- W empik go
Obrazy z przeszłości Galicyi i Krakowa (1772-1858). 2 - ebook
Obrazy z przeszłości Galicyi i Krakowa (1772-1858). 2 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 395 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
LWÓW
NAKŁADEM KSIĘGARNI
GUBRYNOWICZA I SCHMIDTA
1896.
z drukarni.J. Czaińskiego w Gródku.
II.
DZIATWA APOLLINA.
Gród to zagadkowy – pisał przed laty o Lwowie Bolesławita w swych Zagadkach – "i cały jeszcze w obietnicach. Backfisch stolic, mający wszystkie przymioty i szpetoty dorastających podlotków, którym nie wiadomo skrzydła, czy pazurki wyrosną. Można go kochać, kto się w nim urodził, ale zakochać na pierwszy widok niepodobna"… W podobny sposób wyraził się o Lwim grodzie już za naszych czasów autor powieści Jestem. Określiwszy Lwów mianem miasta, "w którem nic nikogo nie kompromituje i nic nie podnosi", porównał on gród nasz z Krakowem temi słowy: "Tam ludzie podobnych przekonań, wszystko jedno, czy tego samego, lub nie zawodu, wspierają się wzajemnie, może nawet często zbyt gorliwie. Zarzucano Krakowowi, że w tym zapale popierania swoich ludzi wytworzył mnóstwo wielkości niezasłużonych. Być może, ale to może mniejsza wada, niż ta, jaka stanowi cechę Lwowa, który nie podniósł nikogo, mnóstwo sił zmarnował, a te, które są, systematycznie obniża.."
Do powyższej charakterystyki Lwowa, skreślonej tak poważnemi pióry, pozwolę sobie dodać skromne spostrzeżenie, że u nas zawsze popłacała bardziej wielkość: obca, aniżeli zdobyta na tutejszym gruncie, oraz, że każdy, przeciętny Lwowianin chętniej uzna zasługi, pracę, zdolności autora, uczonego, czy też artysty, jeżeli zyskały one już poprzednio poklask zagranicy. Objaw ten nie jest wynikiem pessymizmu naszej doby, chorobliwego przeczulenia zmysłu krytycznego wśród mieszkańców dzisiejszego Lwowa, lecz cechował nasze miasteczko i za lat dawniejszych, ahoi od czasu do czasu rzadkie co prawda trafiały się wyjątki, iż umiano i tutaj uznać i ocenić prawdziwe zdolności i pracę, bez oglądania się i oczekiwania na sąd obcych. Zawsze jednak obcy pierwszeństwo mieli przed swoimi, zwłaszcza jeżeli przybywali nad brzegi Pełtwy poprzedzeni pewnym rozgłosem, czy też – jak dzisiaj się mówi – reklamą.
Mamy tu na myśli swoje i obce siły, pracujące w dziedzinie literatury i sztuki, czy też w pokrewnych im, wolnych zawodach. Dziatwa Apollina, z nielicznymi wyjątkami, nie mogła się uskarżać w Lwim grodzie z powodu nadmiaru wawrzynów i złota. Literatura i prasa, podległe podejrzliwej cenzurze, wegetowały raczej, niż żyły i rozwijały się u nas w pierwszej połowie bieżącego stólecia nader powolnie. Bardziej krzewiło się natomiast zamiłowanie do muzyki i śpiewu, podtrzymywane przez czeską i niemiecką biurokracyę, w wolnych od kancelaryjnej pisaniny chwilach, zaś sztuki plastyczne przez całe lat dziesiątki były we Lwowie istnym kopciuszkiem.
Pisząc o literatach i publicystach dawnego Lwowa, o tych zwłaszcza, którzy dla rozmaitych powodów nie zostali uwzględnieni w znanem dziełku ś… p. Władysława Zawadzkiego p… t. Literatura w Galicyi, niepodobna nie poprzedzić owej wzmianki bardziej szczegółowem wspomnieniem o galicyjskiej cenzurze, zaprowadzonej u nas w styczniu 1776 roku.
ustanowiona w owym czasie komisja cenzuralna nie istniała długo, gdyż w roku 1781 zwinięto ją we Lwowie, tworząc równocześnie we Wiedniu centralną komisyę cenzuralna dla wszystkich krajów dziedzicznych monarchii, podczas gdy w poszczególnych miastach prowincyonalnych istnieć miały tylko ekspozytury cenzuralne, reprezentowane pierwiastkowo przez jednego z radców gubernialnych. Dopiero w roku 1810 utworzono we Lwowie osobny urząd dla cenzury książek, zwący się w mowie oficyalnej: Bucher-Revisions-Amt, a złożony z cenzora, z dodanego mu do pomocy kancelisty oraz z jednego woźnego. Dla rewizyi książek żydowskich istniał osobny cenzor. Urząd cenzury pozostawał w bezpośrednim związku z prezydyum gubernialnem i podlegały jego kontroli wszystkie książki, obrazy i dzieła sztuki, tudzież wydawnictwa ilustrowane, sprowadzane z zagranicy. Graniczne urzędy cłowe oddawały wszelkie przesyłki tego rodzaju wprost do cenzury i stosownie do postanowienia tej władzy, wydawano je adresatowi, albo też zwracano wysełającemu. Również nieograniczoną władzę posiadał cenzor wobec wszystkich wydawnictw krajowych. Rękopis każdej pracy, przeznaczonej do druku, musiał mu być poprzednio przedłożony do przejrzenia, podobnie jak egzemplarz drukowanego już dzieła, którego drugie wydanie zamierzano uskutecznić. Gazety i afisze, o ile nie zawierały ogłoszeń literackiej treści, podlegały jedynie policyjnej cenzurze. Natomiast sztychy i reprodukcye litograficzne, mapy, nuty, a nawet materye, ozdobione rysunkami, podpadały kontroli cenzora. Do jego wiadomości musiano również podawać spisy książek, znalezionych w masie spadkowej po osobach zmarłych, lub też sprzedawanych na publicznej licytacyi, zaś władzy cenzuralnej podlegały też bezwarunkowo wszystkie krajowe księgarnie i wypożyczalnie książek, tudzież składy przedmiotów artystycznych. Orzeczenia swego nie był obowiązany cenzor uzasadniać tak w razie przychylnej odpowiedzi, (Imprimatur), lub też na wypadek odmowy, (Non admittitur), która najczęściej stawała się udziałem autorów, niemiłych rządowi. Istniał wszakże jeszcze trzeci, odmowny sposób odpowiedzi, orzekający w tonie bardziej stanowczym odrzucenie raz na zawsze przedłożonego rękopisu. Formułka owa opiewała bardzo lakonicznie: Typum non meretur i dawała do zrozumienia nieszczęsnemu autorowi, iż najbardziej zasadnicze zmiany w tekście poczynione, nie zdołają wyjednać dla niego przychylnej decyzyi rządowej.
Z powodu dyktatury, dzierżonej przez c… k. Arystarchów pióra, słuszne uczynił spostrzeżenie bezimienny autor Uwag ogólnych nad literaturą w Galicyi, pisząc w roku 1842 co następuje: "Literatura galicyjska i cenzor mają się w prostym stosunku. Im lepszy był cenzor, im strawniejszy miał żołądek, im humor weselszy, im w szczęśliwszej chwili pochwycił rękopis do ręki, tem leż lepszą była literatura. Wpływały na nią różnie i związki cenzora z piszącym, listki, prośby, pochlebstwa, podarunki, przekupstwa i t… p. Takie to łożysko i brzegi ma strumyk oświaty tamtejszej. Historja literatury galicyjskiej jest oraz i biografią cenzora, świadectwem drobnych nieraz szczegółów jego domowego życia, jego humoru, gustu, i rozsądku. Cenzor galicyjski jest w urzędzie swoim wszechmocny; nie trzyma się on żadnych praw, ani przepisów, nie jest obowiązany usprawiedliwić swych dowolności. Na C2ole możnaby mu napisać słowa Ewangelii: "Co rozwiążecie, będzie rozwiązane". Jest on zarazem cenzorem i krytykiem. Wolno mu przekreśliwszy rękopis, napisać: "Nie warto drukować.. A przecież na druk nie daje pieniędzy. Wolno mu z rękopisu porobić sobie zapałki do lulki, zarzucić go, lub oddać autorowi poszarpany, zatłuszczony i niezupełny, na dowód, jak mało na uwagę i poszanowanie zasługują prace umysłowe!…"
Że od osobistości cenzora bardzo wiele zależało, najlepszym dowodem treść pierwszej we Lwowie perjodycznej publikacyi literackiej, jaka ukazywała się w pierwszem półroczu pod tytułem Zbiór pism ciekawych, służący do poznania różnych narodów. Zeszytowe to wydawnictwo miesięczne, ozdobione kopersztychami, tworzyło niejako dodatek literacki do istniejącego w owym czasie Dziennika patryotycznych polityków i kosztowało rocznie 24 złp. Wydawcą był drukarz lwowski. Piller. Dziś Zbiór pism jest istnym białym krukiem nawet w bibliotekach publicznych i dla tego utrzymywano błędnie do tej pory, jakoby pierwszem wydawnictwem peryodycznem, niepolitycznej treści, we Lwowie był Pamiętnik lwowski, wydawany w roku 1816. Zarówno przeto ze względu na rzadkość bibliograficzną, jakoteż na treść tej publikacyi, zasłużyła ona choćby na krótkie omówienie natem miejscu.
I tak zeszyt pierwszy, styczniowy Zbioru pism, zawierał przedewszystkiem "Opisanie i wyobrażenie telegrafu, czyli nowo wynalezionej machiny dalekopisney w Paryżu z kopersztychami, wyrażającemi machinę tę na Luwrze w spoczynku i jej biegu przez oczywistego świadka" W artykule tym znajdujemy opis telegrafu optycznego systemu inżyniera Chappe'a, który wytrzymawszy zwycięsko próby, czynione w lecie roku poprzedniego w obozie pod Meudon, budzi! senzacyę w całej Europie.
Załatwiwszy się wcale dokładnie z opisem najnowszego wynalazku, podaje redakcya Zbioru pism krótką historyę polską, którą w zeszycie styczniowym urywa na Jagiellonach, by w marcu zakończyć ten szkic, (Dzieje Polski krótko zebrane"), wzmianką o Unii Lubelskiej. Uzupełnia treść pierwszego zeszytu "Charakteristika narodu rossyjskiego", przekład z dziełka P. A. Svetons, esq., zawierającego opis podróży do Norwegii i Danii, odbytej w latach 1788–1791 Ta ostatnia rozprawka mieści się w dalszym ciągu i w zeszycie drugim, (lutowym), obok "Losu Jenewy, wystawionego na przykład Monarchom i magistratom", który to artykuł był solennem ostrzeżeniem państw i panujących wobec knowań Jakobinizmu, tworząc zarazem charakterystyczne pendant z umieszczoną w tymże zeszycie "Biografią Filipa Egalite, niegdyś książęcia Orleanu".. O tonie owej biografii świadczył najdosadniej początek artykułu, rozpoczynający się od słów; "Najzłośliwszy z ludzi, zakał całej społeczności, sprawca wszystkich nieszczęść;, wydarzonych w tym czasie, sławny książę Orleańskie, legł pod gwilotyną dnia 6 listopada 1793 r..
Mniej zajmującym był zeszyt marcowy, w którym obok wspomnianego już artykuliku p… t. "Dzieje Polski", znajdujemy: "Opisanie ostatniego wybuchnienia Wezuwiusza pod dniem 15 czerwca 1794" – "Niektóre opisanie nad Indyą Wschodnią",– "Joannę Vaubernier Hrabinę du Barry", wreszcie wspomnienie o instalacyi dawnych władców Karyntyi na skale pod Kernburgiem.
Natomiast zeszyt kwietniowy jest wielce interesujący, nie tyle ze względu na umieszczoną w nim powiastkę p… t. "Zabawy pewnej familii emigrantów niemieckich", ile raczej z powodu artykułu, zatytułowanego: "Krótki rys politycznego stanu
Europy" a zawierającego zestawienie najważniejszych wypadków wojennych 1794 roku. Główną wszakże uwagę czytelnika więzi rozprawka p… t. "Rewolucya w Polszcze", streszczająca na siedmiu stronach, w sposób ściśle przedmiotowy, przebieg kościuszkowskiej insurekcyi. Klęskę maciejowicką przypisuje nieznany autor – zdradzie, pisząc te słowa: Tymczasem po rozproszeniu pod Brześciem litewskim korpusu generała Sierakowskiego, Suwarów, sławny z zdobycia Izmaiłowa, posuwał się ku Warszawie. Kościuszko spieszy na przeszkodzenie mu złączenia się z komendą Fersena i w tej to wyprawie opuszczony od szczęścia, albo raczej zdradzony przez podłych wyrodków, dostał się w niewolę"…
Najsłabszym bezwzględnie jest zeszyt majowy, w którym obok Krótkiego rysu politycznego stanu Europy", zawierającego głównie opis wewnętrznych dziejów państw europejskich w roku 1794 a dziwnie przypominającego rozprawy podobnej treści, zamieszczane w miesięczniku hamburskim Schiracha Politisches Journal, znajdujemy bardzo ciężki przekład opowiastki nieznanego autora p… t. "Błagania" osnutej na tle rycerskich przygód krzyżowców oraz "Uwagi nad Szkołą głuchoniemych", świeżo założoną w Paryżu.
Brak ten wynagradza sowicie zeszyt czerwcowy. I tu szybko przerzucamy kartki, na których mieszczą się: powiastka p… t..Zachwycenie Las Casas" tudzież przekłady: "Uwagi nad ludnością krajów, i "Anekdotka o Synie Grenadyera pruskiego., lecz trudy poszukiwania wynagradzają nam sowicie wzmianki o współczesnym stanie Polski, zawarte w rozprawce zatytułowanej: "Dalszy ciąg rysu politycznego stanu Europy". – "Polska" – czytamy na str. 44 – "ten nieszczęśliwy kraj, jeszcze nie iest dotychczas pewny swego losu. Okropne ślady głodu, nędza powszechna, spustoszenie najpiękniejszych prowincyi i miast, upadek rękodzieł i ludności, tułanie się mieszkańców po krajach sąsiednich, szukających bezpieczeństwa i przytułku, są to skutki nieszczęśliwej przewagi. Roztropna pieczołowitość J. Bukshewdena ułagadza wprawdzie los biednych mieszkańców, ale ta nie potrafi jednak zagoić ran, raz zadanych. Skutki nieszczęścia tego kraju zapewne uczuć się dadzą w znacznej części Europy; dotychczas był on spiżarnią zapasów wszelkich żywności, których dostarczał na zachód i południe, teraz zaś sam ich łaknie a niezwyczajna pastwa z żołędzi i z kory pokrzepiać musi zwątlone mieszkańca wielu prowincyi życie". – W dalszym ciągu artykułu znajdujemy wzmiankę o wyjeździe króla do Grodna i oddaleniu się z Warszawy posłów obcych mocarstw, o aresztowaniach, dokonanych w tem mieście, oraz o wywiezieniu patryotów w głąb Rosyi. Relacyę tę kończy następujący ustęp: "Obce potencyę dotychczas mało się zdaje obchodzić los Polski. Turcya jedna okazuje z swych armowań
i werbunków, że nie myśli zupełnie być obojętną na wzmocnienia się sąsiadki. Jakieżkolwiek będą następności, to pewna, że kraj ten zburzony w swem kwiecie, wtenczas, gdy rękodzieła, nauki i przemysł dochodziły stopnia zupełnej swej doskonałości i ścigał wyborem gustu zdawna w Europie oświecone polerowane narody, za wiele lat nie przyjdzie do siebie, a głębokie ciosy, które mu zadały niepokoje, za długi czas zaledwo się zagładzą".
O ekonomicznych klęskach Polski wspomina ponownie bezimienny autor artykułu, pisząc na stronie 65–68 co następuje: "Polska, na której zgubę wszystkie przeciwności bezprzestannie zdają się kojarzyć, utraciwszy w przeszłorocznej rewolucyi na pobojowiskach i w rzezi praskiej około 50.000 ludzi, znajduje się dziś opuszczona od 100.000 przynajmniej mieszkańca, który albo podatków zapłacić nie jest w stanie, abo też z głodu rzucać musi dom i majątek, ocalając swe życie… uwolnił wprawdzie J. Buxhowden od podymnego niektórych mieszkańców Warszawy, ale ta łaska tak jest ograniczona, iż znaczna część opuszcza swe domy, dlatego, iż nie może onej pozyskać. Przemysł i rękodzieła, dla których udoskonalenia panowie polscy własnym kosztem i znacznym nakładem sprowadzali ludzi z zagranicy i hojnie ich utrzymywali, upadły zarazem za wyjściem rzemieślników z kraju, którzy już swej pracy niemają komu zbywać…" Kończąc swe wywody o Polsce wyraża się anonim w te słowa: "Do tego momentu żadna jeszcze potencya europejska nie oświadczyła się za Polską. Reis-efendi wprawdzie w Konstantynopolu oświadczył ministrom rosyjskiemu i pruskiemu, że Porta otomańska spodziewa się, że Polsce wolność i pierwsza egzystencya będzie przywrócona, lecz to tak słabo i obojętnie, iż mało pozostaje nadziei dotychczas, aby się chciało to mocarstwo mięszać do interesów tego narodu…"
Czerwcowy, najciekawszy zeszyt Zbioru pism był też ostatnim ze znanych nam numerów tej publikacyi, która prawdopodobnie w owym czasie upaść musiała dla braku czytelników, gdyż w drugiej połowie 1795 roku nie znajdujemy już w Dzienniku ogłoszeń o pojawianiu się dalszych zeszytów tego wydawnictwa. A jednak Zbiór pism ciekawych redagowany był, jak na owe czasy wcale umiejętnie i żywotnością spraw poruszanych przewyższał znacznie wydawany w dwadzieścia lat później Pamiętnik lwowski.
Można nawet stanowczo twierdzić, że artykuły tego rodzaju, jakie znajdują się na karlach Zbioru pism, po raz pierwszy i ostatni pojawiają się w publicystyce galicyjskiej w dobie przed rokiem czterdziestym i ósmym.
Niewątpliwie system rządowy był po rewolucyi Kościuszkowskiej o wiele przychylniejszy dla żywiołu polskiego, niż to miało miejsce w latach następnych, ale i urząd cenzora lwowskiego pełnił u schyłku ośmnastego wieku człowiek tak światły i popularny jak Wacław Hann, filolog, estetyk, poeta i profesor literatury w uniwersytecie tutejszym. Mianowany w dwudziestym roku życia lektorem, nauczył się rychło po polsku, żyt z młodzieżą kordjalnie, zachęcając ją do pracy literackiej. Wykładał z przedziwną swadą i szybko posuwał się w urzędowej hierarchii. Mianowany w roku 1788 zwyczajnym profesorem, w roku następnym dziekanem, był w roku 1792 rektorem uniwersytetu. Niestety choroba, czy też życie niemoralne – jak chcą urzędowe źródła – zwichnęły tak świetnie rozpoczętą karyerę Hanna. Miasto Lwów w uznaniu zasług jego, położonych około literatury, zamianowało wprawdzie Hanna w roku 1811 obywatelem honorowym, ale zaszczyt ten nie zapewnił mu chleba. Biedaczysko, pozbawiony pensyi, musiał byłych kolegów upraszać o wsparcie.
Odmienną, wręcz komiczną, lecz przynajmniej nie wrogo dla nas usposobioną osobistością, byt następca jego w cenzorskim urzędzie, radca gubernialny, Bernhard. Był to człowiek umiarkowany, nie dyszący nienawiścią ku wszystkiemu, co polskie, acz nie wolny od dziwactw. Między innemi znienawidził wielce stówko niewinne: "nawiasem", domyślając się w niem jakiegoś ukrytego, niebezpiecznego dla rządu znaczenia. Ilekroć zobaczył w przedłożonym mu rękopisie owe słowo, gniewał się i rzucał, kreśląc je bez litości czerwonym ołówkiem. Nie przepuszczał również wyrażeń: Polska, Polacy, zastępując je słowy: kraj, ziomkowie. Kiedy ksiądz Siarczyński wydając swój "Obraz wieku panowania Zygmunta III", zamierzał dać dziełu temu tytuł "Sławni Polacy z wieku Zygmunta III", przekreślił Bernhard słowo Polacy, zastępując je ziomkami. Podobnie postąpił gdy w rękopisie, przeznaczonym do umieszczenia w Pszczole polskiej znalazła się strofka następująca:
Wdziewajcie bracia żupany.
Zapuszczaj wąsy Polaku,
Ten kto gromił bieurmany.
Nie wjezdżał do Wiednia we fraku.
Systematyczny cenzor i tym razem nie odstąpił od zwykłej swej metody. Skreślił bowiem "Polaka", poprawił go na " ziomka", zaś Wiedeń zastąpił Paryżem. Oczywiście redaktor Pszczoły musiał się wyrzec umieszczenia tak poprawionego wiersza.
Szczęśliwszym byt z swemi Dumami Polskiemi Tymon Zaborowski. Widząc bowiem, że Bernhard sprzeciwa się umieszczeniu tych poezyj w zamierzonem wydawnictwie Haliczanina, uciekł się poeta pod opiekuńcze skrzydła – kucharki cenzora, cieszącej się wielkimi względami swego pana. Prośba ta pochlebiła ambicyi energicznej mistrzyni radia i patelni, która wysłuchawszy zapewnień Zaborowskiego, iż utwory jego nie są wymierzone przeciw rządowi austryackiemu, lecz przeciw Turkom, pospieszyła do gabinetu swego pana i przyszłego małżonka.
– Co ty myślisz na starość zbisurmanić się? – zawołała groźnym tonem zaperzona niewiasta – i nie pozwalasz nic przeciw Turkom drukować? Możebyś chciał także harem założyć? Wart, ihr Männer, ihr Türken! – i wyszła trzasnąwszy drzwiami.
Przestraszony cenzor zgodził się na drukowanie Dum polskich…
Mniej szczęśliwym w stosunku z galicyjską cenzurą był świętej pamięci Ossoliński, twórca Zakładu tego nazwiska, którego dzieła, mimo wysokiego stanowiska urzędowego, zajmowanego przez autora, ścigało jakieś fatum złowrogie, opóźniające chwilę wydania tych prac w nieskończoność. O strapieniach, jakie z tego powodu przeszedł poczciwy ksiądz Siarczyński, zajmujący się wydawnictwem czwartego tomu Wiadomości historyczno-krytycznych Ossolińskiego, dowiadujemy się z "Dziennika urzędowych czynności księgozbioru narodowego we Lwowie", zachowanego w rękopisach tego instytutu. W dniu siedmnastym stycznia 1829 roku zapisuje w owym dyaryuszu ksiądz Siarczyński, iż już czwarty z kolei miesiąc upływa, jak oddał do cenzury dalszy ciąg Wiadomości krytycznych. Dopiero wszakże po dziesięciu tygodniach zawiadomiono wydawcę, iż z powodu ustępu o kacerzach, cenzor Bernhard oddal rękopis do cenzury kościelnej. Konsystorz, upatrzywszy w dziele Ossolińskiego ślady I herezyi, zwrócił je wraz z swojemi uwagami urzędowi cenzuralnemu. Bernhard uznał za stosowne tym razem wystąpić w obronie naukowej spuścizny po Ossolińskim przeciw zbytniej gorliwości duchownych cenzorów. – 'Dzieło to" – zauważył trafnie Bernhard – "nie będzie czytane od ludu wiejskiego, ale od ludzi uczonych. Sądzę więc, że rozprawy o wierze i wy kład błędnych mniemań innowierców zgorszyć nikogo nie mogą…" W obec sprzeczności zapatrywań cenzury duchownej i świeckiej, musiano jednak odesłać dzieło zakwestyonowane do nadwornej cenzury wiedeńskiej, gdzie przyznano słuszność zapatrywaniom Bernharda. – "Poniewaz jednak konsystorz" – pisze ks. Siarczyński w dniu 29 marca – "zdania swego nie odstępuje, przeto los dzieła niepewny…" Jakoż w połowie maja t… r. powędrował rękopis ponownie do Wiednia i odtąd przepadł po nim ślad wszelki aż do roku 1852, kiedylo pośmiertne dzieło Ossolińskiego w przeróbce cenzuralnej opuściło w końcu prasy drukarskie.
Po roku trzydziestym ucisk cenzury spotężniał znacznie. Po Winiwiirterze, profesorze uniwersytetu, objęli obowiązki cenzora: bibliotekarz tego zakładu, Karol Kćder, a następnie Ignacy Kankoffer, lecz policya nie poprzestając na kontroli przez nich wykonywanej, mieszała się nieustannie do spraw cenzuralnych. Celował pod tym względem nadzwyczajną gorliwością zastępca dyrektora policyi, radca Antoni br. Pauman, otaczając nieproszoną swą opiekę teatr polski, o którym narzucał artykuły redakcyi Gazety Lwowskiej. Pan baron spisywał swe wrażenia w języku niemieckim, zaś biedny Kamiński musiał przysłane do redakcyi elaboraty tłómaczyć na język polski i umieszczać w rubryce "Nowin". Pauman lubował się szczególniej w używaniu formuły: Typum non meretur i powołany został później do komitetu centralnej cenzury we Wiedniu.
Ciekawe wzmianki o prześladowaniu galicyjskiego pismiennictwa przez cenzurę zawiera korespondencya między Rościszewskim a Hanką w Pradze, ogłoszona w roku 1894, przez Jelinka. Z listów Rościszewskiego dowiadujemy się o podjętym przez bawiących we Lwowie: Kropińskiego, Goszczyńskiego, Zaleskiego i Olizarowskiego, zamiarze wydawania dziennika. Władza jednak odmówiła pozwolenia na publikacyę tego rodzaju a korzystając z odkrytego w dwa lata później spisku Zaliwskiego, jeszcze sroższych wobec prasy i literatury użyła represaliów. Księgarz lwowski Piller, za utrzymywanie na składzie książek zabronionych, skazany został we wrześniu 1834 roku na trzymiesięczne więzienie. W roku 1838 prześladowanie cenzuralne doszło do tego stopnia, iż redakcyi Rozmaitości zabroniono umieszczania prac autorów, którzy brali udział w powstaniu lislopadowem. Zakaz ten dotyczył w pierwszym rzędzie Bielowskiego i Lucyana Siemieńskiego, których w ten sposób pozbawiono i tego szczupłego źródła dochodów. Cenzura wdawała się nawet w drobnostki, rażące śmiesznością. Gdy w roku 1836 Rościszewski ogłosił rozprawkę o wyrobie cukru burakowego w Czechach i zachęcał ziemian galicyjskich do naśladowania "naszych pobratymców", nie omieszkał cenzor wykreślić owego wyrażenia.
Napróżno udręczeni literaci starali się podejść swych prześladowców, wyseiając rękopisy wprost do cenzury wiedeńskiej. Tak też postąpił w roku 1837 ßielowski, wysławszy rękopis drugiego tomu swej Ziewonii do Wiednia, a następnie do Pragi, gdzie wydawnictwo to opuściło prasy drukarskie. Mimo wszakże przychylnych orzeczeń Kopitara we Wiedniu i Szafarzyka w Pradze, policya lwowska zatrzymała nakład Ziewonii na rogatce miejskiej i spaliła takowy, nie uwzględniwszy wcale protestów Loszka br. Borkowskiego jako nakładcy lej publikacyi.
Znacznie jeszcze ostrzejszą była cenzura teatralna, gdyż sztuki sceniczne podlegały prócz świeckiej, także cenzurze duchownej, którą wykonywał urzędnik Stanów galicyjskich, January Skarżyński z skrupulatnością, doprowadzającą do rozpaczy autorów, lubo Kamiński dzięki trzydziestoletniej praktyce teatralnej znakomite miewał pomysły w prowadzonej z cenzorami, podjazdowej walce. Wypadki marcowe 1848 roku wraz z innemi, dawnemi urządzeniami zniosły i cenzurę, której ostatnim przedstawicielem był długoletni w tem biurze kancelista, Jan Bryńkowski, człowiek podobno niezły, lecz wiedzący tyle o literaturze, co ślepy o kolorach. Wprawdzie ówczesny gubernator Galicyi, Franciszek hr. Stadyon, wbrew wyraźnemu brzmieniu patentu cesarskiego z dnia piętnastego marca, znoszącego cenzurę, usiłował przedłużyć istnienie tej władzy we
Lwowie i osobiście cenzurował pierwsze dwa numery świeżo i powstałego Dziennika Narodowego, jednakowoż już w dniu " dwudziestym szóstym marca pod naciskiem opinii publicznej, zrzec się musiał tego uzurpowanego prawa. Do listopada 1848 " roku cenzura nie istniała w Galicyi, by z nastaniem reakcyjnych rządów w odmiennej odżyć postaci. Z jaką dowolnością postępowały w owym czasie władze wojskowo-polityczne wobec pracowników pióra, dowodził najlepiej szereg gwałtów, popełnianych przez pobór w rekruty wybitniejszych publicystów opozycyjnych. Obok znanych ogólnie faktów porwania do służby w karnych batalionach Jana Dobrzańskiego i Ignacego Kamińskiego, na wspomnienie też zasłużyło postąpienie władzy z znakomitym dziś powjeściopisarzem, z Janem Zacharjasiewiczem.
Zacharjasiewicz zaliczał się – jak wiadomo – w roku
1848 do grona redaktorów Postępu, przeobrażonego następnie w Gazetę Powszechną. Po ogłoszeniu stanu oblężenia w całym kraju, zawieszono wszystkie dzienniki polityczne we Lwowie z wyjątkiem Gazety Lwowskiej. Wówczas to Zacharjasiewicz objął złożoną przez Szajnochę redakcyę Tygodnika Polskiego, znanego poprzednio w latach pod nazwą Dziennika mód paryskich i mimo ciężkich warunków cenzuralnych, wydawał to pismo do połowy lutego
1849 roku. W dniu 3 lutego t… r. zamieścił Zacharjasiewicz w Tygodniku wiersz pod tytułem "Machabeusze", opiewający jak następuje:
Święta krwią ojców i ciemięzcy zbrodnią
Wiaro narodu! – z pośród światów brył
Wypłyń i świętą, męczeńską pochodnią
Rozpal w nas ogicii juz gasnących sił
Na gruzach drogiej Ojczyzny i stawy Dźwigamy grzechu i niewoli tram – W koto nas miecze, w koło potop krwawy, Przed nami droga do męczeńskich bram!
Z pół krwią przesiąkłych i zasianych trapem, Z chmurę pożarów, co roznieci! wróg,
Ty uderz w niebo płomienistym słupem,
Aby cię ujrzał sprawiedliwy Bóg;
I zabrzmij na świat trąbą Archanioła, Niechaj rozpęknie grób męczeńskich ciał, Wiaro narodu, niechaj grom twój zwoła Zamarłych synów na Ojczyzny wał!
Twoim płomieniem pałał prorok święty,
Gdy lew lozżarty – padł u jego stóp –
Tobą zwalczony runie czart przeklęty,
Wstając do walki na niebieski strop – Jeśli ten płomień serca nam zapali. Ziemską męczarnią nie strwoży nas wróg. Przed nami szatan i lew się powali. Wyznając Boga u męczeńskich nóg.
My, bracia nasi i synowie nasi,