- promocja
- W empik go
Opowieści ze Świetnika. Tom 2 - ebook
Opowieści ze Świetnika. Tom 2 - ebook
Drużyna ze Świetnika powraca!
Na śmietnik/Świetnik wciąż trafiają rzeczy, które wcale nie musiałaby tu trafiać. Ale dla mieszkańców Świetnika: wiewióra Kacpra, szczura Zadymki, ropuchy Smęciuchy, jeżynki i sroki Kraksy to nie jest wcale taka zła wiadomość: biorą sprawy w swoje ręce i zamieniają śmieci w rzeczy, które mogą im długo służyć – ot, choćby wykonana ze starych spodni torba, kubeczki ze starych butelek, różności z tekturowych rolek. Bohaterom nie brakuje wyobraźni i udowadniają, że z każdej pozornie niepotrzebnej rzeczy można wykonać naprawdę wspaniałe przedmioty. |
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-190-5 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Siema!
Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że znów się spotykamy! Pamiętacie mnie? Jestem Kacper, wiewiór ze Świetnika! Nie, to nie przejęzyczenie! Nazywamy to miejsce Świetnikiem, a nie śmietnikiem, bo jest normalnie odjazdowe! Ludzie wyrzucają tu rozmaite przedmioty, a my robimy z nich później różne cuda. Pomysły mamy takie, że aż czacha dymi!
Właśnie – co z moją pamięcią?! Przecież muszę wam przypomnieć moją ekipę! Moi najlepsi przyjaciele to szczur Zadymka, jeżynka Antosia i sroka Kraksa. Zadymka to świetny majster, ze świecą takiego szukać, i doskonale posługuje się wszystkimi narzędziami. Antosia to z kolei prawdziwa artystka i wszystko, czego dotknie, szybko nabiera kolorów. Kraksa zaś… Cóż, Kraksa generalnie robi mnóstwo zamieszania, ale i tak nie wyobrażam sobie życia na Świetniku bez niej.
Oczywiście, mamy też problemy. Na Świetniku mieszka plemię Psujów, wszędobylskich złośliwych skrzatów, niszczących wszystko, co tylko znajdzie się w ich łapkach. Bywają u nas bezdomne koty, za którymi specjalnie nie przepadamy, pojawia się również ropucha Smęciucha, która jest naszą koleżanką i w zasadzie ją lubimy, ale…
Cóż, naprawdę potrafi smęcić.
Poza tym nasze życie jest pełne fantastycznych przygód i każdy dzień stanowi nowe wyzwanie. Może chcielibyście na przykład dowiedzieć się, co zrobiliśmy w zeszłym tygodniu? Rety, to dopiero była historia!
Zaczęło się od tego, że znalazłem parę dżinsowych spodni, które ktoś po prostu wyrzucił. Fakt, brakowało im kilku guzików, jedna z kieszeni była rozdarta, na kolanach ziały wielkie dziury, a nogawki były poplamione farbą, ale mimo wszystko można było je do czegoś wykorzystać! Chociażby na szmatki pociąć – a przecież szmatki przydadzą się w każdym domu. Cóż, czasem żałuję, że ludzie nie umieją wymyślić nowych zastosowań dla zepsutych rzeczy, choć może powinienem się z tego cieszyć?
Gdyby potrafili to robić, nasze życie na Świetniku nie byłoby takie fajne!
– Do czegoś je wykorzystam… – mruczałem pod nosem, ciągnąc portki za sobą. – Coś wymyślę. Na pewno coś wymyślę! Hej, Zadymka! – zawołałem, gdy zza pobliskiej sterty papierów wyłonił się szczurzy ogon. – Patrz, co mam!
– Później, Kacper! – burknął szczur. – Zajęty jestem!
Zaciekawiło mnie to. Porzuciłem na moment znalezione spodnie i podbiegłem do Zadymki, by się przekonać, co go tak zaabsorbowało. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zobaczyłem, że mój przyjaciel stoi przed wielkim kartonem i w skupieniu… maluje!
Nie, wcale nie chodzi o to, że Zadymka zamalowywał karton. On tworzył obraz!
– Zadymka, co ty robisz? – bąknąłem.
– Rozwijam się, Kacper! – stwierdził szczur. – Postanowiłem, że zostanę kimś więcej niż tylko świetnikowym majstrem! Przyglądałem się ostatnio, jak maluje Antosia, i uznałem, że w sumie też się do tego nadaję. I co? Podoba ci się?
Przez chwilę wpatrywałem się w dzieło Zadymki, próbując ustalić, na co właściwie patrzę. Obraz był wielki i przedstawiał jakieś zwierzę – widziałem dużą głowę, ogromną paszczę, jakby ciut za małe ciało i patykowate nóżki, a do tego ogonek.
Odkaszlnąłem.
– Eee… Pewnie jeszcze nie skończyłeś i… eee… – Urwałem, bo nie miałem pojęcia, co mu powiedzieć.
– Czyli ci się nie podoba? – burknął szczur, opuszczając pędzel.
Z opresji wybawiła mnie Antosia, która niespodziewanie wyłoniła się zza sąsiedniej sterty odpadków. Taszczyła plastikowy kubeczek z rodzaju tych, jakich mnóstwo wszędzie się poniewiera. Nie cierpię plastiku, ale ucieszyłem się, że Antosia znalazła dla kubka drugie zastosowanie.
– Cześć, chłopaki – powiedziała. – Pomożecie mi?
– W czym? – spytałem z ulgą, bo naprawdę potrzebowałem zmiany tematu.
– Zbieram koraliki. – Jeżynka przechyliła ku nam kubeczek, a my zobaczyliśmy, że jest do połowy wypełniony kolorowymi kuleczkami. – Ktoś rozsypał ich całe mnóstwo dziś rano, a ja postanowiłam zrobić dla wszystkich bransoletki. To jak będzie?
– Chętnie! – zawołałem, podskakując z entuzjazmem.
Antosia ruszyła przed siebie. Już chciałem pobiec za nią, gdy Zadymka chwycił mnie za łapkę.
– Miałeś się wypowiedzieć w sprawie mojego obrazu!
– Już ci powiedziałem – bąknąłem niepewnie.
– Nic nie powiedziałeś! – zaprotestował. – Tylko jakieś eee… aaa… i inne buuu. Ja się domagam konkretów. No więc, podoba ci się czy nie?
– Zastanawiam się… – zacząłem. – Zastanawiam się, co to właściwie jest. Bo przyszło mi do głowy, że to taka artystyczna wizja smoka i…
– Smoka?! – rozzłościł się szczur. – Ja psa rysuję! Ty się kompletnie nie znasz na sztuce!
– Psa? – Otworzyłem szeroko oczy. – A widziałeś kiedyś psa z tak krótkimi nóżkami?
– Oczywiście, że widziałem! – wrzasnął Zadymka. – Ja, mój drogi, niejednokrotnie opuszczałem Świetnik i świat poznałem doskonale! Widywałem najróżniejsze psy, w tym i takie!
– A jesteś pewien, że to na przykład nie jest… koń? – spytałem.
To miał być żart i nie chciałem Zadymki obrazić, ale on wściekł się poważnie i skoczył na mnie. Przygniótł mnie do ziemi i zaczęliśmy się szamotać.