- W empik go
Oddział zakaźny. Historie bez cenzury - ebook
Oddział zakaźny. Historie bez cenzury - ebook
Bez lukru, bez cenzury, bez kompromisów. Na pierwszej linii frontu w walce z COVID-19
Jedni nazywają ich bohaterami, inni wypraszają ze sklepów. Oto szczere i bardzo osobiste relacje pracowników służby zdrowia, zmuszonych się odnaleźć i wykonywać swoją pracę w przerażającej i pełnej sprzeczności rzeczywistości pandemicznej. Taka odpowiedzialność nie ciążyła na nich nigdy dotąd.
Agnieszka Sztyler-Turovsky, finalistka konkursu „Grand Press” dla twórców reportaży, porozmawiała z lekarzami, pielęgniarkami i ratownikami medycznymi, którzy zdecydowali podzielić się doświadczeniami zza zamkniętych drzwi oddziałów i gabinetów. Ich historie ściskają za gardło, szokują, skłaniają do refleksji. To poruszające świadectwo, które pozwala poczuć grozę nie tylko choroby, ale i pracy naznaczonej chaosem i poczuciem zagrożenia.
Szczere komentarze dotyczące decyzji ministra zdrowia, ludzkie dramaty, ale też momenty wzruszeń i nieoczekiwany – czasem czarny – humor. Z tą książką przekroczysz drzwi oddziału zakaźnego, gdzie dostęp mają jedynie lekarze i ciężko chorzy pacjenci.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8210-072-3 |
Rozmiar pliku: | 4,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
31 grudnia 2019 roku Chiny zawiadamiają Światową Organizację Zdrowia o pojawieniu się tajemniczej choroby, której pierwszy przypadek odkryto w mieście Wuhan w prowincji Hubei.
Jadwiga Caban-Korbas, szefowa Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Słubicach, spędza sylwestra w filharmonii. O północy, zamiast złożyć mężowi życzenia, mówi: „Nie chcę być Kasandrą, ale wirus w Chinach niczego dobrego nie wróży”. A on do niej: „Nie panikuj”.
Nie wie, że za dwa miesiące stanie się bohaterką ogólnopolskiej afery związanej z polskim pacjentem zero.
4 marca 2020 roku Jacek Smykał, ordynator oddziału zakaźnego w szpitalu w Zielonej Górze, odbiera telefon od Łukasza Szumowskiego. Minister zdrowia mówi, że w szpitalu jest pierwszy w Polsce pacjent z potwierdzonym zakażeniem COVID-19. Na ordynatorze nie robi to żadnego wrażenia. Był pewien, że od dwóch dni ma w izolatce pacjenta zero, czekał tylko na oficjalne potwierdzenie testem. „Czuliśmy, że trafi na nas”, mówi. Minister zdrowia prosi, by na razie zachował to w tajemnicy, bo chce sam to ogłosić na konferencji prasowej.
Pediatra i psychiatra Paweł Kukiz-Szczuciński 30 marca 2020 roku razem z 15 lekarzami, ratownikami i komandosami GROM-u ląduje we włoskiej Lombardii, epicentrum koronawirusa w Europie. Choć był już na wielu misjach, widział ofiary trzęsienia ziemi, wojen domowych w Afryce i wojny w Syrii, po raz pierwszy przez głowę przemyka mu myśl, że może nie wrócić żywy.
W jednym z poznańskich szpitali trwa odprawa. Lekarze i pielęgniarki grożą dyrektorowi, że nie podejdą do pacjenta, jeśli nie dostaną fartuchów, gogli, przyłbic. Ostra jazda dopiero się zacznie, a już brakuje sprzętu i testów. Telefon do ministerstwa nic nie daje. „Dotarło do nas, że możemy liczyć już tylko na siebie, że »góra« dawno nas wystawiła”, mówi Tomasz Ozorowski, mikrobiolog, szef zespołu kontroli zakażeń. Niedawno wyprowadził się z domu, żeby nie narazić żony i synów na zakażenie.
Mija miesiąc od wprowadzenia lockdownu Polsce. Na oddział psychiatryczny w szpitalu w Janowie Lubelskim trafia pielęgniarka z atakiem psychozy, nigdy nie leczyła się psychiatrycznie. Szef oddziału Grzegorz Opielak nie ma wątpliwości: ludzie nie wytrzymują presji, nadchodzi epidemiczno-psychiczne tsunami.
Marzena Tadko, pielęgniarka z warszawskiego szpitala jednoimiennego, pakuje kolejne ciało w czarny worek. Nakleja kartkę, na której zapisuje imię, nazwisko i trzy słowa: „pacjent COVID dodatni”. Mówi: „Dawniej rodzina siedziała przy łóżku, gdy pacjent odchodził. Ale nie teraz. Już nie. Śmierć na koronawirusa to samotna śmierć”.
W jednym z największych szpitali w Polsce o kobietę przegrywającą walkę z COVID-19 walczy lekarz rezydent. Anestezjolodzy powiedzieli mu, że ratując ją, wręcz się nad nią znęca. „Odstąpiłem od reanimacji. Odszedłem od łóżka. Strasznie trzęsły mi się nogi i ręce. Kiedy już nie ratować pacjenta? Nie wiem”.
Janek Świtała, ratownik ze szpitala na Dolnym Śląsku, do plecaka wkłada wypowiedzenie. „Jak się okaże, że szefowie będą próbowali władować mnie w śmiertelne zagrożenie, to pierdolnę drzwiami. Bo bohaterów są pełne cmentarze, szczególnie w Polsce”. Lecz choć dostał gogle ochronne, które nadają się najwyżej do pracy ze szlifierką kątową, i pracuje w prywatnych ciuchach, nie odchodzi.
Ratownikowi Łukaszowi Majcherowiczowi z Nysy trafia się wyjazd do poszkodowanego w trakcie libacji. Jej uczestnicy bez protestów zakładają maseczki. Gdy ratownicy po opatrzeniu mężczyzny wracają do karetki, dobiegają ich krzyki: „Jesteśśście zajebiśśści, kurwa! Szacun dla was!”. Pacjenci w Polsce jeszcze nigdy nie byli tak zdyscyplinowani.
Lekarz rezydent z Warszawy wypełnia nakaz wojewody i z dnia na dzień trafia do szpitala widmo. Niemal cały personel jest na kwarantannie, pozostawieni sami sobie pacjenci dogorywają. Procedur brak. Przez kolejne dni młody lekarz będzie próbował ewakuować chorych.
W Zgierzu umiera trzydziestosiedmiolatka z COVID-19. „Jak to możliwe? Przecież nie miała chorób współistniejących, żadnych obciążeń. Analizujemy dostępne dane. Ale odpowiedzi nie ma”, mówi Elżbieta Balcerzyk-Barzdo, szefowa SOR-u. Pod budynkiem sznur karetek. Kolejne placówki posyłają do Zgierza pacjentów w ciężkim stanie, mimo że nie nadają się do transportu, a w szpitalu nie ma już miejsc.
Choć minister zdrowia próbował zamknąć usta medykom, oni zdecydowali się mówić. Pod nazwiskiem. Spośród 11 bohaterów książki tylko dwie osoby pozostały anonimowe: lekarze rezydenci. Nie dlatego, że się bali. Jeden z nich był najmłodszy na oddziale, drugi musiał dyrygować starszym personelem, który ogarnęła niemoc. Woleli pozostać w cieniu.
Agnieszka Sztyler-Turovsky