Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ostatnia lekcja - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatnia lekcja - ebook

Natalia, nauczycielka z trudną przeszłością, podejmuje nową pracę w warszawskim liceum. Pierwszy dzień nie zapowiada się łatwo — niesprawny samochód, ulewny deszcz i niechciane towarzystwo na przystanku autobusowym komplikują jej poranek. Niespodziewana pomoc przychodzi ze strony młodego, tajemniczego nieznajomego, który okazuje się jednym z jej nowych uczniów. “Ostatnia lekcja” to opowieść o miłości, odkrywaniu siebie na nowo i szukaniu siły w najtrudniejszych momentach życia.
Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8384-198-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Natalia siedziała przy stole w kuchni, trzymając na kolanach filiżankę gorącej kawy. Krople deszczu ciężko spadały na parapet, wypełniając wnętrze mieszkania głośnym bębnieniem. Spoglądała zamyślona przez okno, próbując sobie przypomnieć, kiedy ostatnio była szczęśliwa. Uczucie zaciśniętego z nerwów żołądka towarzyszyło jej nieustannie od kilku miesięcy.

Nie lubiła zmian — nowe mieszkanie, nowe osiedle, nowa praca. Choć z pozoru wydawało się, że wszystko zaczyna wracać do normy, Natalia cały czas czuła dziwny niepokój i smutek. „Teraz będzie lepiej… Na pewno…” — powtarzała sobie w myślach, zaciskając mocniej dłonie na ciepłym uchu filiżanki.

Podeszła do lustra wiszącego w przestronnym przedpokoju. Poprawiła makijaż, przeczesała ręką włosy i zaczęła przyglądać się swojemu odbiciu. Jej oczy straciły dawny blask, dostrzegała to we własnym spojrzeniu. Ogarniał ją przeraźliwy smutek za każdym razem, kiedy uświadamiała sobie, jak bardzo zmieniła się przez ostatnie miesiące.

Usiadła z powrotem przy stole. Adam krzątał się po mieszkaniu, nie zwracając na nią uwagi. „Pieprzona jesień!” — zaklął pod nosem, odstawiając z hukiem kubek do zlewu. W kuchni unosił się zapach przypalonej jajecznicy. Natalia wyrwała się z zamyślenia i spojrzała na zegarek.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jest tak późno?! — zapytała nagle nerwowym tonem. Podniosła się gwałtownie, narzuciła na siebie płaszcz, pocałowała w pośpiechu Adama i wybiegła z domu. To był jej pierwszy dzień w nowej pracy, nie mogła się spóźnić.

— Weź ze sobą parasol, bo nadal strasznie pada! — zawołał za nią Adam, wychylając się na korytarz.

Wsiadła do samochodu, przekręciła kluczyk, ale silnik nie reagował. Spróbowała jeszcze raz. Auto zaczęło rzęzić, po czym znowu zgasło. „Cholerny grat. Błagam, tylko nie dziś!” –jęknęła. Popatrzyła w kierunku klatki schodowej, ale Adama już tam nie było. Poza tym czekanie na pomoc ze strony męża nie wydało jej się najlepszym rozwiązaniem. Motoryzacja nigdy nie była jego mocną stroną.

Wysiadła, zatrzasnęła za sobą drzwi i pobiegła na przystanek autobusowy. Szkoła, w której miała zacząć pracę, była oddalona od jej mieszkania zaledwie o cztery kilometry, więc dojazd komunikacją miejską wydał jej się lepszym rozwiązaniem, niż czekanie na przyjazd taksówki.

Nie przestawało padać. Parasol na niewiele się zdał, deszcz zacinał tak mocno, że po paru minutach była przemoczona do suchej nitki. Spojrzała na swoje czarne, zamszowe szpilki i zaśmiała się w myślach z tego, że tak bardzo przejmowała się rano swoim wyglądem. Wyprostowane, długie włosy zaczęły kręcić się pod wpływem wilgoci, a po starannie zrobionym makijażu nie było już prawie śladu. Otuliła się jeszcze mocniej granatowym prochowcem i zacisnęła w dłoni rączkę parasola. Nagle usłyszała za sobą obcy głos.

— Skarbie, z takimi nogami powinnaś jeździć czymś bardziej eleganckim, nie sądzisz?

Odwróciła głowę i natychmiast poczuła duszącą woń alkoholu. Obok niej stał zarośnięty, cuchnący tanim winem mężczyzna w średnim wieku. Odsunęła się speszona o dwa kroki i wbiła wzrok w ziemię.

— Nie udawaj takiej wstydliwej, maleńka. Podwiózłbym cię moim mercedesem, ale już trochę wypiłem — zaśmiał się rubasznie i przysunął się znów do Natalii, ocierając się o rękaw jej płaszcza.

Miał na sobie luźne, poplamione niebieską farbą dżinsy i obszerną kurtkę ortalionową z zepsutym suwakiem. Z kieszeni wystawała mu szyjka zielonej butelki. Odepchnęła go lekko i podeszła szybkim krokiem do krawędzi chodnika. Zaczęła nerwowo rozglądać się wokół siebie, wbijając obcas w ziemię.

W końcu nadjechał autobus. Weszła do środka, kupiła bilet i usiadła na pierwszym siedzeniu. „Piękny początek dnia.” — syknęła i wytarła twarz wystającym spod płaszcza rękawem sukienki. Wyjrzała przez okno. Deszcz nie przestawał padać. Otworzyła torebkę i zaczęła szukać lusterka i chusteczek. Nagle poczuła na swoim kolanie czyjąś rękę. Znów ten sam zapach alkoholu, ten sam głos.

— Piękne perfumy. Na pewno bardzo drogie — wymamrotał mężczyzna, przysuwając się w stronę Natalii. Bełkocząc coś pod nosem, zbliżył twarz do jej szyi. Kobieta odsunęła się jak poparzona.

— Co jest? Nie podoba ci się towarzystwo? — zaśmiał się, eksponując kilkumilimetrowe przerwy między zębami. — Daj dwie dyszki, to się odczepię.

Już miała wstać, kiedy nagle ktoś siedzący z tyłu podniósł się i szarpnął mężczyznę za rękę. Natalia spojrzała za siebie. Zobaczyła wysokiego chłopaka z plecakiem na ramieniu. W jednej dłoni trzymał paczkę papierosów, drugą ściskał za ramię pijanego mężczyznę.

— Wstawaj, twoja trasa dobiegła końca — odezwał się i jednym ruchem ręki wypchnął natręta pod drzwi autobusu. — Wysiadasz — warknął.

Kiedy tylko autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku, mężczyzna wysiadł, potykając się o schodki.

— Jeszcze popamiętasz, gówniarzu! — krzyczał za sobą, wymachując rękoma. Zaskoczona Natalia podniosła się z miejsca i już miała podejść do chłopaka, kiedy nagle zadzwonił Adam.

— Kochanie, co się stało? Dlaczego zostawiłaś samochód na parkingu? Czyżby znowu ten złom nie chciał odpalić?

— Niestety. Musiałam pojechać autobusem, ale na szczęście zdążyłam. Jestem już pod szkołą.

— Mogłaś do mnie zadzwonić, może udałoby mi się go uruchomić… — zaczął niepewnie, jakby sam nie wierzył w to, co mówi. — Wszystko w porządku? Masz jakiś dziwny głos. Bardzo zmokłaś?

— Tylko trochę. Przepraszam cię, ale muszę kończyć. Porozmawiamy w domu.

Schowała telefon do kieszeni płaszcza i wysiadła z autobusu. Deszcz lał coraz mocniej. Czuła, jak krople wody spływają po jej twarzy. Przyspieszyła kroku.

Zmarznięta i przemoczona, weszła do szkoły. Budynek był bardzo stary, przez całą jego długość ciągnął się szeroki, ciemny korytarz. W oknach powiewały zżółknięte firanki, ocierając się o ustawione na parapetach paprocie. W powietrzu unosił się zapach farby. „Nawet świeżo odmalowane drzwi nie uratują wyglądu tej nory” – pomyślała Natalia, uśmiechając się gorzko.

Weszła na górę po starych, marmurowych schodach i udała się do pokoju dyrektora. Zapukała i pociągnęła za klamkę. Za biurkiem siedział wysoki, przygarbiony mężczyzna po pięćdziesiątce.

— Och, pani Natalio. Jak miło panią widzieć — odezwał się dyrektor Madej. — Szkoda, że nie udało się pani pojawić na rozpoczęciu roku szkolnego.

— Bardzo przepraszam — odparła zmieszana i usiadła po drugiej stronie wielkiego, dębowego biurka. Pogładziła ręką koronkowy brzeg odświętnej sukienki. — Naprawdę bardzo chciałam przyjechać, ale sprawy związane z przeprowadzką zajęły mi dużo czasu — dodała pośpiesznie.

Dyrektor uśmiechnął się łagodnie, po czym wstał, wyciągnął rękę w kierunku Natalii i uścisnął jej zziębniętą dłoń.

— No cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze — powiedział. — Pani Natalio, nie ukrywam, że niezmiernie cieszy mnie pani obecność w naszej placówce. Mam nadzieję, że uczniowie nie będą sprawiać kłopotów i dzięki pani osiągną wspaniałe wyniki na maturze z angielskiego.

— Ja również mam taką nadzieję — odpowiedziała nieśmiało Natalia, po czym podniosła się z miejsca. — Nie będę zabierała panu więcej czasu. Pójdę przywitać się z resztą grona pedagogicznego.

Weszła do przytulnego pomieszczenia, w którym mieścił się pokój nauczycielski. W rogu znajdował się wysoki regał, na którym piętrzyły się dzienniki lekcyjne. Na środku stał długi, biały stół, przy którym siedziało czworo nauczycieli. Natalia poczuła na sobie badawcze spojrzenia. Uśmiechnęła się uprzejmie.

— Nazywam się Natalia Samsel, miło mi was poznać — zaczęła niepewnie.

— Witamy na pokładzie — rzuciła od niechcenia starsza kobieta w okularach. — Alina Kurdej, polonistka — dodała, wyciągając rękę. W ślad za nią podążyła pozostała część nauczycieli.

— Proszę się tak nie peszyć, to chyba nie jest pani pierwsza szkoła? — zaśmiał się jeden z matematyków. — U nas nie stanie się pani żadna krzywda, może być pani pewna! — zachichotał, klepiąc ją poufale po ramieniu.

Po krótkiej wymianie zdań Natalia sięgnęła po dziennik lekcyjny i wyszła z pokoju. Niepewnym krokiem podążyła w kierunku sali, w której miała odbyć się jej pierwsza lekcja. Znów poczuła znajomy ucisk w żołądku. Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że nie da rady. Wejdzie do klasy, spojrzy w oczy nowym uczniom, powrócą przykre wspomnienia i to cholerne poczucie winy.

Wzięła głęboki oddech. „Poradzisz sobie, wierzę w ciebie” — usłyszała w myślach głos swojej siostry, Laury. Tylko ona tak naprawdę potrafiła dodać Natalii otuchy w momentach, w których nie miała nawet siły podnieść się z łóżka.

Pociągnęła za klamkę i weszła do sali. Podeszła do biurka stojącego pod oknem i opierając się czubkami drżących palców o oparcie krzesła zaczęła:

— Dzień dobry. Nazywam się Natalia Samsel i od dziś będę wam uprzykrzać życie aż do dnia waszej matury z angielskiego.

W klasie rozległ się stłumiony śmiech. Ktoś siedzący z tyłu rzucił:

– O ile będzie nam dane dożyć tego dnia!

— Moja w tym głowa, żebyście w pełnym składzie stawili się dziesiątego maja na maturze z angielskiego — dodała z udawaną powagą. Odsunęła krzesło i usiadła przy biurku. Poczuła na sobie wzrok dwudziestu par oczu. Wyjęła dziennik i otworzyła go na pierwszej stronie.

— Pozwólcie, że na początek sprawdzę obecność. Przy okazji może uda mi się zapamiętać imiona i nazwiska przynajmniej części z was. Paweł Adamczyk?

— Obecny! — rozległa się odpowiedź. Natalia kontynuowała.

— Klaudia Andrejuk?

— Obecna!

— Igor Biernat?

— Ku zdziwieniu większości, obecny — zabrzmiała odpowiedź.

Zaskoczona Natalia podniosła głowę. Ktoś siedzący w ostatniej ławce uniósł śmiało rękę. Wychyliła się z miejsca. Zobaczyła przed sobą chłopaka, który rano obronił ją w autobusie przed natarczywym, pijanym mężczyzną.

Wyglądał poważnie, jak na swój wiek. Był wysoki i dobrze zbudowany, na twarzy miał kilkudniowy, ciemny zarost. Patrzył na Natalię spod długich, czarnych rzęs i uśmiechał się figlarnie.

— Mam nadzieję, że twoja obecność na moich lekcjach nie będzie dłużej nikogo dziwiła — powiedziała lekko zmieszana Natalia, po czym zwiesiła głowę nad dziennikiem i wróciła do sprawdzania listy.2

Pierwszy dzień w nowej szkole minął Natalii bardzo szybko. Zgodnie ze swoją prośbą, została przydzielona tylko do klas maturalnych. Ułatwiało jej to pracę, bo ze wszystkim uczniami musiała realizować ten sam materiał. Nie chciała brać na swoje barki zbyt dużej ilości obowiązków. Czuła, że jeszcze na to za wcześnie.

Po skończeniu ostatniej lekcji wyszła do niewielkiego parku przed szkołą i usiadła na ławce. Deszcz powoli przestawał padać, zza chmur zaczęło wychodzić słońce. Wyjęła z torebki telefon i zadzwoniła po taksówkę. Po porannym incydencie nie miała ochoty na jazdę autobusem.

— Jeśli jeszcze kiedykolwiek będzie pani potrzebować ochroniarza, jestem do usług — usłyszała nagle. Tuż obok jej ławki stał Igor.

— Och, dziękuję, ale mam nadzieję, że to nie będzie konieczne — odparła z uśmiechem. — A tak przy okazji, chciałam ci podziękować za twoje poranne zachowanie. Odzwyczaiłam się już od takich sytuacji, rzadko jeżdżę autobusem.

— Nie ma sprawy. Facet, który rano panią zaczepiał, jest znanym osiedlowym kobieciarzem. Wystarczy pół litra wódki na śniadanie i wydaje mu się, że każda dziewczyna należy do niego — zaśmiał się.

— Myślę, że był bardziej zainteresowany moim portfelem, niż mną, ale dziękuję za ostrzeżenie. Będę mieć go na oku. Ciebie również — dodała, patrząc na niego z ukosa. — Nie akceptuję nieobecności na moich lekcjach.

— Żal by mi było je opuszczać. Do zobaczenia — odparł zadziornie chłopak.

W mieszkaniu czekał na nią Adam. Na stole w kuchni stał garnek z gorącą zupą pieczarkową, na patelni skwierczały kawałki wołowiny z cebulą. Zapach przypalonego mięsa czuć było już na klatce schodowej.

— Nareszcie wróciłaś! — zawołał. — Zrobiłem obiad, mam nadzieję, że jesteś głodna.

— Szczerze mówiąc, umieram z głodu — odpowiedziała Natalia, odwieszając zmoknięty płaszcz na krzesło. Podeszła do kuchenki i zaczęła nerwowo mieszać przypalone mięso.

— Wszystko w porządku? Poradziłaś sobie? — zapytał, podając jej talerz zupy.

— Jakoś dałam radę — odparła obojętnie.

— Nikt cię o nic nie wypytywał? Nie chciałbym, żebyś…

— Kupiłeś pieczywo? — zapytała, ucinając temat.

— Jest w szafce, zaraz pokroję — odparł, ciężko wzdychając.

Za każdym razem, kiedy zaczynali niewygodne tematy, kończyło się na kurtuazyjnej wymianie kilku zdań, po których zapadała długa cisza. Wyrósł między nimi mur, którego żadne z nich nie potrafiło zburzyć.

Byli po ślubie już cztery lata. Poznali się w trakcie studiów. Na zajęciach z literatury brytyjskiej wykładowca wyznaczył ich do przygotowania wspólnego referatu. Spotkali się wieczorem w bibliotece, zebrali potrzebne materiały, zrobili na komputerze prezentację, a gdy skończyli, Adam zaprosił Natalię na kawę i pączki do pobliskiej kawiarni. Przegadali całą noc, a tydzień później byli już parą.

Początki ich małżeństwa były prawdziwą sielanką — częste wycieczki po Europie, imprezy i wyjścia ze znajomymi, niekończące się rozmowy przed snem o wspólnej, szczęśliwej przyszłości.

Zaraz po ślubie wynajęli malutką kawalerkę przy Placu Zbawiciela. Adam zaczął pracę w niewielkiej księgarni językowej, a Natalia zatrudniła się w pobliskiej szkole. Zarabiali niewiele, ale byli ze sobą szczęśliwi i to było dla nich najważniejsze. Po roku harówki za grosze, Adam otrzymał wymarzoną posadę w jednej z warszawskich korporacji. To wtedy zaczęły się pierwsze problemu w ich małżeństwie — ciągłe wyjazdy w delegacje i późne powroty do domu nie sprzyjały jego relacjom z żoną. Częste awantury nie były jednak na tyle poważne, by mogły zburzyć ich związek. Godzili się równie szybko, jak wszczynali kłótnie. Dopiero późniejsza depresja Natalii wywróciła ich życie do góry nogami i sprawiła, że fundamenty, na których zbudowali swoje małżeństwo, zaczęły się powoli kruszyć.

Z pozoru nic się nie zmieniło — Natalia wstawała rano, jadła śniadanie, sprzątała, przygotowywała obiad dla dwojga. Unikała jednak spotkań z ludźmi, rzadko odbierała telefony, nawet od Laury. Potrafiła godzinami siedzieć wpatrzona w ścianę i rozmyślać o tym, co się wydarzyło. Wegetowała w zaciszu własnego mieszkania, czekając na koniec wakacji. Siostra zmusiła ją do chodzenia na terapię, ale Natalia nie zauważała żadnej poprawy, więc po dwóch miesiącach zrezygnowała ze spotkań z terapeutką.3

Natalia zjadła w milczeniu obiad i zaprosiła Adama na krótki spacer nad Wisłę. Niebo znów się zachmurzyło, wiał rześki, październikowy wiatr. Szli wzdłuż rzeki, aż dotarli do rodzinnego domu Natalii, który po wyjeździe jej rodziców za granicę został przepisany na starszą córkę. Synek Laury, Antoś, biegał z piłką po podwórku.

— Ciocia! — zawołał wesoło, wyciągając rączki ku Natalii. Uścisnęła chłopca.

Syn siostry był jej oczkiem w głowie, mimo że nigdy nie lubiła dzieci. Wolała edukować trudną młodzież niż przewijać noworodki. Nie planowała powiększać rodziny, wychodziła z założenia, że codzienny kontakt z nastolatkami w szkole w zupełności jej wystarczy.

— Stęskniłam się za tobą, łobuzie — powiedziała, głaszcząc go po jasnej czuprynie.

Przed dom wyszła Laura, za nią wychylił się jej mąż, Daniel. Przywitali się z gośćmi i natychmiast zaczęli wykładać na stół jedzenie i alkohol. Natalia zawsze śmiała się z siostry, że jej dom jest najlepszą restauracją w całej stolicy — u Laury zawsze można było dostać gorący obiad i kawałek świeżego, pachnącego ciasta, nawet jeśli składało się jej wizytę bez uprzedzenia.

Usiedli przy stole na ogromnym tarasie otoczonym pnącym się bluszczem. Daniel nalał wszystkim po lampce wina i wziął Antosia na kolana.

— Ciociu, poganiaj się ze mną! — marudził chłopiec.

— Synku, daj cioci chwilę odpocząć — szepnął mu do ucha Daniel.

— Nie ma sprawy, trochę ruchu dobrze mi zrobi — odparła Natalia, podnosząc się z miejsca. — Wybrałam ci już prezent na twoje szóste urodziny. Spodoba ci się — mrugnęła do chłopca, szczypiąc go w ramię.

— Mam urodziny dopiero za miesiąc! — odparł Antoś z zasmuconą miną. — Powiedz mi, co kupiłaś, proszę!

— Powiem ci, jak mnie dogonisz! — zawołała Natalia, uciekając przed nim w podskokach. Chłopiec zaczął biec za nią co sił w nogach, śmiejąc się i wymachując rękoma. — No dalej, złap mnie! — prowokowała go Natalia, ale nie mógł za nią nadążyć.

— Miło widzieć ją znów w tak dobrym humorze — szepnęła Laura do Adama i poklepała go po ramieniu. — Między wami już się układa?

— Czy ja wiem… Chyba tak. Mam teraz sporo pracy, nie mam nawet czasu, żeby się nad tym zastanowić — odparł obojętnie.

— Nie musisz się nad tym zastanawiać, to się po prostu wie — powiedziała Laura, spoglądając na niego z ukosa. — Ona cię potrzebuje — dodała ściszonym głosem. — Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Może niektóre złe rzeczy spotykają nas po to, żebyśmy docenili, jak wspaniałe i kochające osoby mamy wokół siebie? Pamiętam, jak Natalia bardzo załamała się po wyprowadzce rodziców. Nie mogła pogodzić się z tym, że z taką łatwością podjęli decyzję o wyjeździe i oddaleniu się od swoich córek. Nam obu było ciężko, ale byłyśmy w tym razem. Wydaję mi się, że dopiero wtedy tak bardzo się do siebie zbliżyłyśmy.

— Do czego zmierzasz? — przerwał jej Adam.

— Może wy również zbliżycie się do siebie dzięki temu, co w tym roku przeżyliście… Co przeżyła Natalia…

— Tak myślisz? A ja mam wrażenie, że z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalamy — odparł gorzko Adam, sięgając po kieliszek z winem.4

Natalia usłyszała dźwięk budzika. Podniosła się niechętnie i powolnym krokiem udała się do kuchni. Adama nie było już w mieszkaniu. Szumiało jej jeszcze w głowie po wczorajszym winie. Usmażyła sobie jajecznicę z trzech jajek i zaparzyła filiżankę mocnej kawy. Do rozpoczęcia lekcji zostały jeszcze dwie godziny, ale lubiła wstawać wcześniej i mieć czas na śniadanie, prysznic i spakowanie rzeczy do szkoły.

Wykąpała się, zrobiła delikatny makijaż i upięła wysoko włosy. Ubrała się w jasne dżinsy i czerwoną, jedwabną bluzkę. Choć w lipcu skończyła trzydzieści lat, dalej wyglądała prawie tak młodo, jak jej uczennice z liceum.

Zapakowała do torebki kilka podręczników i wyszła z mieszkania. Samochód na szczęście był już sprawny, więc dojazd do pracy zajął jej dziesięć minut. Pod szkołą stało kilkoro uczniów, powtarzających w skupieniu materiał do sprawdzianu z historii. Przy drzwiach kręcił się woźny, pan Marian.

— Pani Natalio, jak pięknie dziś pani wygląda! — zawołał pogodnym głosem.

— Och, bardzo dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem Natalia, lekko się czerwieniąc.

— Jakby miała pani jakieś problemy z tymi chłopaczyskami, proszę walić do mnie jak w dym! Chętnie pomogę!

— Myślę, że dam sobie z nimi radę, ale dziękuję za propozycję — odparła, mrugając do niego okiem.

Weszła do klasy. Lekcja z IIIc miała się rozpocząć dopiero za dziesięć minut, więc postanowiła wykorzystać ten czas na przygotowanie potrzebnych materiałów dydaktycznych. Siedziała w milczeniu przy biurku, kiedy nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem i do środka wbiegł Igor, trzymając za gardło jednego z kolegów, Artura.

— Nic jej nie zrobiłem, rozumiesz?! — wykrzykiwał Igor.

— Zapłacisz mi za to, skurwielu! — odgrażał się tamten, wymachując pięściami w powietrzu i próbując dosięgnąć twarzy Igora. — Wiedziałeś, że się z nią spotykam!

— Stary, powtarzam ci, że nic nas nie łączy. Pomogłem jej z fizyki, to wszystko. Niech sama ci powie!

— Już powiedziała! Załatwię cię, pożałujesz! — krzyczał dalej Artur.

Groźby z jego ust brzmiały dość komicznie, gdyż był o głowę niższy od Igora i w pojedynku z nim nie miał żadnych szans.

Natalia podniosła się z krzesła i próbowała rozdzielić chłopaków, ale nie zwracali na nią uwagi. Dopiero kiedy krzyknęła, że zawoła dyrektora, Igor puścił chłopaka i klnąc pod nosem, oparł się zmęczony o ścianę. Artur rzucił pod nosem coś w rodzaju „Jeszcze cię dorwę!” i wybiegł z klasy. Przestraszona Natalia patrzyła w milczeniu na Igora.

— Przepraszam, nie wiedziałem, że jest pani w klasie — powiedział, ocierając kciukiem krew z rozciętej wargi.

— Powiesz mi, co się stało? — zapytała, podając mu chusteczkę.

— Nic, zwykłe nieporozumienie. Zostałem oskarżony o coś, czego nie zrobiłem i musiałem się bronić. To wszystko.

— Rozumiem, ale chyba można sobie wytłumaczyć pewne sprawy bez używania rąk? — zapytała podniesionym głosem. — Chcecie być traktowani jak dorośli ludzie, a zachowujecie się jak dzieci…

— Nic mnie z tą dziewczyną nie łączy — rzucił pośpiesznie chłopak. — Widocznie moje wyjaśnienia są dla niego mało przekonujące. Pomagałem jej w lekcjach, to wszystko. Geniuszem nie jestem, ale podobno całkiem nieźle tłumaczę przedmioty ścisłe. Czy coś w tym złego? — dodał zakłopotany i opadł ciężko na krzesło. Natalia przyglądała mu się uważnie. — Co miałem zrobić? Dać sobie przywalić za coś, czego nie zrobiłem?

— W porządku, nie musisz mi się tłumaczyć z tego, co robisz po lekcjach — powiedziała po chwili, opierając się o brzeg biurka. — To są wasze sprawy, ale nie życzę sobie takich sytuacji na terenie szkoły.

— W takim razie załatwimy to poza szkołą — odparł z ironicznym uśmiechem i przycisnął chusteczkę do rozciętej wargi.

— Igor… Ja nie żartuję. Chcesz narobić sobie problemów w maturalnej klasie?

— Nie, nie chcę. Jednego może być pani pewna — na niczym nie zależy mi tak bardzo, jak na skończeniu tej cholernej budy.

Rozległ się dzwonek. Wszyscy uczniowie zbiegli się do klasy. Igor rzucił niedbale plecak pod ławkę i zakrył usta chusteczką.

— Pewnie mnie znienawidzicie, ale po pierwszym miesiącu wspólnej nauki chciałabym wam w końcu zadać wypracowanie domowe z angielskiego — zaczęła Natalia. W klasie rozległ się głośny jęk wyrażający sprzeciw. — Słyszę, że wszyscy są zadowoleni. W takim razie proszę wyjąć zeszyty i zapisać temat pracy: „Najważniejsza osoba w moim życiu”. Wypracowanie jest na jutro, więc życzę miłego popołudnia — dodała i przystąpiła do prowadzenia lekcji.5

— Panie Biernat, ile razy mam powtarzać, że nie toleruję palenia na terenie szkoły — warknął dyrektor, przechodząc obok siedzącego na ławce Igora. — Jeśli chcecie się truć, to przynajmniej nie róbcie tego na moich oczach.

— Przepraszam, już gaszę — odpowiedział chłopak, nie podnosząc wzroku znad ziemi. Dyrektor popatrzył na niego uważnie.

— Igor, czy u ciebie wszystko w porządku? — zapytał zmienionym tonem, siadając obok niego na ławce. — W zeszłym tygodniu dzwoniła do szkoły twoja ciotka. Obiecała, że nie będziesz opuszczał zajęć w tym roku i podejdziesz do matury.

— To miło z jej strony. Na jej miejscu nie obiecywałbym zbyt wiele w moim imieniu — rzucił obojętnie chłopak. — Chodzę do szkoły, proszę się nie martwić.

— Minął dopiero miesiąc, będę cię miał na oku, możesz być tego pewien — powiedział dyrektor, poklepując go po ramieniu. — Nie zawal tego roku, Igor. Zrób, co do ciebie należy — dodał i odszedł w kierunku szkoły. W drzwiach natknął się na Natalię.

— Czyżby skończyła już pani lekcje? — zapytał.

— Owszem — odparła z uśmiechem. — Pędzę do domu, umówiłam się na obiad z mężem.

— Och, jak romantycznie. Sądziłem, że po ślubie już nie chodzi się na randki. W takim razie może i ja skuszę się na stare lata na małżeństwo — zaśmiał się. — Czy przed wyjściem mogłaby pani na chwilę wstąpić do mojego gabinetu? Mam do pani wielką prośbę.

— Oczywiście, mam jeszcze trochę czasu — odparła i weszła z powrotem do szkoły.

Usiedli przy niewielkim stoliku. Natalia rozglądała się niespokojnie po pokoju, próbując odgadnąć, czego może dotyczyć to nagłe wezwanie.

— W przyszłym tygodniu chcemy zorganizować dla uczniów klas maturalnych krótką wycieczkę szkolną do Sopotu — odezwał się pan Madej. — Chcemy, żeby rozerwali się trochę przed najważniejszym sprawdzianem w swoim życiu. Nie ukrywam, że zależy mi na pani obecności w charakterze opiekunki.

— Panie dyrektorze, proszę mnie źle nie zrozumieć, chętnie bym pojechała, ale…

— Pani Natalio… — przerwał jej ściszonym głosem. — Wiem, że bardzo przeżyła pani śmierć tamtej dziewczyny. To ogromna tragedia, ale nie może pani się obwiniać. Nie wiem, co tam zaszło, ale wiem, że nie miała pani żadnego wpływu na to, co się stało. Proszę jechać, złapać na nowo kontakt z uczniami, to na pewno dobrze pani zrobi.

Natalia patrzyła na niego w milczeniu, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. „Czy wszyscy, do cholery, wiedzą o powodzie mojego odejścia z poprzedniej szkoły?” — pomyślała rozgoryczona. Zdawała sobie sprawę z tego, że o samobójstwie dziewczyny było głośno w całym mieście, ale nie sądziła, że ktokolwiek może łączyć tę tragedię z jej decyzją o zmianie szkoły.

— Skąd pan o tym wie? — zapytała cicho.

— Nie trzeba być jasnowidzem, żeby połączyć te dwie sprawy — odparł pan Madej. — Wiem, w której szkole pani wcześniej pracowała. Wiem również, że odeszła pani bez słowa wyjaśnienia tydzień po samobójstwie tej dziewczynki. Pani poprzedni dyrektor jest moim znajomym. Proszę się nie gniewać, ale trochę go o panią podpytałem, zanim panią przyjąłem.

Natalia poczerwieniała ze złości. Wstała z krzesła i odeszła w stronę drzwi.

— Nie chcę rozmawiać z nikim na ten temat — rzuciła zdenerwowana, zaciskając pięści. Czuła, że za moment wybuchnie płaczem.

— Pani Natalio, naprawdę przepraszam, nie chciałem pani urazić — próbował wytłumaczyć się dyrektor.

— Nic się nie stało. Po prostu nie mam ochoty wracać do tej sprawy — odparła, chwytając za klamkę. — A na wycieczkę pojadę, może pan na mnie liczyć — dodała szorstko i wyszła z gabinetu.

Wsiadła do samochodu i udała się prosto do restauracji, w której była umówiona z Adamem. Kelner zaprowadził ją do stolika zarezerwowanego na ich nazwisko. Zaczęła przeglądać postrzępione kartki menu, zerkając co chwile na ekran swojej komórki. Adam się spóźniał. Nagle usłyszała dźwięk telefonu, zobaczyła obcy numer na wyświetlaczu.

— Halo?

— Cześć, to ja — w słuchawce odezwał się głos jej męża. — Przepraszam cię, ale nie przyjadę, zjedz sama. Wypadło mi coś bardzo ważnego w pracy i muszę to dokończyć.

— Nawet nie żartuj… — jęknęła. — Co się stało z twoim telefonem? — zapytała po chwili.

— Zapomniałem naładować, dzwonię z komórki kumpla — urwał nagle. — Przepraszam, muszę kończyć, wszyscy na mnie czekają. Później ci wszystko wyjaśnię — powiedział w pośpiechu i się rozłączył.

Zdenerwowana Natalia pożegnała się z kelnerem i wróciła do domu. Zaparzyła herbatę, przykryła się kocem i zabrała się za sprawdzanie wypracowań, które wręczyli jej rano uczniowie. Przesuwała czerwonym długopisem po kartkach, podkreślając błędy. Stwierdziła z ulgą, że poziom angielskiego w IIIc jest całkiem wysoki, więc nikt z klasy nie powinien mieć problemów na maturze. Sięgnęła po kolejną pracę. Trafiła na wypracowanie Igora.

_Najważniejsza osoba w moim życiu odeszła po cichu, zostawiając po sobie duszącą pustkę, którą tak ciężko wypełnić. Wciąż mam w głowie jej głos, jej zapach. Widzę jej czarne jak węgiel oczy, choć wiem, że zamknęła je już na zawsze (…) Oddałbym wszystko za ostatni spacer po parku, za chwilę rozmowy, za jeden uścisk dłoni._

Natalia siedziała nieruchomo z długopisem w ręku. Nie wiedziała, o kim pisał chłopak, ale ogarnęło ją ogromne wzruszenie. Zaczęła rozumieć, z czego wynikały problemy Igora w szkole — nie mógł się otrząsnąć po stracie kogoś bardzo bliskiego.

Kiedyś uważała, że interesowanie się życiem pozaszkolnym uczniów należy do jej obowiązków. „Jaką byłabym nauczycielką, gdybym nie przejmowała się problemami tych dzieciaków?” — powtarzała Adamowi za każdym razem, kiedy zarzucał jej zbyt emocjonalne podchodzenie do osobistych spraw licealistów.

Po śmierci Karoliny obiecała mu, że nigdy więcej nie będzie bawiła się w pedagoga szkolnego i skupi się wyłącznie na nauczaniu. Tylko takie podejście miało umożliwić jej dojście do siebie i powrót do pracy.

Było po dziewiątej. Adam wciąż nie wracał. Skuliła się zamyślona na kanapie, przykryła wełnianym kocem i zasnęła.

Po samobójstwie uczennicy Natalia zaczęła miewać koszmary. Widziała we śnie ciągle te same obrazy — małą dziewczynkę w wózku i gruby sznur zwisający z żyrandola. Za każdym razem budziła się przerażona i długo dochodziła do siebie. Lubiła wtedy przytulić się do Adama i poczuć, że ktoś jest przy niej. Tej nocy była jednak sama.

Przebudziła się zlana potem. Wciąż była sama w domu. Spojrzała na ekran telefonu — brak nowych wiadomości. Chwyciła pilot od telewizora i włączyła kanał muzyczny, by zagłuszyć przerażającą ciszę panującą w mieszkaniu.

Adam wrócił do domu dopiero nad ranem. Natalia przeczuwała, że nocne spotkania były tylko wymówką. Nie podejrzewała go o romans, bardziej prawdopodobna wydawała jej się wersja, że mąż w ten sposób próbuje od niej uciec. Robił dokładnie to samo, kiedy zmagała się z depresją. Był zaskoczony jej poczuciem winy, nie rozumiał jej zaangażowania w problemy zupełnie obcej dziewczyny. Ta tragedia wstrząsnęła całą okolicą, ale tylko jego żona z tego powodu rzuciła pracę, zmusiła go do zmiany mieszkania.

Dla Natalii cała ta sprawa była niezwykle trudna. Miała poczucie winy, bo nie zdążyła zrobić nic, by pomóc nastolatce. Dziewczyna jej zaufała, zwierzyła jej się ze swoich problemów, opowiedziała jej swój największy sekret, a potem odebrała sobie życie, nie czekając na niczyją pomoc.

Karolinę znaleziono na podłodze w jej własnym pokoju z pętlą zaciśniętą wokół szyi. Natalia znała szczegóły śledztwa, gdyż była w kontakcie z matką uczennicy. Po kilku tygodniach kobieta przestała jednak odbierać od niej telefony, wysłała jej jedynie wiadomość, w której prosiła, by nauczycielka nigdy więcej nie pytała o jej córkę.

Natalia nie umiała zapomnieć o tej sprawie, jednak pewnego wieczoru wydarzyło się coś, co skutecznie zniechęciło ją do zajmowania się tematem śmierci dziewczyny. Pod swoją wycieraczką znalazła anonimowy list, którego treść wolałaby na zawsze wymazać z pamięci. Ktoś próbował dać jej do zrozumienia, że jeśli nie przestanie kontaktować się z rodziną Karoliny, szybko tego pożałuje.

Na domiar złego kilka dni po otrzymaniu tajemniczej wiadomości wydawało jej się, że ktoś ją śledzi. Wracała akurat do domu z zakupami, kiedy usłyszała za sobą czyjeś kroki. Ktoś szedł za nią powoli, chwilami przyspieszał, potem znowu zwalniał. Gdy odwracała głowę, nikogo za sobą nie widziała. Choć podobna sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła, Natalia długo nie mogła po niej dojść do siebie. Była przerażona. Postanowiła wyrzucić kartkę do kosza i nie mówić o niej ani policji, ani Adamowi.6

— Mam dla was trzy dobre wiadomości — zaczęła Natalia, zwracając się do uczniów. — Po pierwsze, jest dziś piątek, więc jutro w końcu się wyśpicie i nie będziecie musieli mnie oglądać przez najbliższe dwa dni — powiedziała z uśmiechem. — Po drugie, sprawdziłam wczoraj wasze prace i muszę przyznać, że jestem z was bardzo zadowolona. Mam nadzieję, że wszystkie wypracowania były napisane samodzielnie. Oby tak dalej, a na maturze poradzicie sobie bez problemu! — dodała, rozglądając się po sali. Zauważyła, że Igora nie było w klasie. — Po trzecie, nie wiem, czy już do was dotarła nowina, że w przyszłym tygodniu jedziecie na wycieczkę do Sopotu. Pan dyrektor postanowił dać wam trochę wytchnienia przed maturą. Zgodziłam się jechać z wami jako opiekunka, więc czeka nas wspólny weekend nad morzem.

— Oby tylko nie kazała nam pani pisać wypracowań w trakcie wycieczki! — zażartowała jedna z dziewczyn.

— Tego akurat nie mogę wam obiecać — odparła, mrugając do niej okiem.

Kiedy w końcu zabrzmiał dzwonek na przerwę, Natalia odniosła pośpiesznie dziennik do pokoju nauczycielskiego i udała się do bufetu na szybką kawę. Zamówiła małe cappuccino i usiadła pod oknem. Nagle przy stoliku obok zobaczyła Igora. Siedział ze zwieszoną głową, pocierając ręką czoło. Zbliżyła się do niego.

— Nie było cię na mojej lekcji. Czy moje zajęcia są aż tak nudne? — zaczęła. — Obiecałeś, że nie będziesz w tym roku opuszczać szkoły.

Nie odpowiedział. Tkwił na krześle ze spuszczonym wzrokiem, stukając zapalniczką o stół. W pewnej chwili podniósł głowę i spojrzał na Natalię. Pod okiem miał ogromnego siniaka, z jego rozciętej wargi sączyła się stróżka krwi.

— Co ci się stało?! — zapytała zdenerwowana, podając mu w pośpiechu serwetkę, by mógł nią wytrzeć ranę na twarzy. Usiadła obok niego.

— Widocznie moje tłumaczenia nie brzmiały zbyt przekonująco — odparł.

— Czy to… Czy to Artur? — zapytała, nie spuszczając z niego wzroku. — Chodzi o tamtą dziewczynę? Myślałam, że sobie wszystko wyjaśniliście. Igor, tym razem jestem zmuszona zgłosić to do dyrektora. To mój obowiązek…

— Nie, proszę — szepnął w pośpiechu, chwytając ją za rękę. Odsunęła gwałtownie dłoń.

— Obiecaliście mi, że to się nie powtórzy. Zaatakował cię? Gdzie? W szkole? W parku?

— A jakie to ma znaczenie? — zapytał. Przyłożył serwetkę do ust i syknął z bólu. — Proszę nie mówić nic dyrektorowi. Narobi nam pani problemów, a chyba zależy pani, żebyśmy skończyli tę budę? — powiedział z grymasem na twarzy, po czym podniósł się szybko z krzesła i wyrzucił serwetkę do kosza. Natalia chwyciła go za rękaw.

— Zaczekaj, nie odchodź jeszcze.

Igor zwiesił głowę i przygryzł wargę. Nastała chwila ciszy.

— To dlatego nie przyszedłeś na moją lekcję? Przez bójkę?

— Nie przyszedłem, bo wypadło mi coś ważnego — odparł, siadając z powrotem przy stole. Jego oczy się zaszkliły. — Przepraszam.

— Napisałeś świetne wypracowanie, Igor — dodała po chwili, zmieniając temat. — Gdybyś był na lekcji, dowiedziałbyś się, że dostałeś piątkę. Twoja praca bardzo mnie poruszyła.

Znów zapadła cisza. Chłopak zaczął bawić się leżącymi na stole serwetkami. Natalia wyczuła, że nie miał ochoty rozmawiać z nią ani na temat bójki, ani na temat swojego wypracowania. Podniosła się z miejsca i rzuciła na odchodne:

— Pewnie już wiesz, że w przyszłym tygodniu jedziemy na wycieczkę do Sopotu, będę waszą opiekunką.

— Świetnie, z przyjemnością będę z panią w pokoju, przynajmniej będę czuł się bezpiecznie — powiedział z przekąsem.

— Zapomina się pan, panie Biernat — odparła z udawaną powagą, marszcząc czoło. — Do zobaczenia.7

Natalia wyciągnęła zza szafy małą walizkę w kolorowe maki. Wrzuciła do niej kosmetyczkę, dwie książki i trochę ubrań. Od dawna nigdzie nie wyjeżdżała, więc myśl o spędzeniu weekendu poza domem pozytywnie ją nastroiła. Potrzebowała tych paru dni z dala od męża, by móc w spokoju poukładać sobie w głowie wszystkie sprawy.

Podjechała pod szkołę. Zostawiła auto na parkingu i podeszła do autokaru, przy którym stała już grupa licealistów.

— Pani Samsel! A już myśleliśmy, że się pani wykręci ze wspólnej wycieczki — zawołała jedna z uczennic.

— Nie mogłam odmówić sobie takiej przyjemności — odparła z uśmiechem Natalia.

— Czyli w zabawach integracyjnych również będzie brała pani udział? Podobno wieczorem mamy dyskotekę, chłopaki z pewnością ucieszą się z pani obecności — dodała z żartem.

— O to się nie martw, nie lubię dyskotek, więc nie będę dla was konkurencją — odpowiedziała, mrugając do niej okiem. — Poza tym kiepska ze mnie tancerka.

Kiedy wszyscy uczniowie usiedli na swoich miejscach, autokar odjechał. W środku panowała doskonała atmosfera — dziewczyny śpiewały piosenki harcerskie, chłopaki grali w karty. Koło Natalii usiadła polonistka, pani Kurdej.

— Szybko się u nas zaaklimatyzowałaś — odezwała się nagle.

— Mam świetnych uczniów, więc wcale nie było to takie trudne — odpowiedziała Natalia z szerokim uśmiechem.

— Igor Biernat nie sprawia ci kłopotów? — zapytała po chwili.

— Igor? Nie, oczywiście że nie — odparła nieco zmieszana. — To bardzo zdolny chłopak.

— Nie wątpię, mimo wszystko radzę na niego uważać. Uczyłam tę klasę w zeszłym roku. Igor był zagrożony z polskiego, mimo to ciągle opuszczał moje lekcje. Kiedy próbowałam z nim porozmawiać, stawał się agresywny. Mówiłam o tym dyrektorowi, ale zignorował sprawę. Ten chłopak ma chyba jakieś problemy, albo po prostu nie zależy mu na edukacji. Szkoda mi go, bo to naprawdę mądry dzieciak, może gdybyśmy przetrzymali go kolejny rok w drugiej klasie, czegoś by się nauczył.

— Nie wydaje mi się, by to mogło cokolwiek zmienić — powiedziała pośpiesznie Natalia, odwracając wzrok w kierunku okna. — Przepraszam, ale dziwnie się czuję, rozmawiając na temat ucznia, o którym niewiele wiem. Z angielskiego idzie mu świetnie i z tego co słyszałam, przestał opuszczać też inne lekcje — dodała po chwili, ucinając temat.

Kiedy dojechali na miejsce, uczniowie zarzucili na plecy swoje torby i poszli się zakwaterować w niewielkim ośrodku turystycznym naprzeciwko plaży. Natalia wyciągnęła z autokaru swoją małą walizkę i powolnym krokiem udała się do pokoju.

Po obiedzie złożonym z dwóch dań i deseru rozpoczęły się zabawy integracyjne — podchody, kalambury, wyścigi. Natalia siedziała na drewnianej ławce obok kamiennego paleniska i obserwowała uczniów z daleka. Wszyscy świetnie się bawili. Dopiero po chwili zauważyła stojącego kilka metrów dalej Igora. Opierał się o ścianę budynku, w palcach trzymał wypalonego papierosa.

— Nie integrujesz się z kolegami? Zbyt dziecinne zabawy dla pełnoletniego licealisty? — zapytała z ironią w głosie, ale nie usłyszała żadnej odpowiedzi.

Wieczorem odbyła się szkolna dyskoteka. Natalia z rozbawieniem przyglądała się wieczornym kreacjom swoich uczennic — wysokie szpilki, krótkie sukienki, mocny makijaż. Przypomniały jej się licealne czasy, kiedy z wypiekami na twarzy czekała na każdą klasową imprezę.

Dyrektor wyznaczył dwóch opiekunów, którzy mieli uczestniczyć w dyskotece i pilnować, by wieczorna zabawa nie wymknęła się spod kontroli. Natalia nie musiała brać w niej udziału, więc miała czas tylko dla siebie. Postanowiła wybrać się na samotny spacer wzdłuż morza.

Usiadła na plaży, zarzuciła na plecy dżinsową kurtkę i wsunęła nagie stopy w chłodny piasek. Zamknęła oczy. Czuła na twarzy lekki powiew pachnącego morzem wiatru. Przypomniały jej się pierwsze wakacje z Adamem — długie spacery wzdłuż wybrzeża, kąpiele w lodowatej wodzie, namiętne pocałunki przy zachodzie słońca.

Otworzyła oczy i spojrzała na kołyszące się fale. Rozbijały się, tworząc brązową pianę, i wracały do morza. Skrzeczące mewy krążyły nad opustoszałym deptakiem. W pewnej chwili poczuła ogromny smutek. Miała ochotę się rozpłakać i wyrzucić z siebie coś, co od tak dawna ją dręczyło. Podkuliła nogi pod brodę i oparła głowę na swoim kolanie. Nagle ktoś dotknął jej ramienia. Odwróciła głowę. Tuż obok stał wpatrzony w nią Igor.

— Co ty tu robisz? Powinieneś być na imprezie z pozostałymi uczniami — odezwała się zmieszana.

— Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Zresztą chyba nie ja jeden — uśmiechnął się. Miał na sobie jasne, wytarte dżinsy i ciemnoszarą kurtkę z kapturem. — Nie jest pani zimno? Trochę wieje — powiedział, spoglądając z wyraźnym rozbawieniem na jej bose stopy wsunięte w chłodny piasek. — Mogę się przysiąść?

— Zaraz będę się zbierać. Chciałam tylko zobaczyć zachód słońca. Już wieki nie byłam nad morzem.

Igor usiadł obok i spojrzał na nią uważnie. Wyczuł w jej głosie taki smutek, że przez ułamek sekundy miał ochotę objąć ją ramieniem.

— Kiedyś przyjeżdżałem tu z moją mamą — zaczął po chwili. — Mieszkaliśmy niedaleko plaży w przyczepie campingowej. Do tej pory pamiętam smak grillowanej kiełbasy, którą jedliśmy w barze „Barka”.

— Musiałeś być bardzo związany ze swoją mamą.

— Skąd ten wniosek? — zapytał wymijająco.

— To o niej napisałeś w swoim wypracowaniu z angielskiego, mylę się? — zapytała nieśmiało Natalia. Nie wiedziała, czy powinna zaczynać z nim ten temat.

— Ah, tak… Nie sądziłem, że będzie pani je pamiętać.

— Jak mogłabym nie pamiętać? Było piękne. Wzruszyłam się.

Igor zwiesił głowę. Zaczął gładzić dłonią piasek. Zapadła niezręczna cisza. Trwali w milczeniu przez kilka minut. W pewnym momencie chłopak podniósł się z miejsca i usiadł po turecku naprzeciwko Natalii.

— Zastanawiam się, czy kiedyś przyjdzie taki moment, w którym poczuję, że pogodziłem się z jej śmiercią — wyrzucił z siebie nagle, patrząc jej w oczy. — Póki co czuję piekącą ranę, która nie chce się zagoić, mimo że minęły już dwa lata. Nigdy z nikim obcym o niej nie rozmawiałem, ale kiedy zadała nam pani wypracowanie, nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, o kim napiszę. Może w końcu coś we mnie pękło, a może po prostu chciałem wygadać się właśnie pani.

— Opowiedz mi o niej, jeśli masz ochotę. Czasem łatwiej nauczyć się opowiadać o kimś w czasie przeszłym, niż udawać, że ta osoba wciąż jest przy nas.

Igor odwrócił głowę i wbił wzrok w unoszące się na wodzie fale. Zapadła chwila ciszy.

— Nie udaję, że ona dalej jest przy mnie. Po prostu nie mogę się pogodzić z tym, że ją straciłem. Wiem, że już nigdy nie pojadę z nią nad jezioro, że nie usmaży mi placków z jabłkami, już nigdy nie poklepie mnie po ramieniu i nie powie, że wszystko się ułoży. Chce pani wiedzieć, jaka była? Przede wszystkim umiała być zawsze pogodna. Wmawiała mi, że życie jest cudowne, nawet kiedy z siniakami na nadgarstkach odwoziła mnie do szkoły. Kiedy mój pijany ojciec rzucał w nią butelkami po wódce, ona kazała mi chować się w wannie i udawać, że bawimy się w wojnę. Może to dziwne, ale nigdy nie usłyszałem od niej złego słowa o nim, tak jakby chciała, żebym uwierzył w swoje udane dzieciństwo. Kiedy ojciec zachlał się na śmierć, po pogrzebie pokazała mi zdjęcie, na którym trzymał mnie na barana. Opowiedziała mi wtedy o wspólnym wyjściu do zoo. Nie pamiętam spacerów z ojcem, pamiętam za to, jak mama mi o nich opowiadała.

Natalia słuchała go uważnie. Chłopak miał w oczach łzy. Czuła, jak wiele go kosztuje opowiadanie o zmarłej matce. Mimo to nie przerywał.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: