Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Odysseja - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odysseja - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 241 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP.

Il­ja­da koń­czy się opi­sem po­grze­bu Hek­to­ra. Dal­szy ciąg jej sta­no­wi Etjo­pi­da, po­emat w 5-ciu pie­śniach, zna­ny tyl­ko ze stresz­czeń i uryw­ków.

Po po­grze­bie Hek­to­ra, na po­moc Tro­ja­nom zja­wia się kró­lo­wa Ama­zo­nek,

Pen­te­zy­le­ja. Trzy­ma­jąc stro­nę Il­jo­nu, jed­no­cze­śnie roz­mi­ło­wa­ła się ona w Achil­le­sie, któ­ry na jej uczu­cia nie od­po­wia­da. Pen­te­zy­le­ja gi­nie sa­mo­bój­czo. Nowy sprzy­mie­rze­niec, Me­in­non, syn Ty­to­na i Ju­trzen­ki, po­ma­ga znów Tro­ja­nom, lecz gi­nie z ręki Achil­le­sa. Po­czem na­stę­pu­je po­je­dy­nek Alek­san­dra (Pa­ry­sa) z Achil­le­sem, któ­ry też, we­dług prze­po­wied­ni, umie­ra. Po jego śmier­ci nowy spór się za­czy­na w obo­zie grec­kim o zbro­ję Achil­le­sa, któ­rą pra­gnie po­zy­skać Ajaks Te­la­moń­czyk i Odys­sej; wo­dzo­wie przy­są­dza­ją Odys­se­jo­wi oręż po bo­ha­te­rze. (W Me­ta­mor­fo­zach Owi­dju­sza po­da­ny jest ten sam fakt z ta­kiem za­koń­cze­niem, że Ajaks zroz­pa­czo­ny prze­bi­ja się mie­czem i zmie­nio­ny zo­sta­je przez bo­gów w hja­cynt, kwia­tek, któ­ry ma we­wnątrz ry­su­nek po­dob­ny do li­ter ai ) .

Il­ja­da mniej­sza, epos w 4-ch pie­śniach, opie­wa dzie­je woj­ny tro­jań­skiej od chwi­li wrę­cze­nia Odys­se­jo­wi tar­czy Achil­le­sa do zdo­by­cia Troi; tu opi­sa­ny jest po­wrót Fi­lok­te­ta, któ­ry po­zo­sta­wał na wy­spie Lem­nos, ran­ny od uką­sze­nia węża; ule­czo­ny przy­by­wa pod Tro­ję; on to jest po­sia­da­czem strzał He­ra­kle­sa, bez któ­rych Tro­ja nie mo­gła być zdo­by­tą. Tu rów­nież po­miesz­czo­ny epi­zod o ko­niu drew­nia­nym: Gre­cy za radą Odys­se­usza zbu­do­wa­li ol­brzy­mie­go ko­nia, w któ­rym się ukry­li; ci zaś, któ­rzy po­zo­sta­li na okrę­tach, od­da­li­li się nie­co od brze­gu, tak iż Tro­ja­nie mie­li złu­dze­nie, że Gre­ków nie­ma.

Zbu­rze­nie Troi (2 pie­śni). Tro­ja­nie chcą wpro­wa­dzić ko­nia do mia­sta na Per­gam. Ka­płan La­oko­on ostrze­ga ich, aby tego nie czy­ni­li, lecz wraz z sy­na­mi zo­sta­je na­gle po­ką­sa­ny przez węża, z cze­go wno­szą Tro­ja­nie, że La­oko­on źle wró­żył i przez bogi zo­stał uka­ra­ny; prze­to wpro­wa­dza­ją ko­nia do mia­sta. Wów­czas Gre­cy z nie­go się wy­sy­pu­ją i roz­po­czy­na­ją rzeź śród Tro­jan.

Upa­dek Troi. Ene­asz z pew­ną licz­bą to­wa­rzy­szów, przy­jąw­szy wróż­bę La­oko­ona za praw­dę bożą, przed­tem jesz­cze opu­ścił mia­sto. Ene­aszo­wi bo­wiem za­po­wie­dzia­ne było kró­le­stwo nad lu­dem Ilij­skim (gens Ilia, Ju­lia). Po­emat, ten sta­no­wił dla Wir­gil­ju­sza za­wią­zek jego Ene­idy.

Po­wrót (5 pie­śni) opo­wia­da przy­go­dy nie­któ­rych bo­ha­te­rów w dro­dze z po­wro­tem do Troi, głów­nie, zaś Me­ne­la­ja (czę­ścio­wo znaj­du­je­my tę opo­wieść w Odys­sei), oraz Aga­mem­no­na, któ­ry gi­nie pod to­po­rem żony swej Kli­te­mne­stry.

Taka jest treść III – VI czę­ści cy­klu tro­jań­skie­go.

Po­emat VII sta­no­wi Odys­se­ję.

Za­gi­nio­ne utwo­ry, są­dząc z wie­la szcze­gó­łów (jak np. czar­no­księ­stwo, któ­re­go nie­masz u Ho­me­ra) nie są dzie­łem au­to­ra Il­ja­dy. Rów­nież zda­je się praw­do­po­dob­nem, że au­tor Odys­sei nie był tym sa­mym aoj­dem (śpie­wa­kiem), któ­ry stwo­rzył Il­ja­dę. Zda­je się pew­nem, że Odys­se­ja jest utwo­rem znacz­nie póź­niej­szym niż Uja­da; oby­cza­je, kul­tu­ra, sta­no­wi­sko ko­biet, wszyst­ko to jest w Odys­sei da­le­ko gład­sze, bar­dziej roz­wi­nię­te, na wyż­szym sto­ją­ce stop­niu niż w Il­ja­dzie; mamy tu wię­cej że­la­za, niż spi­żu i bron­zu, na dwo­rach jest więk­sza ogła­da i ety­kie­ta; han­del pro­wa­dzi się na prze­mia­ny z kor­sar­stwem dość spo­koj­nie; wresz­cie za­cho­wa­nie się bo­gów trak­to­wa­ne in­a­czej. Przy­tem au­tor Il­ja­dy, o ile się zda­je, był z nad brze­gów Azji Mniej­szej i do­sko­na­le zna­jąc na­przy­kład Tro­ję, (któ­rą Schlie­man od­ko­py­wał ści­śle po­dług opi­sów Ho­me­ra), małe ma po­ję­cie o Gre­cji, a Ita­kę zna tyl­ko z imie­nia. Prze­ciw­nie, au­tor Odys­sei tak wy­bor­nie opi­su­je swą wy­spę, że po­wszech­ne jest mnie­ma­nie, ja­ko­by on z tej wy­spy był ro­dem. Tra­dy­cja też się prze­cho­wa­ła, że Ho­mer był ro­da­kiem Odys­se­usza. Ce­sarz Ha­dr­jan przez wy­rocz­nię Del­fic­ką, za­py­ty­wał o po­cho­dze­nie Ho­me­ra; od­po­wiedź brzmia­ła, że był on sy­nem Te­le­ma­cha i Epi­ka­sty, cór­ki Ne­sto­ra.

W każ­dym ra­zie opis wy­spy Ita­ki u Ho­me­ra jest tak do­kład­ny, że tyl­ko ktoś zna­ją­cy każ­dy jej ka­mień i każ­dą ścież­kę – mógł­by ją tak opi­sać, jak to mamy w Odys­sei. Do­dać trze­ba, że wy­spa Ita­ka (dziś The­aki), jak to świad­czy Schlie­mau, naj­wier­niej do­cho­wa­ła pier­wot­ny stan pro­sto­ty ho­me­row­skich cza­sów. Osta­tecz­nie dziś zda­nie po­wszech­ne jest ta­kie: przy­jąw­szy imię Ho­mer, uzna­je się, że on to był au­to­rem Odys­sei i że imię to prze­szło na naj­do­sko­nal­sze dzie­ła po­etyc­kie Gre­cji pier­wot­nej, na Il­ja­dę i nie­któ­re hym­ny do bo­gów.

Naj­cie­kaw­szą i naj­śmiel­szą jest hy­po­te­za Kre­ola z Ma­da­ga­ska­ru, ka­pi­ta­na du Mes­gnil, że au­to­rem Odys­sei był; sam Odys­se­usz i że opis jego po­dró­ży (wy­spa Ogi­gja, Eeja, Try­na­kja, kra­ina Le­stry­go­nów, Lo­to­fa­gów etc.) do­ty­cze wła­śnie Ma­da­ga­ska­ru, wy­spy Bo­ur­bon, wy­spy św. Mau­ry­ce­go i oko­lic.

* * *ODYS­SE­JA.

I. ZA­LOT­NI­CY.

Po­emat roz­po­czy­na się, jak Il­ja­da, we­zwa­niem muzy.

Muzo! męża wy­śpie­waj, co świę­ty gród Troi

Zbu­rzyw­szy, dłu­go błą­dził i w tu­łacz­ce swo­jej

Siła róż­nych miast wi­dział: po­znał tylu lu­dów

Zwy­cza­je, a co przy­gód do­świad­czył i tru­dów!

A co stra­pień na mo­rzach, gdy przy­szło za sie­bie

Lub za swe to­wa­rzy­sze sta­wić się w po­trze­bie.

By im po­wrót za­pew­nić! Nad siły on ro­bił,

Lecz dru­hów nie oca­lił, każ­dy z nich się do­bił

Sam, głup­stwem wła­snem. Cze­muż po­świę­co­ne sta­da

He­lio­so­we po­ja­dła nie­sfor­na gro­ma­da?

Za karę Bóg też nie dał cie­szyć się po­wro­tem…

Jak było? Śpie­waj córo Dio­so­wa o tem. (1)

–- (1) Ist­nie­je po pol­sku do­sko­na­ły prze­kład Odys­sei, pió­ra Lu­cja­na Sie­mień­skie­go, miej­sca­mi za­nad­to ze­sło­wiańsz­czo­ny, z chłop­ska – ar­cha­icz­ny, ale praw­dzi­wie po­etyc­ki. Tłu­macz wziął so­bie za wzór ton Pana Ta­de­usza i w znacz­nej czę­ści mu się to po­wio­dło.

Wszy­scy bo­ha­te­ro­wie po­wró­ci­li do domu, tyl­ko Odys­sej nie wra­ca. Za­trzy­mu­je go bo­wiem na swej wy­spie cud­na nim­fa, Ka­lip­so, a na­wet kie­dy ona go pu­ści­ła, jesz­cze go ści­gał gniew­ny Po­sej­don i dłu­go nie po­zwa­lał mu wi­dzieć uko­cha­nej Ita­ki.

Kie­dy zaś raz Po­sej­don po­szedł na kra­niec zie­mi do Etjo­pów, Zeus we­zwał bo­gów na radę i mó­wił przedew­szyst­kiem o Egi­ście, któ­ry we­spół z Kli­teln­ne­strą za­mor­do­wał był Aga­mem­no­na i o ka­rze jaka go spo­tka­ła.

Ate­na wte­dy rze­cze:

– Oj­cze, do­brze się sta­ło, że ów zdraj­ca uka­ra­ny, ale czyś za­po­mniał Odys­se­ja, któ­ry ci słu­żył tak wier­nie, a… kto­ry cier­pi tyle lat i nie może do domu po­wró­cić, bo go Ka­lip­so, cór­ka Atla­sa wię­zi na Ogi­gji.

Na to Zeus:

– Nie za­po­mnia­łem Odys­se­usza, lecz Po­sej­don go ści­ga za ośle­pie­nie Po­li­te­ma. Nie chce on wę­drow­ca za­bić, jeno go znę­kać i uka­rać. Ale moż­na po­sta­no­wić po­wrót Odys­se­ja.

– Więc po­ślij­my Her­me­sa na Ogi­gję, niech na­ka­że nim­fie, by wy­zwo­li­ła więź­nia. A ja tym­cza­sem Te­le­ma­cha po­bu­dzę, aby za­lot­ni­ków prze­ra­zić! Nie­chaj po­je­dzie do Spar­ty i Py­lo­su, niech szu­ka ojca, niech o nim wie­ści zbie­ra.

Rze­kł­szy to, ula­tu­je do Ita­ki i do sali go­do­wej wcho­dzi, gdzie sie­dział Te­le­mach w gro­ma­dzie za­lot­ni­ków.

Służ­ba roz­no­si­ła mię­si­wo i wino, a Te­le­mach ze smut­kiem się pa­trzał, jak to ga­chy zja­da­ją mu mie­nie. Pal­la­da zaś przy­ję­ła kształt Men­te­sa, księ­cia ta­fij­skie­go – Te­le­mach z ra­do­ścią po­śpie­szył na jej po­wi­ta­nie i ucztę dla go­ścia przy­go­to­wał.

Tym­cza­sem za­lot­ni­cy od­da­wa­li się plą­som i za­ba­wie przy pi­ciu i ja­dle.

Te­le­mach zci­cha rzekł Ate­nie:

– Patrz, jak te ga­chy nisz­czą mie­nie czło­wie­ka, któ­ry pew­nie gdzieś zgi­nął na mo­rzach. A choć cza­sem ja­kaś o nim baśń tu przyj­dzie, któż­by uwie­rzył? Te­raz zaś go­ściu po­wiedz mi, kto je­steś? Czyś pierw­szy raz w Ita­ce? czyś już tu by­wał za cza­sów mego ojca?

– Je­stem Men­tes, syn Au­chia­la, ksią­żę Ta­fio­tów – rze­kła Ate­ne – zna­łem twe­go ojca i nie­raz u nie­go by­wa­łem. Za­py­taj o to swe­go dzia­da La­er­ta: wszak on żyw, ale rzad­ko bywa tu w mie­ście. Sły­sza­łem wła­śnie, że twój oj­ciec wra­ca, więc tu za­sze­dłem. Nie­ma go? Pew­nie szko­dzą mu bogi. Ale wierz mi, on wró­ci, boć nie mógł umrzeć ani zgi­nąć czło­wiek tak nie w cie­mię bity jak Odys­sej. Tyl­ko po­wiedz mi praw­dę, ty­żeś to syn jego Te­le­mach?

– Jam jest.

– Po­wiedz mi za­tem, co zna­czy ten ha­łas i ta uczta. Co to jest? Czy sty­pa, czy we­se­le?

– Go­ściu! za cza­sów mego ojca dom ten sły­nął do­stat­kiem, ła­dem i cno­tą. Ale nie­szczę­sny zgi­nął, a dla mnie łzy i ból zo­sta­ły. Bo oto wszy­scy ksią­żę­ta z Za­kin­tu, Sa­mo­su, Du­li­chio­nu, Ita­ki – za­le­ca­ją się mo­jej mat­ce. Ona zaś ni od­ma­wia, ni speł­nić się śpie­szy tych ślu­bów. A ci tym­cza­sem nisz­czą mój do­by­tek.

– Hej, gdy­by tu był Odys­se­usz! – Gar­dła­by, klnąc że­niacz­kę, dały te­ju­na­ki. Po­mścił­by on ich po­hu­lan­ki nie­sfor­ne. We­zwij Gre­ków na radę; po­ga­daj z nimi, a przed­tem, ra­dzę ci, prze­pędź tę ho­ło­tę: nie­chaj każ­dy wra­ca do sie­bie. A mat­ka, je­śli pra­gnie no­wych ślu­bów, niech po­je­dzie do ojca i tam niech ją, za mąż wy­da­dzą, jak to się czy­ni za­wsze. Ty zaś – uzbrój łódź, weź dwu­dzie­stu ju­na­ków i rusz się wy­wie­dzieć o ojcu. Po­jedź do Py­lo­su, gdzie Ne­stor ci nie­jed­no po­wie, do Me­ne­la­ja, co ostat­ni z Gre­ków po­wró­cił do domu. Je­że­li się oka­że, że oj­ciec żyw, to cze­kaj go, cierp jesz­cze tro­chę, a je­że­li zmarł – to mu usyp kur­han, mat­kę wy­daj za mąż. A gdy to wszyst­ko zro­bisz, po­myśl, jak tych ga­chów wy­gnać precz. Już ci czas po­rzu­cić za­ba­wy dzie­cię­ce. Po­myśl o swo­jej sła­wie, o swo­im do­byt­ku.

– Jak oj­ciec mó­wisz do mnie, go­ściu. Za­cho­wam pa­mięć o twych sło­wach.

I chciał go ob­da­rzyć ja­ko­wym da­rem, lecz Men­tes pra­wi, że cza­su nie­ma, że za po­wro­tem dar weź­mie i na­raz zni­ka w po­sta­ci ma­łej pta­szy­ny. Zro­zu­miał Te­le­mach, że go bó­stwo na­wie­dzi­ło, i mło­de pa­cho­lę po­czu­ło w so­bie siłę i mę­stwo. Wszedł do izby go­do­wej – mię­dzy ga­chy – ci słu­cha­li te­raz gę­śla­rza Fem­jo­sa, któ­ry śpie­wał po­wrót Gre­ków z pod Troi; śpiew ten do­szedł do Pe­ne­lo­py, któ­ra zbie­gła na dol­ne po­ko­je, wzy­wa­jąc go, aby za­prze­stał wspo­mi­nać te rze­czy opła­ka­ne, gdyż bo­leść ją prze­ni­ka na myśl o Odys­se­ju.

Te­le­mach rze­cze jej na to:

– Nie gnie­waj się, mat­ko, na pie­śnia­rza. Toż nie­je­den Odys­sej nie po­wró­cił do domu. Wra­caj do sie­bie i pil­nuj ro­bo­ty nie­wie­ściej. Roz­kaz jest spra­wą mę­żów, jam tu pan we dwo­rze.

Mat­ka, zdu­mio­na jego po­wa­gą, ode­szła do ba­bień­ca. A za­lot­ni­cy za nią się rwa­li, lecz po­wstrzy­mał ich Te­le­mach; mil­czeć na­ka­zał, wy­rzu­cał im lek­ko­myśl­ne mar­no­wa­nie jego do­byt­ku i po­przy­się­gał ze­mstę.

I ga­chy się zdu­mia­ły, skąd w nim taka buta. Au­ti­no­us po­wia­da, że pew­nie bóg jaki go na­tchnął; obyż tyl­ko

Zeus nie dał mu pa­no­wa­nia na Ita­ce. Eu­ry­mach zaś py­tał go, co to był za gość, z któ­rym po ci­chu roz­ma­wia­li. Te­le­mach, choć się do­my­ślał w go­ściu bó­stwa, roz­trop­nie rzekł, że to Men­tes, przy­ja­ciel ojca. Tym­cza­sem noc na­de­szła; za­lot­ni­cy ro­ze­szli się po sy­pial­niach, a Te­le­mach rów­nież udał się na spo­czy­nek; przed nim szła ze smol­nem łu­czy­wem sta­rusz­ka niań­ka, Eu­ry­kle­ja, któ­ra wy­niań­czy­ła go i bar­dzo ko­cha­ła, i te­raz czu­wa­ła nad nim, do­po­mo­gła mu się ro­ze­brać i wy­cho­dząc drzwi za­su­nę­ła.

On noc całą w weł­nia­nym pu­chu ócz nie mru­ży;

Pal­las ra­dzi­ła po­dróż; ma­rzył o po­dró­ży.

II. WY­PRA­WA TE­LE­MA­CHA.

Sko­ro świt zbu­dził się Te­le­mach i wstał z łoża; po­czem na­ka­zał he­rol­dom we­zwać lud wy­spy na wiec; wnet też zgro­ma­dzi­li się lu­dzie. Sta­ry Egip­tios wiec roz­po­czął, mó­wiąc, że już od­daw­na nie zbie­ra­li się na radę Ita­ka­nie, od cza­su gdy Odys­sej opu­ścił swą zie­mię. Kto to uczy­nił dziś, nie­chaj mu Zeus słu­ży.

Wten­czas Te­le­mach rzekł:

– Jam zwo­łał to ze­bra­nie. Nie mam żad­nej spra­wy ogól­nej, tyl­ko swo­ją wła­sną Dwie klę­ski spa­dły na mnie: na­przód stra­ci­łem ojca, a te­raz hur­ma za­lot­ni­ków za­sia­dła u mnie, rze­ko­mo chcąc mat­kę moją za żonę. Nie­chże do Ikar­jo­sa ojca jej pój­dą, jak to się czy­ni za­zwy­czaj. Lecz oni w moim domu sie­dzą i do­by­tek mój nisz­czą ze szczę­tem. Sam nie mam siły ich zwal­czyć. Uj­mij­cież wy się za mnie, Ita­ka­nie, któ­rym nie­gdyś tyle do­bre­go czy­nił mój ro­dzic.

Rze­kł­szy to, ci­snął ber­ło na zie­mię i łza­mi się za­lał, zaś An­ti­no­us, je­den z ga­chów za­wo­łał:

– Har­dy się sta­łeś, chłop­cze! Po­twa­rze na nas rzu­casz i chcesz lud na nas pod­ju­dzić! Two­ja mat­ka, nie my, win­na temu: czwar­ty rok lu­dzi nas, ani od­ma­wia, ani za­chę­ca. Przę­dzie niby to ca­łun dla sta­re­go La­er­ta, gdy ten umrze i za­po­wie­dzia­ła, że sko­ro tę przę­dzę wy­koń­czy, od­po­wiedź nam da, a tym­cza­sem chy­tra nie­wia­sta, co w dzień uprzę­dzie, to w nocy pru­je – i tak nas zwo­dzi­ła trzy lata, aż jed­na ze słu­żeb­nic ją… zdra­dzi­ła. Więc zmu­si­li­śmy ją, żeby tę rzecz wy­koń­czy­ła – i te­raz mó­wi­my do ludu. Nie­chaj Te­le­mach mat­kę z domu wy­śle i niech ona jed­ne­go z nas za mał­żon­ka so­bie wy­bie­rze. Bo do­pó­ki to się nie sta­nie, do­pó­ty stąd nie wy­ru­szym.

– Wy­gnać mat­kę? – rzekł Te­le­mach – nig­dy tego nie uczy­nię! Eryn­nie po­ści­ły­by się na mnie za to! Nig­dy syn łat­ki z domu nie wy­da­li, a je­śli wam to nie­mi­łe, to wy się precz wy­nie­ście. Klnę się wam, że wszy­scy zgi­nie­cie!

A gdy to mó­wił, na­raz dwa orły wal­czą­ce uka­za­ły się nad tłu­mem i zni­kły pra­wej stro­ny.

He­li­ters, sta­ry przy­ja­ciel Odys­se­ja, do­bry wróż­bi­ta, wstał wów­czas i po­wia­da:

– Za­lot­ni­kom gro­zi za­gła­da. Wierz­cie mi, wró­ci Odys­sej; już jest nie­da­le­ko i roz­my­śla, jak was uka­rać. Wy­rok na was już wy­da­ny.

Eu­ry­mach zaś, gach, ofuk­nął star­ca, że na­próż­no gada bred­nie i znów do­ra­dza, aby Te­le­mach mat­kę ode­słał do ojca.

Te­le­mach zaś:

– Ita­ka­nie, o nic was nie bła­gam, daj­cie mi tyl­ko sta­tek i dwu­dzie­stu lu­dzi; po­ja­dę do Py­lo­su, do Spar­ty; za­cią­gnę ję­zy­ka o ojcu. Je­że­li umarł, to mu po po­wro­cie kur­han usy­pię, a je­że­li nie – to po­cze­kam rok jesz­cze.

Zno­wu sta­ry Men­tor wstał i po­wia­da:

– Źle to, kie­dy król jest do­bry, bo go na­ród pręd­ko za­po­mi­na, nie­wdzięcz­ny. Ale łu­dzą się, co my­ślą, że on już nie żyje i gar­dłem za to za­pła­cą. Go­rzej zaś, że gmin sie­dzi nie­my i Te­le­ma­cha nie po­pie­ra.

Więc je­den z ga­chów za­wo­ła:

– Pod­że­ga­czu, lud bun­tu­jesz prze­ciw nam. A my nic się Odys­se­ja nie lę­ka­my; nie­chno się po­ka­że, toć my w więk­szej licz­bie: on pier­wej zgi­nie, niź­li my. Te­le­mach zaś niech le­piej za­nie­cha po­dró­ży.

Roz­szedł się wiec, a mło­dzie­niec ru­szył nad mo­rze i wzy­wał po­mo­cy Pal­la­dy. Zja­wi­ła się bo­gi­ni, przy­braw­szy po­stać Men­to­ra.

– Śmia­ło czyń, Te­le­ma­chu, co za­mie­rzy­łeś. Tem, co mó­wią za­lot­ni­cy, gardź, bo śmierć im już zgo­to­wa­na. Ty zgro­madź żyw­ność po­dróż­ną, a ja ci zbio­rę ochot­ni­ka do wy­pra­wy i łódź ci wy­naj­dę naj­lep­szą.

Po­słusz­ny Ate­nie, mło­dzie­niec po­szedł do domu, gdzie znów ga­chy bili kozy i wie­prze na ucztę dla sie­bie. Uj­rzaw­szy Te­le­ma­cha, za­lot­ni­cy drwią­co wspo­mi­na­li o jego prze­mo­wach na wie­cu i za­mie­rzo­nej po­dró­ży. Je­den na­wet iro­nicz­nie rze­cze:

– A nuż­by Te­le­mach zgi­nał w mo­rzu, jak Odys­sej!

Ale ów po­szedł do skarb­ca oj­cow­skie­go, gdzie była miedź, zło­to w skrzy­niach, suk­nie w ła­gwiach, oli­wa i wino w dzba­nach. Sza­far­ka, sta­ra Eu­ry­kle­ja, czu­wa nad tym do­byt­kiem. Te­le­mach we­zwaw­szy swą niań­kę, na­ka­zał jej przy­go­to­wać dwa­dzie­ścia mie­chów wina i dwa­dzie­ścia mie­chów mąki, gdyż je­dzie do Py­lo­su i do Spar­ty, by się do­wie­dzieć o ojcu.

Ba­bu­nia prze­ra­zi­ła się tych słów:

– Po co? Pa­nicz, je­dy­nak, po co się na­ra­żać na wi­chry i bu­rze, gdy na­pew­no Odys­sej już zgi­nął.

– Nie trap się, nia­niu, bo­ską, wole wy­ko­ny­wam; przy­się­gnij tyl­ko, że mat­ce o tem nie po­wiesz, bo nie chcę, aby pła­ka­ła.

Za­klę­ła się Eu­ry­kle­ja i za­czę­ła w mie­chy lać wino i sy­pać mąkę.

Tym­cza­sem Pal­la­da, przy­jąw­szy kształt Te­le­ma­cha, obie­ga uli­ce mia­sta i wer­bu­je ju­na­ków do wy­pra­wy; zaś Ne­mo­na, syna Fro­nio­sa pro­si o łódź i gdy słoń­ce za­szło, ona łódź spu­ści­ła na mo­rze i przy­bra­ła ją we wszyst­ko, bez cze­go sta­tek na sze­ro­kie fale nig­dy nie wy­pły­nie. Po­czem nie­wi­dzial­na wcho­dzi do sali go­do­wej i słod­ki sen i bez­wład­ność rzu­ca na ga­chów, tak iż ci, ma­ja­cząc, do do­mów uda­li się na spo­czy­nek. Po­tem znów jako Men­tor z twa­rzy i po­sta­wy, wy­zy­wa Te­le­ma­cha:

– Nad brze­giem mo­rza cze­ka na cie­bie łódź i dwu­dzie­stu lu­dzi.

I po­szła przo­dem, a za nią pa­cho­lę. Tedy na­ka­zał Te­le­mach fli­som, aby przy­go­to­wa­ną żyw­ność na sta­tek prze­nie­śli; co gdy uczy­ni­li, wbi­to maszt, ża­gle roz­pię­to i od­cze­pio­no linę. Pal­la­da sia­dła u ste­ru, a koło niej Tele – mach. W dro­gę się uda­jąc, Te­le­mach i że­gla­rze wszy­scy wina kru­że roz­le­li na cześć bo­gom i mo­dli­li się do nich, a naj­wię­cej do Ate­ny.

III. TE­LE­MACH W PY­LO­SIE.

Dnia­ło, gdy łódź Te­le­ma­cha przy­by­ła do Py­lo­su. Mia­sto do­brze za­bu­do­wa­ne. Wła­śnie na brze­gu mo­rza lud skła­dał ofia­ry na cześć Po­sej­do­na, za­bi­ja­no byki.

Men­tor (to jest Ate­na) tak po­wia­da do Te­le­ma­cha:

– Idź­że chłop­cze śmia­ło do Ne­sto­ra; sta­ruch ci wszyst­ko po­wie, co jest praw­dą, on nig­dy nie kła­mie.

– Jak­żesz prze­mó­wię do kró­la? Gład­kich słów nie umiem pra­wić.

– Nie trwóż się. Ser­ce i któ­ry z bo­gów prze­mó­wi przez cie­bie.

I po­śpie­szy­ła przo­dem, a za nią Te­le­mach.

Przy­szli nad brzeg mo­rza, gdzie lud Py­lo­su skła­dał bo­gom ofia­ry. Pi­zy­strat, syn Ne­sto­ra, pierw­szy wi­tał go­ści i po­sa­dził ich przy ojcu i bra­cie Tra­zy­me­de­sie; po­czem uczcił Men­to­ra, wzy­wa­jąc go, aby się po­mo­dlił do Po­sej­do­na.

Bo­gi­ni więc tak się mo­dli­ła:

Usłysz mię Lą­dow­strzę­sco, usłysz Po­sej­do­nie!

Czy cię szcze­rą mo­dli­twą do ży­czeń mych skło­nię:

Naj­pierw daj Ne­sto­ro­wi, sy­nom jego sła­wę,

Mę­żom pi­lij­skim po­każ ob­li­cza ła­ska­we,

Za pysz­ną he­ka­tom­bę da­nąć z taką czę­ścią

A nam dwom daj po­wró­cić do dom z do­brą wie­ścią

I cel osią­gnąć na­szej po­dró­ży w te kra­je!

Speł­nia tedy pu­har wina i Te­le­ma­cho­wi od­da­je; po­czem gdy się do syta na­je­dli i na­pi­li, pyta ich Ne­stor, skąd są i poco tu przy­by­wa­ją.

Więc Te­le­mach roz­trop­nie tak od­rze­cze:

– Ne­sto­rze, przy­by­wa­my tu z Ita­ki szu­kać wie­ści o ojcu mym Odys­se­uszu… lecz nie wiem, czy mi się uda co zna­leźć. Wszak i ty by­łeś pod Tro­ją, a wia­do­mo o jed­nych, jak i kie­dy wró­ci­li do domu, o dru­gich, jak i gdzie gło­wę po­ło­ży­li. O nim tyl­ko nic nie wia­do­mo. Czy przez mę­żów za­bi­ty? Czy go mo­rze po­chło­nę­ło? Czy by­łeś przy jego zgo­nie? Czyś co sły­szał od po­dróż­nych łu­dzi? Mów mi praw­dę, o kró­lu, mów co wiesz, wszyst­ko.

– O mój synu, przy­mi­nasz mi wiel­kie chwi­le. Naj­męż­niej­si tam zgi­nę­li. Pa­tro­klos, Achil­les, Ajaks i mój syn An­ty­loch, słyn­ny szyb­ko­bie­gacz! Si­ła­śmy ucier­pie­li! Dzie­więć lat trwa­ła wal­ka. Twój oj­ciec Odys­sej naj­tęż­szy był w for­te­lach i przez nie­go­śmy Tro­ję zdo­by­li. Ale i po­wrót był nie­for­tun­ny, bo nowy spór po­wstał sród Gre­ków. Me­ne­laj ra­dził za­raz wra­cać do domu, Aga­mem­non zaś to ga­nił, mó­wił, aby zo­stać i prze­bła­gać bo­gów; więc też jed­ni na­za­jutrz od­pły­nę­li z Me­ne­la­jem, dru­dzy z Aga­mem­no­nem po­zo­sta­li. Ja wraz z Me­ne­la­jem ru­szy­łem do domu, ale na Te­ne­do­sie, nowe roz­dwo­je­nie śród nas po­wsta­ło; Odys­sej z gar­ścią ludu od­je­chał, zda się, do Aga­mem­no­na. Wi­dząc ten bez­ład, zro­zu­mia­łem, że bogi na Gre­ków się gnie­wa­ją i co prę­dzej usze­dłem sam ze swe­mi nawy do Py­lo­su. Rów­nież i Djo­me­des; po czte­rech dniach był on już w Ar­gos, a ja do Py­los do­sta­łem się na­za­jutrz.

Wró­cił też do Myr­mi­do­nów Neo­p­to­lem, syn Achil­le­sa, wró­cił Ido­me­neus do Kre­ty. Wró­cił też i Fi­lok­tet. Nie­szczę­sny był po­wrót Aga­mem­no­na, nie prze­bła­gał on bo­gów, choć sute im da­wał ofia­ry; Egist, uwo­dzi­ciel Kli­te­mne­stry jego żony, to­po­rem łeb mu roz­bił, jako wołu w rzeź­ni. Ale go już po­mścił syn jego Orest – i Egi­sta za­mor­do­wał. Oto co wiem. Ty zaś trzy­maj się ostro i czyń da­lej coś za­mie­rzył.

– Ne­sto­rze, za­iste, sro­dze po­mścił syn śmierć ojca. Obym ja tyle mocy uzy­skał, by zu­chwa­łych ga­chów ze­trzeć.

– Sły­sza­łem, że twój dom ob­sia­dły za­lot­ni­ki. Kto wie, czy Odys­sej nie po­wró­ci i czy nie zła­mie na­trę­tów albo sam, albo może Gre­cy mu po­mo­gą. Żeby to cię Ate­na wzię­ła w opie­kę, jak to czy­ni­ła z Odys­se­jem!…

– Star­cze! nig­dy to się nie sta­nie. Bo­go­wie, choć­by chcie­li, nic tu nie po­mo­gą!

Na to rze­cze Ate­na (czy­li Men­tor):

– Coś wy­rzekł, chłop­cze? Bogi, komu chcą, po­ma­ga­ją. Le­piej wró­cić za – póź­no, ni­że­li za­wcze­śnie, jak to się sta­ło z Atry­dem.

Ale raz jesz­cze wąt­pią­ce sło­wa jął mó­wić mło­dzie­niec i roz­py­ty­wał Ne­sto­ra o śmierć Aga­mem­no­na. Ten mu wszyst­ko po­wie­dział i na­ko­niec do­da­je:

Do Me­ne­la­ja ra­dzę je­chać to­bie…

Je­śli chcesz pły­nąć, śpie­szże się do ło­dzi,

Chcesz lą­dem? Każ­dy z sy­nów mo­ich ci wy­go­dzi,

Da wóz i ko­nie. Jesz­cze za­wieźć cię go­to­wy

Aż do La­ke­de­mo­ny tej me­ne­la­jo­wej.

Proś­że go, proś na wszyst­ko, nie­chaj szcze­rze gada…

Słoń­ce już ga­sło, a Pal­la­da rze­cze:

– Mą­drze pra­wisz kró­lu, ale pora spóź­nio­na, czas do domu po­wra­cać. Wino wy­lej­my na cześć bo­gów, a zwłasz­cza Po­sej­do­na.

Uczy­ni­li tak i Ate­na z Te­le­ma­chem chce na noc­leg iść do swej ło­dzi, ale ich Ne­stor nie pusz­cza i do swe­go domu za­pra­sza.

Więc znów córa Zeu­so­wa:

– Do­brze mó­wisz, kró­lu! nie­chaj Te­le­mach śpi u cie­bie, ale ja odejść mu­szę, bo mi śpiesz­no. Ło­dzią, sko­ro świt, od­pły­nę. Jego zaś wy­praw ju­tro do Spar­ty.

Na­raz wio­nął orzeł i wszy­scy pa­trze­li zdu­mie­ni. Ne­stor zaś rzekł do Te­le­ma­cha:

– Tu­szę, że z cie­bie bę­dzie tęgi mąż, bo nad tobą czu­wa­ją bo­go­wie. Nikt inny to nie był, jeno sama Pal­las-Ate­ne. Tak samo czu­wa­ła nad two­im oj­cem. Obyż się spraw­dzi­ły twe na­dzie­je.

Mó­wiąc to, wie­dzie go do kom­nat na za­mek; na noc jesz­cze wi­nem go po­czę­sto­wał, łoże mu w po­bli­żu sie­bie uło­żył; a tuż spał i Pi­zy­strat.

Na­za­jutrz rano we­zwał Ne­stor sy­nów swo­ich i ka­zał im spro­wa­dzić ja­łów­kę ofiar­ną na cześć Ate­ny, al­bo­wiem jaw­nie na wczo­raj­szej uro­czy­sto­ści Po­sej­do­na bo­gi­ni się uka­za­ła. Skła­da­li oni swą ofia­rę, a tym­cza­sem Te­le­ma­cha ką­pa­ła Po­ly­ka­sta, cór­ka Ne­sto­ra, a po­tem oli­wą na­ma­ści­ła i sta­ran­nie odzia­ła chi­to­nem.

Wła­śnie też uczta po­ran­na, mię­si­wo i wino były przy­go­to­wa­ne, a kie­dy już zje­dli i wy­pi­li, ile każ­dy łak­nął, rze­cze Ne­stor do sy­nów:

– Nuże, ko­nie za­przę­gaj­cie do ko­la­sy, bo nasz gość od­jeż­dża.

Roz­kaz ojca wnet wy­ko­na­no, sza­far­ka jesz­cze nie­ma­ło żyw­no­ści dała im na dro­gę, Te­le­mach po­że­gnał Ne­sto­ra, a Pi­zy­strat

Obok nie­go usiadł­szy, lej­ce schwy­cił w dło­nie,

Kla­snął z bi­cza i lo­tem pu­ści­ły się ko­nie

Po­la­mi od Py­losn, co­raz da­lej mkną­ce…

Pod wie­czór za­trzy­ma­li się na noc­leg w Fe­zas u Dio­kle­sa, a na­za­jutrz rano pu­ści­li się w dal­szą dro­gę.

IV. TE­LE­MACH W SPAR­CIE.

Wą­wo­za­mi wje­chaw­szy w gród La­ke­de­mo­ny,

Skrę­ci­li wprost na za­mek, kędy mąż wsła­wio­ny

Me­ne­laj, hucz­ne spra­wiał we­se­le dla syna

I dla cór­ki.

Cór­kę wy­da­wał za mąż za Neo­p­to­le­ma, syna Achil­le­sa, a znów syna swe­go Me­ga­pon­ta że­nił ze spar­tan­ką, cór­ką Hek­to­ra. We­so­ło więc było na dwo­rze Me­ne­la­ja. Te­le­mach z Pi­zy­stra­tem za­trzy­ma­li ko­nie przed zam­kiem, a słu­ga kró­lew­ski, Ete­onej, zo­ba­czyw­szy nie­zna­jo­mych, po­biegł do Me­ne­la­ja, py­ta­jąc, czy­li ma ko­nie wy­prządz, czy ode­słać da­lej. Obu­rzył się Atry­da na te sło­wa, gdyż Zeus ka­rze lu­dzi, co ob­ra­ża­ją pra­wa go­ścin­no­ści i ka­zał go­ści za­pro­sić na we­se­le.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: