- W empik go
Osamotniona Dora - ebook
Osamotniona Dora - ebook
Emila od zawsze ma tylko jedno ogromne marzenie – marzy o psie. Nie może wprost uwierzyć, kiedy staje się ono rzeczywistością i otrzymuje wyjątkowego szczeniaka. Suczka dostaje imię Dora, a Emilka kocha ją tak bardzo, że chce być z nią zawsze i wszędzie. I tu pojawia się problem, bo dziewczynka wyjeżdża z tatą i nie może przez cały czas zajmować się Dorą.
Dora zupełnie nie rozumie, co się dzieje i dlaczego jej pani ciągle zostawia ją samą! Kiedy Emilka długo nie wraca z jednej wycieczki, suczka czuje się bardzo opuszczona, samotna i nieszczęśliwa. Nie chce już dłużej czekać i wyrusza na poszukiwania ukochanej pani. Ale gdzie ona może być?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7983-980-3 |
Rozmiar pliku: | 5,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
– Dziwnie wygląda – rzekła Emma, rozglądając się z niepokojem po pustym pokoju.
– Tylko dlatego, że nic tu jeszcze nie ma – odparł jej starszy brat Kuba.
Powiedział to takim charakterystycznym tonem starszego brata, a Emma odpowiedziała mu tylko gniewnym spojrzeniem. To, że miał już czternaście lat, wcale nie musiało oznaczać, że wszystko wie lepiej.
– Wiem o tym! Po prostu wygląda... dziwnie. Wcale nie przypomina naszego domu.
– Zacznie go przypominać, kiedy znajdą się w nim wszystkie sprzęty i meble. Nie martw się, Emmo – odezwała się mama, która stała w drzwiach z pudłem w rękach. – Jeszcze tydzień, a będzie wam się wydawało, że mieszkamy tu całe życie. Obiecuję. Chodźcie teraz ze mną i pomóżcie mi rozładować samochód. Furgonetka wkrótce przywiezie resztę naszych rzeczy, a najpierw chciałabym przenieść do kuchni te drobiazgi.
Rzuciwszy ostatnie zmartwione spojrzenie na nowy salon, Emma podążyła za mamą i bratem do samochodu. Stwierdziła przy tym jednak, że w tym nowym domu bardzo podoba jej się jedna rzecz. Oczy jej rozbłysły. Przez okno widziała ogród. Nie był zbyt duży i do tego zaniedbany, ale najważniejsze, że był. Mama mówiła, że tym przerośniętym krzakom przydałoby się małe strzyżenie. Wynajmowane mieszkanie, w którym mieszkali, odkąd rodzice się rozstali, nie miało w ogóle ogrodu, a jedynie betonowe podwórko, gdzie stały kosze na śmieci.
Emma z uśmiechem pobiegła za mamą i Kubą. Nie mogła się doczekać, aż się rozpakuje. Dzięki ubraniom i książkom sypialnia od razu stanie się jej bliższa i przytulniejsza. Przez kilka ostatnich tygodni wszystko leżało w pudłach. Dziewczynka nie była nawet pewna, gdzie znajdzie poszczególne rzeczy, ale pomyślała, że szukanie ich może się okazać niezłą zabawą. Tak dawno nie widziała swojego ulubionego fioletowego sweterka i bamboszy.
Kiedy już wszyscy całkiem się rozpakowali czy, jak to nazwała mama, zadomowili, mogli zabrać się za najważniejszą część przeprowadzki. Przynajmniej według Emmy.
Skoro mieli już ogród, mama wreszcie zgodziła się, po wielu długich latach tłumaczeń typu: „może pewnego dnia” albo „jak będziecie starsi”, na to by kupili sobie psa.
– Mamo...
– Mhm?
– Mamo, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Wyglądasz, jakbyś się zastanawiała, czy ten obraz wisi w nieodpowiednim miejscu. Znowu.
Od przeprowadzki minęło pięć tygodni, a mama Emmy nadal się martwiła, czy aby wszystko znajdowało się tam, gdzie powinno. Kobieta zamrugała powiekami i popatrzyła na córkę wzrokiem pełnym wyrzutów sumienia.
– Masz rację, przepraszam. Po prostu jakoś mi tu nie pasuje i nie daje mi spokoju. Teraz już cię słucham.
– Pomijając ten obraz, kształt kurków w łazience i skrzypienie kuchennej szafki – Emma zaczęła wyliczać na palcach – myślisz, że jesteśmy już prawie urządzeni?
Mama się uśmiechnęła.
– Tak mi się wydaje. A ty? Co o tym sądzisz?
– Tak! – zawołała Emma i popatrzyła na mamę błagalnym wzrokiem. – Pamiętasz, jak mówiłaś, że jak się urządzimy, będziemy mogli pomyśleć o psie? Nie mówię, że powinniśmy kupić psa w tej chwili, ale może chociaż się zastanowimy, jakiego psa chcielibyśmy mieć i skąd go weźmiemy? Proszę...
Mama pokiwała głową.
– Nie zapomniałam o tym, Emmo. Sama już o tym myślałam. Sprawdź, czy Kuba odrobił lekcje i poproś, żeby do nas na chwilkę przyszedł.
Emma pobiegła schodami na górę. Była prawie pewna, że Kuba nawet jeszcze się nie zabrał za pracę domową. Słyszała, jak rozmawiał z kolegą o grze komputerowej, w którą grali, ale zanim weszła na piętro, i zapukała do jego drzwi, zdążył już przełączyć ekran na wypracowanie i siedział z miną niewiniątka.
– O co chodzi? Uczę się.
Dziewczynka czuła ogromną pokusę, by powiedzieć mu, że póki co napisał zaledwie trzy linijki, ale kłótnia ze starszym bratem była ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała. W ten sposób mogła tylko sprawić, że mama się na nich pogniewa i porzuci temat psa.
– Mama chce z nami porozmawiać o kupnie psa! Możesz zejść na dół? Proszę!
Kuba zdjął z głowy słuchawki i podskoczył na krześle. Chłopiec pragnął psa niemal równie mocno jak jego siostra, zwłaszcza że pamiętał Alfa, psiaka, którego przed laty mieli w swoim domu. Alf umarł, kiedy Emma była małą dziewczynką i nie mogła go pamiętać.
Emma popędziła na dół do salonu, a tuż za nią Kuba, przeskakując po kilka stopni. Kiedy była już przy mamie, zauważyła, że mały stolik stojący przed sofą jest pełen starych albumów ze zdjęciami. Dziewczynka rzuciła mamie gniewne spojrzenie.
– Powiedziałaś, że będziemy mogli porozmawiać o psie! – zauważyła. – Nie powinnaś rozpakowywać kolejnych rzeczy!
Kobieta się roześmiała.
– Nic nie rozpakowuję. Chciałam znaleźć zdjęcia, które koniecznie powinniście zobaczyć. Spójrzcie. Wiecie, kto to jest?
Emma i Kuba przypatrzyli się fotografii przedstawiającej dziewczynkę o poważnej twarzy i ciemnych włosach z grzywką. Emma stwierdziła, że dziewczynka jest trochę do niej podobna, choć raczej nie pamiętała, by kiedykolwiek nosiła takie ogrodniczki...
– To ty, mamo, prawda? – spytał Kuba. – To było w Japonii?
– Aha. – Mama pokiwała głową. – Miałam wtedy około sześciu lat.
Emma przyjrzała się uważnie zdjęciu. Mama nie opowiadała zbyt wiele o swym życiu w Japonii. Wyjechała stamtąd na studia do innego kraju, i tu poznała tatę dzieci. Od czasu studiów bardzo rzadko wracała w rodzinne strony. Ich japońscy dziadkowie, których Emma i Kuba nazywali Sobo i Sofu, co po japońsku oznacza „babcia” i „dziadek”, przysyłali im prezenty na święta i dzwonili raz na kilka tygodni. Emma spotkała ich jednak tylko raz, kiedy przed kilku laty przylecieli do nich z wizytą.
– Właśnie to chciałam wam pokazać. – Mama przerzuciła stronę w albumie i wskazała tę samą dziewczynkę ubraną w ogrodniczki, ale tym razem siedzącą obok psa i obejmującą jego szyję. Dziewczynka i pies wyglądali na przeszczęśliwych. Emma aż pisnęła z zachwytu.
Kuba wywrócił oczami.
– Nigdy nie mówiłaś, że w dzieciństwie miałaś psa, mamo!
– Ale słodziak... Co to za rasa? – spytała Emma z grymasem na twarzy. Zwykle błyskawicznie rozpoznawała rasy psów. Na ścianie w swoim pokoju miała zawieszony plakat z gazety przedstawiający mnóstwo przeróżnych psiaków. Jednak takiego jak na zdjęciu mamy nigdy wcześniej nie widziała.
– A masz pewność, że to nie lis? – spytał Kuba, zerkając na niewielką fotografię. – Ma pyszczek jak u lisa i takie ostro zakończone uszy! Do tego puszysty ogon.
– Nie, jest znacznie grubszy od lisa – uznała Emma w zamyśleniu. – Ale rozumiem, co masz na myśli. Ma nawet lisi kolor, taki czerwono-rudozłoty.
Mama się roześmiała.
– To nie lis. To japońska rasa zwana Shiba. Miał na imię Kin, co oznacza „złoty”. – To mówiąc, uśmiechnęła się do fotografii. – Był cudowny. Najmilszy pies na świecie. Nie odstępował mnie na krok, kiedy byłam dzieckiem. Był jakby moją nianią. Szczekał na babcię i w ten sposób ostrzegał ją, że odpełzłam za daleko i powinna mnie podnieść.
– Jest naprawdę wspaniały. Wygląda, jakby się uśmiechał. Co po japońsku oznacza Shiba, mamo? – Emma znała zaledwie kilka słów w ojczystym języku swej mamy, na przykład własne imię albo imię brata.
Jej brat miał na imię Benjiro, co oznaczało „spokojny”. (Emma uznała, że mama i tata nie do końca z nim trafili). Jednak chłopiec został po prostu Kubą i mało kto wiedział, że jego pełne imię miało swe korzenie w języku japońskim. Jeśli chodzi o Emmę, było trochę inaczej. Jej oficjalne imię brzmiało „Emilia”, ale mama od zawsze nazywała ją Emmą. Wyjaśniła, że imię dziewczynki oznacza „piękny dar”. Rodzice pragnęli, by ich dzieci otrzymały imiona o uniwersalnych wartościach. Emmie się to podobało. Uważała, że fajnie jest mieć dwa różne imiona.
– Pełna nazwa rasy to Shiba Inu – zaczęła mama. – Inu to po prostu „pies”, a Shiba nie jest do końca zrozumiałym słowem. Istnieje drzewo o podobnej nazwie, które jesienią staje się czerwonozłote. Według innych nazwa rasy oznacza „mały”. W jednym ze starojapońskich narzeczy słowo Shiba znaczy „mały”, a psy tej rasy są raczej niewielkie – dodała ze śmiechem. – Kin wygląda tutaj na dużego, ale to ja byłam bardzo malutka...
– Czy hoduje się je u nas? – zainteresowała się Emma. Posiadanie japońskiego psa mogłoby być czymś naprawdę super. Do tego dziewczynka potrafiła sobie wyobrazić to uczucie, gdy wybiera się na spacer do parku, a tam inni właściciele czworonogów pytają się nawzajem o rasy swoich pupili. Ona przynajmniej zawsze o to pytała, jeśli nie rozpoznała jakiejś rasy. Większość ludzi uwielbiała opowiadać o swoich zwierzakach.
– Dopiero zaczynają je tutaj hodować – oznajmiła mama, patrząc na Emmę i Kubę. – Wiecie, że w weekend rozmawiałam z Mariko? – Mariko była przyjaciółką mamy jeszcze z czasów szkolnych. Ona również pochodziła z Japonii i czasami ich odwiedzała. – Jej kolega Kaii zajmuje się hodowlą właśnie Shiba Inu. Podobno Kaii mieszka całkiem niedaleko i akurat urodził mu się miot szczeniąt...
Kuba uśmiechnął się szeroko.
– Mamo! Czy ty właśnie powiedziałaś, że możemy jednego wziąć?
Emma była zbyt podekscytowana, by cokolwiek powiedzieć, więc po prostu przytuliła mamę najmocniej jak potrafiła.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------