Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Ostatni ślad - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 maja 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatni ślad - ebook

Oczekująca na samolot do Gibraltaru Elaine Dawson nie bardzo wie, co począć, gdy z powodu mgły zostają odwołane wszystkie loty. Zagubiona na ogromnym lotnisku Heathrow przyjmuje zaproszenie młodego, atrakcyjnego mężczyzny, by przenocować w jego domu. Opuszcza z nieznajomym halę odlotów i od tego momentu znika po niej wszelki ślad.

Policja szybko umarza śledztwo, wychodząc z założenia, że młoda kobieta wykorzystała pierwszą nadarzającą się okazję, by uwolnić się od kalekiego, zgorzkniałego, despotycznego brata, którym musi się opiekować oraz nudnego życia w malutkim, prowincjonalnym miasteczku.

Pięć lat później dziennikarka Rosanna Hamilton, pisząca serię artykułów o tajemniczych zniknięciach, ponownie powraca do zapomnianej już sprawy Elaine Dawson. Nagle natrafia na informacje, z których wynika, że Elaine żyje. Podążająca śladem dziewczyny dziennikarka sama nagle staje w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa…

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7508-565-5
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Listopad 2002

Listopad 2002

W weekend miał spaść śnieg. Tak przepowiadali meteorologowie i wydawało się, że mają rację — listopadowe popołudnie było bardzo zimne. Z północnego wschodu wiał przenikliwy wiatr. Jeśli ktoś musiał tego dnia wyjść z domu, zaraz zaczynały mu łzawić oczy. Zapadł wczesny zimowy zmierzch. Przez cały dzień było szaro, a teraz panujący za dnia półmrok niepostrzeżenie przeszedł w wieczór.

Młoda kobieta wyglądała żałośnie. Była zmarznięta, blada na twarzy, miała zaczerwienione policzki. Ręce splotła na piersi, jakby nawet tutaj nie była w stanie uciec przed okrutnym zimnem. Mimo że piwnica oddziału medycyny sądowej była dobrze ogrzewana, a w każdym razie małe pomieszczenie, do którego inspektor Fielder i jego współpracownica, sierżant Christy McMarrow, wprowadzili kobietę, po tym jak zidentyfikowała ona zwłoki znalezione w Epping Forest.

Rzuciła tylko jedno, przelotne spojrzenie na zastygłą twarz, następnie prędko się odwróciła i słychać było, że próbuje powstrzymać odruch wymiotny. Chociaż nie widziała zmasakrowanego ciała.

Jego widok, pomyślał inspektor Fielder, przyprawiłby ją o utratę przytomności.

Minęła chwila, zanim kobieta odzyskała mowę.

— To ona. To Jane. Jane French.

W korytarzu poprosiła o papierosa. Fielder podał jej ogień. Dłonie jej drżały, ale nie tylko na skutek aktualnej sytuacji. Kobieta była uzależniona od narkotyków i inspektor zauważył to na pierwszy rzut oka. Prostytutka, jak zdradzał jej strój. Spódnica, którą miała na sobie, była taka krótka, że niewiele by zmieniło, gdyby wcale jej nie włożyła. Cienkie czarne pończochy, które ani trochę nie chroniły jej przed zimnem. Kozaki na wysokim obcasie i kurtka do bioder z błyszczącego materiału, którą rozpięła, żeby wyeksponować obfity, ładny biust. Była młoda. Około dwudziestki, jak oszacował Fielder.

— Panno Kearns — powiedział, siląc się na opanowany, rzeczowy ton, żeby pomóc jej wziąć się w garść. — Czy jest pani całkowicie pewna, że denatka to... Jane French?

Lil Kearns zaciągnęła się głęboko dymem i skinęła głową.

— Jestem pewna. To ona. Od razu ją poznałam. Wygląda już... no cóż, trochę inaczej... ale to ona!

— Prawie przez tydzień leżała w lesie, zanim ją znaleziono. Oznacza to, że została zamordowana mniej więcej dziesiątego listopada.

— Zamordowana... Czy to pewne?

— Niestety tak. Rodzaj obrażeń oraz więzy nie pozostawiają żadnych wątpliwości.

— Cholera — powiedziała Lil.

Zgłosiła się na posterunek rankiem akurat tego dnia, kiedy policja już porzuciła nadzieję, że uda się ustalić tożsamość ofiary z Epping Forest. Prawie od dwóch tygodni poruszano się po omacku. Pechowi spacerowicze znaleźli ciało, a rodzaj zadanych ran i okrucieństwo, z jakim torturowano, a następnie zabito kobietę, w pierwszej chwili odebrały mowę nawet najtwardszym funkcjonariuszom.

— To dzieło psychopaty — odezwał się w końcu ktoś, a reszta pokiwała głowami. — Ta dziewczyna musiała paść ofiarą jakiegoś kompletnie chorego człowieka.

Jej ubranie — a raczej to, co z niego pozostało — zdradzało, że zamordowana była prostytutką, nasuwał się więc wniosek, że wsiadła do samochodu z niewłaściwym klientem. Niestety, podobne wypadki nie należały do rzadkości, chociaż nieczęsto policja miała do czynienia z tak bezprzykładną brutalnością. Ale po ulicach chodziło mnóstwo dewiantów i najczęściej wyszukiwali oni swoje ofiary wśród ulicznych prostytutek. Nie po każdym było od razu widać, że jest chory. Inspektor Fielder miał już do czynienia z gwałcicielami, których wygląd i sposób bycia powodowały, że niejedna matka chciałaby mieć kogoś takiego za zięcia.

Denatka nie miała przy sobie papierów i nie można było przyporządkować jej do żadnej z kobiet z kartoteki osób zaginionych. Jej zdjęcie opublikowano w gazetach — bez żadnego oddźwięku. Aż w końcu na policji zjawiła się panna Kearns, twierdząc, że rozpoznała na fotografii swoją byłą współlokatorkę.

— Zniknęła na początku marca! Nie powiedziała ani słowa. Po prostu nie wróciła do domu. Aż tu nagle widzę ją w gazecie!

Fielder chciał wiedzieć, dlaczego panna Kearns nie zawiadomiła policji o zaginięciu koleżanki, ale w odpowiedzi kobieta wzruszyła tylko ramionami. Domyślał się, że panna Kearns bynajmniej nie paliła się do kontaktów ze stróżami prawa. Jako narkomanka była prawdopodobnie wplątana w działalność przestępczą albo przynajmniej znała ludzi z tego środowiska. Nie chciała napytać sobie biedy.

Chociaż twierdziła, że dopiero teraz zobaczyła zdjęcie koleżanki w starej gazecie, inspektor Fielder domyślał się, że musiała o nim wiedzieć wcześniej. Potrzebowała trochę czasu, żeby zebrać się na odwagę i stawić się w komisariacie. W końcu to jednak zrobiła. Fielder nie zamierzał jej gnębić. Chodziło mu wyłącznie o informacje o ofierze.

Niestety Lil nie była w stanie wiele powiedzieć. Stojąc w małym pokoju na oddziale medycyny sądowej, paliła nerwowo papierosa i chwiejąc się na zabójczo wysokich obcasach, wymieniała znane jej fakty.

— Jane French. Pochodzi z Manchesteru. Zdaje się, że tylko matka żyje. Trzy lata temu przyjechała do Londynu. Chciała tu zrobić karierę! — Słowo „kariera” Lil wypowiedziała w taki sposób, że zabrzmiało ono niemal obscenicznie. — Tak między nami, to chciała poznać jakiegoś miłego gościa, który by się z nią ożenił i zapewnił jej lepsze życie niż to, które prowadziła. Pracowała to tu, to tam... Nie mam pojęcia, co dokładnie robiła. Wreszcie trafiła na ulicę. Nie miała co jeść ani gdzie mieszkać. Pamiętam, że chciałam ją przepędzić, bo stała w moim rewirze.

— Kiedy to było? — zapytała Christy McMarrow.

— Mniej więcej rok temu. Potem zrobiło mi się jej żal. Pozwoliłam jej u siebie zamieszkać. Razem chodziłyśmy do pracy.

— Dla kogo pracowałyście?

Lil spojrzała przelotnie na Christy.

— Dla nikogo! Nie będę oddawać moich pieniędzy jakiemuś sutenerowi! Byłyśmy z Jane niezależne.

— I w marcu następnego roku zniknęła?

— Tak. Po prostu nie wróciła. Przychodzę którejś nocy do domu, a jej nie ma. Nic nadzwyczajnego. No tak, ale ona już nigdy więcej się nie pojawiła! — Wyrzuciła niedopałek na podłogę, przydeptała go. — Ale przecież nie zabito jej w marcu, no nie?

— Nie — powiedział Fielder. — Jak wspomniałem, nie żyje od góra trzech tygodni.

— Dziwne. Gdzie się do tej pory podziewała?

Inspektor Fielder też chętnie by się tego dowiedział, ale nie zanosiło się na to, że Lil Kearns pomoże im w rozwiązaniu tej kwestii.

— Czy spotkała pani jakichś jej przyjaciół? Znajomych? Kogoś, z kim utrzymywała kontakty?

— Nie. Wydaje mi się, że nikogo takiego nie było. Chociaż... raz pomyślałam sobie... — przerwała.

— Tak? — zainteresował się inspektor Fielder.

— To było mniej więcej w styczniu. Zapytałam ją, czy kogoś poznała. Czy kogoś ma. Bo nagle zaczęła się dużo lepiej ubierać.

— Co to dokładnie znaczy, dużo lepiej ubierać?

— No więc, nosiła... — uśmiechnęła się — nosiła dalej ubrania do pracy. Wie pan, o co chodzi. Tak jak ja. Ale jakieś... lepsze. Drogie. Jakby nagle miała więcej pieniędzy.

— I pani zdaniem nie kupowała ich z własnych oszczędności?

— Nie. Wiedziałam, ile zarabia. Na pewno by jej nie starczyło.

— Uważa pani zatem, że miała jakiegoś przyjaciela, który dawał jej prezenty?

— Owszem, tak mi się wydawało. Ale ona zaprzeczyła. Więcej się nie dopytywałam. Co mnie to obchodzi.

Fielder westchnął. Posunęli się do przodu tylko o tyle, że znali teraz nazwisko ofiary. Niestety wyglądało na to, że śledztwo w tym miejscu utknie. Lil Kearns była tak zajęta walką o przetrwanie, że ledwo dostrzegała swoją sublokatorkę. Z uwagi na jej sytuację inni ludzie pozostawali jej już od dawna obojętni, chyba że byli w stanie sfinansować następną działkę.

— Panno Kearns, bardzo nam pani pomogła — mimo wszystko powiedział Fielder. — Dziękujemy, że zgłosiła się pani do nas.

— No jasne... przecież... Strasznie mi przykro z powodu Jane. Głupio się skończyło! — odgarnęła włosy z czoła, na którym perliły się kropelki potu. Od momentu kiedy zobaczyła zwłoki, czuła się fatalnie.

Inspektor Fielder wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu.

— Odwiozę panią do domu — powiedział.

— Naprawdę? Ale pan miły! — powiedziała Lil z wdzięcznością.

Przy okazji obejrzy pokój, w którym do chwili zniknięcia mieszkała Jane French. Domyślał się jednak, że niewiele to pomoże.

Miał wieloletnie doświadczenie w zawodzie policjanta i mógłby iść o zakład, że przypadek Jane French przyjdzie mu zaliczyć do porażek. Młoda kobieta żyła w patologicznym środowisku, i to bardzo utrudniało śledztwo.

Wyglądało na to, że nie ma świadków zbrodni.

Ale jeśli nawet ktokolwiek był w stanie powiedzieć coś więcej na temat brutalnego zabójstwa Jane French, to była to najprawdopodobniej osoba z tego samego środowiska, w którym żyła Jane. W tych kręgach niezwykle niechętnie współpracowano z policją. Ludzie z półświatka obawiają się kary za swoje machlojki, ale także odczuwają strach przed zemstą.

Wydaje się zatem mało prawdopodobne, że zgłosi się jakiś świadek.

Inspektor Fielder niechętnie by się do tego przyznał, ale wyglądało na to, że zabójstwo Jane French ujdzie mordercy na sucho.Piątek, 10 stycznia 2003 roku

Piątek, 10 stycznia 2003 roku

Gdyby zdecydowała się na poranny lot z Heathrow do Malagi, byłaby już dawno na miejscu. W Gibraltarze. Pogoda w brytyjskiej enklawie, na południowym krańcu Półwyspu Iberyjskiego, była zapewne lepsza niż w Londynie, gdzie od rana mgła nie tylko nie opadła, lecz nawet jeszcze bardziej zgęstniała. Teraz kiedy spotęgował ją wczesny zimowy zmrok, miasto pogrążyło się w nieprzeniknionej masie, która zdawała się pochłaniać wszystkie światła, a nawet ruch i dźwięki.

O tej porze w Gibraltarze ogniście czerwona tarcza słońca spadała z pastelowego nieba wprost do ciemnoniebieskiego morza, a na firmamencie zapalały się pierwsze gwiazdy. Prawdopodobnie. A nawet jeśli nie — nie miało to w tej chwili znaczenia. Najważniejsze, że już by tam była.

Gdyby nie wybuch płaczu i załamanie nerwowe Geoffa poprzedniego wieczoru, mogłaby zgodnie z pierwotnym planem polecieć przed południem. Musiałaby bardzo wcześnie wstać, żeby być na czas w Londynie, a to by oznaczało, że wynajęta na następne trzy dni pielęgniarka musiałaby podać Geoffowi śniadanie. Ale wszystko zostało omówione. Rezolutna opiekunka obiecała przyjść punktualnie.

— Proszę się o nic nie martwić, panno Dawson! Może pani spokojnie wyjechać. A my ukołyszemy dziecko do snu!

Później zrozumiała, że przez cały czas podświadomie spodziewała się załamania Geoffa. Zbyt spokojnie przyjął jej zapowiedź wyjazdu na trzy dni do Gibraltaru. Nie był zadowolony, podszedł jednak do tego całkiem dojrzale.

— Wyjazd dobrze ci zrobi, Elaine. Jasne, że nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Ale ponieważ tyle dla mnie robisz, nie chcę być egoistą. Potrzebujesz trochę wytchnienia!

— Sama nie rozumiem, dlaczego Rosanna mnie zaprosiła. Właściwie nigdy nie miałyśmy ze sobą wiele wspólnego. To znaczy, nigdy nie byłam jej przyjaciółką...

W tym momencie Geoff dał siostrze do zrozumienia, że jej podróż do Gibraltaru i on uważa za zbędną.

— Pewnie wiesz, co robisz, Elaine. Lecz moim zdaniem to jałmużna ze strony Rosanny. Prawdopodobnie matka ją do tego namówiła. Zawsze miała takie społeczne odruchy. „Musimy coś zrobić dla kochanej Elaine”... I w końcu, choć niechętnie, Rosanna się pewnie zaofiarowała. Tak... — Milczał znacząco. W powietrzu zawisły niewypowiedziane słowa: „Jeżeli mimo wszystko ma ci to sprawić przyjemność”...

Może nie przyjemność — myślała teraz, z rozpaczą wpatrując się w migoczącą tablicę świetlną, która informowała, że jej lot do Hiszpanii, podobnie jak pozostałe loty z Heathrow zaplanowane na to późne styczniowe popołudnie, został odwołany — ale zobaczyłam w tym jakąś możliwość. Możliwość, żeby coś... zmienić. To mogła być szansa od losu.

Przy okienkach tłoczyli się zirytowani pasażerowie, którzy chcieli dowiedzieć się co dalej. Nieradzący sobie z sytuacją personel lotniska próbował zachować spokój i udzielał informacji. Na dobrą sprawę pewne było tylko jedno — tego wieczoru nie wystartuje stąd już żaden samolot.

Udało jej się zatrzymać pracownicę British Airways.

— Przepraszam bardzo... muszę jeszcze dziś polecieć do Malagi!

Kobieta uśmiechnęła się profesjonalnie i beznamiętnie.

— Przykro mi. W przypadku mgły nie możemy nic zrobić. To by było zbyt niebezpieczne.

— Tak, ale... — nie mieściło jej się to w głowie. Raz, jeden jedyny raz w ciągu dwudziestu trzech lat przeklętego życia opuściła wieś, w której się urodziła i wyrosła, i właśnie miała wyruszyć w podróż, próbując uwolnić się od śmiertelnej rutyny i monotonii codzienności, a teraz wszystko wzięło w łeb przez londyńską mgłę. Spostrzegłszy, że do oczu napływają jej łzy, ze wszystkich sił starała się je powstrzymać. — Właściwie chciałam polecieć już dziś rano — mówiła bez związku. — W ostatniej chwili zmieniłam rezerwację...

— Nic na to nie poradzę — odparła pracownica linii lotniczych. — Do południa wszystko szło zgodnie z planem.

Poprzedniego wieczoru Geoff zupełnie niespodziewanie się załamał. Podczas kolacji nagle wypuścił łyżkę. Przedtem dziobał tylko apatycznie w jedzeniu, lecz to zdarzało się często. Teraz po policzkach spływały mu łzy.

— Przykro mi — szlochał. — Tak mi przykro!

— Och, Geoff! Geoff, nie płacz! To przeze mnie? Dlatego że... że wyjeżdżam?

Pytanie było czysto retoryczne. Wiedziała, że to przez Gibraltar. Dziwne, rozmowa, która nastąpiła, kręciła się wokół godziny odlotu, a nie wokół samej podróży.

— Gdybyś przynajmniej była na śniadaniu! Że też musisz tak wcześnie wyruszyć... A ja niedługo już zostanę wydany na pastwę tej obcej kobiety...

— Może da się polecieć później — zaproponowała bez przekonania. — Ślub jest dopiero w sobotę...

Od razu to podchwycił.

— Zrobiłabyś to dla mnie? Naprawdę? Poleciałabyś po południu? Mój Boże, Elaine, wtedy wszystko byłoby dla mnie o wiele łatwiejsze!

Właściwie dlaczego? Uratowałoby go te kilka godzin? Śniadanie?... Jednakże przez lata przyzwyczaiła się do takich zachowań Geoffa. Irracjonalnych. Niezrozumiałych. Taki bowiem już był. I taki miał pozostać.

— To co mam zrobić? Myśli pani, że inne lotniska... Gatwick? Stansted? Myśli pani, że stamtąd startują samoloty?

Pracownica British Airways potrząsnęła głową.

— Borykają się z tymi samymi problemami co my.

— Tak, ale...

— Mieszka pani w Londynie? — zapytała kobieta.

— Nie. W Kingston St. Mary. — Czy naprawdę mi się wydaje, że ktoś słyszał o tej dziurze? — zapytała się w duchu. — W hrabstwie Somerset — uzupełniła pospiesznie. — To niestety kawałek stąd... — Byłaby dodała: „A jeśli chodzi o połączenia, to istna katastrofa”, gdyby nie zauważyła, że rozmówczyni przestała się uśmiechać, a na jej twarzy irytacja walczy ze zniecierpliwieniem. — Myślę, że dziś wieczorem nie uda mi się tam dotrzeć.

— W takim razie na pani miejscu jak najszybciej poszukałabym hotelu. Na Heathrow utknęło dziś tyle osób, że niedługo w okolicy nie będzie można nic znaleźć. Albo niech pani zajmie sobie miejsce w jednej z hal i tu spędzi noc. Coś do jedzenia i picia można kupić gdzie bądź.

— Myśli pani, że uda się polecieć jutro rano?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Tego nikt nie może pani zagwarantować. Ale to możliwe.

Kobieta, która przysłuchiwała się rozmowie, wybuchła:

— Niesłychane! Nikt nie potrafi tu człowiekowi pomóc! Nie mam pojęcia, dokąd teraz pójść! Coś przecież trzeba zrobić!

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: