- W empik go
Odrodzony: komedja w trzech aktach - ebook
Odrodzony: komedja w trzech aktach - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 230 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KONIUSZY… P. Linkowski.
IRENA, wychowanica Koniuszego… Pani Rakiewicz.
JERZY, wnuk Koniuszego P… Bodurkiewicz
KAPITAN… P. Trapszo.
GRABA… P. Chęciński.
EKONOM Koniuszego.
STANISŁAW, lokaj Jerzego… P. Dąbrowski.
Kilku obywateli.
Rzecz dzieje się na Polesiu .
Wolno drukować, pod warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury po wydrukowaniu prawem przepisanej liczby egzemplarzy.
Warszawa, dnia 1 ( 13) Października 1860 r.
Starszy Cenzor, F. Mieszczański.
w Drukarni J. Glücksberga.ODRODZONY KOMEDJA W TRZECH AKTACH.
AKT I
Obszerna sala, meble staroświeckie, mieszkanie Koniuszego.
Scena I.
JERZY , później STANISŁAW.
JERZY ,
sam siedząc w fotelu.
Jechać lub zostać?… oto dwa wyrazy, dwa zapytania, na które odpowiedzieć nie mogę, które się stały ciągłym przedmiotem smutnego dumania. Jechać?… lecz dokąd?… z kwestyi, kwestya; dobra sprzedane, kredyt nadużyty, długów po uszy, nie ma miejsca gdziebym mógł spocząć, a raczej nie ma sposobu, ażeby wrócić do dawnego, próżnego myśli lecz pełnego powabu warszawskiego życia. Warszawo! w snach ukazująca się, spragnionym oczom moim. Warszawo! niewdzięczna matko lwów nowomodnych, migocąca w wspomnieniach srebrną szyjką szampana i srebrnym Marego półmiskiem, talią kart atłasowych i talią ponętnych dziewic wydziału choreograficznego, czyż już na wieczne męki, sieroctwo, skazałaś najwierniejszego z najniewierniejszych powołaniu birbanta?!….
(po chwili.)
Trzeba zostać!…. patrzeć w to niebo ołowiane, pisać listy do wesoło biesiadujących przyjaciółwspominać dawne grzechy i czekać: dopóki jaka
defektowa panna lub wdówka pamiętająca dawne czasy, nie znęci się wykończonemi starannie manierami, nie zagustuje w człowieku umiejącym przez dwie godzin prowadzić rozmowę, o niczem, i nieopłaci półmilionem tych zalet długą praktyką zdobytych.
( wchodzi Stanisław.)
JERZY, dając mu list
Oddaj na pocztę.
STANISŁAW, nie biorąc.
Nie ma potrzeby.
JERZY, zdziwiony.
Jakto nie ma potrzeby?
STANISŁAW .
Bo ja go sam odniosę do Warszawy chociażby piechoto, dłużej już jak Boga kocham! wytrzymać nie mogę.
JERZY, siadając.
Takżeś znudzony.
STANISŁAW .
Et! dałbyś pan pokój tym żartom w które sam nie wierzysz. Dziwię się że pan tak dobrze wychowany może wysiedzieć w tej pustyni.
JERZY , z westchnieniem.
Biedny mój Stachu, tęsknotę twą pojmuję, dzielę, lecz cóż poradzę?
STANISŁAW .
Co?… niby Warszawa to jakieś bagno Poleskie? Dwa miesiące pan nie byłeś, wróciemy opaleni, lichwiarze pomyślą że interesa dopisały, pożyczą pieniędzy i jakoś będzie.
JERZY .
A jeśli na termin nie oddam koza nieominie.
Scena I
STANISŁAW .
I to panie nie zły interes. Rozsądny człowiek ze wszystkiego skorzysta, familia pańska nie zezwoli żeby jązyki żydowskie szarpały jej nazwisko.
JERZY .
Wieś oddziaływa na ciebie nieoceniony giermku ulicznych rycerzy, idealizujesz. Przypuśćmy jednak że wszystko pójdzie wedle życzeń naszych, za cóż wyjedziem?
STANISŁAW .
Za co?… dalibóg że nie poznają pana, a Koniuszy?
wszakże to dziad rodzony, słówko tylko i…..
JERZY , mocno.
Nigdy!…..Chciałbyś żebym o jałmużnę prosił?……
STANISŁAW , składając ręce.
Panie Jerzy, upamiętaj się proszą, o jałmużnę? któż mówi? Przecież po to tylko przyjechaliśmy żeby wyrwać pieniędzy, zepchnąć co ważniejsze długi (z ruchem) i do Warszawy!
(d… s.)
Do czego przyszło! lokaj uczy pana rozumu!
JERZY .
Nie Stanisławie, nie przekonasz, musiemy jeszcze pewien czas pozostać w Turzej Górze.
STANISŁAW , z determinacyą.
Na upór nie ma lekarstwa, niech pan siedzi, ja wracam do Warszawy; proszą o zasługi.
JERZY .
Wiesz przecie żem już oddawna powiąkszył komplet świętych tureckich.
STANISŁAW , błagalnie.
Zlituj się pan nademną ja zamrę tutaj, albo owaryujej
JERZY , uderzając go po ramieniu.
Umrzeć ci niepozwolę. Odejdź i odnieś list na pocztę.
STANISŁAW , odchodząc.
Nie ma sposobu wyjść z tej wilczej jamy. (odchodzi.)
Scena II
JERZY poźniej KONIUSZY.
JERZY , chodzi, później mówi z goryczą.
Miał słuszność, przyjechałem po jałmużnę, wyprosić trochę pieniądzy, by kosztem poniżenia własnego, okupić kilka chwil odurzających umysł, prowadzących do zbydlęcenia, do stopienia ostatka uczucia w kieliszku, w zagiętym parolu, w bezczelnym śmiechu zalotnicy!…. Piąkna zaprawdę przyszłość!… ha, niechże się stanie co ma być!…
(wchodzi Koniuszy)
KONIUSZY .
Niech będzie pochwalony,
(podaje rękę Jerzemu.)
Musi być kiepsko spałeś, oczy czerwone, jakby u królika!
JERZY .
Dziękuję za pamięć, owszem spałem przewybornie.
KONIUSZY .
Pewno zmora dusiła, bo to się przytrafia, musi być na wznak sypiasz?
JERZY .
Zgadłeś panie Koniuszy.
KONIUSZY .
Wystrzegaj że się, sen bo i apetyt młodemu potrzebny. Jadłeś śniadanie?
JERZY .
Koniuszy nazbyt łaskaw, nie wiem czem mogłem zasłużyć na tyle względów.
KONIUSZY .
Ot masz go z konfektami! Musi być nic nie robisz, tylko się w grzecznościach ćwiczysz.
JERZY .
Pan Koniuszy kostyczny.
KONIUSZY , niedosłyszawszy.
I bardzo kościsty. Ósmy krzyżyk paniczu a na koniu siedzę…
JERZY .
Jest czego powinszować.
KONIUSZY .
Żyło się skromnie więc Bóg błogosławi, ( po chwili.)
Siadajże Jurku, ja trocha zmęczony, wytropiłem dziś łosia, a sarna na rożnie. Piękna okolica! te poleskie strony, raz zobaczywszy zapomnieć się nie da.
JERZY , ziewając.
O bardzo zajmujące!
KONIUSZY .
Jest panie, gdzie pochulać, tu las, tam bagnisko, człowieka ani słychu, zwierzyny bez liczby, polowanie rok cały…
( po chwili.)
Ot stary się zagadał, a jegomość ziewa, ( śmieje się.)
JERZY , zakrywając usta chustka.
Gdzież znowu…
KONIUSZY , śmiejąc się.
Nie udawaj koteczku, oko mam pewne, choćby w lot jaskółkę, ( patrząc na Jerzego.)
Przyznaj się dziadowi, musi być skromnością nie grzeszyłeś?
JERZY .
Zkąd wniosek podobny
KONIUSZY .
Z oczów mój kochany, fortunkę przeszastałeś, no powiedz paniczu.
JERZY , powalając stanowczo.
Z czynności moich i postępowania, przed sobą samym tylko zwykłem zdawać rachunek.
KONIUSZY , n… s.
Jest krew jest, ale już popsuta,
(głośno.)
Musi być w gorącej wodzie jegomość kąpany; toć nie cygan ale dziad rodzony pyta, nie chce pokrzywdzić, lecz pomódz w potrzebie. Siadaj że, mówmy z sobą szczerze, przyjechałeś po rade., najlepszą radą pieniądze. Co, zgadłem?
JERZY .
Panie Koniuszy nadużywasz praw gospodarza.
KONIUSZY .
Panie Jerzy, starego dziada posłuchać nie laska.
JERZY , siadając z boleścią
A to okropne, każdy mi urąga!
KONIUSZY , n… s.
Jest charakter, jest.
(głośno.)
Jurku! niech do dzika chybią, jeślim ci urągał. Toć ty mój krewniak, nieba ci przychylą,
(ciszej chodząc niespokojnie?)
A! kapitan bestya, piwa mi nawarzył!
JERZY ,
Cóż znaczą te zapytania?
KONIUSZY .
Co znaczą zgadnąć łatwo. Musi być dziad nie sknera kiedy o to pyta. Straciłeś majątek żal nie pomoże, trzeba złemu poradzić, a u mnie nić nic wysiedzisz.
JERZY , zrywając się.
Więc jutro wyjadą, dziś jeszcze daj koni!
KONIUSZY .
A niegodziwy kapitan w łeb palnąć niecnocie! (icycią-gając rękę.) Jurku, tego nie zrobisz, z gniewem w sercu dziada nie porzucisz, wierz mi, kocham cię, ale dłużej nad piąć dni przetrzymać niemogą! (kładąc na stół pieniądze.) To co ci dają bierz na początek, długi zapłać, i wspomnij bez żalu dziada Koniuszego!
JERZY , niebiorąc pieniędzy.
Widzą że jakiś ważny powód zmusza pana do wyprawienia mnie z Turzej Góry, szanuje, go, pieniądzy jednak niebiorę, a o konie proszą.
KONIUSZY , n… s.
Musi być, jest charakter,
(głośno.)
Jurku! jeśli mnie kochasz zostaniesz, i pieniądze weźmiesz, psim swądem cię nie zbywam, 5,000 dukatów ma swoje znaczenie, a po śmierci więcej.
JERZY .
Choćby sto nie przyjmą!….
KONIUSZY .
Przyjmiesz, krzywdy ciążkiej dziadowi nie zrobisz i pięć dni zabawisz zemną… Nie pytaj dlaczego cię wyprawiam, musi być wielka przyczyna, kiedy nam obu boleść sprawia.
JERZY .