Ocalenie w Maryi - ebook
Ocalenie w Maryi - ebook
OCAL SWOJĄ DUSZĘ. JUŻ CZAS!
Nadchodzą dni ciemności. Na naszych oczach dzieją się rzeczy, które trudno pojąć. Epidemie, konflikty zbrojne, radykalne protesty społeczne czy walka z Kościołem – świat i Kościół pogrążają się w kryzysie.
W czasie gdy wielu poszukuje duchowego pocieszenia, ks. Piotr Glas wskazuje na Polskę jako miejsce, z którego może nadejść odrodzenie wiary. Nie dokona się to jednak, jeśli nie oddamy swojego życia Maryi.
W tej książce ceniony rekolekcjonista opisuje drogę do pełnego zawierzenia Matce Bożej. Dzieli się swym doświadczeniem duchowym oraz proponuje niezwykłe modlitwy, za sprawą których każdy może znaleźć schronienie przed złem w Jej Niepokalanym Sercu. To Maryja jest ostatnim ratunkiem dla naszych dusz.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66407-75-6 |
Rozmiar pliku: | 5,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
św. Maksymilian M. Kolbe
Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.
Łk 11, 5–13Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”.
Mt 12, 38–41
Żyjemy w czasach, w których dostajemy więcej znaków niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Dewastująca społeczeństwo na całym świecie pandemia koronawirusa, zawalenie się dotychczasowego systemu bezpieczeństwa i strach stawiają przed nami, ludźmi XXI wieku, niespotykane dotąd w takiej skali wyzwania. To, co dla jednych jest niewyobrażalną katastrofą i całkowitym zaskoczeniem, dla nas, wierzących, jest w pewnym sensie początkiem wypełniania się zapowiadanych przez Maryję znaków. Nie wolno nam ich lekceważyć, ale powinniśmy odczytywać je w kluczu miłości i całkowitej ufności Bogu. Innym znakiem dla nas, wierzących, jest przede wszystkim ogromna aktywność Matki Bożej, która w ostatnich dziesięcioleciach wzywa do bezkompromisowego nawrócenia się do Boga i do zmiany życia. W Ewangelii, której fragment przeczytaliśmy powyżej, Jezus mówi wyraźnie, że nie potrafimy rozpoznawać znaków czasu. Kiedy Jonasz nauczał, ludzie pokutowali i nawracali się. Teraz ludzie widzą Jezusa, mają Go na wyciągnięcie ręki, ale w ich życiu nic się nie zmienia lub zmienia się niewiele. Po prostu staliśmy się obojętni, przestaliśmy się tym przejmować. Widzimy również znaki, które dotykają wierzących: odejścia z Kościoła, bunt przeciwko jego nauczaniu, a szczególnie porzucenie chrześcijańskich zasad moralnych, które powinny obowiązywać w relacjach między ludźmi. Sami piszemy zupełnie nową księgę zasad życia rodzinnego, seksualnego, społecznego, jak również podejmujemy próby budowania swojego kościoła według naszych reguł i wizji. Dziś za ważne, za obowiązujące uznaje się zupełnie inne normy niż jeszcze sto czy nawet pięćdziesiąt lat temu. Sama Maryja w mocnych słowach ostrzega dzisiejszy świat przez ks. Gobbiego: „Przez wiele znaków Pan ukazuje swe Boskie pragnienie zahamowania rozszerzania się bezbożności. Szerzą się nieuleczalne choroby, wybucha przemoc i nienawiść, nieszczęścia następują jedno za drugim, rozszerzają się wojny i różne zagrożenia. Umiejcie odczytać znaki, które Bóg daje wam przez następujące po sobie wydarzenia” (p. 301 g). Czyż patrząc na to wszystko, nie mamy prawa powiedzieć, że Bóg stał się dla wielu Jego stworzeń niepotrzebny, lub nawet mocniej – jest przeszkodą na drodze samorealizacji?
Jeszcze chyba nigdy wcześniej ludzie nie byli tak bardzo nieszczęśliwi i zagubieni jak w XXI wieku. Zniszczono i ośmieszono wszystkie autorytety, zarówno świeckie, jak i kościelne. Ludzie nie wiedzą, do kogo mają się zwracać, kogo prosić o pomoc. Wszyscy bardzo mocno odczuwamy w sercach, że coś jest nie tak. Wielu ludzi żyjących blisko Boga już od dawna dostrzega, że coś się zbliża, że za chwilę rozpęta się wielka burza. A nawet więcej, widzą oni, że statek, którym jest nasza współczesna cywilizacja, tonie we własnej wygodzie i egoizmie, a orkiestra, tak jak kiedyś na tonącym Titanicu, cały czas gra. Ludzie się bawią i udają, że wszystko jest dobrze, że jesteśmy samowystarczalni i bezpieczni. Chociaż coraz częściej pojawiają się głosy wzywające do opamiętania, do zorganizowania akcji ratunkowej, to większość ciągle przejmuje się tym, czy dywany w naszych kościołach i domach są czyste, czy świeczniki i kosztowności mają idealny połysk, czy stoły są odpowiednio zastawione jedzeniem, a nie widzi tego, że znajdujemy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Kiedy kapitan statku zauważy nadciągającą burzę, musi przygotować całą jednostkę i załogę na to, co się za chwilę wydarzy: na sztorm i nadchodzące niebezpieczeństwo, a pasażerów na to, jak mają reagować na zbliżające się wydarzenia. To jest ważne także dzisiaj, w czasach, w których żyjemy. Każdy z nas potrzebuje przygotować się na to, co za chwilę może się wydarzyć. Przecież wielu z nas doskonale czuje, że burza jest tuż nad naszymi głowami, że czas pozornego bezpieczeństwa i beztroski już minął. Niestety, także wielu z nas lekceważy znaki i sygnały zsyłane przez niebo – nie dostrzega niebezpieczeństwa lub nie chce go widzieć. Są też tacy, którzy są go świadomi, ale nie mają w sobie żadnej wewnętrznej siły lub motywacji, żeby coś z tym zrobić. Nie potrafią się przygotować do bitwy, która nadciąga, i przestają walczyć. Ta książka, a także Ostatnie wołanie Maryi, powinny stać się potężną duchową pomocą, którą zostawiam w twoich rękach i w rękach wielu ludzi. One wskażą, jak sterować łodzią swojego życia, jak przygotować się na niebezpieczeństwo, które w nas uderza i które w tej chwili już przeżywamy. Te książki pomogą nam przetrwać czas duchowej ciemności i zagubienia.
Znajomi często mówią mi, że ciągłe przypominanie o tym, że jest źle, jest niewystarczające. Wielu z nich już się znalazło w dramatycznej sytuacji życiowej, dlatego pytają mnie o to, co mają robić, gdzie powinni udać się po pomoc. Idą do księdza w swojej parafii i – niestety – nierzadko nie dostają odpowiedniego wsparcia ani konkretnych narzędzi. Bardzo często kapłani nie wiedzą, jak pomóc, lub nie potrafią przygotować wiernych na trudne czasy. A ludzie stają się coraz bardziej zagubieni i zdesperowani. Rzeczą zupełnie oczywistą dla każdego z nas jest to, że powinniśmy się modlić i nie ustawać, jednak teraz, w tych nadzwyczajnie trudnych czasach, zwykła modlitwa może już nie wystarczyć. Potrzebujemy środków, które wstrząsną niebem i ziemią.
Ta książka jest zupełnie wyjątkowa, ponieważ daje do ręki najpotężniejszą broń – modlitwy skierowane bezpośrednio przeciwko siłom piekła, które w obecnych czasach zostały uwolnione i ruszyły na nas z wielką mocą. Tylko głupcy mogą powiedzieć: nic się nie dzieje, bawmy się i udawajmy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Można usłyszeć w Kościele opinie, że wszystko jest dobrze, Kościół sobie poradzi z kryzysem i dalej będzie tak, jak było. Osobiście wierzę, że Kościół przetrwa, bo o tym zapewnia nas sam Bóg, ale właśnie teraz musimy sobie postawić bardzo ważne i zasadnicze pytanie: jaki Kościół przetrwa? W jakiej formie? Czy to będzie ten sam Kościół, który tak dobrze znamy, w którym się wychowaliśmy?
Kościół musi przejść oczyszczenie. Musi podjąć duchową walkę, do której został stworzony. Walkę między dobrem a złem, między niebem a mocami piekła. Właśnie dlatego Pan Bóg wzywa nas do nawrócenia – On wie, że jeśli nie zmienimy naszego życia, nie staniemy się solą ziemi i autentycznymi uczniami Chrystusa, to będziemy narażeni na śmiertelne niebezpieczeństwo. Pan Bóg o tym wie, chce nam pomóc i może właśnie dlatego teraz tak mocno wybrzmiewa wołanie, a może już krzyk Maryi, naszej najpotężniejszej Orędowniczki, która przychodzi na ziemię i woła do swoich dzieci: Bóg istnieje! Nawracajcie się! Pokutujcie! Odmawiajcie Różaniec! Zmieńcie swoje życie, bo inaczej czeka was wszystkich katastrofa!
Bóg w swojej bezgranicznej miłości do człowieka nie chce naszej zguby. Nie jest Jego wolą, żebyśmy żyli w sposób, który przekreśli nasze życie z Nim na całą wieczność. To my dokonujemy wyborów, które albo doprowadzą nas do portu zbawienia, albo zakończą się potępieniem, śmiercią na wieki. To jest zawsze mój i twój wybór. Dlatego właśnie powstała ta książka. Chciałem ofiarować ją wszystkim zagubionym i zdesperowanym, aby nie załamali się w najtrudniejszych momentach swojego życia, w czasie próby, którą właśnie przechodzi cały świat, a w szczególności Kościół Chrystusowy. Mam nadzieję, że poprzez naszą żarliwą modlitwę pomoże ocalić tych, którzy są nam bliscy, naszą młodzież, często żyjącą tak, jakby Bóg nie istniał. Ratujmy siebie przed niebezpieczeństwem, ratujmy naszych najbliższych, ratujmy nasze rodziny. Ta książka jest zachętą do tego, żeby wykorzystać wszystkie narzędzia, które przez Kościół dostajemy od Matki Bożej. To jest godzina naszej Matki, Ona wkracza do walki – „Straszna i Zwycięska”, jak sama powiedziała ks. Gobbiemu.
Całkiem niedawno pomagałem pewnemu protestantowi, który przygotowuje się do przejścia na katolicyzm. Zapytałem go, dlaczego wybrał Kościół katolicki. Wcześniej odwiedził kilka innych chrześcijańskich Kościołów, szukając prawdziwego Jezusa. W rozmaitych miejscach znajdował różne odcienie obecności Chrystusa, ale powiedział mi, że według niego to właśnie w Kościele katolickim jest wszystko, co jest nam potrzebne do zbawienia. To mówi człowiek z zewnątrz, nieznający jeszcze dobrze nauki Kościoła. I to właśnie on zauważył, że mamy wszystko, mamy pełnię objawienia, skarb prawdziwej wiary. Powiedział: „U was jest Eucharystia, macie żywego Jezusa, macie spowiedź, taką potężną broń przeciw grzechowi i Szatanowi”. Myślę, że człowiek ten, chociaż nie był katolikiem, widział i rozumiał więcej niż niejeden z nas. Dlaczego tak wielu tego nie dostrzega? Dlaczego nie wykorzystujemy w pełni tego, co jest w naszym arsenale? To niemal tak, jakby w czasie wojny dostać do rąk broń i nie chcieć jej obsługiwać albo wręcz schować ją do szafy, myśląc: Pan Bóg i tak mnie ochroni. A przecież jeśli mam do dyspozycji broń, którą przygotował mi Pan, to muszę umieć z niej korzystać, muszę wiedzieć, kim jest mój wróg, gdzie się znajduje i jak mam z nim walczyć. Muszę być odpowiednio przygotowany na przeciwności i – co ważne – mam być przeszkolony jak żołnierz. Przecież czytamy w Piśmie Świętym: „Znoś razem ze mną cierpienia jak dobry żołnierz Chrystusa Jezusa” (2 Tm 2, 3).
Wróg, z którym walczymy, nie jest wymyślony. To nie jest owoc zbyt bujnej wyobraźni. To bezwzględny i niewidzialny zabójca. Często słyszę zarzuty, że katolik nie powinien być osobą, która wokół siebie dostrzega tylko ciemność i zło. W pełni się z tym zgadzam. Wsłuchuję się jednak też w słowa św. Piotra, który mówi: „Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć” (1 P 5, 8). To mówi nam Pismo Święte. W innym miejscu czytamy: „Duch wyraźnie mówi, że niektórzy w czasach ostatecznych odstąpią od wiary, a zwrócą się ku duchom zwodniczym i ku nauce demonów. Zwiodą ich obłudni oszuści, którzy własne sumienie skalali piętnem zbrodni” (1 Tm 4, 1–2). A także: „skoro zawsze byliście posłuszni, to nie tylko wtedy, gdy jestem z wami, lecz tym bardziej teraz, gdy jestem nieobecny, z lękiem i drżeniem starajcie się o własne zbawienie” (Flp 2, 12). Święty Paweł mówi nam wyraźnie: o swoje zbawienie mamy walczyć z lękiem i drżeniem, bo ono nie jest nam dane z przydziału. To nie jest tak, że nie ma wroga i po śmierci wszyscy idziemy do nieba. Mówienie o zbawieniu powszechnym i Bożym miłosierdziu, które nie potrzebuje naszej współpracy, naszego wysiłku, jest kłamstwem. Miłosierdzie Boże będzie obecne wtedy, kiedy w naszym życiu dokonamy wyboru życia z Bogiem. Kiedy zrobimy coś, co pozwoli nam wrócić do Niego, gdziekolwiek teraz na swojej ścieżce jesteśmy. Jeśli jednak zuchwale myślę, że niezależnie od tego, co zrobiłem lub będę robił w moim życiu, Pan Bóg i tak mi na koniec przebaczy, grzeszę pychą, grzeszę przeciwko Duchowi Świętemu. A Jezus powiedział wyraźnie: „temu, kto by mówił przeciw Duchowi Świętemu, nie zostanie odpuszczone ani w tym życiu, ani w przyszłym” (Mt 12, 32).
Często spotykam się też z zarzutem, że straszę piekłem, a to wywołuje w ludziach traumę, powoduje lęk. Mam wrażenie, że to jest bardzo sprytna i dobrze przemyślana taktyka Szatana polegająca na tym, że najlepszą duchową strategią jest udawanie, że jak czegoś nie widzimy, to tego nie ma, że najlepiej od tego uciec, zostawić, nie przejmować się, jednym słowem – jakoś to będzie i wszystko się ułoży. Cała idea miłego i przyjemnego chrześcijaństwa, tak dynamicznie rozwijająca się i popularna zwłaszcza wśród młodych, dla wielu jest receptą na wszelkie bolączki i trudności. Taka koncepcja wiary jest wielkim zwiedzeniem. Chrześcijaństwo nie jest ucieczką od problemów lub gotową receptą na wszelkie choroby, lecz wielkim wezwaniem Boga do stawienia czoła niewidzialnym siłom, które zrobią wszystko, abyśmy nie dostali się do obiecanego królestwa w niebie. Chrześcijaństwo od samego początku zaprasza nas do bardzo konkretnego, niezwykle radykalnego działania. Sam św. Paweł streszcza swoje gorliwe życie jako apostoła Chrystusa bardzo pięknymi i mocnymi słowami: „Stoczyłem piękną walkę. Bieg ukończyłem. Wiarę ustrzegłem. Teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu wręczy mi Pan, sprawiedliwy sędzia. A nie tylko mnie, ale również wszystkim, którzy umiłowali Jego przyjście” (2 Tm 4, 7–8).
W dobie obecnego kryzysu gospodarczego i duchowego świat, który znaliśmy bardzo dobrze, odchodzi do historii. Ta książka nie jest terapią na nasze lęki, odpowiedzią na nasze pytania. Mam nadzieję, że pozwoli ona zebrać duchowe siły, które nas poprowadzą, pomogą nam, abyśmy nie ustali w drodze. Wierzę, że będzie kotwicą, da nam nadzieję i siłę do tego, aby nie zwątpić, że Bóg jest z nami i nie pozwoli zbłąkanym i wahającym się upaść.
Cały czas w swojej pracy duszpasterskiej spotykam ludzi, którzy dosłownie rozpaczliwie krzyczą o pomoc. Wielu z nich nie ma już nawet na to sił – ból serca jest tak wielki, że tylko widać łzy spływające po policzkach. Dzieje się to z rozpaczy, z bezradności, bo pomocy szukają wszędzie, ale nie mogą jej znaleźć. Ludzie mówią mi: chodzę do kościoła, przyjmuję Komunię Świętą, a jest ze mną coraz gorzej. Dlaczego tak jest? Co mam robić? Niestety, to my, duchowni, musimy w większości wziąć na siebie odpowiedzialność za te osoby. Wiele z nich nie ma pełnej świadomości tego, że chrześcijaństwo to nie klub wzajemnej adoracji, ale miejsce, w którym rozgrywa się walka o ludzkie dusze, walka, w której jesteśmy zwycięzcami pod warunkiem całkowitego oddania się Bogu i Jego królowaniu. A Kościół, tu na ziemi, zawsze był i zawsze będzie Kościołem walczącym. To tu rozgrywa się potężna walka z księciem ciemności, z władcą tego świata. To są słowa samego Jezusa: „Już nie będę długo z wami rozmawiał, gdyż nadchodzi władca tego świata, który nie ma nic wspólnego ze Mną” (J 14, 30). Jeżeli wyznajemy naszymi wargami, że naszym Panem jest Jezus, a nie przyjmiemy Jego królowania w naszym życiu, to Szatan, władca tego świata, nie będzie czekał z założonymi rękami. Zrobi wszystko, abyśmy stali się letni i obojętni na prawdę. Jego kłamstwo polega na tym, że cały czas będzie nam wmawiał: Bóg jest daleko, nie myśl o Nim, żyj, jak ci wygodnie, życie jest tylko jedno, jakoś się to wszystko później usprawiedliwi, będzie dobrze. W ostatnim czasie widać jednak u wielu ludzi pragnienie powrotu do Boga. Sporo z nich jest po przejściach, z dużym balastem z przeszłości. Teraz dokonują świadomego i radykalnego wyboru, powrotu na drogę wiary i przez to są niezwykle cenni dla Kościoła.
Wielu z tych ludzi nie poddaje się, ale często nie znajdują oni fachowej pomocy. Nawet jeśli jest ona udzielana, to często z braku wiary lub czystej niewiedzy nie otrzymują tego, co w danym momencie jest im najbardziej potrzebne. Źle przepisane lekarstwa prowadzą do pogorszenia stanu zdrowia albo wręcz do śmierci. To jest skutek braku przygotowania i odpowiedniej wiedzy. Wielu moich współbraci kapłanów woli uciekać od problemów niż zmierzyć się z nimi. Często nie mają złych intencji, zwyczajnie jednak nie wiedzą, jak się do tego wszystkiego zabrać. Ostatnio rozmawiałem z pewnym księdzem na temat narastających u wielu ludzi problemów duchowych, o ich zniewoleniach i rozterkach. W odpowiedzi na pytanie o to, gdzie ich mogę skierować, do których kapłanów, usłyszałem: „Wyślij ich do psychiatry”. Powiem szczerze, byłem przerażony. Ta pozycja powstała po to, aby tym, którzy chcą jeszcze podjąć walkę duchową, dać nadzieję na to, że Bóg jest z nimi, jak mówi psalm: „Bóg nie opuszcza tych, którzy Go szukają” (Ps 9, 11).
Mam nadzieję, że ta książka pomoże uratować wiele dusz. Ludzie muszą zrozumieć, że nie można się poddać, załamać, trzeba jeszcze raz na nowo spróbować podjąć starania o swoje zbawienie. Widzimy doskonale, jak coraz więcej osób wpada w kłopoty, ponieważ w trudnych sytuacjach sięga po różne łatwo dostępne środki „przeciwbólowe i znieczulające”, takie jak alkohol, narkotyki, dopalacze. Coraz częściej pojawia się depresja. Każdego roku jest coraz gorzej. Miliony ludzi na całym świecie cierpi na coraz to nowe choroby i zaburzenia psychiczne. Są to choroby cywilizacyjne. Jako kapłan zauważam, że wiele z tych problemów może brać swój początek w złej kondycji duchowej, która nierozpoznana lub zlekceważona może doprowadzić do stanów depresyjnych, lęków, otwierając szeroko wrota mocom ciemności. Mam nadzieję, że ten materiał będzie wielką pomocą na czasy, w których żyjemy, czasy szalejącej pandemii i totalnej niemocy oraz niepokoju o jutro, na to wszystko, co obecnie przeżywa każdy z nas, zarówno świecki, jak i duchowny.
Daję ci do ręki tak bardzo teraz potrzebną duchową broń. Bóg, który jest z tobą, ofiarowuje ci szansę przetrwania i wyjścia z kryzysu, ale dzisiaj musisz dokonać wyboru. Uchwyć się Maryi i szukaj schronienia w Jej Niepokalanym Sercu. Teraz Ona już krzyczy: Dziecko, to jest twój ratunek, a Ja jestem twoją kochającą Matką! Dlatego, drogi przyjacielu, bądź przygotowany. Idziemy na wojnę, która może okazać się bezwzględna, trudna, ale na pewno będzie zwycięska.