- W empik go
Odpowiedź Mateusza Żórawia na listy Tadeusza Czapli o delegacji Galicyjskiej - ebook
Odpowiedź Mateusza Żórawia na listy Tadeusza Czapli o delegacji Galicyjskiej - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 201 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Źle usłużył p. Ziemiałkowskiemu p. Czapla z Krakowa (?) ogłaszając Listy o Delegacji Galicyjskiej do Feliksa Żółcińskiego to poznańskiem, bo im więcej półurzędowe względem p. Ziemiałkowskiego i jego stronnictwa zajął stanowisko, im bliższą okazał znajomość nie znanych dotąd rzeczy, tak że mimo woli przypomniał pamiętniki Cezara, w trzeciej osobie czyny Kaja Juliusza opisujące, tym żywiej też przywiódł na pamięć braki tej wybitnej politycznej osobistości i jego zwolenników. Mateusz Żóraw ze Lwowa tłumaczył sobie wszystkie czyny i politykę p. Ziemiałkowskiego programem, który przed kilkoma tygodniami na czele „Dziennika Polskiego” wyczytał. Mógł on mieć tylko jedną pretensję, że program wyszedł później, niżby tego szczerość i jawność polityczna wymagała. Pan Czapla pozazdrości! jasnych i wybitnych konturów postaci politycznego człowieka; zamiast na programie, chciał on go postawić na całej kupie politycznych nieboszczyków, pozabijanych przekręcaniem, naciąganiem i przemilczaniem faktów, insynuowaniem podejrzeń, słowem krętactwem i fabulistyką.
Źle zatem, powtarzamy to, usłużył pan Czapla p. Ziemiałkowskiemu. Mówiąc ciągle o mniejszości i większości delegacyjnej przeczy, aby pierwsza lub druga stale istniała, co mu nie przeszkadza wcale, że mniejszość czyni za wszystko odpowiedzialną, chociaż większość oczywiście o wszystkim stanowić musiała i mogła. Rezultat wszędzie prawie dowodzi, że p. Ziemiałkowski był panem sytuacji, gdzie chciał i kiedy chciał, że uchwały stanowcze zapadały po jego myśli; a przecież p. Czapla pozazdrościł oponentom głównego przywileju człowieka, jego samodzielności. P. Czapla poszedł tak' daleko, że opozycję panu Ziemiałkowskiemu czynioną, w skutkach bezużyteczną, pociągnął przed kratki jako przyczynę wszystkich niefortunnych skutków obu delegacji. Wiedzący o tajnych zamiarach pp. Grocholskiego i Zyblikiewicza, pojmujących (wedle p. Czapli) zawód swój polityczny jako funkcję osłaniania słabych stron i błędów p. Alfreda Potockiego itp., zapomniał p. Czapla o jednym, że w kole polskim istniała solidarność, poddająca mniejszość większości co do postępowania wobec Niemców w Radzie Państwa, która wystarczała najzupełniej, aby nadać delegacji tylko jeden kierunek, chociaż nie mogła oczywiście sprawić, aby przegłosowani bodaj w duszy nie przechowali własnej myśli, i zdania! Tak daleko zapewne żaden najkapryśniejszy despotyzm nie sięgał, a takimi wymówkami nie tłumaczyła się też żadna porażka.
Niniejsze odparcia fałszów broszury p. Czapli, na notatach oparte, podaje Mateusz. Żóraw aforyzmami, pozbawiając się awantażu klejenia całości, który p. Czapla tak wybornie wy – zyskał, łącząc często rzeczy w żadnym ze sobą niezostające związku, podając dramatyczne epizody, utworami własnej jego fantazji będące. Aforyzmy te niestety posłużą przyszłemu historykowi delegacji, jako dowody wiernego trwania p. Ziemiałkowskiego przy programie „Dziennika Polskiego” – broszura zaś p. Czapli niech mu będzie wskazówką, jak politycznym ludziom i politycznym programom szkodzą środeczki zamiast środków, brak odwagi wypowiedzenia, że się dobrze robiło, co się robiło, zasłaniający się przeszkodami, które nie istniały.
Na pierwszej zaraz stronicy rozmija się Pan Czapla z prawdą, z którą odtąd aż do końca iść będzie jak dwie linie równoległe. Zaczyna on rzecz swoją od opowiadania tych układów, które się robić miały między Polakami a Czechami i innymi Słowianami, kiedy p. Beust zapowiedział zwołanie Rady Państwa. Pomijając tę niedokładność małą, ale u człowieka, który się tak wybornie informowanym być mieni, przecież dziwną, że autor Listów wysyła do Pragi na ochotnika pana Henryka Wodzickiego, który tam wcale nie jeździł, sprostować trzeba podania pana Czapli co do samego przebiegu tej sprawy.
„Gdy Ziemiałkowski i Grocholski” – pisze pan Czapla „zaczęli przedstawiać krakowskim panom, że opinia kraju jest inna, aniżeli ich przekonanie, krakowscy panowie zmienili swe zdanie i zdecydowali, aby pojechać do Wiednia i na zgromadzeniu Słowian przemawiać za wysłaniem delegacji”.
Przede wszystkim uderza tu połączenie panów Ziemiałkowskiego i Grocholskiego, postawienie ich na tym samym stanowisku, z rzeczywistym przebiegiem rzeczy niezgodne. Pan Grocholski mówił wprawdzie, że, o ile mu się zdaje, sejm wyśle delegację do Rady Państwa, ale że podług jego przekonania wysyłać jej nie powinien. Pominąwszy ten szczegół drobny, ale znaczący, nietrudno potem wystawiać dalsze postępowanie tego posła, mianowicie jego głosowanie przeciw wysłaniu, jako niekonsekwencję, od której świetnie odbija niezachwiana stateczność i granitowa logika p. Ziemiałkowskiego. Szkoda, że są jeszcze niektóre pamięci, zbyt wierne niestety, które zatrzymały ten drobny szczegół, jak i wiele innych, i w danym razie wystąpić gotowe z niepotrzebnym i niespodziewanym sprostowaniem.
Na stronicy 13, opowiadając historię adresu cofniętego 2-go marca, w szlachetnym oburzeniu powstaje p. Czapla na tych, co „otaczając się aureolą patriotyzmu i miłości ojczyzny, przeciwnikowi zarzucają najczarniejszą zdradę” – i zaraz po tym wymienia dwóch czy trzech posłów, którzy głosowali przeciw wysłaniu do Rady Państwa, choć sami byli przedtem za wycofaniem adresu. W liczbie tych był i pan Smarzewski, „który podał myśl cofnięcia i ułożył oświadczenie”.
Jak to? Czy być może? Podał myśl cofnięcia, ułożył jego formę, a potem głosowaniem sam sobie zaprzeczył? To sprzeczność niepojęta, oburzająca, z której też Szanowny p. Czapla korzystać nie omieszkał, i poświęcił jej kilka wymownych frazesów drukowanych rozstawionymi głoskami. Ale zobaczmy, jak się rzecz miała naprawdę, a przekonamy się, że i tu usłużna pamięć autora zatraciła te właśnie okoliczności, które postępowaniu p. Smarzewskiego nadają właściwy charakter.