Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ostatni Sabat - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatni Sabat - ebook

Drugi tom opowiadający o historii Norene Yverett — jednej z ostatnich wiedźm jej gatunku. Czarownica pragnie odkryć, kto czai się za popełnieniem straszliwych czarów i próbą zniszczenia jej świata. Pożoga i Pogrom zaczynają ulegać, lecz to, co pojawi się na ich miejscu, może mieć straszliwe, lub kojące skutki. Tylko głupiec próbuje zamknąć huragan w cienkim szkle. Ten, kto to zrobi, doczeka się tornada. Nie będzie spokoju, ani tu, ani w Zaświatach.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8273-455-3
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dla najżałośniejszej W.

Pozwól ludziom, Ciemna Wiedźmo, zmrużyć zmęczone oczęta ich dusz. Nieświadome istoty zabija się najprzyjemniej. Nie walcz z tłumem chowającym mądrość pod sennymi pragnieniami. Nie zmienisz ich zachowania. Patrz, bo tylko tyle możesz zrobić. Nic więcej Ci nie pozostało. Obserwuj, jak Twój świat obraca się w grząskie pobojowisko. Bądź czujna, bo od Ciebie… Od Ciebie wymagam najwięcej rozrywki.

Ja — zrodzony z nieporozumienia, wychowany w czasach wojny słów i łgarstwa — przyjmuję Twoje przekleństwo, które, swoim marnym wydźwiękiem, ledwo mnie dotknęło. Nadeszła bowiem epoka bogów, w której potęga nie przejmuje się tym, co należy i można. Era hegemonów władających mocą, która do tej pory nie śniła się nikomu. Czarne wieki.

Skończyły się miesiące Twojej pożogi i pogromu. Minęły dni świetności wyklętej czarownicy. Nadejdzie do Ciebie chwila osamotnienia. Ono ukąsi Cię boleśnie w najgorszym momencie Twojego życia. Wtedy mnie wypatruj, wtedy się mnie spodziewaj… Wtedy błagaj o litość.

Marzenia o sprawiedliwości są najwyraźniej snami, które nawiedzają każdego samozwańczego bohatera. Wśród nas nie ma dobrych i złych, ponieważ na wszystkich palcach naszych dłoni widnieją plamy krwi. Twą wiedźmią nienawiścią upycham puste kieszenie, gdyż jest ona warta mniej, niż się spodziewasz. Ty — najżałośniejsza z wiedźm dzisiejszych lat — nie ujrzysz ani sprawiedliwości, ani skutków pogardy. Stracisz wszystkich swoich bliskich, bo „herosi” zawsze wybierają świat nad tych, których kochają. Takie będzie moje potępienie dla Ciebie. Podarek za podarek. Stracone dusze moich sprzymierzeńców, za życie Twoich bliskich. Każda kropla krwi za łzy Twojej rodziny.

Kiedyś będę całkiem niedaleko Ciebie.

Cichy, lecz niebezpieczny.

Czujny i zmobilizowany.

Skryty, ale dumny.

Gotowy.

Zdrajca, syn wrzawy i mętliku.Rozdział pierwszy

Połyskujące na mojej szyi, czarne, onyksowe kamyczki zabrzęczały niepokojąco. Wzrok wszystkich zebranych spoczął na mnie i wwiercał się w głąb ciała. Uniosłam leniwie swoje powieki i pokusiłam się o skryty uśmiech. Zastukałam długimi paznokciami w marmurowy stół, a z moich ust wydostało się ciche, znudzone westchnięcie. Rada Magicznych — złożona z najznakomitszych czarowników i wiedźm — skrupulatnie notowała każde moje słowo. Wyjątkowe, niemal niesamowite wydawało się, że tym razem byli zupełnie spokojni. Odrzucili swoje groźne miny, a zamiast nich przybrali zdziwione, niedowierzające maski.

— Mamy rozumieć… — Starszy, pomarszczony mężczyzna dotknął drżącą dłonią swojego czoła i zamrugał niemrawo. — Że pani uważa… — Nie wiedział, jak powinien przekazać to, co miał do powiedzenia. Popatrzył nerwowo na czarownicę, która siedziała obok niego, a ta wzruszyła ramionami. — Mimo naszych przekonań, twierdzi pani, że Agatha jest niewinna? — Spojrzał na mnie zszokowany i rozchylił usta, jakby chciał mi coś jeszcze przekazać. — Skąd ta decyzja? Być może ktoś panią zastraszył, aby pani tak zeznała? — Musiałam mocno się skupić, aby powstrzymać się od śmiechu.

— Czy ja… — Oparłam głowę o dłoń i odgarnęłam rude loki, ukazując lśniący kolczyk umieszczony w uchu. — Czy ja wyglądam, jakbym była materiałem do zastraszenia? — Moja lewa brew powędrowała do góry. Czarna, golfowa sukienka przylegała do ciała. Ciemny, wiosenny płaszcz z rękawami trzy czwarte przypominał mi swoim błogim ciepłem, że siedzieliśmy tam już dobre półtorej godziny. — Agatha — zaczęłam ponownie, gdy zobaczyłam, że zebrani czekali na wyjaśnienia. — Została uwięziona i oskarżona o zdradę bez żadnych dowodów, które potwierdziłyby jej winę. Potrzebowaliście winnego. Osoby, która przyjmie na siebie piętno donosiciela. Ona była idealna do tej roli, bo większość bała się tej czarownicy i doświadczyła nieżyczliwości z jej strony — tłumaczyłam spokojnie.

— Mamy winnego. Sprawa powinna być… — Uniosłam dłoń, a on przestał mówić.

— Nic nie mamy — warknęłam i trzasnęłam otwartą dłonią w twardą powierzchnię stołu. — Mamy schwytać osobę, która prawdziwie przyczyniła się do tych wydarzeń. Nie pierwszą lepszą kobietę, która siedzi w zamknięciu tylko dlatego, że nie uśmiechała się serdecznie! — Wstałam gwałtownie i zacisnęłam szczękę. Zebrani magiczni obdarzyli się wzajemnie dziwnym, pełnym sparaliżowania wzrokiem. — Równie dobrze moglibyście posądzić mnie.

— Zostałaś uniewinniona z zarzutu popełnienia zakazanych czarów. Uznaliśmy, że twoje działanie było uzasadnione. Nie mamy powodu… — mówiła szczupła, mocno pomalowana kobieta. Zlękła się nieco, gdy łypnęłam na nią oczami i nerwowo poprawiła złote bransolety, które pobrzękiwały na jej nadgarstkach.

— Do Agathy też nie macie powodu — przerwałam jej bezceremonialnie.

— Dość tego! — Jeden z członków rady wstał ze swojego miejsca i powędrował w stronę drzwi. — Nie marnuj więcej naszego czasu, na tak błahe, nieznaczące sprawy. Decyzja została podjęta. — Zniknął za wysokimi drzwiami. Po jego wyjściu kolejni zaczęli opuszczać pomieszczenie. Poczułam, jak słabość ogarnęła moje ciało. Odgarnęłam parę niesfornych kosmyków ze swojej twarzy i wypuściłam powietrze z płuc.

— Jesteś zdziwiona — stwierdziła bezuczuciowo nieznana mi kobieta. Przyglądała mi się chwilę, po czym podeszła bliżej. — To nie są ludzie, których możesz do czegoś przekonać. Tu się liczy szybka robota i tyle. Jest winny, nie ma winnego. Jest trup, nie ma trupa. Nikt się tym nie przejmuje, Norene. — Podniosłam głowę i skierowałam na nią wzrok, gdy usłyszałam swoje imię.

— To, co mam zrobić? — zapytałam zrezygnowana. — Mam patrzeć, jak będzie na wieki siedziała w zamknięciu? Czy jeszcze lepiej… Może powinnam być miłosierna i zabić ją po kryjomu? Być może odrodziłaby się w innym miejscu i uciekła…

— Najlepiej… — Rozmówczyni położyła mi dłoń na ramieniu. — Najlepiej nic nie rób. Zostałaś uniewinniona za popełnienie paru poważnych czarów, ale jeśli będziesz namolna, rada wznowi proces. Nagle znajdzie się kilka osób, które opowiedzą, że mogło się obyć bez ingerowania w moce słońca i księżyca. — Spięła mocno twarz, aby nie dać po sobie poznać żadnych emocji. Przechyliłam głowę i zagryzłam wnętrze swojego policzka.

— Grozisz mi — wyszeptałam.

— Tylko cię uprzedzam. Wiem, co mówi rada i…

— To nie było pytanie — przerwałam jej niespodziewanie. Kobieta przełknęła ślinę, a ja wbiłam w nią surowy wzrok. — Straszysz mnie, ale sama się boisz. Możesz powiedzieć radzie, że ja niecierpliwie czekam, na wszelkie ich działania. — Obserwowałam, jak nieznajoma oddaliła się i pozostawiła mnie samą w pokoju. _Na bogów! Czy ja naprawdę wymagam aż tak wiele?_ Czasem odrobina prawdy bywała dla niektórych tak uciążliwa, że woleli zakryć wszystko toną łatwego do przyswojenia kłamstwa. Były to sposoby prędkie, niewymagające dużego wysiłku. Idealne dla ludzi, którym nie zależało na rzetelności. _Zakłamane istoty._

Zakręciło mi się w głowie, gdy zaklęcie teleportujące przestało działać, a ja znalazłam się przed rezydencją Nathaniela Wretcha. Elegancko ubrany mężczyzna zamknął za sobą drzwi wejściowe i lustrował mnie przez chwilę. W szybkim, wampirzym tempie znalazł się obok mnie. Asekurował ręką moje plecy, jakby bał się, że mogłam upaść. Przerzuciłam na niego swoje zmartwione spojrzenie, a on przymknął na chwilę powieki i objął mnie ramionami. Wieczorny firmament roztaczał się nad nami, chłodne podmuchy poprawiały nasze włosy i orzeźwiały umysł.

— Nie poszło dobrze — wywnioskował i oparł swoją brodę na czubku mojej głowy. — Powinnaś trochę odpocząć. Cały tydzień znikałaś na długie godziny. — Dźwięk jego głosu był przyjemny dla ucha. Pogrążał mnie w zamyśleniu i pozwalał myślom napływać do jaźni. _Nie pamiętam, kiedy ostatnio poszło dobrze. Nie potrafię przywołać tej chwili, choć rozpaczliwie jej potrzebowałam._ Wymamrotał coś niezrozumiale pod nosem i uniósł delikatnie moją twarz. — Słuchasz mnie? — Oblizał swoje usta, a ja przełknęłam niepewnie ślinę.

— T… Tak — wyjąkałam, a on zmarszczył czoło. Spuściłam swój wzrok i pozwoliłam mężczyźnie na przyglądanie się mi. — Mógłbyś mnie w końcu poprzeć — wydusiłam. Jego jasna skóra stała się jeszcze bardziej blada. Między nami zapadła cisza. Moje ciemne oczy badały uważnie jego reakcję. Powolnym, niezwykle skoncentrowanym ruchem palców, przeczesał swoje włosy i ponownie oblizał wargi.

— Nor… — szepnął, a na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. — Dlaczego miałbym to robić? Dlaczego miałbym jej bronić? Ona nie jest osobą, która w czasie kryzysu jest skora do pomocy — powiedział szybko i zacisnął mocno swoje pięści.

— Ale ona nie jest winna — wyznałam.

— Nie wiesz tego — Nasze spojrzenia skrzyżowały się boleśnie. — Gdyby to ciebie oskarżyli, ona nie chroniłaby twojego imienia. — Odsunęłam się od niego, a on to zauważył i prędko przyciągnął mnie z powrotem do siebie.

— Nie powinieneś być taki uprzedzony, Nath. — Mój Przeznaczony przytulił swoją głowę do wgłębienia w mojej szyi. Odetchnął parę razy i musnął nosem płatek mojego ucha.

— Kiedy moi rodzice zmarli, Agatha próbowała skompromitować mnie przed radą wampirów, aby ci nie powierzyli mi władzy nad rodzinną frakcją. — Słysząc te słowa, oddech uwiązł w moim gardle, a ja otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. — Możesz walczyć o uwolnienie tej czarownicy. Nie zabronię ci tego. Ale nie dam jej mojego poparcia… Nie po tym, co zrobiła. I nie z myślą, że kiedyś może przyjść do moich dzieci i zażądać od nich tego, czego wymagała ode mnie, gdy byłem w żałobie. — Zamarłam, gdy uświadomiłam sobie, że miał na myśli naszą przyszłość. _Być może w normalnej sytuacji, pomógłby jej. Być może przygarnąłby ją pod swój dach, tak jak w czasie zimy zrobił to z moimi bliskimi. Ale myśl, że Agatha mogła zranić jego rodzinę, nie pozwalała mu na okazanie litości. Wyobrażenie, że mogłaby wyciągnąć rękę po majątek, który się jej nie należał… Nasz majątek._

— Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? — zapytałam, a on chwycił moją dłoń i zaczął masować poszczególne kostki kciukiem.

— Nie było okazji. Zaraz po bitwie byłaś zajęta… Wszystkim. No i ten czas, gdy sama byłaś oskarżona… Nie chciałem dokładać ci więcej zmartwień.

— W porządku — odpowiedziałam słabo. Czarnowłosy wampir przeciągnął palcem po ekranie telefonu, a jeden z garaży otworzył się automatycznie.

— Muszę jechać. Dziewczyny zaczęły coś gotować, być może będzie jadalne. — Po tych słowach zaśmiał się cicho. — Chyba zauważyły, że ty często pieczesz. — Ucałował mnie w czoło, a ja nadal stałam w miejscu. — Widzimy się potem.

— Nathaniel. — Zatrzymałam go. Odwróciłam się w jego stronę i odgarnęłam włosy za ucho. — Wiesz, ja nie robię tego z sympatii do niej — wyjawiłam, a kącik jego ust powędrował do góry.

— Nie? — Wyglądał na zaskoczonego. — Nie chodzi o to, że uratowała życie twojej matki podczas bitwy? Że ją uleczyła? Nie musisz się tłumaczyć, Norene. Jeśli czujesz, że masz u niej dług wdzięczności to po prost…

— Nie — przerwałam mu niepokornym tonem. — Chodzi mi o to, żeby znaleźć prawdziwego zdrajcę. Ona nie jest…

— Cholera, nie wiesz tego! — Tym razem, to on mi przerwał. Jego bladozielone tęczówki powiększyły się niebezpiecznie. — Bo może rzeczywiście nie dowodziła tą grupą, ale mogła donosić, podawać informacje.

— Ty też nie jesteś pewien. Możemy się tu kłócić, ale wyobraź sobie, że to ja byłabym zamknięta. — Ostatnie zdanie uspokoiło go nieco i sprawiło, że zacisnął usta w wąską linię.

— Nie muszę sobie wyobrażać. Gdy tam byłaś, myślałem, że pozabijam ich wszystkich — potarł swoje zmęczone czoło i zerknął na zegarek, który przyozdabiał jego rękę. — Naprawdę muszę jechać. — Pokiwałam głową i patrzyłam, jak wsiadł do samochodu i wyjechał z posesji. _Wysyłam za tobą cienie._ Powietrze wokół mnie zafalowało. _Niech obejmą cię swoją ochroną._

W rezydencji już dawno nie było spokojnego dnia. Miejsce to w niczym nie przypominało tego, co zobaczyłam, gdy byłam tam po raz pierwszy. Wampiry mieszkające razem z Wretchem otworzyły się i zaczęły żyć pełną parą. Cisza była tam nieczęstym gościem. Normą stały się popisy kulinarne kilku dziewczyn, seanse filmowe w późnych godzinach nocnych i głośne przechwałki, kto — zaraz po wampirzym lordzie — był w budynku najsilniejszym krwiopijcą. Odwiesiłam na wieszak swój płaszcz i skierowałam się w stronę schodów. Prosiłam bogów, aby przebywający w kuchni domownicy nie zauważyli mnie. _Naprawdę nie mam już siły._ Jedyne, o czym marzyłam w tamtej chwili, to kąpiel i chwila równowagi.

— Norene! — zawołał beztrosko Timothy i pomachał w moją stronę. — Chodź do nas, upiekliśmy babeczki! — Zacisnęłam mocno szczękę i zdobyłam w sobie energię, aby uśmiechnąć się do blondyna. Niemrawo weszłam do białej od mąki kuchni. Wokół pachniało czekoladą, cukrem pudrem i spalenizną. — Będziesz naszym testerem!

— Och… — Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Piękna, długowłosa wampirzyca podała mi łakoć, a ja ugryzłam kawałek. Zamknęłam oczy, by nie dać po sobie poznać, że smak, który poczułam, był jednym z najgorszych w moim życiu. Zmarszczyłam czoło w przestrachu. Nie byłam w stanie jeść rzeczy, które przedtem mi smakowały. Wszystko traciło swoje walory, a ja nie miałam na to wpływu. Czasem wymiotowałam z braku pożywienia, ale gdy zaczynałam jeść, był to najgorszy czas, jaki mógł dla mnie istnieć. Krew była jedyną rzeczą, która mi nie szkodziła. Momentalnie sprawiała, że odzyskiwałam siły i czułam się dobrze. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam na kaloryczny przysmak.

— I jak? — zapytał pomocnik Nathaniela, a ja obdarzyłam zebranych łagodnym kiwnięciem głowy.

— Bardzo dobre, ale delikatnie spieczone — skłamałam, a chłopak, który stał obok mnie, szturchnął łokciem swojego kolegę.

— Mówiłem, że za długo były w piekarniku — powiedział naburmuszonym tonem.

— Praktyka czyni mistrza. Proszę, nie zapomnijcie posprzątać, żebyście jutro też mogli zrobić coś dobrego. — Dolna część mojej szczęki zadrżała. Poczułam, jak fala mdłości zalała moje ciało. Powoli, dla niepoznaki, ruszyłam do schodów, choć w głębi duszy miałam ochotę pobiec jak najszybciej. Gdy stanęłam przy drzwiach, męska dłoń chwyciła mnie za ramię, a ja przyłożyłam zaciśniętą pięść do ust. _Nie zatrzymuj mnie._

— Norene, wszystko dobrze? Wyglądasz słabo. — Zmartwiony głos asystenta przejął lekko moje serce. Pokiwałam szybko głową i wbiegłam do pomieszczenia, a następnie otworzyłam łazienkowe drzwi, gdzie uklękłam przy toalecie. Pozwoliłam mojemu ciału poradzić sobie z paskudnym uczuciem. — Nor… — Chłopak zamknął za sobą wejście i pośpieszył w moim kierunku. Podał mi chusteczki i wystraszony przyglądał się mojej frasobliwości.

— To nic, Tim — wyszeptałam, ale moje słowa nie miały szans go przekonać. Oparłam czoło o zimną ścianę i oddychałam ciężko.

— Zadzwonię do Nat… — Powstrzymałam go gestem dłoni od wyjęcia telefonu z kieszeni.

— Nie… On ma teraz ważne sprawy. Nie pozwólmy mu na brak skupienia. — Zgodnie skinęliśmy głowami, ale w jego spojrzeniu można było wykryć poczucie winy.

— To przez nas? — zapytał zmieszany.

— Nie, nie… Oczywiście, że nie — zapewniłam. Podniosłam się z trudem i nabrałam wody z kranu w dłonie, aby przepłukać usta. — Po prostu już od kilku godzin źle się czułam. Proszę, nie mów o tym nikomu. — Mój błagalny ton najwyraźniej zadziałał na niego, bo potaknął w moją stronę i odszedł w kierunku drzwi.

— Gdyby coś się działo, to… To wołaj. — Głos miał zrezygnowany, pełen czegoś, co wypełniało mnie dziwną trwogą.

— Dobrze, dziękuję. — Wraz z dźwiękiem zamykanych przez niego drzwi, przeklęłam siarczyście pod nosem i odgarnęłam swoje niesforne włosy. _Widzisz? Znów to robisz. Znów zachowujesz się tak, jak jeszcze niedawno obiecywałaś, że nigdy nie będziesz robić. Znów zakrywasz kłamstwem wszelkie niedogodności. Uśmiechasz się i mówisz, że wszystko jest dobrze._ Rozejrzałam się wokół, bo nie byłam pewna, czy były to moje myśli, czy słowa Demona Wody. Z rozrzewnieniem uświadomiłam sobie, że długowłosego nie było już przy mnie od dłuższego czasu. Koe zajęty był szukaniem najwyższego demona ognia, który zdawał się przepaść bezpowrotnie w odmętach świata. Wiedziałam, że starał się pomagać również Shirley, Anisie i jej przyjaciółce. Często odwiedzał mojego brata, który, razem ze swoją ludzką dziewczyną, wyjechał za granicę. _Naprawdę cię teraz potrzebuję._ Wysłałam cichą wiadomość w przestrzeń, ale nie dostałam żadnego odzewu. Czułam się osamotniona.

Czasem firmament, zamiast uchylić swój skrawek, opadał swoim ciężarem na barki strapionych istot. Przygniatał je do ziemi, wkopywał w głąb najciemniejszych istnień. Przypominał, że w okresie ostatecznej próby byli zdani tylko na siebie. Pozbawieni wszelkiej pomocy, sami. Tak było i tym razem. Wszelkie magiczne opary i niebiańskie, świetliste punkty, nie wspomagały mnie swym pięknem. Czaiły się dziko i oczekiwały na moment, w którym stawałam się bezbronna. Zasłoniłam ze zdenerwowaniem grubą kotarę, tak aby o poranku żaden promień słońca nie przedarł się do środka pomieszczenia. Usiadłam za biurkiem Nathaniela i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na pocztę i zaczęłam wertować wiadomości, które dostałam. Oparłam się wygodnie i nagle zmarszczyłam czoło. Zebrałam plik dokumentów, które leżały luźno na drewnianym stole i wyjęłam z nich pożółkłą, rzucającą się w oczy kartkę. Moje serce przyspieszyło gwałtownie, a dłonie zadrżały samoistnie. Zamrugałam parę razy, bo nie byłam pewna, czy to, co widziałam, było prawdą. _Mój drogi Nathanielu, muszę ci pogratulować tak pięknej zdobyczy. Z ciemną wiedźmą u boku, zachowasz władzę na długi czas._ W moich ustach zalągł się gorzki smak, ķtóry — pomimo moich zaciętych prób — nie chciał spłynąć do gardła. _Jak sam napisałeś, jesteś teraz prawdopodobnie opiekunem najsilniejszej frakcji na kontynencie. Niejaka panna Yverett, a dokładniej jej potęga, wkrótce zaprowadzi Cię jeszcze wyżej… Dobry interes… Mała cena… Zero współczucia._ Z trzaskiem zamknęłam klapę urządzenia i prychnęłam pod nosem. _Na prawdę? Miał to na myśli? Wykorzystał nasze Przeznaczenie, czy może jest to zwykłe nieporozumienie? Kim jest autor listu?_ Wyjęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć dokumentu. Zacisnęłam usta w wąską linię i wbiłam swoje paznokcie we wnętrze dłoni. Z przenośnego komputera zaczęła wybrzmiewać znana mi melodia. M83 „Midnight City” wypełniło moją jaźń, a ja pokiwałam głową. _Gdybyś tu był, Rod, nigdy byś na to nie pozwolił. Bo choć sam nie byłeś święty, to…_ W pośpiechu wyszłam z biura. _Ostatni raz dałam sobie wmówić, że mogłam być szczęśliwa z kimś, kto znał mnie bez żadnych osłon. Zupełnie nagą emocjonalnie, taką, jaką byłam kiedyś. W formie, którą skrywałam przed obcymi. Ostatni raz pozwoliłam, aby ktoś wykorzystał moje zaufanie, nadszarpnął mojej cierpliwości._ Założyłam buty i narzuciłam na siebie płaszcz. _Ostatni raz…_ Otworzyłam drzwi wejściowe, a lekko zaskoczona, zapłakana Shirley wtuliła się bez ostrzeżenia w moje ciało. Przycisnęłam ją do siebie i pogłaskałam jej brązowe, odstające we wszystkie strony włosy. Cały świat spowolnił, jakby chciał dać dziewczynie czas na uspokojenie się.

— Norene… — wyszeptała. Ton, jaki wybrzmiał z jej ust, kruszył moją duszę.

— Chodź — powiedziałam spokojnie i zaprowadziłam ją do kuchni. Z ulgą zauważyłam, że blaty zostały wysprzątane, a naczynia dokładnie umyte. Podałam czarownicy paczkę chusteczek, przysunęłam w jej stronę babeczki i wstawiłam wodę na ciepły napój. — Co się stało? — Jej zielone oczy zakryte ścianą łez wyglądały mniej żywo niż zazwyczaj.

— Ja się do tego nie nadaję. Nie nadaję się do bycia Luną. — Oddychała ciężko, a ja otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć. — Nie, Norene! Nie pocieszaj mnie. Masz brzydki zwyczaj odkładania na bok swojej szczerości w stosunku do tych, którzy są ci bliscy. Powiedz mi, czy według ciebie ja jestem na dobrym miejscu? — Emocje, jakie w niej tkwiły, przechodziły powoli na mnie i czułam, że było mi coraz gorzej. — Powiedz mi tak, jak naprawdę myślisz.

— Opowiedz mi, co się wydarzyło. Jesteś w niebezpieczeństwie? — Próbowałam ignorować bolesną prawdę, którą powiedziała mi prosto w twarz.

— Jeden chłopak ze stada zaczął się przemieniać i… — Zobaczyłam, że jej oddech ponownie przyśpieszył, a policzki stały się zaróżowione. Okryłam jej dłoń swoimi palcami, ale nie dodało jej to otuchy. — Zmarł. Chłopak zmarł, bo nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Był młody. Miał może z siedemnaście lat i zawsze na wieczór słyszałam, jak ćwiczył grę na gitarze. Czasem spotykałam go w nocy, gdy przychodził podjadać. — Westchnęłam ciężko i przyłożyłam dłoń do swojego czoła. Chciałam jej powiedzieć, że to nie była jej wina, ale piętno bycia kimś, przez kogo zostało stracone życie, miało większą moc niż słowa.

— Czasem, szczególnie gdy zaczynamy, zdarzają się sytuacje, w których jesteśmy… Po prostu niedoświadczeni. Zbyt mało umiemy, a chcemy bardzo dużo. Jestem pewna, że robiłaś, co mogłaś. — Zapadła chwila, w której jedynym dźwiękiem były nasze oddechy. — Pytałaś, czy myślę, że nadajesz się na to miejsce. — Uniosła powieki i wpatrywała się we mnie z nadzieją w oczach. — Pamiętam ten czas. Myślałam wtedy, że dużo na ciebie spadło, ale wiedziałam, że masz dobre przeczucia i że nie jesteś w tym sama. — Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który nieco rozjaśnił jej zaniedbaną aparycję. W zaledwie parę miesięcy ciągłe obowiązki i stres zniszczyły jej delikatny wygląd i naznaczyły ją niemocą i wycieńczeniem. — Co na to wszystko Fergus? — zapytałam, a ona spuściła swój wzrok.

— Na początku starał się mi wytłumaczyć, że czasem tak bywa. Przemiana jest zbyt intensywna i ludzkie ciało nie wytrzymuje… Ale potem przyszła ta dziewczyna. — Zapatrzona w podłogę, zaczęła opowiadać monotonnym tonem. — Zaczęła mówić, że przecież miałam już tyle czasu, żeby się nauczyć. Że mogłam jakoś zaradzić. I on… — Dolna część jej szczęki zaczęła drżeć. — I on przyznał jej rację… Przy wszystkich. Ona chce… Ona chce być Luną, chce być Matką Stada, a ja nie mam przeciw niej szans, bo jest potężnym wilkiem. Dorównuje Fergusowi. Wiesz, kto jest najważniejszy w stadzie? — zagadnęła, ale nie dała mi szansy na odpowiedź. — Nie Alfa, on tylko wydaje polecenia. To Luna się liczy, bo ona dodaje grupie siły. Gdy ona cierpi, to reszta również… — Nie wiedziałam, jak powinnam zareagować. Nienawiść i ból były uczuciami, które zajmowały jej umysł na tyle rzadko, że gdy w końcu dopadły ją na dobre, to wydawało się, jakby miał nadejść koniec świata. — Ona mi go zabierze — stwierdziła sucho. — To nie jest żalenie się. Stwierdzam fakt. Ona zabierze mi i stado, i jego.

— Fergus cię kocha — zapewniłam.

— Fergus dba o stado. Jeśli dla stada lepiej będzie zmienić Lunę, to zgłosi się do ciebie i odprawicie czar. I zerwiecie nasze Przeznaczenie. — Spojrzała na mnie bezuczuciowo.

— Nie zrobi tego — pokręciłam głową.

— Tak? Jesteś tego pewna? Dlaczego? Bo jest twoim przyjacielem? Ile tak naprawdę o nim wiesz? Ile tak naprawdę przez długi czas przed tobą ukrywał i… I kto wie, co jeszcze trzyma w sekrecie? Norene? — Jej głos nabrał błagalnego wydźwięku. — Proszę, mogę dziś spać tutaj? — Zamarłam na chwilę. _Musisz odłożyć swoje troski na bok. Musisz zapomnieć o liście do Nathaniela, schować dumę do kieszeni._

— Oczywiście, że tak. Chodź. Weźmiesz długą kąpiel, pożyczę ci moją bluzę. Może obejrzysz jakiś serial? — Podeszłam bliżej niej i objęłam ją ramieniem.

— Dawno… — Zawahała się na parę sekund. — Dawno nie miałam czasu dla siebie. Dawno nie miałam czasu z tobą. Przepraszam za to. — Zamrugałam parę razy, aby przegonić smutek napływający do moich oczu.

— To nic. To zupełnie nic.

Wodziłam palcami po niesfornych kosmykach włosów Shirley i po raz kolejny upewniłam się, że zasnęła. Powieki miała zamknięte, rozum uśpiony, niereagujący na ruch, który dział się wokół niej. Przykryłam ją grubym kocem i bezszelestnie odsunęłam się od jej ciała. Delikatnie zamknęłam wejście od pokoju i wyszłam z budynku. Zamknęłam swoje powieki i odchyliłam głowę do tyłu. Powietrze atakowało wszystkie odkryte części skóry. Czarowny dźwięk huczał przy moim uchu. Z ust wydobyło się ciche westchnięcie. Cienie, niczym dzikie koty, ocierały się o moje łydki. Przełknęłam ślinę zmieszaną z metalicznym posmakiem i spojrzałam na zmienione otoczenie. Siedziba Fergusa i jego stada swój sukces niemal w całości zawdzięczała środkom, które Wretch pożyczył mojemu przyjacielowi. Piękny, dwupiętrowy dom wyglądał jak z katalogu. Duże, białe okna przyozdobione były zawieszonymi przy nich donicami z błękitnymi kwiatami. Małe światełka jarzyły się przyjemnie i sprawiały, że ciemność nie miała okazji pożreć budowli w całości. Wysokie drzewa iglaste strzegły miejsca i dumnie eksponowały swe walory dla wszystkich zwiedzających. _Chroni mnie noc._ Gęsia skórka, która wystąpiła na moich ramionach, była znakiem potwierdzającym, że moje zaklęcie się udało — byłam niewidoczna. Niczym zjawa przeniknęłam przez drzwi i zaciągnęłam się powietrzem, które wypełniało siedzibę wilkołaków. Niekształtna, mroczna masa uformowała się w osobliwe stworzenie i wpatrywała się we mnie szklistymi oczyma.

— Znajdź dziewczynę. Najpotężniejszą wilczą kobietę — wyszeptałam, a dziwadło rozprysnęło się, by wypełnić moje słowa. Przechadzałam się po wnętrzu i podziwiałam to, co w ciemności było możliwe do ujrzenia. Stwór wyłonił się zza rogu i w swojej pokrzywionej łapie trzymał pukiel odciętych, zadbanych włosów. Uśmiechnęłam się pod nosem i podążyłam za nim, aby dotrzeć do zaciemnionego pokoju. Dziewczyna nie spała. Siedziała przy toaletce i wmasowywała w siebie pachnący krem. Wtem, nachyliła się do lustra i odwróciła się zwinnie, ale ja zdążyłam uskoczyć przed jej spojrzeniem. _Zdradziło mnie lustro. Czar przestał działać._ Kiwnęłam głową w stronę jej odbicia, a ono ukłoniło mi się grzecznie. Blondynka nabrała gwałtownie powietrza w płuca i odsunęła się od miejsca, w którym wcześniej siedziała. Drzwi trzasnęły mocno na moje polecenie, a nieznajoma w końcu odnalazła mnie w głębi pomieszczenia.

— K… Kim jesteś? — Zdołała wydusić z siebie żałosne pytanie, a ja zlekceważyłam jej słowa i zbliżyłam się do niej. — Odejdź. — Z każdym moim krokiem wokół nas pojawiało się więcej dusz, które swym kwileniem zaburzały percepcje kobiety. Zamknęła oczy i zasłoniła je trzęsącymi się dłońmi. — To tylko sen. To… To tylko sen — powtarzała maniakalnie. Dotknęłam jej policzka, a ona posłusznie uginała się pod moją ręką. Zaprowadziłam ją do ściany i posłałam w jej kierunku uspokajający uśmiech. — Nie zrobisz mi krzywdy?

— Nie… — Sama nie byłam pewna, czy mój głos połączył się z jękiem duchów, czy po prostu brzmiał tak przerażająco. — Jestem tu dla Shirley. — Blondynka przygryzła nerwowo wargę. — Chciałaś zająć jej miejsce? — Kciukiem uniosłam jej podbródek i zmusiłam ją, aby skupiła swój wzrok na mnie.

— Jestem od niej silniejsza — wyznała szczerze. Krew w moich żyłach zawrzała na kilka sekund. Wiedziałam jednak, że miała rację. Snuła się przy niej gęsta, potężna aura. Podkreślała ona wyższość i większe doświadczenie.

— Jesteś — potwierdziłam. — Nie podoba mi się to. — Przebłysk zduszonej nadziei zaistniał w jej spojrzeniu.

— To się nie powtórzy — przyrzekła, a ja uśmiechnęłam się na siłę. Przeszłam parę kroków w stronę wyjścia, ale nagle odwróciłam się i ponownie, tym razem mocniej, chwyciłam ją za kark. Prychnęłam pod nosem.

— Oczywiście, że się nie powtórzy. Po to tu jestem. — Trzasnęłam jej głową o ścianę i z uwielbieniem wsłuchiwałam się w dźwięk, jaki wydawał jej pogruchotany nos, przy zderzeniu z twardą powierzchnią. — Zobacz, co zrobiłaś. Zwariowałaś, po prostu oszalałaś i nikt nie wie… Czy to z poczucia winy? Czy to twoja zawziętość w końcu cię dopadła? Wybrałaś złą porę… — Przeciągnęłam jeden z cieni, a ten wniknął w jej ciało i odbił się na chwilę w jej tęczówkach. — Złą dziewczynę… — Kilka dodatkowych zjaw zabulgotało w jej wnętrzu, a ona jęknęła głośno z bólu. — Cichutko. — Zasłoniłam jej usta i wpatrywałam się w nią groźnie. Odgarnęłam kosmyki z jej spoconego czoła i obserwowałam, jak się męczyła. _Mogłabym ją zabić. Upozorować wszystko na nieszczęśliwy wypadek. Tworzyć iluzję. Mogłabym rozszarpać jej ciało gołymi rękami._ Oblizałam usta na myśl, jak gorąca i świeża mogła być jej krew. _Zmiażdż jej czaszkę._ Uporczywy zamysł zakołatał w moim wnętrzu. Z trudem otrząsnęłam się z kuszącej wizji i wyciągnęłam z dziewczyny nadnaturalne byty. Ona odskoczyła ode mnie, niczym poparzona. Jej oddech uspokoił się natychmiastowo. Usiadła na podłodze i podkuliła nogi. Chwiała się do przodu i do tyłu, drapała zaciekle skórę głowy, jakby jaźń gryzła ją od środka. Ostatni raz pochyliłam się nad nią i dotknęłam jej twarzy. Nos pokrzywdzonej ponownie przybrał zadartego i zdrowego wyglądu a jedynymi śladami po przemocy, była nęcąco pachnąca czerwień. Blondynka zaczęła mruczeć coś niezrozumiale pod nosem, a następnie jej krzyk wypełnił wszystkie wnętrza. Światła oświetliły każdy róg domu, ale ja byłam już daleko. Wraz z cieniami wsłuchiwałam się w słodki, upajający wrzask przestrachu. Lepki od cierpienia Obłęd ponownie bił mi brawo. Znów dałam mu pole do popisu. Wdzięczna Paranoja wiła się zgrabnie obok uradowanego Szału. One kochały wnikać w duszę i zabijać powoli wszelkie oznaki normalności. Spaczały wszystko, co podtrzymywało człowieka na duchu i odbierały mu najdroższe, najbardziej błogie wspomnienia. Wśród nich kroczyłam ja — taplająca się w nienawiści, budująca potęgę na katuszach — wiedźma zgnębienia i ciemnicy.

Ponownie tam zawitałam. W świecie, który — jak się okazało — ubódł mnie swoim koszmarem bardziej, niż to, co przeżyłam w prawdziwym świecie. Mały domek za miastem otoczony był stadem brzęczących much, które co chwilę siadały na trupach mojej rodziny. Twarz dojrzałej Shirley wykrzywiona była w bezgłośnym grymasie. Wyglądało to tak, jakby dziewczyna chciała wołać o pomoc. Końcówki jej palców wciąż pokryte były sadzą pochodzącą z zaklęcia pirotechnicznego. Ciało Nathaniela rozsypało się w drobny pył, choć nadal miałam przed oczami obraz przerażenia, jakie wystąpiło w jego spojrzeniu. W tym świecie byłam zabójcą gorszym niż w rzeczywistości. Nie wiadomo, czy to obłąkanie sprawiło, że dopuściłam się czynów tak haniebnych, czy sama pogarda wzmogła u mnie niewybaczalne popędy. _Ich krew była jak miód. Kleista, zniewalająca, cudnie przesłodzona._ Wielki ogród z drzewami był świadkiem moich poczynań, cichym obserwatorem rzezi i masakry. Dzieci — niegdyś radośnie się ścigające — leżały na miękkiej, idealnie przystrzyżonej trawie. Pogrążone w wiecznym śnie. Słońce, które pilnowało ich za dnia, skryło się za chmurami z obawy przede mną. Alkohol rozlał się po podłożu i swoim zapachem zwalczał nieco odór rozkładających się szczątek. Płyty ze starymi filmami rozrzucone w nieładzie i wściekle podeptane, czekały na lepszy obrót spraw. Listy od Christophera nie dotarły. Zmieniły kurs w ostatniej chwili. Wyjęte z albumów zdjęcia namokły w kałużach juchy i prezentowały się w rozpaczliwej sepii z ludzkiej męczarni. _To ja… Wiedźma z mocą nie z tego świata, z charakterem niepasującym do ciała. Ja — czarownica panoptikum, mozaika zalet i wad, zbieranina cech._ Przełknęłam ciężko ślinę i położyłam się tuż obok mojej martwej przyjaciółki. _Twór, którego nie sposób zrozumieć._ Troskliwie pogładziłam jej policzek. _Stwór z dna najciemniejszych myśli, potwór i duch w jednym._

— Nie chcesz może posłuchać trochę o pięknych snach? — wymamrotałam. _Rzeźnik, oprawca, zabójca._ — Pewnie nie. Teraz możesz podziwiać swoje — powiedziałam nadąsanym, smutnawym tonem. _Opętaniec, odmieniec, paranoik. _— Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. — Po mojej skórze przebiegły zimne, widmowe ciarki. _Rozwścieczony, wzburzony, zdenerwowany. _— Chyba tak musiałam się uspokoić. Waszym kosztem. — Próbowałam wyjaśnić. _Niepanująca nad sobą poczwara zwana Norene._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: