Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Okupacyjne piekiełko - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 marca 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Okupacyjne piekiełko - ebook

Szmalcownicy, kolaboracja z okupantami, zdrady i zabójstwa polityczne na najwyższych szczeblach polskich władz konspiracyjnych. Tym razem najpopularniejszy pisarz historyczny w Polsce dotyka tematów, które w narracji bogoojczyźnianej stanowią tabu. Kaliber opisywanych faktów nieco tonuje charakterystyczny dla Sławomira Kopra anegdotyczny i lekki styl opowieści, ale jest wynikiem przewracania tych kart naszej historii, których w żadnym razie nie można uznać za chwalebne. Mocno rozbudowane i poprawione wznowienie książki sprzed kilku lat to wyprawa w ciemne zakątki przeszłości, która może wstrząsnąć.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8343-540-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Dwa­na­ście lat temu uka­zała się książka _Pol­skie pie­kiełko. Obrazy z życia elit emi­gra­cyj­nych 1939–1945_, a sześć lat póź­niej jej luźna kon­ty­nu­acja poświę­cona wyda­rze­niom w kraju pod oku­pa­cjami sowiecką i nie­miecką, czyli _Pol­skie pie­kiełko. Sceny z życia pol­skich elit pod oku­pa­cją_. Teraz powstała jej znacz­nie roz­sze­rzona wer­sja, któ­rej tema­tykę kształ­to­wa­łem bar­dzo sta­ran­nie, wybie­ra­jąc tematy sto­sun­kowo mało znane, a jed­no­cze­śnie takie, które powinny przy­cią­gnąć uwagę Czy­tel­ni­ków. Wszy­scy na przy­kład wie­dzą, kim był gene­rał Ste­fan Rowecki „Grot”, ale nie­ko­niecz­nie znają postać zało­ży­ciela Służby Zwy­cię­stwu Pol­ski, gene­rała Michała Toka­rzew­skiego-Kara­sze­wi­cza. Nie­mal nikt nie sły­szał o zało­żo­nej przez Ste­fana Wit­kow­skiego orga­ni­za­cji Musz­kie­te­ro­wie, ani tym bar­dziej o jej krwa­wym końcu, podob­nie jak o pro­ble­mach lwow­skiego Związku Walki Zbroj­nej. Jeste­śmy dumni z osią­gnięć naszej kon­spi­ra­cji w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie, ale nie mówimy gło­śno o tym, co działo się we Lwo­wie zaję­tym przez ZSRS. Czy to, że nie ma w tych fak­tach powodu do chluby ozna­cza, że należy o nich mil­czeć? Nie sądzę. Tym bar­dziej nie wolno ska­zy­wać na zapo­mnie­nie praw­dzi­wego lwow­skiego boha­tera, pro­fe­sora Rudolfa Weigla, który oca­lił wię­cej ist­nień ludz­kich niż cała pol­ska kon­spi­ra­cja razem wzięta.

Z przy­kro­ścią stwier­dzam, że nie udało mi się w pełni zre­ali­zo­wać pla­nów zwią­za­nych z tą książką. W roz­dziale o naj­bar­dziej tajem­ni­czym emi­sa­riu­szu gene­rała Wła­dy­sława Sikor­skiego, Sam­so­nie Miki­ciń­skim, zamie­rza­łem poświę­cić dłuż­szy frag­ment przy­pad­kom defrau­da­cji środ­ków finan­so­wych prze­rzu­ca­nych do kraju przez kurie­rów. Takie sytu­acje miały miej­sce i kilka lat temu oso­bi­ście czy­ta­łem o nich w kore­spon­den­cji pro­fe­sora Sta­ni­sława Kota z gene­ra­łem Sikor­skim. Nie­stety obec­nie nie mogłem do tej kwe­stii wró­cić, ponie­waż ktoś „zabez­pie­czył” teczkę prze­cho­wy­waną w Zakła­dzie Histo­rii Ruchu Ludo­wego. Zapewne uznał, że nie wolno dopu­ścić do tego, by sprawa stała się zbyt gło­śna, zatem kie­ru­jąc się „waż­nym inte­re­sem spo­łecz­nym” oraz „pol­ską racją stanu” po pro­stu ukradł doku­menty w celu pod­trzy­ma­nia dobrego samo­po­czu­cia roda­ków. Pra­cow­nicy Zakładu nie potra­fili udzie­lić infor­ma­cji, gdzie podziała się teczka, która wciąż co prawda figu­ruje w kata­logu, ale fizycz­nie nie ist­nieje…

Zdaję sobie sprawę, że przed­sta­wiony przeze mnie obraz oku­pa­cji jest bar­dzo wybiór­czy, ale przy­znaję otwar­cie, że chcia­łem poru­szyć tematy, które do dzi­siaj wzbu­dzają emo­cje. Stąd roz­działy o szmal­cow­ni­kach, gra­na­to­wej poli­cji czy wystę­pach pol­skich arty­stów na jaw­nych sce­nach, kon­ce­sjo­no­wa­nych przez oku­panta. Nie bez powodu rów­nież koń­czę książkę histo­rią Bry­gady Świę­to­krzy­skiej Naro­do­wych Sił Zbroj­nych. Sta­ra­łem się ją napi­sać w spo­sób wywa­żony, odci­na­jąc się od wszel­kich współ­cze­snych dys­ku­sji na ten kon­tro­wer­syjny temat. Przed­sta­wi­łem wyłącz­nie fakty, nato­miast wnio­ski pozo­sta­wiam moim Czy­tel­ni­kom, któ­rych sza­nuję zbyt mocno, by narzu­cać im swoje opi­nie.ROZDZIAŁ 1. KRAJOBRAZ PO KLĘSCE

Roz­dział 1

Kra­jo­braz po klę­sce

Koniec pewnej epoki

Zapewne jesz­cze przez dłu­gie lata histo­rycy będą się spie­rać, jaką datę można uznać za defi­ni­tywny koniec Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej i być może ni­gdy nie dojdą do poro­zu­mie­nia. Można jed­nak dokład­nie wska­zać datę dzienną, a nawet dokładną godzinę, kiedy barwny świat mię­dzy­woj­nia odszedł w prze­szłość. Pierw­szego wrze­śnia 1939 roku o godzi­nie czwar­tej czter­dzie­ści sztu­kasy Luft­waffe zrzu­ciły pierw­sze bomby na Wie­luń i od tej chwili nic już nie było takie samo jak wcze­śniej.

Wyda­rze­nia poto­czyły się szybko – ósmego wrze­śnia Wehr­macht był już pod War­szawą, a dzie­więć dni póź­niej od wschodu zaata­ko­wali Sowieci. Tego samego dnia do Rumu­nii ewa­ku­owały się pol­skie wła­dze wraz z Naczel­nym Dowódz­twem. War­szawa ska­pi­tu­lo­wała dwu­dzie­stego ósmego wrze­śnia, Modlin dzień póź­niej, Hel pod­dał się dru­giego paź­dzier­nika, a jako ostat­nia zło­żyła broń Samo­dzielna Grupa Ope­ra­cyjna „Pole­sie” gene­rała Kle­eberga. Pol­ska zna­la­zła się pod nie­miecko-sowiecką oku­pa­cją.

Sym­bo­lem czwar­tego roz­bioru Pol­ski stała się wspólna defi­lada Wehr­machtu i Armii Czer­wo­nej, która odbyła się dwu­dzie­stego dru­giego wrze­śnia w Brze­ściu nad Bugiem. Mia­sto zdo­byli hitle­rowcy, prze­ka­zali je Sowie­tom, a defi­ladę odbie­rali gene­rał Hans Gude­rian i kom­brig, czyli dowódca bry­gady, Sie­mion Kri­wo­szein.

Wpraw­dzie Anglia i Fran­cja wypo­wie­działy Niem­com wojnę już trze­ciego wrze­śnia, ale, zna­jąc treść taj­nego pro­to­kołu paktu Rib­ben­trop–Moło­tow, zre­zy­gno­wały z ofen­sywy na Zacho­dzie. Sojusz­nicy ocze­ki­wali sowiec­kiego ude­rze­nia na Pol­skę i wie­dzieli, że los naszego kraju został prze­są­dzony. Zresztą bar­dziej inte­re­so­wali się losem pol­skiego złota ewa­ku­owa­nego do Rumu­nii i roz­gryw­kami poli­tycz­nymi w łonie naszych elit wła­dzy. Nie pro­te­sto­wali też, gdy pod wpły­wem naci­sków nie­miec­kich i sowiec­kich Rumuni inter­no­wali nasze wła­dze, za to zde­cy­do­wa­nie prze­ciw­sta­wili się nomi­na­cji gene­rała Bole­sława Wie­niawy-Dłu­go­szow­skiego na pre­zy­denta Rze­czy­po­spo­li­tej. Wie­niawę uznano za czło­wieka sana­cji i zbyt silną oso­bo­wość, dla­tego osta­tecz­nie głową pań­stwa został Wła­dy­sław Racz­kie­wicz. Nowy pre­zy­dent desy­gno­wał na pre­miera gene­rała Wła­dy­sława Sikor­skiego, który objął jed­no­cze­śnie sta­no­wi­sko Naczel­nego Wodza.

Około stu tysięcy pol­skich ofi­ce­rów i żoł­nie­rzy zna­la­zło się w obo­zach inter­no­wa­nia w Rumu­nii i na Węgrzech, to z nich w przy­szło­ści miał się rekru­to­wać trzon Pol­skich Sił Zbroj­nych na Zacho­dzie. Emi­gra­cję wybrało też wielu poli­ty­ków i przed­sta­wi­cieli sfer arty­stycz­nych, a dla więk­szo­ści była to decy­zja, która zawa­żyła na całym ich życiu. Wielu z nich po woj­nie pozo­stało na emi­gra­cji i ni­gdy już nie zoba­czyło rodzin­nego kraju.

Tysiącletnia Rzesza

Zwy­cięzcy soli­dar­nie podzie­lili się łupem. Doko­nano pew­nych zmian we wcze­śniej­szych usta­le­niach i pod­czas kolej­nej wizyty Rib­ben­tropa w Moskwie pod­pi­sano układ o gra­ni­cach i przy­jaźni, będący for­mal­nym roz­bio­rem Pol­ski. ZSRS zre­zy­gno­wał z gra­nicy na Wiśle – począt­kowo pla­no­wano, że Sowieci zajmą Lubelsz­czy­znę i wschod­nie Mazow­sze wraz z war­szaw­ską Pragą – a w zamian do strefy ich wpły­wów dołą­czono Litwę. W rękach nie­miec­kich zna­la­zła się nie­mal połowa kraju – ponad sto osiem­dzie­siąt sie­dem tysięcy kilo­me­trów kwa­dra­to­wych – zamiesz­kana w ogrom­nej więk­szo­ści przez lud­ność pol­ską. Sowieci zajęli resztę, przy czym obaj oku­panci prze­ka­zali część zdo­by­tych tery­to­riów innym pań­stwom. Niemcy wyna­gro­dzili udział Sło­wa­ków w kam­pa­nii wrze­śnio­wej, odda­jąc im sie­demset kilo­me­trów kwa­dra­to­wych obszaru Spi­sza i Orawy, nato­miast Moskwa prze­ka­zała Litwie Wilno wraz z naj­bliż­szą oko­licą – nie­całe sie­dem tysięcy kilo­me­trów kwa­dra­to­wych z pię­ciu­set pięć­dzie­się­cioma tysią­cami miesz­kań­ców. Oczy­wi­ście nie był to gest bez­in­te­re­sowny, gdyż w zamian wymu­sili na Litwi­nach zgodę na orga­ni­za­cję baz woj­sko­wych na tere­nie repu­bliki.

Na początku paź­dzier­nika 1939 roku hitle­rowcy ofi­cjal­nie wcie­lili do Nie­miec część oku­po­wa­nego obszaru. W gra­ni­cach Rze­szy zna­la­zły się: Pomo­rze, Wiel­ko­pol­ska, Górny Śląsk, Łódź, pół­nocne Mazow­sze i Suwalsz­czy­zna. Wschod­nia gra­nica Nie­miec prze­bie­gała kil­ka­dzie­siąt kilo­me­trów od War­szawy, a pół­nocna – w oko­li­cach Modlina. Były to tereny prze­zna­czone do szyb­kiej ger­ma­ni­za­cji. Hitler pla­no­wał, że w ciągu dzie­się­ciu lat staną się obsza­rami „czy­sto nie­miec­kimi”, czemu słu­żyć miały masowe wysie­dle­nia pol­skiej lud­no­ści oraz spro­wa­dze­nie Niem­ców zamiesz­ku­ją­cych dotych­czas poza gra­nicami Trze­ciej Rze­szy. Wysie­dle­nia pro­wa­dzono w spo­sób nie­zwy­kle bru­talny, a Pola­kom pozo­sta­wiano naj­wy­żej kwa­drans na spa­ko­wa­nie się.

„Ósmego grud­nia – wspo­mi­nała hra­bina Kle­men­tyna Mań­kow­ska, wła­ści­cielka majątku Win­no­góra w Wiel­ko­pol­sce – koło godziny dru­giej, wsku­tek jakie­goś prze­czu­cia, któ­rego nie potra­fię wytłu­ma­czyć, wsta­łam, by spoj­rzeć przez bramę. Z prze­ra­że­niem zoba­czy­łam, jak przed domem zatrzy­muje się czarny, pan­cerny samo­chód. Natych­miast też oto­czyła nas chmara czar­nych mun­du­rów.

– Jest pani aresz­to­wana – oznaj­mili. – Pani, pani mąż i dzieci, musi­cie wyje­chać stąd za kwa­drans. Przede wszyst­kim nie bierz­cie niczego, co sami nie unie­sie­cie”¹.

Nie wszy­scy mieli tyle szczę­ścia, bo ci gorzej uro­dzeni dosta­wali zale­d­wie pięć minut na spa­ko­wa­nie się. Jed­nak naj­bar­dziej tra­giczny los spo­tkał pol­skie elity inte­lek­tu­alne. W ramach „wynisz­cza­nia warstw kie­row­ni­czych” prze­pro­wa­dzono akcję „Inte­li­gen­cja” (_Intel­li­gen­zak­tion_), któ­rej ofia­rami padło kil­ka­dzie­siąt tysięcy osób. Mor­do­wano lub zsy­łano do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych: księży, nauczy­cieli, zie­mian, kapi­ta­li­stów, dzia­ła­czy poli­tycz­nych oraz woj­sko­wych. Ze szcze­gólną nie­na­wi­ścią tro­piono powstań­ców wiel­ko­pol­skich i ślą­skich, daw­nych człon­ków Pol­skiej Orga­ni­za­cji Woj­sko­wej oraz dzia­ła­czy ple­bi­scy­to­wych.

Jed­nak natych­mia­stowe pozby­cie się wszyst­kich Pola­ków z tere­nów wcie­lo­nych do Rze­szy oka­zało się nie­moż­liwe z powo­dów prak­tycz­nych. Kolo­ni­za­cja nie­miecka postę­po­wała sto­sun­kowo wolno, toteż nasi rodacy byli nie­zbędni do funk­cjo­no­wa­nia miej­sco­wej gospo­darki. Jako oby­wa­tele dru­giej kate­go­rii mieli zapew­nić utrzy­ma­nie „rasie panów”, a cza­sami pozwa­lano im pra­co­wać na sta­no­wi­skach wyż­szych niż robot­ni­cze.

Spe­cy­ficzny cha­rak­ter miała tutej­sza folk­sli­sta. O ile jej pierw­sze dwie kate­go­rie były fak­tycz­nie prze­zna­czone dla ludzi czu­ją­cych się Niem­cami, to już do kate­go­rii trze­ciej zali­czono prak­tycz­nie więk­szość Ślą­za­ków, Kaszu­bów czy Mazu­rów. Uznano ich za spo­lo­ni­zo­wa­nych potom­ków Niem­ców, a odmowa pod­pi­sa­nia folk­sli­sty ozna­czała wywózkę do obozu kon­cen­tra­cyj­nego i prak­tycz­nie auto­ma­tyczny wyrok śmierci dla całej rodziny. W tej sytu­acji wła­dze emi­gra­cyjne wydały zgodę na wpi­sy­wa­nie się na folk­sli­stę w celu rato­wa­nia życia, a takie sta­no­wi­sko popie­rali rów­nież hie­rar­cho­wie kościelni. W rezul­ta­cie nie­miecka lista naro­dowa na Gór­nym Ślą­sku przy­brała wręcz mon­stru­alne roz­miary, pod­pi­sało ją bowiem nie­mal dzie­więć­dzie­siąt pro­cent przed­wo­jen­nych miesz­kań­ców tego regionu.

Odmienny cha­rak­ter miała nato­miast ostat­nia grupa folk­sli­sty. Zali­czono do niej spo­lo­ni­zo­wane osoby pocho­dze­nia nie­miec­kiego, które czyn­nie brały udział w pol­skich orga­ni­za­cjach poli­tycz­nych i spo­łecz­nych. Posta­no­wiono rów­nież, że pod­pi­sać ją mogą ci, któ­rych uznano za war­to­ścio­wych pod wzglę­dem raso­wym. Podob­nie jak w przy­padku poprzed­niej kate­go­rii pod­pi­sa­nie jej było sprawą życia i śmierci. Dla­tego infor­ma­cja, że liczba folks­doj­czów w Pozna­niu w ciągu kilku mie­sięcy wzro­sła z czte­rech i pół tysiąca do trzy­dzie­stu tysięcy, wcale nie ozna­czała rado­snej kola­bo­ra­cji z oku­pan­tem².

Swastyka nad Wisłą

Pod koniec paź­dzier­nika ofi­cjal­nie ogło­szono powsta­nie Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa ze sto­licą w Kra­ko­wie – War­szawę uznano bowiem za mia­sto zbyt nie­bez­pieczne. Objęło ono resztę ziem oku­po­wa­nych przez Niem­ców, łącz­nie pra­wie sto tysięcy kilo­me­trów kwa­dra­to­wych i dwa­na­ście milio­nów miesz­kań­ców. Na jego czele sta­nął dłu­go­letni czło­nek NSDAP, praw­nik z wykształ­ce­nia, Hans Frank – czło­wiek o psy­chice „sta­no­wią­cej prze­dziwną mie­sza­ninę inte­li­gen­cji i okru­cień­stwa, fine­zji i wul­gar­no­ści, bru­tal­nego cyni­zmu i wyra­fi­no­wa­nej wraż­li­wo­ści”³. Za swoją sie­dzibę obrał Wawel i zaczął się uwa­żać za „nie­miec­kiego króla Pol­ski”, pod­czas gdy w Ber­li­nie o Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie mawiano _Frank-Reich_ (Rze­sza Franka).

Pierw­szą bru­talną akcją, którą oku­panci prze­pro­wa­dzili prze­ciwko Pola­kom na tere­nie Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa, była _Son­de­rak­tion Kra­kau_. W jej wyniku na początku listo­pada 1939 roku do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych wywie­ziono ponad stu osiem­dzie­się­ciu wykła­dow­ców kra­kow­skich uczelni. Wpraw­dzie po inter­wen­cjach mię­dzy­na­ro­do­wych – w tym Benita Mus­so­li­niego – naukowcy zostali po kilku mie­sią­cach zwol­nieni, jed­nak ich część nie prze­żyła uwię­zie­nia. Nato­miast hitle­rowcy mieli nie­ba­wem ponow­nie pod­jąć temat, tym razem z o wiele bar­dziej tra­gicz­nym skut­kiem.

Uczci­wie trzeba przy­znać, że pomimo _Son­de­rak­tion Kra­kau_ począt­kowo zapa­no­wało pewne uspo­ko­je­nie sytu­acji. Lud­ność pol­ska miała znacz­nie lep­sze warunki do życia niż na obsza­rach wcie­lo­nych bez­po­śred­nio do Rze­szy, a ter­ror prze­ja­wiał się głów­nie w akcjach odwe­to­wych. Za taką należy uznać zbrod­nię w Waw­rze, gdzie za zabi­cie przez miej­sco­wych kry­mi­na­li­stów dwóch nie­miec­kich żoł­nie­rzy roz­strze­lano stu jede­na­stu męż­czyzn z oko­licz­nych domów. Wiele wska­zuje na to, że jesz­cze wtedy hitle­rowcy nie pla­no­wali zor­ga­ni­zo­wa­nego ludo­bój­stwa.

Wio­sną 1940 roku oku­panci zrzu­cili jed­nak maski i przy­stą­pili do pla­no­wego wynisz­cza­nia pol­skich elit. W ramach tak zwa­nej akcji AB (_Außerordentliche Befrie­dung­sak­tion_) pomię­dzy majem i wrze­śniem wymor­do­wano około trzech i pół tysiąca przed­sta­wi­cieli pol­skiej inte­li­gen­cji. Wśród roz­strze­la­nych zna­lazł się były mar­sza­łek Sejmu Maciej Rataj, jeden z lide­rów PPS Mie­czy­sław Nie­dział­kow­ski, a także zna­ko­mity bie­gacz i meda­li­sta olim­pij­ski Janusz Kuso­ciń­ski. Przy oka­zji roz­strze­lano rów­nież około trzech tysięcy więź­niów poli­tycz­nych prze­trzy­my­wa­nych dotych­czas w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych. Masowa zbrod­nia miała zła­mać ducha oporu w naro­dzie pol­skim i pozba­wić go przy­wód­ców.

„ dla nas wszyst­kich naro­do­wych socja­li­stów – tłu­ma­czył Frank na jed­nej z odpraw – naka­zem chwili jest pod­ję­cie zobo­wią­za­nia, że doło­żymy wszel­kich sta­rań, by w naro­dzie pol­skim nie wykry­sta­li­zo­wał się już żaden opór. Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że jeste­śmy w sta­nie wyko­nać to zada­nie, że jest to nawet naszym obo­wiąz­kiem ze względu na koniecz­ność osła­nia­nia Rze­szy od Wschodu”⁴.

Hitler osta­tecz­nie zre­zy­gno­wał z pla­nów powo­ła­nia szcząt­ko­wego, wasal­nego pań­stwa pol­skiego i pole­cił przy­stą­pić do bez­względ­nej eks­plo­ata­cji pod­bi­tych tere­nów. Gene­ralne Guber­na­tor­stwo miało się stać obsza­rem o sta­tu­sie kolo­nial­nym, zaspo­ka­ja­ją­cym potrzeby Rze­szy w zakre­sie pro­duk­cji rol­nej i nie­wy­kwa­li­fi­ko­wa­nej siły robo­czej. Pla­no­wano, że będzie sta­no­wiło bufor pomię­dzy Niem­cami a ZSRS, co w kon­tek­ście pla­no­wa­nej przez Führera wojny z Sowie­tami miało szcze­gólne zna­cze­nie.

Reali­za­cja hitle­row­skich pla­nów musiała jed­nak zostać odło­żona w cza­sie. Żywioł nie­miecki w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie był zbyt słaby i nie było moż­li­wo­ści natych­mia­sto­wej ger­ma­ni­za­cji tego obszaru. W efek­cie, cho­ciaż powo­łano Gene­ralną Dyrek­cję Kolei Wschod­niej, z braku nie­mieckich pra­cow­ni­ków zatrud­niono w niej ponad dwie­ście tysięcy Pola­ków⁵.

Podob­nie było w siłach porząd­ko­wych, dla­tego w grud­niu 1939 roku powstała Poli­cja Pol­ska Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa – od koloru mun­du­rów zwana gra­na­tową poli­cją – do któ­rej pod groźbą kary śmierci powo­łano przed­wo­jen­nych funk­cjo­na­riu­szy. Sze­regi uzu­peł­niano byłymi poli­cjan­tami prze­sie­dlo­nymi z ziem włą­czo­nych do Rze­szy, a przez for­ma­cję prze­wi­nęło się łącz­nie ponad szes­na­ście tysięcy osób. Samo­rządy dzia­łały pod ści­słym nad­zo­rem, ale jed­nak funk­cjo­no­wały, oku­panci byli bowiem zbyt słabi liczeb­nie, by wszyst­kim zarzą­dzać bez­po­śred­nio.

Na zie­miach włą­czo­nych do Rze­szy wpro­wa­dzono ustawy norym­ber­skie prze­ciwko lud­no­ści żydow­skiej, a znaczną jej część prze­sie­dlono do Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa. Żydów zaczęto kon­cen­tro­wać na tere­nie wyzna­czo­nych dziel­nic w mia­stach, a pierw­sze getto powstało już w paź­dzier­niku 1939 roku w Piotr­ko­wie Try­bu­nal­skim. Naj­więk­sze zor­ga­ni­zo­wano w War­sza­wie, gdzie jesie­nią 1940 roku na obsza­rze obej­mu­ją­cym nie­wiele ponad trzy­na­ście hek­ta­rów stło­czono około czte­ry­stu tysięcy osób. Przy oka­zji warto zazna­czyć, że nie­miec­kie poję­cie „Żyd” było dość obszerne i obej­mo­wało także kato­li­ków, któ­rych co naj­mniej troje dziad­ków nale­żało do żydow­skiej gminy wyzna­nio­wej. Tak samo trak­to­wano osoby pozo­sta­jące w związ­kach mał­żeń­skich z Żydami.

Pytania bez odpowiedzi

Jedną z więk­szych tajem­nic kam­pa­nii wrze­śnio­wej było zacho­wa­nie pol­skich władz wobec sowiec­kiej inwa­zji z sie­dem­na­stego wrze­śnia 1939 roku. Wpraw­dzie infor­ma­cja o ataku Armii Czer­wo­nej była ogrom­nym zasko­cze­niem i poja­wiły się głosy, że to już nie wojna, tylko kata­strofa na nie­spo­ty­kaną skalę, ale roz­kaz wydany przez mar­szałka Śmi­głego-Rydza wielu uznało za absur­dalny:

„Sowiety wkro­czyły. Naka­zuję ogólne wyco­fa­nie na Rumu­nię i Węgry naj­krót­szymi dro­gami. Z bol­sze­wi­kami nie wal­czyć, chyba w razie natar­cia z ich strony lub próby roz­bro­je­nia oddzia­łów”⁶.

Pole­ce­nie Śmi­głego, aby „z bol­sze­wi­kami nie wal­czyć” było nie­zro­zu­miałe dla więk­szo­ści jego pod­wład­nych. Nie­któ­rzy z ofi­ce­rów – na przy­kład dowódca jed­nego z puł­ków Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza, puł­kow­nik Zdzi­sław Zającz­kow­ski – podej­rze­wali nawet sowiecką pro­wo­ka­cję.

„Nie mam żad­nych roz­ka­zów do pod­da­nia się woj­skom Rosji sowiec­kiej – tłu­ma­czył na odpra­wie. – To, co sły­szę, że wyszedł jakiś roz­kaz z Naczel­nego Dowódz­twa Wojsk Pol­skich, aby nie wal­czyć z woj­skami sowiec­kimi, to na pewno bol­sze­wicka dywer­sja. Uwa­żam Rosję sowiecką za takiego samego wroga jak Niem­ców”⁷.

Jed­nak więk­szość dowód­ców oddzia­łów sta­cjo­nu­ją­cych na wscho­dzie kraju posłusz­nie wypeł­niła roz­kaz i podej­mo­wała walkę wyłącz­nie wtedy, gdy blo­ko­wano im marsz na zachód i połu­dnie. Naj­więk­szą bitwę z sto­czono pod Szac­kiem na Woły­niu, gdzie dwu­dzie­stego siód­mego wrze­śnia Sowieci opa­no­wali mia­steczko, wypie­ra­jąc oddziały Kor­pusu Ochrony Pogra­ni­cza pod dowódz­twem gene­rała Wil­helma Orlika-Rückemanna. Następ­nego dnia nad ranem na gro­blach pomię­dzy bagni­skami powstrzy­mano kolejne natar­cie sowiec­kie, a pol­ski kontr­atak odbił Szack – znisz­czono dwa­na­ście czoł­gów prze­ciw­nika. Pod osłoną nocy Polacy prze­pra­wili się przez Bug, aby dołą­czyć do grupy „Pole­sie” gene­rała Fran­ciszka Kle­eberga. Pierw­szego paź­dzier­nika pod Wytycz­nem na Lubelsz­czyź­nie sto­czyli kolejną bitwę z Sowie­tami, a wobec bez­na­dziej­nej sytu­acji mili­tar­nej dowódca roz­for­mo­wał swój oddział.

Ogrom­nym patrio­ty­zmem wyka­zy­wali się cywilni miesz­kańcy Kre­sów. Ochot­nicy, wspo­ma­gani przez nie­liczne regu­larne oddziały, które przy­pad­kowo zna­la­zły się w mie­ście, przez trzy dni bro­nili Grodna. Wilno padło nato­miast po dwu­dnio­wej obro­nie, rów­nież zaini­cjo­wa­nej przez ochot­ni­ków.

Wydaje się, że roz­kaz Śmi­głego był dowo­dem jego reali­zmu i chęci zaosz­czę­dza­nia pol­skiej krwi. Można mieć różne opi­nie na temat jego dowo­dze­nia w kam­pa­nii wrze­śnio­wej, ale on jako zawo­dowy woj­skowy dosko­nale wie­dział, że wkro­cze­nie Sowie­tów ozna­cza osta­teczną klę­skę.

„Widoczne było, że kata­strofa jest nie­unik­niona – tłu­ma­czył mini­ster Józef Beck. – Na moje pyta­nie, czy mar­sza­łek Śmi­gły dys­po­nuje jaki­mi­kol­wiek siłami w Mało­pol­sce Wschod­niej, aby powstrzy­mać napór wojsk sowiec­kich, otrzy­ma­łem odpo­wiedź, że poza Kor­pu­sem Ochrony Pogra­ni­cza mogą się zna­leźć tylko luźne bata­liony mar­szowe, ale prak­tycz­nie opór jest bez­na­dziejny”⁸.

Podob­nego zda­nia byli też współ­pra­cow­nicy Śmi­głego, któ­rzy uwa­żali, że kam­pa­nia jest prze­grana i trzeba myśleć o przy­szło­ści. Ten spo­sób myśle­nia mógł być przy­czyną decy­zji mar­szałka o powro­cie do kraju dwa lata póź­niej i pró­bie pod­ję­cia współ­pracy z Niem­cami…

Roz­kaz uni­ka­nia walk z Sowie­tami był dowo­dem reali­zmu, nato­miast nie wia­domo, z jakich powo­dów uznaje się za błąd nie­wy­po­wie­dze­nie wojny ZSRS. Zaata­ko­wane pań­stwo nie musi wypo­wia­dać wojny, gdyż agre­sja mili­tarna jest wystar­cza­ją­cym dowo­dem kon­fliktu pomię­dzy obiema stro­nami. Pol­ska ni­gdy nie wypo­wie­działa wojny Trze­ciej Rze­szy, a prze­cież nikt nie miał wąt­pli­wo­ści, że weszła w peł­no­ska­lowy kon­flikt mili­tarny z Niem­cami. Dla­tego nie powinno się oskar­żać o zanie­dba­nia rządu Feli­cjana Sła­woja Skład­kow­skiego ani póź­niej­szego emi­gra­cyj­nego gabi­netu Wła­dy­sława Sikor­skiego.

W cieniu sierpa i młota

Roz­gra­ni­cze­nie oku­pa­cji doko­nane pod koniec wrze­śnia oddało w ręce Sowie­tów ponad połowę tery­to­rium Pol­ski. Korekta gra­nicy sowiecko-nie­miec­kiej oka­zała się zresztą dość korzystna dla Sta­lina, bo wsku­tek rezy­gna­cji z Lubelsz­czy­zny i wschod­niego Mazow­sza Armia Czer­wona obsa­dziła tereny o mie­sza­nym skła­dzie naro­do­wo­ścio­wym. Dzięki temu można było ogło­sić, że Sowieci prze­kro­czyli gra­nicę, aby wyzwo­lić ucie­mię­żo­nych wschod­nio­sło­wiań­skich braci oraz zjed­no­czyć Ukra­inę i Bia­ło­ruś. Oczy­wi­ście nie mogło zabrak­nąć aspektu walki kla­so­wej, roz­biór Pol­ski miał być wyra­zem spra­wie­dli­wo­ści dzie­jo­wej, a także wyzwo­le­niem robot­ni­ków i chło­pów z uci­sku kapi­ta­li­stów.

Od samego początku Sowieci wpro­wa­dzili ter­ror jako metodę spra­wo­wa­nia wła­dzy, a zale­ce­nia w tej kwe­stii pły­nęły z samej góry. Nikita Chrusz­czow, będący wów­czas pierw­szym sekre­ta­rzem KC WKP(b) Ukra­iny, wygra­żał pod­wład­nym w pierw­szych dniach agre­sji: „Jak wy pra­cu­je­cie, ani jed­nego roz­strze­la­nego!”.

Sowiecka armia szybko nad­ra­biała zale­gło­ści, a jej pochód zna­czyły zbrod­nie i gra­bieże. Mor­do­wano zarówno „wyzy­ski­wa­czy”, czyli zie­mian i kapi­ta­li­stów, jak i zwy­kłych miesz­kań­ców, szcze­gól­nie gdy nie oka­zy­wali dosta­tecz­nego entu­zja­zmu wobec „wyzwo­li­cieli” ze wschodu. Nie­rzad­kie były przy­padki zabi­ja­nia pol­skich ofi­ce­rów i żoł­nie­rzy, nawet tych, któ­rzy – zgod­nie z roz­ka­zem Śmi­głego-Rydza – nie wal­czyli z najeźdź­cami. W oko­li­cach mia­steczka Sarny na Woły­niu roz­strze­lano pra­wie trzy­stu człon­ków miej­sco­wego bata­lionu, w Mokra­nach wymor­do­wano ofi­ce­rów i podofi­ce­rów flo­tylli piń­skiej, zarzu­ca­jąc im, że opusz­cza­jąc okręty zgod­nie z mary­nar­ską tra­dy­cją, doko­nali ich zato­pie­nia. Ofiarą sowiec­kich zbrodni padli także cywilni ochot­nicy bro­niący Wilna i Grodna.

Na opa­no­wa­nych przez Sowie­tów tere­nach NKWD natych­miast przy­stą­piło do wpro­wa­dza­nia wła­snych porząd­ków. Zagar­nięte obszary zna­la­zły się pod wła­dzą woj­skową, a następ­nie urzą­dzono na nich wybory do tak zwa­nych zgro­ma­dzeń ludo­wych. Oczy­wi­ście była tylko jedna lista wybor­cza i kan­dy­daci zostali wybrani ogromną więk­szo­ścią gło­sów. Wkrótce potem „depu­to­wani” zwró­cili się do władz ZSRS o przy­łą­cze­nie „Zachod­niej Ukra­iny” i „Zachod­niej Bia­ło­rusi” do Kraju Rad, a Kreml przy­jął prośbę ze zro­zu­mie­niem.

„Jest wprost nie do wiary – wspo­mi­nał pobyt we Lwo­wie puł­kow­nik Kle­mens Rud­nicki – jak można wygląd mia­sta w ciągu pół­tora mie­siąca zupeł­nie zmie­nić. To już nie pogodny, piękny, zachodni Lwów, ale coś, prze­ciwko czemu wszystko się w czło­wieku burzy. Niby ten sam, znisz­czeń wojen­nych żad­nych, a jed­nak inny – Azja. Na uli­cach i gma­chach ogromne trans­pa­renty z hasłami pro­pa­gan­do­wymi w rodzaju: »Pro­le­ta­riu­sze wszyst­kich kra­jów łącz­cie się« itp. Ogromne por­trety Lenina i Sta­lina uśmie­chają się do prze­chod­niów, gło­śniki bez prze­rwy ryczą muzyką lub prze­mó­wie­niami. Na Wałach Het­mań­skich obok Sobie­skiego sta­nął ogromny pomnik – glo­ry­fi­ka­cja Związku Radziec­kiego – z drzewa okle­jo­nego beto­nem”⁹.

Pod koniec listo­pada wszyst­kim miesz­kań­com Kre­sów przy­mu­sowo nadano oby­wa­tel­stwo ZSRS i przy­stą­piono do par­ce­la­cji ziemi upraw­nej, jed­nak głów­nym zada­niem bol­sze­wi­ków stała się eks­ter­mi­na­cja pol­skich elit. W ciągu kilku dni po agre­sji aresz­to­wano człon­ków władz – w wię­zie­niach zna­leźli się dawni pre­mie­rzy (Alek­san­der Pry­stor, Leon Kozłow­ski i Leopold Skul­ski), mini­stro­wie, wielu posłów i sena­to­rów. Oskar­żono ich o kontr­re­wo­lu­cję, a nawet o udział w woj­nie z 1920 roku! Następ­nie przy­stą­piono do sys­te­ma­tycz­nego wynisz­cze­nia pol­skiego żywiołu i w czte­rech turach depor­to­wano około trzy­stu pięć­dzie­się­ciu tysięcy ludzi, osa­dza­jąc ich w pół­noc­nej czę­ści Rosji i w Kazach­sta­nie.

Zesłań­ców zosta­wiano w taj­dze lub na ste­pie bez środ­ków do życia i dachu nad głową. Od tej pory mieli radzić sobie sami.

„Zbie­gli się ludzie – wspo­mi­nała Nina Kochań­ska swoje zesła­nie do Kazach­stanu – a ja zasta­na­wia­łam się, gdzie oni miesz­kają, bo dookoła aż po hory­zont żad­nych domów miesz­kal­nych nie mogłam dostrzec. Było tam tylko coś, co wyglą­dało jak nędzne obory lub staj­nie”¹⁰.

Naj­słabsi szybko umie­rali, reszta usi­ło­wała się przy­sto­so­wać. Budo­wano szopy i lepianki, uczono się palić ogni­ska wysu­szo­nym nawo­zem, czyli tak zwa­nym kizia­kiem. Latem pano­wały zabój­cze upały i doku­czały ogromne ilo­ści insek­tów, zimą potworny mróz zbie­rał nowe ofiary. Do tego docho­dził jesz­cze obo­wią­zek katorż­ni­czej pracy, zgod­nie z sowiecką zasadą: kto nie pra­cuje, ten nie je.

Nie lepiej było na Sybe­rii, gdzie strasz­liwe zimno codzien­nie zbie­rało swoje śmier­telne żniwo.

„Jak okiem się­gnąć – wspo­mi­nał jeden z zesłań­ców – na hory­zon­cie roz­cią­gała się mroczna ściana lasu. Ścieżki pro­wa­dzące przez zonę obo­zową skła­dały się z dwóch desek poło­żo­nych obok sie­bie; każ­dego dnia oczysz­czali je księża, usu­wa­jący śnieg wiel­kimi drew­nia­nymi łopa­tami. Przed kuch­nią stała kolejka obszar­pa­nych cieni, w futrza­nych czap­kach uszan­kach, stopy i nogi opa­tu­lone szma­tami obwią­za­nymi sznur­kiem”¹¹.

W rękach Sowie­tów zna­la­zła się rów­nież bli­żej nie­znana liczba jeń­ców wojen­nych, a po zaję­ciu przez Sta­lina repu­blik bał­tyc­kich – także oby­wa­tele pol­scy inter­no­wani na Litwie, Łotwie i Esto­nii. Gene­rał Wła­dy­sław Anders okre­ślał łączną liczbę Pola­ków osa­dzo­nych w łagrach, wię­zie­niach i zesła­nych na pół­tora miliona oby­wa­teli.

Depor­ta­cja do łagrów ozna­czała w prak­tyce wyrok śmierci, ponie­waż średni czas życia w obo­zie nie prze­kra­czał roku. Pra­wie sto tysięcy pobo­ro­wych powo­łano do służby woj­sko­wej, wcie­la­jąc ich do ponu­rej sławy bata­lio­nów budow­la­nych, a następ­nie zsy­ła­jąc do obo­zów. Naj­tra­gicz­niej­szy oka­zał się jed­nak los wzię­tych do nie­woli kil­ku­na­stu tysięcy pol­skich ofi­ce­rów wymor­do­wa­nych w Katy­niu, Char­ko­wie i Twe­rze. Była to masowa zbrod­nia na pol­skiej inte­li­gen­cji, wśród ofiar było wielu ofi­ce­rów rezerwy: nauczy­cieli, leka­rzy, praw­ni­ków. Wię­cej szczę­ścia mieli pol­scy jeńcy prze­jęci przez NKWD w repu­bli­kach bał­tyc­kich. Po klę­sce Fran­cji, w zmie­nio­nej sytu­acji poli­tycz­nej, uznano, że ci ludzie mogą być jesz­cze przy­datni.

Tysiące pol­skich oby­wa­teli zostało wymor­do­wa­nych w lokal­nych katow­niach NKWD, wielu znik­nęło na zawsze w nie­wy­ja­śniony spo­sób. Pewne jest nato­miast jedno – nie­mal dwa lata sowiec­kich rzą­dów na Kre­sach były znacz­nie tra­gicz­niej­sze niż ten sam okres oku­pa­cji nie­miec­kiej, a Sowieci zde­cy­do­wa­nie prze­wyż­szali okru­cień­stwem hitle­row­ców.

Bol­sze­wicki ter­ror w sto­sunku do Pola­ków nie był jed­nak w dzie­jach ZSRS niczym nowym. Była to nor­malna metoda spra­wo­wa­nia wła­dzy, któ­rej ofiarą padły miliony sowiec­kich oby­wa­teli: Rosjan, Ukra­iń­ców, Kaza­chów, Tata­rów, Uzbe­ków. A kiedy pewien prze­słu­chi­wany przez NKWD pol­ski ofi­cer stwier­dził, że Pola­ków jest trzy­dzie­ści milio­nów i nie­ła­two będzie ich eks­ter­mi­no­wać, to usły­szał, że w Związku Sowiec­kim wię­cej ludzi prze­bywa w łagrach…

„Bracia Litwini”

Pierw­sza sowiecka oku­pa­cja Wilna trwała kilka tygo­dni. Zgod­nie z usta­le­niami Kowna z Krem­lem dwu­dzie­stego siód­mego paź­dzier­nika 1939 roku do grodu Gie­dy­mina wkro­czyła armia litew­ska, zaj­mu­jąc mia­sto w imie­niu rządu litew­skiego. Wcze­śniej ofi­cjal­nie prze­pi­ło­wano szla­bany na daw­nej gra­nicy pol­sko-litew­skiej i wraz z innymi sym­bo­lami Rze­czy­po­spo­li­tej spa­lono je na spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nych sto­sach. Do miesz­kań­ców mia­sta nad Wilią wydano ode­zwę zapo­wia­da­jącą łagodne i kom­pro­mi­sowe rządy:

„Przy­cho­dzimy, bra­cia, nie cie­mię­żyć, lecz kochać, nie burzyć, lecz budo­wać. Przy­cho­dzimy, nio­sąc porzą­dek i pracę. Przy­no­simy prawo i spra­wie­dli­wość. Litwa jest ojczy­zną nas wszyst­kich i my wszy­scy jej syno­wie i córki mamy równe prawa i jed­naką jej miłość i sza­cu­nek. Nie ma na Litwie zwy­czaju prze­śla­do­wać za wiarę i mowę bądź prze­ko­na­nia poszcze­gól­nych ludzi”¹².

Rze­czy­wi­stość wyglą­dała znacz­nie gorzej, ale począt­kowo nic nie zapo­wia­dało póź­niej­szych pro­ble­mów. Przy­czyna była jed­nak zupeł­nie inna niż ogła­szane przez poli­ty­ków z Kowna „prawo i spra­wie­dli­wość”. Wła­dze litew­skie były zasko­czone siłą pol­skiego żywiołu nad Wilią, gdyż naj­wy­raź­niej uwie­rzyły we wła­sną pro­pa­gandę gło­szącą, że Rzecz­po­spo­lita oku­puje „litew­skie mia­sto”. Tym­cza­sem w Wil­nie Litwini sta­no­wili nie­cały pro­cent lud­no­ści, nato­miast domi­no­wali Polacy – sześć­dzie­siąt sześć pro­cent – i Żydzi – dwa­dzie­ścia osiem pro­cent. Kon­ster­na­cja była tak wielka, że zre­zy­gno­wano nawet z prze­nie­sie­nia tutaj sto­licy pań­stwa.

Pierw­sze tygo­dnie litew­skiej oku­pa­cji wyglą­dały wręcz sie­lan­kowo. Ponow­nie zaczęła uka­zy­wać się pol­ska prasa, dzia­łały pol­skie pla­cówki kul­tu­ralne, szkoły i Uni­wer­sy­tet imie­nia Ste­fana Bato­rego. Mia­sto spra­wiało wra­że­nie pol­skiej enklawy, funk­cjo­nu­ją­cej na zupeł­nie innych zasa­dach niż obszary opa­no­wane przez Niem­ców czy Sowie­tów.

Tym­cza­sem zmie­niła się sytu­acja mię­dzy­na­ro­dowa. Sta­lin zaata­ko­wał Fin­lan­dię, wobec czego wła­dze z Kowna zaczęły dążyć do zbli­że­nia z Niem­cami. Hitle­rowcy nato­miast wyjąt­kowo nie­chęt­nie patrzyli na pol­ski żywioł w Wil­nie, oba­wia­jąc się, że mia­sto sta­nie się bazą dla pol­skiego pod­zie­mia.

Jed­no­cze­śnie Litwini doszli do wnio­sku, że Polacy nad Wilią zacho­wują się w spo­sób pro­wo­ka­cyjny i nie trak­tują ich admi­ni­stra­cji z odpo­wied­nią powagą. Było to zresztą zgodne z prawdą, wobec czego późną jesie­nią 1939 roku przy­stą­piono do bru­tal­nej litu­ani­za­cji mia­sta.

Poli­tycy z Kowna mieli już spore doświad­cze­nie w tych spra­wach, bo po pierw­szej woj­nie świa­to­wej udało się im znacz­nie ogra­ni­czyć siłę pol­skiego żywiołu na tere­nie pań­stwa litew­skiego. W 1919 roku naszą naro­do­wość dekla­ro­wała pra­wie połowa miesz­kań­ców Kowna, a za Litwina uwa­żał się co piąty oby­wa­tel mia­sta, nato­miast po upły­wie dwu­dzie­stu lat pro­por­cje ule­gły zmia­nie – za Litwi­nów uwa­żało się aż sześć­dzie­siąt pro­cent lud­no­ści, nato­miast za Pola­ków – tylko dzie­sięć.

Litu­ani­za­cja Wilna roz­po­częła się od zmiany nazw ulic, z któ­rych znik­nęły nie tylko nazwi­ska naszych wybit­nych roda­ków, ale także Adam Mic­kie­wicz, do któ­rego oku­panci jak naj­bar­dziej się przy­zna­wali. Usu­nięto nawet nazwy mające śre­dnio­wieczny rodo­wód – po pro­stu wszystko miało być inne niż przed powro­tem Wilna do „litew­skiej macie­rzy”.

Roz­wią­zano pol­skie orga­ni­za­cje zawo­dowe, spo­łeczne i poli­tyczne, a do urzę­dów wpro­wa­dzono język litew­ski. Ogra­ni­czono wyda­wa­nie pol­skiej prasy, a naj­lep­szą metodą oka­zało się zmniej­sze­nie przy­działu papieru, wsku­tek czego „Kurier Wileń­ski” przez pewien czas uka­zy­wał się na papie­rze pako­wym. Lud­ność podzie­lono na oby­wa­teli, uchodź­ców i cudzo­ziem­ców, przy czym do tej ostat­niej kate­go­rii zali­czono wszyst­kich, któ­rzy nie chcieli przy­jąć litew­skich pasz­por­tów.

Ci, któ­rzy zde­cy­do­wali się na zmianę oby­wa­tel­stwa, spe­cjal­nie nie mogli narze­kać. Hra­bia Michał Tysz­kie­wicz, wła­ści­ciel majątku w Ornia­nach, dzięki litew­skiemu pasz­por­towi wydo­był z war­szaw­skiego Pawiaka swoją żonę Hankę Ordo­nównę. Ale dla więk­szo­ści miej­sco­wych Pola­ków Litwini byli po pro­stu kolej­nymi oku­pan­tami.

Nie mogło być ina­czej, skoro w poło­wie grud­nia w ramach litu­ani­za­cji zli­kwi­do­wano Uni­wer­sy­tet imie­nia Ste­fana Bato­rego – jedną z naj­waż­niej­szych uczelni Dru­giej Rze­czy­po­spo­li­tej. Wła­dze litew­skie uznały, że nie mogą tole­ro­wać w Wil­nie pol­skiego uni­wer­sy­tetu, będą­cego na doda­tek kon­ku­ren­cją dla szkoły wyż­szej w Kow­nie. Tym­cza­sem, pomimo wojny, uczel­nia funk­cjo­no­wała nie­mal nor­mal­nie, a na początku paź­dzier­nika roz­po­czął się nowy rok aka­de­micki.

„Docho­dzą słu­chy, że Uni­wer­sy­tet Wileń­ski działa – dono­sił Vin­cas Raste­nis na łamach tygo­dnika »Vairas«. – Jak działa, dokład­nych wia­do­mo­ści nie mamy, ale jest fak­tem, iż pro­fe­so­ro­wie wygła­szają wykłady, a stu­denci uczęsz­czają na nie. To już prze­kro­cze­nie gra­nic tole­ran­cji Sytu­acja obec­nego Uni­wer­sy­tetu Wileń­skiego musi być jasna: on utra­cił pod­stawy legal­no­ści, a więc niczego nie może robi㔹³.

Litu­ani­za­cja uczelni prze­bie­gła wyjąt­kowo bru­tal­nie – więk­szość kadry nauko­wej (ponad trzy­sta osób) nie­mal z dnia na dzień pozba­wiono pracy i służ­bo­wych miesz­kań (tuż przed świę­tami Bożego Naro­dze­nia). Ten sam los spo­tkał stu­den­tów, któ­rych usu­nięto z aka­de­mi­ków, a następ­nie ogło­szono, że na miej­sce roz­wią­za­nej uczelni powstał uni­wer­sy­tet litew­ski z nowym języ­kiem wykła­do­wym i nowym pro­gra­mem naucza­nia. W jego murach poja­wili się nowi wykła­dowcy i stu­denci – w prak­tyce z ponad trzech tysięcy daw­nych słu­cha­czy na nowej uczelni pozo­stało nie­spełna dwie­ście osób, w tym zale­d­wie kil­ku­na­stu Pola­ków. Inna sprawa, że więk­szość wykła­dow­ców pocho­dzą­cych z uni­wer­sy­tetu w Kow­nie nie miała spe­cjal­nej ochoty na prze­pro­wadzkę do Wilna, uwa­ża­jąc mia­sto nad Wilią za zbyt nie­bez­pieczne, a jego los za nie­pewny. Woleli dojeż­dżać pra­wie sto kilo­me­trów na zaję­cia i wykłady.

Nie­ba­wem zresztą prze­stało to mieć więk­sze zna­cze­nie, albo­wiem w czerwcu następ­nego roku doszło do prze­wrotu komu­ni­stycz­nego, a kilka tygo­dni póź­niej Litwa została włą­czona do ZSRS. Zaczy­nała się nowa, tra­giczna epoka.

Z dziejów narodowego wstydu

Przy­wy­kli­śmy uwa­żać, że Polacy pod oku­pa­cją nie­miecką w ogrom­nej więk­szo­ści zacho­wy­wali się wspa­niale, a nie­liczne przy­kłady dono­si­ciel­stwa czy szmal­cow­nic­twa tylko potwier­dzały tę regułę. Oczy­wi­ście niczego nie można uogól­niać, ale obraz spo­łe­czeń­stwa w zacho­wa­nych doku­men­tach wcale nie jest jed­no­znaczny. Poza tym do dziś ina­czej trak­tuje się ludzi, któ­rzy wysłu­gi­wali się Sowie­tom i tych, któ­rzy dono­sili wła­dzom hitle­row­skim. Zapewne jedną z przy­czyn jest kil­ku­dzie­się­cio­let­nia pro­pa­ganda z cza­sów PRL-u, gdy ewi­dent­nych kola­bo­ran­tów i zdraj­ców sprawy naro­do­wej przed­sta­wiano jako boha­te­rów, ewen­tu­al­nie prag­ma­ty­ków prze­czu­wa­ją­cych „wiatr prze­mian”. Cho­ciaż wiele w tej kwe­stii zro­biono w ostat­nich latach, część spo­łe­czeń­stwa na­dal pre­zen­tuje podwójną optykę postrze­ga­nia tych spraw.

Jed­no­cze­śnie nie­mal zupeł­nie igno­ro­wany jest nie­zwy­kły roz­kwit dono­si­ciel­stwa na obsza­rze oku­po­wa­nym przez hitle­row­ców. Wpraw­dzie cza­sami nie­śmiało prze­bą­ki­wano o tym pro­ble­mie, jed­nak wzbu­dzało to wręcz histe­ryczne reak­cje spe­cja­li­stów. Fak­tycz­nie, jest to bar­dzo nie­wy­godna prawda, ale nie można jej uni­kać.

Dosko­na­łym potwier­dze­niem tezy o nie­mal maso­wym cha­rak­te­rze dono­si­ciel­stwa był arty­kuł _Dno upadku_, opu­bli­ko­wany w grud­niu 1940 roku na łamach „Biu­le­tynu Infor­ma­cyj­nego”. Warto go zacy­to­wać w cało­ści:

„Stwier­dzamy mno­że­nie się ano­ni­mo­wych i nieano­ni­mo­wych dono­sów i denun­cja­cji skie­ro­wa­nych do poli­cji nie­miec­kiej przez wyrzut­ków pol­skiego spo­łe­czeń­stwa pocho­dzą­cych z róż­nych warstw spo­łecz­nych. Denun­cjo­wani są ukry­wa­jący się woj­skowi, domnie­mani dzia­ła­cze nie­pod­le­gło­ściowi, domnie­mani kol­por­te­rzy, lokale spo­tkań kon­spi­ra­cyj­nych etc. Opa­no­wa­nie kana­lii denun­cja­tor­skiej nastą­pić może tylko w dro­dze naj­bru­tal­niej­szej reak­cji ze strony spo­łe­czeń­stwa pol­skiego. Denun­cja­to­rzy muszą wie­dzieć, że są spo­soby na ich roz­po­zna­nie i że pora­chu­nek z nimi będzie straszny”¹⁴.

Sprawa musiała być bar­dzo poważna, skoro zajął się nią ofi­cjalny organ pod­ziem­nego Związku Walki Zbroj­nej, czyli póź­niej­szej Armii Kra­jo­wej. Arty­kuł zamiesz­czono w dziale war­szaw­skim, zaj­mu­ją­cym nie­całą stronę, przy czym cały „Biu­le­tyn” liczył zale­d­wie osiem stron. Kazi­mierz Leski, który z ramie­nia orga­ni­za­cji Musz­kie­te­ro­wie zaj­mo­wał się sprawą dono­sów, przy­zna­wał po latach, że ich liczba była zaska­ku­jąco duża. Otrzy­maw­szy zada­nie ukró­ce­nia tego pro­ce­deru, pod­szedł do niego w spo­sób nie­zwy­kle pro­fe­sjo­nalny, sta­ra­jąc się, by jak naj­mniej denu­cja­cji tra­fiło w ręce Niem­ców.

„Udało się nawią­zać kon­takt z pol­skimi pra­cow­ni­kami Poczty Głów­nej, któ­rzy wychwy­ty­wali pra­wie pod okiem nad­zoru nie­miec­kiego kore­spon­den­cję kie­ro­waną do nie­miec­kiej poli­cji, adre­so­waną czę­sto do Sza­now­nego Pana Gestapo i podobną – wspo­mi­nał. – Nasz pra­cow­nik zgła­szał się po nią codzien­nie do okre­ślo­nego okienka Urzędu przy Placu Napo­le­ona. Nie­jed­no­krot­nie w dono­sach cho­dziło o rze­czy błahe. Sypała się w nich czę­sto wza­jem­nie rodzina, a w przy­padku ano­ni­mów ich auto­rów szu­ka­li­śmy prze­waż­nie wśród naj­bliż­szych osób”¹⁵.

Cenne usługi świad­czyli współ­pra­cu­jący z Leskim funk­cjo­na­riu­sze gra­na­to­wej poli­cji. Zda­rzało się, że poli­cjant skła­dał dono­si­cie­lowi wizytę i infor­mo­wał go, iż ten spóź­nił się z dono­sem, czyli także jest winny… i z reguły pro­blem zni­kał.

Wydaje się jed­nak, że po latach Leski nieco baga­te­li­zo­wał sprawę. Liczba dono­sów była naprawdę prze­ra­ża­jąca, łódz­kie Gestapo odbie­rało ich około czter­dzie­stu dzien­nie, co gro­ziło cał­ko­wi­tym spa­ra­li­żo­wa­niem pracy¹⁶. Było to prze­cież ponad tysiąc ano­ni­mów mie­sięcz­nie, któ­rych nikt z gesta­pow­ców nie miał czasu czy­tać. Wpraw­dzie bywają bada­cze twier­dzący, że Łódź została włą­czona do Rze­szy i część Pola­ków wysie­dlono, co miało ozna­czać, że dono­si­cie­lami byli Niemcy lub Żydzi z miej­sco­wego getta. To oczy­wi­sty absurd, Niemcy, czy folks­doj­cze nie musieli pisać ano­ni­mów, a Żydzi dono­sić, że ktoś należy do ich naro­do­wo­ści, tym­cza­sem co trzeci donos zawie­rał wła­śnie infor­ma­cję o ukry­wa­ją­cych się Żydach.

Argu­men­ta­cja obroń­ców „dobrego imie­nia Pola­ków” zupeł­nie już upada, gdy przyj­rzymy się dono­som z terenu War­szawy czy Kra­kowa. Ta prze­ra­ża­jąca lek­tura świad­czy o tym, że wojna obu­dziła naj­niż­sze instynkty. W cyto­wa­nych frag­men­tach zacho­wano ory­gi­nalną pisow­nię.

„Zawia­da­miam – infor­mo­wał sto­łeczne Gestapo jeden z dono­si­cieli – że dało mi się wykryć jed­nego pana który roz­wozi bro­szurki taj­nych radio­sta­cji z War­szawy jest nim nie­ja­kiś agient por­tre­towy, który pra­cuje w fir­mie Foto-Styl. Zawsze jeź­dzi w kie­runku Grójca z teczką sku­rzaną i inne pakunki. Pro­szę o sku­teczne zała­twie­nie tej sprawy. Pro­szę go przy­ci­snąć do ściany to on wyśpiewa wszystko, bo on dużo szko­dzi wiel­kiemu pań­stwo Nie­miec­kiemu”¹⁷.

Inny z gor­li­wych dono­si­cieli infor­mo­wał nie­miec­kie służby, że jego zna­jomi „przy wódce wyga­dy­wali różne rze­czy prze­ciwko wiel­kiemu Wodzowi Nie­miec”, nato­miast kolejny dono­sił na swo­ich sąsia­dów, że „szy­kują zamach na W.P. Hytlera”. Zda­rzały się też donosy z powo­dów „reli­gij­nych”. Otóż pewien dela­tor powia­do­mił Niem­ców o oso­bie, która posiada broń palną i nie­le­galne gazety, a na domiar złego „w dnie postne wydaje kli­jen­tom mięso które prze­cho­wuje w becz­kach w piw­nicy”.

Denun­cjo­wano wszyst­kich i wszystko – na przy­kład nie­le­galny han­del i wypo­wie­dzi na tematy poli­tyczne – a także bez skru­pu­łów wyda­wano Niem­com byłych ofi­ce­rów ukry­wa­ją­cych się przed oku­pan­tem:

„Niniej­szym zawia­da­miam, że Marian Ryciak syn Fran­ciszka jest pol­skim ofi­ce­rem i się ukrywa u swo­jej matki Kazi­miery ktura go świa­do­mie ukrywa przed wła­dzo nie­miecko w Koso­wie, powiat Soko­łów”¹⁸.

Ze szcze­gól­nym zapa­łem dono­szono o wszel­kiej nie­le­gal­nej dzia­łal­no­ści poli­tycz­nej. Zakres dono­sów był bar­dzo sze­roki – od czy­ta­nia pod­ziem­nej prasy, przez tajne naucza­nie aż po dzia­łal­ność w orga­ni­za­cjach kon­spi­ra­cyj­nych.

„Na ulicy Gro­chow­skiej 104 m 4 u pro­fe­sora Kali­now­skiego i jego czte­rech synów stu­dę­tów i zięć jego Kadza­now­ski urzęd­nik odbywa się dru­ko­wa­nie ksią­że­czek poli­tycz­nych, Pol­ska rzyje i tam jest cały skład”¹⁹.

Dono­si­ciel­stwo osią­gnęło takie roz­miary, że jedna z grup kon­spi­ra­cyj­nych skie­ro­wała ofi­cjalne pismo do Dele­ga­tury Rządu na Kraj.

„ dono­si­ciel­stwo stało się plagą gro­żącą utratą naj­lep­szych i naj­dziel­niej­szych jed­no­stek. Znany jest fakt, że urzędy nie­miec­kie (jak na przy­kład Gestapo) zawa­lone są dono­sami skła­da­nymi przez samych Pola­ków o ich współ­ro­da­kach. Znaczna część tych oskar­żeń wno­szona jest dobro­wol­nie przez doryw­czo zgła­sza­ją­cych się, nawet nie jest pie­nięż­nie opła­cana”²⁰.

W jed­nym z dono­sów z paź­dzier­nika 1940 roku infor­mo­wano, że w pew­nym miesz­ka­niu przy ulicy Koszy­ko­wej w War­sza­wie są „prze­cho­wy­wane war­to­ściowe meble i dzieła sztuki po żydach” i wyra­żano obawę, że „rze­czy te mogą zostać wywie­zione i scho­wane”. Nato­miast inny „uczynny”, denun­cju­jąc han­dlu­ją­cych zło­tem zna­jo­mych, wyra­żał nadzieję, że wresz­cie nad­szedł „czas, żeby te wyde­li­ka­cone ręce troszkę zgru­biały od pracy uczci­wej”, gdyż „na kom­bi­na­to­rów dziś nie ma miej­sca, wszy­scy muszą pra­co­wać”.

Cho­ciaż bez wąt­pie­nia część dono­si­cieli miała nadzieję na nagrodę pie­niężną lub „udział w zyskach”, to nie bra­ko­wało tych „bez­in­te­re­sow­nych” lub zała­twia­ją­cych oso­bi­ste pora­chunki. Skala zja­wi­ska była ogromna, bo na pod­sta­wie danych ZWZ bada­cze obli­czają, że jeden dono­si­ciel przy­pa­dał prze­cięt­nie na trzy­stu miesz­kań­ców Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa. Nie­któ­rzy z dela­to­rów byli na domiar złego wyjąt­kowo uparci i skła­dali donosy w tej samej spra­wie po kilka razy, wyra­ża­jąc przy tym obu­rze­nie, że hitle­rowcy nie podej­mo­wali żad­nych dzia­łań.

„Gdy­by­ście wy, Polacy, sami na sie­bie tak nie dono­sili, to my, Niemcy, połowy albo i wię­cej byśmy o was nie wie­dzieli. Ale nie­stety. Dono­si­cie na sie­bie strasz­nie” – tłu­ma­czył jeden z nie­miec­kich urzęd­ni­ków Bar­ba­rze Abra­mow-Newerly, któ­rej mąż został aresz­to­wany na sku­tek donosu²¹.

Część ano­ni­mów nie miała jed­nak wiele wspól­nego z prawdą, będąc wyłącz­nie rodza­jem sąsiedz­kiej „przy­sługi”. W rezul­ta­cie zasy­py­wani nie­praw­dzi­wymi infor­ma­cjami Niemcy sta­rali się usta­lić naj­bar­dziej gor­li­wych dono­si­cieli i – jeżeli to się udało – nie­zwłocz­nie wysy­łali ich do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Taki los spo­tkał nie­jaką Zofię Kędzier­ską, która „napi­sała wiele ano­ni­mo­wych listów do nie­miec­kich urzę­dów, w któ­rych z czy­stej zło­śli­wo­ści oskar­żała pol­skich oby­wa­teli o dzia­łal­ność anty­nie­miecką”²². Doszło nawet do tego, że nie­miec­kich funk­cjo­na­riu­szy szko­lono w postę­po­wa­niu z auto­rami „ano­ni­mo­wych i pisa­nych pod pseu­do­ni­mem pism o nie­po­twier­dzo­nej tre­ści”²³.

Na pocie­sze­nie można dodać, że pro­cent dono­si­cieli wśród pol­skiej lud­no­ści Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa nie odbie­gał spe­cjal­nie od normy euro­pej­skiej. Podob­nie kształ­to­wały się wskaź­niki w innych pań­stwach oku­po­wa­nych przez hitle­row­ców. Nie mamy jed­nak żad­nych powo­dów, by pod tym wzglę­dem uwa­żać się za naród lep­szy od innych…Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.

K. Mań­kow­ska, _Moja misja wojenna,_ War­szawa 20003, s. 65.

2.

M. Foedro­witz, _Pol­scy Quislin­go­wie_, „Wprost”, 41/1991.

3.

C. Mala­parte, _Kaputt_, ss. 149–150.

4.

D. Schenk, _Hans Frank. Bio­gra­fia gene­ral­nego guber­na­tora_, Kra­ków 2009, s. 181.

5.

_Oku­pa­cja 1939–1945_, http://www.kolej­nic­two-pol­skie.pl/default_317.html

6.

A. Lesz­czyń­ski, _17 wrze­śnia mar­szałka Śmi­głego_, http://wybor­cza.pl/ale­hi­sto­ria/1,121681,14600951,17_wrzesnia_marszalka_Smiglego.html?disa­ble­Re­di­rects=true

7.

_Zd… radziecki cios w plecy_, https://histo­ryk.eu/wpis/zdra­dziecki-cios-w-plecy

8.

A. Lesz­czyń­ski, _op. cit._

9.

K. Rud­nicki, _Na pol­skim szlaku_, Wro­cław – War­szawa – Kra­ków 1990, s. 69.

10.

Wstrzą­sa­jące warunki życia Pola­ków depor­to­wa­nych na Sybe­rię i do Kazach­stanu http://nowa­hi­sto­ria.inte­ria.pl/pol­ska-wal­czaca/news-wstrza­sa­jace-warunki-zycia-pola­kow-depor­to­wa­nych-na-sybe­rie-,nId,1103785

11.

_Ibi­dem_.

12.

M. Jasie­wicz, _Wej­ście Litwi­nów 28 paź­dzier­nika 1939 roku do Wilna_, http://www.kresy.pl/kre­so­pe­dia,histo­ria,ii-wojna-swia­towa?zobacz/wej­scie-litwi­now-28-paz­dzier­nika-1939-r-do-wilna

13.

M. Woł­łejko, _Koniec Bato­ro­wej wszech­nicy_, http://www.wil­no­teka.lt/pl/arty­kul/koniec-bato­ro­wej-wszech­nicy

14.

_Dno upadku_, „Biu­le­tyn Infor­ma­cyjny”, 05.12.1940.

15.

K. Leski, Życie nie­wła­ści­wie uroz­ma­icone, War­szawa 1995, s. 87.

16.

M. Foedro­witz, _op. cit._

17.

K. Wasi­lew­ski, _Sza­nowny panie Gestapo_, https://www.tygo­dnik­prze­glad.pl/sza­nowny-panie-gestapo/

18.

B. Engel­king, _Sza­nowny panie gistapo. Donosy do władz nie­miec­kich w War­sza­wie i oko­li­cach 1940–1941_, War­szawa 2003, s. 32.

19.

_Ibi­dem,_ s. 36.

20.

K. Wasi­lew­ski_, op. cit._

21.

_Ibi­dem_.

22.

B. Engel­king, _op. cit._, s. 24.

23.

_Ibi­dem,_ s. 25.

24.

F. Goetel, _Czas wojny_, Gdańsk 1990, s. 13.

25.

J. Róm­mel, _Za honor i ojczy­znę_, War­szawa 1958, s. 354.

26.

_Obrona War­szawy 1939 we wspo­mnie­niach_, wyb. i oprac. M. Cie­ple­wicz, E. Kozłow­ski, War­szawa 1984, s. 359.

27.

W. Urba­no­wicz, _Począ­tek jutra. Wrze­sień 1939 roku oczami dowódcy dywi­zjonu 303_, Kra­ków 2008, s. 88.

28.

T. Toma­szew­ski, _Byłem sze­fem sztabu obrony War­szawy w roku 1939_, Lon­dyn 1961, s. 86.

29.

F. Goetel, _op. cit.,_ s. 14.

30.

_Ibi­dem_.

31.

A. Lewan­dow­ski, _Zanim powstała Armia Kra­jowa. Zaska­ku­jące początki pol­skiej kon­spi­ra­cji woj­sko­wej II wojny świa­to­wej_, https://kurier­hi­sto­ryczny.pl/arty­kul/zanim-powstala-armia-kra­jowa-zaska­ku­jace-poczatki-pol­skiej-kon­spi­ra­cji-woj­sko­wej-ii-wojny-swia­to­wej,260

32.

J. Róm­mel, _op. cit._, s. 358.

33.

_Ibi­dem_, s. 358.

34.

_Ibi­dem_, s. 359.

35.

_Ibi­dem_, s. 361.

36.

A. Woj­ta­szak, _Gene­ra­li­cja woj­ska pol­skiego 1918–1926,_ War­szawa 2012, s. 731.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: