Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Opowiadania historyczne: Rzym - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Opowiadania historyczne: Rzym - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 554 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Za­ło­że­nie Rzy­mu.

Pierw­szem sta­ra­niem za­ło­ży­cie­la był wy­bór miej­sca na nowe mia­sto; ale wy­bór ten zo­sta­wia­no za­wsze po­sta­no­wie­niu bo­gów. Gdy­by Ro­mu­lus był Gre­kiem, py­tał­by o radę wy­rocz­ni w Del­fach, – gdy­by był Sam­ni­tą, szedł­by za tro­pem świę­te­go wil­ka lub śle­dził bieg świę­te­go dzię­cio­ła. Po­nie­waż zaś był La­ty­nem, są­sia­dem bliz­kim Etru­sków, wta­jem­ni­czo­nym w sztu­kę au­gu­rów, pro­sił bo­gów, żeby mu ob­ja­wi­li swą wolę za po­mo­cą lotu pta­ków. Bo­go­wie wska­za­li mu wzgó­rze Pa­la­tyń­skie.

W dniu za­kła­dzin zło­żył na­przód ofia­rę. To­wa­rzy­sze oto­czy­li go ko­łem, za­pa­li­li stos chró­stu, i każ­dy po ko­lei ska­kał przez ogień. Ob­rzęd ten ozna­czał, że przy czyn­no­ści, któ­ra mia­ła na­stą­pić, lud po­wi­nien być czy­stym, – sta­ro­żyt­ni zaś wie­rzy­li, że oczysz­cza­ją, się od wszel­kiej zma­zy, ska­cząc przez ogień po­świę­co­ny.

Po do­ko­na­niu tych ob­rzę­dów świę­tych, przy­go­to­wu­ją­cych lud do wiel­kie­go dzie­ła za­ło­że­nia mia­sta, Ro­mu­lus wy­ko­pał nie­du­ży okrą­gły dół, w któ­ry rzu­cił bry­łę zie­mi, przy­nie­sio­nej z Alby. Na­stęp­nie każ­dy z jego to­wa­rzy­szy zbli­żał się z ko­lei do dołu i ci­skał grud­kę zie­mi, któ­rą za­brał ze swe­go kra­ju ro­dzin­ne­go. Ob­rzęd ten za­słu­gu­je na uwa­gę, wy­kry­wa nam bo­wiem myśl tych lu­dzi, któ­rą na­le­ży za­zna­czyć. Przed osie­dle­niem się na Pa­la­ty­nie każ­dy z nich miesz­kał w Al­bie lub w in­nem z miast są­sied­nich; tam było ich ogni­sko świę­te, tam żyli i po­cho­wa­ni zo­sta­li ich oj­co­wie. Otóż re­li­gia za­bra­nia­ła opusz­czać zie­mię, w któ­rej znaj­do­wa­ło się ogni­sko do­mo­we, w któ­rej bo­scy przod­ko­wie spo­czy­wa­li. Dla unik­nię­cia bez­boż­no­ści trze­ba było, żeby każ­dy z tych lu­dzi użył fik­cyi, żeby wziął z sobą brył­kę zie­mi, jako sym­bol grun­tu po­świę­co­ne­go, w któ­rym po­grze­ba­ne były cia­ła przód – ków, do któ­re­go przy­wią­za­ne były ich Many(1). Czło­wiek może się prze­sie­dlić, tyl­ko za­bie­ra­jąc z sobą zie­mię swo­ją i przod­ków swo­ich. Speł­nie­nie tego ob­rzę­du było po­trzeb­nem, żeby moż­na było po­wie­dzieć o no­wem miej­scu za­miesz­ka­nia: "To tak­że zie­mia oj­ców mo­ich (ter­ra pa­tria), to moja oj­czy­zna, bo tu­taj są Many mo­je­go rodu. "

Dół, do któ­re­go każ­dy rzu­cał bry­łę zie­mi, na­zy­wa­no mun­dus, – wy­raz zaś ten w sta­ro­żyt­nym ję­zy­ku re­li­gij­nym ozna­czał spe­cy­al­nie sie­dli­sko Ma­nów. Z miej­sca tego, we­dług po­da­nia, du­sze zmar­łych wy­my­ka­ły się trzy razy do roku, spra­gnio­ne uj­rze­nia choć na chwi­lę świa­tła dzien­ne­go. Czyż nie wi­dzi­my w tem po­da­niu praw­dzi­wej my­śli lu­dzi sta­ro­żyt­nych? Skła­da­jąc w dole grud­ki zie­mi z daw­nej oj­czy­zny, wie­rzy­li, że umiesz­cza­ją w nim du­sze przod­ków. Te du­sze, zgro­ma­dzo­ne tam, po­win­ny od­bie­rać cześć wiecz­ną i czu­wać nad swy­mi po­tom­ka­mi. Ro­mu­lus po­sta­wił na­tem miej­scu oł­tarz i roz­nie­cił ogień. Było to ogni­sko świę­te mia­sta.

Do­ko­ła tego ogni­ska po­win­no było wznieść się mia­sto, jak dom ota­cza ogni­sko do­mo­we.

–- (1) Man­n­mi ( Dii Ma­nes) na­zy­wa­no wo­gó­le du­sze zmar­łych.

Ro­mu­lus wy­orał płu­giem bróz­dę, któ­ra mia­ła sta­no­wić gra­ni­cę mia­sta. W tym ra­zie ry­tu­ał okre­ślał tak­że naj­drob­niej­sze szcze­gó­ły. Za­ło­ży­ciel mu­siał wziąć pług z le­mie­szem mie­dzia­nym, za­przę­żo­ny w bia­łe­go byka i bia­łą kro­wę. Z na­kry­tą gło­wą, w ubio­rze ka­płań­skim, Ro­mu­lus sam kie­ro­wał płu­giem, śpie­wa­jąc mo­dli­twy. To­wa­rzy­sze jego szli za wo­dzem w mil­cze­niu po­boż­nem. W mia­rę, jak le­miesz od­wa­lał ski­by zie­mi, zbie­ra­no tro­skli­wie każ­dą grud­kę i od­kła­da­no na stro­nę we­wnętrz­ną bróz­dy, aże­by naj­mniej­sza cząst­ka świę­te­go grun­tu nie zo­sta­ła po stro­nie ob­cych.

Ten ob­wód, któ­ry re­li­gia na­ka­zy­wa­ła za­kre­ślić, był nie­ty­kal­nym; ani cu­dzo­zie­miec, ani oby­wa­tel nie miał pra­wa go prze­kro­czyć. Prze­ska­ki­wa­nie przez bróz­dę było czy­nem bez­boż­nym; tra­dy­cya rzym­ska opo­wia­da, że brat za­ło­ży­cie­la po­peł­nił to świę­to­kradz­two i za­pła­cił za nie ży­ciem.

Po­nie­waż jed­nak trze­ba było wcho­dzić do mia­sta i wy­cho­dzić z nie­go, prze­ry­wa­no bróz­dę w kil­ku miej­scach; Ro­mu­lus po­dej­mo­wał wte­dy w górę i niósł pług, – na­zwa­no więc te prze­rwy por­tae (od por­ta­re – nieść) i tak­sa­mo póź­niej na­zwa­no bra­my, któ­re w owych miej­scach zbu­do­wa­no.

Nad bróz­dą świę­tą, albo nie­co poza nią sta­nął na­stęp­nie mur miej­ski, któ­ry rów­nie był świę­ty; nie wol­no było do­ty­kać się do nie­go, na­wet w celu na­pra­wy, bez po­zwo­le­nia ka­pła­nów. Po obu stro­nach muru pasy grun­tu, kil­ka kro­ków sze­ro­kie, od­da­ne były na uży­tek re­li­gij­ny. Na­zy­wa­no te smu­gi po­ma­erium. Nie wol­no było jeź­dzić po nich wo­zem, ani sta­wiać na nich bu­dyn­ków.

Taki był, we­dług mnó­stwa świa­dectw sta­ro­żyt­nych, ob­rzęd za­ło­że­nia Rzy­mu. Gdy­by kto­kol­wiek dzi­wił się, ja­kim spo­so­bem wspo­mnie­nie tej uro­czy­sto­ści za­cho­wa­ło się aż do cza­sów pi­sa­rzy, któ­rzy nam je prze­ka­za­li, od­po­wie­my, że ob­rzęd ten co­rocz­nie utrwa­la­ła w pa­mię­ci ludu uro­czy­stość, jak ją na­zy­wa­no, uro­dzin Rzy­mu. W sta­ro­żyt­no­ści sta­le ob­cho­dzo­no tę uro­czy­stość, a lud rzym­ski świę­ci ją do­tych­czas 21 kwiet­nia.

(Fu­stel de Co­ulan­ges, La cité an­ti­gue, str. 153 – 157, wy­da­nie VII).2. Bu­dow­nic­two rzym­skie.

Etru­sko­wie byli pierw­szy­mi na­uczy­cie­la­mi Rzy­mian w sztu­ce bu­dow­nic­twa; ale Rzy­mia­nie wkrót­ce ich prze­wyż­szy­li: udo­sko­na­li­li sto­so­wa­nie ma­te­ry­ałów, po­przed­nio uży­wa­nych, wy­na­leź­li nowe, ulep­szy­li spo­so­by wzno­sze­nia mu­rów i kry­cia bu­dow­li.

Do bu­do­wa­nia mu­rów, je­że­li gmach miał pew­ne zna­cze­nie, Etru­sko­wie uży­wa­li naj­chęt­niej ka­mie­ni cio­sa­nych w kształ­cie wiel­kich płyt, moż­li­wie jed­na­ko­we­go wy­mia­ru, któ­re ukła­da­li po­zio­mo w rzę­dach pra­wi­dło­wych. Sto­sow­nie do roz­mia­rów ka­mie­ni, mó­wio­no, że mury są wiel­kie­go lub ma­łe­go ukła­du; opus qu­adra­tum na­zy­wa­no mur z ka­mie­ni, ocio­sa­nych pro­sto­kąt­nie. Ten spo­sób mu­ro­wa­nia nada­wał bu­dow­lom ce­chy po­wa­gi i trwa­ło­ści, ale miał też stro­ny ujem­ne. Na­przód ka­mień, uży­wa­ny do bu­dow­nic­twa w Ita­lii, był wo­gó­le nie­zbyt do­bre­go ga­tun­ku. Pe­pe­ryn, któ­re­go wy­łącz­nie uży­wa­no w pierw­szych wie­kach ist­nie­nia Rzy­mu, jest po pro­stu kon­glo­me­ra­tem ska­mie­nia­łych po­pio­łów wul­ka­nicz­nych, – tra­wer­tyn zaś, póź­niej po­spo­li­cie bra­ny do bu­do­wy, jest ka­mie­niem mięk­kim i li­chym. Z dru­giej stro­ny uży­cie tych ma­te­ry­ałów wy­ma­ga­ło dużo cza­su i pra­cy: trze­ba było zna­leźć ka­mień w moż­li­wie do­brym ga­tun­ku, wy­do­być go z ko­pal­ni, spro­wa­dzić do warsz­ta­tu, ocio­sać umie­jęt­nie pły­ty, za­wieźć je zno­wu na miej­sce bu­dow­li i nie­raz z wiel­kim mo­zo­łem po­dej­mo­wać wy­so­ko, aż tam, gdzie mia­ły być umiesz­czo­ne; wszyst­kie­go zaś na­le­ża­ło do­ko­nać za po­mo­cą na­rzę­dzi pier­wot­nych. Po­nie­waż Rzy­mia­nie chcie­li bu­do­wać nie tyl­ko trwa­le, lecz i po­śpiesz­nie, po­prze­stać nie mo­gli na spo­so­bach etru­skich; wy­na­leź­li więc ce­ment, a wła­ści­wie za­pra­wę wa­pien­ną, lub przy­najm­niej pierw­si sta­le uży­wać jej za­czę­li.

Uży­cie wap­na zwięk­szy­ło licz­bę ma­te­ry­ałów bu­dow­la­nych i uła­twi­ło ro­bo­tę. Ka­mie­nie w bu­dow­lach etru­skich, ukła­da­ne bez wap­na, trzy­ma­ły się na za­sa­dzie pra­wa cięż­ko­ści, trze­ba więc było przy tej ro­bo­cie pil­no­wać się ści­śle pra­wi­deł geo­me­trycz­nych. Prze­ciw­nie, od chwi­li, kie­dy za­pra­wa wa­pien­na umoż­li­wi­ła spa­ja­nie ma­te­ry­ałów, skru­pu­lat­ne prze­strze­ga­nie pra­wi­deł sta­ło się zby­tecz­ne­mi w mur kła­dzio­no odła­my ka­mie­ni, gła­zy, drob­ne ka­my­ki, ka­wał­ki ce­gły, da­chó­wek, a na­wet sko­ru­py stłu­czo­nych garn­ków. Kil­ku do­świad­czo­nych mu­la­rzy wy­star­cza­ło do wy­ra­bia­nia za­pra­wy, do pro­wa­dze­nia li­nii mu­rów, do ro­bót przy wzmac­nia­niu za­ła­mów i wy­stę­pów ze­wnętrz­nych. Sam mur skła­dał się z ka­mie­ni i in­nych drob­nych ma­te­ry­ałów, i bar­dzo szyb­ko sta­wiać go mo­gli zwy­czaj­ni ro­bot­ni­cy, nie po­sia­da­ją­cy wpra­wy spe­cy­al­nej.

Bu­dow­le Rzy­mian nie tyl­ko pręd­ko były wzno­szo­ne, ale mia­ły też za­le­tę za­dzi­wia­ją­cej trwa­ło­ści. Za­pra­wa wa­pien­na z pia­skiem, wy­ra­bia­na bar­dzo sta­ran­nie, z bie­giem cza­su sta­wa­ła się co­raz tward­szą. Wsku­tek tego cały bu­dy­nek był jak­by jed­ną bry­łą, zwłasz­cza, że drob­ne ma­te­ry­ały, z któ­rych mur się skła­dał, przy­le­ga­ły do­sko­na­le do sie­bie. Dzi­siaj na­wet, po upły­wie tylu wie­ków, te sta­re mury nie roz­pa­da­ją się, i z trud­no­ścią moż­na je skru­szyć.

Róż­no­rod­ność ma­te­ry­ałów, uży­wa­nych przez Rzy­mian, po­zwa­la­ła im uroz­ma­icać do nie­skoń­czo­no­ści spo­so­by bu­do­wy i wy­gląd mu­rów. Moż­na jed­nak roz­kla­sy­fi­ko­wać te od­mia­ny i spro­wa­dzić je do trzech ty­pów głów­nych.

Naj­daw­niej­szy typ, zna­ny pod na­zwą opus in­cer­tum (układ lub wią­za­nie luź­ne), jest naj­bar­dziej nie­pra­wi­dło­wy; mur skła­dał się z drob­nych gła­zów i ka­mie­ni, umiesz­czo­nych bez żad­ne­go po­rząd­ku i sy­me­tryi i spo­jo­nych za po­mo­cą za­pra­wy wa­pien­nej, wy­peł­nia­ją­cej wszyst­kie luki mię­dzy nimi. Typ ten był nie­mal wy­łącz­nie uży­wa­ny aż do cza­sów Ma­ry­usza, to jest do koń­ca II wie­ku przed Chry­stu­sem; póź­niej, zda­je się, sto­so­wa­no go tyl­ko w bu­dow­lach naj­skrom­niej­szych.

W po­cząt­kach I wie­ku przed nar. Chr. zja­wia się typ nowy – opus re­ti­cu­la­tum (wią­za­nie siat­ko­we lub krat­ko­we), na­zwa­ny tak dla – tego, że przed­sta­wia jak­by sieć, roz­cią­gnię­tą na mu­rze. Otrzy­my­wa­no ten efekt przez uży­cie ma­łych ce­gieł o bo­kach kwa­dra­to­wych, lub ka­wał­ków tufu, ocio­sa­nych w sze­ścia­ny, któ­re ukła­da­no nie na płask, ale opie­ra­jąc je na jed­nym kan­cie. Tego ro­dza­ju muru nie uży­wa­no wy­łącz­nie, ale za­wsze w ob­sa­dzie z więk­szych lub mniej­szych ka­mie­ni, jak­by w ra­mach, co da­wa­ło wi­dok bar­dzo przy­jem­ny dla oka. Opus re­ti­cu­la­tum zy­skał dużą wzię­tość, ale miał jed­ną wiel­ką wadę: bra­ko­wa­ło mu trwa­ło­ści, wsku­tek cze­go ry­chło zo­stał za­nie­cha­ny, bo już w koń­cu I wie­ku na­szej ery.

Za­stą­pił go typ trze­ci – mur z ce­gieł, opus la­te­ri­cium, któ­ry za Ce­sar­stwa był w uży­ciu po­wszech­nem na­wet w pro­win­cy­ach. Ce­gły rzym­skie były cien­kie, sze­ro­kie i dłu­gie. Ukła­da­no je po­zio­mo i na płask na za­pra­wie z wap­na z pia­skiem. Nie trosz­czo­no się wca­le o wy­gląd ze­wnętrz­ny i nie my­śla­no o za­sto­so­wa­niu ukła­du ce­gieł do ozdo­bie­nia bu­dow­li. Czę­sto wpraw­dzie w pew­nej od­le­gło­ści nad okna­mi i drzwia­mi ukła­da­no rząd ce­gieł w kształ­cie łuku, ale czy­nio­no to je­dy­nie dla do­da­nia mocy mu­ro­wi.

Dziw­ną wy­da­je się ta obo­jęt­ność ar­chi­tek­tów rzym­skich na wy­gląd ze­wnętrz­ny mu – rów w bu­dow­lach ozdob­nych; ale trze­ba pa­mię­tać, że za­zwy­czaj po­kry­wa­no ścia­ny sztu­ka­te­ryą lub tyn­kiem, któ­ry na ze­wnątrz ma­lo­wa­no w ten spo­sób, że na­śla­do­wał mur z ka­mie­ni cio­so­wych, we­wnątrz zaś po­kry­wa­no roz­ma­ite­mi or­na­men­ta­cy­ami. Czę­sto mur z ce­gły był w ob­sa­dzie z ka­mie­nia cio­so­we­go.

Nie po­prze­sta­wa­no zresz­tą na tych ma­te­ry­ałach gru­bych i pro­stych; w do­mach lu­dzi za­moż­nych ko­lum­ny w pe­ry­sty­lach, ozdo­by de­ko­ra­cyj­ne, a na­wet po­kry­cia ścian w sa­lach pa­rad­nych były z mar­mu­ru. W II wie­ku przed na­ro­dze­niem Chry­stu­sa Rzy­mia­nie za­czę­li eks­plo­ato­wać ko­pal­nie mar­mu­ru w Car­ra­rze. Znaj­du­ją­ca się tam góra od pod­nó­ża do szczy­tu skła­da się z mar­mu­ru, któ­re­go po­kła­dy cią­gną się wzdłuż 8 ki­lo­me­trów i do­cho­dzą 800 me­trów wy­so­ko­ści. Ty­sią­ce ro­bot­ni­ków pra­co­wa­ły cią­gle przy ła­ma­niu, wy­wo­że­niu, ocio­sy­wa­niu i wy­gła­dza­niu tego kosz­tow­ne­go ma­te­ry­ału. Póź­niej Rzy­mia­nie spro­wa­dza­li tak­że mar­mu­ry z Gre­cyi, Azyi i Afry­ki. Okrę­ty po­su­wa­ły się w górę Ty­bru i skła­da­ły swój cen­ny ła­du­nek u pod­nó­ża Aven­ti­nu, – mu­sia­ły zaś przy­cho­dzić w znacz­nej licz­bie, kie­dy wy­zna­czo­no dla nich osob­ną przy­stań, któ­ra do dziśd­nia nosi sta­ro­żyt­ną na­zwę Mar­mo­ra­la.

Rzy­mia­nie wpro­wa­dzi­li bu­dow­nic­two na dro­gę po­stę­pu nie tyl­ko dzię­ki uży­ciu no­wych ma­te­ry­ałów, ale i dzię­ki no­wym spo­so­bom kry­cia i wień­cze­nia bu­dow­li. Bez wąt­pie­nia nie za­rzu­ci­li cał­ko­wi­cie spo­so­bów etru­skich; bu­do­wa­li po­wa­ły, ja­kich na­uczy­cie­le, ro­bo­tą cie­siel­ską, pod­pie­ra­ne przez wy­sta­ją­ce tra­my, z pra­wi­dło­wem krzy­żo­wa­niem się be­lek, – ale nie po­prze­sta­li na­tem i, za­miast po­zio­mych po­wał, za­czę­li bu­do­wać skle­pie­nia. W Etru­ryi uży­wa­no skle­pień tyl­ko przy bu­do­wie ka­na­łów ście­ko­wych, wo­do­zbio­rów i ko­ry­ta­rzy pod­ziem­nych, – Rzy­mia­nie zaś za­sto­so­wa­li je na sze­ro­ką ska­lę w do­mach miesz­kal­nych.

Za­pew­ni­ło to wiel­kie ko­rzy­ści ich bu­dow­nic­twu. Na­przód mo­gli po­kry­wać ol­brzy­mie sale, nie pod­pie­ra­jąc po­kry­cia rzę­da­mi ko­lumn, wsku­tek cze­go mie­li wię­cej prze­strze­ni i świa­tła; po­wtó­re – uży­cie skle­pie­nia daje więk­szą swo­bo­dę w kre­śle­niu pla­nu bu­do­wy, po­zwa­la uroz­ma­icać kształ­ty kom­nat, któ­re nie­ko­niecz­nie mu­szą być pro­sto­kąt­ne­mi.

Skle­pie­nia rzym­skie były do­sko­na­le obłącz­ne, t… j… za­kre­śla­ły cał­ko­wi­te pół­ko­le; lecz od­róż­nia­no skle­pie­nia ka­błą­ko­wa­te, opar­te na dwóch mu­rach rów­no­le­głych, – skle­pie­nia szczy­to­we, po­wsta­ją­ce z prze­cię­cia się dwóch po­przed­nich pod ką­tem pro­stym i wła­ści­we do kry­cia sal czwo­ro­bocz­nych, – i na­ko­niec skle­pie­nia pół­ku­li­ste, albo ko­pu­ły, od­po­wied­nie dla sal okrą­głych. Na­le­ży za­zna­czyć w bu­dow­nic­twie rzym­skiem spo­sób tech­nicz­ny, uwa­ża­ny zwy­kle za wy­na­la­zek no­wo­cze­sny: w łaź­niach i wiel­kich sa­lach dla ze­brań pu­blicz­nych skle­pie­nia, jak świad­czy Vi­tru­vius, opie­ra­ły się czę­sto na rusz­to­wa­niu że­la­znem, zło­żo­nem z pa­sów i za­okrą­glo­nych ka­blą­ków z tego me­ta­lu.

Wo­gó­le, pod­czas gdy Gre­cy lu­bi­li naj­bar­dzej li­nię pro­stą, Rzy­mia­nie mie­li za­mi­ło­wa­nie wy­raź­ne do li­nii krzy­wej. To lu­bo­wa­nie się w kształ­tach okrą­głych skła­nia­ło ich do po­mna­ża­nia licz­by skle­pień w do­mach miesz­kal­nych, do wpro­wa­dza­nia lu­ków i obłę­ków. Sta­no­wi to na pierw­szy rzut oka róż­ni­cę cha­rak­te­ry­stycz­ną po­mię­dzy ru­ina­mi bu­dow­li rzym­skich i grec­kich; for­my za­okrą­glo­ne, do­sko­na­le obłącz­ne, są po­spo­li­te w ru­inach rzym­skich.

Trze­ba do­dać, że skle­pie­nia lub ko­pu­ły sta­no­wi­ły po­kry­cie da­cho­we tyl­ko gma­chów pu­blicz­nych; w do­mach miesz­kal­nych nad skle­pie­niem, jak i nad po­wa­łą, sta­wia­no ro­bo­tą cie­siel­ską dach, po­kry­ty da­chów­ka­mi.

(Gar­nier i Am­mann, L'ha­bi­ta­tion hu­ma­ine, str. 496 i nast).3. Dziel­ni­ce Rzy­mu za Ce­sar­stwa.

Au­gust po­dzie­lił Rzym na 14 re­gio­nes i 265 vici. Oto ich wy­kaz z ozna­cze­niem głów­nych gma­chów. Licz­ba do­mus i in­su­lae (1) wzię­ta jest z cza­sów Kon­stan­ty­na, t… j… z pierw­szej ćwier­ci czwar­te­go wie­ku po nar. Chr.

Re­gio I [Po­rIa Ca­pe­na). 10 vici. Dwie świą­ty­nie Mar­sa; gaj świę­ty i źró­dło nim­fy Ege­ryi; gro­bo­wiec Sci­pio­nów; łuki try­um­fal­ne Dru­su­sa, Tra­ja­na, Lu­ciu­sa Ve­ru­sa; ter­my (łaź­nie cie­płe) Com­mo­du­sa (2) i Sep­ti­mu­sa Se­ve­ru­sa. 12O do­mus, 3250 in­su­lae.

Re­gio II (Co­eli­mon­tium). 7 vici. Świą­ty­nia Clau­diu­sa; targ Ne­ro­na; dom Com­mo­du­sa; świą­ty­nie Bac­chu­sa i Fau­nu­sa. 127 do­mus i 3600 in­su­lae.

–- (1) Do­mus – były domy pry­wat­ne, któ­re Fran­cu­zi na­zy­wa­ją hôtels par­ti­cu­liers, zaś in­su­lae – domy, wy­naj­mo­wa­ne kil­ku lub wię­cej lo­ka­to­rom.

(2) Z wy­jąt­kiem imion i nazw, naj­bar­dziej zna­nych i od daw­na w uży­ciu spo­lsz­czo­nych, wszyst­kie inne przy­ta­cza­my w pi­sow­ni ła­ciń­skiej, nad­mie­nia­jąc, że Rzy­mia­nie praw­do­po­dob­nie wy­ma­wia­li c jak k nie tyl­ko przed a, o, u, ale i przed e, i, y, a więc: Ki­ke­ro – Ci­ce­ro, Ke­ler – Ce­ler, Kyn­thia – Cyn­thia i t… p.

[Przyp… tłóm.).

Re­gio III (Isis et Se­ra­pis). 8 vici. Co­los­seum (Ko­li­zeum); ter­my Ti­tu­sa i Tra­ja­na; por­tyk Li­vii; świą­ty­nie Izy­dy i Se­ra­pi­sa. 160 do­mus, 2757 in­su­lae.

Re­gio IV (Tem­plum Pa­cis). 8 vici. Świą­ty­nia i Fo­rum Po­ko­ju; Fo­rum Ner­wy; świą­ty­nia mia­sta Rzy­mu; świą­ty­nia We­ne­ry szczę­śli­wej (Ve­nus fe­lix) i wiecz­ne­go Rzy­mu; świą­ty­nia Zie­mi; ba­zy­li­ki Aemi­liu­sa Pau­lu­sa i Kon­stan­ty­na; łuk try­um­fal­ny Kon­stan­ty­na; Dro­ga świę­ta (Via sa­cra); po­sąg ol­brzy­mi Ne­ro­na. 88 do­mus, 2757 in­su­lae.

Re­gio V (Escu­iliae). 15 vici. Nym­pha­eum Alek­san­dra Se­ve­ru­sa; ogro­dy Me­ce­na­sa; świą­ty­nia Mi­ner­wy le­czą­cej (Mi­ne­rva me­di­ca); targ Li­vii. 180 do­mus, 3850 in­su­lae.

Re­gio VI (Alta Se­mi­ta). 15 vici. Świą­ty­nia We­ne­ry; ogród Sal­lu­stiu­sa; ter­my Dio­kle­cy­ana i Kon­stan­ty­na; świą­ty­nia Qu­iri­nu­sa. 146 do­mus, 3403 in­su­lae.

Re­gio. VII (Via lata), 15 vici. Gro­bo­wiec Pu­bli­liu­sa Bi­bu­lu­sa; Se­pia Agrip­py; świą­ty­nia Słoń­ca; targ świń­ski; łuk try­um­fal­ny Mar­ka Au­re­liu­sa; świą­ty­nie Na­dziei i For­tu­ny. 120 do­mus, 3805 in­su­lae.

Re­gio VIII (For­mum). 34 via. Sta­re Fo­rum (Fo­rum Ro­ma­num), Fo­rum Ce­za­ra, Au­gu­sta, Tra­ja­na; Ka­pi­tol (Ca­pi­to­lium). 130 do­mus, 3480 in­su­lae.

Re­gio IX (Cir­cus Fla­mi­nius). 35 vici. Targ na oli­wę; te­atry Pom­pe­ju­sa, Mar­cel­lu­sa, Bal­bu­sa; am­fi­te­atr Sta­ti­liu­sa Tau­ru­sa; Pan­te­on; ter­my Agryp­py; mau­zo­leum Au­gu­sta; por­tyk Octa­vii; świą­ty­nie i ko­lum­ny An­to­ni­na i Mar­ka Au­re­liu­sa; ter­my Alek­san­dra Se­ve­ru­sa; świą­ty­nia Mi­ner­wy Chal­ci­di­ki. 140 do­mus, 2, 777 in­su­lae.

Re­gio X (Pa­la­tium). 20 vici. Pa­ła­ce (do­mus) Au­gu­sta, Ti­be­riu­sa, Ca­li­gu­li, Ne­ro­na, Do­mi­tia­nu­sa; Sep­tio­co­nium Se­ve­ru­sa. 89 do­mus, 2, 642 in­su­lae.

Re­gio XI (Cir­cus Ma­xi­mus). 18 vici. Cyrk wiel­ki; świą­ty­nie Ce­re­ry, Mer­ku­re­go i Her­ku­le­sa. 88 do­mus, 2, 600 in­su­lae.

Re­gio XII (Pi­sci­na pu­bli­ca). 14 vici. Ter­my Ca­ra­cal­li. 113 do­mus, 2, 487 inu­lae.

Re­gio XIII (Aven­ti­nus), 17 vici. Świą­ty­nia wol­no­ści (Aedes li­be­ria­tis), póź­niej Ju­pi­te­ra wy­zwo­li­cie­la; świą­ty­nie Dia­ny i Ju­no­ny Kró­lo­wej (Juno Re­gi­na); spi­chle­rze Gal­by; targ mącz­ny. 130 do­mus, 2, 487 in­su­lae.

Re­gio XIV (Trans Ti­be­rim). 78 mci. Cyr­ki Ca­li­gu­li i Ha­dria­na; mau­zo­leum Ha­dria­na; gaj świę­ty Ce­za­rów; ogród Gety; świą­ty­nia Esku­la­pa. 150 do­mus, 4, 405 in­su­lae.

Ogó­łem było wte­dy w Rzy­mie (w po­cząt­ku IV wie­ku na­szej ery) 1, 790 do­mus i 46, 602

in­su­lae. Je­że­li przy­pu­ści­my, że pierw­sze mia­ły śred­nio po 30 miesz­kań­ców (wraz z nie­wol­ni­ka­mi), dru­gie zaś po 40, otrzy­ma­my oko­ło 2, 000, 000 lud­no­ści.4. Pa­la­tyn.

Pa­la­tyn (Pa­la­tium, Mons Pa­la­ti­nus) jest wzgó­rzem, ma­ją­cem oko­ło 1, 800 me­trów w ob­wo­dzie i 35 me­trów wy­so­ko­ści, two­rzą­cem jak­by wy­spę po­śród in­nych pa­gór­ków, na któ­rych roz­sia­dło się "mia­sto wiecz­ne. " Jak­kol­wiek pa­gó­rek pa­la­tyń­ski jest naj­mniej­szym, "inne zda­ją się ota­czać go czcią, jak swe­go wład­cę. " Istot­nie Pa­la­tyn zaj­mu­je pierw­sze miej­sce w dzie­jach Rzy­mu.

Był on ko­leb­ką spo­łecz­no­ści rzym­skiej; wia­do­mo, że mia­sto Ro­mu­lu­sa było zbu­do­wa­ne na tym pa­gór­ku. Gra­ni­ce pier­wot­ne­go ob­wo­du ozna­cza­ły ka­mie­nie, kła­dzio­ne w pew­nej od­le­gło­ści je­den od dru­gie­go. Po­ka­zy­wa­no je jesz­cze za cza­su Ta­cy­ta. Była to Roma Qu­adra­ta, tak na­zwa­na od kształ­tu sa­me­go pa­gór­ka, a bar­dzie] jesz­cze wsku­tek tego, że mia­sto zbu­do­wa­no we­dług pra­wi­deł sztu­ki au­gu­rów, któ­re za­le­ca­ły taką po­stać. Zna­le­zio­no w na­szych cza­sach w róż­nych miej­sco­wo­ściach szcząt­ki mu­rów pier­wot­nych, ota­cza­ją­cych mia­sto; są to wiel­kie ka­mie­nic, któ­re wy­do­by­wa­no na miej­scu. Są­dzą na­wet, że wy­kry­to głów­ne wej­ście. Oko­ło łuku Ti­tu­sa od­dzie­la się od Via Sa­cra uli­ca i bie­gnie w górę: jest to Cli­vas Pa­la­ti­nus. Za­le­d­wie przej­dzie­my po niej kil­ka kro­ków, spo­ty­ka­my pod­sta­wy wiel­kiej bra­my; nie­co da­lej leżą na zie­mi ol­brzy­mie bry­ły ka­mien­ne, ode­rwa­ne od muru; jest to ten sam mur, któ­re­go wznie­sie­nie przy­pi­sy­wa­no Ro­mu­lu­so­wi. Bra­ma nie jest tak sta­ro­żyt­ną, ale praw­do­po­dob­nie za­stą­pi­ła tę, któ­ra pro­wa­dzi­ła nie­gdyś do Roma Qu­adra­ta. Na­zy­wa­no ją Por­ta Ma­gu­nia; na­zwa po­cho­dzi, jak twier­dzą, od ry­cze­nia wo­łów, któ­re co rano przez tę bra­mę wy­pę­dza­no na pa­stwi­sko, póź­niej­sze Fo­rum.

Na pra­wo od tej bra­my wzno­si­ła się świą­ty­nia Ju­pi­te­ra Sta­to­ra, zbu­do­wa­na przez Ro­mu­lu­sa na miej­scu, gdzie Ju­pi­ter po­wstrzy­mał Rzy­mian, ucie­ka­ją­cych przed Sa­bi­na­mi. Ti­tus Li­vius po­wia­da, że Ta­rqu­inius Sta­ry miesz­kał w po­bli­żu tej świą­ty­ni. Ni­żej była świą­ty­nia We­sty, w któ­rej pło­nął ogień świę­ty; przy­pusz­cza­ją, że fun­da­ment jej ist­nie­je do­tych­czas pod są­sied­nim ko­ścio­łem. Na po­chy­ło­ści pa­gór­ka, na­prze­ciw tar­gu wo­ło­we­go, po­ka­zy­wa­no cie­ka­wym nie­wiel­ką gro­tę, ocie­nio­ną drze­wem fi­go­wem. Na­zy­wa­no ją Lu­per­cal; mó­wio­no, że w niej wil­czy­ca wy­kar­mi­ła swem mle­kiem Ro­mu­lu­sa i Re­mu­sa. Da­lej jesz­cze wi­dać było wiel­ki oł­tarz fara ma­xi­ma), po­świę­co­ny przez Evan­dra; aż do koń­ca Ce­sar­stwa ob­cho­dzo­no tam zwy­cię­stwo Her­ku­le­sa nad Ca­cu­sem. Wy­żej, na szczy­cie pa­gór­ka, znaj­do­wał się za­by­tek, któ­ry każ­dy oglą­dał ze wzru­sze­niem: cha­ta Ro­mu­lu­sa.

Mia­sto nie mo­gło po­zo­sta­wać dłu­go za­mknię­tem w cia­snym ob­wo­dzie, któ­ry mu za­kre­ślił pierw­szy król jego; prze­kro­czy­ło wkrót­ce ten ob­wód ze wszyst­kich stron i za­ję­ło w koń­cu wszyst­kie ota­cza­ją­ce Pa­la­tyn wzgó­rza. Od­tąd Pa­la­tyn nie był już ca­łym Rzy­mem, ale po­zo­stał jed­ną z naj­waż­niej­szych dziel­nic po­więk­szo­ne­go mia­sta. Znaj­do­wa­ła się tam znacz­na ilość sław­nych świą­tyń, jak Ju­pi­te­ra Zwy­cięz­cy, bo­gi­ni, go­dzą­cej mał­żeń­stwa, zwa­nej Viri pla­ca, Mat­ki bo­gów i t… d. Z tej ostat­niej świą­ty­ni co­rocz­nie, 27 mar­ca, wy­cho­dził we­so­ły or­szak po­boż­nych ka­pła­nów że­brzą­cych, któ­ry, śpie­wa­jąc swa­wol­ne pio­sen­ki, niósł przez uli­ce Rzy­mu po­sąg bo­gi­ni, aże­by go wy­ką­pać w rzecz­ce Almo. Na Pa­la­ty­nie miesz­ka­li też nie­któ­rzy zna­ni za cza­sów Rze­czy­po­spo­li­tej oby­wa­te­le, jak n… p. Hor­ten­sius, Ca­ti­li­na, mów­ca Lu­cius Cras­sus, Ci­ce­ro i wróg jego, Clo­dius.

Za Ce­sar­stwa Pa­la­tyn stał się, we­dług wy­ra­że­nia Ta­cy­ta, twier­dzą świa­ta rzym­skie­go. W mło­do­ści Au­gust miesz­kał w po­bli­żu Fo­rum; na­stęp­nie, kie­dy był jesz­cze tyl­ko am­bit­nym pre­ten­den­tem do spad­ku po Ce­za­rze, ku­pił na Pa­la­ty­nie dom Hor­ten­siu­sa, któ­ry, roz­sze­rzo­ny póź­niej, zo­stał jed­ną z pierw­szych re­zy­den­cyi ce­sar­skich. Dom ten był już ob­szer­nym, kie­dy znisz­czył go po­żar. Było zwy­cza­jem w Rzy­mie, że w ta­kiem nie­szczę­ściu przy­ja­cie­le wła­ści­cie­la domu skła­da­li się, aże­by wy­na­gro­dzić cho­ciaż część stra­ty. Wszy­scy oby­wa­te­le Rzy­mu po­śpie­szy­li z… ofia­ra­mi dla Au­gu­sta, ale on przy­jął od każ­de­go tyl­ko drob­ną sumę i od­bu­do­wał dom na swój koszt; sko­rzy­stał je­dy­nie ze spo­sob­no­ści, żeby zbu­do­wać dom pięk­niej­szy i więk­szy. Kie­dy wy­bra­no go na "wiel­kie­go ka­pła­na" (pon­ti­fex ma­xi­mus), za­miast, jak jego po­przed­ni­cy, za­miesz­kać przy świą­ty­ni Ve­sty, po­zo­stał w swej re­zy­den­cyi, ale wzniósł nową świą­ty­nię bo­gi­ni w swo­im domu. Tym spo­so­bem za­sa­da była usza­no­wa­ną i wiel­ki ka­płan prze­by­wał za­wsze w po­bli­żu bo­gi­ni, opie­kun­ki Rzy­mu. W 1775 roku za­rzą­dzo­no po­szu­ki­wa­nia na miej­scu, gdzie przy­pusz­czal­nie stał ten dom. Do­pro­wa­dzi­ły one do od­kry­cia bu­dow­li dwu­pię­tro­wej. Pię­tro gór­ne bar­dzo ucier­pia­ło, ale dol­ne po­zo­sta­ło pra­wie nie­tknię­tem. Kil­ka sal za­peł­niał gruz, – inne, pu­ste, moż­na było obej­rzeć. Za­cho­wa­ły się w nich sztu­ka­te­rye, cen­ne po­sadz­ki i ta­fle mar­mu­ro­we, przy­twier­dzo­ne do ścian klam­ra­mi że­la­zne­mi. Pięk­ne ma­lo­wi­dła zdo­bi­ły su­fi­ty; zna­le­zio­no też god­ne po­dzi­wu po­są­gi. Plan, zro­bio­ny przez bu­dow­ni­cze­go, któ­ry kie­ro­wał ro­bo­ta­mi przy od­ko­py­wa­niu, wska­zu­je, że ten dom, we­dług wszel­kie­go praw­do­po­do­bień­stwa – pa­łac Au­gu­sta, po­dob­ny był do wszyst­kich do­mów rzym­skich. Było w nim bar­dzo dużo po­ko­jów, ale nie­wiel­kich; ża­den nie miał ta­kich roz­mia­rów, żeby mógł słu­żyć do przy­jęć urzę­do­wych. Szcze­gół ten stwier­dza to, co ską­di­nąd wie­my o pro­sto­cie, jaką przy­bie­rał Au­gust w sto­sun­kach ze­wnętrz­nych.

Ti­be­rius, zda­je się, nie miesz­kał w domu swe­go po­przed­ni­ka; miał on wła­sny pa­łac, Do­mus Ti­be­ria­na. Był to za­pew­ne jego sta­ry dom ro­dzin­ny, któ­ry przy­sto­so­wał do swe­go no­we­go sta­no­wi­ska. Po­zo­sta­ło z pa­ła­cu tyl­ko kil­ka ma­łych po­ko­ików, w któ­rych mu­sie­li miesz­kać nie­wol­ni­cy. Ale nie na­le­ży za­po­mi­nać, że nie wszyst­ko od­ko­pa­no.

Da­lej, w tym ką­cie Pa­la­ty­nu, któ­ry wy­cho­dzi na Fo­rum, stał pa­łac Ca­li­gu­li. Mó­wio­no, że był wspa­nia­ły, ozdo­bio­ny ma­lo­wi­dła­mi i rzeź­ba­mi grec­kie­mi. Ca­li­gu­la za­jął na­wet część Fo­rum i świą­ty­nię Ca­sto­ra za­mie­nił na przed­sio­nek swe­go pa­ła­cu. Ogło­siw­szy swo­ją bo­skość, po­stę­po­wał z bo­ga­mi Olim­pu, jak z rów­ny­mi so­bie. Chcąc zno­sić się swo­bod­nie z ju­pi­te­rem, zbu­do­wał most, śmia­ło rzu­co­ny nad ko­tli­ną, któ­ry, prze­cho­dząc nad ba­zy­li­ką Ju­lii, łą­czył Pa­la­tyn z Ka­pi­to­lem. Most wkrót­ce po­tem był zbu­rzo­ny, – ale wspo­mnie­nie Ca­li­gu­li zwią­za­ne jest z in­nym szcząt­kiem jego sie­dzi­by; dłu­gi kryp­to­por­tyk, w któ­rym go za­mor­do­wa­no, ist­nie­je do­tych­czas, bar­dzo do­brze za­cho­wa­ny.

Za­bój­cy – mó­wią hi­sto­ry­cy – ucie­kli przez dom Ger­ma­ni­cu­sa, ojca Ca­li­gu­li. Od­ko­pa­no z gru­zów dom, uwa­ża­ny przez nie­któ­rych za ten wła­śnie; ale jest wię­cej praw­do­po­dob­ne, że jest to dom Li­vii, wdo­wy po Au­gu­ście, jak­kol­wiek zresz­tą roz­strzy­gnie się ten spór, dom po­mie­nio­ny wzbu­dza wiel­kie za­ję­cie. Wi­dzi­my w nim ma­lo­wi­dła, naj­pięk­niej­sze z do­tąd zna­nych z cza­sów Rzy­mu sta­ry­żyt­ne­go. Wzdłuż gzem­sów bie­gną wdzięcz­ne ara­be­ski, gir­lan­dy z li­ści i kwia­tów, skrzy­dla­te ge­niu­sze, ślicz­ne kra­jo­bra­zy. Po środ­ku ścian wi­dzi­my wiel­kie fre­ski. Dwa ob­ra­zy przed­sta­wia­ją sce­ny wta­jem­ni­cza­nia i prak­tyk cza­ro­dziej­skich, – trze­ci, wy­so­ko­ści 3 me­trów, uli­cę Rzy­mu, na któ­rą pa­trzy­my przez otwar­te okno, – na­ko­niec dwa po­zo­sta­ie są tre­ści mi­to­lo­gicz­nej: Po­li­fem, prze­śla­du­ją­cy Ga­la­teę, i Her­mes, uwal­nia­ją­cy Jo od Ar­gu­sa.

Na Pa­la­ty­nie nic nie zo­sta­wił po so­bie Ne­ron. Lu­bił on roz­mia­ry ol­brzy­mie; ma­rzył o zbu­do­wa­niu dla sie­bie pa­ła­cu wiel­kie­go jak mia­sto. Mały pa­gó­rek nie mógł dać prze­strze­ni do­sta­tecz­nej; Ne­ron po­my­ślał o za­ję­ciu rów­ni­ny, któ­ra od­dzie­la Pa­la­tyn od Esqu­ili­nu. Kie­dy strasz­ny po­żar w r. 64 uwol­nił grunt od do­mów, któ­re tam były na­tło­czo­ne, ar­chi­tek­ci ce­sar­scy, Se­ve­rus i Ce­ler, wzię­li się do dzie­ła. Zbu­do­wa­li oni dla im­pe­ra­to­ra pa­łac, ja­kie­go nig­dy nie wi­dzia­no. Przy wej­ściu po­sta­wi­li po­sąg Ne­ro­na, ko­los, wy­so­ki 35 me­trów, któ­ry póź­niej przed­sta­wiał Słoń­ce. Od stro­ny Esqu­ili­nu cią­gnę­ły się łąki, pola, win­ni­ce, gaje, peł­ne dzi­kich zwie­rząt; w środ­ku rów­ni­ny wy­ko­pa­no ol­brzy­mi staw, oto­czo­ny ma­low­ni­cze­mi bu­dow­la­mi. Pa­łac wła­ści­wy lśnił się cały od dro­gich me­ta­li i rzad­kich ka­mie­ni, osa­dzo­nych w ścia­nach; na­zy­wa­no go z tego po­wo­du "do­mem zło­tym. " Były w nim ob­szer­ne por­ty­ki, – sale ja­dal­ne ze sto­ła­mi z ko­ści sło­nio­wej i fon­tan­na­mi, z któ­rych try­skał na bie­siad­ni­ków nie­ustan­ny deszcz won­no­ści, – łaź­nie z wodą mor­ską i z go­rą­cą wodą siar­cza­ną. Kie­dy Ne­ron prze­niósł się do no­we­go pa­ła­cu, za­wo­łał, że na­ko­niec przy­zwo­icie miesz­ka.

Ten "dom zlo­ty, " któ­ry był jak­by sym­bo­lem wszel­kich nad­użyć ich po­przed­ni­ka, zbu­rzy­li Fla­viu­so­wie. Część grun­tów zwró­ci­li daw­nym wła­ści­cie­lom, – za­trzy­ma­li tyl­ko pla­ce, na któ­rych póź­niej zbu­do­wa­no ta­kie prze­pysz­ne gma­chy, jak Co­los­seum i Ter­my Ti­tu­sa. Ve­spa­sia­nus i Ti­tus po­prze­sta­li na daw­nych pa­ła­cach ce­sar­skich, ale Do­mi­tia­nus wy­sta­wił so­bie wła­sny.

W ostat­nich la­tach od­ko­pa­no ten pa­łac cał­ko­wi­cie. Ba­da­no te ru­iny już w XVIII wie­ku, ale za­braw­szy, co za­wie­ra­ły cen­ne­go" na po­wrót za­sy­pa­no je zie­mią. W na­szych cza­sach od­sło­nię­to je osta­tecz­nie. Pa­łac Do­mi­tia­nu­sa jest jesz­cze do­mem rzym­skim – z tą róż­ni­cą tyl­ko, że ma ol­brzy­mie roz­mia­ry. Wej­ście do nie­go było z Cli­vus Pa­la­ti­nus, o któ­rym wspo­mnie­li­śmy wy­żej. Przy koń­cu tej uli­cy znaj­do­wa­ła się fa­sa­da głów­na; pod wspa­nia­łym por­ty­kiem, wspar­tym na ko­lum­nach, otwie­ra­ło się tro­je drzwi; środ­ko­we pro­wa­dzi­ły do wiel­kiej sali, nie­wąt­pli­wie sali przy­jęć – ta­bli­num. Tu­taj im­pe­ra­tor da­wał po­słu­cha­nia, przyj­mo­wał po­słów od kró­lów i lu­dów ob­cych oraz de­pu­ta­cye pro­win­cy­onal­ne. W głę­bi sali był tron; do­ko­ła ścian, po­kry­tych mar­mu­rem, wzno­si­ły się ko­lum­ny, 8 me­trów wy­so­ko­ści, cu­dow­nie rzeź­bio­ne; w ośmiu ol­brzy­mich ni­szach sta­ły wiel­kie po­są­gi z ba­zal­tu; po obu stro­nach drzwi wcho­do­wych dwie inne ko­lum­ny; próg two­rzy­ła pły­ta z mar­mu­ru grec­kie­go, tak ogrom­na, że zro­bio­no z niej po­tem blat wiel­kie­go oł­ta­rza w ko­ście­le. Wszyst­kie te bo­gac­twa roz­pro­szo­no, – zo­sta­ły tyl­ko reszt­ki mar­mu­ru na ścia­nach i po­sadz­kach. Z obu stron ta­bli­num wi­dzi­my sale nie­rów­nej wiel­ko­ści, do któ­rych tak­że moż­na było wejść z por­ty­ku. Przy­pusz­cza­ją, że mniej­sza była ka­pli­cą do­mo­wą (la­ra­vium), w któ­rej skła­da­no cześć bó­stwom ro­dzin­nym (La­rom i Pe­na­tom); dru­ga była ba­si­li­ca, to jest sala, prze­zna­czo­na do wy­da­wa­nia wy­ro­ków. Moż­na do­kład­nie od­róż­nić wszyst­kie jej czę­ści; obok wznie­sie­nia, na któ­rem sie­dzie­li sę­dzio­wie, zo­sta­ły szcząt­ki ba­lu­stra­dy mar­mu­ro­wej, od­dzie­la­ją­cej ten od­ci­nek sali od miejsc, prze­zna­czo­nych dla pu­blicz­no­ści. Tu im­pe­ra­tor są­dził spra­wy cy­wil­ne i kry­mi­nal­ne, któ­re mu przed­sta­wia­no.

Za temi trze­ma sa­la­mi cią­gnie się "pe­ry­styl, " jak­by po­dwó­rze, oto­czo­ne por­ty­ka­mi i zaj­mu­ją­ce prze­strzeń 3, 000 me­trów kwa­dra­to­wych. Moż­na do­strzedz jesz­cze szcząt­ki ko­lumn z mar­mu­ru kar­ra­ryj­skie­go, któ­re pod­trzy­my­wa­ły dach, i ta­fle z mar­mu­ru nu­mi­dyj­skie­go, po­kry­wa­ją­ce ścia­ny. W głę­bi pe­ry­sty­lu, na­prze­ciw ta­bli­num, sze­ro­kie drzwi pro­wa­dzą do tric­li­nium, czy­li sali ja­dal­nej. Sala ta mu­sia­ła być bar­dzo pięk­na; Mar­tia­lis za­pew­nia, że "bo­go­wie mo­gli­by w niej pić nek­tar i brać z rąk Ga­ni­me­da cza­rę świę­tą. " We­dług zwy­cza­ju rzym­skie­go, w sali były trzy sto­ły: dwa, usta­wio­ne rów­no­le­gle do ścian bocz­nych, – trze­ci zaś na­prze­ciw drzwi, w od­dziel­nej czę­ści sali, prze­pysz­nie ozdo­bio­nej, z któ­rej zo­sta­ła część po­sadz­ki, wy­kła­da­nej por­fi­rem, ser­pen­ty­nem i t… d.; przy tym sto­le uczto­wał im­pe­ra­tor i naj­zna­ko­mit­sze oso­by. Z każ­dej stro­ny sali pięć wiel­kich okien, prze­dzie­lo­nych ko­lum­na­mi z gra­ni­tu ró­żo­we­go, otwie­ra­ło się na dwa nym­fea – wiel­kie ba­se­ny mar­mu­ro­we, ozdo­bio­ne ni­sza­mi, w któ­rych sta­ły po­są­gi. Z łoża, na któ­rem Ie­że­li bie­siad­ni­cy pod­czas uczty, wi­dać było wodę, try­ska­ją­cą z fon­tan­ny i spa­da­ją­cą w ka­ska­dach po­śród zie­le­ni, mar­mu­rów i kwia­tów.

Ten pa­łac ol­brzy­mi za­wie­ra wie­le in­nych sal, ale nie zna­le­zio­no w nim apar­ta­men­tów pry­wat­nych, słu­żył więc tyl­ko do przy­jęć urzę­do­wych. Mo­nar­cho­wie istot­nie miesz­ka­li gdzie­in­dziej; praw­dzi­wem ich miesz­ka­niem był pa­łac Au­gu­sta lub Ti­be­riu­sa. Do tego ostat­nie­go z pa­ła­cu Do­mi­tia­nu­sa prze­pro­wa­dzo­no ga­le­ryę pod­ziem­ną. Tym spo­so­bem im­pe­ra­to­ro­wie pew­ną część dnia spę­dza­li w prze­pysz­nym pa­ła­cu, któ­ry od cza­su Ne­rvy na­zy­wał się Aedes Pu­bli­cae, – dru­gą zaś część prze­by­wa­li w miesz­ka­niu mniej zbyt­kow­nem, ale wy­god­niej­szem, le­piej przy­sto­so­wa­nem do ży­cia ro­dzin­ne­go, gdzie po speł­nie­niu obo­wiąz­ków ce­sar­skich mo­gli, we­dług wy­ra­że­nia An­to­ni­na, uży­wać roz­ko­szy, być ludź­mi.

Już prze­szło od wie­ku ce­za­ro­wie prze­by­wa­li w pa­ła­cach sta­ro­żyt­nych, kie­dy Sep­ti­mu­so­wi Se­ve­ru­so­wi przy­szła myśl zbu­do­wać nowy, być może, dla nada­nia świet­no­ści dy­na­styi, któ­rą za­ło­żył. Pa­la­tyn za­czy­nał już być za­nad­to na­tło­czo­nym. Jed­nak­że po­zo­sta­wa­ła jesz­cze prze­strzeń wol­na na­prze­ciw­ko wzgó­rza Co­elius. Część ta była mniej, niż inne, za­bu­do­wa­na, po­nie­waż grunt mia­ła nie­rów­ny i ła­god­nie po­chy­lo­ny ku rów­ni­nie. Wsze­la­ko pa­łac Do­mi­tia­nu­sa do­cho­dził po­nie­kąd aż do tego miej­sca. Z jego pe­ry­sty­lu przez cały sze­reg po­koi moż­na się było do­stać do domu Au­gu­sta. Poza tym do­mem za­ło­żo­no sta­dy­um, któ­re obec­nie jest zu­peł­nie oczysz­czo­ne z gru­zu i któ­re mu­sia­ło być bar­dzo wy­kwint­nie urzą­dzo­ne, są­dząc po loży ce­sar­skiej, skła­da­ją­cej się z dwóch sa­lo­nów, je­den nad dru­gim. Poza sta­dy­um, w po­łu­dnio­wo-wschod­nim ką­cie pa­gór­ka, zbu­do­wał Se­ve­rus swój pa­łac. Trze­ba było przedew­szyst­kiem wznieść pod­bu­do­wa­nia, zło­żo­ne z ar­kad, usta­wio­nych jed­na nad dru­gą. Te pod­bu­do­wa­nia sto­ją do­tych­czas; po­kry­wa­ją­ca je zie­mia osy­pa­ła się, i moż­na wi­dzieć ze wszyst­kich stron wy­so­kie ar­ka­dy, któ­re z pierw­sze­go wej­rze­nia wy­da­ją się ru­ina­mi pa­ła­cu, wła­ści­wie zaś są jego po­sa­da­mi. Z wła­ści­we­go pa­ła­cu zo­sta­ło tyl­ko kil­ka ścian i ru­iny loży ce­sar­skiej nad wiel­kim cyr­kiem. Z loży tej mo­nar­cha mógł przy­glą­dać się igrzy­skom, nie wy­cho­dząc ze swe­go miesz­ka­nia; spoj­rze­nia jego obej­mo­wa­ły 400, 000 wi­dzów, tło­czą­cych się u nóg ce­za­ra. Nie­gdyś przed pa­ła­cem był por­tyk trzy­pię­tro­wy, Sep­ti­zo­nium, któ­ry wzno­sił się w górę u pod­nó­ża pa­gór­ka, na­prze­ciw dro­gi do Ostii (Via Ostien­sis), i prze­trwał przez wie­ki śred­nie aż do koń­ca XVI stu­le­cia, kie­dy go zbu­rzo­no z roz­ka­zu pa­pie­ża Syk­stu­sa V.

Se­ve­rus był ostat­nim z ce­za­rów, któ­ry zbu­do­wał dla sie­bie nowy dom miesz­kal­ny. Ale, oprócz pa­ła­ców ce­sar­skich, były na Pa­la­ty­nie inne bu­dow­le; obok mo­nar­chy miesz­kać mu­sia­ła służ­ba jego i gwar­dya. Jak­kol­wiek te domy dla nie­wol­ni­ków i żoł­nie­rzy bu­do­wa­ne były mniej­szym kosz­tem i z mniej­szą sta­ran­no­ścią, zo­sta­ły jed­nak po nich śla­dy w róż­nych punk­tach; oko­ło łuku Ti­tu­sa od­ko­pa­no wie­le izb nie­jed­na­ko­wej wiel­ko­ści, któ­re, jak przy­pusz­cza­ją, zaj­mo­wa­ła ko­hor­ta pre­to­ry­ań­ska, znaj­du­ją­ca się na służ­bie, co wszak­że wca­le nie jest pew­nem. Na prze­ciw­le­głym krań­cu, w po­bli­żu Ve­la­brum, od­sło­nię­to całą uli­cę, do­syć do­brze za­cho­wa­ną, w któ­rej po­zna­ją "dro­ży­nę zwy­cię­stwa" (Cli­vus Vic­to­riae) (1). Była to pa­miąt­ka Rzy­mu pier­wot­ne­go. Do­stęp do nie­go da­wa­ła z tej stro­ny Por­ta Ro­ma­na, któ­rą, we­dług po­da­nia, zbu­do­wał Ro­mu­lus. Od tej bra­my wąz­ka i stro­ma dro­ga pro­wa­dzi­ła ku szczy­to­wi pa­gór­ka. Uli­ca, któ­ra z obu stron mia­ła wy­so­kie domy, nig­dy nie mo­gła być bar­dzo wid­ną, ale sta­ła się jesz­cze ciem­niej­szą, kie­dy Ca­li­gu­la ka­zał część jej po­kryć, aże­by roz­cią­gnąć da­lej ta­ra­sy swe­go pa­ła­cu. Pra­wa stro­na tej uli­cy, przy­ty­ka­ją­ca do pa­gór­ka, na­le­ża­ła do pa­ła­ców ce­sar­skich. Ze zdzi­wie­niem spo­strze­ga­my, że te ciem­ne miesz­ka­nia są nie­kie­dy ozdo­bio­ne z wiel­kim wy­kwin­tem; w nie­któ­rych zo­sta­ły do­tych­czas sztu­ka­te­rye i mo­zaj­ki, – na ścia­nach znaj­du­ją się cza­sem wdzięcz­ne ma­lo­wi­dła, – je­den bal­kon ma de­li­kat­ną ba­lu­stra­dę mar­mu­ro­wą. Je­że­li w do­mach tych miesz­ka­li słu­dzy ce­sar­scy, to wi­docz­nie były one prze­zna­czo­ne dla nie­wol­ni­ków i wy­zwo­leń­ców wy­róż­nio­nych, dla ary­sto­kra­cyi słu­żeb­nej.

–- (1) Cli­vus zna­czy wła­ści­wie dro­ży­na lub ścież­ka, idą­ca pod górę. (Przyp… tlóm).

W domu tuż obok wiel­kie­go cyr­ku miesz­ka­li, być może, w róż­nych epo­kach nie­wol­ni­cy i żoł­nie­rze. Na ścia­nach izb, ota­cza­ją­cych atrium, peł­no jest na­pi­sów, zro­bio­nych ostrem na­rzę­dziem lub wę­glem, któ­re Wło­si na­zy­wa­ją graf­fi­ti. Zwy­kle kre­śli­li na­pi­sy żoł­nie­rze, któ­rzy na­da­ją so­bie ty­tuł ve­te­ra­nus do­mi­ni no­stri. Cza­sem na­pi­sy za­wie­ra­ją ostre epi­gra­ma­ty, w któ­rych we­te­ra­ni skar­żą się, że służ­ba dała im mało zy­sków. Zda­je się… że przez pe­wien czas znaj­do­wa­ła się w tym domu szko­ła dla mło­dych nie­wol­ni­ków (pa­eda­go­gium), z któ­rych wy­cho­dzi­li pa­zio­wie ce­za­ra. Wie­lu uczniów zo­sta­wi­ło na mu­rach na­pi­sy, świad­czą­ce, że pra­gnę­li co ry­chlej opu­ścić szko­lę. Tam tak­że zna­le­zio­no zna­ną ka­ry­ka­tu­rę, któ­ra przed­sta­wia czło­wie­ka z oślą gło­wą, przy­bi­te­go na krzy­żu, a u stóp jego oso­bę, pa­trzą­cą na ukrzy­żo­wa­ne­go, z ręką przy ustach. Pod­pis wy­ja­śnia treść ry­sun­ku: "Ale­xa­me­nes wiel­bi swe­go boga." Wi­docz­nie jest to dow­cip, skie­ro­wa­ny prze­ciw chrze­ści­ja­nom: w dru­gim wie­ku na­szej ery wie­rzo­no, że chrze­ści­ja­nie, po­dob­nie jak ży­dzi, skła­da­ją cześć bo­ską osłu.

(Bo­is­sier, Pro­me­na­des ar­che­olo­gi­qu­es, roz. II).6. Wo­do­cią­gi.

Do 312 r. przed nar. Chr. Rzy­mia­nie uży­wa­li do pi­cia tyl­ko wody z Ty­bru, ze stu­dzien i źró­deł. Do­pie­ro w tym roku za­czę­to bu­do­wać wo­do­cią­gi.

Oto spis wo­do­cią­gów w epo­ce, kie­dy Fron­ti­nus za­rzą­dzał tą ga­łę­zią służ­by pu­blicz­nej, t… j… mię­dzy 97 i 106 ro­kiem na­szej ery.

1. Aqua Ap­pia. Zbu­do­wa­ny w 312 r. przed nar. Chr. przez cen­zo­ra Ap­piu­sa Clau­diu­sa. Od­kry­to źró­dło jego w ko­pal­niach sta­ro­żyt­nych. Miał od źró­dła aż do bram miej­skich 16 1/2 ki­lo­me­trów dłu­go­ści i pra­wie cały szedł pod zie­mią. Wy­cho­dził bliz­ko brze­gów Ty­bru, w są­siedz­twie przy­sta­ni Mar­mo­ra­ta. Au­gust zwięk­szył jego wy­daj­ność przez spro­wa­dze­nie wody z dru­gie­go źró­dła.

2. Anio Ve­tus. Za­czę­ty w 272 r. przed nar. Chr. przez cen­zo­ra Ma­niu­sa Cu­riu­sa Den­ta­tu­sa, ukoń­czył go zaś w r. 270 M. Fu­lvius Flac­cus. Miał 70 ki­lo­me­trów dłu­go­ści:

16 od źró­dła do wo­do­zbio­ru w są­siedz­twie Ti­bu­ru i 54 od wo­do­zbio­ru do Rzy­mu. Tyl­ko na prze­strze­ni 400 me­trów szedł nad zie­mią.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: