Oni sterowali Hitlerem - ebook
Oni sterowali Hitlerem - ebook
Uznany specjalista historii Niemiec, a w szczególności III Rzeszy, Jean-Paul Bled przedstawia koleje losu dwudziestu trzech emblematycznych decydentów reżimu nazistowskiego oraz współpracowników i towarzyszy Führera. Opisuje rolę, jaką odegrali w tworzeniu i ugruntowaniu hitlerowskiego aparatu władzy.
Kanwą poszczególnych historii są często mało znane relacje łączące prezentowane postaci z Hitlerem. Wśród bohaterów książki znajdują się wspólnicy przywódcy III Rzeszy (Papen, Blomberg, Schacht), jego druhowie (Göring, Hess, Goebbels, Himmler, Bormann, Speer), służalcy (Rosenberg, Frick, Ribbentrop Frank Heydrich, Schirach), oficerowie wojskowi (Keitel, Guderian, Rommel, Dönitz), artyści (Hoffmann, Riefenstahl), jak również wykluczeni w czasie „Nocy długich noży” (Röhm, Strasser).
Autor nie sięga po truistyczne wzorce przedstawiające Hitlera jako histerycznego i osamotnionego dyktatora, kontrolującego lepiej lub gorzej swoich wasali. Przeciwnie, ukazuje siłę jego dominacji, zręcznego manipulowania ludźmi oraz umiejętności wykorzystywania sytuacji i konfliktów, które nieustannie pojawiały się w gronie osób z jego najbliższego otoczenia.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-15091-1 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W nazistowskich Niemczech Hitler był w centrum wszystkiego i wszystko odbywało się w jego imieniu. Z oczywistych zatem względów państwo nazistowskie definiowane jest jako Führerstaat („Państwo Führera”). Prawnik Ernst Rudolf Huber w wydanym w 1937 roku Prawie konstytucyjnym Rzeszy niemieckiej przekształca wolę Führera w „prawo najwyższe”. W 1942 roku Reichstag proklamował Hitlera „Führerem Narodu, Naczelnym Dowódcą Wehrmachtu, Szefem Rządu, najwyższym strażnikiem władzy wykonawczej, Najwyższym Sędzią oraz Szefem Partii”.
Hitler nie zyskał tak szerokiej władzy wraz z powstaniem III Rzeszy. Był to efekt długotrwałego i cierpliwego procesu twórczego, który ujawnił mistrzowskie umiejętności Hitlera wykorzystywania sprzyjających okoliczności. Będąc już szefem partii, 30 stycznia 1933 roku został kanclerzem Rzeszy, a tym samym szefem rządu. Niemniej nadal podlegał prezydentowi. Jako że został mianowany przez Hindenburga, mógł przynajmniej w świetle konstytucji być przez niego odwołany. Dlatego wraz ze śmiercią starego feldmarszałka zręcznie połączył oba zakresy obowiązków. Po likwidacji szefów SS podczas „nocy długich noży” 30 czerwca 1934 roku nie musiał już obawiać się sprzeciwów wewnątrz aparatu partyjnego. Wówczas jedynie armia pozostawała poza jego kontrolą. W lutym 1938 roku afera Blomberga-Fritscha pozwoliła mu znieść i tę przeszkodę. W konsekwencji wydarzeń Hitler został naczelnym dowódcą sił zbrojnych i odtąd miał pełnię władzy. Nic już nie było w stanie powstrzymać realizacji jego wizji.
Nie sposób wyobrazić sobie narodowego socjalizmu bez Hitlera. Nie będzie historycznym nadużyciem stwierdzenie, że żaden nazistowski przywódca nie potrafiłby pociągnąć za sobą takich tłumów, jak on. Takie zauroczenie zdaje się być związane z fenomenem nazwanym przez Maxa Webera „przywództwem charyzmatycznym”. Bardziej współcześnie Ian Kershaw w micie, który powstał wokół Hitlera, widzi spoiwo reżimu. Fenomen ten, początkowo ograniczający się do bliskiego kręgu działaczy i środowisk przychylnych partii, od 1930 roku pociągnie za sobą kilka milionów Niemców, po 1933 roku zaś znaczną większość z nich.
Wkrótce po zakończeniu I wojny światowej Hitler odkrył w sobie talent oratorski. Rychło jednak przestało mu wystarczać audytorium zgromadzone w małych monachijskich browarach. Kolejnym krokiem stała się potrzeba porwania większej grupy słuchaczy. W tym celu ten wirtuoz słowa musiał wykorzystać wszelkie techniki sztuki oratorskiej. Skupił się na właściwej oprawie swoich wystąpień. Nic nie zostawiał przypadkowi: gestykulacja, mimika, spojrzenie, tempo wypowiedzi. Wielu spośród jego dawnych towarzyszy nie ukrywało zaskoczenia, słuchając jego przemowy. Zahipnotyzowani pasją Hitlera postanowili przyłączyć się do ruchu nazistowskiego.
Rosnące od 1930 roku znaczenie NSDAP nie byłoby niewątpliwie tak spektakularne, gdyby nie gwałtowny kryzys gospodarczy, który pod koniec 1929 roku dotknął państwo niemieckie. Dał on Hitlerowi sposobność przemawiania do milionów Niemców, zwłaszcza w roku 1932, podczas toczących się w iście frenetycznym tempie kampanii wyborczych. Wsparciem dla Hitlera stała się propaganda nadzorowana przez Goebbelsa, która ukazywała wizerunek Führera całkowicie oddanego sprawie narodu. Pochodzący z ludu przywódca miał go wyzwolić ze szponów wewnętrznych i zewnętrznych wrogów. Wymyślane przez Goebbelsa slogany pobudzały przede wszystkim wyobraźnię narodu. I tu przychodzi na myśl słynne „Führer nad Niemcami”, które, nawiązując do częstych podróży samolotem odbytych przez Hitlera podczas kampanii wyborczych roku 1932, okazało się strzałem w dziesiątkę. Była to jedna z tych formuł, które przedstawiały Führera jako nadczłowieka czasów współczesnych.
Nowi wyznawcy tego kultu manifestowali swoją wiarę w bohatera, jakim się stał. Tak wyrażał to jeden ze zwykłych obywateli: „Dla mnie sprawa sprowadzała się do tego: albo zwyciężyć Hitlera, albo umrzeć za niego. Byłem całkowicie zauroczony Hitlerem”. Jednak czy wszyscy ci nawróceni rzeczywiście stali się narodowymi socjalistami? Wielu z nich zrobiło to jedynie poprzez fascynację postacią Hitlera. Rozdźwięk ten, bardzo wyraźny później, już wówczas był zauważalny. Kwestia dotyczyła nawet kilku przyszłych współpracowników Führera. Hjalmar Schacht określał się jako „zwolennik i wielbiciel Hitlera”, jednak absolutnie nie uważał się za nacjonalistę, a tym bardziej za socjalistę. Albert Speer, nie będąc wcześniej zwolennikiem Hitlera, został całkowicie oczarowany pierwszym przemówieniem, które usłyszał. Szybko też stał się jednym z ludzi Hitlera. Jednak czy można stwierdzić, że kiedykolwiek był nazistą? Często porównywano Hitlera i Stalina. Rzeczywiście w przypadku obu postaci można mówić o kulcie osobowości, jednak istnieje między nimi zasadnicza różnica. Ten niezwykły fenomen, który porwał miliony Niemców, rozpoczął się, zanim Hitler doszedł do władzy. Natomiast Stalin zaczął być czczony w Związku Radzieckim po przejęciu kontroli nad partią, a tym samym nad całym państwem.
Oczywiście z 43,9% głosów w wyborach z 5 marca 1933 roku NSDAP zyskało jedynie relatywną większość i tylko dzięki wzmocnieniu w postaci swego narodowo-konserwatywnego sojusznika przekroczyło pułap 50%. Jednakże warunki były sprzyjające, aby kult Hitlera rozkwitał i ogarnął większość Niemców. Po zniknięciu innych partii politycznych i uciszeniu prasy do narodu docierało już tylko jedno przesłanie wzmocnione propagandą, w dodatku mistrzowsko prowadzoną przez Goebbelsa. Pożywką zwiększającą kult Führera były również zwycięstwa na wielu frontach odnoszone przez reżim w pierwszych latach. Najpierw dał się odczuć znaczny spadek bezrobocia, choć stymulowany różnorakimi sposobami. „Noc długich noży” jeszcze bardziej ugruntowała popularność Hitlera. Zupełnie niezszokowana brutalnością zastosowanych metod opinia publiczna z ulgą i wdzięcznością przyjęła zlikwidowanie Röhma oraz szefów sztabu SA. Stanowcza postawa Hitlera zyskała niemal całkowite poparcie. Niewątpliwie, ważną rolę odegrało imponujące nawarstwienie sukcesów, które definitywnie doprowadziły do rozpadu kwestionowanego traktatu wersalskiego: przywrócenie służby wojskowej, powrót Saary do Rzeszy, remilitaryzacja Nadrenii, przyłączenie Austrii, zajęcie Sudetów. Kwestią wtórną jest podnoszona przez wiele osób pasywna postawa demokracji. Wraz z demontażem traktatu wersalskiego, Niemcy, nie bacząc na swoje wcześniejsze upodobania polityczne, z wdzięcznością patrzą na Hitlera za przywrócenie ich państwu utraconej potęgi. Większość z nich, dzień po dniu, powtarza pojawiającą się w radiu i prasie proklamację: „Hitler nasz Zbawiciel!”. Charyzmatyczny wymiar władzy Hitlera ilustrują konsultacje organizowane podczas wyborów w latach 1933–1938 oraz liczba publicystów, którzy podkreślali idealną harmonię, jaka panuje między Führerem i jego narodem.
Poza czystkami przeprowadzonymi w SA, wszystkie te sukcesy zostały osiągnięte bez przelewu krwi. Jednocześnie także podjęcie działań wojennych przez długi czas nie powstrzymuje rosnącej fali uwielbienia dla Führera. Szczególnie że wojna rozpoczyna się pasmem spektakularnych zwycięstw. Popularność Hitlera rośnie także po kampanii we Francji. W tym przypadku bowiem wódz III Rzeszy pomścił upokorzenie 1918 roku. Stary wróg, główne państwo odpowiedzialne za zniewagę traktatu wersalskiego, został zmuszony do kapitulacji w zaledwie kilka tygodni. Do wizerunku Führera jako ponadprzeciętnego męża stanu dochodzi wówczas portret genialnego stratega wojskowego. Jego popularność utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie do końca 1941 roku. Równie osobliwy zdaje się fakt, że Hitlera oszczędziła coraz bardziej rosnąca fala krytyki, która dotyka czołowych przywódców partyjnych, państwowych i lokalnych. Im bardziej rosną ołtarze wznoszone dla Führera, tym większa antypatia panuje wobec tych, których opinia publiczna nazywała „małymi Hitlerami”.
Ta wieloletnia popularność zaczęła słabnąć pod koniec 1941 roku, gdy stało się jasne, że wojna w Rosji ugrzęzła w martwym punkcie. Przystąpienie Stanów Zjednoczonych Ameryki do konfliktu zbrojnego zniweczyło nadzieję na rychłe zwycięstwo. Wreszcie klęska pod Stalingradem okazała się początkiem kolejnych porażek. Zniszczenia oraz straty spowodowane przez alianckie bombardowania niemieckich miast nieustannie się mnożyły. W obliczu rosnącego niepokoju Führer, w przeciwieństwie do dotychczasowego zwyczaju, milczał. Cała ta seria niepowodzeń zaczęła burzyć legendę o nieomylności Hitlera. Jednocześnie utrata prestiżu nie postępowała gwałtownie. Nagromadzony przez lata kapitał zwolenników wodza III Rzeszy osiągnął tak wysoki pułap, że pierwsze niepowodzenia mogły go osłabić, jednak nie były w stanie nagle go zniweczyć. Co więcej, nie bez znaczenia okazał się fakt, że systematyczna grabież okupowanej Europy pozwoliła oszczędzić ludność niemiecką przed koniecznością surowego racjonowania żywności, któremu została poddana w czasie I wojny światowej. Przeciwnie, okazało się, że żar uwielbienia może ponownie rozgrzać serce narodu. Zamach, który nastąpił 20 lipca 1944 roku, został surowo potępiony przez opinię publiczną i wskrzesił wiarę Niemców w swojego wodza, przynajmniej ten ostatni raz! Niedługo jednak trzeba było czekać, by czar definitywnie prysł. Wkrótce starcia wojenne zaczęły toczyć się na terytorium Rzeszy. Niemcy wkroczyli na drogę prowadzącą ich do kataklizmu. Wówczas rozdźwięk stał się wyraźny. Hitler całkowicie stracił kontakt z narodem niemieckim, który w znakomitej większości przestał go wspierać. Faktem jednak jest, że legenda otaczająca jego postać całkowicie zdominowała okres III Rzeszy, dlatego też dysharmonia pojawiła się dopiero pod koniec wojny i panowania reżimu Hitlera.
Jasne postawienie tych kwestii nie wyczerpuje tematu. Legenda przedstawia jedynie jedno oblicze rzeczywistości. Szeroko obrazuje frustracje, które opanowały naród niemiecki w ostatnich latach Republiki Weimarskiej, oraz reakcje na sukcesy odnoszone przez Hitlera będącego w oczach narodu najwybitniejszym wodzem Rzeszy. Jednocześnie ten osobliwy kult niewiele mówi o sposobie sprawowania władzy przez Hitlera czy funkcjonowaniu machiny rządowej, jednym słowem o „Państwie Hitlera” (Der Staat Hitlers), cytując tytuł książki Martina Broszata, znaczącej pozycji w historiografii niemieckiej. Bez względu na swoją żądzę władzy, bez względu na wszechstronne talenty, a Hitler potrafił pracować dwadzieścia godzin na dobę, żaden dyktator nie mógł obejść się bez współpracowników. Dlatego także Hitler miał swoich asystentów. Należy zatem uważnie przyjrzeć się grupie „ludzi Hitlera”. Kwestia ta wymaga postawienia wielu pytań. Kim byli ci ludzie? Jak i kiedy Hitler ich werbował? Trzymał ich na smyczy czy może pozostawiał pewną swobodę działania? Czy jedynie jego nieposkromione pragnienie władzy tłumaczy to zjawisko? A może inne czynniki mają na to wpływ, począwszy od jego zachowania? Czy jego styl życia pozwalał czasami podejrzeć, jak po zdjęciu zbroi „Führera” zachowywał się on w życiu prywatnym? Jednym słowem, warto dowiedzieć się, czy Hitlera otaczali prawdziwi przyjaciele, a może jedynie przestraszeni i służalczy współpracownicy.
Zanim jednak Hitler stał się dyktatorem, przez długi czas uczył się, jak nim zostać. Dopiero po trzynastu latach zmagań, czyli po okresie nazwanym Kampfzeit (czas walki), zyskał pełnię władzy. Większość ludzi Hitlera dołączyła do niego właśnie po tym okresie. Poza wojskowymi wyjątek stanowią tu Albert Speer i Leni Riefenstahl. Pierwszy wysłuchał przemówienia Hitlera w 1932 roku podczas spotkania otwartego, podczas gdy Leni Riefenstahl spotkała go przelotnie jesienią tego samego roku. Jednak oboje zaczęli współpracować z Führerem dopiero po jego dojściu do władzy. Można wiele powiedzieć o grupie osób otaczających wodza, poza tym, że była ona jednorodna. Jej członkowie pochodzili bowiem z różnych środowisk. Pierwszą część tworzyło jądro monachijskie, a jego członkowie w większości dołączyli do świty Hitlera jeszcze przed puczem z listopada 1923 roku. Czyniło to z nich elitę partii i swoistą kastę Alte Kämpfer („stara gwardia”), w której skład wchodzili: Alfred Rosenberg, Rudolf Hess, Hermann Göring, Ernst Röhm, Gregor Strasser, Heinrich Himmler i Wilhelm Frick. Przed dołączeniem do NSDAP wielu (Hess, Röhm, Frank, Himmler) należało do freikorpsów. Inni, którzy w późniejszym czasie przyłączyli się do obozu nazistowskiego, pochodzili często spoza Bawarii. Joseph Goebbels to najsłynniejszy przedstawiciel tego grona. Źle przyjmowany przez członków frakcji monachijskiej, odpłacił im się później pięknym za nadobne. Goebbels nie przebierał w słowach, wypowiadając się na temat wszystkich tych ograniczonych prowincjuszy.
Trzecia kategoria wyraźnie odróżniała się od dwóch poprzednich. Tworzyli ją zwolennicy narodowego konserwatyzmu, którzy pod koniec tego okresu uważali za stosowne porozumieć się z Hitlerem; tak zrobili Hjalmar Schacht i generał von Blomberg, aby wskazać mu drogę, którą powinien podążyć, czy też Franz von Papen, aby móc nim manipulować i w efekcie go obalić. W tym samym czasie czołowe postaci z bliskiego otoczenia Führera, jak Göring, Goebbels, Hess, Himmler, Röhm, Strasser, były już przy nim. Skład tej gwardii przybocznej będzie jednak ulegać zmianom. Röhm i Strasser padli ofiarą wybuchów furii Hitlera i niedługo po jego dojściu do władzy zniknęli ze świty wodza. Ich nazwiska nie będą już wymawiane, podobnie jak to było w przypadku niektórych hierarchów radzieckich zlikwidowanych na rozkaz Stalina, których wizerunek zostanie nawet usunięty z oficjalnych fotografii. Z drugiej strony Bormann i Speer dołączą później do elitarnej grupy nazistów z najbliższego otoczenia Hitlera.
Ten okres jest o tyle interesujący, że ujawnia pewne zachowania Hitlera, które najwyraźniej wywierały znaczny wpływ na jego relacje ze współpracownikami. Początkowo był to człowiek, który rzadko wstawał przed południem. Dlatego też lepiej było nie prosić go o spotkanie w godzinach porannych. Atmosfera całej reszty dnia zupełnie nie sprzyjała pracy. Hitlera otaczał rodzaj świty dworskiej, której członkowie mieli z nim bezpośredni kontakt. Z łaski bliskości mogą również korzystać amator sztuki Ernst Hanfstaengl oraz fotograf Heinrich Hoffmann. Popołudniami wszyscy regularnie spotykali się w jednej z monachijskich kawiarni, gdzie Hitler prowadził żywiołowe dyskusje przy ciastkach. Jednym słowem, Hitler przeniósł do Monachium swoje zwyczaje z Wiednia i nadal oddawał się przyjemnościom życia bohemy. Chyba nie trzeba dodawać, że zupełnie nie interesował się wewnętrzną organizacją partii. Powierzył to Strasserowi, który gorliwie wypełniał swoje zadanie. Do tego stopnia, że naraził się na poważne niebezpieczeństwo, gdy obaj popadli w konflikt po wyborach z listopada 1932 roku. Zajmując tak strategiczną pozycję, Strasser mógłby stać się poważnym konkurentem Adolfa Hitlera. Choć nic takiego się nie wydarzyło, przez kilka dni status Hitlera rzeczywiście był zagrożony.
Mniej niż w dwa miesiące po objęciu władzy fundamenty Führerstaatu zostały położone. Pojawiły się dwa kluczowe dokumenty: ustawa z 28 lutego 1933 roku, która za jednym razem zawieszała wszelkie prawa, zarówno indywidualne, jak i zbiorowe, oraz przyjęta 23 marca ustawa przekazująca w rzeczywistości pełnię władzy Hitlerowi. Wszystko, co potem nastąpiło, było tego konsekwencją. Bazy arbitrażu zostały ustalone. W tym czasie rozpoczęła się czystka w SA i SS, w landach legalni przedstawiciele władzy zostali zastąpieni nazistami. Zaistniała sytuacja bardziej przypominała państwo autorytarne niż wzór pruski, o którego powrocie marzyli narodowi konserwatyści. Ten etap został już jednak przekroczony, machina totalitaryzmu ruszyła.
Wszelkie hamulce mogące powstrzymać omnipotencję Hitlera zostały wyeliminowane jeden po drugim. Błyskawicznie system parlamentarny został zniszczony, a jego miejsce zajął aparat zniewolenia, któremu drogę otworzył akt prawny z 23 marca, dający rządowi Hitlera nieograniczone prawo do uchwalania ustaw. Kolejny etap nastąpił zaraz po rozwiązaniu lub samorozwiązaniu innych partii niż NSDAP. Podczas wyborów do Reichstagu Niemcom zaoferowana została tylko jedna lista, której skład ustaliło kierownictwo partii nazistowskiej. Tym samym rola Reichstagu została całkowicie zminimalizowana. Nieliczne sytuacje, kiedy się zbierał, prowadziły do jednogłośnego wsparcia i zatwierdzenia polityki Führera. Franz von Papen znalazł się na celowniku na długo przedtem, nim został wyeliminowany po „nocy długich noży”. Jeśli idzie o czterech pozostałych konserwatywnych ministrów, zrozumieli, w którą stronę idą zmiany. Ponadto, posiedzenia Rady Ministrów stawały się coraz rzadsze. W 1937 roku zwołano ich jedynie sześć, ostatnie odbyło się 5 lutego 1938 roku. Odtąd spotkania Hitlera z ministrami miały już jedynie charakter bilateralny. Był to również jeden ze sposobów, aby lepiej kontrolować naczelne organy administracji państwowej.
Inną metodą narzucania swojej woli stało się ograniczanie kompetencji kilku ministrów. W tym celu powstało wiele organizacji pozarządowych nadzorowanych bezpośrednio przez Hitlera i mogących funkcjonować poza kontrolą ministra, który zwyczajowo kierował danym sektorem. Szybko okazało się, że wachlarz zainteresowań Hitlera jest wyjątkowo szeroki. 30 czerwca 1933 roku dr Fritz Todt został mianowany „generalnym inspektorem niemieckich dróg”. Jego zadaniem była budowa sieci autostrad, które z woli Hitlera miały się stać flagowym przykładem potęgi reżimu. Baron Paul von Eltz-Rübenach, ówczesny minister transportu, nie tylko nie został poinformowany o tej inicjatywie, ale na polecenie Führera został pozbawiony jakichkolwiek wpływów na swój resort.
Rozszerzenie kompetencji Heinricha Himmlera jako szefa SS oraz szefa policji przebiegało według podobnego schematu. Stopniowe przejmowanie narzędzi władzy nad policją odbywało się kosztem ministrów spraw wewnętrznych Rzeszy i Prus, Wilhelma Fricka i delfina Hitlera, Hermanna Göringa, i to pomimo że obaj byli ważnymi postaciami reżimu. I jedynie, aby obłaskawić pychę jednego i drugiego, podejmowane były fasadowe rozwiązania kompromisowe. Jednak i tak były to tylko drobne zabiegi, które miały maskować rzeczywistość. Do podobnej sytuacji doszło, gdy nazajutrz po „nocy długich noży” SS odziedziczyło kierownictwo istniejących już na terenie Rzeszy obozów koncentracyjnych, podczas gdy ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości nie mieli nawet prawa głosu. Z dnia na dzień obozy te stały się obszarami pozostającymi poza wpływem władzy ministerialnej.
Wprowadzenie Baldura von Schiracha na stanowisko Reichsjugendführera wywołało konflikt z Bernhardem Rustem, ministrem edukacji, który dotąd zajmował się młodzieżą. Spór stał się publiczny, gdy Schirach wykorzystał swoją pozycję, by wziąć udział w kształtowaniu polityki edukacyjnej. Ofensywne protesty oburzonego Rusta nie zmieniły sytuacji. Jeszcze bardziej spektakularne efekty dało ogłoszenie w 1936 roku Planu Czteroletniego, którego nadzorowanie powierzono Göringowi. Projekt bowiem spowodował zderzenie się dwóch gigantów reżimu, Göringa i Schachta, ministra gospodarki, którego funkcje zostały ograniczone do roli pomocnika. Sytuacja była tym bardziej mało komfortowa dla Schachta, że miał on pomagać w budowaniu systemu, z którym się nie zgadzał. Nie chcąc brać udziału w tej manipulacji, kilka miesięcy po wprowadzeniu planu Schacht złożył dymisję.
Obraz administracji rządowej nie byłby kompletny bez nakreślenia rywalizacji, która przeciwstawiała wielu ministrów. W rządzie trwała prawdziwa batalia, w której brali udział ministrowie usiłujący zachować integralność swoich resortów. Wobec ciągłego i często uzasadnionego poczucia zagrożenia najwyżsi urzędnicy państwowi musieli mieć się na baczności. Zazdrość stała się jedną z cech charakteryzujących stosunki panujące wewnątrz aparatu władzy zdominowanego ciągłą podejrzliwością. Ministrowie Hitlera znali zasady działania systemu. Wiedzieli, że ich pozycja zależy od przychylności Führera. Walczyli zatem o to, który będzie bliżej decydenta. Ze wszystkich tych starć niewątpliwie najbardziej spektakularne było to, które postawiło naprzeciw siebie Goebbelsa i Ribbentropa. Mimo że Goebbels z lubością krzyżował miecz ze swoimi towarzyszami, jego zatarg z Ribbentropem był przypadkiem szczególnym. Uważając, że zarozumiałość ministra spraw zagranicznych idzie w parze z głupotą, skwapliwie dzielił się swoimi spostrzeżeniami. Ich stosunki uzupełniały oczywiście kłótnie o zakres kompetencji. Kto będzie decydować o formie zagranicznej propagandy? Każdy z nich chciał mieć wpływ na jej kształt i próbował przekonać Hitlera do swoich racji. Postać Ribbentropa nie jest interesująca jedynie w kontekście tego konfliktu. Zanim zagościł na Wilhelmstrasse, kierował tzw. Biurem Ribbentropa, które z błogosławieństwem Hitlera prowadziło akcje dyplomatyczne równoległe do działalności poprzednika, barona von Neuratha, i których głównym celem była destabilizacja konkurenta.
Hitler mógłby uderzyć pięścią w stół i położyć kres tym powtarzającym się konfliktom. Jednak niczego nie robił, zwłaszcza że, jak już widzieliśmy, często świadomie prowokował wiele zatargów. Proszony o rozstrzygnięcie sporu wydawał wyroki, które ani nie wskazywały prawdziwego zwycięzcy, ani przegranego. W ten osobliwy sposób Hitler nieustająco przypominał, że to on jest osobą decyzyjną i wystarczy jedno jego słowo, by po kimś zaginął wszelki ślad. Jednocześnie przy innych okazjach Hitler jedynie przyglądał się biegowi wydarzeń. Jako uczeń Darwina uważał, że silniejsza jednostka w rezultacie ostatecznie zwycięży. Bez względu na to, jaką decyzję podjąłby wódz, za każdym razem pojawiała się wspólna wykładnia, która charakteryzowała reżim ustanowiony przez Hitlera: uporządkowany bałagan.
Można byłoby posunąć się krok dalej i nazwać ten okres anarchicznym totalitaryzmem, nawet jeżeli oba określenia na pierwszy rzut oka zdają się stać w całkowitej sprzeczności. Kiedy Hitler został kanclerzem Rzeszy, nadarzyła się wspaniała okazja wzmocnienia aparatu władzy. Wilhelm Frick, minister spraw wewnętrznych, złożył mu ciekawą propozycję nawiązującą do tradycji pruskiej, by silna administracja stała się jednym z najważniejszych filarów rządów Führera. Początkowo, w okresie gdy przygotowywał pole do zerwania z Röhmem i SA, Hitler zdawał się być zainteresowany tym pomysłem. Jednak po „nocy długich noży” zgodnie ze swoją naturą przestał zajmować się tą kwestią. W rzeczywistości Hitler chorobliwie bał się administracji, w której widział złowrogą siłę, a nie narzędzie pomocnicze w budowie swojej potęgi. Podczas kolejnego kongresu partii 7 września 1934 deklarował: „To nie państwo nami rządzi, przeciwnie, my nim rządzimy! Nie państwo nas stworzyło, to my stworzyliśmy nasze państwo”. 1 listopada skonkretyzował swoje stanowisko i wskazał wśród funkcjonariuszy „dziesiątki tysięcy ukrytych lub biernych wrogów”, pokazując, że według niego grono wyższych urzędników to siedlisko konserwatystów – naziści nazywają ich reakcjonistami – kurczowo trzymających się zasad zamierzchłej przeszłości. Po tak jednoznacznej deklaracji sytuacja Fricka uległa zmianie; poniósł serię porażek, stopniowo tracił władzę, a w efekcie stał się persona non grata w rządzie.
Inną opcją byłoby przyznanie pierwszeństwa partii, która na wzór radziecki całkowicie zdominowałaby państwo. W obliczu takiego dylematu Hitler wstrzymał się przed podjęciem ostatecznej decyzji. Owszem, chciałby osłabić aparat administracji, jednak nie potrafił doprowadzić do końca swojej koncepcji. Zastanawiał się, nie bez racji, czy partia byłaby w stanie zastąpić całą machinę biurokracji. Kolejny raz nie zdecydował się na kategoryczne rozwiązanie, utrzymując rodzaj równowagi między obiema opcjami. Dodatkowo Rudolf Hess, reprezentant Hitlera na czele NSDAP, nie miał wystarczająco silnej osobowości, by choćby spróbować zrealizować tę koncepcję. W czasie swojej kadencji wprowadził jedynie pewne kompromisy, które spowodowały co prawda naruszenie autorytetu administracji, jednak nie doprowadziły do ostatecznego rozstrzygnięcia. Po przejęciu kierownictwa nad NSDAP przez Martina Bormanna sytuacja uległa zmianie. Jako człowiek ambitny wykorzystał on swoją pozycję i bliskość z Führerem, żeby realizować własne plany. Wspierany przez partię przygotowywał grunt dla czasów „po Hitlerze”, które nastaną po wojnie. Jego strategia polegała na wprowadzaniu pryncypialnego porządku, gdzie partia miała odgrywać rolę nadrzędną.
Hitler zbudował zatem system rządów, którego głównym zadaniem miało być pozostawienie mu pełnej swobody działania. Nawet prawo może być postrzegane jako przeszkoda w dążeniu do despotycznych rządów bez ograniczeń. Nie ma mowy, by zasady obowiązujące w królestwie, a tym bardziej tradycyjne reguły mogły ograniczyć rozmach absolutyzmu. Odtąd tacy prawnicy jak Frick i Frank, którzy optowali za prawnie uregulowanym totalitaryzmem, byli skazani na porażkę. Wola Führera stała się jedyną regułą uznawaną przez reżim nazistowski. I nie była to jedynie czcza formuła. Zasada ta wymuszała określone praktyki i zachowania. W wielu przypadkach Hitler uparcie ograniczał się do wydawania ustnych rozkazów. „Akcja T4”, program eutanazji dziesiątków tysięcy upośledzonych fizycznie i umysłowo, jest dobitnym tego przykładem, Hitler bowiem stanowczo odmówił, by została prawnie usankcjonowana. Zapewne podobnie rzecz się miała ze sprawą „ostatecznego rozwiązania”. Długi czas bezskutecznie szukano podpisanego przez Hitlera rozkazu, prawdopodobnie taki dokument nigdy nie istniał. Perwersyjność tego systemu często była jeszcze dalej posunięta. Hitler wielokrotnie zamiast wydać choćby ustny rozkaz, ograniczał się do werbalizacji jakiejś sugestii. Do jego podwładnych należało podejmowanie działań zgodnych z jego oczekiwaniami, czyli postępowanie według wzorca nazistowskiego, i „wychodzenie naprzeciw Führerowi”.
Hitler pociągał za wszystkie sznurki, ale czy solidnie je trzymał? Pozornie wydawało się, że system został dopracowany do perfekcji, jednak stwarzał też ryzyko porażki. Jego skuteczna realizacja leżała w gestii tylko jednej osoby, Hitlera. Jednakże on od czasów, kiedy uczył się, jak być dyktatorem, w zasadzie nie zmienił swoich nawyków, czego przecież wymagały nowe obowiązki, które na siebie wziął. Trzeba przyznać, że się starał. Przez pierwsze dwa lata bardziej się mobilizował i pojawiał się około godziny dziesiątej, by pracować z Hansem Heinrichem Lammersem, szefem Kancelarii Rzeszy, i sekretarzem stanu Ottonem Meissnerem, szefem Kancelarii Prezydenta. Przed obiadem, podawanym między trzynastą a czternastą, przyjmował ministrów. Południe było zarezerwowane na spotkania z oficerami lub z urzędnikami odpowiedzialnymi za kwestie dyplomatyczne. Ta racjonalna organizacja czasu nie trwała nazbyt długo. Wcześniejsze nawyki szybko wzięły górę. Fritz Wiedemann, jeden z jego współpracowników, tak opisuje tę zmianę: „Hitler najczęściej nie pojawiał się przed obiadem, pośpiesznie przeglądał wycinki prasowe zebrane przez Dietricha, szefa służby prasowej, a potem siadał do obiadu. Dla Lammersa i Meissnera stało się coraz trudniejsze nakłonienie go do podjęcia decyzji, które tylko on jako szef państwa mógł zatwierdzić”. Metoda ta, a raczej brak jakiejkolwiek metody, sprawiała, że niektóre kwestie rozpatrywane były z dużym opóźnieniem lub wręcz zapominane. Podczas pobytu Hitlera w Obersalzbergu sytuacja stała się wręcz surrealistyczna: „Nigdy nie opuszczał swojego pokoju przed czternastą – wspomina Wiedemann. – Następnie jadł obiad. Popołudniami spacerował, zaś wieczorem zaraz po kolacji oglądał filmy”. Do tego opisu należy dodać niekończące się monologi, którymi dosłownie zanudzał swoich gości. Koniec końców, najczęściej kładł się spać późno w nocy. Ile zatem czasu pozostawało mu na pracę?
Trudno więc nazwać Hitlera tytanem pracy. Nie ma w nim nic, co kojarzyłoby go z Frederykiem II lub Bismarckiem, nawet jeżeli machina propagandy przedstawia go jako ich następcę. Przygotowanie dla niego jakiegoś dokumentu lub raportu niejednokrotnie wiązało się z ryzykiem, że minie sporo czasu, zanim się z nim zapozna, ale zdarzało się również, że nigdy go nie przeczytał. Memorandum w sprawie wprowadzenia Planu Czteroletniego jest jedynym dokumentem, w który Hitler rzeczywiście się angażował. Cała różnica polegała na tym, że odpowiedzialność za realizację tego planu powierzono Göringowi. De facto przy podejmowaniu decyzji Hitler zamiast bazować na dokumentach, wolał kierować się intuicją. I trzeba przyznać, że przez długi czas metoda ta okazywała się skuteczna. Podczas gdy wiele osób z jego otoczenia martwiło się, jaka będzie reakcja zachodnich demokracji na jego inicjatywy dyplomatyczne, on był pewien, że się podporządkują. Przez długi czas Hitler zwyciężał w tej osobliwej grze o wszystko; był przeświadczony, że Opatrzność nad nim czuwa, i coraz bardziej utrwalał w sobie poczucie nieomylności.
Ten modus operandi pociągał za sobą wiele konsekwencji. Po skonsolidowaniu reżimu Hitler angażował się jedynie w najważniejsze w jego mniemaniu zagadnienia (działania międzynarodowe, polityka wojskowa, kwestie rasowe), nadzorując pozostałe, choć często robił to stosunkowo powierzchownie. Podejmował decyzje wyłącznie w sprawach, które nie były zwykłymi propozycjami czy sugestiami jego współpracowników. Nagminnie zdarzało się, że jakieś zagadnienie długo „dojrzewało”, do tego stopnia, że Goebbels regularnie narzekał na niezdecydowanie Hitlera, które było najwyraźniej kolejną cechą osobowości wodza. W każdym razie ten system „rządzenia” pozostawiał współpracownikom dyktatora znaczną swobodę działania. Rozkazy wydawane były najczęściej ustnie z pominięciem formy pisemnej, zatem pomocnicy Führera musieli samodzielnie je interpretować, aby podjąć działania zgodne z wolą przywódcy. Dawało to duże możliwości celowej lub przypadkowej pomyłki. Na tym jednak nie koniec. Niektóre osoby z najbliższego otoczenia Hitlera uważały, że były uprawnione do antycypowania jego decyzji. Bormann okazał się specjalistą w tej kwestii. Uważając, że doskonale rozumie i odczytuje myśli Führera, wykorzystywał swoją pozycję osobistego sekretarza, żeby blokować projekty, które, jak sądził, Hitler i tak by odrzucił. Pytanie, czy jego postępowanie wynikało jedynie z całkowitego oddania. Nie ulega wątpliwości, że kierował się także troską o własne interesy. Chodziło mu po prostu o utrudnianie życia tym, którzy w przyszłości mogliby stać się rywalami w walce o władzę. Ten przykład demaskuje istotną prawdę o III Rzeszy. Na samej górze aparatu władzy toczyła się zaciekła batalia ambitnych i rządnych władzy ludzi Hitlera. Historycy często opisują Rzeszę hitlerowską jako osobliwą polikrację. Taka charakterystyka sprawdza się na trzech poziomach. Przede wszystkim w tej niezwykłej strukturze reżimu Führer widział doskonałe narzędzie konsolidacji swojego przywództwa. Stworzony schemat odpowiadał funkcjonowaniu systemu władzy w pełni skoncentrowanej w rękach wszechmocnego dyktatora, który jednocześnie na pewno nie był wszechobecny. Między poszczególnymi ośrodkami władzy odbywała się spektakularna i zaciekła walka o prymat, oczywiście w zaciszu gabinetów. W tej bezlitosnej rywalizacji każdy satrapa ustawiał pionki według własnej koncepcji i w dowolnej chwili był gotowy do ataku, żeby zniszczyć przeciwnika. Dominowała ciężka atmosfera intryg i ciosów poniżej pasa, a sojusze powstawały i znikały w oczekiwaniu na ostateczną rundę prowadzącą do zwycięstwa. Przełom, jaki nastąpił w działaniach wojennych, uniemożliwił poznanie zwycięzcy tych kuluarowych rozgrywek. Aż do ostatecznego ciosu zadanego wojskom hitlerowskim, aż do momentu, kiedy Armia Czerwona pojawiła się przed wejściem do bunkra, najbliższe otoczenie Hitlera prowadziło podstępną grę konfrontacyjną.
Książka ta przedstawia dwadzieścia trzy portrety postaci, które z różnych przyczyn przebywały w najbliższym otoczeniu Hitlera. Osób próbujących przebywać w bezpośredniej bliskości Führera było oczywiście wiele. Konieczne zatem okazało się przeprowadzenie ścisłej selekcji. Oczywiście wybór mógłby obejmować większe grono ludzi, jak chociażby: Dietrich Eckart, mentor w pierwszych latach; Robert Ley, szef Deutsche Arbeitsfront; Hans Heinrich Lammers, szef Kancelarii Führera; baron Konstantin von Neurath, pierwszy minister spraw zagranicznych Hitlera; Arthur Seyss-Inquart, intensywnie zaangażowany w Anschluss i przyszły komisarz Rzeszy w Holandii. Ciekawe byłoby również nakreślenie zbiorowego portretu gauleiterów tworzących grupę nacisku wewnątrz nazistowskiego systemu władzy. Jednak tak duże rozszerzenie zakresu zainteresowań zamieniłoby tę książkę w rodzaj encyklopedii, a nie to jest jej ambicją.
Ludzie Hitlera wpisują się w nurt pierwszej książki Joachima Festa Das Gesicht des Dritten Reiches (Oblicze Trzeciej Rzeszy), która ukazała się w roku 1963 i wkrótce została opublikowana we Francji pod tytułem Les Maîtres du IIIe Reich. Wielki niemiecki historyk prezentuje w niej portrety psychologiczne trzynastu znaczących postaci nazistowskiego reżimu. Jednak autor mniej interesował się badaniem bliskich relacji tych osób z Hitlerem, a bardziej prezentacją na ich przykładzie wizerunku totalitaryzmu faszystowskiego, jego źródeł, tożsamości i sposobu funkcjonowania. Celem tej książki jest pokazanie, jak zachowywały się osoby dopuszczone do wąskiego grona „wielbicieli” Hitlera, wokół którego wszystko było organizowane. Wszyscy oni zawdzięczali Führerowi swoją karierę, ale również pozostawali na jego łasce. Tylko od niego zależało, czy nie stracą wszystkiego i ponownie nie staną się anonimowymi ludźmi, co przyjęliby jako wyrok śmierci. Znakiem wyróżniającym narodowosocjalistyczne państwo niemieckie jest wspominana już wcześniej polikracja, celowo stworzona przez Hitlera, który wszystko kontrolował i używał jej jako instrumentu władzy. Jednym słowem, wszystkie relacje całkowitego uzależnienia stanowią klucz do zrozumienia charakteru reżimu hitlerowskiego.
Oczywiście nie można przedstawiać wybranych postaci jedna po drugiej. Zostały więc podzielone na sześć kategorii. Książkę otwiera część o „przydatnych idiotach”, bez których drzwi do władzy pozostałyby zamknięte przed Hitlerem. Pochodzący z kręgów narodowo-konserwatywnych, ludzie ci sądzili, że zdołają nim manipulować, podczas gdy to on złapał ich w sidła zręcznej intrygi. Laur pierwszeństwa w tej grupie przypada Papenowi, po nim pojawią się Blomberg i Schacht. W następnej grupie poznamy postaci z najbliższego kręgu Hitlera (Göring, Hess, Goebbels, Himmler, Bormann, Speer), którzy nie zawsze należąc do grona wybrańców przed rokiem 1933, tworzyli wokół Führera centrum systemu władzy nazistowskiej. Kolejna część prezentuje „cywilów” (Rosenberga, Fricka, Ribbentropa, Franka, Heydricha, Schiracha). Po chwili namysłu opcja nazwania tej części „eksperci” została odrzucona. Czyż takie określenie rzeczywiście pasowałoby do Ribbentropa? Osoby pojawiające się w tej części są ważnymi postaciami reżimu, a jednak znajdują się niżej w hierarchii nazistowskiej, choć w naturalny sposób chciałyby stać się członkami najbliższego otoczenia Hitlera. Kolejną grupę współpracowników tworzą oficerowie (Keitel, Guderian, Rommel, Dönitz), każdy z nich jest protegowanym Führera, choć roztoczona nad nimi ochrona może mieć pewne ograniczenia. Bez względu na ich bliskość z wodzem, ci wyżsi oficerowie nie zawsze umieli złagodzić skomplikowane relacje swojego zwierzchnika z elitą Wehrmachtu. Hitler od zawsze uważał, że drzemie w nim artystyczna dusza, zwłaszcza architekta. Zatem jedną z części należało poświęcić artystom. Speer, architekt Hitlera, znalazłby w niej zaszczytne miejsce, gdyby nie został ministrem uzbrojenia i amunicji. Wybór padł na Heinricha Hoffmanna i Leni Riefenstahl, oboje zostali dopuszczeni do najbliższego otoczenia Führera. Książkę zamyka grupa „wyeliminowanych” (Röhm i Strasser). Stanowią oni szczególną kategorię ofiar. Nie byli przeciwnikami reżimu, ale dawnymi towarzyszami Hitlera, którzy popadli z nim w konflikt, co przypłacili życiem. Ich historie dobitnie potwierdzają stare powiedzenie, że rewolucja pożera własne dzieci.
A teraz kurtyna w górę!
Przypisy
1 Cytowane w: Hans-Ulrich Thamer, Verführung und Gewalt, Berlin, Siedler Verlag, kolekcja Die Deutschen und ihre Nation, 1986, s. 340.
2 Ibid., s. 339.
3 Cytowane w: Ian Kershaw, Der Hitler-Mythos. Führerkult und Volksmeinung, Stuttgart, Deutsche Verlags-Anstalt, 1999, s. 45.
4 Cytowane w: Harold James, Hjalmar Schacht. Der Magier des Geldes, w: Ronald Smelser, Enrico Syring et Rainer Zitelmann, Die braune Elite, Darmstadt, Wissenschaftliche Buchgesellschaft, 1989–1993, t. 2, s. 210.
5 Martin Broszat, Der Staat Hitlers, Monachium, DTV, 1969
6 Joseph Goebbels, Tagebuch, 28 marca 1930.
7 Cytowane w: Martin Broszat, op. cit., s. 160.
8 Ibid.
9 Fritz Wiedemann, Der Mann, der Feldherr werden wollte, Velbert, Kettwig, 1964, s. 69.
10 Ibid.