- W empik go
Okiem innego. Studia porównawcze o polskiej tożsamości literackiej i kulturowej - ebook
Okiem innego. Studia porównawcze o polskiej tożsamości literackiej i kulturowej - ebook
Okiem innego to książka o tożsamości polskiej literatury i szerzej – kultury współczesnej, oglądanej z punktu widzenia literatury obcej. Jest to spojrzenie z dystansu, wychwytujące w literaturze rodzimej to, co w zderzeniu z literaturą zachodnioeuropejską ujawnia swoją osobliwość. Punktem odniesienia jest najczęściej literatura francuska, ze względu na historyczną wagę literatury wygnańczej, od Mickiewicza i Norwida po Czapskiego i Miłosza. Na tym fundamencie rozwijają się nowe konstelacje skupione wokół współczesnych przeobrażeń polskiej wyobraźni mitycznej i zindywidualizowanych miejsc pamięci. „Oko innego” odkrywa także tajniki „tożsamości zwielokrotnionej” u Wata, Kuśniewicza, Odojewskiego. Powstaje nowy model pisarza-czytelnika szczególnie ważny u Herlinga, Miłosza, Czapskiego, tworzących własny palimpsest tożsamości kulturowej. Okiem innego jest zaproszeniem do dialogu i uczestnictwa czytelnika w docieraniu do istoty polskiej wyobraźni antropologicznej.
Literatura jako przestrzeń wspólna – taka wydaje się dominująca tendencja badawcza zbioru Marii Delaperrière. Szczególna symbioza polskiego środowiska „Kultury” paryskiej z wpływami francuskimi została w książce znakomicie ukazana. Jest to na pewno jeden z najlepszych porównawczych oglądów kulturowej wyjątkowości czasopisma i środowiska, które je stworzyło. Terminologia, jaką proponuje Autorka, wejdzie bez wątpienia do językowego obszaru komparatystyki. Mieści się w niej bowiem zarówno mit, jak historia, a także lingwistyka i biografistyka. Okiem innego jest soczewką przeobrażeń, jakim podlegała polska kultura na przestrzeni XX i XXI stulecia. Omawiane książki i pisarze tworzą fascynującą panoramę „zwielokrotnionej polskiej tożsamości”.
Z recenzji prof. dr hab. Marty Wyki
Prof. dr hab. Maria Delaperrière przez wiele lat kierowała Wydziałem Polonistyki w Państwowym Instytucie Języków i Cywilizacji Wschodnich (Institut National des Langues et Civilisations Orientales) oraz Ośrodkiem Studiów Europejskich (Centre d’Etudes de l’Europe Médiane) w Paryżu. Jest autorką książek i redaktorką ponad trzydziestu tomów wydanych po francusku. Po polsku opublikowała: Dialog z dystansu (1998), Polskie awangardy a poezja europejska (2004), Pod znakiem antynomii (2006), Literatura polska w interakcjach (2011). Otrzymała tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Śląskiego (2016) oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego (2017).
Spis treści
Od Autorki
Sam ze sobą tożsamy – czyli Mickiewicz
I. Przeobrażenia
Okiem Norwida
Dziwna awangarda…
Romantyczne interferencje Miłosza
II. Historia, pamięć, mit
„Księga Ksiąg” Brunona Schulza
Miejsca pamięci czy pamięć miejsc?
Pamięć własna i cudza Herlinga-Grudzińskiego
Odojewskiego zaklinanie historii
III. Tożsamość zwielokrotniona
Prometeusz w chórze ludzkiej samowiedzy
Podwójność tragiczna Aleksandra Wata
Rozbite witraże Kuśniewicza
Proust Czapskiego, czyli dramat utożsamień
IV. Horyzonty francuskie
Siła wygnania
Francja w oczach Herlinga
Miłosz i Francja – fascynacja czy idiosynkrazja?
Komparatystyka, czyli skok ponadkulturowy
Nota bibliograficzna
Bibliografia
Indeks osobowy
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-242-6629-6 |
Rozmiar pliku: | 983 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pojęcie „innego” tak już się zadomowiło we współczesnej świadomości czytelniczej, że nie wymaga chyba teoretycznych wyjaśnień. W tym tomie będzie ono punktem wyjścia ilustrującym sam wybór proponowanych tekstów, pisanych w różnych okresach i okolicznościach, lecz zawsze tą samą metodą, podszytą pewną podejrzliwością nie tylko w stosunku do samej literatury, lecz także do własnych sądów, które po latach uzupełniamy i korygujemy. „Oko innego” oznacza więc oglądanie „tego samego inaczej”, jest okiem krytycznym, skłonnym do reinterpretacji tekstów już znanych, lecz oglądanych za każdym razem w innej perspektywie czasowej. Jest to przede wszystkim oko „porównujące”, uwrażliwione na to, co inne, osobliwe i specyficzne, lecz dotyczące także kultury rodzimej, z chwilą gdy oglądana jest z dystansu. I tak rozumiem współczesną komparatystykę, w której tożsamość polskiej literatury chwytana jest od zewnątrz, w różnych perspektywach czasowych i przestrzennych, w których epoki i kultury wzajemnie się prześwietlają.
W niniejszym zbiorze polska tożsamość kulturowa rysuje się najczęściej w zderzeniu z kulturą francuską i szerzej zachodnioeuropejską. Nie jest już przestrzenią wpływów, ale obszarem odniesień pozwalającym uchwycić to, co najbardziej własne i jednocześnie odmienne, partykularne i zasadnicze. Te odkrycia nie prowadzą jednak do tyranii uściśleń. Humanistyka literacka jest jednym z ostatnich obszarów mogących się wybronić przed współczesnym opancerzeniem. „Oko innego” to spojrzenie indukcyjne, będące bardziej propozycją, zaproszeniem do dialogu, niż gotowym teorematem. Tak rozumiem fascynacje Czapskiego Proustem, zbieżności Herlinga z Kafką, Camusem lub Hannah Arendt, powiązania Schulza z Mannem, Musilem, Joyce’em, Wata z Buberem i Levinasem, w których działania interakcyjne uwydatniają każdą indywidualną tożsamość. „Oko innego” ogląda zjawiska twórcze zarówno zbiorowe, jak i indywidualne, których nie da się zamknąć w określonej typologii. Może być okiem czytelnika, krytyka, a także samych autorów, kiedy każdy z osobna spogląda inaczej na siebie, na świat i na literaturę.
W pierwszej części, pt. „Przeobrażenia”, przywołuję kolejno Norwida, awangardzistów i młodego Czesława Miłosza, a więc twórców bardzo od siebie odległych, lecz najbardziej reprezentatywnych dla epoki wielkich przemian cywilizacyjnych. W tych konfrontacjach nie ma zwycięzców i przegranych. Norwid, uważny obserwator rodzącej się nowoczesności, jest prorokiem kasandrycznym, spogląda na swoją epokę pesymistyczniej niż Tocqueville i konsekwentniej niż Baudelaire, wyprzedzając socjologów – Bourdieu i Baumana. Natomiast polskie awangardy, które do niedawna inspirowały lingwistów, dziś przyciągają antropologów, ujawniając aporie głoszonych niegdyś utopii. I wreszcie Miłosz, którego agonistyczna reakcja na awangardę rzuca także światło na jego skomplikowany stosunek do romantyzmu.
Spojrzenie z dystansu towarzyszy części zatytułowanej „Historia, pamięć, mit”, ilustrującej różnorodność sposobów podchodzenia do przeszłości i tradycji. Otwiera ją szkic o Brunonie Schulzu. Jego ucieczka przed realiami historii przybiera formę mitologii indywidualnej, w solidarności i zarazem na antypodach Thomasa Manna. Trudno tu także pominąć słynne „miejsca pamięci”, odkrycie Pierre’a Nory, dotyczące miejsc zbiorowych rytuałów sakralizujących przeszłość, które w powieściach Jarosława Marka Rymkiewicza, Piotra Szewca i Marka Bieńczyka przybierają formę tropionych w pamięci i wyobraźni śladów Zagłady.
Pamięć może także się ożywiać w procesach przywłaszczania sobie zapisów pamięci cudzej. I tak ją rozumie Herling, sięgając do Prima Leviego, Jorge Sempruna, Tadeusza Borowskiego, Warłama Szałamowa, Aleksandra Sołżenicyna, budując pracowicie w Dzienniku palimpsest własnej pamięci. I tu także powraca syndrom polskich Kresów w niezwykłym, odbiegającym od stereotypów spojrzeniu Włodzimierza Odojewskiego.
Stąd już tylko krok do szkiców o „Tożsamości zwielokrotnionej”. Rozpoczyna je Prometeusz – w chórze „ludzkiej samowiedzy”, o którym kilka dekad temu pisał przenikliwie Michał Głowiński1. Podejmując tę cenną nić metamorfoz greckiego mitu, zastanawiam się nad wyjątkową polimorfią polskiej mitologii prometejskiej, wyraźnie stroniącą od uniwersalizmu, w poszukiwaniu głębszych uzasadnień w Historii. O ile jednak mit Prometeusza jest wyrazem świadomości zbiorowej, drugim zboczem mityzacji historycznej jest figura sobowtóra, stanowiąca już inherentny element współczesnej wyobraźni. Pod tym kątem spoglądam na wewnętrzne rozdarcia Aleksandra Wata, który całe życie rysował rozbieżne linie swej mityczno-poetyckiej biografii, a także na Andrzeja Kuśniewicza, którego „inny”, uchwycony w Witrażu, pomnaża się w nawale sprzecznych sądów i pytań bez odpowiedzi.
W tej konstelacji pojawia się także Józef Czapski, nie bohater spod Monte Cassino, lecz twórca „zwielokrotniony Proustem”, w głębokim powinowactwie udręk i aspiracji.
Część ostatnia, zatytułowana „Horyzonty francuskie”, sięga do „Kultury” paryskiej, która swą twórczą energią i niezłomnością swych działań zdolna była pokonać wygnańcze wykluczenie. Na pierwsze miejsce wysuwają się znowu postacie emblematyczne Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i Czesława Miłosza. Ci autorzy-aktorzy, komentowani już wielokrotnie, pojawiają się w tym tomie głównie jako pisarze-czytelnicy. Ten osobliwy dialog można uznać za nowy gatunek literacki i nowy sposób wychodzenia poza polonocentryzm, wyznaczający nową linię współczesnej komparatystyki.
Dodajmy, że ponad tym kalejdoskopem wariantów polskiej tożsamości, poza orbitą wszystkich nowoczesnych paradygmatów unosi się, na początku tomu, postać Mickiewicza! Na pytanie „Dlaczego On?” miałoby się ochotę odpowiedzieć – „Czy można inaczej?”.
1 M. Głowiński, „Ten śmieszny Prometeusz”, w: idem, Mity przebrane. Dionizos, Narcyz, Prometeusz, Marchołt, labirynt, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1990.Sam ze sobą tożsamy – czyli Mickiewicz
Słowo kometa!
Obecność Mickiewicza w tomie poświęconym kwestiom „inności” może wydać się zaskakująca. Nie przeżywał on bowiem problemów tożsamościowych i nie zastanawiał się nad kwestią swojej „inności” ani w wielokulturowym kręgu litewsko-białoruskim, ani we Francji, do której przeniósł wszystkie swoje sny radosne i bolesne, które będzie odtąd wywoływać w poetyckich dekalkomaniach. Swoją świadomość podmiotową rozwijał w kręgu wspólnoty i to nawet wtedy, gdy kreował się na samotnika1. Lecz nie był żeglarzem samotnym i być nim nie chciał. W „Wielkiej Improwizacji” więzienna samotność jest teatralną dekoracją, poprzedzającą dialog z Bogiem – nie w swoim imieniu. Trudno wyobrazić sobie twórczość Mickiewicza bez udziału wspólnoty w tym wewnętrznym pędzie ku wolności. Jego fenomenalność zasadzała się bowiem od początku na instynktownym łączeniu pragnienia wychodzenia poza normę z filomackim poczuciem obowiązku ujarzmienia instynktów. Od czasów wileńskich rysuje się u Mickiewicza podwójne działanie twórcze – eksplozja wewnętrznej energii oraz potrzeba celu, skonkretyzowanego w ideałach narodowych. Lecz najważniejsza jest siła poetyckiego słowa. W klasycznej „Pieśni filaretów” hasło „lepszy śpiew narodowy i lepszy bratni ród”2 kryje już w sobie zalążki buntu patriotycznego, który sprawdzać się będzie w kolejnych insurekcjach, choć nie dorówna sławą uniwersalnej sentencji „mierz siły na zamiary nie zamiar podług sił”3. Ten atemporalny nakaz przerastania samego siebie znajdzie potwierdzenie najwyższej klasy w „Odzie do młodości”. Temat wolności jest w niej wszechobecny, choć i tym razem nosi charakter wielowymiarowy. Słynna apostrofa „witaj, jutrzenko swobody, zbawienia za tobą słońce”4 jest na tyle ogólna, że konotacje narodowo-wyzwoleńcze są trudno dostrzegalne. Co więcej, podejrzane politycznie słowa: „swoboda” i „zbawienie”, które giną w lawinie słów takich jak „młodość”, „zapał”, „nowość”, „skrzydła”, „nadzieja”, „jedność”, „miłość”, można by po prostu uznać za klasyczny bunt pokoleniowy młodzieży wileńskiej, afirmującej własną odrębność, przeciwstawiającej się martwemu światu gnuśności, samolubów i „przesądów światłoćmiących” poprzedniej generacji. I tak pewnie zinterpretowałby utwór współczesny czytelnik, któremu okoliczności powstania wiersza są nieznane5. I miałby właściwie rację. Lecz odbiorcy tamtej epoki zareagowali inaczej. Nie jest sprawą bez znaczenia, że utwór był przez siedem lat objęty zakazem publikacji i krążył jedynie w odpisach. Ulotki z wierszem6 przenikały do warszawskiej Szkoły Podchorążych jeszcze przed wybuchem powstania w 1830 roku, zarażając entuzjazmem tłumy, o czym wspominał naoczny świadek zrywu narodowego, Maurycy Mochnacki:
Żadne pióro nie zdoła opisać tego widoku. Mieszkańcy zgromadzeni na ulicach wołali nieustannie: „Niech żyje wojsko polskie”. Wybiegali z tłumów, rozrywali szeregi i w zachwyceniu ściskali walecznych. Kobiety powiewały chustkami z okien otwartych, wysłanych kobiercami, chorągwie pułków zdobiły wieńce z kwiatów, a muzyka ich wojenna brzmiała od końca do końca Warszawy. Prawie na wszystkich murach zjawił się wielkimi literami wypisany wiersz Mickiewicza: „Witaj, jutrzenko swobody, za tobą słońce zbawienia”7.
„Oda” nie była tekstem politycznym sensu stricto, lecz w momencie insurekcji stanie się, jak wiadomo, źródłem inspiracji i modelem dla sporej liczby poetów zaangażowanych w walkę o niezależność, takich jak Franciszek Kowalski, Stefan Garczyński, Seweryn Goszczyński, Maurycy Gosławski, Konstanty Gaszyński. Mickiewiczowi nie dorównali. Sile „Ody do młodości” nie zdołał się także oprzeć młody Słowacki, którego „Oda do wolności” napisana w przeddzień powstania 1830 roku odpowiedziała na wiersz Mickiewicza zaskakującym intertekstualnym przekładańcem:
Witaj, wolności aniele,
Nad martwym wzniesiony światem!
Oto w Ojczyzny kościele
Ołtarze wieńczone kwiatem8.
„Oda do wolności” pozostała tekstem okolicznościowym, zaangażowanie ideowe spłaszczyło energię twórczą zasilającą pierwowzór, choć w atmosferze insurekcyjnego entuzjazmu ta (zbyt) czytelna parafraza wyprowadzała także Mickiewiczowskie przesłanie na powierzchnię aktualnych wówczas wydarzeń.
Poszerzanie horyzontów
Imperatyw wolności Mickiewicza nosił w sobie inne jeszcze aspekty. W kręgu zainteresowań filomatów znaleźli się zarówno Wolter, Locke, Condillac, Helwecjusz, jak i Goethe, Schelling, Byron, Chateaubriand. Mickiewicz darzył uznaniem zarówno Jeana-Jacques’a Rousseau, jak i markiza de Condorcet, Saint-Simona i Charles’a Fouriera, inaczej mówiąc, potrafił hołdować zarówno iluminizmowi i neokatolicyzmowi, jak i utopiom socjalistycznym. Stop racjonalizmu i idealizmu odpowiadał jego chęci otwarcia na świat.
Na szczególną uwagę zasługuje pod tym względem wiersz na cześć Joachima Lelewela9. Mickiewicz znał już prace wybitnego historyka, przyswoił sobie przenikliwe sądy dotyczące przyczyn rozbiorów Polski i ich wpływu na ewolucję historii narodowej i szerzej historii narodów. Dopiero w takim poszerzonym obrazie, idąc śladem mistrza, uwydatniał w wierszu procesy dziejowe świata, w których, począwszy od państw starożytnych, despotyzm ścierał się z dążeniem do wolności. W tym kontekście pojawia się aluzja do rewolucji francuskiej: „wybuch lawy z nadsekwańskich wulkanów” popłynie potokiem wydarzeń, aż po kampanię napoleońską. Zanim jednak ten film historyczny po latach się rozwinie, pojawia się w wierszu „Do Joachima Lelewela” zaskakująca apostrofa:
A tak, gdzie się obrócisz, z każdej wydasz stopy,
Żeś znad Niemna, żeś Polak, mieszkaniec Europy10.
Zdobywanie statusu Europejczyka, związane ze świadomą wolą działania, ujawniło się już wcześniej, w jednym z pierwszych programowych wierszy filomackich:
Niech każdy, jak ów Greczyn, głosi działalność swoję:
„Mocniejszy jestem, cięższą podajcie mi zbroję”11.
Imperatyw obowiązku czy zuchwała wiara w siebie? Któryż ze współczesnych poetów odważyłby się parodiować te słowa, choć wiadomo, że wiele Mickiewiczowskich tekstów jest na parodię podatne? Może właśnie w paradoksie wolności i przymusu kryje się istota polskiej tożsamości? Cztery lata później w rytuale cmentarnym Dziadów (1822) padają przestrogi zza grobu: „kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie”12. Wolą działania sterują imperatywy moralne, społeczno-polityczne i metafizyczne. Te trzy plany będą u Mickiewicza współgrać w kształtowaniu się osobowości niezależnej i jednocześnie odpowiedzialnej.
W latach 1820–1822 mogło się wydawać, że Mickiewicz pójdzie śladem Herdera, dążąc do podtrzymania kultury narodowej w oparciu o źródła archaiczne. I zostałby pewnie polskim Osjanem, gdyby nie fala nowych represji na Uniwersytecie Wileńskim. Proces filomatów i wyrok skazujący Mickiewicza na wygnanie do Rosji, owacyjne przyjęcie ze strony postępowych poetów rosyjskich to doświadczenia w jego życiu kluczowe. Aura poety i wygnańca zapewniała Mickiewiczowi prestiż moralny. Oto co pisał na ten temat jeden ze świadków libacyjnych spotkań spiskowców:
wzniesiono podczas biesiady toast „śmierć carowi!”. Kiedy wszystko z entuzjazmem porwało się do szklanek, Mickiewicz swoją postawił na stole i pić nie chciał. Zdziwienie najpierw, a potem krzyki stały się powszechne, dały się słyszeć oskarżenia nie tylko o tchórzostwo, ale nawet o zdradę. Mickiewicz odpowiedział im na to, że takie toasty są zawsze bezsilnym i bezowocnym zuchwalstwem; że ci, co je spełniają, myślą, że już wielkiej rzeczy dokazali, uspakajają się tym i idą spać. Jeżeli tedy szczerze myślą o śmierci cara, niech się uzbroją natychmiast i idą na carski pałac, w takim razie on pójdzie z nimi. Bestużew wtedy rzucił mu się na szyję. Strach mogącego nastąpić czynu wytrzeźwił wielu, którzy zaczęli dowodzić, że to jeszcze za wcześnie, że lud jeszcze nie jest usposobiony itp.13
Polski wygnaniec musiał darzyć swoich rosyjskich towarzyszy wielkim zaufaniem, by wyrażać publicznie tak odważne sądy. Ale po klęsce powstania grudniowego w epitafium „Do przyjaciół Moskali” obnaża Mickiewicz drugie zbocze zachowań ludzkich w sytuacji zniewolenia:
Kto z was podniesie skargę, dla mnie jego skarga
Będzie jak psa szczekanie, który tak się wdroży
Do cierpliwie i długo noszonej obroży,
Że w końcu gotów kąsać – rękę, co ją targa14.
Sentencja godna mistrza, którą mogłyby dziś jeszcze cytować zgnębione narody.
Wolność tragiczna
Doświadczenia rosyjskie ujawniły także wewnętrzne sprzeczności, których poeta w swych działaniach uniknąć nie zdołał. Żyjąc w klimacie podejrzeń i policyjnej kontroli, Mickiewicz skazany będzie na zręczną grę pozorów i podwójności, o której nadmieni raz tylko, lecz niezwykle dobitnie: „pełzając jak wąż w milczeniu myliłem despotę”15. To drastyczne wyznanie nie mogłoby zapewne wyjść spod pióra poety w czasie pobytu w Rosji. Mickiewicz nie miał jeszcze wtedy wystarczającego dystansu do samego siebie, który nabędzie pod wpływem klęski powstania listopadowego. Natomiast otaczająca go wówczas atmosfera suspicji była ważnym impulsem do stworzenia Konrada Wallenroda (1828), dzieła unikalnego w twórczości Mickiewicza, w którym kwestia walki podstępnej wobec wroga, uzasadniana zazwyczaj dysproporcją sił między ciemiężcą i ciemiężonym, traci po raz pierwszy swą przejrzystość!
Wallenrod został obdarzony „świadomością nieszczęśliwą” i daremnie stara się rozsupłać wszystkie splątane racje, które by mu pozwoliły legitymizować z góry jego zamierzenie. Bo jak w nich się rozeznać, skoro indywidualna wolna wola jest także naznaczona piętnem niewoli zbiorowości, do której przynależy? „Tyś niewolnik, jedyna broń niewolników – podstępy!”16 – podszeptuje przecież Halban. Takie hasło ma nośność imperatywu moralnego, lecz jednocześnie zasadom moralności przeczy! Przesłanie Mickiewicza jest wieloznaczne. Antynomia racji indywidualnych i zbiorowych (narodowych) dochodzi do granic wytrzymałości. Niewolnictwo narodu ciemiężonego staje się swoistą chorobą, w której patriotyzm ma smak trucizny i bohaterstwo jest jednoznaczne z samounicestwieniem.
Mickiewicz nie lubił Konrada Wallenroda, przeraziła go, być może, własna odwaga. W epoce poezji tyrtejskiej o jednowymiarowej wymowie patriotycznej odsłaniał rewers szlachetnych intencji, wykraczając poza jednowymiarowe idee. Argumenty socjologiczne czy polityczne (sprawa narodowa, patriotyzm, pamięć przodków), mające uniewinniać Konrada i szerzej akcję konspiracyjną, zatopiłyby się więc w miałkim relatywizmie, gdyby Mickiewicz uległ pokusie nadania swojemu dziełu jednowymiarowej wymowy ideologicznej. Poeta uniknął tego niebezpieczeństwa, prowadząc Wallenroda do samobójstwa jako jedynej możliwości ekspiacji. Jak stwierdzi przenikliwie Maria Janion, „Konrad popełnia samobójstwo, gdyż cel nie uświęca środków”17. Tak wyrazista interpretacja mogła się jednak zrodzić dopiero współcześnie, w odpowiedzi na lawinę (z totalitaryzmem włącznie) doświadczeń pogwałcenia i ratowania wolności, czasem za cenę samounicestwienia.
Tymczasem kompleks Wallenroda gnębił Mickiewicza nadal. Ten niedostrzeżony wcześniej wymiar moralny, obdarzony współcześnie nazwą wallenrodyzm, był jeszcze jednym aspektem etosu romantycznego poety, który do dziś zdolny jest drążyć sumienia tragicznych konspiratorów.
Figura Wallenroda jest bowiem symbolem tragicznym polskich dylematów wolności, które można do dziś interpretować w odniesieniu do historii, psychologii, metafizyki. Lecz w kontekście epoki, utwór został odczytany jednoznacznie zarówno przez władze carskie, jak i przez polskich patriotów. I mimo intensywnych tłumaczeń poety, że chodziło mu o wydarzenia autentyczne z epoki średniowiecza, aluzja do sytuacji polskiej nie uszła uwagi Nowosilcowa, który w raporcie skierowanym do księcia Konstantego donosił, że Konrad Wallenrod uczy „najprzebieglejszej zdrady, nieprzejednanej nienawiści, stawiając je jako najszlachetniejsze dążenia wielkodusznego patriotyzmu”18.
Dalsze losy Mickiewicza są znane. Wiadomość o powstaniu listopadowym dotrze do niego we Włoszech. Chce wracać, ale już nie zdoła dojechać do Królestwa Polskiego. Obecne będą natomiast jego teksty, które podziałały na polską społeczność katalizująco. Słynne hasło „Słowo stało się ciałem, a Wallenrod Belwederem” ukute w momencie wybuchu powstania listopadowego było i tym razem oznaką siły illokucyjnej słów Mickiewicza19.
Wolność przez ekspiację?
Mickiewicz nie wziął więc udziału w powstaniu, a świadomość własnego poetyckiego triumfu mogła jedynie powiększyć w nim poczucie winy. Poeta szukał oczyszczenia w apologii autentycznych bohaterów, Konstantego Ordona20 i Emilii Plater, polskiej Joanny d’Arc i wreszcie, w wierszu „Do Matki Polki”, emblematycznym portrecie mater dolorosa, świadomej nieuniknionej śmierci syna w imię miłości ojczyzny, który do dziś pobudza do dyskusji i krańcowo odmiennych interpretacji21.
Lecz zadośćuczynieniem okażą się dopiero Dziady drezdeńskie, w których ewokacja prześladowań młodzieży wileńskiej pełni rolę metaforycznego substytutu powstania listopadowego jako doświadczenia nieprzeżytego. Łącząc w ten sposób dwa wydarzenia historyczne (1823 i 1830), Mickiewicz uwydatniał po raz pierwszy zjawisko polskiego irredentyzmu, które stopniowo przybierało formę tragicznej prawidłowości historycznej22.
Ta niesamowita wręcz repetycja kolejnych zrywów i klęsk (od konfederacji barskiej po powstanie listopadowe) mogła zapewne prowadzić poetę na niebezpieczne ścieżki fatalizmu historycznego, tymczasem, paradoksalnie, stała się punktem wyjścia wizji przyszłościowej, wychodzącej poza pragmatykę historii. Pomogły w tym Mickiewiczowi tendencje idealistyczne, rozwijające się w tym czasie we Francji. Wielu adeptów romantyzmu profetycznego, od Chateaubrianda, Ballanche’a i de Maistre’a, po Lammenais’go, Paula Leroux, Alfreda de Vigny, Victora Hugo, interpretowało rewolucję francuską w kategoriach chrześcijańskich winy i odkupienia23. Lecz w przypadku Mickiewicza chodziło o coś więcej. Niewola Polski była dla niego własnym, cieleśnie przeżywanym dramatem, który stał się źródłem empatycznego spojrzenia na historię, a wydarzenia realne prowadziły w obszar odczuć wewnętrznych, które odtąd posłużą Mickiewiczowi za źródło własnej historiozofii.
Trudno nie wesprzeć tej tezy wzmianką o genialnym wręcz połączeniu Dziadów drezdeńskich z poprzednią częścią Dziadów wileńsko-kowieńskich, w których na pierwszy plan wysuwają się przestrogi przodków rytualnie przekazywane kolejnym pokoleniom. Bez tego sakralnego fundamentu przywoływanie męki syberyjskich skazańców byłoby jedynie bolesną wiwisekcją umęczonego narodu. I dopiero wspólne, rytualne przeżywanie realnych faktów relacjonowanych przez naocznych świadków nadaje im sens symboliczny, w którym upamiętnianie przeszłości staje się najważniejszym ogniwem spójności antropologicznej społeczeństwa.
Pod tym względem Dziady drezdeńskie są niezbędną introdukcją do teorii mesjanizmu, w której dwa kierunki, narodowy i religijny, są sobie bliskie i zarazem przeciwstawne. Wolnościowy „tytanizm” Konrada zrodził się, jak trafnie określił Wiktor Weintraub, „na styku romantycznego głodu religijnego i romantycznego buntu przeciwko zastanej rzeczywistości”24. Ta sprzeczność nurtować będzie poetę całe życie. Słynna „Improwizacja” Konrada jest czymś znacznie więcej niż zwykłą poetycką fikcją. Wyrasta z autentycznego doświadczenia, w którym dramat filomatów staje się metonimią dramatu całej Polski i zarazem zakorzenia się w tradycji religijnej poety.
Stąd już tylko krok do zakonnika-egzorcysty, któremu w akcie modlitewnej pokory objawi się Polska cierpiąca utożsamiona z Pasją Chrystusową. Kerygmatyczna wymowa wizji księdza Piotra25 jest jednak tak wieloznaczna, że do dziś wymyka się interpretacjom lub pada ofiarą ideologicznych nadużyć. Warto przypomnieć, że ten pierwszy bez wątpienia zaczyn przyszłego mesjanizmu Mickiewicza stał się źródłem osławionego hasła „Polska Chrystusem narodów”, którego poeta nigdy w sposób tak dosłowny nie sformułował! Przez dziesiątki lat błędnie powtarzane, banalizuje i usztywnia skomplikowaną hermeneutykę poetyckiego przesłania, sprowadzając ją do rangi uproszczonego stereotypu.
Porównanie cierpienia narodu do Pasji Chrystusa nie prowadzi bynajmniej do jednoznacznego zdefiniowania Polski jako narodu wybranego, natomiast na pewno nadaje jej cierpieniom rangę uniwersalną. Obraz Pasji Chrystusa przenikał do romantycznego imaginarium. Sięgnie do niej Victor Hugo, przedstawiając ukrzyżowaną Francję:
Kiedy z ranami w rękach i zmarwiałych nogach
Z krwią na wszystkich członkach
Francja, Chrystus-lud rozkrzyżowała ramiona
Na grudniowej szubienicy
Kiedy z cierniem na czole charczał na krzyżu
Kapłański Naród 26.
Dodać należy, że u Mickiewicza obraz cierpień narodowych jest dopiero uwerturą do mesjanizmu, który już w drugiej części wizji ks. Piotra wyraźnie się oddala od ikonografii chrześcijańskiej. Pojawia się na jej miejsce „namiestnik wolności na ziemi widomy”, wcielenie „trudu trudów” i reprezentant „ludu ludów”27. Lecz eschatologiczny wymiar tej wizji wymyka się jednoznacznej egzegezie. Jak słusznie pisze Weintraub, ma ona charakter „alegorycznego rebusu”, w którym każdy element „idzie samopas”28. Z perspektywy czasu jednak uderza przede wszystkim sama siła Mickiewiczowskiego pragnienia wolności zdolna nadać słowu wymiar apokaliptycznej wręcz profecji.
W tym świetle można odczytać także Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego (1832), w których Mickiewicz krystalizuje własny system historiozoficzny, uciekając się tym razem do pogłębionej topiki rezurekcyjnej: zabicie Wolności przez mocarstwa Świętego Przymierza są w jego koncepcji grzechem politycznym, więc musi przynieść uciemiężonym zadośćuczynienie w momencie, gdy umęczony naród „zmartwychwstanie i uwolni wszystkie ludy Europy z niewoli”29. Księgi były historią wolności wpisaną w eschatologiczną wizję zwycięstwa dobra nad złem. Nadając im formę katechizmu moralnego i politycznego skierowanego przede wszystkim do emigrantów, którzy mają być pielgrzymami, tzn. bojownikami o wolność cichymi i bezimiennymi, Mickiewicz tworzył etykę wspólnoty i religię wolności, która z czasem miała dojrzeć do ideału wojny powszechnej w imię wolności ludów i, szerzej, odnowy świata. Tej krańcowo idealistycznej wizji towarzyszył w kontrapunkcie ostry atak na „bałwochwalców” cywilizacji o wyraźnie apokaliptycznej wymowie:
Odrzuciły mocarstwa kamień Wasz od budowy europejskiej, a oto kamień ten stanie się kamieniem węgielnym i głową przyszłej budowy. A na kogo on upadnie, tego skruszy; a kto nań potknie się, ten upadnie i nie powstanie.
A z wielkiej budowy politycznej Europejskiej nie zostanie kamień na kamieniu30.
Czytając te słowa dzisiaj, nie wolno zapominać, że pisane były w klimacie rozpaczy, kiedy nadzieja na odzyskanie wolności przypominała bezustannie oddalający się i racjonalnie nieuchwytny horyzont.
Księgi wywołały duże wrażenie, przyczyniając się do budzenia świadomości ludów ujarzmionych31. Mickiewicz wierzył we własną misję. Pod koniec 1832 roku zaczyna publikować płomienne teksty polityczne w „Pielgrzymie Polskim”, a w kilka miesięcy później zostaje redaktorem tego pisma. Nawiązywać w nim będzie do programu Lelewela, zbliżając się w ten sposób do Komitetu Narodowego Polskiego, a następnie do Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W swych artykułach podejmie argumenty Ksiąg, lecz wzmocni inwektywy skierowane przeciw potęgom zachodnim, głównie burżuazji, zachęcając do solidarności w walce z wszelkim despotyzmem. Jego sformułowania brzmią jak wyryte w skale. W trosce zapewne o pedagogiczną jasność przesłania, stosuje poeta świadomie uproszczoną dychotomię podziału na rządy i ludy, przy czym lud rozumiany jest nie jako grupa społeczna, lecz jako wspólnota kulturowa, która ma przekazywać dawne tradycje. W swym wizjonerskim uniesieniu poeta dochodzi niekiedy do przesadnej idealizacji ludowego instynktu, wierząc, że: „masy ludu w całej Europie czują instynktem, iż sprawa polska jest europejską”32. Pisząc o relacji partnerskiej, opartej na zasadzie wzajemności, tworzył dynamiczny projekt działań zbiorowych. W świetnym szkicu O dążeniu ludów Europy drukowanym w „Pielgrzymie Polskim” odkrywamy niezwykle trzeźwe sądy na ten temat:
Bo wszelkie prawdy polityczne, wszelkie uczucia narodowe, niewprowadzone w życie, w obieg, nierozlane, zamknięte w obrębach kraju lub miasteczka, są jak wody, które bez ujścia gniją lub wietrzeją33.
Wolność i obowiązek
Mickiewicz, który swe Księgi pisał wysiłkiem woli, pod presją skłóconej emigracji, potrzebował odskoczni. Przyniesie ją w 1834 roku Pan Tadeusz, dzieło, które musiało w swych rozmiarach zaskoczyć samego autora. Ten zdumiewający skok wstecz, do wspomnień z dzieciństwa i zachowanego w pamięci przejazdu wojsk napoleońskich przez Nowogródek, sięgał do samego źródła romantycznego rozumienia walki o niezależność.
Mickiewicz ujawnił raz jeszcze niezwykłą wręcz intuicję, zatrzymując definitywnie swą opowieść na roku 1812, momencie wielkiego triumfu Napoleona i pozornie niczym niezakłóconej nadziei. Dziś postać Napoleona, tyrana przywracającego niewolnictwo w krajach afrykańskich i na wyspach, zostawiłaby na polskiej epopei plamę niedającą się już wymazać. Jej radosny finał („kochajmy się!”) odsłania jedynie ironię historii, choć z zasady Mickiewicz ironistą nie był. Pan Tadeusz był ostatnią próbą spojrzenia na przeszłość przez dobroczynny filtr wyobraźni. I już następujący po nim „Epilog”, pisany bez historycznego dystansu, jest przerażającym w swej autentyczności gestem rozpaczy:
O Matko Polsko! Ty tak świeżo w grobie Złożona
– nie ma sił mówić o Tobie!34
Mickiewicz istotnie traci siły twórcze. Powstają jeszcze Liryki lozańskie (1839–1840), których wyostrzony subiektywizm i kryształowa czystość mogłaby zapowiadać definitywne oddalenie się od życia społecznego, gdyby nie wiersz „Broń mnie przed sobą samym”, w którym „jedyność” podmiotu („Zwracam na Cię słoneczne ludzkie me źrenice”35) wciela się niespodzianie w zbiorowość:
Tyś różny: i my zawsze myślą rozróżnieni.
Tyś Jeden: i my zawsze sercem połączeni36.
Zmieni się jednak natura jego posłannictwa. Po momencie wytchnienia w Lozannie Mickiewicz otrzymuje propozycję objęcia stanowiska profesora literatury słowiańskiej w Collège de France37. I choć poeta zapewniał ministra Cousina, że będzie wykładać tylko i wyłącznie literaturę38, w swych interpretacjach nie powstrzyma się od dygresji na tematy łatwo zapalne. Ich wartości do dziś nie da się przecenić i to nie tylko ze względu na olbrzymią wiedzę profesora. W paryskich prelekcjach Mickiewicz przedstawił własną wizję slawizmu, która kształtowała się w opozycji do panslawizmu rosyjskiego. Co więcej, siła jego przesłania trafiała na grunt przygotowany przez Herdera, pogłębiając nie tylko świadomość narodową ludów uciśnionych, ale także poczucie przynależności do Europy. Jeszcze przed wybuchem rewolucji 1848 roku Mickiewicz poszerzał zarysowany wcześniej projekt wspólnoty czeskiej, węgierskiej i włoskiej, zwracając się także do Słowian południowych. Jednocześnie nadal podkreślał komplementarność polskich i francuskich idei wolnościowych, kładąc nacisk na sojusz Francji z Polską, który miał się stać zarzewiem braterstwa narodów. Nie jest bez znaczenia, że te właśnie ideały zbliżyły go do uniwersyteckich kolegów Quineta i Micheleta39. Ich koncepcje współgrały z ogólną atmosferą nowego zrywu rewolucyjnego, który był już zapowiedzią Wiosny Ludów. Maria Wodzyńska cytuje na ten temat interesującą wypowiedź Mme d’Agoult, autorki Historii Rewolucji 1848 roku:
Wykłady pp. Micheleta, Quineta i Mickiewicza ożywiały tradycje republikańskie szkół, rozkrzewiały w młodzieży tradycje miłości dla ludu, niesmak dla martwości Kościoła urzędowego i urzędowego społeczeństwa i przygotowywały w ten sposób połączenie uczącej się młodzieży z proletariatem, co miało się objawić na barykadach40.
Ten rewolucyjny wydźwięk miał u Mickiewicza podłoże religijne: nad oświeceniowe idee postępu poeta nadal przekładał wiarę w przemiany będące wynikiem kolejnych objawień przekazywanych przez Boga wybranym jednostkom. Jego historiozofia, we współczesnych najbardziej schematycznych ocenach, uchodzi za wynik fatalnego wpływu Towiańskiego. Dodajmy jednak, że nauki mistrza Andrzeja trafiały na podatny grunt, co zrozumieć można, ujmując skomplikowaną drogę poety całościowo, w której horyzont wolności nadal bezustannie się oddalał i wytrwanie w nadziei wymagało podpory mitu. Mickiewicz nie mógł przewidzieć, że jego prowidencjalistyczna wizja przyszłości narodowej stanie się mitem narodowym, rozpowszechnionym w przestrzeni i czasie. O jego podskórnej roli pisze finezyjnie Marta Piwińska:
Prelekcje rozczarowały emigracyjnych słuchaczy i publiczność paryską, odrzucano je i ośmieszano. A jednak, czytając je dzisiaj, często odnosi się wrażenie, że myśl poety zna się jakby od zawsze, nie wiadomo skąd, że ci Polacy, naród romantyczny, kochany przez poetów i znienawidzony przez dyplomatów to niegodny banał. Bo mit wszedł w narodową świadomość, choć zapomniano, skąd pochodzi. Dlatego warto czytać prelekcje. W porządku wielkich mitów tworzących nowożytną świadomość europejską i w porządku zmitologizowanej świadomości narodowej41.
Wówczas jednak Mickiewicz widział to inaczej. Pozbawienie go katedry42 było dla niego zaskakującym ciosem. Coraz wyraźniej sobie uświadamiał, że w kontekście przemian społeczno-politycznych słowo nie wystarczy. Wiosna Ludów staje się dla poety pretekstem do ostatecznego wymazania grzechu zaniedbania, za jaki musiał uznać swą nieobecność w powstaniu listopadowym. Tak można rozumieć utopijny projekt zorganizowania w Rzymie Legionu Polskiego w celu wspólnej walki o wolność Italii. I choć włoska wyprawa skończy się fiaskiem (rewolucyjny radykalizm Mickiewicza w połączeniu z mistycznym pragnieniem uzdrowienia świata przerazi nie tylko papieża Piusa IX, lecz także polską emigrację), zostanie po niej Skład zasad43, program o charakterze socjalnym i politycznym, skierowany ku ogólnej idei uniwersalnego społeczeństwa ludzi wolnych, w którym akcent pada na wolność Żydów i kobiet oraz rozdrobnienie własności ziemskiej ze szczegółowym określeniem warunków posiadania ziemi przez każdego chłopa.
Doświadczenie Wiosny Ludów stanowiło nowy krok w ewolucji idei wolnościowych Mickiewicza. Już w 1849 roku powstaje „Trybuna Ludów”, pismo wychodzące bardzo wyraźnie poza kwestie wyłącznie narodowe. Poeta-redaktor marzy o europejskiej republice narodów, a warunkiem jej powstania ma być wykorzenienie indywidualnego egoizmu. Dopracowuje na łamach pisma rewolucyjną ideę braterstwa ludów, bliską chwilami internacjonalizmu robotniczego, z tą jednak zasadniczą różnicą, że socjalizm Mickiewicza i tym razem miał podłoże religijne, choć dość dalekie od filantropii i populizmu.
W swej walce o wolność poeta borykał się z licznymi sprzecznościami, oscylował między utopią i rzeczywistością, łączył w jednym splocie idee postępowe i wielkie przywiązanie do tradycji szlacheckich, którymi chciał objąć cały lud. Autentyczność jego przekonań przejawi się raz jeszcze w 1855 roku, kiedy wieść o wojnie krymskiej wzbudzi w nim nadzieje na pokonanie Rosji. Nagła śmierć zaoszczędzi mu jeszcze jednego bolesnego rozczarowania.
Z perspektywy czasu trudno nie dostrzec w twórcy polskiego slawizmu roli prekursora europejskich idei wolnościowych zarówno politycznych, jak i społecznych44. Lecz był poetą i o ile jego teorie wolnościowe są zrozumiałe przede wszystkim w historycznym kontekście, o tyle dzieło poetyckie jest nadal uśpioną lawą. Pamiętamy marzec 1968 roku i lata osiemdziesiąte.
Nie jest też sprawą przypadku, że Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego były pierwszym dziełem wydanym przez bohaterów spod Monte Cassino i twórców paryskiej „Kultury”, którzy w niniejszym tomie wytyczają linię polskiej kultury w synergii z kulturą krajową. Nie wiadomo, jak poradziliby sobie współcześni adepci nowoczesności, od awangardy po dziesiątki prześmiewców, bez tej pierwszej energii Mickiewiczowskiej będącej odskocznią, agonem i zarazem paradoksalnie przykładem walki z tym, co zastałe.
1 Analizując Mickiewiczowskiego „Żeglarza”, Magdalena Siwiec podkreśla wagę liczby mnogiej: „my”, która wskazuje wyraźnie, że „podmiot wypowiada się jako przedstawiciel grupy, do której się zwraca, a której charakterystyka odnosi się także do niego – i on jest owym żeglarzem czerpiącym pewność z poczucia wspólnoty. Jest więc jednocześnie nadawcą i odbiorcą swej przemowy”. Zob. eadem, Od podmiotu żeglującego do podmiotowości płynącej, „Teksty Drugie” 2006, nr 5, s. 69–90.
2 A. Mickiewicz, „Pieśń Filaretów”, w: idem, Dzieła poetyckie, t. 1, Czytelnik, Warszawa 1971, s. 76. Wszystkie cytaty z dzieł poetyckich Mickiewicza pochodzą z niniejszego wydania.
3 Ibidem, s. 77.
4 A. Mickiewicz, „Oda do młodości”, ibidem.
5 Nawiązuję w tym miejscu do rozmów ze studentami francuskimi, którzy w „Odzie do młodości” nie dostrzegli treści politycznych.
6 „Oda do młodości” została opublikowana 8 grudnia 1830 roku w pierwszym numerze pisma „Podchorąży”.
7 M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831, t. 2, oprac. i przedmowa S. Kieniewicz, PIW, Warszawa 1984, s. 109.
8 J. Słowacki, „Oda do wolności”, w: idem, Dzieła wybrane, t. 1, oprac. J. Krzyżanowski, Ossolineum, Wrocław 1979, s. 9.
9 W roku 1822 Joachim Lelewel rozpoczął nową serię wykładów na uczelni wileńskiej.
10 A. Mickiewicz, „Do Joachima Lelewela”, w: idem, Dzieła poetyckie, op. cit., t. 1, s. 95, w. 77–78.
11 Idem, „Już się z pogodnych niebios”, ibidem, s. 68, w. 35–36.
12 Idem, Dziady, cz. II, w: idem, Dzieła poetyckie, t. 3, s. 31, w. 480–481.
13 Idem, Dzieła wszystkie, Wydanie Sejmowe, t. 16, Warszawa 1933, s. 273.
14 Idem, „Do przyjaciół Moskali”, w: idem, Dzieła poetyckie, op. cit., t. 3, s. 308, w. 33–36.
15 Ibidem, s. 308, w. 26.
16 A. Mickiewicz, Konrad Wallenrod, w: idem, Dzieła poetyckie, op. cit., t. 2, s. 107, w. 343.
17 M. Janion, Życie pośmiertne Konrada Wallenroda, PIW, Warszawa 1990, s. 661.
18 Raport z 10 kwietnia 1828 roku. Cyt. za: K. Górski, Adam Mickiewicz, PIW, Warszawa 1989, s. 85.
19 Słowa te, sformułowane w momencie wybuchu powstania, przypisuje się Ludwikowi Nabielakowi, poecie i działaczowi politycznemu, który wraz z Sewerynem Goszczyńskim poprowadził spiskowców na Belweder. W krótkim czasie ta lapidarna metafora stała się bardzo popularna. Przypisywano ją także Sewerynowi Goszczyńskiemu i Ignacemu Chodźce.
20 Przypadek Ordona jest szczególnie znaczący: uwieczniając go w swym wierszu, Mickiewicz był przekonany, że Ordon zginął bohatersko, wysadzając redutę. I choć później się okazało, że uszedł przed wrogiem cało, polski poeta nigdy już nie skorygował legendy, do której powróci po latach Stefan Żeromski, przedstawiając w Syzyfowych pracach jej oddziaływanie na polskich gimnazjalistów w zrusyfikowanym gimnazjum kieleckim.
21 Jeszcze współcześnie obraz „Matki Polki” prowadzi do krańcowych interpretacji. Matką Polką została w latach Solidarności Barbara Sadowska, poetka i działaczka polityczna, matka Grzegorza Przemyka zabitego w 1983 roku przez polską milicję. Współcześnie natomiast krytyka feministyczna dopatruje się w niej oznak konserwatyzmu. Zob. K. Szczuka, „La mère polonaise et l’avortement”, w: Minorités nationales et autres en Pologne, red. A. Grudzińska, K. Callebat, IES, Paris 2012, s. 51–59.
22 A. Mickiewicz, Prelekcje paryskie, kurs drugi, grudzień 1841 – lipiec 1842, Universitas, Kraków 1997.
23 Jak słusznie pisał Paul Bénichou, romantyzm był „czasem proroków”. Cf. idem, Le Temps des prophètes, Gallimard, Paris 1977, passim.
24 W. Weintraub, Poeta i prorok. Rzecz o profetyzmie Mickiewicza, PIW, Warszawa 1982, s. 221.
25 M. Maciejewski, „Ażeby ciało powróciło w słowo”. Próba kerygmatycznej interpretacji literatury, Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1991.
26 V. Hugo, „Les années funestes”, XVIII , w: idem, Œuvres complètes, red. J. Seebacher, G. Rosa, Poésies, t. 4, oprac. B. Leuillot, Laffont, Paris 1986, s. 731–732 (tłum. M.D.). Sytuacja jest oczywiście zupełnie inna niż w tekście Mickiewcza. „Grudniowa szubienica” jest aluzją do objęcia w 1851 roku władzy przez Napoleona III.
27 A. Mickiewicz, Dzieła poetyckie, op. cit., t. 3, s. 191–192, w. 77 i 82–83.
28 W. Weintraub, op. cit., s. 239.
29 A. Mickiewicz, Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego, Drukarnia A. Pinard, Paryż 1932, s. 29.
30 Ibidem, rozdz. XXII, s. 113.
31 K. Górski, op. cit., s. 139 i passim. Niemniej recepcja Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego (1832) samym już tytułem wywołała mieszane reakcje w słowiańskich środowiskach. Zob. M. Delaperrière, „U źródeł tożsamości słowiańskiej w Europie Środkowo-Wschodniej i Południowej”, w: Słowiańska Wieża Babel, t. II, red. J. Czaja, M. Wójciak, UAM, Poznań 2018, s. 11–22.
32 A. Mickiewicz, „O projekcie dziennika francuskiego”, w: Mickiewcz pisarz demokratyczny. Wybór prozy publicystycznej Mickiewicza, oprac. H. Szyper, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1947, s. 32.
33 Idem, O dążeniu ludów Europy, „Pielgrzym Polski”, 24 kwietnia 1833, s. 10; zob. w: Mickiewicz pisarz demokratyczny, op. cit., s. 24.
34 Idem, „Epilog”, w: idem, Dzieła poetyckie, op. cit., t. 4, s. 380, w. 44–41.
35 Idem, „Broń mnie przed sobą samym”, w: idem, Dzieła poetyckie, op. cit., t. 1, s. 410, w. 7.
36 Ibidem, w. 2–3.
37 Uniwersytet Lozański starał się zatrzymać Mickiewicza za wszelką cenę. Podniesiono mu m.in. pensję do 4500 fr. rocznie i rozpoczęto starania o nominację na profesora ordynaryjnego. Mickiewicz będzie kilkakrotnie powracać do Szwajcarii, gdzie osiadł także wypędzony z Paryża Towiański. Po raz ostatni spotkają się w 1848 roku. Będzie to ostatni konflikt między nimi: Mickiewicz pragnął wyzwolenia ludów, a Towiański tę ideę potępiał. Zob. A. Bronarski, „Z dziejów pobytu i kultu A. Mickiewicza w Szwajcarii”, w: A. Mickiewicz. Księga w stulecie zgonu, Polskie Towarzystwo Naukowe, Londyn 1959, s. 110–137.
38 A. Mickiewicz, list do Victora Cousin z 15 kwietnia 1840 roku, w: idem, Dzieła, t. 15: Listy, cz. 2: 1830–1841, red. M. Dernałowicz, E. Jaworska, M. Zielińska, Czytelnik, Warszawa 2003, s. 540.
39 List J. Micheleta do A. Mickiewicza, 28 lutego 1845, w: Adam Mickiewicz w oczach Francuzów, wybór, oprac. i wstęp Z. Mitosek, tłum. R. Forycki, PWN, Warszawa 1999, s. 327.
40 Mme d’Agoult, Histoire de La Révolution de 1848, t. 1, Paris 1951. Cyt. za: M. Wodzyńska, A. Mickiewicz i romantyczna filozofia historii w Collège de France, PWN, Warszawa 1976, s. 25.
41 M. Piwińska, wstęp do: A. Mickiewicz, Prelekcje paryskie, op. cit., t. I, s. 12.
42 Wykłady Mickiewicza zostały zawieszone w 1844 roku. Były szanse, że poeta odzyska katedrę w roku 1848, po obaleniu monarchii Ludwika Filipa i utworzeniu rządu tymczasowego, którym kierował poeta Alfons de Lamartine. Lecz, w obliczu Wiosny Ludów, Mickiewicz był zajęty tworzeniem Legionu we Włoszech.
43 Tekst przedstawiony 29 marca 1848 roku, w momencie podpisania aktu zawiązania Legionu Mickiewicza.
44 Zob. L. Kuk, „Mickiewicz et l’éveil des nationalités en Europe centrale et balkanique”, w: Mickiewicz, la France et l’Europe, red. F.-X. Coquin, M. Masłowski, IES, Paris 2002.Spis treści
Od Autorki
Sam ze sobą tożsamy – czyli Mickiewicz
I. Przeobrażenia
Okiem Norwida
Dziwna awangarda…
Romantyczne interferencje Miłosza
II. Historia, pamięć, mit
„Księga Ksiąg” Brunona Schulza
Miejsca pamięci czy pamięć miejsc?
Pamięć własna i cudza Herlinga-Grudzińskiego
Odojewskiego zaklinanie historii
III. Tożsamość zwielokrotniona
Prometeusz w chórze ludzkiej samowiedzy
Podwójność tragiczna Aleksandra Wata
Rozbite witraże Kuśniewicza
Proust Czapskiego, czyli dramat utożsamień
IV. Horyzonty francuskie
Siła wygnania
Francja w oczach Herlinga
Miłosz i Francja – fascynacja czy idiosynkrazja?
Komparatystyka, czyli skok ponadkulturowy
Nota bibliograficzna
Bibliografia
Indeks osobowy