­ki w roz­ro­dzo­nym Pia­stów ro­dzie, apo­te­oza ś. Sta­ni­sła­wa, wresz­cie za­stęp nie­wiast świę­tych ja­śnie­ją­cych w cza­sach tam­tych; bo­ga­tym mogą być dla… ar­ty­sty ma­te­ry­ałem do kom­po­zy­cji sar­ko­fa­gu, któ­ry­by nam XIII uprzy­tom­nił stó­le­cie, nie ma­ją­ce do­tąd gro­bow­ca coby o niem w na­szym przy­po­mi­nał gro­dzie.

Jak­kol­wiek w tym zbyt ogól­nym ob­ra­zie czyn­no­ści Od­dzia­łu ar­che­olo­gicz­ne­go, po­mi­nę­li­śmy wy­li­cze­nie roz­praw czy­ta­nych przez Że­braw­skie­go, Mucz­kow­skie­go, Hel­zla, Sie­mień­skie­go, Ro­gaw­skie­go, Za­łu­skie­go, Ra­dwań­skie­go, Pola i obu Kre­me­rów; a o pra­cach do­ko­na­nych przez de­le­ga­cye licz­ne, ko­re­spon­den­cy­ach i dys­ku­sjach na 65 od­by­tych po­sie­dze­niach, na­wet wzmian­ki nie czy­ni­my; to prze­cież ja­sno się oka­zu­je: że czyn­no­ści na­sze wię­cej ku prak­ty­ce i uty­li­tar­ne­mu na ra­zie po­żyt­ko­wi, ani­że­li ku teo­ry­om i abs­trak­cyj­nym za­cie­ka­niom skie­ro­wa­ne były. Opi­su­jąc kil­ka ty­się­cy za­byt­ków oka­za­nych na wy­sta­wie, przed­mio­ty na­de­sła­ne do mu­zeum i re­stau­ru­jąc po­mni­ki, za­raz w czy­nie re­ali­zo­wa­li­śmy teo­rye na­sze.

W tem wła­śnie leży róż­ni­ca kie­run­ku ba­dań ar­che­olo­gicz­nych przez nasz po­dej­mo­wa­nych Od­dział, a tych prac ja­kie wy­cho­dzą, z fran­cuz­kich i nie­miec­kich na­uko­wych To­wa­rzystw. Im wol­no roz­dzie­lać siły na dro­bia­zgo­we stu­dya; kie­dy nam głów­nie i przedew­szyst­kiem cho­dzi o gro­ma­dze­nie w na­ro­do­we ogni­sko i tych iskie­rek ży­cia co się w oj­czy­stych gro­bach ukry­ły. Są­sia­dom wol­no ana­li­zo­wać prze­szłość, czy­niąc na niej niby na tru­pie na­uko­we expe­ry­men­ta; nam zaś tyl­ko ją oży­wiać i wskrze­szać po­trze­ba, aby nie uto­nąć w tych miał­kich sprzecz­kach gdzie naj­czę­ściej na na­wie hi­po­te­zy ża­gle swo­je na­uko­wa py­cha roz­dy­ma. Nie­miec­cy ucze­ni ana­li­zą waż­ne re­zul­ta­ta zdo­by­wa­ją w na­ukach – nam znać je, brać, sto­so­wać i da­lej na wła­sny prze­ra­biać na­le­ży po­ży­tek; z tą ato­li bacz­no­ścią: że inne są dro­gi i kie­run­ki na­ro­do­we­go du­cha na­sze­go, a pro­ste na­śla­dow­nic­two zwy­kłe albo zwra­ca go z oj­czy­stych to­rów przez Opatrz­ność wska­za­nych, albo tyl­ko ko­pie li­che za­miast ory­gi­na­łów wy­twa­rza.

W urzą­dze­niu wy­sta­wy sto­ro­żyt­no­ści oka­za­ło To­wa­rzy­stwo naj­do­bit­niej to dą­że­nie swo­je ku prak­ty­ce wię­cej jak do teo­re­tycz­nych skie­ro­wa­ne stu­dy­ów. Wpraw­dzie umie­jęt­nie opra­co­wa­ny ka­ta­log zgro­ma­dzo­nych wte­dy przed­mio­tów oka­że żeś – my i o na­uko­wej nie za­po­mnie­li stro­nie; prze­cież Ko­mi­sya wy­sta­wy za głów­ny wte­dy cel po­sta­wi­ła so­bie mó­wią­ce i wraż­li­we ze­sta­wie­nie za­byt­ków, a na dru­gim do­pie­ro pla­nie jej usi­ło­wań było po­rząd­ko­wa­nie dzia­łów w sys­tem umie­jęt­ny. Przedew­szyst­kiem chcie­li­śmy: aby sztan­da­ry o zwy­cięz­twach mó­wi­ły, a rdza­we mie­cze i kaj­da­ny z ja­sy­ru oj­czy­ste opo­wia­da­ły dzie­je.

W od­na­wia­niu też spo­pie­la­łych w cza­sie po­ża­ru lub przez czas znisz­czo­nych mo­nu­men­tów, pod­ję­li­śmy obo­wią­zek któ­ry ra­czej oby­wa­tel­skim jak ści­śle na­uko­wym na­zwać się go­dzi.

Pra­wie ty­siąc po­mni­ków i sar­ko­fa­gów zo­sta­wi­ła prze­szłość w ko­ścio­łach kra­kow­skich. Któż od dwóch pra­wie wie­ków trosz­czył się o te dro­gie dla nas za­byt­ki? Mo­nu­men­ta kra­kow­skie nie są wła­sno­ścią mia­sta na­sze­go, ani też pro­bosz­czów co ich w swo­ich strze­gą ko­ścio­łach, – to ca­łe­mu na­ro­do­wi prze­ka­za­na spu­ści­zna. Prze­cież nie­je­den oglą­da­jąc Kra­ków, na­rze­ka z obu­rze­niem, że pust­ka pa­ję­czą nit­ką gro­bow­ce osnu­wa, a pył ich bo­ga­te odzie­wa ozdo­by nie po­my­śli zaś po­dróż­nik taki, że i do nie­go na­le­ży być opie­ku­nem a stró­żem oj­czy­stych za­byt­ków. Toć za­słu­że­ni nie zo­sta­wi­li hi­po­tek coby do­star­czy­ły fun­du­szów na zła­ta­nie ich tru­mien gdy się roz­sy­py­wać będą – sza­bla tyl­ko, pió­ro i czy­ny, w na­ro­du ich za­hi­po­te­ko­wa­ły pa­mię­ci.

Nie prze­czę że oso­bi­sta gor­li­wość du­chow­nych wie­le uczy­nić może dla za­cho­wa­nia prze­szło­ści za­byt­ków, – prze­cież, kto żąda aby ksiądz wła­sne upo­sa­że­nie na od­no­wę gro­bow­ców prze­zna­czał, rów­nem pra­wem po­wi­nien sam przy­czy­nić się gro­szem wła­snym do pod­par­cia tego co się roz­pa­da a nisz­czy.

Głów­nym za­so­bem uży­tym przez To­wa­rzy­stwo na re­stau­ra­cye po­mni­ków było 2000 złr. od­ka­ża­nych na te cele przez Ko­mi­tet po­go­rze­li Kra­ko­wa i 3000 złr. przez hr. Au­gu­sto­wą Po­toc­ką zło­żo­ne. Fun­du­sze te już wy­czerp­nię­te zo­sta­ły, a w uzy­ska­niu no­wych bę­dzie­my mie­li do­wód iż kraj uzna­je po­ży­tek pra­cy i tru­dów na­szych w tym skła­da­nych kie­run­ku.

Wspo­mi­na­jąc o tem kon­ser­wa­tor­stwie, jesz­cze sło­wo po­wie­dzieć nam przy­cho­dzi o urzę­dzie kon­ser­wa­to­ra za­byt­ków po­mni­ko­wych, jaki od r. 1853 w Ga­li­cyi ist­nie­je. Usta­wa od­da­jąc kon­ser­wa­to­rom pod opie­kę to co z prze­szło­ści zo­sta­ło a dla sztu­ki lub pa­miąt­ki za­cho­wa­nia god­ne, za­li­czy­ła do ich obo­wiąz­ków: spo­rzą­dze­nie in­wen­ta­rzy, sta­ra­nie się o za­bez­pie­cze­nie za­byt­ków od znisz­cze­nia lub nie­od­po­wied­nej re­stau­ra­cyi, za­sią­ga­nie opi­nii lu­dzi fa­cho­wych, wresz­cie zo­sta­wa­nie w ści­słych na­uko­wych sto­sun­kach z ist­nie­ją­ce­mi w kra­ju To­wa­rzy­stwa­mi ar­che­olo­gicz­ne­mi; zaś wpły­wa­nie na two­rze­nie no­wych któ­re­by w tym kie­run­ku za­mi­ło­wa­nie obu­dzać mo­gły.

Kon­ser­wa­to­ro­wie tacy mie­li być mia­no­wa­ni po ob­wo­dach, a urzęd­ni­cy bu­dow­nic­twa ode­bra­li in­for­ma­cye w jaki spo­sób czyn­nie im po­moc­ni być mają do speł­nie­nia obo­wiąz­ków tak waż­nych a za­szczyt­nych za­ra­zem. Prze­cież dzie­sięć lat ubie­gło, a wie­my do­pie­ro o ist­nie­niu dwóch w Ga­li­cyi kon­ser­wa­to­rów. Kra­kow­skie­mu przy­pa­dło czu­wać nad dźwi­ga­niem z gru­zów spa­lo­nych ko­ścio­łów, a w trud­nem za­da­niu i pra­cy, tyl­ko tej uży­wał po­mo­cy ja­kiej mu cen­tral­na wie­deń­ska Ko­mi­sya do­star­czyć mo­gła. Na­sze To­wa­rzy­stwo i tu­taj w gor­li­wo­ści o do­bro pu­blicz­ne wy­prze­dzić się nie dało, za­no­sząc proś­bę do władz, aby kon­ser­wa­to­ro­wie po ob­wo­dach mia­no­wa­ni byli. Dwóch; mimo oby­wa­tel­skie­go po­świę­ce­nia z sa­mej już fi­zycz­nej nie­moż­no­ści nie po­do­ła za­da­niom, któ­re wy­ma­ga­ją przedew­szyst­kiem do­kład­nych wia­do­mo­ści co i gdzie się nisz­czy, a na­stęp­nie spie­sze­nia na miej­sce by złe­mu za­ra­dzić. Cen­tral­na wie­deń­ska Ko­mi­sya jak­kol­wiek zło­żo­na z lu­dzi fa­cho­wych a istot­nych mi­ło­śni­ków za­byt­ków prze­szło­ści, prze­cież za da­le­ko od nas aby za­wsze na ra­zie sku­tecz­nie po­pie­rać mo­gła kon­ser­wa­to­ra dzia­ła­nie, – są­dzi­my więc, że wy­jed­na­niem dla za­byt­ków oj­czy­stych zwierzch­niej do­mo­wej opie­ki Sej­mu kra­jo­we­go, ani się ubli­ży w czem­kol­wiek kon­ser­wa­to­rów po­wa­dze, ani się też stra­ci tę na­uko­wą po­moc z jaką na­sze To­wa­rzy­stwo i wie­deń­ska Ko­mi­sya, będą ich usi­ło­wa­nia po­pie­rać.

Koń­cząc, trud­no po­mi­nąć, że są co za­rzut czy­nią To­wa­rzy­stwu na­uko­we­mu, iż pil­niej prze­szło­ści chro­ni niż się dniem dzi­siej­szym i ju­trem za­przą­ta. Że tak nie jest, oka­za­ło do­pie­ro co od­czy­ta­ne spra­woz­da­nie do­stoj­ne­go na­czel­ni­ka in­sty­tu­cyi na­szej. Sek­cya To­wa­rzy­stwa kie­ru­ją­ca pra­ce swo­ję do ba­da­nia za­byt­ków ubie­głych wie­ków, nie gó­ru­je nad czyn­no­ścia­mi in­nych Od­dzia­łów, ale sty­ka się tyl­ko wię­cej z Wami, bo nie tyle pra­ca w ci­szy bi­blio­tek, ile bacz­ność na roz­pro­szo­ne po kra­ju za­byt­ki, na­szem jest za­da­niem. Tyle też tyl­ko zro­bić mo­że­my, ile w kra­ju chęt­nej znaj­dzie­my po­mo­cy.

Uspra­wie­dli­wi­li­śmy tedy dro­gi i cele na­sze.

Ten kie­ru­nek wska­za­ły czyn­no­ściom To­wa­rzy­stwa usi­ło­wa­nia i pra­ce pre­ze­sów Sek­cyi: Mucz­kow­skie­go, To­pie­lą, Ka­ro­la Kre­me­ra i Że­braw­skie­go, po któ­rych ode­bra­ne w Od­dzia­le prze­wod­nic­two, skła­da­ni dziś w ręce pana Fran­cisz­ka Pa­si­kow­skie­go no­we­go na rok bie­żą­cy (186 2/3) pre­ze­sa. Pod ste­rem tego za­cne­go oby­wa­te­la a przy zna­nej gor­li­wo­ści sza­now­nych ko­le­gów, pój­dzie Od­dział nasz da­lej tra­dy­cyj­nie wy­tknię­tą dlań dro­gą. Nie wą­pię, że się znaj­dą ofia­ry na dźwi­ga­nie upa­da­ją­cych mo­nu­men­tów – bo któż nie czu­je, że świet­na hi­sto­rya na­sza bez po­mni­ków co ją stwier­dza­ją, wy­da­ła­by się świa­tu po­ezyą tyl­ko? Któż nie wie że te wa­wel­skie gro­by, nie tego lub owe­go księ­dza, ale ca­łe­go są wła­sno­ścią na­ro­du?

Je­śli więc po­sza­no­wa­nie mamy dla po­pio­łów wiel­kich oj­ców na­szych, to nie oglą­dać się nam na edyk­ta, usta­wy i urzę­da, ani spie­rać komu wła­ści­wiej spie­szyć z opie­ką nad prze­szło­ści i sztu­ki za­byt­kiem; ale wdo­wim gro­szem i sta­ra­niem ogó­łu, za­cho­wuj­my mo­nu­men­ta, te ka­mien­ne dzie­jów kar­ty, któ­re­mi wie­ki wie­kom znów o prze­szło­ści prze­ka­żą świa­dec­two.II. KA­PLI­CA ZYG­MUN­TOW­SKA W KA­TE­DRZE KRA­KOW­SKIEJ.

Ka­pli­ca Zyg­mun­tów stoi przy­par­ta do po­łu­dnio­wej ścia­ny ka­te­dry, od stro­ny pierw­sze­go dzie­dziń­ca a głów­ne­go wcho­du do kró­lew­skie­go nie­gdyś pa­ła­cu; tak że z ka­pli­cą Wa­zów sta­no­wi jak­by bocz­ną fa­cy­atę ko­ścio­ła. Mię­dzy obie­ma temi (jed­na­ko ze­wnętrz­nie zbu­do­wa­ne­mi) ka­pli­ca­mi jest wej­ście do bocz­nej nawy świą­ty­ni.

Dwie wid­ne ze­wnątrz ścia­ny i trze­cia od na­roż­ni­ka, uło­żo­ne z wiel­kich płyt sza­re­go pia­skow­ca, to w czwo­ro­bo­ki, to w kwa­dra­ty sko­śne sta­ran­nie cio­sa­nych. Górą obie­ga gzyms z bel­ko­wa­niem, wspar­ty na pięk­nych gę­sto na­sa­dzo­nych mo­de­lio­nach. Fryz opi­su­ją sło­wa z 25 psal­mu (wier­sza 8): Do­mi­ne di­le­xi­sti de­co­rem do­mus Tuae. Non-no­bis Do­rni­ne, non no­bis sed no­mi­ni Tuo. M. DXX.

Na ścia­nie od stro­ny wcho­du do ko­ścio­ła w po­środ­ku za­miesz­czo­no na­pis świad­czą­cy że w roku

1520 za­czął sta­wiać tę ka­pli­cę Zyg­munt I szy, na cześć N. M. Pan­ny, pa­tro­nów pol­skich i na grób dla sie­bie.

Na dru­giej znów ścia­nie wi­dać w po­środ­ku pięk­nie rznię­te­go orła, któ­ry (ogó­łem swe­go ry­sun­ku i gło­ską S koło szyi i nogi przez pier­si prze­ple­cio­ną) róż­ni się od her­bu pań­stwa z in­nych epok, i ztąd zyg­mun­tow­skim go zwie­my. Pod or­łem owym znów na­pis ku czci fun­da­to­ra.

Nad gzym­sem obie­ga ośm nisz okrą­głych, w któ­rych za­miesz­czo­ne okna; a po­nad temi wznio­sła się z cio­sów ko­pu­ła mie­dzia­nym gru­bo zło­co­nym da­chem w łuszcz­kę na­kry­ta.

Rzeź­ba­mi stroj­ną wspa­nia­łą ar­ka­dą wcho­dzi się z ko­ścio­ła do ka­pli­cy a wchód ten za­my­ka mi­ster­nie z gu­stow­nych ozdób i gzym­so­wań uło­żo­na brą­zo­wa ba­lu­stra­da. Zdo­bią ją pięk­nie rznię­te Orły, Po­go­nie i Węże Bony Sfor­cyi.

Nad ba­lu­stra­dą za­wie­szo­no po­chy­ło trzy wiel­kie ob­ra­zy, wy­sta­wia­ją­ce w cał­ko­wi­tych po­sta­ciach fun­da­to­rów ka­pli­cy.. Na środ­ko­wym (jako i dwa dru­gie na płót­nie ma­lo­wa­nym) wi­ze­run­ku, wi­dzi­my w pą­so­wej so­bo­la­mi oszy­tej de­lii Zyg­mun­ta Sta­re­go – w oko­ło her­by dwu­na­stu wo­je­wództw u góry wi­ze­run­ku pod­pis, świad­czą­cy że w roku 1548 ma­lo­wa­nie wy­ko­na­ne.

Dwa bocz­ne ob­ra­zy wy­sta­wia­ją Zyg­mun­to­wą cór­kę Annę Ja­giel­lon­kę – ten po le­wej przy­po­mi­na nam jej po­stać w stro­ju ko­ro­na­cyj­nym, ów po pra­wej w ubio­rze wdo­wim.

Wejdź­my te­raz w to wspa­nia­le wnę­trze, w ten roz­kosz­ny ogród, gdzie z kas­se­to­nów ko­pu­ły zda­ją się sy­pać róże i bo­ga­te gir­lan­dy. U wierz­chu owej pysz­nej ko­pu­ły otwar­ła się z ośmiu oszklo­ne­mi ar­ka­da­mi la­tar­nia; a z pod tra­mo­wa­nia ( tra­be­atio ) na któ­rem tę ko­pu­łę wspar­to, ośm ko­li­stych okien wy­bie­gło z ozdob­nych wień­czo­nych nisz (1), le­jąc świa­tłem na la­bi­rynt kwie­ci­stych ozdób w mi­strzow­skich wy­da­nych rzeź­bach.

Je­śli w ja­kim bu­dyn­ku sty­lu od­ro­dze­nia ( re­na­is­san­ce ), to w tej skoń­cze­nie pięk­nej ka­pli­cy, moż­na się prze­świad­czyć: że na­wet uczo­ny Dr E. L. Stie­glitz zbyt su­ro­wo osą­dził epo­kę po­wro­tu do kla­sy­cy­zmu w wie­ku XVI, gdy orze­ka: że ta ar­chi­tek­tu­ra ra­czej ma­lo­wa­ną a nie rze­czy­wi­stą się wy­da­je.

Za­pew­ne, środ­ko­wa Eu­ro­pa, owo gniaz­do ostro­łu­ko­wych ka­tedr, co pra­wie po jed­nym wzo­ro­wym na każ­dy kraj po­sia­da bu­dyn­ku w sty­lu wcze­sne­go od­ro­dze­nia; nie mo­gła na­su­nąć pod uwa­gę pi­szą­ce­mu au­to­ro­wi do­sko­na­łych wzo­rów. Jak sko­ro Cze­chy mogą po­ka­zać tyl­ko pa­ła­cyk w zam­ko­wym prag­skim ogro­dzie, a resz­ta le­d­wo przed­sio­nek ra­tu­sza ko­loń­skie­go i część he­idel­berg­skie­go zam­ku;

–-

1) Dwie tyl­ko ni­sze bez okien, od stro­ny wnę­trza ko­ścio­ła.

wresz­cie tu i owdzie ja­kiś or­na­ment lub gma­chy w tym cha­rak­te­rze w now­szych po­wsta­łe cza­sach: w Dreź­nie, Mün­chen, Ber­li­nie i Wied­niu.

Ści­słe związ­ki Pol­ski z Wło­cha­mi w XVI stó­le­ciu i to upodo­ba­nie w kla­sy­cy­zmie, cha­rak­te­ry­zu­ją­ce li­te­ra­tu­rę na­szą tych cza­sów, spra­wi­ły: że nie jed­nym bu­dyn­kiem z owej epo­ki po­chlu­bić się mo­że­my. Po­mi­ja­jąc za­byt­ki z cza­sów przej­ścia ostro­łu­ków w styl od­ro­dze­nia, znacz­niej­sze w daw­nej Pol­sce bu­dow­le czy­ste­go już wcze­śne­go re­ne­san­su są: ko­le­gia­ta w Ła­sku pod Sie­ra­dzem – ko­ścio­ły: w Puł­tu­sku, Ja­now­cu, Okszy, Chro­brzu, Kra­snem, Su­pra­ślu, Sza­mo­tu­łach, Słu­że­wie, Lu­bli­nie; zam­ki: wnę­trze kra­kow­skie­go (dzie­ło Wło­chów Fran­cisz­ka i Bar­tło­mie­ja Flo­rent­czy­ka), w Ja­now­cu, Kra­si­czy­nie, Sza­mo­tu­łach, Grod­nie, Brze­ża­nach, Dzia­ło­szy­nie, Oły­ce, Pod­hor­cach, Do­bro­mi­lu, Strzy­żo­wi­cach, Mi­rze, Go­łu­cho­wie, Szreń­sku, Mo­krz­nie, Tu­czy­nie, Sie­wie­rzu – ra­tu­sze: w Pa­bia­ni­cach, Szy­dłow­cu, Tar­no­wie, pro­chow­nia w Roż­no­wie etc. A jako do­sko­na­łość nie po­wsty­dzim się wska­zy­wać zyg­mun­tow­ską ka­pli­cę. Jest w niej bo­gac­two i roz­ma­itość ozdób a wzo­rów: w na­głów­kach i pod­sta­wach ko­lumn, żłob­ko­wa­niach, ple­cion­kach, pal­me­tach, i tych bra­mo­wa­niach (bor­du­re ) z owych niby sznu­rów pe­reł lub rów­nia­nek z li­ścia i owo­cu. W nich, to mi­gnie głów­ka anioł­ka, to za­ma­ja­czą esy fle­re­sy, lub zwin­ne śli­macz­ni­ce ( me­an­dre ) – to znów ca – po di bove niby na kon­trast lek­kim ople­cie się wi­sior­kiem ( fe­ston ). A to wszyst­ko nie bez lo­gicz­nej za­sa­dy na ścia­nach się po­pię­ło, lub też usia­dło na gło­wi­cach ka­ry­aty­da­mi pod­par­tych; ale pi­la­stry, te uwię­złe w ścia­nach słu­py czwo­ro­gran­ne, po­dzie­li­ły każ­dą z nich na trzy pola, zwią­zaw­szy się obłę­ka­mi wnę­ków i fra­mug, gdzie sta­nę­ły po­są­gi, – a z me­da­lio­nów, niby na świad­ki wyj­rza­ły świę­tych po­sta­cie.

A ja­każ w tem wszyst­kiem har­mo­nia! Oto patrz na bocz­ną pra­wą ścia­nę, gdzie po fry­zie bie­gnie na­pis: Be­ati qui in Do­mi­no mo­riun­tur . Spo­czę­li snać w Bogu Zyg­mun­to­wie, bo w ni­szy w owej ścia­nie za­głę­bio­nej, w dwóch wnę­kach (środ­kiem wy­so­ko­ści ar­ka­dą prze­dzie­lo­nych) tak im bło­go na trum­nach spo­czy­wać. Zyg­munt Au­gust ni­żej, Zyg­munt Sta­ry po­wy­żej; w zbro­jach, na ra­mio­nach pod­par­ci po­ło­ży­li się niby chwi­lo­wym spo­czyn­kiem, na dum­kę o tej przy­szło­ści co się ma­rzy w śnie ich spo­koj­nym. Zyg­munt Sta­ry śni boje – bo ar­ma­tu­ry i skrzy­żo­wa­ne bro­nie oto­czyw­szy tar­czę z or­łem, wy­su­wa­ją się z głę­bi z poza po­sta­ci jego. Zyg­munt Au­gust póź­niej legł w gro­bie – to też już da­lej zaj­rzał w od­le­głą przy­szłość; bo Naj­święt­sza Ma­rya Pan­na z dzie­ciąt­kiem Je­zus wy­sta­wio­na nad nim w me­da­lio­nie, zda­je się na­wo­dzić na my­śli owe cza­sy: kie­dy już nie sza­blom na­szym, ale sa­mej Bo­ga­ro­dzi­cy przy­szło bro­nić Pol­ski, wspie­ra­jąc wal­czą­cych w czę­sto­chow­skiej twier­dzy.

Na pod­nó­żach słu­pów pod­pie­ra­ją­cych obłęk ni­szy po­mni­ko­wej, wy­rzeź­bio­no tar­cze z Or­ła­mi Pol­ski, Po­go­nią Li­twy i Wę­żem kró­lo­wej Bony. Po obu stro­nach na bocz­nych po­lach ca­łej ścia­ny, za­głę­bi­ły się pięk­nie stroj­ne wnę­ki, a w nich sta­nę­ły po­są­gi: po pra­wej śgo ry­ce­rza (?), po le­wej ś. Flo­ry­ana.. Nad ar­ka­da­mi nisz wy­stą­pi­ły me­da­lio­ny, wy­sta­wia­ją­ce po pra­wej ś. Mar­ka, a ś. Ma­te­usza po le­wej. Nad tem wszyst­kiem po­wy­żej obłę­ku co jako tę­cza ob­jął łu­kiem i kró­lów i świę­tych, uno­si się już pra­wie w pod­nie­biu ko­pu­ły: Orzeł pań­stwa i Po­goń li­tew­ska. Mię­dzy drob­ne­mi ozdo­ba­mi obłę­ku ota­cza­ją­ce­go ni­szę w któ­rej jest po­mnik obu kró­lów, wid­ny na tar­czy wśród ar­ma­tur mały me­da­lion Zyg­mun­ta Sta­re­go.

Też same za­ry­sy środ­ko­wej i dru­giej bocz­nej ścia­ny. Inna prze­cież treść głów­nych przed­mio­tów; a więc jako kar­ty dzie­jów co in­ne­go każ­da z nich nam opo­wie. I tak, w po­środ­ku ścia­ny środ­ko­wej, gdzie fryz opi­su­je wiersz: Deus iu­di­cium Tuum regi da , wi­dać tron (jak wszyst­kie tu po­mni­ki, po­są­gi i me­da­lio­ny) z czer­wo­ne­go ta­trzań­skie­go mar­mu­ru wznie­sio­ny. Nad środ­ko­wą jego stal­lą anie­li uno­szą ko­ro­nę – przo­do­we opar­cie a za­ra­zem pod­sta­wę sta­no­wi wy­su­nię­ta na­przód wiel­ka pły­ta, gdzie w wy­pu­kło­rzeź­bie wy – sta­wio­na le­żą­ca pra­wie po­stać Anny Ja­giel­lon­ki. Ostat­nia ta z li­tew­skie­go rodu ma­tro­na, co kró­lo­wa­ła Pol­sce z Ba­to­rym, a za­ni­kła cy­klus dzie­jo­wy świą­to­bli­wą Ja­dwi­gą po­czę­ty; osło­ni­ła się wdo­wią sza­tą, i z ta­kim re­li­gij­nym spo­ko­jem śpi tu na gro­bow­cu, że czy­tasz z jej czo­ła: iż opusz­cza­jąc ten tron, u któ­re­go pod­no­ża za­pi­sać o niej przy­szło: Ja­giel­lo­no­rum ul­ti­ma pro­pa­go , wie że to schną­ce drze­wo już tyl­ko kil­ku ko­na­ra­mi się za­zie­le­ni, a po­tem, jako i tym co tu w trum­nach za­snę­li, spo­czy­wać mu przyj­dzie, niby dę­bo­wi co już zda­la nie nęci zie­lo­ną ko­ro­ną, ale tyl­ko jego ża­łob­ne uschłe ga­łę­zie na­gie wy­cią­ga­ją ra­mio­na.

Jak na ścia­nie po­przed­nio opi­sa­nej, tak i tu w bocz­nych po­lach, w ni­szach po­są­gi: po pra­wej ś. Zyg­mun­ta (za­pew­ne), po le­wej śgo Jana Chrzci­cie­la – nad temi me­da­lio­ny, po pra­wej: Zyg­mun­ta Sta­re­go z zwo­jem hi­sto­ryi w ręku, po le­wej kró­la psal­mi­sty z lut­nią. W tym ostat­nim wi­ze­run­ku wy­sta­wił rzeź­biarz ową pew­no myśl: że pod te cza­sy pierw­szy raz za­brzmia­ły w Pol­sce po­kut­ne psal­my Da­wi­da, prze­stro­jo­ne w pol­ski rym pie­śnia­mi Ko­cha­now­skie­go a nutą Mi­ko­ła­ja Go­moł­ki. Na pod­nieb­ni ko­pu­ły i na tej znów stro­nie uno­si się Orzeł z Po­go­nią.

W ni­szy ścia­ny trze­ciej wschod­niej, stoi sza­fia­sty oł­tarz, a nad nim po fry­zie bie­gnie na­pis po­czę­ty na ścia­nie gdzie ar­ka­da wej­ścia: Con­fi­te­an-

tur Tibi Do­mi­ne omnes gen­tes qui das sa­lu­tem re­gi­bus.

Oł­tarz gdy jest otwar­ty ma wy­so­ko­ści od spodu pro­sto­kąt­ne­go do koń­ca pro­mie­nia gór­ne­go łuku, 8 stóp – a pra­wie 6 stóp wie­deń­skich sze­ro­ki. Cale jego wnę­trze z sre­bra czy­ste­go ula­ne. Po­da­ją że war­tość krusz­cu w roku 1680 złot­ni­cy Jan Kny­per i Cey­pler oce­ni­li na 300, 000 ów­cze­snych zło­tych; słusz­nie jed­nak spo­strze­ga X. bi­skup Łę­tow­ski (w dzie­le Ka­te­dra na Wa­we­lu), że tu­taj dwa zera przez po­mył­kę do­da­no, bo po ich do­pie­ro od­cię­ciu zga­dza się otak­so­wa­nie z dwo­ma póż­niej­sze­mi z lat 1806 i 1831. W czę­ści środ­ko­wej, we­wnątrz, dzie­li się oł­tarz na 4 pola, gdzie rzeź­biar­ską ro­bo­tą od­dał Woj­ciech Glimm mistrz no­rym­ber­ski: Na­ro­dze­nie Pań­skie, przy­by­cie Trzech Kró­lów, Oczysz­cze­nie i Za­śnię­cie N. M. Pan­ny. Na bocz­nem skrzy­dle od stro­ny ewan­ge­lii, ta­kież w 4 po­lach od­le­wy, wy­sta­wia­ją­ce: Ob­rze­za­nie, Hi­sto­ryą Za­cha­ry­asza i Elż­bie­ty, nad­to ś. Annę i śgo Sta­ni­sła­wa. Z stro­ny epi­sto­ły: Zwia­sto­wa­nie, Spo­tka­nie się z ś, Elż­bie­tą, Wej­ście… do ko­ścio­ła je­ro­zo­lim­skie­go, i ś. Woj­ciech. Ze­wnątrz 14 ob­ra­zów na drze­wie wy­bor­nie szko­łą flo­renc­ką ma­lo­wa­nych, na tych sce­ny z Męki Pań­skiej.

Na srebr­nej pod­sta­wie oł­ta­rza na­pis po­świad­cza­ją­cy: iż roku 1538 Zyg­munt Iszy na cześć N. M. Pan­ny i śgo Zyg­mun­ta oł­tarz ten spra­wił.

Od­chy­liw­szy bla­chę z na­pi­sem, w po­stu­men­cie jest ni­sza, w któ­rej 6 razy orła Zyg­mun­tow­skie­go wy­pu­kło z sre­bra wy­ku­to. Po bo­kach tego wgłę­bie­nia na ze­wnątrz, są srebr­ne me­da­lio­ny obu Zyg­mun­tów. Po­nad oł­ta­rzem póź­niej­sze cza­sy za­mie­ści­ły wy­peł­nie­nie ar­ka­dy drze­wo­rzeź­bą, na któ­rej anie­li uno­szą wi­ze­ru­nek twa­rzy Chry­stu­so­wej. W ni­szach bocz­nych po­są­gi: śś. Pio­tra i Paw­ła – po­nad me­da­lio­na­mi ś. Jana i ś. Łu­ka­sza zno­wu Orzeł i Po­goń się uno­szą.

Oce­nia­jąc ar­ty­stycz­ną war­tość scen oł­ta­rza w od­le­wie przed­sta­wio­nych, trud­no sta­wiać je na rów­ni z ma­lo­wa­niem na skrzy­dłach lub z or­na­men­tem ka­pli­cy ca­łej. Mię­sza­ni­na me­ta­lu, jak zło­ce­nia szat po­sta­ci od­la­nych ze sre­bra, nie smacz­ne czy­ni wra­że­nie. Za­śnię­cie N. M. Pan­ny umiesz­czo­ne w gór­nem pół­ko­lu, jak­że niż­sze od tej sa­mej sce­ny wy­sta­wio­nej w oł­ta­rzu Stwo­sza! Tu­taj Apo­sto­ło­wie obec­ni chwi­li sko­nu Bo­ga­ro­dzi­cy, za­sie­dli do roz­czy­ty­wa­nia się w księ­gach, pra­wie zu­peł­nie tak jak na tej­że tre­ści ob­ra­zie Schaf­f­ne­ra; kie­dy u Stwo­sza peł­ni za­chwy­tu nie­bo czu­ją w izbie. Świę­ty Piotr w pa­piez­kiej tia­rze urzę­do­wo na akt cały spo­glą­da. Cho­ciaż Glim two­rzył po­sta­cie swo­je pod wpły­wem re­ne­san­su i za­pew­ne z prze­zna­cze­niem do ka­pli­cy, któ­rą ten styl tak wdzięcz­nie ozdo­bił; prze­cież od­ro­dze­nie nie zgłu­szy­ło w nim jesz­cze tra­dy­cyj sta­ro­nie­miec­kiej szko­ły. Wi­docz­ne że cięż­ki Nie­miec usi­ło­wał do­stra­jać się w har­mo­nią z prze­sią­kłe­mi kla­sy­cy­zmem Wło­cha­mi, co to zyg­mun­tow­skie ora­to­ry­um w ślicz­ne or­na­men­ta ubra­li.

Ścia­na od ko­ścio­ła ba­lu­stra­dą od­dzie­lo­na, pięk­ną ar­ka­dą ró­ża­mi w swo­jem pod­nie­biu stroj­ną, otwie­ra wej­ście do ka­te­dry sa­mej.

Pan Fi­lip Po­ku­tyń­ski pro­fe­sor bu­dow­nic­twa w szko­le tech­nicz­nej kra­kow­skiej, wy­ko­nał z ucznia­mi (dla ich na­uki) w ar­chi­tek­to­nicz­nych prze­kro­jach ścia­ny tej zyg­mun­tow­skiej ka­pli­cy. Stro­obant w dwóch chro­mo­li­to­gra­fiach przed­sta­wił tę ka­pli­cę; któ­re ob­ja­śnia­ją tekst na­pi­sa­ny o niej w dzie­le X. bi­sku­pa Łę­tow­skie­go Ka­te­dra na Wa­we­lu . Rzeź­biarz kra­kow­ski p. Pa­ris Fi­li­pi od­le­wał ztąd wie­le or­na­men­tów dla p. Bo­le­sła­wa Pod­cza­szyń­skie­go; a brat mój Lu­dwik zro­bił dla re­dak­cyi Wzo­rów sztu­ki śre­dnio­wiecz­nej wiel­ką akwa­rel­lę otwar­te­go oł­ta­rza.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: