- W empik go
Ostatni dzień Don Juana - ebook
Ostatni dzień Don Juana - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 282 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dramat Fantastyczny w 5-ciu obrazach.
przez
Stanisława hr. Rzewuskiego
Kraków
Nakładem Dwutygodnika Illustrowanego "ŚWIAT"
Druk Wł. L. Anczyca i Spółki, pod zarz. Jana Gadowskiego.
1888.
OSOBY.
DON JUAN MARANA.
DON LUIS MARANA,
DONNA OLYMPIA,
DON CARLOS, lat 16, syn ich.
SGANAREL.
ALKAD.
ROBOTNIK.
CHŁOP.
DOKTOR.
KOBIETA.
DUCH MARTY.
DUCH OJCA DON JUANA.
(Wobec scen zastrzegają się prawa autora).-
OBRAZ PIERWSZY,
Pokój w klasztorze. Kaga komnata z czarnemi obiciami.
Koc zupełna.
SCENA I.
Don Juan leży bez przytomności z prawej strony, z lewej strony klęczy duch Marty w bieli, jaskrawym blaskiem oświecony. W głębi sceny, z prawej, na ciemnem tle ściany pokazuje się duch ojca Don Juana.
Duch Marty.
Bądź błogosławiony, radosny i miłosierny duchu, który raczysz powracać na tę ziemię występku, aby przynieść mej zbolałej duszy radosną obietnicę i odpowiedź Boską! Dusza moja zaledwie wyzwoloną została z ziemskiej powłoki, a już zagadkę wszechbytu odgadłam i los mój jest mi oznajmiony. Tysiąc lat… tysiąc lat cierpienia wymagane są przez wyższą sprawiedliwość, abym dostąpić mogła szczęścia wybrańców; dopóki nie przebrzmi ostatnia godzina tych dziesięciu wieków, wrota raju są dla mnie zamknięte. Lecz czem są dziesięć wieków wobec zorzy wieczności? A więc błogosławić muszę miłosierdzie Pana Najwyższego. A jednak odblask mej ziemskiej przeszłości zatruwa me modlitwy, Niestety, człowiek – dla którego żyłam i umarłam, człowiek, z którym połączyó się myślałam w zimnych śmierci objęciach, człowiek ten widocznie pozostał na ziemi. Bo wstępując w wyższe sfery istnienia uczułam, że nić łącząca nas niegdyś, przerwania została. Duszy Don Juana nie ma w czyścu; a potępić jej nie mogł Pan Miłosierny, bo Don Juan przed śmiercią ugiął harde czoło i żałował przeszłości – a jedno słowo żalu bywa odkupieniem za całe życie występne. Jestem pewna, że umarliśmy razem, a nie wiem gdzie błąka się w tej chwili jego biedna dusza. I gorycz wielką uczułam – gorycz niepewności i zwątpienia, jak za czasów ziemskich, – rozpacz tak okrutną, źe Pan Najwyższy zlitował się nad nią. I oto stał się cud; w którym dobroć Twórcy zajaśniała raz jeszcze w nieśmiertelnym blasku. Duszy mojej Bóg pozwolił powrócić na chwilę do atmosfery ziemskiej, obiecując, że tam właśnie w tej komnacie klasztornej, gdzie życie spędziłam i gdzie temu godzina, śmierć nagła do tknęła nas oboje, pojawi się duch czysty, zesłany z raju, który mi oznajmić powinien woię Najwyższego i los Don Juana. Mów więc prędzej duchu błogosławiony, posłańcze niebios. Ocal mnie, pociesz i uspokój. Czy najdroższy mój żyje lub umarł?
Duch ojca Don Juana.
Za czasów twej ziemskiej pielgrzymki byłaś zakonnicą w tym klasztorze?
Duch Marty.
Tak jest.
Duch ojca Don Juana.
I niezważając na uroczyste śluby, składane niegdyś Bogu, pokochałaś człowieka?…. Wyrzekłaś się wieczności dla jednej chwili szału?
Duch Marty,
O! ile łez, ile walk i goryczy kosztowała ta miłość, tego wiedzieć nie możesz.
Duch ojca Don Juana.
Powiedz mi jeszcze, dlaczego zawarłaś ten spisek z duchem złego, z duchem nienawiści i przeczenia? dlaczego sprzedałaś tysiąc lat twego rajskiego istnienia?
Duch Marty.
Bo za tę cenę duch złego obiecał mi, że zobaczę go przed śmiercią, że przyprowadzi go do mnie, że będę mogła umrzeć, trzymając dłoń jego w ostatnim pocałunku; a tak bardzo lękałam się śmierci samotnej, że oddałabym wieczność za tę jedną chwilę. Szatan dnia tego był widać miłosiernym; mógłby duszę moją owładnąć na zawsze – a wymógł lat tysiąc.
Duch ojca Don Juana. O nieszczęśliwa!
Duch Marty.
Wyznania moje pełne ludzkiej namiętności zgorszeniem są dla ciebie, o czysty, święty duchu który oddychasz atmosferą raju. Przebacz mi jednak i wysłuchaj! Spełń do końca świętą misyę twoją! O jam niewinna, jeśli śmierć nawet zabić mej miłości nie mogła! Pamiętam dobrze, że zaledwie wszedł do komnaty, zachwiał się i upadł na kolana; nieznana siła uderzyła go w serce. Krzyknął: Panie, zmiłuj się nade mną! i oczy jego zamknęły się w tej właśnie chwili, kiedy i ja na zimnem czole uczułam tchnienie śmierci. Raz jeszcze ci powtarzam, umarliśmy razem… jestem tego pewną. Gdzież jest duaza jego?
Duch ojca Don Juana.
Dusza jego nie jest jeszcze z Darni, Don Juan nie umarł.
Duch Marty.
Dziękuję ci o Panie Miłosierny!…, modlitwę moją wysłuchałeś! Don Juan ocalony! Za jeden krzyk skruchy udzielać mu raczysz nietylko przebaczenie na wieki, lecz nowy szereg lat na ziemi! Bo też zaiste, los przedwcześnie kazał mu umierać. Takich rycerzy niewielu na ziemi! Tacy ludzie niezbędni! tacy ludzie potrzebni!
Duch ojca Don Juana.
Mylisz się, bo szereg dni Don Juana wyczerpany. Mylisz się także sądząc, że miłość twoja odkupiła duszę tego człowieka. Gdyby Don Juan był zwyczajnym grzesznikiem, rozpacz, skrucha i modlitwy twoje zadość uczyniłyby oddawna sprawiedliwości Bożej, – bo wiem, jak go kochałaś, wiem także, jak cierpiałaś, wiem, że odkupieniu jego grzechów poświęciłaś twą młodość, piękność, całe życie…
Duch Marty.
Coś co ludzie rozrzewnieniem zowią, zabrzmiało w twej mowie. Powiedz, kto jesteś o dobry – święty duchu, który masz litość nawet dla kochanki Don Juana?
Duch ojca Don Juana.
Byłem Jego ojcem.
Duch Marty. O, bądź błogosławiony!
Duch ojca Don Juana.
Tak jest, i chociaż rozpustne i bezbożne życie syna zabiło mnie przedwcześnie, chociaż Don Juan nie wymówił jednej nawet modlitwy nad mogiłą moją, a oczy jego łzy jednej nie uroniły, chociaż w wigilię mej śmierci słyszałem, jak mówił o ojcu: „niech prędzej umiera” – pomimoto wszystko, jest on dzieckiem mojem, i ani go przekląć w chwili zgonu, ani zapomnieć po śmierci aie mogłem. Dlatego litość wielką czuję dla ciebie biedna, zbłąkana istoto, co żyłaś i umarłaś, i nawet po śmierci cierpisz jeszcze dla niego. Dlatego Bóg raczył mnie wybrać jako swego posła…
Duch Marty.
I jakaż jest Jego Przenajświętsza wola?
Duch ojca Don Juana.
Słuchaj mnie, Marto. Syn mój tyle zgrzeszył, źe ani modlitwy twoje, ani me przebaczenie ocalić go nie mogą. Kto tyle krzywd wyrządził, a żadnej nie naprawił, ten ocalenia zawdzięczać nie może jednej chwili żalu. Czy Don Juan chociaż raz jeden przebaczył bliźniemu? Czy otarł choć łzę jedną? Nie, nie… "W przeszłości syna mego Pan Miłosierny nie znalazł jednego dobrego uczynku – jakżeźby mogł odrzucić skargę jego ofiar? Mówiąc „Panie, zmiłuj się nade mną!” Don Juan temi kilkoma słowy dosięgnął odpu-szczenią grzechów względem Boga popełnionych! ale występków względem bliźnich nie zmazał niczem. A więc dla Don Juana, który nie uznawał siły przebaczenia – przebaczenia nie ma.
Duch Marty.
Pocóż modliłam się, płakałam, pokutowałam przez lat tyle w tej celi klasztornej, dla siebie i dla niego błagając rozgrzeszenia? A! Bóg niesprawiedliwy!
Duch ojca Don Juana.
Zamilcz, nie bluźnij nieszczęśliwa! Miłosierdzie Boże granic nie ma, a Sprawiedliwość Jego nie zapomina jednej łzy skruchy – jakżeżby mogła zapomnieć modlitw i łez twoich? Los człowieka od niego zależy i każdy z nas własną ręką buduje lub niweczy gmach wiekuistego szczęścia. Tych, co jak Don Juan, sami pragną swej zguby, Bóg nawet nie jest w mocy ocalić. Lecz jeśli Pan Najwyższy nad duszą człowieka nie chce władzy używa i swobodę jej pozostawia, – nad życiem; światem i śmiercią panuje On wszechwładnie, A więc Bóg dla ciebie raczył cud uczynić! Don Juanowi zostawia jeszcze dzień jeden życia. Aniołowi śmierci, który porwać już pragnął jego występną duszę, Bóg odejść rozkazał. W ciągu dnia ostatniego, Don Juan będzie mógł, jeśli zechce, wywalczyć zbawienie.
Duch Marty.
Bogu Miłosiernemu niech będą dzięki składane! Don Juan ocalony! Odgadłam to odrazu!
Duch ojca Don Juana.
Niestety, twej radosnej pewności podzielać jeszcze nie śmiem. Znam hardość i dumę jego zimnego serca. Przed Bogiem mógł się upokorzyć, ale przed ludźmi…
Duch Marty. Jakto.. powinien więc?
Duch ojca Don Juana.
Powinien w ciągu tej doby ostatniej przebaczyć zniewagę śmiertelną. Jeśli krzywdy za pomnieć nie potrafi – dusza jego zgubiona bezpowrotnie. Nie śmiem sądzić, źe w ciągu dnia jednego syn mój wyrzeknie się przeszłości; lecz to jest wola Boża, ostatni środek ratunku udzielony grzesznikowi. Mieszkańcom ziemi cud wszelki wydaje się niedostatecznym; nie bądźmy tak szaleni – dziękujmy Bogu za zwłokę i módlmy się.
Duch Marty. Gdzież jest teraz Don Juan?
Duch ojca Don Juana.
Don Juan leży bez przytomności w tej celi klasztornej, z której pragnął cię porwać a w której smierć dotknęła was oboje.
Duch Marty.
Prawda… Widzę go. O mój luby, mój drogi! jaka bladość na czole! jaki martwy wyraz na ustach zamkniętych!A jednak, nawet w śmierci objęciach jak pięknym pozostaje.
Duch ojca Don Juana.
Dusza jego już rwie się do innych sfer istnie* nia. Ciasno jej i smutno w grzesznych ciała okowach! Zorzę wieczności przeczuwa… a znowu w ciemną noc świata powrócić powinna. Don Juan za godzinę przebudzi się, nie tutaj wprawdzie, lecz na placu miasta, u wrót klasztoru, do którego wkradł się świętokradzko. Zgon jego, cudownie powstrzymany, wyda mu się długim snem złowrogim, w którym stracił przytomność i widział widma jakieś. Biedne dziecko moje tego nie pojmie, że sam jest tylko widmem, którego każda chwila istnienia śmierci wykradziona. Duaza ludzka częstokroć na złotych skrzydłach snu dochodzi do nieba, lecz wracając na ziemię, zapomina obrazy ujrzane przedwcześnie. A więc i syn mój nic pamiętać nie będzie z rozmowy, którą słyszy obecnie. Będzie miał prawo i swobodę dalej prowadzić dawne życie lub je odpokutować. Jedną tylko łaskę wybłagać mogłem dla niego. Pojęcie odkupienia poraz pierwszy pojawi się w jego duszy, jak jedno z tych przeczuć, które niebo posyła największym grzesznikom, – przeczucie niejasne, jak widziadła snu, a jednak wołające: opamiętaj się! myśl o śmierci! Czy Don Juan posłucha rady tego głosu sumienia?…, daj Boże! W każdym razie zbawienie od niego zależy, bo los tej biednej duszy rozstrzygnąć się musi na ziemi, pośród ludzi, nie w niebie.
Duch Marty.
Powiedz mi jeszcze, błogosławiony duchu, czy mieszkance raju mogą oglądać biedne dusze w płomieniach piekła jęczące?
Duch ojca Don Juana.
Nigdy.
Duch Marty.
A jeśli w liczbie potępionych jest najdroższa istota: matka, zona lub kochanka.
Duch ojca Don Juana. Dusza świątobliwa o nich zapomina. Gdyby mieszkance raju wiedzieli, źe cierpienie gdziekolwiek istnieje, szczęście ich nie byłoby zupełnem.
Duch Marty.
Lecz ja najdroższego zapomnieć nie zdołam… i wyrzekam się raju, jeśli go tam nie znajdę!
Duch ojca Don Juana.
Zamilcz, raz jeszcze ci powiadam. Nie sądź wyroków Bożych. Dusze w czyścu będące, nie znają tysiącznej części tajemnic wszechbytu. Dowiesz się kiedyś, że po długich stuleciach powolnego odkupienia, dla potępieńców zajaśnieje także zorza odrodzenia, że nie ma istoty całkiem potępionej… lecz nie mam jeszcze prawa wyjawiać ci tej wielkiej tajemnicy. Powoli wyrzekając się błędów dusza grzesznika wznosi się coraz wyżej, z jednej sfery istnienia w inną, bliższą nieba, lecz droga odrodzenia jest tak długą i straszną, źe dziecku memu chciałbym jej oszczędzić.
Duch Marty,
Słowa twoje są dla mnie radosną obietnicą! Świat nowy i nieznany otwierają przede mną!
Duch ojca Don Juana.
Pierwsze promienie zorzy już rozdzierają cienie ziemskiej atmosfery. Pozostać tu dłużej nie mamy prawa.
Duch Marty.
Niech się więc dzieje wola Boża! Matko Przenajświętsza zmiłuj się nad nami! Hardej duszy jego ześlij troche pokory! Niech modlitwy moje zmiękczą jego serce, złamią jego pychę i umysł oświecą!
Duch ojca Don Juana.
O mój synu; gdybyś mógł opamiętać się w porę!
Duch Marty.
O mój luby! gdybyś mógł zrozumieć siłę przebaczenia!
Duch ojca Don Juana.
Zegnam cię, Don Juanie! O! jaką goryczą będzie zguba twoja!
Duch Marty,
Zegnam cię, mój najdroższy! Wierzę w dobroć Matki Przenajświętszej i Jej miłosiernego Syna! Jednego dnia dosyć… by duszę odrodzić!
OBRAZ DRUGI.
(Widma Marty i ojoa Don Juana znikają.; znika także dekoracya pierwszego obrazu. Scena przedstawia plac w Walencyi. W głębi domy, ulica, ogrody. Z prawej strony klasztór. Architektura hiszpańska. Don Juan leży natem samem miejscu, tak, że teraz znajduje się na bruku ulicznym, z prawej strony, koło drzwi klasztoru. Dzień nadchodzi raptownie, jednocześnie ze zmianą dekoracyi. Zmiana ta powinna mieć miejsce w ciągu aktu, a nie po zapadnięciu zasłony).
SCENA I.
Don Juan, Sganarel (wchodzi z lewej strony, za nim tłum).
Sganarel.
Tutaj, tutaj! Katujcie poczciwi ludzie! Pan mój skonał, pan mój umarł
OstatDi dzień Don Juaua.
Robotnik.
Gdzie on?
Kobieta.
Co się stało?
Alkad.
Spokojnie, spokojnie hołoto!
Robotnik.
Prawda… człowiek jakiś leży u wrót klasztora Panien Różańcowych!
Chłop.
To nie człowiek… to szlachcic.
Kobieta.
Prawda, pod czarnym płaszczem ubiór cały złoty i jedwabny I
Sganarel.
Szlachcic! Ja myślę, że szlachcic! Najznakomitszy ród magnacki całej Hiszpanii traci ostatniego potomka! Ale czego stoicie jak bałwany? Pomagajcie mi, zawołajcie lekarza, dajcie wody się napić… może zemdlał tylko.
Alkad.
Pan twój był może wielkim magnatem, ale ty jesteś prostym sługusem i gadać grubijaństw ludziom nie masz prawa, tembardziej kiedy ja tu jestem… przedstawiciel władzy. Rozumiesz? (tłum się śmieje).
Robotnik. Prawda! prawda!
Chłop.
Harda bestya ten fagas!
Kobieta.
Hałasu takiego narobił, źe strach!
Robotnik.
A co nas zmusza ratować jego pana? Niech zdycha sobie. Co nam do tego?
Alkad.
No! ty także głupstw nie gadaj chamie. Ponieważ trup leży na bruku ulicznym trzeba go podnieść, bo jeżeli pozostanie, to na drugi dzień będzie woń taka, źe sami żałować zaczniecie. A ponieważ w całem mieście Walencyi jest naa tylko czterech policyantów, więc kiedy zajdzie awantura jaka każdy przechodzień pomagać nam powinien.
Wszyscy.
I to prawda!
Kobieta.
A zresztą zostawić konającego bez pomocy, czyż to się godzi?
Sganarel.
Do czego ta gadanina? Zobaczmy przedewszystkiem czy żyje?
Alkad.
Zaraz, zaraz, już posłałem po doktora, wielmożnego Alonso de Alcantara y Fustado Hecnoa.., Ale… otoż i on nadchodzi.
Doktor.
Precz; precz hołoto! Ustąpcie mi z drogil Gdzież jest chory?
Alkad.
Tutaj proszę wielmożnego konsyliarza.
Doktor.
Aha! (Klęka przed Don Juanem. Milczenie). Gdybyście zawołali mnie temu godzinę.
Sganarel.
Godzinę temu nie wiedzieliśmy jeszcze… ale czy jest nadzieja teraz?….
Doktor.
Czekajcie… niech twarz jego zobaczę.
Kobieta.
Ach! jaki przystojny! Jaka szkoda!
Doktor.
Oho! w żołądku coś mruczy! Zły znak!…, Oho! coś się tu w kiszkach dzieje niedobrego!…. Zły znak!…. Oho! pulsu nie czuć wcale!…. Zły znak!
Sganarel.
Mój biednyżpan!…. Widzę dobrze, że nie ma ratunku.
Doktor.
Jestto najwidoczniej apopleksya raptowna – apoplexia congestionis.
Sganarel.
Ale czy żyje! czy żyje?!
Doktor.
Gdyby temu kwadrans krew mu puścili…
Sganarel. Lecz teraz co robić?
Doktor.
Gdyby dziesięć minut temu zażył chociażby pięć drachm mej mikstury na tle acidum muriaticum*
Sganarel.
Czy żyje, czy umarł?…. odpowiedz rozbój-mku!…. Męczysz moie od godziny! Że też ci szelmy Jekarze mówić po ludzku nie mogą!
Doktor.
Teraz… nawet ja nic nie pomogę. Mortus!…, (Wszyscy klękają naokoło Don Juana, doktor odchodzi),
Sganarel (płacząc).
Umarł! umarł! najpiękniejszy, najznakomitszy rycerz Kastylii! Umarł pan mój którego tak kochałem… umarł, nie zapłaciwszy mi ani grosza zasług za lat dziesięć służby, O mój biedny, biedny Don Juanie!
Alkad.
Jak nazwałeś twego pana?
Robotnik.
Czy był on krewnym lub tylko imiennikiem owego słynnego Don Juana?
Sganarel.
Idźcie do wszystkich dyabłów; odczepcie się ode mnie… jestem zanadto zmartwiony, żeby z wami rozprawiać.
Alkad.
Nie, mój kochany, – musisz odpowiadać, jeżeli nie chcesz abym cię wpakował do kozy. Teraz, kiedy pomodliliśmy się wszyscy za spokój duszy nieznajomego rozkazuję ci powiedzieć nam dokładnie jego godność i nazwisko, abym w regestrach policyjnych mógł je dzisiaj zapisać. A wy przenieście ciało tam… do karczmy pod „Herbem Walencyi*. Niech nie leży na bruku ulicznym. (Biorą Don Juana i niosą na werandę domu z lewej strony, gdzie go kładą na ławkę. Publiczność od tej chwili nie widzi Don Juana).
Sganarel.
Koniecznie chcecie wiedzieć kruki? Co, nawet zmarłego nie możecie zostawić w spokoju? A więc człowiek na którego macie zaszczyt spoglądać, człowiek, który tu leży – z przeproszeniem – jak nędzny pies zdechły – pan mój… jest słynnym w całej Hiszpanii, Don Juanem Marana.
Alkad.
A więc byłeś istotnie sługą owego słynnego bluźniercy, co szydził ze wszystkich praw Boskich i ludzkich?
Kobieta.
A więc doprawdy, to ten słynny Don Juan, któremu żadna kobieta oprzeć się nie mogła?
Robotnik, mil
Ten, co każdą zdradzał po tygodniu?
Chłop.