-
W empik go
Oman. W deszczu na pustyni - ebook
Oman. W deszczu na pustyni - ebook
Oman. W deszczu na pustyni
Oman - kraj, w którym pustynny krajobraz eksploduje zielenią!
Kilometry pustych, białych plaż, zaciszne zatoki Morza Arabskiego i nieprzebrane łachy piachu na bezkresnych pustyniach, w tym na Ar-Rab al-Chali. Niezwykłe zjawiska przyrody - burze piaskowe i khareef, czyli monsun, dzięki któremu cały pas od wybrzeża aż do szczytów gór Al-Hadżar zapełniają łąki, kwitnące drzewa i kwiaty. A pośród nich przykuwają wzrok świadkowie burzliwej historii - majestatyczne meczety i pałace czy wielobarwne suki.
Marta Knasiecka odkrywa sekrety swojego ulubionego kierunku. Jej Oman zachwyca nie tylko cudami przyrody, ale również fascynuje kontrastami.
Tłumaczy, jak kraj będący w ruinie po latach niestabilnych i chaotycznych rządów stał się liderem regionu pod względem gospodarczym i turystycznym. Opowiada, jak żyją na co dzień omańskie kobiety, które pod abajami skrywają luksusową bieliznę i wysokie szpilki, oraz skąd w omańskich mężczyznach zamiłowanie do eleganckiej diszdaszy.
Witającym i częstującym nas Omańczykom nie powinno się odmawiać. To bardzo dumny naród i odmowę potraktują bardzo osobiście, zastanawiając się, czy nie zrobili czegoś źle. Co mogą nam zaproponować Omańczycy? Daktyle oraz kahvę. Tu nie ma pomyłki! Chodzi o kahvę, a nie kawę. Ten bliźniaczo podobny wyraz oznacza coś innego, choć tutaj zgadza się podstawa - serwowany w Omanie napój powstaje na bazie kawy. Zapomnijcie jednak o włoskiej siekierce w stylu espresso albo kubku americano. Dla smakoszy kawy tutejsza kahva to profanacja. Dla Omańczyków - świętość.
Marta Knasiecka - absolwentka turystyki i kulturoznawstwa. Od dziecka marzyła o podróżach, a pasję pozwoliła jej rozwijać praca w turystyce. Przez dziesięć lat była agentem turystycznym i zawodowo wysyłała klientów na urlopy. Od 2014 roku prowadzi popularny blog Specjalistka od wakacji, na którym dzieli się poradami dotyczącymi wyjazdów z biurami podróży.
Oman wrósł w moje DNA i nie wyobrażam sobie życia bez niego. A każdy powrót wywołuje wzruszenie, jakbym znowu była tu pierwszy raz.
Kategoria: | Podróże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788383175157 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy podłączono u mnie stałe łącze internetowe (jestem z pokolenia, które pamięta, że kiedyś, aby połączyć się z siecią, trzeba było skorzystać z linii, do której podpięty był też telefon, przez co nikt nie mógł się dodzwonić na numer stacjonarny), mogłam bez ograniczeń związanych z finansami (czy pamiętacie czasy, gdy każda minuta w internecie była dosłownie... na wagę złota?) szukać informacji, zdjęć, filmików... związanych z Burj al-Arab. Któregoś dnia trafiłam na niemiecki portal turystyczny z opiniami i zdjęciami użytkowników. Spora społeczność wymieniała się poradami i publikowała opinie o wyjazdach. Byłam zachwycona możliwością zobaczenia zdjęć z Emiratów robionych przez amatorów. To było niesamowite! Okazało się, że ktoś tam był osobiście!
Przed stanowiskami z owocami
Pewnego dnia nasyciłam się zdjęciami z „Burdża”. Portal posiadał mapkę z wyszukiwarką hoteli. Zaczęłam oglądać okolicę: najpierw bliższą, a później tę nieco dalszą. Miałam 12 lat i pierwszy raz zobaczyłam na mapie tajemniczy napis „Oman”. Nazwa kraju nie mówiła mi absolutnie nic. Nie miałam pojęcia, co jest w tym Omanie i... czy w ogóle cokolwiek tam jest. Zaczęłam przybliżać mapę, sprawdzać punkt po punkcie, analizować zdjęcia, czytać wspomnienia z wyjazdów innych osób. Pamiętam moment, gdy zobaczyłam hotel Al-Bustan Palace. Wtedy przedefiniowałam moje pojęcie luksusu. Burj al-Arab stał się błyszczącą i polakierowaną wydmuszką wobec nienarzucającego się, pozbawionego ordynarnych świecidełek Bustana. Ten najbardziej luksusowy hotel w Omanie (niegdyś należący do rodziny sułtana, dzisiaj wchodzący w skład sieci Ritz-Carlton) jest poniekąd symbolem lokalnych wartości – spokoju, ciszy, wygody, elegancji. Kiedyś usłyszałam, że do Emiratów latają ci, którzy chcą pochwalić się pieniędzmi, a do Omanu ci, którzy pieniędzy mają tyle, że nie chcą się nimi chwalić. Dokładnie tak jest.
Gdy odkryłam Oman, byłam nastolatką z Konina. Wychowywała mnie mama. Nie jest to perspektywa pozwalająca mieć nadzieję, że kiedyś odwiedzi się Sułtanat Omanu. Kraj ten wydawał mi się absolutnie niedostępny dla takich osób jak ja. Przypomniałam sobie tę myśl, stojąc w kolejce po wizę, gdy pierwszy raz wylądowałam w Salali (Salalah) w 2017 roku. Życie nie składa się z marzeń, lecz z czynów, a mi udało się dotrzeć do miejsc, o których zawsze marzyłam.
Nigdy nie chciałam mieć wielkiego domu, świetnego samochodu, drogiego zegarka. Miałam za to całą listę podróżniczych celów, które wydawały mi się prawdziwym luksusem. Od kiedy zobaczyłam pierwsze zdjęcie Omanu, nawet złocenia Burj al-Arab straciły blask. Wspaniały Maskat z tętniącą życiem dzielnicą Matrah, setki kilometrów bezkresnej pustyni, tajemniczy region Zufar (Dhofar), który przez kilka miesięcy jest krainą deszczu i zieleni... Jak tam dotrzeć? Jak to zobaczyć? W tym czasie dla statystycznego Polaka wypad do Tunezji lub Egiptu był czymś niezwykłym, a ja chciałam lecieć jeszcze dalej.
Moje marzenia były tym bardziej zabawne, że najdalszymi wyjazdami, jakie miałam w swoim podróżniczym portfolio, były wakacje spędzone nad Bałtykiem. Co jeszcze zabawniejsze, jeden z wyjazdów do Mrzeżyna zupełnie przypadkiem zadecydował o mojej całej przyszłości. Chyba każdy Polak wie, że nad polskim morzem można przewidzieć wszystko oprócz pogody. Nieprzewidywalność aury sprawiła, że wyjeżdżając na wakacje na początku pierwszej dekady XXI wieku, moja mama liczyła, że pesymistyczne prognozy zapowiadające deszcze i wiatr sprawdzą się w niewielkim procencie i po całym roku pracy jako nauczyciel wypocznie w słońcu i cieple na plaży. No cóż... przez dwa tygodnie lało, wiało i mżyło. Po pełnym wilgoci i chłodu urlopie mama zapowiedziała, że w przyszłym roku polecimy na zagraniczne wakacje. Obojętne gdzie, byle było ciepło i słonecznie.
Anti Gravity Road w okolicy Salali
Z tego powodu kilka miesięcy później przekroczyłam próg biura podróży. Mama nie odpuściła, a jej uraza do Bałtyku trwa do dzisiaj. Razem udałyśmy się do biura Neckermann w Koninie. To był początek moich zagranicznych wyjazdów, ale przede wszystkim dzień, który sprawił, że zrozumiałam, kim chcę być w przyszłości. W biurze podróży podobało mi się wszystko – sprzedawało się wyjazdy, opowiadało się o świecie, wysyłało się ludzi za granicę, miało się katalogi, z których można było wybrać ofertę pięknego hotelu w jakimś nieprzyzwoicie wspaniałym miejscu i... polecieć tam. Ujął mnie człowiek pracujący w tym biurze, pan Błażej. Opowiadał o różnych destynacjach z pasją, a co najważniejsze – był w tych miejscach. Połączyłam kilka kropek jednocześnie – skoro ten człowiek może latać po świecie, a jest z Konina, to znaczy, że i ja mogę. Spoiwem między marzeniem a jego realizacją było biuro podróży.
Miałam niebywałe szczęście, że moje pasje wspierała mama, która kupowała mi książki podróżnicze, przewodniki i czasopisma. Kilka lat później dostałam się na studia turystyczne, a na trzecim roku usiadłam za biurkiem w pewnej poznańskiej agencji turystycznej. Oman nadal był jednak bardzo daleki. Kiedy zaczynałam pracę w biurze podróży, nowościami były Madera, Fuerteventura i Lanzarote. Dzisiaj są to kierunki, bez których nie wyobrażamy sobie oferty wiodących organizatorów turystyki. W 2011 roku Polacy latali coraz dalej i coraz częściej, ale nadal musieliśmy odkryć to, co bliżej, żeby zacząć eksplorować resztę świata.
Moja turystyczna droga zaprowadziła mnie do salonu firmowego Itaki. To właśnie opolski organizator wpadł na pomysł, żeby wprowadzić do sprzedaży... Oman. Dokładnie pamiętam komunikat wysłany do agentów. Krótka informacja: „uruchamiamy połączenie do Omanu, będziemy latać do Salali”. Serce zabiło szybciej. Niestety, jak często bywa z nowościami, rynek nie przyjął entuzjastycznie tego kierunku. Zapowiadane połączenie nie wystartowało z powodu niewystarczającej liczby chętnych. Byłam bardzo rozczarowana. Doskonale wiedziałam, jakie skarby skrywa to miejsce i co Sułtanat może zaoferować turystom. Miałam nadzieję, że pomysł wysłania czarteru do Salali nie zniknie.
I na szczęście tak się nie stało. W kolejnym sezonie zebrała się większa liczba chętnych i chociaż trudno tu mówić o sukcesie, pierwszy czarter z Warszawy poleciał do Sułtanatu Omanu. Kilka miesięcy później znalazłam się na jego pokładzie.
Doskonale pamiętam ten lot. Mimo że praca w turystyce wiąże się z częstymi podróżami i odkrywaniem różnych miejsc, to jednak Oman miał dla mnie bardzo symboliczny wymiar. Kraj, który doskonale znałam ze zdjęć i filmów. Miejsce, które śledziłam z perspektywy mapy, rzadkich relacji osób, które do niego dotarły, i kilku książek, które zostały wydane w Europie (bo w Polsce wówczas nie było ani jednej publikacji na temat tego kraju). Zastanawiałam się, ile w mojej fascynacji Sułtanatem jest prawdziwego Omanu, a ile moich wyobrażeń i nadziei. No i najważniejsze, dziewczyna z Konina dotarła tam, gdzie wydawało jej się, że dotrzeć się nie da.
Mimo że odwiedziłam wcześniej Emiraty, Chiny, Kambodżę, Wietnam, Tajlandię (i ogrom bliższych kierunków), to właśnie Oman stanowił dla mnie wyznacznik prawdziwie egzotycznej podróży. Tak oto w marcu 2017 roku pierwszy raz przekroczyłam próg lotniska w Salali. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ta miłość trwa do dzisiaj. Nie ma w niej rozczarowań. Powiedziałabym raczej, że pewne emocje gasną, a do głosu dochodzi zdrowy rozsądek. Chwilowe uniesienia zastępuje poczucie bezpieczeństwa i zrozumienie. Jedno jest jednak niezmienne – ten kraj wrósł w moje DNA i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Każdy powrót do Omanu wywołuje we mnie wzruszenie, jakbym znowu była tu pierwszy raz. Dziewczyna z Konina nie musi już studiować mapy, bo wiele miejsc w Zufarze zna lepiej od lokalnych mieszkańców. Na suku mam ulubionego sprzedawcę (Mohsin, to o tobie!), w lokalnej perfumerii znam najciekawsze zapachy, w markecie kupuję ukochane daktyle w czekoladzie i idąc na plażę, piję kokosa tam, gdzie sprzedawcy mają je nie tylko w wersji schłodzonej. Wczorajsze marzenia są codziennością, a ja nie wyobrażam sobie nie mieć kupionego kolejnego biletu do Omanu.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
BESTSELLERY
- EBOOK27,00 zł
- EBOOK22,50 zł
- EBOOK24,00 zł
- Wydawnictwo: BernardinumFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PodróżeKsiążka jest zbiorem opowiadań, które dzieli dystans czasowy i przestrzeń geograficzna, niekiedy różni tło historyczne, scala natomiast osoba narratora i miejsce akcji , a jest nim statek i morze.25,50 zł25,50 zł
- Wydawnictwo: CzarneFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PodróżeTo nie jest kolejna książka o Majdanie i o wojnie w Donbasie. Owszem, jest tam i Donbas, jest i Majdan, ale stanowią tylko część skomplikowanej układanki, która nazywa się Ukrainą. To podróż przez tworzące się państwo. Niekiedy ...24,90 złEBOOK24,90 zł