Okrutni łowcy - ebook
Okrutni łowcy - ebook
To opowieść o jednostce specjalnej SS dowodzonej przez Oskara Dirlewangera, złożonej w dużym stopniu z przestępców zwolnionych z więzień, obozów koncentracyjnych i karnych kompanii (początkowo byli to głównie kłusownicy, potrafiący dobrze strzelać), którzy mieli wierną służbą odkupić winy wobec Trzeciej Rzeszy. Jej szlak „bojowy” znaczyły masowe rzezie cywilów, spalone wsie, gwałty i grabieże.
Okrucieństwa podkomendnych Dirlewangera odczuli mieszkańcy Białorusi - obławy przeciwpartyzanckie i pacyfikacje pochłonęły życie ponad 30 tys. ludzi. Potem przyszła kolej na ludność Warszawy, dokąd na początku sierpnia trafiła ta jednostka, aby tłumić Powstanie Warszawskie. Dirlewangerowcy przebili się z Woli do Śródmieścia, następnie uczestniczyli w walkach na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie, dokonując przy okazji mordów na warszawiakach. Potem były Słowacja , Węgry i obszary na południe od Berlina, gdzie jednostka Dirlewangera – już w sile dywizji - została wiosną 1945 roku rozbita przez Armię Czerwoną.
Jej dowódca nie pożył długo. Dostał się do francuskiej niewoli, ale został rozpoznany i najprawdopodobniej zabity w obozie przez polskich strażników. French L. MacLean, były oficer armii amerykańskiej i historyk wojskowości nie ukrywa straszliwej prawdy o dirlewangerowcach, którzy w pełni zasłużyli na przydomek morderców.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-17218-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od autora
Niełatwo było napisać tę książkę, ponieważ jest ona w jakiejś mierze opowieścią o śmierci wielu niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Wybrałem jednostkę Dirlewangera jako temat z dwóch powodów – po pierwsze niewiele dotąd napisano o tej niezwykłej formacji, po drugie odnalazłem unikatowe zapisy na temat toczonych przez nią bitew, co umożliwiło ostatecznie stworzenie tej pracy.
Pisanie o fragmencie historii, o którym tak mało wcześniej wiedziano, było dla mnie jak rozwiązywanie zagadki detektywistycznej. Ogólnie wiadomo, że coś się wydarzyło, ale zakres przedsięwzięcia i osób z nim związanych były owiane tajemnicą od samego początku. Jeśli uda mi się rzucić światło na ten szczególny temat, to może ułatwi to historykom rozwikłanie innych tajemniczych zdarzeń z okresu drugiej wojny światowej.
Nie byłoby to możliwe, gdybym nie natknął się na raporty operacyjne jednostki Dirlewangera przechowywane w Archiwum Narodowym w Waszyngtonie. Po drugiej wojnie światowej historycy wojskowości gromadzili dosłownie tony zdobytych w Niemczech zapisów, dotyczących militarnego albo politycznego życia w Trzeciej Rzeszy. Kilka lat później Stany Zjednoczone zwróciły te dokumenty Republice Federalnej Niemiec – obecnie przechowywane są w kilku miejscach na terenie Niemiec, m.in. we Freiburgu i Koblencji. Najpierw jednak Archiwum Narodowe zrobiło mikrofilmy ze wszystkich dokumentów, które znajdują się obecnie w Waszyngtonie. Co ważniejsze, archiwiści sporządzili też obszerne informatory na temat tych zasobów, opisując bardzo dokładnie zawartość każdej rolki. Pracując nad innym projektem przypadkiem natknąłem się na wzmiankę o Dirlewangerze i jego jednostce. Analiza kilku kopii dokumentów przekonała mnie do podjęcia pracy nad tą książką.
Praca nad nią była trudna również ze względów osobistych. Wcześniej zajmowałem się wieloma aspektami działań wojsk niemieckich w okresie drugiej wojny światowej – chociaż możemy mieć pretensje do polityków za wtrącanie się w sprawy armii, było to istotne dla upamiętnienia czynów wojskowych i dowodzenia w ogniu walki. Podczas badania tych kwestii miałem okazję zetknąć się z kilkoma wybitnymi weteranami – paru z nich stało się moimi bliskimi przyjaciółmi, a także mojej żony. Po ludzku prezentowali najlepsze cnoty rycerskie w bitwie i walczyli w jednostkach, które zachowywały się honorowo, a potem pomagali przebudować Niemcy w bardziej pokojowym duchu. Nigdy nie byli uwikłani w to, o czym przeczytacie w tym opracowaniu. Mam nadzieję, że zrozumiecie, dlaczego podjąłem się tego wysiłku. Książkę poświęcam tysiącom niewinnych ofiar, które zginęły w trakcie opisywanych zdarzeń, a także żołnierzom wszystkich walczących stron, którzy zachowywali się godnie jak na standardy wojny.
***
PODZIĘKOWANIA
Sam nie wykonałbym tej pracy. Najpierw muszę się cofnąć o ponad pięćdziesiąt pięć lat i wyrazić uznanie dla wielu osób, których nigdy nie spotkałem – setek anonimowych pracowników archiwów, stenografów, maszynistek, buchalterów, radiooperatorów, telegrafistów, personelu biurowego średniego szczebla, biuralistów, aplikantów, kurierów i historyków wojskowości zajmujących się działaniami Waffen-SS. Mogli przecież nie napisać i nie przekazać niezliczonych raportów ważnych dla potomności, ale dzięki ich godnej podziwu niemieckiej staranności i sprawności w robocie papierkowej pozostawili tu swój ślad. Był to wprawdzie niewielki ślad, ale zawsze ślad.
Przechodząc do teraźniejszości, pragnąłbym podziękować Marianne K. Driscoll, która spędziła pełne trudu godziny, tłumacząc obszerne niemieckie akta osobowe. Swobodnie czytam i rozumiem raporty operacyjne i podsumowania po niemiecku, ale kiedy potrzebowałem pełnego tłumaczenia słowo po słowie listów, raportów czy rekomendacji do odznaczeń, zwracałem się do niej o pomoc. Zawsze zjawiała się, choćby nie wiem jak była zapracowana.
Jim Kelling, Niels Cordes, Bang Tran oraz pracownicy II Archiwum Narodowego przychodzili z uśmiechem i chętni do pomocy, przewidując moje wizyty w sobotę rano. Niezmiennie zapewniali mi na czas pomoc w poszukiwaniu potrzebnych mi rolek mikrofilmów, jak również uczyli obsługiwać różnego rodzaju kopiarki i przeglądarki. Kiedy pisarz zmaga się z natłokiem myśli, to ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje, jest martwienie się o zapasy papieru, napełnianie tonerów albo zastanawianie się, jak powinna działać jakaś przeglądarka. Ale oni robili dużo więcej. Niels przeglądał setki rolek mikrofilmów i miał niemal fotograficzną pamięć – wiele razy potrafił przypomnieć sobie dokumenty, które widział kiedyś tylko raz.
Theresa Amiel Pollin, Aaron Kornblum, Ron Krupiers i pracownicy naukowi z United States Holocaust Memorial Museum udostępnili mi swoje ogromne zasoby zdjęć związanych w wielu przypadkach z interesującym mnie tematem. To ważny fragment, który pomaga przypomnieć nam o kruchości praw jednostki i swobód, traktowanych przez nas jako darowane na zawsze. Fotografie dostarczone przez tę instytucję zostały opatrzone w całej książce skrótowcem USHMM.
Słowa wdzięczności należą się również paniom Wieck i Hoffmann z Bundesarchiv-Militararchiv w Koblencji. Były one ogromnie pomocne w poszukiwaniu dodatkowych zdjęć związanych z tematyką niniejszej książki – z natury trudnych do odnalezienia. Bez nich cała ta praca nie mogłaby się ukazać w obecnej formie. Odnalezione przez nie zdjęcia mają oznaczenie BAK.
Chciałbym również podziękować panu Rudolfowi Multerowi z Altshausen w Niemczech za otrzymane od niego wsparcie i fotografie Dirlewangera wykonane zaraz po wojnie. Rudolfa trzeba uznać za eksperta w sprawach dotyczących ostatnich dni życia dowódcy tej demonicznej jednostki.
Wysoko na liście współpracowników znaleźli się Christoph Schottes i redaktorzy z Edition Temmen z Bremy w Niemczech. Wspaniałomyślnie udostępnili mi oni cztery fotografie ze swojej publikacji _Antifaschisten in SS-Uniforms_ autorstwa Hansa-Petera Klauscha. Wypatruję dnia, kiedy publikacje tego szacownego wydawnictwa ukażą się w języku angielskim.
Wracając na rodzimy grunt, muszę również podziękować Ray’owi Embree, który dostarczył mi kilka fotografii bardzo rzadkich emblematów przyznanych jednostce Dirlewangera.
Redaktorzy z Wydawnictwa Schiffer Publishing również zasłużyli na ogromne uznanie. Robert Biondi jest jednym z nich, a większość pisarzy może jedynie marzyć o tym, aby spotkać kogoś takiego. Jego trudne do przecenienia umiejętności pozwoliły mi stworzyć konstrukcję książki w wymarzonym stylu. To jest jedno z najbardziej płodnych wydawnictw w tym kraju, jeśli chodzi o historię drugiej wojny światowej.
Do doktora Toma Veve’a, oddanego swej pracy historyka i dyrektora kolegium, kieruję specjalne słowa uznania. Przyjaciel od ponad dwudziestu lat, skrupulatnie czytał każde słowo z licznych szkiców tej książki, wygłaszając krytyczne komentarze i wprowadzając poprawki, które niewątpliwie podniosły jakość tej publikacji. Jego zachęty i nadzór skłoniły mnie do przerobienia kolejnej militarnej opowieści z czasów drugiej wojny światowej w niezwykłą sagę o Dirlewangerze.
Pragnąłbym wreszcie wyrazić ogromną wdzięczność mojej żonie, Oldze. Nie tylko wykazywała ona ogromną tolerancję dla moich historycznych poszukiwań, wliczając w to podróże do Niemiec i marnowanie wielu godzin przed ekranem komputera, ale czytała także szkice mojej pracy od deski do deski i przekazywała mi cenne sugestie, dzięki czemu książka mogła stać się jeszcze lepsza. Historykowi łatwo jest pogrążyć się w szczegółowych analizach i zapomnieć, że niewyrobiony czytelnik potrzebuje wprowadzenia do opisywanych wydarzeń, gdyż bez tego dalsze rozważania nie mają sensu. Bez uczciwej oceny dokonanej przez innych, nim rękopis trafi do druku, praca historyka może z łatwością skupić się na detalach, które tylko inny historyk zrozumie i doceni. Ważne jest, aby do tego nie dopuścić.
French MacLean
Falls Church, VirginiaWPROWADZENIE
Wprowadzenie
„Okupowane terytoria kipią niezadowoleniem,
nadszedł czas zdecydowanych działań”.
Heinrich Himmler, sierpień 1942 roku¹
To okrutna historia, ale z bezpiecznego dystansu kilkudziesięciu lat, niezwykle fascynująca. Stanowi również dobrą lekcję, dowodzącą, że jednostka wojskowa sformowana w imię złej ideologii, dowodzona przez społecznego wyrzutka, stoczy się tak nisko, że można ją sprowadzić do prostego określenia – nienawiść.
Batalion Dirlewangera, znany również jako SS-Sonderkommando „Dirlewanger”, był może najmniej rozpoznawalnym, a jednocześnie najbardziej niesławnym oddziałem antypartyzanckim SS w czasie drugiej wojny światowej². Nazistowscy korespondenci wojenni i fotografowie nie śledzili jego działań. I to z oczywistych powodów. Gdziekolwiek pojawiała się jednostka Dirlewangera – nazwa pochodziła oczywiście od nazwiska dowódcy – demoralizacja i gwałty stawały się częścią codziennego życia, a do tego szerzyły się rzezie, pobicia i rabunki³.
Batalion stworzony ze skazanych na kary więzienia kłusowników działał w Polsce od 1940 do 1942 roku, pilnując Żydów w obozach pracy przymusowej i uprzykrzając życie mieszkańcom Krakowa i Lublina. Potem Dirlewanger walczył dwa lata w Rosji z partyzantami, nie okazując litości i nie licząc na nią. Była to bestialska wojna z nieuchwytnym przeciwnikiem prowadzona w środku nieprzebytych bagien i posępnych lasów W 1944 roku Dirlewanger szalał podczas Powstania Warszawskiego, nim przeniósł się na Słowację, aby walczyć z kolejną rebelią. Koniec wojny zastał jego oddział, teraz już wielkości dywizji, na terenach położonych na południe od Berlina, gdzie walczył z oddziałami Armii Czerwonej o przetrwanie.
Po wojnie, kiedy zniknął Dirlewanger, powszechnie wierzono, że całe Sonderkommando poszło pod topór Sowietów w akcie zemsty, a dokonania jednostki traktowano jako przykład bezprawnych i nieludzkich zachowań SS. Podczas procesów przed Trybunałem Wojskowym w Norymberdze oskarżenie prezentowało wyczyny jednostki Dirlewangera jako dowód, że Waffen-SS było organizacją przestępczą. Obrona przeciwstawiała temu argument, który do dzisiejszych czasów pojawia się w opracowaniach historycznych, iż Sonderkommando nie było częścią Waffen-SS. Jednak wszelkie zapisy pokazują co innego.
Ta jednostka Waffen-SS składała się nie tylko z pospolitych przestępców, ale również ze skompromitowanych oficerów Wehrmachtu oraz SS, zdegradowanych i służących później jako szeregowcy. Jednak nie wszyscy oficerowie i podoficerowie byli przenoszeni do jednostki za karę. Wielu przydzielono pierwotnie do kwatery głównej SS i stamtąd trafiali do Sonderkommando, aby mogli zdobyć doświadczenie w walkach na froncie albo odznaczenia, które ułatwią im dalszą karierę po powrocie do Berlina. W szeregach tej jednostki znaleźć można było Ukraińców, Chorwatów, Austriaków i Hiszpanów. Wszyscy bez wyjątku podlegali brutalnej dyscyplinie. Przestępcy byli bici pałkami albo rozstrzeliwani bez szansy na sprawiedliwy proces⁴. Zwierzchnicy mogli poniżać i karać podwładnych bez odwoływania się do decyzji Dirlewangera. Jedną z form karania była tak zwana Skrzynia Dirlewangera, pomysł „stojącej trumny” zapożyczony z obozów koncentracyjnych. Zamykano w niej ofiarę na długi czas. Mówiono, że wychodził z niej nieboszczyk albo zabójca⁵.
Sonderkommando było efektywną jednostką zwalczającą partyzantów, niszczącą wiele ich oddziałów na rozległych obszarach Białorusi. Niestety Dirlewanger nie ograniczał się do zwalczania uzbrojonego przeciwnika. Nikt nie jest w stanie podać dokładnej liczby mężczyzn, kobiet i dzieci zabitych przez jego renegatów w Polsce i Rosji, ale z pewnością można mówić tu o dziesiątkach tysięcy ludzi⁶. Dirlewanger nie wstydził się rozgłaszać swoich sukcesów i każdy analityk jego raportów może łatwo dojść do wniosku, że wiele z jego ofiar nie brało udziału w walkach.
Oskar Dirlewanger, dowódca tej przestępczej bandy, miał złożony charakter. Obok poważnych osobistych ułomności – we własnym mniemaniu – był bojownikiem o Niemcy. Służył krajowi w czterech konfliktach zbrojnych. Podczas pierwszej wojny światowej odniósł sześć ran, dostał odznaczenie za odwagę i wreszcie stał się czasowo dowódcą batalionu liniowego. Zaraz po wojnie walczył z komunistami w regularnej wojnie domowej, ponownie został wtedy ranny i stał się honorowym obywatelem miasteczka, które wyzwolił. W połowie lat trzydziestych zeszłego wieku znalazł się w Hiszpanii. Walczył w szeregach Legionu Condor po stronie nacjonalistów generała Franco, za co uzyskał kolejne odznaczenia. Podczas drugiej wojny światowej awansował do rangi SS-Oberführera⁷ i dowodził po kolei batalionem, pułkiem i wreszcie dywizją SS⁸.
Z wielu względów był odgromnikiem w bizantyńskich walkach o władzę wewnątrz SS. Nieustannie wychwalał go SS-Oberguppenführer Gottlob Berger, jeden z najpotężniejszych ludzi w kwaterze głównej SS⁹. Otrzymywał płomienne raporty od SS-Brigadeführera Odilo Globocnika, architekta ostatecznego rozwiązania, czyli nazistowskiego planu eksterminacji ludności żydowskiej. SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelewski, dowódca wszystkich antypartyzanckich oddziałów SS, przedstawił Dirlewangera do odznaczenia Niemieckim Krzyżem w Złocie, niezwykle prestiżową nagrodą. Ale miał i zażartych wrogów. SS-Gruppenführer Friedrich Krüger, wyższy dowódca SS i policji w okupowanej Polsce, chciał wtrącić Dirlewangera w 1942 roku do więzienia. Wilhelm Kube, komisarz Rzeszy na Białorusi i honorowy SS-Gruppenführer ze wstrętem czytał raport o wieprzach pożerających na wpół usmażone ludzkie ciała – po spaleniu przez Sonderkommando stodoły pełnej schwytanych partyzantów. W innym przypadku zawzięty śledczy z SS, który doprowadził do oskarżenia i w konsekwencji do egzekucji komendanta obozu koncentracyjnego, prześladował Dirlewangera przez niemal całą wojnę, usiłując dowieść, że zhańbił on rasę niemiecką. SS-Brigadeführer Franz Breithaupt, który później awansował na SS-Gruppenführera i szefa Departamentu Prawnego SS – pod którego patronatem działał śledczy Konrad Morgen – rekomendował jednak Dirlewangera do dalszych awansów. Wcześniej rozgniewany gauleiter wyrzucił go z partii nazistowskiej z powodu oskarżenia o oficjalny gwałt w połowie lat trzydziestych. Burmistrz jego rodzinnego miasta Würzburga publicznie chwalił wszakże Dirlewangera za jego wojenne czyny.
Niektórzy wysoko postawieni naziści twierdzili podczas procesu norymberskiego, że tak naprawdę nie rozumieli zadań i zasad działania jego jednostki. Ale SS było dumne z Dirlewangera, skazanego za przestępstwo seksualne, podczas gdy armia – tradycyjny bastion dobrego zachowania i przyzwoitości – patrzyła zupełnie inaczej na niego i jego unikatową jednostkę. Adolf Hitler, SS-Reichsführer Heinrich Himmler i inni przywódcy nazistowscy rozwijali i wspierali Sonderkommando oraz często wychwalali jego wyczyny w rozmowach z innymi przywódcami partyjnymi. Poniżej znajduje się część przemówienia wygłoszonego przez Himmlera w 1944 roku przed zgromadzeniem gauleiterów¹⁰, które odbyło się w Poznaniu, w okupowanej Polsce:
„W 1941 roku – powiedział Himmler – zorganizowałem «pułk kłusowników» pod dowództwem Dirlewangera, dobrego szwabskiego kolegi, rannego dziesięć razy, prawdziwy charakter – jak przypuszczam, trochę dziwaka. Uzyskałem od Führera zgodę na zebranie ze wszystkich niemieckich więzień kłusowników, którzy polowali za pomocą broni palnej, a nie za pomocą pułapek, w czasach kłusowania – w sumie około 2000 ludzi. Niestety tylko 400 z tych «prawych i cennych postaci» dotrwało do dzisiaj. Wzmacniałem ten pułk ludźmi pod nadzorem SS, ale w naszej organizacji mamy zbyt surowy system sprawiedliwości . Kiedy to nie wystarczyło, powiedziałem do Dirlewangera: «Dlaczego teraz nie poszukasz odpowiednich kandydatów wśród łotrów i prawdziwych przestępców w obozach koncentracyjnych? . Atmosfera w pułku jest często trochę średniowieczna, z powodu korzystania z kar cielesnych i temu podobnych zwyczajów jeśli ktoś krzywi się pytając, czy będzie wojna, czy też nie, to spadnie ze stołu martwy, gdyż inni zastrzelą go od razu”¹¹.
To była naprawdę godna uwagi pochwała od najpotężniejszego człowieka w SS. Jednak taka była natura ruchomych piasków władzy w nazistowskich Niemczech, że dzień później SS-Reichsführer napisał list z naganą dla Oskara Dirlewangera.
Ludność niemiecka wiedziała co nieco o działalności Dirlewangera i jego jednostki dzięki informacjom prasowym. Na przykład „Schwarze Korps”, wojenne czasopismo niemieckie, opisujące wyczyny Waffen-SS, opublikowało 16 listopada 1944 roku artykuł o nim:
„Droga życiowa 49-letniego SS-Oberführera Oskara Dirlewangera była zawsze bitwą przeciwko wypaczeniom i bolszewizmowi. Walczył w kilku freikorpsach, prowadził pociąg pancerny przeciwko Maxowi Hölzowi¹² oraz należał do Legionu Condor. Kiedy się go widzi, nie można powiedzieć, że był ranny jedenaście razy, w tym bardzo ciężko podczas pierwszej wojny światowej. Wtedy był tak skuteczny w dowodzeniu oddziałami przeciwko bolszewickim bandytom, że Rosjanie wyznaczyli cenę za jego głowę. Kiedy zaczęło się powstanie w Warszawie, SS-Oberführer Dirlewanger prowdził swoich ludzi do bitwy o domy i ulice miasta z niewiarygodną surowością i nieustępliwością. Führer nagrodził ich za walki i personalnie ich dowódcę Krzyżem Rycerskim do Krzyża Żelaznego” ¹³.
Hitler wiedział o działalności Sonderkommando Dirlewangera i rozmawiał o jego wyczynach z innymi przywódcami nazistowskimi. 20 sierpnia 1941 roku Hitler jadł na przykład obiad z doktorem Hansem Lammersem, sekretarzem stanu w Kancelarii Rzeszy, doktorem Ottem Thierackiem, ministrem sprawiedliwości Rzeszy. Podczas południowej dyskusji Hitler stwierdził:
„Kłusownik zabija zająca i idzie do więzienia na trzy miesiące! Osobiście wziąłbym kolegę i wsadził do jednej z lotnych, partyzanckich kompanii SS. Nie jestem wielbicielem kłusowników, szczególnie, że jestem wegetarianinem; ale widzę w nim jedynie czynnik romantyczny w tak zwanym sporcie strzeleckim. Nawiasem mówiąc, nie ma wątpliwości, że całkiem sporo kłusowników mamy wśród oddanych zwolenników naszej partii”¹⁴.
W późniejszym okresie wojny, podczas Powstania Warszawskiego, Hitler publicznie dyskutował o Sonderkommando. Generał pułkownik Heinz Guderian, wtedy szef Sztabu Generalnego, otrzymywał raporty, że Dirlewanger i jego ludzie popełniali przerażające okropności w poskramianiu rewolty. Podczas narady sztabowej zachęcał Hitlera do wycofania jednostki z walki. Ale ten nie chciał się zgodzić na to, nawet wtedy, gdy generał SS Hermann Fegelein potwierdził raport¹⁵. To była mocna wskazówka, że Hitler nie ganił działań Dirlewangera podczas powstania. Kilka dni później wódz Trzeciej Rzeszy zgodził się nawet w końcu na nadanie Dirlewangerowi Krzyża Rycerskiego, najwyższego niemieckiego odznaczenia, przyznawanego za odwagę i osiągnięcia wojskowe. Była to nagroda, którą musiało zatwierdzić kilku generałów w łańcuchu dowodzenia Grupy Armii „Centrum”.
O jednostce Dirlewangera wspomniano przez całą wojnę w raportach dziennych Wehrmachtu jedynie dwadzieścia jeden razy: dwa razy w listopadzie 1944 roku, piętnaście razy w grudniu 1944 roku, pięć razy w lutym 1945 roku i raz w kwietniu 1945 roku¹⁶. To niewiele wpisów, jeśli weźmie się pod uwagę, że Sonderkommando działało przez ponad 1200 dni wojny. Pomimo okresowych raportów w prasie, nie publikowano opisów większości akcji jednostki, zresztą podobnie jak innych ruchomych oddziałów likwidacyjnych SS. Nie drukowano ich nie dlatego, że nie chcieli tego Hitler, Himmler albo inni nazistowscy przywódcy. W przemowie wygłoszonej 4 października 1943 roku w Poznaniu dla wybranej grupy dowódców SS Himmler wyjaśnił, dlaczego tak było:
„Chcę wam również powiedzieć zupełnie szczerze o poważnej sprawie. Między nami mogę mówić całkiem szczerze i nie będziemy roztrząsać tego publicznie to znaczy o wysiedleniach Żydów, eksterminacji rasy żydowskiej. To jest jedna z tych rzeczy, o których tylko łatwo się mówi. «Rasa Żydowska jest tępiona» – mówi jakiś działacz partyjny – i jest całkiem jasne, że to jest nasz program – eliminacja Żydów, a my to robimy, tępimy ich . Wielu z was wie, co to znaczy, kiedy setka ciał leży obok siebie albo pięćset lub tysiąc. Wytrzymać to i jednocześnie – poza nielicznymi wyjątkami powodowanymi ludzką słabością – pozostać porządnym człowiekiem, to czyni nas twardymi. To jest karta chwały w naszej historii, która nigdy nie została zapisana i nigdy tak się nie stanie”¹⁷.
Himmler się mylił w kwestii zakazu zapisywania historii. Niemcy prowadzili drobiazgowe zapisy, a dokumentacja, która przetrwała wojnę, stanowi podstawę tej książki. Niemieckie organizacje stworzyły i skatalogowały setki, tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy raportów opisujących wszystkie wydarzenia wojenne. A one, co niewątpliwie przerażało Heinricha Himmlera, przetrwały – i dostały się w większości w ręce aliantów.
Te zbiory dokumentów w szczególny sposób tworzą podstawę tej książki. Po wojnie nagrane zostały na mikrofilmach, które obecnie są przechowywane w Narodowym Archiwum Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie. Pierwszy ich zbiór oznaczony symbolem T-175 – Dokumenty Dowódcy SS i Szefa Policji w Rzeszy Niemieckiej. Cztery zapisy z tego zbioru przedstawiają szczegółowo działalność einsatzgruppen i polowych oddziałów likwidacyjnych SS, które zamordowały setki tysięcy ludzi na froncie wschodnim, w czym udział miała jednostka Dirlewangera. Zawierają one również dokumenty Wyższego Dowódcy SS i Policji, dla którego ten pracował. Znajdują się w nich dzienne raporty sytuacyjne, rozkazy dzienne, informacje o zmianach kadrowych, zapotrzebowaniu logistycznym i przedstawienia do odznaczeń. Określenia użyte w nich na pierwszy rzut oka nie wywołują niepokoju – „oczyszczony”, „załatwione”, „akcja specjalna” – a wszystkie oznaczały to samo – morderstwo albo ludobójstwo.
Następny zbiór dokumentów to mikrofilm A3343, czyli Dane Oficerów SS z Centrum Dokumentacji w Berlinie, Seria SSO. Zawierają one akta personalne ponad 61 000 oficerów od podporucznika w górę. Rozpiętość czasowa danych to okres od 1932 roku do marca 1945 roku w niektórych przypadkach. Zbiór obejmuje 909 rolek. Są to zapisy różnych szczegółów z życia każdego oficera, o którym wiadomo, że był przydzielony do Sonderkommando, oraz wyższych urzędników SS, którzy mieli styczność z Dirlewangerem albo jego jednostką. To jest naprawdę otwarta księga, zawierająca informacje o karierze tych ludzi. Jest tam mowa o postępowaniach w ich sprawach przed sądem wojennym, promocjach, rekomendacjach do przyznania nagród, przeniesieniach i instrukcjach do zadań. Uzupełnieniem tego są informacje o naganach, kartoteki medyczne i informacje o tak zwanym tle rodzinnym.
Ostatni zestaw rolek filmowych jest związany szczególnie z Dirlewangerem i jego jednostką – i pomimo małych rozmiarów jest on najważniejszy ze wszystkich. Znany jako mikrofilm T-354, Zapisy Waffen-SS. Jego rolki 638, 649 i 650 zawierają dzienne raporty, wiadomości radiowe, telegramy wysyłane i odbierane przez jednostkę, korespondencję związaną z logistyką, raporty bojowe, listy ofiar, zapisy osobowe i szczegółowe informacje – od kwestii, ilu partyzantów lub „podejrzanych” zostało zabitych w konkretnym starciu aż do wiadomości, ile psów wartowniczych potrzeba do tropienia wroga i ile butelek wódki pobrał Dirlewanger za przewiezienie schwytanej rosyjskiej dziewczyny dla oficjeli z SS w Berlinie. W skrócie można powiedzieć, że jest to wojenny dziennik operacyjny Sonderkommando. Raporty zaczynają się w 1939 roku i kończą w 1944 roku, tuż przed Powstaniem Warszawskim.
Istniejące luki w niemieckich zapisach całkiem dokładnie wypełniają inne źródła, ale są one różne. Książka Matthewa Coopera _The Nazi War Against Soviet Partisants_ ukazuje doskonale zakres niemieckich działań antypartyzanckich w Rosji. _Der Warschauer Aufstand_ Hansa Krannhalsa jest jednym z najpełniejszych opracowań na temat Powstania Warszawskiego. Wreszcie podstawowe źródło o procesie norymberskim to oczywiście _Trial of the Major War Criminals before the Intrenational Military Tribunal_, opublikowany przez Sojuszniczą Radę Kontroli dla Niemiec w Norymberdze w 1948 roku.
Przez ponad 50 lat wyczyny Oskara Dirlewangera i jego specjalnej jednostki były zapomniane i ukryte głęboko w najciemniejszych zakamarkach historii. Czas, aby wyciągnąć je na światło dzienne.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Cooper M., _The Nazi Against Soviet Partizans_, Stein and Day, Nowy York 1979, s. 98.
2. W książce używany jest zazwyczaj termin Sonderkommando na określenie jednostki Dirlewangera, chociaż podczas wojny siedmiokrotnie zmieniała ona nazwę (patrz załącznik 5).
3. _Ibidem_, s. 98.
4. Stein G.H., _The Waffen-SS: Hitler’s Elite Guard at War 1939_–_1945_, Cornell University Press, Ithaca. N.Y. 1966, s. 268.
5. Meyer G., _Nacht über Hamburg_, Rödeberg Verlag, Frankfurt am Main 1971, s. 125.
6. Rosyjskie źródła wspominają nawet o liczbie 150 000 ofiar.
7. W książce przeważnie używa się niemieckich nazw stopni SS. Ich wykaz z tlumaczniem na polski i angielski znajduje się w aneksie 1.
8. 36. Dywizja Grenadierów Pancernych SS powstała w lutym 1945 roku z SS Strurmrigade Dirlewanger. Więcej na ten temat w aneksie 5.
9. Chodzi o Reichssicherheitshauptamt – RSHA, Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy.
10. Naczelnik polityczny NSDAP w okręgu administracyjnym (Gau).
11. Cooper M., _The Nazi…_, s. 88.
12. Niemiecki komunista, który po puczu Kappa organizował bojówki na wzór Armii Czerwonej, potem zbiegł do Związku Sowieckiego, gdzie ponoć w 1933 roku utonął w Oce.
13. Akta personalne Oskara Dirlewangera.
14. Trevor-Roper H.R., _Hitler’s Table Talk 1941_–_1944_, England:Weidenfeld and Nicholson, London 1953, s. 640.
15. Guderian H., _Panzer Leader_, Zenger Publishing Company, Washington, D.C. 1979, s. 356.
16. 23 i 24 listopada 1944 roku, 3, 10, 22, 12, 14, 15, 18, 21, 22, 23, 24, 26, 27, 28 i 31grudnia 1944 roku, 14, 15, 16, 17 i 18 lutego 1945 roku i 15 kwietnia 1945 roku.
17. Reitlinger G., _The SS: Alibi of a Nation, 1922_–_1945_, Arms and Armour Press, London 1984, s. 278. Najlepszy opis tajemnicy otaczającej ostateczne rozwiązanie można znaleźć u Richarda Breitmanna, _The Architecture of Genocide: Himmler and the Final Solution._
18. Reitlinger G., _The SS: Alibi of a Nation…_, s. 173.
19. Akta personalne Oskara Dirlewangera.
20. _Ibidem._
21. _Ibidem._
22. _Ibidem._
23. _Ibidem._
24. _Trials of War Criminals before the International Military Tribunal_, Vol. XIII, _The Ministries Case_, Case No. 11, Washington, D.C.: U.S. Goverment Printing Office, 1952, s. 537.
25. Halcomb J., _The SA: A Historical Perspective_, Crown/Agincourt Books, Columbia, S.C. 1985, s. 71, 72.
26. Akta personalne Oskara Dirlewangera.
27. _Ibidem._
28. _Trials of War Criminals before the International Military Tribunal_, Vol. XIII, _The Ministries Case,_ Case No. 11, s. 537–538.
29. Akta personalne Gottloba Bergera, Washington, D.C.: National Document Center, Roll SSO-058.
30. _Ibidem._
31. Höffkes K., _Hitlers Politische Generale_: _Die Gauleiter des Dritten Reiches_, Grabert Verlag, Tübingen 1986, s. 239–240.
32. Akta personalne Wilhelma Murra,Washington, D.C.: National Archives Microfilm Publication A3443, Akta oficerów SS z Berlińskiego Centrum Dokumentacji, Roll SSO-341A.
33. Proctor R.L., _Hitler’s Luftwaffe in Spanish Civil War_, Greenwood Press Westport, Connecticutt 1983, s. 41, 42, 253.