Ofiary z ludzi. Od faraonów do wikingów - ebook
Ofiary z ludzi. Od faraonów do wikingów - ebook
Czy istnieje w dziejach ludzkości jakakolwiek cywilizacja, której obcy byłby czyn złożenia ofiary z człowieka? Odpowiedź brzmi: rzadko które społeczeństwo zarówno starożytne, jak i współcześnie żyjące rezygnuje ze śmierci rytualnie zadanej człowiekowi lub zwierzęciu w imię dobra ogółu. Śmierć wśród ruin to efekt wielu godzin spędzonych przez autora na stanowiskach archeologicznych, w bibliotekach i muzeach na całym świecie.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16743-8 |
Rozmiar pliku: | 7,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Czy istnieje w dziejach ludzkości jakakolwiek cywilizacja, której obcy byłby akt złożenia ofiary z człowieka? Odpowiedź brzmi: rzadko które społeczeństwo zarówno starożytne, jak i współcześnie żyjące rezygnuje ze śmierci rytualnie zadanej człowiekowi lub zwierzęciu w imię dobra ogółu. Nowozelandzki antropolog John Derek Freeman w jednym z rozdziałów książki _The Natural History of Aggression_ kwitował: „skrajność osiągana przez ludzi w destrukcyjności i okrucieństwie to jedna z naczelnych cech, które pod względem behawioralnym odróżniają człowieka od innych zwierząt”.
Zajmujący się anatomią Raymond Dart, przyjmując hipotezę o znaczeniu instynktów i uznając za prawdziwe wszystkie relacje opisujące kanibalizm, od Strabona przez Marco Polo do ich odpowiedników z XIX wieku, pisze tak:
Znaczone krwią, wyryte nożem rzeźnickim archiwa ludzkiej historii razem z wczesnym, powszechnym kanibalizmem, z ludzkimi, albo zwierzęcymi ofiarami bądź ich substytutami wystarczająco demaskują to krwiożercze znamię¹.
Jean-Paul Roux zauważa: „składanie ofiary jest najpierw i przede wszystkim zabójstwem”. Hasło _homo necans_, człowiek zabijający, sformułował wybitny niemiecki religioznawca Walter Burkert, który zadawanie śmierci awansował do roli przymiotu stanowiącego o gatunkowej swoistości człowieka, podobnie jak myślenie, gospodarowanie albo bycie istotą religijną (a przynajmniej sygnalizuje pewną ludzką modalność, uwidaczniającą się także w działaniach symbolicznych, głównie ofiarnych).
Dla niektórych – spekulatywnie zorientowanych – badaczy ludzkich początków to właśnie mord rytualny leży u początków człowieczeństwa: konstytuuje wspólnotę, zapoczątkowuje totemiczne wyrzeczenie i takąż identyfikację, wyznacza wzorzec podstawowego ogólnoludzkiego aktu religijnego – krwawej ofiary. Ta przemoc nabiera charakteru sakralnego, staje się pierwszą świętością, bowiem jest błogosławiona w swych harmonizujących społeczność skutkach². Co współczesny człowiek pomyśli o pewnym prawie rzymskim, o którym wspomina Kasjusz Dion Kokcenejanus, historyk z przełomu II i III wieku n.e.:
Bezwzględna postawa bogaczy względem biednych stała się przyczyną bardzo wielu nieszczęść Rzymian. Wolno im było zastosować wiele środków wobec ludzi zalegających z długiem, a między innymi następujący: jeżeli więcej wierzycieli pożyczyło komuś pieniądze, mogli poćwiartować ciało dłużnika na kawałki zgodnie z wysokością długu.
Badacze zastanawiają się, co spowodowało, że ludzie zabijali swych bliźnich, nie w sposób niemoralny i bez zastanowienia, jak dzicy barbarzyńcy kierujący się jedynie instynktem, lecz świadomie, jak twórcy form kulturowych, starający się zgłębić tajemnicę świata i przekazać ją następnym pokoleniom w formie obrzędów i przedstawień dramatycznych. Zjawisko ofiary stanowi przedmiot niezliczonych publikacji: katalogów faktów, analiz, porównań, badań struktur i początków.
Te ostatnie często doprowadzały do całkowicie sprzecznych wniosków. W miarę rozwoju cywilizacji, ofiara z syna starożytnego króla została zmodyfikowana poprzez użycie surogatu – albo przestępcy, albo zwierzęcia. Nie wdając się w niekończącą się debatę, pominięte milczeniem zostaną ofiary bezkrwawe, które zresztą dla wielu teologów nie mogą być rzeczywiście uważane za ofiary. Najtrafniej chyba nakreślili ten problem francuscy religioznawcy z końca XIX wieku, Henri Hubert i Marcel Mauss:
Należy określać nazwą ofiara każdą ofiarę, nie wyłączając roślinnej, o ile dar ofiarny, w całości lub częściowo, ulega zniszczeniu, pomimo że zazwyczaj nazwę tę odnosi się wyłącznie do ofiar krwawych.
Składanie ofiary jest przede wszystkim zabójstwem. Jakiż jest zatem jego sens? Można zgodzić się z twierdzeniem, że – jak utrzymują Hubert i Mauss – podczas obrzędu ofiara „pełni w nim funkcję pośrednika między ofiarującym a bóstwem, do którego ofiara jest zazwyczaj kierowana”. Ale czy porozumienie to nie jest bardziej konsekwencją niż przyczyną? – zastanawia się Jean-Paul Roux w monografii na temat krwi. By człowiek wprowadził do swego życia akty tak okrutne, musiał doznać wstrząsających doświadczeń. Jakie więc były tego przyczyny?
Wielka ilość obchodów rytualnych polegających na uśmiercaniu budzi myśl, że zabójstwo było tym pierwotnym wydarzeniem³. Zygmunt Freud w _Totemie i tabu_ stwierdza, iż fundamentem ludzkości był mord popełniony na praojcu prymitywnej hordy, tłumacząc w ten sposób to, że wszystkie rytuały zawierają w swoim scenariuszu jakąś formę ofiary. Jednak już Lukrecjusz, rzymski poeta wolnomyśliciel, w I wieku p.n.e. ostrzegał swojego przyjaciela, Memiusza: „Iluż krzywd doradczynią była religia śród ludzi!”.
Religijne uzasadnienia podobnych praktyk różnią się w zależności od czasu i miejsca, ale wszystkie sprowadzają się do jednego podstawowego założenia. Ofiara z człowieka zdaje się czerpać swoją wartość rytualną ze sposobu, w jaki – rozumiane niekiedy dosłownie – „karmienie śmierci” pozwala powrócić do życia. Koncepcja, że życie i płodność płyną ze śmierci, odgrywa kluczową rolę w wielu religiach i kulturach – może być uważana za fundament zachodniego chrześcijaństwa. Chrystus Odkupiciel złożył siebie w ofierze w akcie ukrzyżowania, a jego krew wsiąkła w ziemię na Górze Kalwarii⁴.
W czasach _pax Romana_ na ziemiach, które znalazły się pod panowaniem rzymskim, w całej Europie, aż po Azję, trwał niezakłócony spokój. Ale jedynymi ludźmi, którzy zdołali obronić się przed nudą, byli żołnierze należący do straży granicznej. A to dzięki temu, że odnaleźli cel, dla którego warto było umrzeć⁵. Dramatyczny wzrost popularności igrzysk miał miejsce w dwóch pierwszych wiekach naszej ery, kiedy pokój panujący w całym cesarstwie dawał niewiele okazji do prowadzenia rzeczywistej wojny. Przy braku prawdziwych bitew mieszkańcy cesarstwa musieli zadowolić się sztucznymi (choć dla ich uczestników były one całkowicie rzeczywiste) i tak wojna zmieniła się w sport dla widzów⁶.
Jak zauważa wielu znawców świata starożytnego, nowoczesne społeczeństwo nadal odczuwa potrzebę oglądania scen pełnych gwałtu: czy to podczas walk bokserskich, czy to scen pokazywanych na ekranach kin. Także wojny, które toczymy – niezależnie czy w słusznej, czy w niesłusznej sprawie – stały się gałęzią przemysłu rozrywkowego dzięki kamerom zamontowanym w głowicach pocisków rakietowych.
Powinniśmy zatem zadać sobie pytanie – proponuje Alan Baker, autor monografii na temat gladiatorów – dlaczego z taką łatwością potępiamy okrucieństwa starożytnych społeczeństw, między innymi rzymskiego, skoro nasi politycy łagodnym głosem usprawiedliwiają bombardowania i rzezie niewinnej ludności cywilnej w innych krajach lub czerpanie korzyści z handlu bronią, którą sprzedaje się okrutnym reżimom.
W ofiarach, których celem było użyźnienie ziemi, to znaczy wlanie w nią boskiego życia lub pobudzenie tkwiącego w niej życia, chodziło o przekazanie cechy świętej. Tego rodzaju działania z konieczności musiały uwzględniać metody zmierzające do bezpośredniego lub pośredniego przeniesienia cechy świętej na przedmiot. Należało ją umieścić w glebie ducha, która tym samym stawała się żyzna. Na przykład Khondowie składali ofiary z ludzi dla zapewnienia żyzności ziemi; mięso rozdzielano między różne grupy oraz zakopywano na polach, a krew ofiary ludzkiej była rozlewana na ziemi⁷.
W różnych kulturach można natrafić na podobieństwa motywu człowieka, który w czasie wojny lub w innej sytuacji zagrożenia przysięga złożyć w ofierze pierwszą istotę, jaką napotka po powrocie do domu, po czym okazuje się nią jego dziecko. Przykładem może być biblijna historia Jeftego, który składa taką przysięgę, chcąc pokonać Ammonitów. Pierwszą, która wita powracającego z wojny Jeftego, jest jego jedyna córka. Jefte jest zrozpaczony, jednak to córka przekonuje go, że musi wypełnić swoje zobowiązanie⁸.
Aby pewien gatunek lub określona kategoria istot żywych (ludzi lub zwierząt) wydawała się godna poświęcenia, trzeba odkryć w niej uderzające podobieństwo do istot, których nie można złożyć w ofierze, aby żadne pomieszanie bytów nie było możliwe. W wypadku zwierzęcia, przypomnijmy, różnica rzuca się w oczy. Co innego w wypadku ludzi. Kiedy przegląda się listę ofiar poniesionych na przestrzeni wieków, stajemy przed zjawiskiem bardzo złożonym. Są na niej jeńcy wojenni, niewolnicy, dzieci i młodzież, są tam kalecy, wyrzutki społeczne, jak grecki _pharmakos_. W pewnych społecznościach jest nawet król⁹.
Ściśle mówiąc, owe zabójstwa nie mają dokładnie tego samego charakteru co rytualne ofiary, kiedy to ofiara bywa składana jako dziękczynienie za zwycięstwo, czy dla ułagodzenia rozgniewanego bóstwa. Wspólnym czynnikiem jest ufanie, że jakaś korzyść wyniknie z takiej ofiary – czy to dla danej społeczności, czy też dla wybitnej jednostki. Kiedy zaś sama ofiara uważana jest za Boga – nawet jeśli może ona być tylko kozłem ofiarnym – wtedy mamy do czynienia z aktem rytualnej magii.
Nie jestem zawodowym historykiem, antropologiem, etnografem czy religioznawcą, dlatego chciałbym, aby nie traktowano tej książki jako dzieła naukowego. Zaintrygowany pewnymi szczegółami etnograficznymi i historycznymi odwiedziłem wiele muzeów i stanowisk archeologicznych na świecie. W książce _Ofiary z ludzi_ nie usiłuję wyjaśniać, dlaczego je składano i tłumaczyć, jak ważne to było dla danej społeczności. Nie staram się także ani usprawiedliwiać, ani oskarżać ludów, które poświęcały ludzi.
Nie mając zobowiązań wobec konkretnej dyscypliny naukowej, starałem się zapoznać nie tylko z literaturą fachową, delektując się rozległą perspektywą tych nielicznych, którzy ośmielili się ją zarysować. W ten sposób powstała kompilacja popularnonaukowa stworzona zgodnie z myślą Michela de Montaigne’a: „Zebrałem tylko bukiet kwiatów, dodając jedynie wstążkę, którą są przewiązane”.
W książce tej nie chodzi o naszkicowanie abstrakcyjnego schematu ofiary wystarczająco pełnego, aby objąć wszystkie znane przypadki – fakty są zbyt różnorodne. Mogłem tylko podjąć próbę prześledzenia określonych wypadków zabijania ludzi, dostatecznie złożonych, aby uwzględnić wszystkie ważne momenty dramatu, a zarazem wystarczająco szczegółowo rozpoznane, aby na ich podstawie nakreślić krótkie charakterystyki przodujących w tym procederze ludów.
Świnoujście 2012ROZDZIAŁ II. KOŚCI WRÓŻEBNE DYNASTII SZANG
Rozdział II
Kości wróżebne dynastii Szang
_Obiecałem szczerze przestrzegać rozkazów kości!_
Luke Rhinehart
Za pierwszą dynastię w historii Chin uznaje się w środowisku historyków dynastię Xia, ale informacje historyczne o niej znane są jedynie z zapisów późniejszych dynastii. Do dnia dzisiejszego nie natrafiono na znaleziska archeologiczne potwierdzające jej istnienie. Równie enigmatyczne były losy następnej dynastii – Szang. Początkowo nawet na jej istnienie było niewiele dowodów. Dopiero od niedawna znane są makabryczne szczegóły uzupełniające obraz tej dynastii, a którą kiedyś uznawano za wzbudzającą zbyt wielkie przerażenie, niedowierzając, by mogła sprawować tak okrutne rządy w świecie rzeczywistym, a nie legendarnym.
Również ostatni z władców Xia był tyranem, którego okrucieństwo rozgoryczyło lud i oburzyło szlachtę. Jeden ze szlachciców, T’ang, wywołał rebelię, zwyciężył, zdetronizował tyrana i założył nową dynastię, Szang (zwaną niekiedy Yin). Zdarzenie to miało miejsce w roku 1556 p.n.e.³² T’ang był potomkiem Żółtego Cesarza (Huanga). Jego przodkowie otrzymali w lenno Szang, utożsamiane z okręgiem Szangczou we wschodniej części prowincji Szensi. Jego następcy władali Chinami aż do chwili, kiedy zostali zdetronizowani przez dynastię Czou w 1046 roku p.n.e.³³
Powstały wtedy pierwsze miasta, spośród których najbardziej spopularyzowane jest rozkwitające w wiekach XIV–XI p.n.e. Anjang. Gdy w marcu 2001 roku Chińska Akademia Nauk ogłosiła listę 100 najważniejszych odkryć archeologicznych XX wieku wybranych z ponad 10 tysięcy znalezisk, to na pierwszym miejscu nie znalazła się wcale sławna terakotowa armia, lecz znacznie mniej znane w świecie pozostałości po stolicy państwa Szang, a wśród nich „kości smoka”, czyli słynne kości wróżebne. Dla naukowców decydujący był fakt, że dzięki tym wykopaliskom pierwszy raz mogli spojrzeć na przeszłość oczami ówcześnie żyjących ludzi. Odczytując ich zapiski, zyskali wgląd w początki istnienia cywilizacji chińskiej³⁴.
Do końca XIX wieku uważano na Zachodzie dynastię Szang za wytwór wyobraźni dawnych chińskich historyków. Przypadek sprawił, że natrafiono na niezaprzeczalne dowody na istnienie najstarszego państwa chińskiego. W 1899 roku na bazarach w Pekinie pojawiły się w dużych ilościach „kości smocze”, którymi zainteresował się cierpiący na malarię Wang Yirong³⁵.
Wśród rozmaitych ziół przepisanych mu przez medyka podczas kuracji, znalazł się kawałek nie całkiem zmielonej kości pokrytej dziwnym ornamentem, który wydawał się być wyryty ludzką ręką. Wang zapytał w aptece o pochodzenie tej kości. Odpowiedziano mu, że dostarczają je wieśniacy z pobliskiej wioski Xiaotun. Wang pojechał tam i we wskazanym miejscu bez trudu wykopał mnóstwo fragmentów bydlęcych i jelenich czaszek, łopatek oraz skorup żółwi. Ornamenty pokrywające kości wykazywały podobieństwo do znaków odlanych na naczyniach z brązu z epoki Szang³⁶.
Być może były one odzwierciedleniem starszej, przedshangowskiej tradycji wróżebnej, bowiem łopatki występują już w IV tysiącleciu p.n.e. w kulturach neolitycznych z północno-wschodnich Chin. Skorupy żółwie odnajduje się zaś na stanowiskach szangowskich, ale w warstwach poprzedzających tę dynastię. Różnica polega na tym, że wcześniej nie wiercono dziur i nie ryto znaków³⁷.
Kilku uczonych poczęło kolekcjonować inskrypcje i już w 1903 roku wydano pierwszą książkę pod poetyckim tytułem _Żółw schowany pod żelazną chmurą_ autorstwa Luo Zhenyu, pierwszego z wielkiej czwórki badaczy najstarszego pisma chińskiego (pozostali to Wang Guowei, Dong Zuobing i najsławniejszy Guo Moruo). W największym korpusie inskrypcji, 13-tomowym _Zbiór napisów na kościach i skorupach_, zredagowanym przez tego ostatniego, znajduje się ponad 1300 inskrypcji z okresu panowania króla Wu Dinga dotyczących tylko jednego tematu – deszczu³⁸. Takie wróżenie ma swoją naukową nazwę – skapulomancja. Pochodzi ona od greckich słów _skapula_ (łopatka wołu) i _mantis_ (wróżbita).
W starożytności wyrocznie były czymś powszechnym, a najbardziej znaną w naszym kręgu kulturowym była wyrocznia delficka. Najstarsze wyrocznie ograniczały się do odpowiedzi TAK lub NIE. Do takich wyroczni należała w pierwszym okresie, czyli sprzed XI wieku p.n.e. _Księga Przemian_. Od V wieku p.n.e. _I Cing_ przestaje być księgą wróżb, a staje się _Księgą Mądrości_, której czytelnik może doświadczać przez czytanie odpowiedzi na swoje pytania, tak jak doświadczamy mądrości, czytając inne starożytne teksty chińskie³⁹.
W czasach pracesarzy trudno mówić o _Księdze Przemian_, był to raczej nieskomplikowany system znaków wróżebnych, które odpowiadały w krótki syntetyczny sposób. Badacze stwierdzili, że symboliczne znaki występują już na ceramice neolitycznych kultur Jangszao i Lungszan. Część z tych artefaktów zachowało się do dnia dzisiejszego, stanowiąc zbiór cennych zabytków pisma i świadectw wydarzeń z tamtego okresu. Badacz Dun-Tso-bin twierdzi, że pismo powstało już w okresie neolitycznym w III tysiącleciu p.n.e.
Ponadto chiński uczony Kuo-Mo-żo wysunął przypuszczenie, że historia pisma chińskiego liczy sześć tysięcy lat, przy czym za jego początki uważa on znaki i symbole występujące na ceramice kultury Jangszao odkryte w Bańpo. Ważne jest, że znaki te różnią się od ornamentyki i nie tworzą z nią integralnej części. Konkluzja Kuo-Mo-żo brzmiała:
Chociaż obecnie znaczenie tych rysunków nie jest dla nas jasne, są one niewątpliwie symbolami o charakterze znaków piśmienniczych w rodzaju podpisów lub rodowych emblematów… Można przyjąć, że te rysunki i znaki na ceramice malowanej stanowią początki chińskiego piśmiennictwa, względnie są chińskimi prymitywnymi hieroglifami.
Słabą stroną owej hipotezy jest fakt, że badacz ten nie porównał tych pierwszych „hieroglifów” z prawdziwymi znakami pisma z czasów późniejszych, tym bardziej, że między tymi znakami a pismem z czasów Szangów istnieje przerwa licząca setki lat. Według legendy opracował je pierwszy legendarny władca Fuxi, gdy ujrzał wynurzającego się z rzeki Huanghe potwora (czy smoka), oraz przyglądając się śladom pozostawionym na brzegu rzeki przez ptaki. W czasach już historycznych napisy wróżebne były wykopywane z ziemi także w połowie XVII wieku, gdy w Chinach przebywał polski jezuita Michał Boym. Oto co odnotował ten misjonarz uznawany za jednego z pierwszych europejskich sinologów:
Pierwszy chiński cesarz Fòhì z pewnością wymyślił chińskie hieroglify, zestawiając je z węży i smoków, jak o tym wspominają _Chińskie Kroniki_, przede wszystkim zaś _Księga o Matematyce i Astrologii_, nazwana _Księgą smoków_. Widoczne tu węże są dziwnie zaplątane i w różnych kształtach, uwzględniające zróżnicowane rzeczy, uległy później transformacji, chociaż są wśród Chińczyków również tacy, którzy się na nich znają, ponieważ ze względu na swoją starożytność zostały one w większości utracone.
Od późnej epoki Walczących Państw znana jest z kolei legenda o stworzeniu pisma przez Cang Xie . W _Rocznikach pana Lü_ odnajdujemy jej kwintesencję w kontekście opisu cywilizujących działań legendarnych herosów:
Xi Zhong wynalazł wóz, Cang Xie stworzył pismo, Houji wynalazł uprawę roślin, Gao Yao ustanowił kary, Kun Wu wynalazł naczynia ceramiczne, Xia Guń wznoszenie murów. To, co tych sześciu stworzyło, było właściwe i potrzebne⁴⁰.
Niewiele więcej wiadomo o wymienionych legendarnych twórcach podwalin chińskiej cywilizacji. Cang Xie miał być urzędnikiem Żółtego Cesarza, a na pomysł stworzenia pisma rzekomo wpadł, „patrząc na ślady ptasich i zwierzęcych nóg na ziemi”. Pierwsze słowa przedmowy do _Księgi dawnych dokumentów_ wyrażają jednoznacznie myśl o związku wynalazku pisma z potrzebami władzy: „W dawnych czasach Fu Xi, władając światem, wpierw nakreślił osiem trygramów, stworzył znaki , aby zastąpić rządzenie za pomocą wiązania węzełków. Tak powstały pisane dokumenty”.
Wróżenie pełniło w Chinach od najdawniejszych czasów niezwykle ważną rolę. W czasach dynastii Szang i Czou stanowiło jedną z zasadniczych funkcji panującego. Już na przełomie II i I wieku p.n.e. zwrócił na to uwagę określany mianem chińskiego Herodota, Sima Qian, który w odrębnym, 128 rozdziale _Zapisków historyka_ poświęconym wróżeniu, podawał:
Od dawnych czasów królowie mędrcy, gdy zamierzali założyć państwo i przyjąć mandat niebios, przystępując do działania, zawsze wielką uwagę poświęcali wróżbom, aby wsparły dobre dzieło. , poczynając od cesarzy Tang i Yu , nie sposób policzyć. Od samego początku każda z Trzech Dynastii (tj. Xia, Szang, Czou) kierowała się szczęśliwymi znakami. Dynastia Xia zapoczątkowała panowanie swego rodu podporządkowawszy się wróżbie z Tus-han (mityczne księstwo); kiedy wróżba lecących jaskółek okazała się pomyślna, nastały Yin; kiedy wróżba ze zbóż okazała się szczęśliwa, królowanie dynastii Czou. Władcy rozstrzygali wszelkie wątpliwości wróżb z żółwich pancerzy i krwawnika, i taki był niezmienny zwyczaj. Choć Man, Yi, Di, Qiang nie znali co to pan, co sługa, także wróżyli, żeby rozstrzygać wątpliwości. Niektórzy wróżyli z metalu i kamieni, inni z traw i drzew, w każdym państwie panował inny zwyczaj. jednak wszyscy, chcąc poznać przyszłość napadu, ataku, wyruszenia na wojnę i szukania zwycięstwa, pokładali wiarę w bogów.
Jak już wspomniano, starożytni Chińczycy przywiązywali wielkie znaczenie do wszelkiego rodzaju wróżb. Za jedną z najstarszych form wróżenia należy uznać wróżenie ze skorupy żółwia. Wykonywano ją w następujący sposób: najpierw przewiercano w skorupie otwór, a następnie rozgrzewano ją w ogniu, po czym na podstawie rys i pęknięć, powstałych pod wpływem gorąca wokół otworu, odczytywano wróżbę. Pytanie do bogów i odpowiedź zapisywano na skorupie⁴¹. Surowiec pozyskiwano na miejscu, zwłaszcza łopatki, lub otrzymywano go z daniny. Zachowały się zapiski magazyniera przyjmującego transporty skorup: jednorazowo dostarczano nawet 1000 sztuk! Szacuje się, że co dziesięć dni zużywano kości z sześciu wołów i skorupy 13 żółwi⁴².
Wykopano w sumie 160 tysięcy fragmentów pisma _jiaguwen_. Z danych statystycznych wynika, że na tych kawałkach skorup wyryto w sumie 4 tysiące znaków. Naukowcy i uczeni przeprowadzili badania nad 3 tysiącami znaków. Doszli oni do zgody jedynie w kwestii tysiąca, co do reszty istnieje poważna rozbieżność zdań. Pełna inskrypcja (takie występują niezwykle rzadko) składała się z następujących części:
1. Wstęp – data, znak _bu_, oznaczający wróżenie, imię wróżbity (obecnie znamy około 120 imion).
2. Pytanie – zawsze formułowano je w dwóch wersjach i umieszczano po dwóch stronach skorupy. Pożądana wersja odpowiedzi znajdowała się zazwyczaj po prawej stronie. Starano się ją zapisywać większą ilością znaków, delikatnie dając przodkom do zrozumienia, jakiej odpowiedzi się oczekuje.
3. Zapis pęknięć – podawano liczbę pęknięć, czasem dodawano, ile było „pomyślnych”.
4. Prognoza władcy – zaczynająca się zdaniem: „król, odczytując pęknięcia, powiedział” (_wang zhan yue_). Dalej zapisywano interpretację króla, co ma nastąpić.
5. Weryfikacja – większość inskrypcji jej nie zawiera. Były to zdania typu: „Dnia tego i tego rzeczywiście stało się to i to”. Zapisywano je tylko wtedy, gdy przepowiednia się sprawdziła – król jako wróżbita był przecież nieomylny.
Pierwszy słownik napisów wróżebnych opublikowano już w 1920 roku, ale nadal ich odczytanie i interpretacja stanowią poważny problem dla sinologów. Napisy wróżebne dotyczą ceremonii składania ofiar, wróżb związanych z pogodą, zasiewami i zbiorami, prowadzenia wojen, spraw prywatnych władców oraz wróżb dotyczących najbliższych dni. Napisy wykonywano z góry ku dołowi i od prawej do lewej. Z biegiem czasu ten sposób pisania stał się normą obowiązującą prawie po dzień dzisiejszy⁴³.
Sam zapis był pracochłonny, wymagał wyspecjalizowanej wiedzy i umiejętności. Znaki wyryte na kościach nasycano barwnikiem, chyba dla utrwalenia, a może upiększenia inskrypcji. Wydaje się, że zapis nie był zwykłą formalnością. Wiadomo, że jeżeli mogłoby dojść do pomyłki z powodu nakładania się zapisu na numer pęknięcia, to numer zamazywano i przesuwano w inne miejsce. Można zatem sądzić, że zakładano późniejsze odczytywanie zapisu, i że był on do kogoś adresowany⁴⁴.
Z opisu wróżb dokonywanych przez księcia Czou i innych, który umieszczano przed wyżej przytoczonym tekstem, pośrednio wynika, że wróżenie za pomocą tarczy żółwia (czy „wielkiego żółwia” – _yuangui_) było swoistym wyrazem szacunku dla pytanych duchów przodków, ofiarą, a jednocześnie środkiem „nacisku” na duchy, prośbą o pomyślną wróżbę. W _Księdze pieśni_, antologii najstarszej poezji chińskiej, pojawia się dwuwiersz:
Czerep żółwia, liść krwawnika
dały wróżbę nam pomyślną.
Zapis był ryty od strony prawej do lewej przypuszczalnie dlatego, że wygodniej było zaczynać „pisanie” od prawego górnego rogu powierzchni, lewą ręką trzymając pozostałą część. Jakkolwiek znaki te ryto również na naczyniach z brązu, kawałkach nefrytu i ceramice – było ich mało i występowały często pojedynczo – otrzymały one nazwę „pisma na skorupach i kościach”. Powodów, dla których wróżono właśnie z pancerza żółwia i z krwawnika (_Achillea sibirica_), można się domyślać między innymi z następującej relacji Sima Qiana z rozdziału o wróżeniu:
Kiedy dotarłem do Jiangnan , obserwowałem tamtejsze zwyczaje i pytałem starych ludzi, którzy wyjaśniali: „Żółwie żyją tysiąc lat i potrafią poruszać się na liściach lotosu. Krwawnik ma sto łodyg wyrastających z jednego korzenia (Liu Xiang ostatnie zdanie rozumie w ten sposób, że «krwawnik żyje sto lat i stokrotnie wypuszcza łodyżkę z jednego korzenia»). W miejscach, gdzie żyją żółwie i rośnie krwawnik nie ma takich drapieżników, jak tygrysy i wilki, i nie rosną tam rośliny trujące”. Mieszkańcy okolic położonych wzdłuż Rzeki często hodują żółwie, poją je i karmią przekonani, że to może usprawnić oddychanie i dostarczyć im _qi_ oraz wspomaga w walce ze słabością i starością.
Sposób wróżenia z krwawnika różnił się nieco od wróżenia z łopatki barana lub pancerza żółwia i sprowadzał się do analizy rysunku kreseczek widocznych na łodydze. Jak sądzą specjaliści, właśnie owe kreseczki i ich kombinacje stały się następnie podstawą trygramów i heksagramów zawartych w księdze wróżbiarskiej _I-king_, będącej przez długie wieki podstawowym dziełem, z którego korzystała niezliczona rzesza wróżbiarzy chińskich⁴⁵.
Władca mógł też niezależnie od wyniku wróżb konsultować swoje zamierzenia z najbliższymi krewnymi, z przedstawicielami ludu należącymi do rodu panującego. Mógł też brać pod uwagę własną opinię w rozważanej sprawie. Na temat znaczenia, jakie wiązano z poszczególnymi wróżbami, znajdujemy dość interesującą informację w kanonicznej _Księdze Historii_ (_Szu-king_), w rozdziale zatytułowanym _Hungfaii_ (_Wielki Plan_):
Badanie spraw, co do których nie ma się pewności. Wybierz i ustaw ludzi wróżących ze skorupy żółwia i ludzi wróżących z łodyżek krwawnika, i każ im wróżyć. I powiedzą ci oni o deszczach, o mgle, o nadciągającej wichurze, i o burzy, i opowiedzą ci o zewnętrznych znakach i o wewnętrznych. Istnieje siedem rodzajów wróżb: pięć z nich dokonuje się na skorupach żółwi, a wróżby z łodyżek krwawnika są dwie. I rozproszysz swoje wątpliwości. Wezwiesz tych ludzi do siebie i każesz im przepowiadać i wróżyć. Jeśli trzy będą wróżby, to idź za zgodną odpowiedzią dwóch z nich. Jeśli jednak pogrążony będziesz w wielkiej niepewności nie wiedząc, co uczynić należy, to poradź się swego serca; rozsądź sprawę, zwracając się do swoich bliskich; rozpatrz sprawę, zwracając się do ludu; przemyśl sprawę, zwracając się do augurów i wróżbitów. Jeśli zgodność będzie miedzy tobą i żółwiem, i krwawnikiem, i bliskimi twoimi, i ludem, wtedy można to nazwać wielkim narodzeniem. Wtedy i twoja władza się umocni, a twoje potomstwo czekać będzie szczęście. Jeśli zgodność opinii okaże się między tobą, żółwiem i krwawnikiem, oczekuje cię szczęście, choćby przeciwnego zdania byli bliscy i lud. Jeśli zgodność opinii okażą bliscy, żółw i krwawnik, pomyślność cię czeka, choćbyś ty wraz z ludem, był przeciwnego zdania. Jeśli zgodnie wypowiedzą się lud, żółw i krwawnik, szczęście cię czeka, jeśli tak postąpisz, choćbyś sam wraz z twymi bliskimi pragnął czegoś innego. Jeśli zgodność opinii wykażą twoje serce i wróżba z żółwia, a odmienne zdania wypowiedzą wróżba z krwawnika, lud i twoi bliscy, wówczas w sprawach wewnątrz kraju powiedzie ci się, a sprawy poza jego granicami przyniosą ci niepowodzenie. Jeśli i wróżba z żółwia i z krwawnika będą odmiennego zdania, niż ludzie, to przebywającemu w pokoju sądzone jest szczęście, a działającemu wróży to nieszczęście⁴⁶.
Sądząc na podstawie znalezisk archeologicznych, w neolicie podobne wróżenie było praktyką rozpowszechnioną na wielu kontynentach. Wróżenie z łopatek zwierzęcych, ich kształtu i koloru poświadczone jest na terenie Europy i na Dalekim Wschodzie. W północnej Afryce, centralnej Azji i północnej Ameryce dodatkowo korzystano z ognia, a zwyczaj ten przetrwał do czasów historycznych. Wróżby stosowano dość powszechnie i w różnych okolicznościach. Na przykład wielcy Chanowie często uciekali się do publicznych wyroczni, aby podnosić ducha w wojsku.
Jak pisze Marko Polo, Kubiłaj przed bitwą ze zbuntowanymi książętami: „wezwał astrologów, by w obliczu całego wojska sztukami swymi dowiedzieli się, kto odniesie zwycięstwo, oni zaś odpowiedzieli, że Kubiłaj”. Mongołowie niejednokrotnie starali się wejrzeć w przyszłość i w tym celu uciekali się do rozmaitych wróżb. Istniało wiele sposobów wieszczenia, między innymi z lotu ptaków, z wnętrzności zwierząt, z baraniej łopatki⁴⁷. Ten ostatni zwyczaj był bardzo rozpowszechniony, o czym wspomina Wilhelm z Rubruk, który dotarł do Chin przed Marko Polo:
Kiedy wchodziliśmy, wychodził sługa wynoszący kości łopatkowe baranów, spalone na węgiel. Zdziwiłem się wielce, do czego chan mógł ich potrzebować. Pytając potem o to, dowiedziałem się, że nie czyni on nic w świecie nie poradziwszy się naprzód owych kości, toteż nie pozwala nikomu wejść do swego domu, nie poradziwszy się o to wprzód kości.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książkiZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. W. Arens, _Mit ludożercy. Antropologia i antropofagia_, przeł. W. Pessel, Warszawa 2010, s. 181–182.
2. J.S. Wasilewski, _Tabu_, Warszawa 2010, s. 225.
3. R. Girard, _Sacrum i przemoc_, przeł. M. i J. Plecińscy, Poznań 1993, s. 128–129.
4. M. Kerrigan, _Historia śmierci. Zwyczaje i rytuały pogrzebowe od starożytności do czasów współczesnych_, przeł. S. Klimkiewicz, Warszawa 2009, s. 157.
5. _Estetyka japońska. Antologia_, przeł. H. Lipszyc, K. Okazaki, B. Kubiak Ho-Chi, J. Wolska, W. Laskowska, t. 3, _Estetyka życia i piękno umierania_, Kraków 2009, s. 137.
6. A. Baker, _Gladiatorzy. Nieznane prawdy o życiu rzymskich niewolników_, przeł. B. Mierzejewska, Warszawa 2002, s. 43.
7. H. Hubert, M. Mauss, _Esej o naturze ofiary_, przeł. L. Trzcionkowski, Kraków 2005, s. 94.
8. M.L. West, _Wschodnie oblicze Helikonu. Pierwiastki zachodnioazjatyckie w greckiej poezji i micie_, przeł. M. Filipczuk, T. Polański, Kraków 2008, s. 574.
9. R. Girard, _Sacrum_…, s. 16.
10. P. Hołda, _Rewolucja neolityczna w Sudanie_, „Menhir” , s. 19.
11. W. Bator, _Religia starożytnego Egiptu_, Kraków 2004, s. 64.
12. _Człowiek Egiptu_, red. S. Donadoni, przeł. E. Laskowska-Kusztal, W. Masiulanis, B. Ostrowska, T. Rzewuska, M. Witkowski, Warszawa 2000, s. 50.
13. H. Wilson, _Lud faraonów_, przeł. J. Aksamit, Warszawa 1999, s. 177.
14. J. Galvin, _Abydos. Życie i śmierć u progu cywilizacji egipskiej_, „National Geographic” 2005, nr 4, s. 102.
15. _Teksty Piramid_, przeł. A. Sarwa, Sandomierz 2005, s. 9.
16. J. Galvin, _op. cit._, s. 99.
17. K.M. Ciałowicz, _Początki cywilizacji egipskiej_, Warszawa 1999, s. 247.
18. J. Galvin, _op. cit._, s. 108.
19. K.M. Ciałowicz, _op. cit._, s. 241.
20. J. Galvin, _op. cit._, s. 108.
21. P. Johnson, _Cywilizacja starożytnego Egiptu_, przeł. M. Dolińska, Warszawa 1997, s. 32.
22. _Grobowce_, _groby i mumie_. _50 największych odkryć archeologicznych_, red. P.G. Bahn, przeł. M. Witeska, Warszawa 1997, s. 71.
23. H.W.F. Saggs, _Wielkość i upadek Babilonii_, przeł. J. Nowacki, Warszawa 1973, s. 329.
24. _Grobowce_…, s. 71.
25. B. Ehrenreich, _Rytuały krwi_, przeł. P. Kołyszko, Warszawa 1997, s. 70.
26. H. Wilson, _op. cit._, s. 177–178.
27. J. Galvin, _op. cit._, s. 109.
28. G. Janowski, _Sanktuaria typu tofet a ofiary z dzieci_ , 2005, 01 lipca , www.argonauci.info.
29. M. Pinguet, _Śmierć z wyboru w Japonii_, przeł. M. Kubiak Ho-Chi, Kraków 07, s. 75.
30. * W literaturze noszą one różne nazwy: cyrkumcyzja, ekscyzja, clitoridectomia, infibulacja.
31. W. Jordański, _Rodzina afrykańska (III)_, „Kontynenty” 1987, nr 3, s. 26.
32. ∗ Według chińskiego historyka z przełomu er, Liu Xina, miało to miejsce w 1766 roku p.n.e.
33. C.P. Fitzgerald, _Chiny. Zarys historii kultury_, przeł. A. Bogdański, Warszawa 1974, s. 37.
34. K. Sarek, _Cesarskie wróżby z kości smoka_, „Mówią Wieki” 2007, nr 9, s. 16.
35. H. Brandys, _Pismo chińskie od wróżebnych kości do komputerowych bajtów_ , , http://www.muzarp.poznan.pl/muzeum/muz_pol/Wyst_czas/pikt_ch/brandys.html.
36. I. Sławińska, _Znaki, litery, hieroglify…,_ cz. 2. _Chińszczyzna_, „Kontynenty” 1980, nr 3, s. 19.
37. K. Sarek, _op. cit._, s. 17.
38. _Ibidem_, s. 16–19.
39. O. Sobański, K. Maćkowiak, _I Cing_ , , http://atn.edu.pl/?page=ksiazka&mode=info&id=4.
40. Z. Słupski, _Wczesne piśmiennictwo chińskie_, Warszawa 2001, s. 38.
41. T. Żbikowski, _Kultura a wierzenia religijne w Chinach_, _Kultura a religia_, Warszawa 1977, s. 199 i n.
42. K. Sarek, _op. cit._, s. 17.
43. H. Brandys, _Pismo chińskie od wróżebnych kości do komputerowych bajtów_ , , http://www.muzarp.poznan.pl/muzeum/muz_pol/Wyst_czas/pikt_ch/brandys.html.
44. Z. Słupski, _op. cit._, s. 61.
45. L. Wasiliew, _Kulty, religie i tradycje Chin_, przeł. A. Bogdański, Warszawa 1974, s. 80.
46. T. Żbikowski, _op. cit._, s. 200 i n.
47. S. Kałużyński, _Dawni Mongołowie_, Warszawa 1983, s. 104–105.