- W empik go
Opowieść o japońskim Nowym Roku - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Opowieść o japońskim Nowym Roku - ebook
„Opowieść o japońskim Nowym Roku”to książka częściowo poważna, bo przedstawiająca skrupulatnie współczesne i historyczne zwyczaje Japończyków związane z jednym z najbardziej dla nich rodzinnych świąt — Nowym Rokiem. To też beztroskie wyznania autorki, której jedynie wygląd zdradza, że już od wielu lat może uczestniczyć w wyborach, bo jak twierdzi stan umysłu ma rodem z piaskownicy. W pogoni za magią świąt i Japończykami wciela ich zwyczaje we własne życie — tutaj i tam, na drugim końcu świata.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-554-8 |
Rozmiar pliku: | 6,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podziękowania
Książka ta nigdy by nie powstała, gdyby na mojej drodze nie stanęło kilka wyjątkowych osób, z którymi spotkania traktuję dziś jako dar od opatrzności. W tym miejscu chciałbym im ze wszystkich sił podziękować.
Dziękuję Annie Rogowskiej, mojej pierwszej nauczycielce japońskiego, za to, że pewnego dnia na nasze wspólne zajęcia, które były dla mnie bezcenną ucieczką od trudnej wtedy codzienności, przygotowała tekst o japońskim Nowym Roku. Stał się on dla mnie niepozornym impulsem do zgłębiania wiedzy na temat tego święta.
Dziękuję Adriannie Wosińskiej, prezes wydawnictwa Kirin i redaktor naczelnej kwartalnika „Torii”, za zaufanie, jakim mnie obdarzyła przed laty, nawiązując ze mną współpracę przy tworzeniu artykułów, w ramach której zaczęłam systematyzować zebrane informacje i ubierać je we własne słowa. Dziękuję także za wsparcie i rady, jakich mi udzieliła przed wydaniem tej publikacji.
Dziękuję Moe Horigami, mojej drugiej nauczycielce japońskiego, za czas i niewiarygodne wręcz zaangażowanie, z jakim pomagała mi dopiąć plan mojej wyprawy i odpowiadała na wszystkie moje pytania, nie wyłączając nawet udziału w tym swojej rodziny mieszkającej w Japonii.
Dziękuję w końcu mojej rodzinie i mężowi za cierpliwe znoszenie moich dziwactw i wspólne uczestnictwo we wszystkich podejmowanych przeze mnie noworocznych przedsięwzięciach.
Choć byłam w stanie napisać wiele stron tekstu przy tworzeniu tej książki, teraz czuję, że brakuje mi słów, by odpowiednio wyrazić moją wdzięczność.
Autorka
W książce zastosowano transkrypcję wyrazów japońskich zgodnie z zasadami opracowanymi przez Jamesa Curtisa Hepburna z wyłączeniem jednak tych, które doczekały się już spolszczonych wersji jak np. siogun, czy też nazwy miast np. Tokio.
Podstawowe zasady transkrypcji Hepburna:
— pozioma kreska nad literą oznacza podwójnie długie jej brzmienie
— j czytamy jak polskie dź
— ch czytamy jak polskie ć
— sh czytamy jak polskie ś
— ts czytamy jak polskie c
— w czytamy jak polskie ł
— z czytamy jak polskie dz
— y czytamy jak polskie jWstęp
Będąc małą dziewczynką, z wielkim zniecierpliwieniem czekałam na święta Bożego Narodzenia odkąd tylko wesoły czas wakacji się kończył, a witała mnie szarobura szkoła. Choć gdy mama zabierała mnie do kościoła, słyszałam tam, że najważniejszym świętem dla chrześcijan jest Wielkanoc, gdyż stanowi istotę tego, w co wierzymy — że nasz Bóg pokonał śmierć, tak jak i my ją kiedyś pokonamy, w mojej małej głowie wszystko to brzmiało zbyt poważnie i wciąż nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to Boże Narodzenie jest przecież najbardziej wyjątkowe i uroczyste. W końcu gdyby Bóg się nie narodził, to pewnie też by nie umarł ani nie zmartwychwstał. Tak naprawdę nie chodziło jednak o teologiczne argumenty, a o atmosferę, która towarzyszyła tym zimowym świętom. Pamiętam, jak tata przynosił choinkę i wieszałam na niej długie, zapakowane w kolorowe złotka landrynki, które choć ładnie wyglądały, nie nadawały się raczej do zjedzenia i wiedział o tym nawet taki łasuch jak ja. W końcu co roku w styczniu ściągało się je z drzewka i chowało do pudełka na przyszły. Gdy ja byłam zajęta zakładaniem wiekowych landrynek i własnoręcznie wykonanych ozdóbek z papieru i sreberka z czekolady, które udało mi się wcześniej sprzedać członkom rodziny po dziesięć groszy każda, mama wraz siostrami spędzała głośno czas w kuchni. A głośno było zawsze, bo to przecież dosyć nerwowy okres dla każdej kobiety. Gdy ich wysiłki i osiągnięcia miały w końcu doczekać się prezentacji na stole wigilijnym i nim przystąpiłam do pałaszowania wszystkich tych wyjątkowych potraw, pojawiających się często tylko raz w roku, jak kasza jęczmienna z suszonymi śliwkami, biegłam z kolorowym opłatkiem w ręce do naszej suczki, która samotnie leżała wtedy w swoim legowisku w kuchni i podrzucałam jej kawałek w nadziei, że kiedy przyjdzie północ, w końcu przemówi. Ponoć krowy babci mówiły… Ale być może była to wina gatunku, a może upartego charakteru suni, ale nigdy nie doczekałam się nawet wymownego chrząknięcia. Po kolacji dzielnie czekałam na pasterkę, choć nie zawsze się udawało wygrać z jakąś tajemną siłą, która trzymając za rzęsy, pociągała powieki w dół. Nie był to jednak koniec zabawy, gdyż wszystkie ozdoby, odświętne dania, goście i migocące światełka zostawały ze mną jeszcze przez kilka dni.
Mijały jednak lata, przestałam łudzić się, że suczka coś jeszcze do mnie powie, mama zdecydowała się wyrzucić w końcu landrynki, byłam zbyt poważna, żeby zbierać sreberka z czekolady i sprzedawać ozdoby choinowe po dziesięć groszy, przywykłam też w końcu do kompotu z suszonych owoców. Nawet lampki na choince wydawały się mniej kolorowe i wesołe. Nie mogłam się jednak pogodzić z tym, że bajka, którą znałam, tak po prostu się skończyła, że wszystko zostało powiedziane, a teraz czeka mnie już tylko dorosła nuda. Wtedy też wpadłam na pomysł, by odkryć nową bajkę. Z pomocą przyszła mi moja ukochana, odległa Japonia, która zawsze była dla mnie skarbnicą barwnych opowieści. Japończycy również mają swoje bajkowe, rodzinne święto. Jest nim Nowy Rok. Bardzo korzystna dla mnie data pokrywająca się z wolnymi od pracy dniami sprawiła, że zapragnęłam znów poczuć się dzieckiem, które odkrywa tajemnicę świąt. Przez kilka lat z rzędu próbowałam poznać ich tradycję, korzenie i wypróbować wszystko na własnej skórze. Mówiąc „własnej”, pozwoliłam sobie jednak na pominięcie udziału całej mojej rodziny, która musiała siłą rzeczy przeżywać tę przygodę razem ze mną, co robiła zresztą całkiem wytrwale. W kolejnych rozdziałach chciałabym więc opowiedzieć Czytelnikowi tej książki, o ile nie załamał jeszcze rąk nad infantylnym podejściem jej autorki do życia, japońską bajkę o Nowym Roku.
Książka ta nigdy by nie powstała, gdyby na mojej drodze nie stanęło kilka wyjątkowych osób, z którymi spotkania traktuję dziś jako dar od opatrzności. W tym miejscu chciałbym im ze wszystkich sił podziękować.
Dziękuję Annie Rogowskiej, mojej pierwszej nauczycielce japońskiego, za to, że pewnego dnia na nasze wspólne zajęcia, które były dla mnie bezcenną ucieczką od trudnej wtedy codzienności, przygotowała tekst o japońskim Nowym Roku. Stał się on dla mnie niepozornym impulsem do zgłębiania wiedzy na temat tego święta.
Dziękuję Adriannie Wosińskiej, prezes wydawnictwa Kirin i redaktor naczelnej kwartalnika „Torii”, za zaufanie, jakim mnie obdarzyła przed laty, nawiązując ze mną współpracę przy tworzeniu artykułów, w ramach której zaczęłam systematyzować zebrane informacje i ubierać je we własne słowa. Dziękuję także za wsparcie i rady, jakich mi udzieliła przed wydaniem tej publikacji.
Dziękuję Moe Horigami, mojej drugiej nauczycielce japońskiego, za czas i niewiarygodne wręcz zaangażowanie, z jakim pomagała mi dopiąć plan mojej wyprawy i odpowiadała na wszystkie moje pytania, nie wyłączając nawet udziału w tym swojej rodziny mieszkającej w Japonii.
Dziękuję w końcu mojej rodzinie i mężowi za cierpliwe znoszenie moich dziwactw i wspólne uczestnictwo we wszystkich podejmowanych przeze mnie noworocznych przedsięwzięciach.
Choć byłam w stanie napisać wiele stron tekstu przy tworzeniu tej książki, teraz czuję, że brakuje mi słów, by odpowiednio wyrazić moją wdzięczność.
Autorka
W książce zastosowano transkrypcję wyrazów japońskich zgodnie z zasadami opracowanymi przez Jamesa Curtisa Hepburna z wyłączeniem jednak tych, które doczekały się już spolszczonych wersji jak np. siogun, czy też nazwy miast np. Tokio.
Podstawowe zasady transkrypcji Hepburna:
— pozioma kreska nad literą oznacza podwójnie długie jej brzmienie
— j czytamy jak polskie dź
— ch czytamy jak polskie ć
— sh czytamy jak polskie ś
— ts czytamy jak polskie c
— w czytamy jak polskie ł
— z czytamy jak polskie dz
— y czytamy jak polskie jWstęp
Będąc małą dziewczynką, z wielkim zniecierpliwieniem czekałam na święta Bożego Narodzenia odkąd tylko wesoły czas wakacji się kończył, a witała mnie szarobura szkoła. Choć gdy mama zabierała mnie do kościoła, słyszałam tam, że najważniejszym świętem dla chrześcijan jest Wielkanoc, gdyż stanowi istotę tego, w co wierzymy — że nasz Bóg pokonał śmierć, tak jak i my ją kiedyś pokonamy, w mojej małej głowie wszystko to brzmiało zbyt poważnie i wciąż nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to Boże Narodzenie jest przecież najbardziej wyjątkowe i uroczyste. W końcu gdyby Bóg się nie narodził, to pewnie też by nie umarł ani nie zmartwychwstał. Tak naprawdę nie chodziło jednak o teologiczne argumenty, a o atmosferę, która towarzyszyła tym zimowym świętom. Pamiętam, jak tata przynosił choinkę i wieszałam na niej długie, zapakowane w kolorowe złotka landrynki, które choć ładnie wyglądały, nie nadawały się raczej do zjedzenia i wiedział o tym nawet taki łasuch jak ja. W końcu co roku w styczniu ściągało się je z drzewka i chowało do pudełka na przyszły. Gdy ja byłam zajęta zakładaniem wiekowych landrynek i własnoręcznie wykonanych ozdóbek z papieru i sreberka z czekolady, które udało mi się wcześniej sprzedać członkom rodziny po dziesięć groszy każda, mama wraz siostrami spędzała głośno czas w kuchni. A głośno było zawsze, bo to przecież dosyć nerwowy okres dla każdej kobiety. Gdy ich wysiłki i osiągnięcia miały w końcu doczekać się prezentacji na stole wigilijnym i nim przystąpiłam do pałaszowania wszystkich tych wyjątkowych potraw, pojawiających się często tylko raz w roku, jak kasza jęczmienna z suszonymi śliwkami, biegłam z kolorowym opłatkiem w ręce do naszej suczki, która samotnie leżała wtedy w swoim legowisku w kuchni i podrzucałam jej kawałek w nadziei, że kiedy przyjdzie północ, w końcu przemówi. Ponoć krowy babci mówiły… Ale być może była to wina gatunku, a może upartego charakteru suni, ale nigdy nie doczekałam się nawet wymownego chrząknięcia. Po kolacji dzielnie czekałam na pasterkę, choć nie zawsze się udawało wygrać z jakąś tajemną siłą, która trzymając za rzęsy, pociągała powieki w dół. Nie był to jednak koniec zabawy, gdyż wszystkie ozdoby, odświętne dania, goście i migocące światełka zostawały ze mną jeszcze przez kilka dni.
Mijały jednak lata, przestałam łudzić się, że suczka coś jeszcze do mnie powie, mama zdecydowała się wyrzucić w końcu landrynki, byłam zbyt poważna, żeby zbierać sreberka z czekolady i sprzedawać ozdoby choinowe po dziesięć groszy, przywykłam też w końcu do kompotu z suszonych owoców. Nawet lampki na choince wydawały się mniej kolorowe i wesołe. Nie mogłam się jednak pogodzić z tym, że bajka, którą znałam, tak po prostu się skończyła, że wszystko zostało powiedziane, a teraz czeka mnie już tylko dorosła nuda. Wtedy też wpadłam na pomysł, by odkryć nową bajkę. Z pomocą przyszła mi moja ukochana, odległa Japonia, która zawsze była dla mnie skarbnicą barwnych opowieści. Japończycy również mają swoje bajkowe, rodzinne święto. Jest nim Nowy Rok. Bardzo korzystna dla mnie data pokrywająca się z wolnymi od pracy dniami sprawiła, że zapragnęłam znów poczuć się dzieckiem, które odkrywa tajemnicę świąt. Przez kilka lat z rzędu próbowałam poznać ich tradycję, korzenie i wypróbować wszystko na własnej skórze. Mówiąc „własnej”, pozwoliłam sobie jednak na pominięcie udziału całej mojej rodziny, która musiała siłą rzeczy przeżywać tę przygodę razem ze mną, co robiła zresztą całkiem wytrwale. W kolejnych rozdziałach chciałabym więc opowiedzieć Czytelnikowi tej książki, o ile nie załamał jeszcze rąk nad infantylnym podejściem jej autorki do życia, japońską bajkę o Nowym Roku.
więcej..