Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Okrutni łowcy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,90

Okrutni łowcy - ebook

To opowieść o jednostce specjalnej SS dowodzonej przez Oskara Dirlewangera, złożonej w dużym stopniu z przestępców zwolnionych z więzień, obozów koncentracyjnych i karnych kompanii (początkowo byli to głównie kłusownicy, potrafiący dobrze strzelać), którzy mieli wierną służbą odkupić winy wobec Trzeciej Rzeszy. Jej szlak „bojowy” znaczyły masowe rzezie cywilów, spalone wsie, gwałty i grabieże.

Okrucieństwa podkomendnych Dirlewangera odczuli mieszkańcy Białorusi - obławy przeciwpartyzanckie i pacyfikacje pochłonęły życie ponad 30 tys. ludzi. Potem przyszła kolej na ludność Warszawy, dokąd na początku sierpnia trafiła ta jednostka, aby tłumić Powstanie Warszawskie. Dirlewangerowcy przebili się z Woli do Śródmieścia, następnie uczestniczyli w walkach na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie, dokonując przy okazji mordów na warszawiakach. Potem były Słowacja , Węgry i obszary na południe od Berlina, gdzie jednostka Dirlewangera – już w sile dywizji - została wiosną 1945 roku rozbita przez Armię Czerwoną.

Jej dowódca nie pożył długo. Dostał się do francuskiej niewoli, ale został rozpoznany i najprawdopodobniej zabity w obozie przez polskich strażników. French L. MacLean, były oficer armii amerykańskiej i historyk wojskowości nie ukrywa straszliwej prawdy o dirlewangerowcach, którzy w pełni zasłużyli na przydomek morderców.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-17218-0
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Od autora

Nieła­two było napi­sać tę książkę, ponie­waż jest ona w jakiejś mie­rze opo­wie­ścią o śmierci wielu nie­win­nych męż­czyzn, kobiet i dzieci. Wybra­łem jed­nostkę Dir­le­wan­gera jako temat z dwóch powo­dów – po pierw­sze nie­wiele dotąd napi­sano o tej nie­zwy­kłej for­ma­cji, po dru­gie odna­la­złem uni­ka­towe zapisy na temat toczo­nych przez nią bitew, co umoż­li­wiło osta­tecz­nie stwo­rze­nie tej pracy.

Pisa­nie o frag­men­cie histo­rii, o któ­rym tak mało wcze­śniej wie­dziano, było dla mnie jak roz­wią­zy­wa­nie zagadki detek­ty­wi­stycz­nej. Ogól­nie wia­domo, że coś się wyda­rzyło, ale zakres przed­się­wzię­cia i osób z nim zwią­za­nych były owiane tajem­nicą od samego początku. Jeśli uda mi się rzu­cić świa­tło na ten szcze­gólny temat, to może uła­twi to histo­ry­kom roz­wi­kła­nie innych tajem­ni­czych zda­rzeń z okresu dru­giej wojny świa­to­wej.

Nie byłoby to moż­liwe, gdy­bym nie natknął się na raporty ope­ra­cyjne jed­nostki Dir­le­wan­gera prze­cho­wy­wane w Archi­wum Naro­do­wym w Waszyng­to­nie. Po dru­giej woj­nie świa­to­wej histo­rycy woj­sko­wo­ści gro­ma­dzili dosłow­nie tony zdo­by­tych w Niem­czech zapi­sów, doty­czą­cych mili­tar­nego albo poli­tycz­nego życia w Trze­ciej Rze­szy. Kilka lat póź­niej Stany Zjed­no­czone zwró­ciły te doku­menty Repu­blice Fede­ral­nej Nie­miec – obec­nie prze­cho­wy­wane są w kilku miej­scach na tere­nie Nie­miec, m.in. we Fre­iburgu i Koblen­cji. Naj­pierw jed­nak Archi­wum Naro­dowe zro­biło mikro­filmy ze wszyst­kich doku­men­tów, które znaj­dują się obec­nie w Waszyng­to­nie. Co waż­niej­sze, archi­wi­ści spo­rzą­dzili też obszerne infor­ma­tory na temat tych zaso­bów, opi­su­jąc bar­dzo dokład­nie zawar­tość każ­dej rolki. Pra­cu­jąc nad innym pro­jek­tem przy­pad­kiem natkną­łem się na wzmiankę o Dir­le­wan­ge­rze i jego jed­no­stce. Ana­liza kilku kopii doku­men­tów prze­ko­nała mnie do pod­ję­cia pracy nad tą książką.

Praca nad nią była trudna rów­nież ze wzglę­dów oso­bi­stych. Wcze­śniej zaj­mo­wa­łem się wie­loma aspek­tami dzia­łań wojsk nie­miec­kich w okre­sie dru­giej wojny świa­to­wej – cho­ciaż możemy mieć pre­ten­sje do poli­ty­ków za wtrą­ca­nie się w sprawy armii, było to istotne dla upa­mięt­nie­nia czy­nów woj­sko­wych i dowo­dze­nia w ogniu walki. Pod­czas bada­nia tych kwe­stii mia­łem oka­zję zetknąć się z kil­koma wybit­nymi wete­ra­nami – paru z nich stało się moimi bli­skimi przy­ja­ciółmi, a także mojej żony. Po ludzku pre­zen­to­wali naj­lep­sze cnoty rycer­skie w bitwie i wal­czyli w jed­nost­kach, które zacho­wy­wały się hono­rowo, a potem poma­gali prze­bu­do­wać Niemcy w bar­dziej poko­jo­wym duchu. Ni­gdy nie byli uwi­kłani w to, o czym prze­czy­ta­cie w tym opra­co­wa­niu. Mam nadzieję, że zro­zu­mie­cie, dla­czego pod­ją­łem się tego wysiłku. Książkę poświę­cam tysiącom nie­win­nych ofiar, które zgi­nęły w trak­cie opi­sy­wa­nych zda­rzeń, a także żoł­nie­rzom wszyst­kich wal­czą­cych stron, któ­rzy zacho­wy­wali się god­nie jak na stan­dardy wojny.

***

PODZIĘ­KO­WA­NIA

Sam nie wyko­nał­bym tej pracy. Naj­pierw muszę się cof­nąć o ponad pięć­dzie­siąt pięć lat i wyra­zić uzna­nie dla wielu osób, któ­rych ni­gdy nie spo­tka­łem – setek ano­ni­mo­wych pra­cow­ni­ków archi­wów, ste­no­gra­fów, maszy­ni­stek, buchal­te­rów, radio­ope­ra­to­rów, tele­gra­fi­stów, per­so­nelu biu­ro­wego śred­niego szcze­bla, biu­ra­li­stów, apli­kan­tów, kurie­rów i histo­ry­ków woj­sko­wo­ści zaj­mu­ją­cych się dzia­ła­niami Waf­fen-SS. Mogli prze­cież nie napi­sać i nie prze­ka­zać nie­zli­czo­nych rapor­tów waż­nych dla potom­no­ści, ale dzięki ich god­nej podziwu nie­miec­kiej sta­ran­no­ści i spraw­no­ści w robo­cie papier­ko­wej pozo­sta­wili tu swój ślad. Był to wpraw­dzie nie­wielki ślad, ale zawsze ślad.

Prze­cho­dząc do teraź­niej­szo­ści, pra­gnął­bym podzię­ko­wać Marianne K. Dri­scoll, która spę­dziła pełne trudu godziny, tłu­ma­cząc obszerne nie­miec­kie akta oso­bowe. Swo­bod­nie czy­tam i rozu­miem raporty ope­ra­cyjne i pod­su­mo­wa­nia po nie­miecku, ale kiedy potrze­bo­wa­łem peł­nego tłu­ma­cze­nia słowo po sło­wie listów, rapor­tów czy reko­men­da­cji do odzna­czeń, zwra­ca­łem się do niej o pomoc. Zawsze zja­wiała się, choćby nie wiem jak była zapra­co­wana.

Jim Kel­ling, Niels Cor­des, Bang Tran oraz pra­cow­nicy II Archi­wum Naro­do­wego przy­cho­dzili z uśmie­chem i chętni do pomocy, prze­wi­du­jąc moje wizyty w sobotę rano. Nie­zmien­nie zapew­niali mi na czas pomoc w poszu­ki­wa­niu potrzeb­nych mi rolek mikro­fil­mów, jak rów­nież uczyli obsłu­gi­wać róż­nego rodzaju kopiarki i prze­glą­darki. Kiedy pisarz zmaga się z natło­kiem myśli, to ostat­nią rze­czą, jakiej potrze­buje, jest mar­twie­nie się o zapasy papieru, napeł­nia­nie tone­rów albo zasta­na­wia­nie się, jak powinna dzia­łać jakaś prze­glą­darka. Ale oni robili dużo wię­cej. Niels prze­glą­dał setki rolek mikro­fil­mów i miał nie­mal foto­gra­ficzną pamięć – wiele razy potra­fił przy­po­mnieć sobie doku­menty, które widział kie­dyś tylko raz.

The­resa Amiel Pol­lin, Aaron Korn­blum, Ron Kru­piers i pra­cow­nicy naukowi z Uni­ted Sta­tes Holo­caust Memo­rial Museum udo­stęp­nili mi swoje ogromne zasoby zdjęć zwią­za­nych w wielu przy­pad­kach z inte­re­su­ją­cym mnie tema­tem. To ważny frag­ment, który pomaga przy­po­mnieć nam o kru­cho­ści praw jed­nostki i swo­bód, trak­to­wa­nych przez nas jako daro­wane na zawsze. Foto­gra­fie dostar­czone przez tę insty­tu­cję zostały opa­trzone w całej książce skró­tow­cem USHMM.

Słowa wdzięcz­no­ści należą się rów­nież paniom Wieck i Hof­f­mann z Bun­de­sar­chiv-Mili­ta­rar­chiv w Koblen­cji. Były one ogrom­nie pomocne w poszu­ki­wa­niu dodat­ko­wych zdjęć zwią­za­nych z tema­tyką niniej­szej książki – z natury trud­nych do odna­le­zie­nia. Bez nich cała ta praca nie mogłaby się uka­zać w obec­nej for­mie. Odna­le­zione przez nie zdję­cia mają ozna­cze­nie BAK.

Chciał­bym rów­nież podzię­ko­wać panu Rudol­fowi Mul­te­rowi z Alt­shau­sen w Niem­czech za otrzy­mane od niego wspar­cie i foto­gra­fie Dir­le­wan­gera wyko­nane zaraz po woj­nie. Rudolfa trzeba uznać za eks­perta w spra­wach doty­czą­cych ostat­nich dni życia dowódcy tej demo­nicz­nej jed­nostki.

Wysoko na liście współ­pra­cow­ni­ków zna­leźli się Chri­stoph Schot­tes i redak­to­rzy z Edi­tion Tem­men z Bremy w Niem­czech. Wspa­nia­ło­myśl­nie udo­stęp­nili mi oni cztery foto­gra­fie ze swo­jej publi­ka­cji _Anti­fa­schi­sten in SS-Uni­forms_ autor­stwa Hansa-Petera Klau­scha. Wypa­truję dnia, kiedy publi­ka­cje tego sza­cow­nego wydaw­nic­twa ukażą się w języku angiel­skim.

Wra­ca­jąc na rodzimy grunt, muszę rów­nież podzię­ko­wać Ray’owi Embree, który dostar­czył mi kilka foto­gra­fii bar­dzo rzad­kich emble­ma­tów przy­zna­nych jed­no­stce Dir­le­wan­gera.

Redak­to­rzy z Wydaw­nic­twa Schif­fer Publi­shing rów­nież zasłu­żyli na ogromne uzna­nie. Robert Biondi jest jed­nym z nich, a więk­szość pisa­rzy może jedy­nie marzyć o tym, aby spo­tkać kogoś takiego. Jego trudne do prze­ce­nie­nia umie­jęt­no­ści pozwo­liły mi stwo­rzyć kon­struk­cję książki w wyma­rzo­nym stylu. To jest jedno z naj­bar­dziej płod­nych wydaw­nictw w tym kraju, jeśli cho­dzi o histo­rię dru­giej wojny świa­to­wej.

Do dok­tora Toma Veve’a, odda­nego swej pracy histo­ryka i dyrek­tora kole­gium, kie­ruję spe­cjalne słowa uzna­nia. Przy­ja­ciel od ponad dwu­dzie­stu lat, skru­pu­lat­nie czy­tał każde słowo z licz­nych szki­ców tej książki, wygła­sza­jąc kry­tyczne komen­ta­rze i wpro­wa­dza­jąc poprawki, które nie­wąt­pli­wie pod­nio­sły jakość tej publi­ka­cji. Jego zachęty i nad­zór skło­niły mnie do prze­ro­bie­nia kolej­nej mili­tar­nej opo­wie­ści z cza­sów dru­giej wojny świa­to­wej w nie­zwy­kłą sagę o Dir­le­wan­ge­rze.

Pra­gnął­bym wresz­cie wyra­zić ogromną wdzięcz­ność mojej żonie, Oldze. Nie tylko wyka­zy­wała ona ogromną tole­ran­cję dla moich histo­rycz­nych poszu­ki­wań, wli­cza­jąc w to podróże do Nie­miec i mar­no­wa­nie wielu godzin przed ekra­nem kom­pu­tera, ale czy­tała także szkice mojej pracy od deski do deski i prze­ka­zy­wała mi cenne suge­stie, dzięki czemu książka mogła stać się jesz­cze lep­sza. Histo­ry­kowi łatwo jest pogrą­żyć się w szcze­gó­ło­wych ana­li­zach i zapo­mnieć, że nie­wy­ro­biony czy­tel­nik potrze­buje wpro­wa­dze­nia do opi­sy­wa­nych wyda­rzeń, gdyż bez tego dal­sze roz­wa­ża­nia nie mają sensu. Bez uczci­wej oceny doko­na­nej przez innych, nim ręko­pis trafi do druku, praca histo­ryka może z łatwo­ścią sku­pić się na deta­lach, które tylko inny histo­ryk zro­zu­mie i doceni. Ważne jest, aby do tego nie dopu­ścić.

French Mac­Lean
Falls Church, Vir­gi­niaWPROWADZENIE

Wpro­wa­dze­nie

„Oku­po­wane tery­to­ria kipią nie­za­do­wo­le­niem,
nad­szedł czas zde­cy­do­wa­nych dzia­łań”.

Hein­rich Him­m­ler, sier­pień 1942 roku¹

To okrutna histo­ria, ale z bez­piecz­nego dystansu kil­ku­dzie­się­ciu lat, nie­zwy­kle fascy­nu­jąca. Sta­nowi rów­nież dobrą lek­cję, dowo­dzącą, że jed­nostka woj­skowa sfor­mo­wana w imię złej ide­olo­gii, dowo­dzona przez spo­łecz­nego wyrzutka, sto­czy się tak nisko, że można ją spro­wa­dzić do pro­stego okre­śle­nia – nie­na­wiść.

Bata­lion Dir­le­wan­gera, znany rów­nież jako SS-Son­der­kom­mando „Dir­le­wan­ger”, był może naj­mniej roz­po­zna­wal­nym, a jed­no­cze­śnie naj­bar­dziej nie­sław­nym oddzia­łem anty­par­ty­zanc­kim SS w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej². Nazi­stow­scy kore­spon­denci wojenni i foto­gra­fo­wie nie śle­dzili jego dzia­łań. I to z oczy­wi­stych powo­dów. Gdzie­kol­wiek poja­wiała się jed­nostka Dir­le­wan­gera – nazwa pocho­dziła oczy­wi­ście od nazwi­ska dowódcy – demo­ra­li­za­cja i gwałty sta­wały się czę­ścią codzien­nego życia, a do tego sze­rzyły się rze­zie, pobi­cia i rabunki³.

Bata­lion stwo­rzony ze ska­za­nych na kary wię­zie­nia kłu­sow­ni­ków dzia­łał w Pol­sce od 1940 do 1942 roku, pil­nu­jąc Żydów w obo­zach pracy przy­mu­so­wej i uprzy­krza­jąc życie miesz­kań­com Kra­kowa i Lublina. Potem Dir­le­wan­ger wal­czył dwa lata w Rosji z par­ty­zan­tami, nie oka­zu­jąc lito­ści i nie licząc na nią. Była to bestial­ska wojna z nie­uchwyt­nym prze­ciw­ni­kiem pro­wa­dzona w środku nie­prze­by­tych bagien i posęp­nych lasów W 1944 roku Dir­le­wan­ger sza­lał pod­czas Powsta­nia War­szaw­skiego, nim prze­niósł się na Sło­wa­cję, aby wal­czyć z kolejną rebe­lią. Koniec wojny zastał jego oddział, teraz już wiel­ko­ści dywi­zji, na tere­nach poło­żo­nych na połu­dnie od Ber­lina, gdzie wal­czył z oddzia­łami Armii Czer­wo­nej o prze­trwa­nie.

Po woj­nie, kiedy znik­nął Dir­le­wan­ger, powszech­nie wie­rzono, że całe Son­der­kom­mando poszło pod topór Sowie­tów w akcie zemsty, a doko­na­nia jed­nostki trak­to­wano jako przy­kład bez­praw­nych i nie­ludz­kich zacho­wań SS. Pod­czas pro­ce­sów przed Try­bu­na­łem Woj­sko­wym w Norym­ber­dze oskar­że­nie pre­zen­to­wało wyczyny jed­nostki Dir­le­wan­gera jako dowód, że Waf­fen-SS było orga­ni­za­cją prze­stęp­czą. Obrona prze­ciw­sta­wiała temu argu­ment, który do dzi­siej­szych cza­sów poja­wia się w opra­co­wa­niach histo­rycz­nych, iż Son­der­kom­mando nie było czę­ścią Waf­fen-SS. Jed­nak wszel­kie zapisy poka­zują co innego.

Ta jed­nostka Waf­fen-SS skła­dała się nie tylko z pospo­li­tych prze­stęp­ców, ale rów­nież ze skom­pro­mi­to­wa­nych ofi­ce­rów Wehr­machtu oraz SS, zde­gra­do­wa­nych i słu­żą­cych póź­niej jako sze­re­gowcy. Jed­nak nie wszy­scy ofi­ce­ro­wie i podofi­ce­ro­wie byli prze­no­szeni do jed­nostki za karę. Wielu przy­dzie­lono pier­wot­nie do kwa­tery głów­nej SS i stam­tąd tra­fiali do Son­der­kom­mando, aby mogli zdo­być doświad­cze­nie w wal­kach na fron­cie albo odzna­cze­nia, które uła­twią im dal­szą karierę po powro­cie do Ber­lina. W sze­re­gach tej jed­nostki zna­leźć można było Ukra­iń­ców, Chor­wa­tów, Austria­ków i Hisz­pa­nów. Wszy­scy bez wyjątku pod­le­gali bru­tal­nej dys­cy­pli­nie. Prze­stępcy byli bici pał­kami albo roz­strze­li­wani bez szansy na spra­wie­dliwy pro­ces⁴. Zwierzch­nicy mogli poni­żać i karać pod­wład­nych bez odwo­ły­wa­nia się do decy­zji Dir­le­wan­gera. Jedną z form kara­nia była tak zwana Skrzy­nia Dir­le­wan­gera, pomysł „sto­ją­cej trumny” zapo­ży­czony z obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Zamy­kano w niej ofiarę na długi czas. Mówiono, że wycho­dził z niej nie­bosz­czyk albo zabójca⁵.

Son­der­kom­mando było efek­tywną jed­nostką zwal­cza­jącą par­ty­zan­tów, nisz­czącą wiele ich oddzia­łów na roz­le­głych obsza­rach Bia­ło­rusi. Nie­stety Dir­le­wan­ger nie ogra­ni­czał się do zwal­cza­nia uzbro­jo­nego prze­ciw­nika. Nikt nie jest w sta­nie podać dokład­nej liczby męż­czyzn, kobiet i dzieci zabi­tych przez jego rene­ga­tów w Pol­sce i Rosji, ale z pew­no­ścią można mówić tu o dzie­siąt­kach tysięcy ludzi⁶. Dir­le­wan­ger nie wsty­dził się roz­gła­szać swo­ich suk­ce­sów i każdy ana­li­tyk jego rapor­tów może łatwo dojść do wnio­sku, że wiele z jego ofiar nie brało udziału w wal­kach.

Oskar Dir­le­wan­ger, dowódca tej prze­stęp­czej bandy, miał zło­żony cha­rak­ter. Obok poważ­nych oso­bi­stych ułom­no­ści – we wła­snym mnie­ma­niu – był bojow­ni­kiem o Niemcy. Słu­żył kra­jowi w czte­rech kon­flik­tach zbroj­nych. Pod­czas pierw­szej wojny świa­to­wej odniósł sześć ran, dostał odzna­cze­nie za odwagę i wresz­cie stał się cza­sowo dowódcą bata­lionu linio­wego. Zaraz po woj­nie wal­czył z komu­ni­stami w regu­lar­nej woj­nie domo­wej, ponow­nie został wtedy ranny i stał się hono­ro­wym oby­wa­te­lem mia­steczka, które wyzwo­lił. W poło­wie lat trzy­dzie­stych zeszłego wieku zna­lazł się w Hisz­pa­nii. Wal­czył w sze­re­gach Legionu Con­dor po stro­nie nacjo­na­li­stów gene­rała Franco, za co uzy­skał kolejne odzna­cze­nia. Pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej awan­so­wał do rangi SS-Oberführera⁷ i dowo­dził po kolei bata­lio­nem, puł­kiem i wresz­cie dywi­zją SS⁸.

Z wielu wzglę­dów był odgrom­ni­kiem w bizan­tyń­skich wal­kach o wła­dzę wewnątrz SS. Nie­ustan­nie wychwa­lał go SS-Oberguppenführer Got­tlob Ber­ger, jeden z naj­po­tęż­niej­szych ludzi w kwa­te­rze głów­nej SS⁹. Otrzy­my­wał pło­mienne raporty od SS-Brigadeführera Odilo Glo­boc­nika, archi­tekta osta­tecz­nego roz­wią­za­nia, czyli nazi­stow­skiego planu eks­ter­mi­na­cji lud­no­ści żydow­skiej. SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelew­ski, dowódca wszyst­kich anty­par­ty­zanc­kich oddzia­łów SS, przed­sta­wił Dir­le­wan­gera do odzna­cze­nia Nie­miec­kim Krzy­żem w Zło­cie, nie­zwy­kle pre­sti­żową nagrodą. Ale miał i zażar­tych wro­gów. SS-Gruppenführer Frie­drich Krüger, wyż­szy dowódca SS i poli­cji w oku­po­wa­nej Pol­sce, chciał wtrą­cić Dir­le­wan­gera w 1942 roku do wię­zie­nia. Wil­helm Kube, komi­sarz Rze­szy na Bia­ło­rusi i hono­rowy SS-Gruppenführer ze wstrę­tem czy­tał raport o wie­przach poże­ra­ją­cych na wpół usma­żone ludz­kie ciała – po spa­le­niu przez Son­der­kom­mando sto­doły peł­nej schwy­ta­nych par­ty­zan­tów. W innym przy­padku zawzięty śled­czy z SS, który dopro­wa­dził do oskar­że­nia i w kon­se­kwen­cji do egze­ku­cji komen­danta obozu kon­cen­tra­cyj­nego, prze­śla­do­wał Dir­le­wan­gera przez nie­mal całą wojnę, usi­łu­jąc dowieść, że zhań­bił on rasę nie­miecką. SS-Brigadeführer Franz Bre­ithaupt, który póź­niej awan­so­wał na SS-Gruppenführera i szefa Depar­ta­mentu Praw­nego SS – pod któ­rego patro­na­tem dzia­łał śled­czy Kon­rad Mor­gen – reko­men­do­wał jed­nak Dir­le­wan­gera do dal­szych awan­sów. Wcze­śniej roz­gnie­wany gau­le­iter wyrzu­cił go z par­tii nazi­stow­skiej z powodu oskar­że­nia o ofi­cjalny gwałt w poło­wie lat trzy­dzie­stych. Bur­mistrz jego rodzin­nego mia­sta Würzburga publicz­nie chwa­lił wszakże Dir­le­wan­gera za jego wojenne czyny.

Nie­któ­rzy wysoko posta­wieni nazi­ści twier­dzili pod­czas pro­cesu norym­ber­skiego, że tak naprawdę nie rozu­mieli zadań i zasad dzia­ła­nia jego jed­nostki. Ale SS było dumne z Dir­le­wan­gera, ska­za­nego za prze­stęp­stwo sek­su­alne, pod­czas gdy armia – tra­dy­cyjny bastion dobrego zacho­wa­nia i przy­zwo­ito­ści – patrzyła zupeł­nie ina­czej na niego i jego uni­ka­tową jed­nostkę. Adolf Hitler, SS-Reichsführer Hein­rich Him­m­ler i inni przy­wódcy nazi­stow­scy roz­wi­jali i wspie­rali Son­der­kom­mando oraz czę­sto wychwa­lali jego wyczyny w roz­mo­wach z innymi przy­wód­cami par­tyj­nymi. Poni­żej znaj­duje się część prze­mó­wie­nia wygło­szo­nego przez Him­m­lera w 1944 roku przed zgro­ma­dze­niem gau­le­ite­rów¹⁰, które odbyło się w Pozna­niu, w oku­po­wa­nej Pol­sce:

„W 1941 roku – powie­dział Him­m­ler – zor­ga­ni­zo­wa­łem «pułk kłu­sow­ni­ków» pod dowódz­twem Dir­le­wan­gera, dobrego szwab­skiego kolegi, ran­nego dzie­sięć razy, praw­dziwy cha­rak­ter – jak przy­pusz­czam, tro­chę dzi­waka. Uzy­ska­łem od Führera zgodę na zebra­nie ze wszyst­kich nie­miec­kich wię­zień kłu­sow­ni­ków, któ­rzy polo­wali za pomocą broni pal­nej, a nie za pomocą puła­pek, w cza­sach kłu­so­wa­nia – w sumie około 2000 ludzi. Nie­stety tylko 400 z tych «pra­wych i cen­nych postaci» dotrwało do dzi­siaj. Wzmac­nia­łem ten pułk ludźmi pod nad­zo­rem SS, ale w naszej orga­ni­za­cji mamy zbyt surowy sys­tem spra­wie­dli­wo­ści . Kiedy to nie wystar­czyło, powie­działem do Dir­le­wan­gera: «Dla­czego teraz nie poszu­kasz odpo­wied­nich kan­dy­da­tów wśród łotrów i praw­dziwych prze­stęp­ców w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych? . Atmos­fera w pułku jest czę­sto tro­chę śre­dnio­wieczna, z powodu korzy­sta­nia z kar cie­le­snych i temu podob­nych zwy­cza­jów jeśli ktoś krzywi się pyta­jąc, czy będzie wojna, czy też nie, to spad­nie ze stołu mar­twy, gdyż inni zastrzelą go od razu”¹¹.

To była naprawdę godna uwagi pochwała od naj­po­tęż­niej­szego czło­wieka w SS. Jed­nak taka była natura rucho­mych pia­sków wła­dzy w nazi­stow­skich Niem­czech, że dzień póź­niej SS-Reichsführer napi­sał list z naganą dla Oskara Dir­le­wan­gera.

Lud­ność nie­miecka wie­działa co nieco o dzia­łal­no­ści Dir­le­wan­gera i jego jed­nostki dzięki infor­ma­cjom pra­so­wym. Na przy­kład „Schwa­rze Korps”, wojenne cza­so­pi­smo nie­miec­kie, opi­su­jące wyczyny Waf­fen-SS, opu­bli­ko­wało 16 listo­pada 1944 roku arty­kuł o nim:

„Droga życiowa 49-let­niego SS-Oberführera Oskara Dir­le­wan­gera była zawsze bitwą prze­ciwko wypa­cze­niom i bol­sze­wi­zmowi. Wal­czył w kilku fre­ikorp­sach, pro­wa­dził pociąg pan­cerny prze­ciwko Maxowi Hölzowi¹² oraz nale­żał do Legionu Con­dor. Kiedy się go widzi, nie można powie­dzieć, że był ranny jede­na­ście razy, w tym bar­dzo ciężko pod­czas pierw­szej wojny świa­to­wej. Wtedy był tak sku­teczny w dowo­dze­niu oddzia­łami prze­ciwko bol­sze­wic­kim ban­dy­tom, że Rosja­nie wyzna­czyli cenę za jego głowę. Kiedy zaczęło się powsta­nie w War­sza­wie, SS-Oberführer Dir­le­wan­ger prow­dził swo­ich ludzi do bitwy o domy i ulice mia­sta z nie­wia­ry­godną suro­wo­ścią i nie­ustę­pli­wo­ścią. Führer nagro­dził ich za walki i per­so­nal­nie ich dowódcę Krzy­żem Rycer­skim do Krzyża Żela­znego” ¹³.

Hitler wie­dział o dzia­łal­no­ści Son­der­kom­mando Dir­le­wan­gera i roz­ma­wiał o jego wyczy­nach z innymi przy­wód­cami nazi­stow­skimi. 20 sierp­nia 1941 roku Hitler jadł na przy­kład obiad z dok­to­rem Han­sem Lam­mer­sem, sekre­ta­rzem stanu w Kan­ce­la­rii Rze­szy, dok­to­rem Ottem Thie­rac­kiem, mini­strem spra­wie­dli­wo­ści Rze­szy. Pod­czas połu­dnio­wej dys­ku­sji Hitler stwier­dził:

„Kłu­sow­nik zabija zająca i idzie do wię­zie­nia na trzy mie­siące! Oso­bi­ście wziął­bym kolegę i wsa­dził do jed­nej z lot­nych, par­ty­zanc­kich kom­pa­nii SS. Nie jestem wiel­bi­cie­lem kłu­sow­ni­ków, szcze­gól­nie, że jestem wege­ta­ria­ni­nem; ale widzę w nim jedy­nie czyn­nik roman­tyczny w tak zwa­nym spo­rcie strze­lec­kim. Nawia­sem mówiąc, nie ma wąt­pli­wo­ści, że cał­kiem sporo kłu­sow­ni­ków mamy wśród odda­nych zwo­len­ni­ków naszej par­tii”¹⁴.

W póź­niej­szym okre­sie wojny, pod­czas Powsta­nia War­szaw­skiego, Hitler publicz­nie dys­ku­to­wał o Son­der­kom­mando. Gene­rał puł­kow­nik Heinz Gude­rian, wtedy szef Sztabu Gene­ral­nego, otrzy­my­wał raporty, że Dir­le­wan­ger i jego ludzie popeł­niali prze­ra­ża­jące okrop­no­ści w poskra­mia­niu rewolty. Pod­czas narady szta­bo­wej zachę­cał Hitlera do wyco­fa­nia jed­nostki z walki. Ale ten nie chciał się zgo­dzić na to, nawet wtedy, gdy gene­rał SS Her­mann Fege­lein potwier­dził raport¹⁵. To była mocna wska­zówka, że Hitler nie ganił dzia­łań Dir­le­wan­gera pod­czas powsta­nia. Kilka dni póź­niej wódz Trze­ciej Rze­szy zgo­dził się nawet w końcu na nada­nie Dir­le­wan­ge­rowi Krzyża Rycer­skiego, naj­wyż­szego nie­miec­kiego odzna­cze­nia, przy­zna­wa­nego za odwagę i osią­gnię­cia woj­skowe. Była to nagroda, którą musiało zatwier­dzić kilku gene­ra­łów w łań­cu­chu dowo­dze­nia Grupy Armii „Cen­trum”.

O jed­no­stce Dir­le­wan­gera wspo­mniano przez całą wojnę w rapor­tach dzien­nych Wehr­machtu jedy­nie dwa­dzie­ścia jeden razy: dwa razy w listo­pa­dzie 1944 roku, pięt­na­ście razy w grud­niu 1944 roku, pięć razy w lutym 1945 roku i raz w kwiet­niu 1945 roku¹⁶. To nie­wiele wpi­sów, jeśli weź­mie się pod uwagę, że Son­der­kom­mando dzia­łało przez ponad 1200 dni wojny. Pomimo okre­so­wych rapor­tów w pra­sie, nie publi­ko­wano opi­sów więk­szo­ści akcji jed­nostki, zresztą podob­nie jak innych rucho­mych oddzia­łów likwi­da­cyj­nych SS. Nie dru­ko­wano ich nie dla­tego, że nie chcieli tego Hitler, Him­m­ler albo inni nazi­stow­scy przy­wódcy. W prze­mo­wie wygło­szo­nej 4 paź­dzier­nika 1943 roku w Pozna­niu dla wybra­nej grupy dowód­ców SS Him­m­ler wyja­śnił, dla­czego tak było:

„Chcę wam rów­nież powie­dzieć zupeł­nie szcze­rze o poważ­nej spra­wie. Mię­dzy nami mogę mówić cał­kiem szcze­rze i nie będziemy roz­trzą­sać tego publicz­nie to zna­czy o wysie­dle­niach Żydów, eks­ter­mi­na­cji rasy żydow­skiej. To jest jedna z tych rze­czy, o któ­rych tylko łatwo się mówi. «Rasa Żydow­ska jest tępiona» – mówi jakiś dzia­łacz par­tyjny – i jest cał­kiem jasne, że to jest nasz pro­gram – eli­mi­na­cja Żydów, a my to robimy, tępimy ich . Wielu z was wie, co to zna­czy, kiedy setka ciał leży obok sie­bie albo pięć­set lub tysiąc. Wytrzy­mać to i jed­no­cze­śnie – poza nie­licz­nymi wyjąt­kami powo­do­wa­nymi ludzką sła­bo­ścią – pozo­stać porząd­nym czło­wie­kiem, to czyni nas twar­dymi. To jest karta chwały w naszej histo­rii, która ni­gdy nie została zapi­sana i ni­gdy tak się nie sta­nie”¹⁷.

Him­m­ler się mylił w kwe­stii zakazu zapi­sy­wa­nia histo­rii. Niemcy pro­wa­dzili dro­bia­zgowe zapisy, a doku­men­ta­cja, która prze­trwała wojnę, sta­nowi pod­stawę tej książki. Nie­miec­kie orga­ni­za­cje stwo­rzyły i ska­ta­lo­go­wały setki, tysiące, a nawet dzie­siątki tysięcy rapor­tów opi­su­ją­cych wszyst­kie wyda­rze­nia wojenne. A one, co nie­wąt­pli­wie prze­ra­żało Hein­ri­cha Him­m­lera, prze­trwały – i dostały się w więk­szo­ści w ręce alian­tów.

Te zbiory doku­men­tów w szcze­gólny spo­sób two­rzą pod­stawę tej książki. Po woj­nie nagrane zostały na mikro­fil­mach, które obec­nie są prze­cho­wy­wane w Naro­do­wym Archi­wum Sta­nów Zjed­no­czo­nych w Waszyng­to­nie. Pierw­szy ich zbiór ozna­czony sym­bo­lem T-175 – Doku­menty Dowódcy SS i Szefa Poli­cji w Rze­szy Nie­miec­kiej. Cztery zapisy z tego zbioru przed­sta­wiają szcze­gó­łowo dzia­łal­ność ein­sat­zgrup­pen i polo­wych oddzia­łów likwi­da­cyj­nych SS, które zamor­do­wały setki tysięcy ludzi na fron­cie wschod­nim, w czym udział miała jed­nostka Dir­le­wan­gera. Zawie­rają one rów­nież doku­menty Wyż­szego Dowódcy SS i Poli­cji, dla któ­rego ten pra­co­wał. Znaj­dują się w nich dzienne raporty sytu­acyjne, roz­kazy dzienne, infor­ma­cje o zmia­nach kadro­wych, zapo­trze­bo­wa­niu logi­stycz­nym i przed­sta­wie­nia do odzna­czeń. Okre­śle­nia użyte w nich na pierw­szy rzut oka nie wywo­łują nie­po­koju – „oczysz­czony”, „zała­twione”, „akcja spe­cjalna” – a wszyst­kie ozna­czały to samo – mor­der­stwo albo ludo­bój­stwo.

Następny zbiór doku­men­tów to mikro­film A3343, czyli Dane Ofi­ce­rów SS z Cen­trum Doku­men­ta­cji w Ber­li­nie, Seria SSO. Zawie­rają one akta per­so­nalne ponad 61 000 ofi­ce­rów od pod­po­rucz­nika w górę. Roz­pię­tość cza­sowa danych to okres od 1932 roku do marca 1945 roku w nie­któ­rych przy­pad­kach. Zbiór obej­muje 909 rolek. Są to zapisy róż­nych szcze­gó­łów z życia każ­dego ofi­cera, o któ­rym wia­domo, że był przy­dzie­lony do Son­der­kom­mando, oraz wyż­szych urzęd­ni­ków SS, któ­rzy mieli stycz­ność z Dir­le­wan­ge­rem albo jego jed­nostką. To jest naprawdę otwarta księga, zawie­ra­jąca infor­ma­cje o karie­rze tych ludzi. Jest tam mowa o postę­po­wa­niach w ich spra­wach przed sądem wojen­nym, pro­mo­cjach, reko­men­da­cjach do przy­zna­nia nagród, prze­nie­sie­niach i instruk­cjach do zadań. Uzu­peł­nie­niem tego są infor­ma­cje o naga­nach, kar­to­teki medyczne i infor­ma­cje o tak zwa­nym tle rodzin­nym.

Ostatni zestaw rolek fil­mo­wych jest zwią­zany szcze­gól­nie z Dir­le­wan­ge­rem i jego jed­nostką – i pomimo małych roz­mia­rów jest on naj­waż­niej­szy ze wszyst­kich. Znany jako mikro­film T-354, Zapisy Waf­fen-SS. Jego rolki 638, 649 i 650 zawie­rają dzienne raporty, wia­do­mo­ści radiowe, tele­gramy wysy­łane i odbie­rane przez jed­nostkę, kore­spon­den­cję zwią­zaną z logi­styką, raporty bojowe, listy ofiar, zapisy oso­bowe i szcze­gó­łowe infor­ma­cje – od kwe­stii, ilu par­ty­zan­tów lub „podej­rza­nych” zostało zabi­tych w kon­kret­nym star­ciu aż do wia­do­mo­ści, ile psów war­tow­ni­czych potrzeba do tro­pie­nia wroga i ile bute­lek wódki pobrał Dir­le­wan­ger za prze­wie­zie­nie schwy­ta­nej rosyj­skiej dziew­czyny dla ofi­cjeli z SS w Ber­li­nie. W skró­cie można powie­dzieć, że jest to wojenny dzien­nik ope­ra­cyjny Son­der­kom­mando. Raporty zaczy­nają się w 1939 roku i koń­czą w 1944 roku, tuż przed Powsta­niem War­szaw­skim.

Ist­nie­jące luki w nie­miec­kich zapi­sach cał­kiem dokład­nie wypeł­niają inne źró­dła, ale są one różne. Książka Mat­thewa Coopera _The Nazi War Aga­inst Soviet Par­ti­sants_ uka­zuje dosko­nale zakres nie­miec­kich dzia­łań anty­par­ty­zanc­kich w Rosji. _Der War­schauer Aufstand_ Hansa Kran­n­halsa jest jed­nym z naj­peł­niej­szych opra­co­wań na temat Powsta­nia War­szaw­skiego. Wresz­cie pod­sta­wowe źró­dło o pro­ce­sie norym­ber­skim to oczy­wi­ście _Trial of the Major War Cri­mi­nals before the Intre­na­tio­nal Mili­tary Tri­bu­nal_, opu­bli­ko­wany przez Sojusz­ni­czą Radę Kon­troli dla Nie­miec w Norym­ber­dze w 1948 roku.

Przez ponad 50 lat wyczyny Oskara Dir­le­wan­gera i jego spe­cjal­nej jed­nostki były zapo­mniane i ukryte głę­boko w naj­ciem­niej­szych zaka­mar­kach histo­rii. Czas, aby wycią­gnąć je na świa­tło dzienne.Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Cooper M., _The Nazi Aga­inst Soviet Par­ti­zans_, Stein and Day, Nowy York 1979, s. 98.

2. W książce uży­wany jest zazwy­czaj ter­min Son­der­kom­mando na okre­śle­nie jed­nostki Dir­le­wan­gera, cho­ciaż pod­czas wojny sied­mio­krot­nie zmie­niała ona nazwę (patrz załącz­nik 5).

3. _Ibi­dem_, s. 98.

4. Stein G.H., _The Waf­fen-SS: Hitler’s Elite Guard at War 1939_–_1945_, Cor­nell Uni­ver­sity Press, Ithaca. N.Y. 1966, s. 268.

5. Meyer G., _Nacht über Ham­burg_, Rödeberg Ver­lag, Frank­furt am Main 1971, s. 125.

6. Rosyj­skie źró­dła wspo­mi­nają nawet o licz­bie 150 000 ofiar.

7. W książce prze­waż­nie używa się nie­miec­kich nazw stopni SS. Ich wykaz z tlu­macz­niem na pol­ski i angiel­ski znaj­duje się w anek­sie 1.

8. 36. Dywi­zja Gre­na­die­rów Pan­cer­nych SS powstała w lutym 1945 roku z SS Strurm­ri­gade Dir­le­wan­ger. Wię­cej na ten temat w anek­sie 5.

9. Cho­dzi o Reichs­si­cher­he­it­shaup­tamt – RSHA, Główny Urząd Bez­pie­czeń­stwa Rze­szy.

10. Naczel­nik poli­tyczny NSDAP w okręgu admi­ni­stra­cyj­nym (Gau).

11. Cooper M., _The Nazi…_, s. 88.

12. Nie­miecki komu­ni­sta, który po puczu Kappa orga­ni­zo­wał bojówki na wzór Armii Czer­wo­nej, potem zbiegł do Związku Sowiec­kiego, gdzie ponoć w 1933 roku uto­nął w Oce.

13. Akta per­so­nalne Oskara Dir­le­wan­gera.

14. Tre­vor-Roper H.R., _Hitler’s Table Talk 1941_–_1944_, England:Weiden­feld and Nichol­son, Lon­don 1953, s. 640.

15. Gude­rian H., _Pan­zer Leader_, Zen­ger Publi­shing Com­pany, Washing­ton, D.C. 1979, s. 356.

16. 23 i 24 listo­pada 1944 roku, 3, 10, 22, 12, 14, 15, 18, 21, 22, 23, 24, 26, 27, 28 i 31grudnia 1944 roku, 14, 15, 16, 17 i 18 lutego 1945 roku i 15 kwiet­nia 1945 roku.

17. Reitlin­ger G., _The SS: Alibi of a Nation, 1922_–_1945_, Arms and Armour Press, Lon­don 1984, s. 278. Naj­lep­szy opis tajem­nicy ota­cza­ją­cej osta­teczne roz­wią­za­nie można zna­leźć u Richarda Bre­it­manna, _The Archi­tec­ture of Geno­cide: Him­m­ler and the Final Solu­tion._

18. Reitlin­ger G., _The SS: Alibi of a Nation…_, s. 173.

19. Akta per­so­nalne Oskara Dir­le­wan­gera.

20. _Ibi­dem._

21. _Ibi­dem._

22. _Ibi­dem._

23. _Ibi­dem._

24. _Trials of War Cri­mi­nals before the Inter­na­tio­nal Mili­tary Tri­bu­nal_, Vol. XIII, _The Mini­stries Case_, Case No. 11, Washing­ton, D.C.: U.S. Gover­ment Prin­ting Office, 1952, s. 537.

25. Hal­comb J., _The SA: A Histo­ri­cal Per­spec­tive_, Crown/Agin­co­urt Books, Colum­bia, S.C. 1985, s. 71, 72.

26. Akta per­so­nalne Oskara Dir­le­wan­gera.

27. _Ibi­dem._

28. _Trials of War Cri­mi­nals before the Inter­na­tio­nal Mili­tary Tri­bu­nal_, Vol. XIII, _The Mini­stries Case,_ Case No. 11, s. 537–538.

29. Akta per­so­nalne Got­tloba Ber­gera, Washing­ton, D.C.: Natio­nal Docu­ment Cen­ter, Roll SSO-058.

30. _Ibi­dem._

31. Höffkes K., _Hitlers Poli­ti­sche Gene­rale_: _Die Gau­le­iter des Drit­ten Reiches_, Gra­bert Ver­lag, Tübingen 1986, s. 239–240.

32. Akta per­so­nalne Wil­helma Murra,Washing­ton, D.C.: Natio­nal Archi­ves Micro­film Publi­ca­tion A3443, Akta ofi­ce­rów SS z Ber­liń­skiego Cen­trum Doku­men­ta­cji, Roll SSO-341A.

33. Proc­tor R.L., _Hitler’s Luft­waffe in Spa­nish Civil War_, Gre­en­wood Press West­port, Con­nec­ti­cutt 1983, s. 41, 42, 253.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: