- W empik go
Opowieść o rzeczce Rwącej Pachnącej i dolince szczęściem płynącej - ebook
Opowieść o rzeczce Rwącej Pachnącej i dolince szczęściem płynącej - ebook
W słonecznej, zielonej dolinie dni płyną spokojnie i szczęśliwie. Jej mieszkańcy wiodą życie pełne zadowolenia i codziennych przyjemności, których dostarcza im cudnej urody rzeczka zwana Rwącą Pachnącą. Do czasu, kiedy zamiast czystej wody pojawia się dziwna, czarna maź, a lęgnące się w niej złowrogie stwory zaczynają siać postrach i zniszczenie... Co tu robić? Jak znaleźć sposób, by dolina znów była wolna od niebezpiecznych szkodników?
Dowiecie się tego, śledząc przygody grupy śmiałków, którzy postanowili wyruszyć w podróż do źródeł i „odczarować” zatrutą wodę. Czy poradzą sobie z tak trudną misją? W tej pouczającej, a jednocześnie pełnej humoru opowieści znajdziecie odpowiedź na to i wiele innych pytań.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-084-1 |
Rozmiar pliku: | 5,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
zieloną krainą wiła się czysta rzeczka,
Rwącą Pachnącą zwana tak od dawnych czasów,
gdy wesoło płynęła wśród pól, łąk i lasów
naszej pięknej, pogodnie słonecznej doliny.
Wszyscy byli szczęśliwi, spędzając godziny
na wszelakich rozrywkach w czystej rzeczki wodzie,
na pluskaniu, na figlach, na podwodnej modzie,
na zalotach, konkursach, beztroskiej zabawie
czas spędzali wesoło, aż Karaś na kawie
u Raka przypadkiem odkrył, że woda w kawie
jest jakaś taka… nie taka czysta, jak była!
Zaczęła się dyskusja, i nie była miła.
Jak może być TAKA brudna woda u Raka?!
I wyszła z tego chryja i potworna draka!
Bo się okazało, lecz głośno nie mówiono,
że woda pociemniała, nim zauważono
to przyciemnienie rzeki – wszystko się zmieniło,
sielanka się skończyła – miło już nie było.
Na rzeczce była Kładka – brzegi jej łączyła.
Leżąc w wygodnej pozie, na wszystko patrzyła.
To, co chciała, mówiła, milczała czasami,
drzemiąc tak wyciągnięta w cieniu pod drzewami.
Pochrapując w południe, marudnie trzeszczała.
Wiele rzeczy widziała, niejedno słyszała.
Była to dobra Kładka i wcale niemała,
z jednym kołkiem, szczeliną, sękiem, i dziurami,
podbita grubą deską i trzema gwoździami.
Kładkowa celebrytka znana w okolicy –
była jak stara ciotka – każdy z nią się liczył.
Nie wdawała się w kłótnie i służyła radą,
czasem kogoś skarciła z niemałą przesadą,
z góry na dół, stanowczo, ale bardzo grzecznie.
Po Kładce tej stąpało się bardzo bezpiecznie.
Była to Kładka gładka i niezwykle miła.
Kładka lekko strugana – damą Kładka była.
Tuż przy Kładce – obok – była kiedyś zatoczka,
lecz zarosła trzciną, tak powstały dwa oczka
wodne – tak, jak dwie krople do siebie podobne.
Jedno wyschło, niestety, w drugim zaś wygodnie,
tak jak dawniej w zatoczce, przy rzeki korycie,
żyły w wodnej symbiozie całkiem przyzwoicie
różne stworzenia wodne, wyjątkowo miłe.
„Przysięgam, że tak było! Na starą kobyłę!”,
mówiła dalej Kładka, ciągnąc swe zawiłe,
dziwne opowieści, łapiąc oddech co chwilę.
„Rzeczka płynęła wartko, krętym swym korytem.
Blisko oczko mijała i z wielkim zachwytem,
przy pełni księżyca groblą się przelewała,
wtedy wodną ręką oczko czule muskała,
w tych przypływach sympatii, w tych rzecznych zalotach”.
Wspominała te czasy, gdy w wodnych podskokach
razem na wspólnych falach rzeczki i zatoczki
surfowały radośnie nartniki i toczki.
„Oczko było zatoczką, niegdyś – częścią rzeki.
Rozdzieliła je grobla, na lata, na wieki…”,
mówiła dalej Kładka, ciągnąc swą opowieść.
I tak po krótkim wstępie zaczęła swą powieść
o tym, co się tam stało, co się wydarzyło.