- W empik go
Odczytywanie sensu - ebook
Odczytywanie sensu - ebook
Książka Odczytywanie sensu Tadeusza Pabjana odziedziczyła swój podręcznikowo-dydaktyczny charakter po mojej niewielkiej książce Filozofia nauki (CCPress 2021), której jest istotnym rozwinięciem.
Moja książka była z założenia podręcznikiem-minimum. Powstała z nieznacznego rozszerzenia jednego z rozdziałów w zbiorowej książce, której celem miało być przedstawienie czytelnikowi poszczególnych działów zachodniej filozofii. Mnie przypadło w udziale zaprezentowanie filozofii nauki. Przez długi czas używałem tego rozdziału jako skryptu do swoich wykładów. Gdy nadarzyła się okazja, powstała z nich książka.
Okazało się, że korzystało z niej w Polsce kilku innych wykładowców filozofii przyrody, m.in. Tadeusz Pabjan. A ponieważ czynił to konsekwentnie i odpowiednio długo, książka, pod wpływem jego dydaktycznych talentów, kontynuowała swój cykl przeobrażeń. W ten sposób powstał nowy podręcznik, znacznie bogatszy od mojego, chociaż zasadniczy plan został zachowany.
O ile moja książka miała być czymś w rodzaju skryptu dla studentów, o tyle praca Tadeusza Pabjana, oprócz swojego podręcznikowego charakteru, może z wielkim powodzeniem służyć jako pożyteczna lektura wszystkim, którzy lubią spędzać czas z książką w ręku.
Michał Heller
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7886-724-1 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pomysł ponownego napisania książki jakiegoś innego autora z pewnością musi wydawać się co najmniej dziwny. Jest tak zwłaszcza wtedy, gdy sprawa dotyczy książki z zakresu filozofii. Gdy dodatkowo wychodzi na jaw, że idzie o dobrze znaną i kilkakrotnie wznawianą książkę Michała Hellera Filozofia nauki, pojawia się graniczące z pewnością przeczucie, że jest to nie tyle dziwny, co po prostu zły pomysł. Niestety, najczęściej nie mamy wielkiego wpływu na to, jakie pomysły rodzą się w naszych głowach. To, w jaki sposób zostają w tych głowach uzasadnione, również nie zawsze podlega ścisłym regułom rządzonym prawami logiki, która podpowie, że w danym przypadku należy bezwzględnie zrezygnować z realizacji danego pomysłu. W każdym razie ja sam takiej podpowiedzi nie usłyszałem, gdy jakiś czas temu w mojej głowie narodził się pomysł ponownego napisania książki Michała Hellera.
Jestem nauczycielem akademickim i od wielu lat korzystam z tej książki podczas wykładów z zakresu filozofii nauki i ogólnej metodologii nauk. Z oczywistych jednak względów zagadnienia omówione w książce Michała Hellera przedstawiam na wykładach nieco inaczej, niż on sam czyni to na kartach swojego opracowania: inaczej rozkładam akcenty, niektóre wątki rozwijam i uzupełniam, inne upraszczam lub zupełnie pomijam. Zakres tych modyfikacji jest dosyć duży, ale nie aż tak znaczny, by można było w tym przypadku mówić o tym, że dokonałem zupełnie nowego, oryginalnego opracowaniu tej problematyki.
Dostosowana do potrzeb wykładu akademickiego książka Michała Hellera przez jakiś czas żyła swoim własnym życiem, ale istniała tylko w mojej głowie. Potem jednak pojawiła się myśl, by przenieść ją stamtąd do realnego świata i nadać jej postać publikacji, która byłaby odpowiednio zmodyfikowaną wersją oryginalnej pracy, i która mogłaby spełniać podobne do niej funkcje: z jednej strony służąc jako podręcznik akademicki, z drugiej zaś – jako „zwykła” książka popularyzująca problematykę z zakresu filozofii nauki. Jesienią ubiegłego roku przedstawiłem ten pomysł Michałowi Hellerowi, nie mając pewności, że on sam uzna, iż rzeczywiście jest to dobry pomysł. Uznał, że jest: dostałem zielone światło.
Struktura napisanej podczas kilku kolejnych miesięcy książki jest po większej części oparta na wspomnianej pracy, a Czytelnik, który zna oryginał, bez trudu to podobieństwo zauważy. Aby nie było wątpliwości, co w tym przypadku było dla mnie źródłem inspiracji, starałem się nie zmieniać ogólnego schematu zagadnień omawianych w pierwowzorze. Pominąłem jedynie rozdziały poświęcone strukturalizmowi i nieco skróciłem ostatnią część dotyczącą problemu granic nauki. Uzupełniłem za to i dosyć mocno rozwinąłem pozostałe zagadnienia, niektórym z nich nadając postać osobnych rozdziałów.
Czy pomysł ponownego napisania tej książki faktycznie był dobrym pomysłem? To musi już ocenić sam Czytelnik.
Tadeusz Pabjan
Tarnów, 15 lutego 2022 roku1. Fenomen nauki
1.1. Znaczenie nauki
Stwierdzenie, że nauka odgrywa we współczesnym świecie ogromną rolę, wydaje się oczywiste i z pewnością jest mało odkrywcze. Filozoficzną refleksję nad fenomenem nauki warto jednak rozpocząć właśnie od tego spostrzeżenia, bo pozwala ono zauważyć, że nauka nie jest tylko jednym z wielu innych, abstrakcyjnych pojęć, o które spierają się teoretycy, ale jest czymś, co w bardzo realny i bezpośredni sposób wpływa na życie współczesnego człowieka i jego środowisko. Trudno byłoby znaleźć dzisiaj jakikolwiek obszar ludzkiej aktywności, który nie byłby ukształtowany przez odkrycia naukowe kilku ostatnich wieków, i przez pewien styl myślenia i metodę działania wypracowaną przez tych, którzy w przeszłości tworzyli zręby współczesnej nauki. Przemysł, medycyna, transport, komunikacja, rolnictwo, budownictwo – to tylko wybrane przykłady obszarów, które swój współczesny kształt i charakter w dużej mierze zawdzięczają naukowym dokonaniom uczonych rozwijających w poprzednich dziesięcioleciach poszczególne dyscypliny nauk. Jeśli w codziennym życiu nie zauważamy tej zależności, to tylko z tego powodu, że to tego stopnia przywykliśmy do obecności smartfona i laptopa z nieograniczonym dostępem do Internetu, telewizora z ekranem ciekłokrystalicznym i funkcją 3D, samochodu z napędem hybrydowym i wielu innych technologicznych dobrodziejstw powstałych dzięki rozwojowi nauki, iż perspektywa świata pozbawionego tych rzeczy w ogóle nie jest przez nas brana pod uwagę. Dopiero gdy któryś z przedmiotów codziennego użytku przestaje działać, zaczynamy boleśnie odczuwać jego brak i uświadamiać sobie, że jeszcze nie tak dawno człowiek musiał się obywać bez tego czy innego wynalazku.
O tym, w jak wielkim stopniu ludzkie życie jest uzależnione od różnego rodzaju urządzeń, które ułatwiają codzienne funkcjonowanie, można się przekonać choćby w przypadku zwykłej przerwy w dostawie prądu, gdy nagle przestaje działać większość sprzętów gospodarstwa domowego, i gdy trzeba poradzić sobie bez elektryczności. Co prawda, na skutek rozwoju technologicznego, który oferuje różnego rodzaju zabezpieczenia przed nagłą utratą zasilania elektrycznego, sytuacje takie mają dziś miejsce coraz rzadziej, i być może przyszłe pokolenia w ogóle nie będą mieć takiej możliwości, by na własnej skórze doświadczyć tego, jak wygląda życie bez nowoczesnej technologii. Z pewnością jednak pojawią się inne sposoby na to, by przekonać się o swojej zależności od tego, co jest owocem współczesnej nauki. Zależność taką – w tym kontekście raczej należałoby mówić o uzależnieniu, a nie samej zależności – wielu współczesnych rodziców obserwuje już dziś u swoich dzieci, które choć nie mają sposobności przekonania się, czym jest brak prądu, to w kategoriach traumatycznego doświadczenia traktują nawet krótkie ograniczenie w dostępie do Internetu. Tego typu uzależnienie od nowoczesnych technologii jest dziś jednym z argumentów przywoływanych przeciwko nauce. O wiele bardziej poważne argumenty z tej samej kategorii dotyczą np.: zanieczyszczenia środowiska i zmian klimatycznych, które są konsekwencją rozwoju przemysłu; tworzenia technologii nuklearnych, które łatwo mogą się wymknąć spod kontroli i zagrozić całej ziemskiej cywilizacji; prac nad sztuczną inteligencją, które pociągają za sobą ryzyko znanego z filmów science fiction buntu maszyn przeciwko człowiekowi; coraz bardziej zaawansowanych i radykalnych ingerencjach medycznych w ludzki genom, które budzą wątpliwości natury etycznej; i wielu innych kwestii, które ujawniają różnego rodzaju negatywne konsekwencje rozwoju technologicznego.
Ale nawet tego typu argumenty przeciwko nauce w rzeczywistości świadczą o jej potędze. Poza tym, nie ulega dziś żadnej wątpliwości, że bez pomocy nauki nie da się skutecznie przeciwdziałać ani zapobiegać wspomnianym zagrożeniom, a perspektywa zatrzymania badań naukowych, albo wręcz powrotu do wcześniejszych, bardziej „bezpiecznych” technologii, z oczywistych względów w ogóle nie jest brana dziś pod uwagę. Nie bez znaczenia jest też to, że w szybkim tempie rośnie populacja mieszkańców Ziemi, co oznacza też nieustanny wzrost zapotrzebowania na żywność, energię, lekarstwa, materiały budowlane itd. Bez nowoczesnych, naukowych technologii, zaspokojenie tych wszystkich potrzeb nie byłoby możliwe.
Wynalazki i technologie, w zasadniczy sposób ułatwiające życie i podnoszące jego komfort, to praktyczne konsekwencje postępu naukowego, który dokonuje się przede wszystkim dzięki naukom ścisłym. Ale ten konkretny typ dyscyplin to tylko jedna z wielu innych gałęzi, które wyrastają z pnia nauki. Inne gałęzie tworzą dyscypliny, które – ze względu na swój charakter – nie dają wielkiego wkładu w rozwój ułatwiającej życie technologii. Mogą za to spełniać równie ważną i doniosłą rolę związaną z czysto teoretycznym znaczeniem nauki, która daje odpowiedzi na pytania, jakie od zawsze nurtowały człowieka. Pomimo tego, że te odpowiedzi często nie mają praktycznego znaczenia, to jednak zaspokajają jedną z fundamentalnych potrzeb ludzkich – potrzebę poznania otaczającego świata. Przejawem tej potrzeby jest poznawcza ciekawość, która prowadzi do stawiania pytań i zmusza do poszukiwania na nie racjonalnych, dobrze uzasadnionych odpowiedzi. To właśnie pragnienie realizacji tej fundamentalnej potrzeby już we wczesnej starożytności dało początek temu, co współcześnie określamy mianem nauki. Co istotne, ów instynkt ciekawości świata jest również i dzisiaj jednym z głównych czynników decydujących o rozwoju nauki. Poszukiwania teorii unifikującej wszystkie oddziaływania fizyczne, która odpowie na pytanie o to, co działo się w erze Plancka, i czy ewentualnie przed tą erą wszechświat istniał w jakiejś innej postaci, przeprowadzanie zaawansowanych eksperymentów mających na celu odkrycie cząstek tworzących ciemną materię, albo wysyłanie sond kosmicznych badających odległe obszary Układu Słonecznego – te i tym podobne działania naukowców nie mają przecież żadnych praktycznych konsekwencji (a nawet jeśli tak jest, to są one nieproporcjonalnie małe wobec nakładu pracy i środków zainwestowanych w tego typu badania), a jednak bardzo wielu ludzi nauki poświęca realizacji tych zadań całe swoje życie.
O doniosłej roli odgrywanej przez naukę we współczesnym świecie – i to zarówno na płaszczyźnie praktycznych zastosowań, jak i wiedzy czysto teoretycznej – wymownie świadczy swego rodzaju etos, którym nauka cieszy się u laików. Choć nie znają oni z pierwszej ręki teorii naukowych i nie mają specjalnie obszernej wiedzy na temat tego, co określa naukę jako taką – gdzie leży istota metod naukowych – to jednak traktują dokonania naukowców jeśli nie z autentycznym szacunkiem, to na pewno z respektem, który bierze się choćby z kontaktu z wynalazkami i różnego rodzaju urządzeniami zaprojektowanymi i skonstruowanymi przez ludzi nauki. Wszystkie te rzeczy po prostu działają – samolot unosi się w powietrzu, samochód jeździ, smartfon umożliwia wideorozmowę z kimś, kto jest na innym kontynencie, komputer wykonuje skomplikowane obliczenia matematyczne i błyskawicznie wyświetla wynik na ciekłokrystalicznym ekranie, odpowiednie szczepionki chronią przed tężcem albo chorobą Heinego-Medina – co jest bezpośrednim dowodem na to, że naukowcy, którzy je stworzyli, znają się na rzeczy, i że najwyraźniej stosowana przez nich metoda działania jest z jakichś względów skuteczna. Szczegóły odkryć dokonywanych przez naukowców i projektowanych przez nich urządzeń nie są laikom bliżej znane, ale sama możliwość korzystania z dobrodziejstw nauki wystarcza do tego, by traktować ją z poważaniem. Z podobnych powodów laicy z szacunkiem odnoszą się zazwyczaj do twierdzeń i różnego rodzaju opinii wypowiadanych przez naukowców, którzy – ponieważ są przedstawicielami świata rządzonego przez tak skuteczną i niezawodną metodę – w zasadzie nigdy się nie mylą, a ich wypowiedzi są szczególnie dobrze uzasadnione i z tej racji nie należy ich kwestionować. Nawet jeśli w tej ocenie podejścia laików do nauki jest pewna przesada, to jednak faktem jest to, że właśnie takie podejście zakładają dziś twórcy reklam różnego rodzaju produktów, w których podkreśla się, że „naukowcy udowodnili” skuteczność tego lub innego suplementu diety, albo że określona pasta do zębów jest lepsza od innych, ponieważ została „naukowo przebadana”. Z oczywistych względów odwoływanie się do autorytetu nauki i uczonych jest w tym przypadku motywowane tylko i wyłącznie chęcią nakłonienia konsumentów do zakupu określonego produktu, i dlatego tego typu marketingowe sformułowania są najczęściej sloganami, które z faktycznym stanem rzeczy – z „naukowym badaniem” i „udowadnianiem skuteczności” – bardzo często mają niewiele wspólnego. Pojawiająca się tu możliwość manipulowania opinią konsumentów jest wymownym przykładem na to, że etos nauki może być w pewnych przypadkach nadużywany albo wręcz wykorzystywany do złych celów.
Co istotne, kwestia etosu nauki nie ogranicza się jedynie do tego, w jaki sposób sami laicy traktują naukę. Społeczność uczonych zajmujących się różnymi dziedzinami wiedzy w analogiczny sposób, to znaczy z podobnym szacunkiem, traktuje kategorię „naukowości”. W społeczności tej panuje powszechna zgoda, że kategoria ta przysługuje tylko i wyłącznie koncepcjom spełniającym określone kryteria, które pozwalają nadać danej doktrynie czy teorii nobilitujące miano koncepcji naukowej. O tym, jakie kryteria decydują o możliwości uznania czegoś za koncepcję naukową, i gdzie leży granica pomiędzy tym co jest, i co nie jest nauką, będzie mowa w dalszej części tego opracowania. W tym miejscu warto jedynie zauważyć, że również w społeczności samych naukowców pojawia się tendencja analogiczna do tej, która występuje w przywołanych wcześniej przykładach reklam, powołujących się na autorytet nauki. W podobny sposób postępują również przedstawiciele świata nauki, którzy zajmują się np. kontrowersyjnymi zagadnieniami z pogranicza nauki, albo nawet wprost teoriami pseudonaukowymi. Ze zrozumiałych względów będą się oni starać o to, by w maksymalny sposób upodobnić swoje koncepcje do teorii ściśle naukowych, i by przekonać swoich kolegów po fachu, że w rzeczywistości oni również uprawiają naukę.
1.2. Wieloznaczność terminu „nauka”
Opracowanie z zakresu filozofii tego czy innego zagadnienia powinno z oczywistych względów rozpocząć się od wyraźnego określenia tego zagadnienia i sprecyzowania – a może nawet zdefiniowania – kluczowego pojęcia, które w tym przypadku będzie przedmiotem filozoficznych analiz. Książka dotycząca filozofii nauki nie jest wyjątkiem od tej reguły: powinna ją rozpocząć choćby krótka charakterystyka tego, co się kryje pod określeniem „nauka”. Bez tego wyjaśnienia trudno bowiem o uchwycenie jakiejkolwiek intuicji tego, czym zajmuje się, lub powinna się zajmować, filozofia nauki. Problem jednak w tym, że samo ustalenie tego, czym nauka jest, a czym nie jest – gdzie leży granica oddzielająca naukę od tego, co nauką nie jest, i jakie kryteria należy przyjąć, by tę granicę jasno określić – stanowi już jeden z ważnych problemów z zakresu filozofii nauki. Określa się go mianem problemu demarkacji, czyli oddzielenia nauki od nie-nauki. W rzeczywistości, spora część tego opracowania będzie poświęcona właśnie temu zagadnieniu. Filozoficzna refleksja nad nauką w dużej mierze dotyczy bowiem ustalenia tego, co określa naukę jako taką, i co odróżnia ją od innych wytworów ludzkiego intelektu, którym nie przysługuje nobilitujące miano nauki. Zanim jednak przejdziemy do tego zagadnienia i zajmiemy się filozoficznym sporem o to, co określa i w pewnym sensie definiuje naukę, warto tytułem wstępu poczynić kilka ogólnych uwag dotyczących wieloznaczności słowa „nauka”, które w języku naturalnym występuje w kilku różnych znaczeniach. Ponieważ filozofia nauki korzysta również z tego języka, znaczenia te pojawiają się w różnych kontekstach przeprowadzanych tu analiz dotyczących nauki, co w zasadniczy sposób ubogaca i poszerza omawianą w tej dyscyplinie problematykę.
Pierwsze i w pewnym sensie podstawowe znaczenie terminu „nauka” ma związek ze wspomnianą wcześniej ciekawością otaczającego świata, która już we wczesnej starożytności dała początek filozofii, obejmującej swym zasięgiem również zaczątki późniejszych nauk przyrodniczych. Zapoczątkowany wówczas proces stawiania sensownych pytań pod adresem otaczającej rzeczywistości, i poszukiwania racjonalnych, dobrze uzasadnionych odpowiedzi na te pytania, można określić mianem szeroko pojmowanego poznania lub poznawania. To pierwsze, w jakimś sensie fundamentalne, znaczenie terminu „nauka”. Poznanie może być odkrywcze – gdy uczony sam dostrzega zależność pomiędzy określonymi parametrami albo gdy nadaje tej zależności kształt naukowej teorii, która wyjaśnia szereg niezrozumiałych wcześniej zjawisk, albo nieodkrywcze – gdy student z wykładu lub z podręcznika dowiaduje się o tym, że ów uczony okrył tę teorię. Oczywiście rozróżnienie to nie jest całkiem ścisłe, bo słowa „odkrywcze” i „nieodkrywcze” też są wieloznaczne. W pewnym sensie można bowiem uznać, że również samo zdobywanie wiedzy z podręcznika lub z wykładu jest odkrywcze dla kogoś, kto po raz pierwszy dowiaduje się – właśnie dzięki podręcznikowi lub wysłuchanemu wykładowi – o pewnych faktach, zależnościach lub teoriach, o których wcześniej niczego nie wiedział.
Mianem nauki można również określić sam proces dochodzenia do stanu, w którym tak określone poznanie (odkrywcze lub nieodkrywcze) zachodzi. W odniesieniu do naukowca, który poszukuje rozwiązania określonego problemu lub wyjaśnienia danego zagadnienia, proces ten będzie polegał np. na przeprowadzaniu teoretycznej analizy lub empirycznego badania, zależnego od metody stosowanej w danej dyscyplinie. O uczonych, którzy stosują się właśnie do tej procedury, mówimy niekiedy, że „uprawiają naukę”, albo że „zajmują się swoim rzemiosłem”. W przypadku studenta poznającego dane zagadnienie będzie to po prostu sam proces uczenia się, czyli zdobywania wiedzy, np. z podręcznika. Nie przez przypadek o kimś, kto właśnie zaczyna się uczyć, zwykle mówi się w tym kontekście, że „idzie do nauki” albo że „zabiera się za naukę”. Niekiedy również mianem nauki określa się to, co powstaje w wyniku procesu naukowego badania określonego zagadnienia lub uczenia się jakiejś partii materiału. W pierwszym przypadku tego typu wytworem może być np. gotowa teoria naukowa – będzie ona czymś, co istnieje obiektywnie, bo inni uczeni będą mogli ją testować i dalej rozwijać; w drugim przypadku wytworem będzie zdobyta wiedza, która ma charakter subiektywny (choć oczywiście można ją w jakiś sposób – np. w czasie egzaminu – zobiektywizować).
Określenie „nauka” traktuje się również niekiedy jako bardzo obszerny skrót myślowy, obejmujący swym zasięgiem wszystko to, co do tej pory zostało odkryte i ustalone przez uczonych. W dyskusjach i wypowiedziach dotyczących tej problematyki pojmowana w taki sposób nauka często jest upersonifikowana, jak w wyrażeniu „nauka dowiodła, że...”. W zakres tego skrótu myślowego wchodzą także w jakimś sensie sami naukowcy, a także to wszystko, co bezpośrednio jest związane z ich pracą: uniwersytety, instytuty badawcze, laboratoria, wydawnictwa naukowe itd. Wszystko to razem wzięte stanowi pewien rodzaj międzynarodowej instytucji, którą niekiedy określa się mianem „świata nauki”.
Mówiąc o wieloznaczności terminu „nauka” warto w tym miejscu wspomnieć jeszcze o tym, że każdą dyscyplinę naukową (matematykę, fizykę, filozofię, teologię, historię itp.) niekiedy również określa się mianem nauki – w tym sensie, że każda z tych dyscyplin stanowi odrębną naukę. W zależności od kontekstu wypowiedzi, w której określenie „nauka” pojawia się właśnie w tym znaczeniu, bierze się pod uwagę wszystkie możliwe nauki (tzn. wszystkie metodologicznie odrębne typy nauk, o których niebawem będzie mowa), albo tylko niektóre z nich. Taka wybiórczość dotyczy przede wszystkim nauk przyrodniczych, dla których język angielski rezerwuje osobne słowo science, wyraźnie przez to odróżniając ten konkretny rodzaj nauk od innych jej rodzajów – np. od nauk humanistycznych, które w języku angielskim również mają swoje osobne określenie (humanities). Język polski wyraźnie nie uwzględnia tej różnicy, co niekiedy może prowadzić do pewnych niejasności albo przynajmniej niejednoznaczności. Pojawiają się one np. wtedy, gdy mowa o relacjach pomiędzy nauką i teologią. W tym kontekście określenie „nauka” odnosi się przede wszystkim do nauk przyrodniczych – chodzi tu zatem o naukę w sensie science – natomiast w języku polskim dopiero z kontekstu wypowiedzi można się przekonać, że to właśnie taki rodzaj nauk jest odnoszony do teologii. Zestawienie terminów „nauka” i „teologia” jest w tym przypadku mylące również z tego powodu, że w sensie ścisłym teologia też jest jedną z nauk – czyli jest „nauką” w przywołanym wcześniej znaczeniu – a tymczasem sama składnia wyrażenia „nauka i teologia” sugeruje, że jest inaczej.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------