- W empik go
Ostatnia szarża - ebook
Ostatnia szarża - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 230 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Autorowi
Trzech Szarż"
Tam! tam… górą… dwie źrenice patrzą: Kraków, Racławice..
………………………..
Na nizinie hufiec dzieci…
Miechów!
Sześćdziesiąty trzeci…
Gore! gore!
Bój ofiarny, garstka naszych… mur cmentarny.
Na cmentarzu: krew potokiem!
broń do oka… śmierć pod okiem..
… Zażegotał próg kościelny!…
jeszcze jeden wystrzał celny, jedna kuła poświęcona i… ostatni żuaw kona!
………………………..
A tam w górze dwie źrenice patrzą: Kraków, Racławice!
………………………..
Gore! gore!
Już śmierć bliska!
jeszcze tylko kosa błyska, jeszcze tylko w odlew dzwoni jakaś szabla w polskiej dłoni!
jeszcze tylko nakształt gwiazdy świeci stalą pluton jazdy!
A tam… w dole… dym! pożoga!
Całe miasto w ogniu wroga!
………………………..
Stanął "starszy" przed plutonem:
– Kto chce Polskę uczcić zgonem?
… Spojrzał chłopak po chłopaku:
– Gotów?
– Gotów!
– Do ataku!
Skrócić cugle! broń w pół ucha…
W imię… Ojca! Syna! Ducha!
– Bywaj!
– Bywaj!
– Za mną dzieci!
… Cały pluton w ogień leci!
Cały pluton prze ku miastu…
A w plutonie… jedenastu.
Jedenastu: pluton cały!
a dwunasty… orzeł biały!
i te w górze dwie źrenice gród Wawelski… Racławice!
………………………..
A tam w dole: miasto żagiew!
Śmierć z płomieni ma chorągiew!
A tam…
………………………..
Lecą…!
… z szyi murów pluje ołów z luf piechurów.
bagnet pruje trzewia brzuchów, a ci lecą… garść dzieciuchów!
… Spojrzał "starszy" po plutonie…
Już trzy luzem biegną konie…
– Szlusuj! za mną!
… za pierś chwyta
– Za… m… ną…!
Runął pod kopyta!
Lecą… Rynek… Na wylocie, przejechali w "striełków" rocie:
Salwa!… Ach!… Jezus! Maryja!
… – "Żegnaj matko"… Koń się zwija!
– Szlusuj!
… Sześciu pluton cały, a nad nimi orzeł biały!
Lecą…
Salwa…
– Szlusuj"…
Pięciu!
Znów ktoś załka po dziecięciu…
Salwa! Czterech… trzech… dwóch…
Lecą…
Jeszcze szablą w ogniu świecą…
Jeszcze jeden strzał…
Krzyk bratni…
– Janku!
– Polsko!
… padł ostatni!MOJE DZIECI
Moje dzieci!
Choć nie było doli
We łzach jeno skąpany kęs chleba,
Ale smutno, ale dziwnie boli,
Kiedy z niczem mi odejść potrzeba…
Nie zostawić nic dla was, krom płaczu
Moje dzieci! po ojcu tułaczu…
………………………..
Lecz powiedźcie tym, co mi wierzyli,
Żem miał w piersiach serce nie dla siebie,
Że nosiłem do ostatniej chwili
Czyste w sobie i czyste pogrzebię,
Nawet z marzeń żadnych nie odarte…
I to serce Wam daję za wartę!
Niech Was strzeże, niech stoi na straży
Między życiem a moją mogiłą;
Niechaj z Wami w dniach tęsknoty marzy
Tak, jak we mnie do trumny marzyło;
Niech wam będzie za szczęście, za ludzi
I co trzeba zbudzić w duszy – budzi!
Może kiedyś w noc listopadową
Kiedy światem liść leci zawiędły,
W waszych duszach odżyją na nowo
Owe myśli, co się ojcu przędły –
Może kiedyś w takiej nocnej dobie
I ja z Wami będę marzył w grobie.
Może "Wam też kiedyś złotą zjawą
Stanie w oczach – ostatnie marzenie,
Z ranną zorzą spłynie nad Warszawą
I zamierzchłe powyzłaca cienie
I do mogił sięgnie i oświeci
Wszystkie prochy… i mój – moje dzieci!
Może kiedy cmentarnym ogrodem
Jakiś apel ozwie się żołnierski!
To się duchy zerwą korowodem,
Jak tej nocy – w wystrzał belwederski
I pobiegną z grobnego ogrójca
W pomoc żywym… Tam znajdziecie ojca.
Ja tam będę! W szeregach tej doli,
Co z dnia na dzień truła się w krwawicy!
Cały w więzach upragnień, bez woli,
Ze łzą krwawą na zgasłej źrenicy!
I tak będę walczył za świat żywy
Jako walczyć może – nieszczęśliwy!
Serce wezmę w zaciśnięte pięście
I nieść będę, by wszyscy widzieli,
I bić sercem – za to wasze szczęście
I za moje, co mi je odjęli –
Za tych wszystkich, co równi mi w jęku,
Będę walczył z krwawem sercem w ręku!
Ale wy się nie lękajcie dzieci,
Chociaż ojca ujrzycie upiorem…
Bo w noc taką – gdy liść zwiędły leci –
Wszystkie groby stać będą otworem,
Wszystkim bólom roztworzą podwoje…
Będę z Wami – biedne dzieci moje!SMUTNO MI BOŻE
Smutno mi Boże!
Słyszę szept dzieciny…
"Ojcze nasz, – mówi – który jesteś w niebie",
"Święć się Twe Imię" i "odpuść nam winy" –
Mówi do Ciebie…
Że już to dziecko o coś prosić może –
Smutno mi, Boże!
I ja chłopięciem przed srebrnym obłokiem,
Gdzie złoty trójkąt z białą gołębicą,
Klękałem niegdyś z rozmodlonem okiem,
Ufną źrenicą,
Że dziś, nie patrząc, jeno głowę korzę –
Smutno mi, Boże!
Smutno mi, Boże!
Od Twojego nieba
Do mojej ziemi śnieżne płaty lecą
I po zagonach powszedniego chleba
Zamrozem świecą…
Że siejesz lodem, mając w skarbcu zorze –
Smutno mi, Boże!
I chociaż, stojąc pod Chrystusa Krzyżem,
Co w swe ramiona objął moje pola,
I ja z dziecięcym powtarzam pacierzem:
"Bądź Twoja wola"
Gdy w samotności myśl u stóp Twych złożę –
Smutno mi, Boże!
BYLE DALEJ .
Jeszcze kruch własnej duszy na nową piosenkę,
Jeszcze skraw szczerych uczuć, co się łzami prószą,
Byle kawałek chleba ująć w pustą rękę
I ponieść w głodne usta za śpiewanie duszą!
Jeszcze kruch własnej duszy, jeszcze jedno bicie,
Wykradzione z pod serca, z własnej krwi wyssane,
Byle kawałek chleba mieć na dalsze życie,
Szczęśliwe, uśmiechnięte, po grób prześpiewane!W DNIU TWEGO ŚWIĘTA
W dzień Twego święta, w Twoje Zmartwychwstanie,
Między modlitwy ziemi uroczyste
Dziwne mi z piersi spłynęło pytanie:
Litosny Chryste!
Czyś one smutki, co przyszły po tobie,
Czuł w Swojej Męce i miał w swoim Grobie?
Czyś tam, rozpięty na Golgoty szczycie,
Gdy w dłoń żelazne zabijano ćwieki,
Cierpiał i za to, co przyniesie życie
Z przyszłemi wieki?
Czyś niósł do Ojca ofiarne orędzie
Za to, co kiedyś, w przyszłych bólach będzie?
Czy – gdy złożono Twoje człowieczeństwo
W mogilnej skale po dzień Wniebobrania –
Miałeś w całunach spowite męczeństwo
Mego zarania?
Czy po trzech dobach, kiedyś Bogiem ożył,
Zabrałeś z ziemi, coś człowiekiem złożył?
Bo oto widzę moje dzieci blade,
I własną duszę do głębiny smutną,
I szarej doli olbrzymią gromadę,
Jak zgrzebne płótno,
Na wietrze losów rozwieszone, schnące…
I serca w dalszy ciąg pokutujące!
Widzę na twarzach, co mi bliźnią twarzą,
Oglądam w oku, co jak moje wierzy –
Jako łzy płyną, jako skargi gwarzą
W szepcie pacierzy,
Jak z każdym zmierzchem i o każdym świcie
Do Twego Krzyża idzie płakać życie!
A Ty nad Ziemią i na samej Ziemi,
Co ci przy drogach stawiła ołtarze,
Słyszysz i patrzysz z anioły świętemi
W modlących twarze.
Więc nie wiem, Chryste! bom się bolem upił,
Coś Ty miał w grobie i coś zeń odkupił?