Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Obraz najnowszego ruchu literackiego w Polsce - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Obraz najnowszego ruchu literackiego w Polsce - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 392 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OB­RAZ NAJ­NOW­SZE­GO RU­CHU LI­TE­RAC­KIE­GO W POL­SCE

skre­ślił

Fr. Hen­ryk Le­we­stam.

War­sza­wa.

Na­kład i druk S. Or­gel­bran­da Księ­ga­rza i Ty­po­gra­fa.

1859.

Wol­no dru­ko­wać, z wa­run­kiem zło­że­nia w Ko­mi­te­cie Cen­zu­ry po wy­dru­ko­wa­niu, pra­wem prze­pi­sa­nej licz­by eg­zem­pla­rzy.

W War­sza­wie dnia 9 (21) Li­sto­pa­da 1857 roku.

Cen­zor, Rad­ca Dwo­ru, Sta­ni­sław­ski.

SPIS RZE­CZY.

Wstęp obo­wiąz­ko­wy o Kry­ty­ce, a nad­obo­wiąz­ko­wy o Li­te­ra­tu­rze i Po­ezji; Zgo­da Se­na­tor­ska W.

Pola… 7

La­oko­on; szkic oby­cza­jo­wy A. Nie­wia­row­skie­go… 16

Po­wieść bez ty­tu­łu, przez J. I. Kra­szew­skie­go… 27

Kil­ka słów o dzie­jo­pi­sar­stwie i o zbie­ra­niu ma­te­ry­ałów: Ży­cie do­mo­we Ja­dwi­gi i Ja­gieł­ły, przed­sta­wio­ne przez Al. Prze­żdziec­kie­go. Rę­ko­pism X. Ba­giń­skie­go, przed­sta­wio­ny przez Eu­sta­che­go Tysz­kie­wi­cza… 41

Cha­ta za wsią; po­wieść J. I. Kra­szew­skie­go… 47

Ga­wę­dy i Jan Dę­bo­róg, Wład. Sy­ro­kom­li… 56

Za­gon ro­dzin­ny, przez Ad. Płu­ga… 62

Pa­mięt­ni­ki nie­zna­jo­me­go, przez J. I. Kra­szew­skie­go… 73

To­mi­ra; Mi­ster­jum przez De­oty­mę… 79

Pan Stol­ni­ko­wicz Wo­łyń­ski; po­wieść Jó­ze­fa Ko­rze­niow­skie­go… 91

Mąż sza­lo­ny; po­wieść Zyg­mun­ta Kacz­kow­skie­go… 98

Pa­mięt­ni­ki Le­ka­rza Po­la­ka, spi­sał Dr. T. Trip­plin… 109

Wdo­wiec; po­wieść J. Ko­rze­niow­skie­go… 118

Co­kol­wiek o pi­śmien­nic­twie per­jo­dycz­nem i o na­szem księ­gar­stwie w ogól­no­ści; w szcze­gól­no­ści o War­szaw­skich Cza­so­pi­smach i o Bi­blio­te­ce War­szaw­skiej… 132

Ja­dwi­ga i Ja­gieł­ło, przez Ka­ro­la Szaj­no­chę… 163

Mar­gier; po­emat z dzie­jów Li­twy, przez Wł. Sy­ro­kom­lę… 169

Po­wie­ści po­etycz­ne, Se­we­ry­ny z Ż. Pru­sza­ko­wej… 177

Prze­gląd dzie­jów li­te­ra­tu­ry po­wszech­nej; na­pi­sał Lu­cjan Sie­mień­ski… 185

Skar­biec ar­cy­dzieł pi­śmien­ni­czych Eu­ro­py… 201

Po­wie­ści, jako li­te­rac­ka ozna­ka cza­su: Dwa Świa­ty, po­wieść J. I. Kra­szew­skie­go… 208

Sej­mik w Są­do­wej Wisz­ni i Ko­hort, przez Winc. Pola… 222

Gwi­do i Dum­ki, przez H. J… 232

Opi­sa­nie la­sów Kró­le­stwa Pol­skie­go, przez A. Po­łu­jań­skie­go… 242

Ko­smos przez Al. Hum­bold­ta; prze­ło­ży­li J. Ba­ra­now­ski, L. Zejsz­ner i H. Skrzyń­ski… 250WSTĘP OBO­WIĄZ­KO­WY O KRY­TY­CE, A NAD­OBO­WIĄZ­KO­WY O LI­TE­RA­TU­RZE I PO­EZYI; ZGO­DA SE­NA­TOR­SKA W. POŁA.

W ostat­nich cza­sach wie­le i z róż­nem szczę­ściem, mniej lub wię­cej wy­mow­nie, w pi­smach na­szych roz­sze­rza­no się nad zna­cze­niem kry­ty­ki i nad kie­run­kiem, w ja­kim ta bez za­prze­cze­nia na­der waż­na ga­łąź pi­śmien­nic­twa win­na po­stę­po­wać. Są­dzi­my jed­nak, że całą kwe­stją stre­ścić moż­na w bar­dzo krót­kich wy­ra­zach. Kry­tyk, po­wo­ła­nie swo­je do­brze ro­zu­mie­ją­cy, nie jest ni­czem in­nem jed­no hi­sto­ry­kiem li­te­ra­tu­ry, bądź to w da­nym ja­kim, do te­raź­niej­szo­ści od­no­szą­cym się za­kre­sie pi­śmien­ni­czym, bądź w po­je­dyn­czym pi­sa­rzu, bądź na­ko­niec w szcze­gó­ło­wym ja­kim utwo­rze. Po­znać zwią­zek, za­cho­dzą­cy po­mię­dzy pło­da­mi bie­żą­cej li­te­ra­tu­ry z obec­ną chwi­lą, a roz­wo­jem idei w sztu­ce i spo­łecz­no­ści, na­zna­czyć tym pło­dom wła­ści­we sta­no­wi­sko, wy­ka­zać o ile wy­ma­ga­niom ogól­ne­go wie­ku od­po­wia­da­ją, lub nie od­po­wia­da­ją, na­ko­niec zaś, i w tem głów­na za­słu­ga, prze­wi­dzieć jaką war­tość mieć będą w oczach kry­ty­ki już nie współ­cze­snej, ale na­ów­czas, kie­dy wej­dą w dzie­dzi­nę hi­stor­ji, kie­dy sta­no­wić będą drob­ną i czę­sto­kroć za­le­d­wie do­strze­gal­ną cząst­kę ca­ło­ści, oto, co na­zwie­my god­nem i na­le­ży­tem wy­wią­za­niem się kry­ty­ki z da­ne­go za­ło­że­nia. Za­ło­że­nie to wprost by­ło­by chy­bio­ne, gdy­by kry­tyk za­sia­da­ją­cy do roz­bio­ru dzie­ła, do tyla za­jął się tym szcze­gó­łem, iżby myśl swo­ją od ogó­łu, od ca­ło­ści chciał ode­rwać. Ko­niecz­nym wy­ni­kiem po­dob­nej pra­cy by­ła­by kry­ty­ka stron­ni­cza, co naj­mniej jed­no­stron­na, bo po­słu­gu­ją­ca jed­ne­mu punk­to­wi wi­dze­nia, bo ucho­dzą­ca z ogrom­ne­go ob­sza­ru dzia­łal­no­ści po­wzech­nej, w cia­sne za­kąt­ki po­je­dyn­czych fak­tów.

Dwo­istą jesz­cze pod tym wzglę­dem okre­ślić mo­że­my czyn­ność kry­tycz­ną. Jed­nę z nich, któ­ra ma na oku po­stęp ku lep­sze­mu, któ­ra prze­ko­na­nie swo­je ra­da­by wlać w pi­sa­rza, i przed­sta­wia­jąc cel osta­tecz­ny, do ja­kie­go zmie­rzać po­wi­nien (je­śli może), za­chę­ca go do osią­gnię­cia tego celu; dru­gą, któ­ra nie rosz­cząc so­bie pra­wa do po­dob­ne­go wpły­wu, chy­li czo­ło przed wyż­szo­ścią wy­bra­ne­go ta­len­tu, albo po­zna­je ni­cość umy­słu nie­po­wo­ła­ne­go, – któ­ra je­dy­nie usta­lić chce lub pro­sto­wać sąd roz­waż­ne­go czy­tel­ni­ka, a dla któ­rej przed­miot trak­to­wa­ny i au­tor ja­kim się zaj­mu­je, mają już' tyl­ko zna­cze­nie fak­tu speł­nio­ne­go. Pod tg ostat­nią ka­te­gor­ję, któ­ra wi­docz­niej od wszyst­kich in­nych wcho­dzi w za­kres hi­stor­ji li­te­ra­tu­ry, pod­pa­dać będą tak­że na­sze ar­ty­ku­ły, ru­cho­wi li­te­rac­kie­mu po­świe­co­ne; nie­krót­kie bo­wiem prze­ko­na­ło nas do­świad­cze­nie, jako na ni­czem peł­zną naj­szla­chet­niej­sze za­mia­ry kry­ty­ki, wpły­wa­nia na scrip­to­rum ge­nus ir­ri­ta­bi­le.

To też czas już, że­by­śmy za­prze­sta­li tych ogól­nych wy­wo­dów o kry­ty­ce, któ­re­mi bez mi­ło­sier­dzia wszy­scy pi­szą­cy nas ob­da­rza­ją i że­by­śmy bli­żej w samą ra­czej li­te­ra­tu­rę i dzi­siej­szą jej dąż­ność się wpa­trzy­li. Tu po­zna­my, że każ­dy okres w hi­sto­ryi, tak samo jak każ­dy per­jod w ży­ciu ludz­kiem, jak każ­da pora w jed­no­rocz­nym zwro­cie przy­ro­dy, ma swo­ją od­dziel­ną ce­chę cha­rak­te­ry­stycz­ną, kto­ra wpraw­dzie in­nych roz­licz­nych ze wszyst­kiem nie wy­łą­cza; ale któ­ra nad nie­mi do tyla ma prze­wa­gę, że naj­roz­ma­it­szym na­wet dąż­no­ściom nie­za­prze­czo­ne i nie­star­te wci­ska pięt­no. Po cza­sach su­ro­wej ale jędr­nej siły, po głę­bo­kiej wie­rze i po tych wszyst­kich mno­gich kie­run­kach, któ­re aż do naj­lżej­szych na­wet szcze­gó­łów wra­ża­ły się swo­je­mu oto­cze­niu, swo­im przed­sta­wi­cie­lom, rów­nie jak wiel­kiej, ciem­nej mas­sie, prze­szli­śmy do epo­ki zim­nej ra­chu­by, zy­sków mno­żą­cych się w nie­skoń­czo­ność, ob­li­czo­nych na dzie­siąt­ki lat i na pół­set­ki, do epo­ki spe­ku­la­cji gieł­do­wych, prze­my­słu rol­ne­go, fa­brycz­ne­go, han­dlo­we­go. Ego­izm owiał wszyst­kie ser­ca i bez po­dzia­łu kró­lu­je nad wszyst­kie­mi sto­sun­ka­mi spół­ecz­ne­mi. Związ­ki mię­dzy­na­ro­do­we, tak samo jak mię­dzy­ro­dzin­ne, jak po­je­dyn­cze ludz­kie, ule­gły po­tęż­ne­mu wpły­wo­wi tego wiel­kie­go mo­to­ra dzie­więt­na­ste­go wie­ku, a co naj­bar­dziej jest za­smu­ca­ją­cem, to, że wy­lę­gły z tak brud­ne­go pier­wiast­ku cy­nizm cheł­pi się, otwar­cie swą na­go­ścią, urą­ga każ­de­mu szla­chet­niej­sze­mu po­glą­do­wi i dą­że­niu. Wśród tak po­ry­wa­ją­ce­go prą­du i li­te­ra­tu­ra i sztu­ka, choć mi­mo­chęt­ne nie osta­ły się; od cza­su do cza­su wpraw­dzie otrzą­sa­ją się ze zgub­ne­go wpły­wu, ale czę­ściej ule­ga­ją na­tu­ral­ne­mu pra­wu ko­niecz­no­ści. Sko­ro bo­wiem uwa­gę zwró­ci­my na ze­wnętrz­ny po­jaw pi­śmien­nic­twa,. na zwią­zek z in­ne­mi ob­ja­wa­mi or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nej, ude­rzy nas sto­su­nek, w ja­kim wy­stę­pu­je wzglę­dem ca­łe­go ob­sza­ru ży­cia prak­tycz­ne­go, któ­ry to sto­su­nek w tak zwa­nej uty­li­tar­nej li­te­ra – i tu­rze z każ­dym dniem no­wych zy­sku­je zwo­len­ni­ków. Oprócz licz­nych dzieł spe­cjal­nych w każ­dej ga­łę­zi prze­my­słu, w każ­dym kie­run­ku prak­tycz­nym, dąż­ność tę po­strze­ga­my na­wet w utwo­rach wy­obraź­ni, w pło­dach praw­dzi­wie po­etycz­nych, kie­dy raz na­mięt­no­ści po­li­tycz­ne na sce­nę w nich wy­stę­pu­ją, raz górę bie­rze oschły dy­dak­tyzm, do któ­re­go 2 trud­no­ścią tyl­ko, bo wbrew na­tu­rze, fan­ta­zja się na­cią­ga. U nas wpraw­dzie, szczę­śli­wym zbie­giem oko­licz­no­ści siła twór­cza po­ety na inną się stro­nę wy­war­ła; bo kie­dy po­ezja li­rycz­na co­raz bar­dziej w czy­ta­ją­cej pu­blicz­no­ści po­pa­dać za­czę­ła w obo­jęt­ność; kie­dy oso­bi­sty wy­lew uczuć po­ety li­rycz­ne­go nik­nąć mu­siał przy ogrom­nych roz­mia­rach, w ja­kich się ob­ra­ca tak ol­brzy­mie na swój spo­sób stu­le­cie; kie­dy czy­tel­nik, prze­sią­kły wra­że­niem fak­tów na nie­go sa­me­go od­dzia­ły­wa­ją­cych, mało kie­dy do­cho­dził do owe­go spo­ko­ju we­wnętrz­ne­go, któ­ry je­den tyl­ko uspo­sa­bia nas do przej­mo­wa­nia się pięk­no­ścią sztu­ki dla sa­mej sztu­ki i dla sa­mej pięk­no­ści: wów­czas na­tchnie­nie zwró­ci­ło się do jędr­niej­szej prze­szło­ści, i naj­ob­fit­szy w niej zna­la­zło ży­wioł. Prze­sa­dzo­na czę­sto­kroć sza­bli­stość nie osła­bi­ła jed­nak­że w nas wra­że­nia, ja­kie­mu nie­zmien­nie już zo­sta­nie­my przy­stęp­ni, od­kąd Pa­sek nam zna­jo­my i Pa­mięt­ni­ki Star­ca: to bo­wiem pew­na, że nikt pod wzglę­dem wy­obra­żeń o na­ro­do­wej po­etycz­nej pięk­no­ści ta­kie­go w nas nie spra­wił prze­wro­tu, jak on wiel­ce mo­ści­wy Jan Chry­zo­stom i Ra­dzi­wiłł Pa­nie Ko­chan­ku. Bog­dan Za­le­ski pierw­szy pra­wie na cze­le świet­ne­go za­stę­pu swo­im li­ry­zmem do epi­ki na­kie­ro­wa­nym uzna­mio­no­wał to przej­ście; uwy­dat­nił je zaś Win­cen­ty Pol, kto­ry w dal­szych swo­ich utwo­rach z no­wym zu­peł­nie wy­stą­pił ro­dza­jem, no­wym co do tre­ści nie­mniej jak co do for­my, nie ckli­wą już łza­wo­ścią, ani szorst­ką ru­basz­no­ścią, ale rzew­ną męz­ko­ścią od­zna­czo­nej.

Tra­dy­cja szla­chec­ka Jmci Pand Be­ne­dyk­ta Win­nic­kie­go;

opo­wie­dział Win­cen­ty Pol, Pe­ters­burg. Na­kła­dem B. M. Wol­fa 1854 roku, jest dal­szym cią­giem Pa­mięt­ni­ków Jmci P. Win­nic­kie­go, któ­re od lat kil­ku są w uściech każ­de­go mi­ło­śni­ka po­ezji na­ro­do­wej. Któż­by nie znał opi­su wjaz­du pana Be­ne­dyk­ta do Nie­świe­ża i przy­ję­cia go przez księ­cia Pa­nie Ko­chan­ku? albo dziw­niej­sze­go jesz­cze wy­pra­wie­nia go z od­pi­sem na li­sty przed trze­ma laty przy­wie­zio­ne? Kto przy­go­dy ze zdra­dziec­kim dzia­dem? kto spo­tka­nia z oj­cem przy po­wro­cie, i owej mię­snej ko­la­cji w wi­gil­ją Mat­ki Bo­skiej Siew­nej, za któ­rą oj­ciec wy­jął z kan­tor­ka żmi­ję mo­ni­to­ra, albo owej zło­tej ręki z no­żem, któ­rą po uzy­ska­niu ro­dzi­ciel­skie­go prze­ba­cze­nia jako vo­tum zło­żył w far­nym ko­ście­le? Otóż w Zgo­dzie Se­na­tor­skiej P. Be­ne­dykt nie opo­wia­da już dal­szych wła­snych swo­ich przy­gód, nie wy­pro­wa­dza już na sce­nę Ka­ro­la Ra­dzi­wił­ła, ale w tym sa­mym to­nie, któ­ry tak po­ko­cha­li­śmy, z tym sa­mym ko­lo­ry­tem, ży­wym a świe­żym cza­su, osób, miej­sco­wo­ści, z tym sa­mym za­pa­łem wy­la­nej ser­decz­no­ści, co na prze­kór wie­lu in­nym dzi­siej­szym dą­że­niom z prze­szło­ści na­szej naj­ra­dziej stro­nę do­dat­nią na jaw wy­do­by­wa, prze­zac­ny po­eta ma­lu­je naj­zna­ko­mit­szą w swo­im cza­sie po­stać, Księ­cia Bi­sku­pa Igna­ce­go Kra­sic­kie­go. Tłem ob­ra­zu jest zie­mia Sa­noc­ka i ciż sami Sa­no­cza­nie, któ­rych Zyg­munt Kacz­kow­ski tak do­kład­nie i wy­czer­pu­ją­co nam przed­sta­wił, że tu same zna­jo­me twa­rze zda­le­ka nas wi­ta­ją i do nas uśmie­cha­ją się; opra­wę zaś sta­no­wią od­wie­dzi­ny Bi­sku­pa w domu ro­dzin­nym, w Du­biec­ku, do­kąd cała szlach­ta Sa­noc­ka zjeż­dża się na uczcze­nie wiel­kie­go męża, co sła­wą swo­ją tej zie­mi, z któ­rej wy­szedł nie­ma­ły tak­że za­szczyt przy­no­si. Pro­sto­ta w ukła­dzie ogó­łu tem szczę­śli­wiej po­zwa­la wy­stą­pić ty­sią­cz­nym szcze­gó­łom, ty­luż kwia­tom w cud­ny wie­niec sple­cio­nym. Sam wstęp już jest pysz­ną apo­te­ozą daw­ne­go w Pol­sce ży­cia ro­dzin­ne­go, któ­re­go każ­dą fazę w błysz­czą­cem wy­sta­wia świe­tle. Ustęp np. w któ­rym opi­su­je urok, ja­kim przod­ków na­szych przej­mo­wa­ły wdo­wa i sie­ro­ta, czy­liż nie za­chwy­ca praw­dzi­wie ewan­gie­licz­nym wy­ra­zem?

Je­że­li cześć się w ży­ciu od­da­wa­ła cno­cie,

To nie­szczę­ście po­czczo­no w wdo­wie i sie­ro­cie.

"Wdo­wa!" to sło­wo było po­bud­ką czu­ło­ści,

I jak we łzach się zle­wa żal wszyst­kich ża­ło­ści,

Tak w tem sło­wie le­ża­ła ser­decz­na wy­mo­wa,

I było to za­klę­ciem, gdy kto wy­rzekł: "Wdo­wa!"

Wdo­wie w po­moc po­spie­szyć nie było za­słu­gą,

Bo z jej bło­go­sła­wień­stwem bie­gło szczę­ście stru­gą.

Ale wdo­wę uci­snąć, to wię­cej niż zbrod­nia,

I już za ży­cia w ser­cu pie­kiel­na po­chod­nia.

Tak samo też wie­rzo­no, że gdzie jest sie­ro­ta,

Tam chle­ba nie za­brak­nie, choć nie bę­dzie zło­ta,

I ta­kie­mu do­mo­wi Pan Bóg bło­go­sła­wi,

Co sie­ro­tę ode drzwi swo­ich nie od­pra­wi,

Lecz do ser­ca przy­tu­li, pod­jąw­szy od pro­ga

I na­uczy mi­ło­ści i bo­jaź­ni Boga!

Cza­sem toś nie ro­ze­znał na­wet po piesz­czo­cie,

Któ­re dzie­cię przy­bra­ne, a któ­re jest mat­ki,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: