Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Oman. W deszczu na pustyni - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 marca 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Oman. W deszczu na pustyni - ebook

Oman. W deszczu na pustyni

Oman - kraj, w którym pustynny krajobraz eksploduje zielenią!

Kilometry pustych, białych plaż, zaciszne zatoki Morza Arabskiego i nieprzebrane łachy piachu na bezkresnych pustyniach, w tym na Ar-Rab al-Chali. Niezwykłe zjawiska przyrody - burze piaskowe i khareef, czyli monsun, dzięki któremu cały pas od wybrzeża aż do szczytów gór Al-Hadżar zapełniają łąki, kwitnące drzewa i kwiaty. A pośród nich przykuwają wzrok świadkowie burzliwej historii - majestatyczne meczety i pałace czy wielobarwne suki.

Marta Knasiecka odkrywa sekrety swojego ulubionego kierunku. Jej Oman zachwyca nie tylko cudami przyrody, ale również fascynuje kontrastami.

Tłumaczy, jak kraj będący w ruinie po latach niestabilnych i chaotycznych rządów stał się liderem regionu pod względem gospodarczym i turystycznym. Opowiada, jak żyją na co dzień omańskie kobiety, które pod abajami skrywają luksusową bieliznę i wysokie szpilki, oraz skąd w omańskich mężczyznach zamiłowanie do eleganckiej diszdaszy.

Witającym i częstującym nas Omańczykom nie powinno się odmawiać. To bardzo dumny naród i odmowę potraktują bardzo osobiście, zastanawiając się, czy nie zrobili czegoś źle. Co mogą nam zaproponować Omańczycy? Daktyle oraz kahvę. Tu nie ma pomyłki! Chodzi o kahvę, a nie kawę. Ten bliźniaczo podobny wyraz oznacza coś innego, choć tutaj zgadza się podstawa - serwowany w Omanie napój powstaje na bazie kawy. Zapomnijcie jednak o włoskiej siekierce w stylu espresso albo kubku americano. Dla smakoszy kawy tutejsza kahva to profanacja. Dla Omańczyków - świętość.

Marta Knasiecka - absolwentka turystyki i kulturoznawstwa. Od dziecka marzyła o podróżach, a pasję pozwoliła jej rozwijać praca w turystyce. Przez dziesięć lat była agentem turystycznym i zawodowo wysyłała klientów na urlopy. Od 2014 roku prowadzi popularny blog Specjalistka od wakacji, na którym dzieli się poradami dotyczącymi wyjazdów z biurami podróży.

Oman wrósł w moje DNA i nie wyobrażam sobie życia bez niego. A każdy powrót wywołuje wzruszenie, jakbym znowu była tu pierwszy raz.

 

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383175157
Rozmiar pliku: 13 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Burj al-Arab, uzna­wany za je­den z naj­bar­dziej luk­su­so­wych ho­teli świata, zo­stał wy­bu­do­wany w 1999 roku. Od tego czasu trwa nie­prze­rwany za­chwyt tym nie­sa­mo­wi­tym bu­dyn­kiem w kształ­cie ża­gla oraz ocie­ka­ją­cymi zło­tem wnę­trzami miesz­czą­cego się w nim ho­telu. Do­sko­nale pa­mię­tam pro­gramy te­le­wi­zyjne przed­sta­wia­jące ku­lisy bu­dowy tej perły ar­chi­tek­tury oraz te uchy­la­jące rąbka ta­jem­nicy, jak wy­po­czywa się w tej oa­zie prze­py­chu. Ra­zem z mamą oglą­da­ły­śmy wszyst­kie te pro­gramy z za­par­tym tchem. Du­baj ja­wił nam się jako miej­sce nie­sa­mo­wite, luk­su­sowe, eli­tarne.

Kiedy pod­łą­czono u mnie stałe łą­cze in­ter­ne­towe (je­stem z po­ko­le­nia, które pa­mięta, że kie­dyś, aby po­łą­czyć się z sie­cią, trzeba było sko­rzy­stać z li­nii, do któ­rej pod­pięty był też te­le­fon, przez co nikt nie mógł się do­dzwo­nić na nu­mer sta­cjo­narny), mo­głam bez ogra­ni­czeń zwią­za­nych z fi­nan­sami (czy pa­mię­ta­cie czasy, gdy każda mi­nuta w in­ter­ne­cie była do­słow­nie... na wagę złota?) szu­kać in­for­ma­cji, zdjęć, fil­mi­ków... zwią­za­nych z Burj al-Arab. Któ­re­goś dnia tra­fi­łam na nie­miecki por­tal tu­ry­styczny z opi­niami i zdję­ciami użyt­kow­ni­ków. Spora spo­łecz­ność wy­mie­niała się po­ra­dami i pu­bli­ko­wała opi­nie o wy­jaz­dach. By­łam za­chwy­cona moż­li­wo­ścią zo­ba­cze­nia zdjęć z Emi­ra­tów ro­bio­nych przez ama­to­rów. To było nie­sa­mo­wite! Oka­zało się, że ktoś tam był oso­bi­ście!

Przed sta­no­wi­skami z owo­cami

Pew­nego dnia na­sy­ci­łam się zdję­ciami z „Bur­dża”. Por­tal po­sia­dał mapkę z wy­szu­ki­warką ho­teli. Za­czę­łam oglą­dać oko­licę: naj­pierw bliż­szą, a póź­niej tę nieco dal­szą. Mia­łam 12 lat i pierw­szy raz zo­ba­czy­łam na ma­pie ta­jem­ni­czy na­pis „Oman”. Na­zwa kraju nie mó­wiła mi ab­so­lut­nie nic. Nie mia­łam po­ję­cia, co jest w tym Oma­nie i... czy w ogóle co­kol­wiek tam jest. Za­czę­łam przy­bli­żać mapę, spraw­dzać punkt po punk­cie, ana­li­zo­wać zdję­cia, czy­tać wspo­mnie­nia z wy­jaz­dów in­nych osób. Pa­mię­tam mo­ment, gdy zo­ba­czy­łam ho­tel Al-Bu­stan Pa­lace. Wtedy przede­fi­nio­wa­łam moje po­ję­cie luk­susu. Burj al-Arab stał się błysz­czącą i po­la­kie­ro­waną wy­dmuszką wo­bec nie­na­rzu­ca­ją­cego się, po­zba­wio­nego or­dy­nar­nych świe­ci­de­łek Bu­stana. Ten naj­bar­dziej luk­su­sowy ho­tel w Oma­nie (nie­gdyś na­le­żący do ro­dziny suł­tana, dzi­siaj wcho­dzący w skład sieci Ritz-Carl­ton) jest po­nie­kąd sym­bo­lem lo­kal­nych war­to­ści – spo­koju, ci­szy, wy­gody, ele­gan­cji. Kie­dyś usły­sza­łam, że do Emi­ra­tów la­tają ci, któ­rzy chcą po­chwa­lić się pie­niędzmi, a do Omanu ci, któ­rzy pie­nię­dzy mają tyle, że nie chcą się nimi chwa­lić. Do­kład­nie tak jest.

Gdy od­kry­łam Oman, by­łam na­sto­latką z Ko­nina. Wy­cho­wy­wała mnie mama. Nie jest to per­spek­tywa po­zwa­la­jąca mieć na­dzieję, że kie­dyś od­wie­dzi się Suł­ta­nat Omanu. Kraj ten wy­da­wał mi się ab­so­lut­nie nie­do­stępny dla ta­kich osób jak ja. Przy­po­mnia­łam so­bie tę myśl, sto­jąc w ko­lejce po wizę, gdy pierw­szy raz wy­lą­do­wa­łam w Sa­lali (Sa­la­lah) w 2017 roku. Ży­cie nie składa się z ma­rzeń, lecz z czy­nów, a mi udało się do­trzeć do miejsc, o któ­rych za­wsze ma­rzy­łam.

Ni­gdy nie chcia­łam mieć wiel­kiego domu, świet­nego sa­mo­chodu, dro­giego ze­garka. Mia­łam za to całą li­stę po­dróż­ni­czych ce­lów, które wy­da­wały mi się praw­dzi­wym luk­su­sem. Od kiedy zo­ba­czy­łam pierw­sze zdję­cie Omanu, na­wet zło­ce­nia Burj al-Arab stra­ciły blask. Wspa­niały Ma­skat z tęt­niącą ży­ciem dziel­nicą Ma­trah, setki ki­lo­me­trów bez­kre­snej pu­styni, ta­jem­ni­czy re­gion Zu­far (Dho­far), który przez kilka mie­sięcy jest kra­iną desz­czu i zie­leni... Jak tam do­trzeć? Jak to zo­ba­czyć? W tym cza­sie dla sta­ty­stycz­nego Po­laka wy­pad do Tu­ne­zji lub Egiptu był czymś nie­zwy­kłym, a ja chcia­łam le­cieć jesz­cze da­lej.

Moje ma­rze­nia były tym bar­dziej za­bawne, że naj­dal­szymi wy­jaz­dami, ja­kie mia­łam w swoim po­dróż­ni­czym port­fo­lio, były wa­ka­cje spę­dzone nad Bał­ty­kiem. Co jesz­cze za­baw­niej­sze, je­den z wy­jaz­dów do Mrze­żyna zu­peł­nie przy­pad­kiem za­de­cy­do­wał o mo­jej ca­łej przy­szło­ści. Chyba każdy Po­lak wie, że nad pol­skim mo­rzem można prze­wi­dzieć wszystko oprócz po­gody. Nie­prze­wi­dy­wal­ność aury spra­wiła, że wy­jeż­dża­jąc na wa­ka­cje na po­czątku pierw­szej de­kady XXI wieku, moja mama li­czyła, że pe­sy­mi­styczne pro­gnozy za­po­wia­da­jące desz­cze i wiatr spraw­dzą się w nie­wiel­kim pro­cen­cie i po ca­łym roku pracy jako na­uczy­ciel wy­pocz­nie w słońcu i cie­ple na plaży. No cóż... przez dwa ty­go­dnie lało, wiało i mżyło. Po peł­nym wil­goci i chłodu urlo­pie mama za­po­wie­działa, że w przy­szłym roku po­le­cimy na za­gra­niczne wa­ka­cje. Obo­jętne gdzie, byle było cie­pło i sło­necz­nie.

Anti Gra­vity Road w oko­licy Sa­lali

Z tego po­wodu kilka mie­sięcy póź­niej prze­kro­czy­łam próg biura po­dróży. Mama nie od­pu­ściła, a jej uraza do Bał­tyku trwa do dzi­siaj. Ra­zem uda­ły­śmy się do biura Nec­ker­mann w Ko­ni­nie. To był po­czą­tek mo­ich za­gra­nicz­nych wy­jaz­dów, ale przede wszyst­kim dzień, który spra­wił, że zro­zu­mia­łam, kim chcę być w przy­szło­ści. W biu­rze po­dróży po­do­bało mi się wszystko – sprze­da­wało się wy­jazdy, opo­wia­dało się o świe­cie, wy­sy­łało się lu­dzi za gra­nicę, miało się ka­ta­logi, z któ­rych można było wy­brać ofertę pięk­nego ho­telu w ja­kimś nie­przy­zwo­icie wspa­nia­łym miej­scu i... po­le­cieć tam. Ujął mnie czło­wiek pra­cu­jący w tym biu­rze, pan Bła­żej. Opo­wia­dał o róż­nych de­sty­na­cjach z pa­sją, a co naj­waż­niej­sze – był w tych miej­scach. Po­łą­czy­łam kilka kro­pek jed­no­cze­śnie – skoro ten czło­wiek może la­tać po świe­cie, a jest z Ko­nina, to zna­czy, że i ja mogę. Spo­iwem mię­dzy ma­rze­niem a jego re­ali­za­cją było biuro po­dróży.

Mia­łam nie­by­wałe szczę­ście, że moje pa­sje wspie­rała mama, która ku­po­wała mi książki po­dróż­ni­cze, prze­wod­niki i cza­so­pi­sma. Kilka lat póź­niej do­sta­łam się na stu­dia tu­ry­styczne, a na trze­cim roku usia­dłam za biur­kiem w pew­nej po­znań­skiej agen­cji tu­ry­stycz­nej. Oman na­dal był jed­nak bar­dzo da­leki. Kiedy za­czy­na­łam pracę w biu­rze po­dróży, no­wo­ściami były Ma­dera, Fu­er­te­ven­tura i Lan­za­rote. Dzi­siaj są to kie­runki, bez któ­rych nie wy­obra­żamy so­bie oferty wio­dą­cych or­ga­ni­za­to­rów tu­ry­styki. W 2011 roku Po­lacy la­tali co­raz da­lej i co­raz czę­ściej, ale na­dal mu­sie­li­śmy od­kryć to, co bli­żej, żeby za­cząć eks­plo­ro­wać resztę świata.

Moja tu­ry­styczna droga za­pro­wa­dziła mnie do sa­lonu fir­mo­wego Itaki. To wła­śnie opol­ski or­ga­ni­za­tor wpadł na po­mysł, żeby wpro­wa­dzić do sprze­daży... Oman. Do­kład­nie pa­mię­tam ko­mu­ni­kat wy­słany do agen­tów. Krótka in­for­ma­cja: „uru­cha­miamy po­łą­cze­nie do Omanu, bę­dziemy la­tać do Sa­lali”. Serce za­biło szyb­ciej. Nie­stety, jak czę­sto bywa z no­wo­ściami, ry­nek nie przy­jął en­tu­zja­stycz­nie tego kie­runku. Za­po­wia­dane po­łą­cze­nie nie wy­star­to­wało z po­wodu nie­wy­star­cza­ją­cej liczby chęt­nych. By­łam bar­dzo roz­cza­ro­wana. Do­sko­nale wie­dzia­łam, ja­kie skarby skrywa to miej­sce i co Suł­ta­nat może za­ofe­ro­wać tu­ry­stom. Mia­łam na­dzieję, że po­mysł wy­sła­nia czar­teru do Sa­lali nie znik­nie.

I na szczę­ście tak się nie stało. W ko­lej­nym se­zo­nie ze­brała się więk­sza liczba chęt­nych i cho­ciaż trudno tu mó­wić o suk­ce­sie, pierw­szy czar­ter z War­szawy po­le­ciał do Suł­ta­natu Omanu. Kilka mie­sięcy póź­niej zna­la­złam się na jego po­kła­dzie.

Do­sko­nale pa­mię­tam ten lot. Mimo że praca w tu­ry­styce wiąże się z czę­stymi po­dró­żami i od­kry­wa­niem róż­nych miejsc, to jed­nak Oman miał dla mnie bar­dzo sym­bo­liczny wy­miar. Kraj, który do­sko­nale zna­łam ze zdjęć i fil­mów. Miej­sce, które śle­dzi­łam z per­spek­tywy mapy, rzad­kich re­la­cji osób, które do niego do­tarły, i kilku ksią­żek, które zo­stały wy­dane w Eu­ro­pie (bo w Pol­sce wów­czas nie było ani jed­nej pu­bli­ka­cji na te­mat tego kraju). Za­sta­na­wia­łam się, ile w mo­jej fa­scy­na­cji Suł­ta­na­tem jest praw­dzi­wego Omanu, a ile mo­ich wy­obra­żeń i na­dziei. No i naj­waż­niej­sze, dziew­czyna z Ko­nina do­tarła tam, gdzie wy­da­wało jej się, że do­trzeć się nie da.

Mimo że od­wie­dzi­łam wcze­śniej Emi­raty, Chiny, Kam­bo­dżę, Wiet­nam, Taj­lan­dię (i ogrom bliż­szych kie­run­ków), to wła­śnie Oman sta­no­wił dla mnie wy­znacz­nik praw­dzi­wie eg­zo­tycz­nej po­dróży. Tak oto w marcu 2017 roku pierw­szy raz prze­kro­czy­łam próg lot­ni­ska w Sa­lali. Za­ko­cha­łam się od pierw­szego wej­rze­nia. Ta mi­łość trwa do dzi­siaj. Nie ma w niej roz­cza­ro­wań. Po­wie­dzia­ła­bym ra­czej, że pewne emo­cje ga­sną, a do głosu do­cho­dzi zdrowy roz­są­dek. Chwi­lowe unie­sie­nia za­stę­puje po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa i zro­zu­mie­nie. Jedno jest jed­nak nie­zmienne – ten kraj wrósł w moje DNA i nie wy­obra­żam so­bie ży­cia bez niego.

Każdy po­wrót do Omanu wy­wo­łuje we mnie wzru­sze­nie, jak­bym znowu była tu pierw­szy raz. Dziew­czyna z Ko­nina nie musi już stu­dio­wać mapy, bo wiele miejsc w Zu­fa­rze zna le­piej od lo­kal­nych miesz­kań­ców. Na suku mam ulu­bio­nego sprze­dawcę (Moh­sin, to o to­bie!), w lo­kal­nej per­fu­me­rii znam naj­cie­kaw­sze za­pa­chy, w mar­ke­cie ku­puję uko­chane dak­tyle w cze­ko­la­dzie i idąc na plażę, piję ko­kosa tam, gdzie sprze­dawcy mają je nie tylko w wer­sji schło­dzo­nej. Wczo­raj­sze ma­rze­nia są co­dzien­no­ścią, a ja nie wy­obra­żam so­bie nie mieć ku­pio­nego ko­lej­nego bi­letu do Omanu.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: