- W empik go
Odpoczynek świąteczny - ebook
Odpoczynek świąteczny - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 159 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dlaczego? Dlatego! Nie warto łamać sobie głowy filozofowaniem, doszukiwaniem się przyczyn każdego głupstwa… Wystarczy stwierdzić, jak się rzecz ma, i z tego stwierdzenia wyciągnąć następującą naukę: nie należy ani oczekiwać szampańskiej zabawy idąc na imprezę od dawna zapowiedzianą, ani namyślać się zbyt długo, kiedy mamy sposobność zabawić się nieoczekiwanie. Trzeba taką okazję przyjąć z radością, jeśli nie przeszkadza nam jakieś poważniejsze zajęcie. Mówię „poważniejsze”, bo w naszym krótkim i pełnym trudów życiu nawet zabawa nie jest czymś aż tak niepoważnym, jak twierdzą niektórzy mędrcy – przeważnie odludki albo obłudnicy.
Takie przynajmniej jest moje osobiste zdanie i dlatego spędziłem tak przyjemnie przedwczorajszą noc.
W ubiegły czwartek, dwudziestego pierwszego maja, nie mając co robić w wolnym od pracy dniu św. Konstantego, spacerowałem sobie powoli po Alei Zwycięstwa około siódmej wieczorem, przyglądając się mrowiu powozów, dorożek, samochodów. Co za tłum! Co za elegancja! Co za dobrobyt!… Jak rzadko się widzi coś podobnego nawet w najbardziej kwitnących miastach! I pomyślałem sobie: są tacy, którzy uparcie dowodzą, że w kraju bieda, że utrzymanie podrożało, że grozi nam kryzys rolniczy. Co za bzdury!
Snując te myśli, spotykam się nagle oko w oko z moim przyjacielem Costiką Parogoridi – który, mimo swej ogólnie znanej pogody ducha, ma teraz minę całkiem niewesołą.
– Mon cher! – mówi do mnie. – Moja żona wyjechała z dziećmi na wieś, w odwiedziny do krewnych w muszczelskim powiecie… a ja nie pojechałem… Po pierwsze nie chciało mi się tak wcześnie wstawać, a po drugie, prawdę mówiąc, nie lubię sielskich rozkoszy… Jestem mieszczuch… Lubię miasto… ale nie w niedziele i święta! Nie ma nic obrzydliwszego na świecie, jak wielkie miasto w czasie świątecznego spoczynku! Wszystkie żaluzje sklepowe spuszczone, jak powieki we śnie!… Co za senność! Wszystko zamknięte!… Choćbyś chciał się powiesić, nie masz gdzie sznura kupić… Ten brak aktywności, życia, ruchu handlowego przygniata mnie, kusi mnie do snu, a nie mogę spać – czuję się jak w chwilach bezsenności… A kiedy jeszcze widzę tych wzbogaconych łyków, tych wyelegantowanych głupców, bezmyślnie kręcących ogumowanymi kołami, przychodzą mi do głowy różne myśli… niebezpieczne… Od godziny chodzę… i szukam kogoś znajomego… Jakby się wszyscy pod ziemię zapadli!
– Jak to, przecie spotkałeś mnie! – mówię.