Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ostatnie dni caratu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatnie dni caratu - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-255-2491-3
Rozmiar pliku: 241 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Cho­ro­ba or­ga­ni­zmu pań­stwo­we­go Ro­sji – Car, ca­ro­wa, Wy­ru­bo­wa, Ra­spu­tin – Wiel­cy ksią­żę­ta – Dwór – Kli­ki dwor­skie: Bad­ma­jew, An­dro­ni­kow i Ma­na­se­wicz-Ma­nuj­łow – Pra­wi­ca – Rząd; Rada Mi­ni­strów; Stür­mer, Tre­po­wi Go­li­cyn – Sto­su­nek rzą­du do Dumy – Hr. Igna­tiew i Po­krow­ski – Bie­la­jew – Ma­kla­kow i Bie­lec­ki – Pro­to­po­pow

Pod ko­niec roku 1916 wszyst­kie czę­ści or­ga­ni­zmu pań­stwo­we­go Ro­sji do­tknię­te były cho­ro­bą, któ­ra nie mo­gła przejść sama przez się i któ­rej nie moż­na było wy­le­czyć zwy­kły­mi le­ka­mi; cho­ro­ba ta wy­ma­ga­ła trud­nej i nie­bez­piecz­nej ope­ra­cji. Tak w owym cza­sie oce­nia­li po­ło­że­nie wszy­scy lu­dzie zo­rien­to­wa­ni w sta­nie pań­stwa; nikt nie wąt­pił, iż ope­ra­cja jest ko­niecz­no­ścią; spie­ra­no się je­dy­nie o to, jaki sto­pień wstrzą­su, zwią­za­ne­go nie­od­łącz­nie z ta­kim za­bie­giem, wy­trzy­ma osła­bio­ny or­ga­nizm. Jed­ni uwa­ża­li, że na­wet w trak­cie ope­ra­cji pań­stwo bę­dzie mu­sia­ło wy­ko­ny­wać tę funk­cję, któ­ra naj­bar­dziej przy­czy­ni­ła się do roz­wo­ju cho­ro­by: czy­li pro­wa­dzić woj­nę; zda­niem in­nych – pań­stwo po­win­no zre­zy­gno­wać z pro­wa­dze­nia woj­ny.

Tak czy in­a­czej, ope­ra­cja, któ­rej pierw­sza faza mi­nę­ła sto­sun­ko­wo bez­bo­le­śnie, sta­ła się fak­tem do­ko­na­nym. Za­bieg ten za­sko­czył przed­sta­wi­cie­li obu orien­ta­cji i przy­brał for­my nie ocze­ki­wa­ne przez re­pre­zen­tan­tów róż­nych warstw spo­łe­czeń­stwa ro­syj­skie­go.

Woj­na była głów­ną przy­czy­ną roz­wo­ju cho­ro­by; woj­na już trze­ci rok pod­ko­py­wa­ła or­ga­nizm pań­stwa ujaw­nia­jąc jego sła­bość i po­zba­wia­jąc resz­tek sił ży­wot­nych. Mo­bi­li­za­cja, prze­pro­wa­dzo­na na je­sie­ni 1916 roku, za­gar­nę­ła trzy­na­sty mi­lion rol­ni­ków, rze­mieśl­ni­ków i fa­chow­ców wszel­kie­go ro­dza­ju; bez­po­śred­nim skut­kiem tego był pa­ra­liż naj­waż­niej­szych ar­te­rii ży­cio­wych kra­ju; do wal­ki z kry­zy­sem w apro­wi­za­cji i trans­por­cie, dzie­dzi­nach tak ści­śle z sobą zwią­za­nych, po­trzeb­ni byli lu­dzie nie­prze­cięt­ni, o wy­jąt­ko­wych uzdol­nie­niach, a tym­cza­sem wła­dzę, roz­dzie­ra­ną sprzecz­ny­mi ten­den­cja­mi, po­zba­wio­ną woli, ogar­nę­ła cał­ko­wi­ta bier­ność; jak to okre­ślił je­den z przed­sta­wi­cie­li władz: rząd nie po­sia­dał już ani jed­ne­go „ato­mu bo­jo­we­go“, a „duch wal­ki“ znaj­do­wał wy­raz wy­łącz­nie w „sta­wia­niu prze­szkód“.

Car Mi­ko­łaj II, upar­ty, lecz bez­wol­ny, ner­wo­wy, obo­jęt­ny na wszyst­ko, nie ma­ją­cy za­ufa­nia do lu­dzi, zmę­czo­ny i ma­ło­mów­ny, stra­cił gło­wę. Nie orien­to­wał się w sy­tu­acji i nie po­dej­mo­wał żad­nej ini­cja­ty­wy, zda­jąc się cał­ko­wi­cie na tych, któ­rych po­sta­wił u ste­ru rzą­dów. Ra­spu­tin ma­wiał, że ca­ro­wi „bra­ku­je cze­goś w środ­ku“. Mi­ko­łaj II, choć in­te­re­so­wał się ży­ciem spo­łe­czeń­stwa, lę­kał się go i krył w so­bie za­daw­nio­ną ura­zę do Dumy. Po ob­ję­ciu na­czel­ne­go do­wódz­twa car au­to­ma­tycz­nie utra­cił cen­tral­ną

Not­ki o waż­niej­szych, wy­stę­pu­ją­cych tu po­sta­ciach, znaj­dzie czy­tel­nik na koń­cu książ­ki.

po­zy­cję w pań­stwie, a naj­wyż­sza wła­dza, znaj­du­ją­ca się „w ręku re­ki­nów gieł­do­wych“, prze­szła osta­tecz­nie w ręce ca­ro­wej i lu­dzi sto­ją­cych za nią.

Ca­ro­wa – zda­niem nie­któ­rych lu­dzi oso­ba mą­dra i bły­sko­tli­wa, ob­da­rzo­na w isto­cie moc­nym cha­rak­te­rem i od dłuż­sze­go cza­su kie­ru­ją­ca każ­dym kro­kiem cara – zna­la­zła się pod wpły­wem Ra­spu­ti­na, któ­ry na­zy­wał ją Ka­ta­rzy­ną II. Szcze­gól­ny wpływ wy­wie­rał rów­nież na ca­ro­wą „po­tęż­ny na­strój mi­stycz­ny“, któ­ry – we­dług słów Pro­to­po­po­wa – ogar­nął całą ro­dzi­nę car­ską i od­ciął ją cał­ko­wi­cie od świa­ta ze­wnętrz­ne­go. Ca­ro­wa, ko­bie­ta am­bit­na, „trak­tu­ją­ca Ro­sję jak za­bi­tą de­ska­mi pro­win­ję“, a jed­no­cze­śnie ubó­stwia­ją­ca Ra­spu­ti­na, wy­ko­ny­wa­ła wszyst­kie jego roz­ka­zy; ta ko­bie­ta, wy­cho­wa­na w du­chu an­giel­skim, a jed­no­cze­śnie mo­dlą­ca się w „ta­jem­nych za­ka­mar­kach“ cer­kwi Fio­do­row­skiej, była praw­dzi­wą wład­czy­nią Ro­sji. „Wąt­pię, czy uda się oca­lić sa­mo­dzier­ża­wie – no­to­wał przed No­wym Ro­kiem hi­sto­ryk na­dwor­ny, ge­ne­rał.Du­bień­ski – zbyt wy­raź­nie za­ry­so­wa­ła się głę­bo­ka sprzecz­ność in­te­re­sów Ro­sji i in­te­re­sów ca­ro­wej“.

Do „mi­stycz­ne­go kół­ka“ na­le­ża­ła tak­że na­iw­na, wier­na i nie­szczę­śli­wa przy­ja­ciół­ka ca­ro­wej, frej­li­na Wy­ru­bo­wa, po­tę­pia­ją­ca nie­kie­dy cara „swo­im pro­stym ro­zu­mem“, po­słusz­ne na­rzę­dzie w rę­kach Ra­spu­ti­na, „fo­no­graf jego słów i su­ge­stii“ (sło­wa Pro­to­po­po­wa). We­dług Wy­ru­bo­wej „cała Ro­sja prze­sy­ła­ła do niej róż­ne za­pi­ski“, któ­re prze­ka­zy­wa­ła me­cha­nicz­nie komu na­le­ży.

„Ogni­wem łą­czą­cym wła­dzę ze świa­tem“ i tym, któ­ry wy­da­wał „opi­nie o lu­dziach“, był Gri­go­rij Ra­spu­tin, we­dług jed­nych – „łaj­dak“ kie­ru­ją­cy „biu­rem po­śred­nic­twa w in­te­re­sach“; zda­niem dru­gich –

„wiel­ki ko­me­diant“; dla in­nych „po­słusz­ne na­rzę­dzie wy­wia­du nie­miec­kie­go“; nie­któ­rzy zaś uwa­ża­li Ra­spu­ti­na za czło­wie­ka upar­te­go, fał­szy­we­go i skry­te­go, któ­ry nig­dy nie za­po­mi­nał uraz, mścił się za nie okrut­nie i był w swo­im cza­sie uczniem hip­no­ty­ze­ra. O szko­dzie, jaką wy­rzą­dza Ra­spu­tin, roz­ma­wia­li z ca­rem – bez skut­ku – tacy lu­dzie jak Ro­dzian­ko, ge­ne­rał Iwa­now, Kauf­man-Tur­kie­stań­ski, ad­mi­rał Ni­łow, Or­łow, Dren­teln, wiel­cy ksią­żę­ta, Fre­de­ricks. Róż­no­rod­ne opi­nie re­pre­zen­tan­tów wła­dzy o „star­cu“-anal­fa­be­cie, któ­re­go Wy­ru­bo­wa na­zwa­ła „nie­ape­tycz­nym“, zgod­ne są pod jed­nym wzglę­dem: wszyst­kie brzmią ne­ga­tyw­nie; a wia­do­mo prze­cież, że za­rów­no niż­si, jak i wy­żsi do­stoj­ni­cy uza­leż­nie­ni byli od Ra­spu­ti­na; Ra­spu­tin, bez wzglę­du na to, jaki był na­praw­dę, po­sia­dał roz­le­głe wpły­wy; jego ży­cie upły­wa­ło w at­mos­fe­rze hi­ste­rycz­nej ad­o­ra­cji i za­cie­kłej nie­na­wi­ści; ubó­stwia­no go i usi­ło­wa­no za­mor­do­wać; a to, że roz­pust­ny chłop, za­bi­ty strza­łem w ple­cy pod­czas „wie­czo­ryn­ki przy gra­mo­fo­nie“ u Ju­su­po­wa, był czło­wie­kiem nie­prze­cięt­nym, bo­daj naj­moc­niej po­twier­dził fakt, iż kula, któ­ra go ugo­dzi­ła, tra­fi­ła pro­sto w ser­ce dy­na­stii pa­nu­ją­cej.

Sa­mot­ni­ków z Car­skie­go Sio­ła i „ma­łe­go dom­ku“ Wy­ru­bo­wej, po­słu­gu­ją­cych się wraz z ludź­mi z naj­bliż­sze­go oto­cze­nia za­kon­spi­ro­wa­ny­mi pseu­do­ni­ma­mi – a więc sto­su­ją­cych me­to­dy naj­niż­szej sfe­ry, de­par­ta­men­tu po­li­cji – dzie­li­ła od świa­ta prze­paść; ma­la­ła ona nie­kie­dy, za­leż­nie od woli Ra­spu­ti­na, uła­twia­jąc do­stęp po­żą­da­nym wpły­wom, lub zwięk­sza­ła się sta­no­wiąc nie­prze­by­tą prze­szko­dę na­wet dla krew­nych cara, któ­rych Ra­spu­tin ze­pchnął na dal­szy plan; część ro­dzi­ny cara prze­szła do opo­zy­cji. „Obec­nie wszy­scy Wło­dzi­mie­rzo­wi­cze i wszy­scy

Mi­chaj­ło­wi­cze sta­li się zde­cy­do­wa­ny­mi prze­ciw­ni­ka­mi ca­ro­wej“ – od­no­to­wał w dzien­ni­ku ge­ne­rał Du­bień­ski; prze­sy­ła­li oni ca­ro­wi li­sty i uwa­gi; tak na przy­kład Geo­r­gij Mi­chaj­ło­wicz na­pi­sał w li­sto­pa­dzie o nie­na­wi­ści, z jaką naj­bar­dziej umiar­ko­wa­ne koła ar­mii od­no­szą się do Sütr­me­ra, o po­trze­bie po­wo­ła­nia rzą­du par­la­men­tar­ne­go, co by­ło­by je­dy­nym spo­so­bem oca­le­nia Ro­sji…

Mi­lu­kow ob­ra­cał się w śro­do­wi­sku opo­zy­cyj­nie uspo­so­bio­nych wiel­kich ksią­żąt; je­den z nich ma­czał pal­ce w za­bój­stwie Ra­spu­ti­na, co spra­wi­ło, że car jesz­cze bar­dziej od­su­nął się od swych krew­nych, a w od­po­wie­dzi na proś­bę o „ła­god­ne po­trak­to­wa­nie“ Dy­mi­tra Paw­ło­wi­cza na­pi­sał zna­ne sło­wa: „Nikt nie otrzy­mał pra­wa trud­nić się za­bi­ja­niem“. Na­stro­je wśród wiel­kich ksią­żąt były chwiej­ne: z jed­nej stro­ny cie­szo­no się, że at­mos­fe­ra zo­sta­ła oczysz­czo­na, a jed­no­cze­śnie nie wie­rzo­no w moż­li­wość bez­bo­le­sne­go wyj­ścia z sy­tu­acji.

Znacz­nie bliż­sze kon­tak­ty utrzy­my­wa­ła z ro­dzi­ną pa­nu­ją­cą gru­pa do­stoj­ni­ków na­dwor­nych. W tym krę­gu, któ­re­go „sztyw­na at­mos­fe­ra – we­dług okre­śle­nia Wo­jej­ko­wa – po­dob­na była do ma­ne­ki­na“, to­czy­ła się wal­ka ma­łych am­bi­cy­jek i in­tryg. Dwu­dzie­stu dy­gni­ta­rzy peł­nią­cych róż­ne obo­wiąz­ki („ja gram w sza­chy, ja otwie­ram drzwi“) za­mar­twia­ło się o to, komu przy­pad­nie sta­no­wi­sko mi­ni­stra dwo­ru, kie­dy umrze sta­ry, cza­sa­mi wy­raź­nie zbzi­ko­wa­ny, ko­cha­ny hra­bia Fre­de­ricks, któ­re­go car da­rzył wiel­kim przy­wią­za­niem.

Kil­ku wy­so­kich dy­gni­ta­rzy upra­wia­ło grę na gieł­dzie. Niż­si ran­gą przy­da­li im za to nie­zbyt po­chleb­ny epi­tet „na­dwor­nych wy­rzut­ków spo­łe­czeń­stwa“. Dy­gni­ta­rze byli na swój spo­sób na­sta­wie­ni „kon­sty­tu­cyj­nie“; więk­szość nie­na­wi­dzi­ła go­rą­co Ra­spu­ti­na. Wy­róż­nia­li się w tej gru­pie: zięć Fre­de­rick­sa, Wo­jej­kow, naj­le­piej spo­śród nich wi­dzia­ny w ro­dzi­nie cara, spryt­ny przed­się­bior­ca, wła­ści­ciel Ku­wa­ki, oraz sta­ry „wilk mor­ski“, Ni­łow, al­ko­ho­lik, któ­re­go lu­bia­no za jego pro­sto­tę i szcze­rość; Ni­łow w roz­mo­wie z ca­rem otwar­cie sta­wiał spra­wę Ra­spu­ti­na; od­pra­wio­ny z kwit­kiem tak jak inni, dał po­kój i wciąż po­wta­rzał to samo: „Re­wo­lu­cja wy­buch­nie, wszyst­kich nas po­wy­wie­sza­ją, a na ja­kiej la­tar­ni – wszyst­ko jed­no“.

Ta sfe­ra, po­dob­nie jak śro­do­wi­sko rzą­du, sta­no­wi­ła roz­le­gły te­ren pod­da­ny wpły­wom wiel­kich i ma­łych ko­te­rii; stąd po­sy­ła­no „za­pi­ski“ – no­tat­ki i uwa­gi – tu dyk­to­wa­no nowe no­mi­na­cje i ro­bio­no „wiel­ką po­li­ty­kę“; naj­więk­sze wpły­wy mia­ły kli­ki: Bad­ma­je­wa, księ­cia An­dro­ni­ko­wa i Ma­na­se­wi­cza-Ma­nuj­ło­wa.

Bad­ma­jew – mą­dry i prze­bie­gły Azja­ta, z cha­osem po­li­tycz­nym w gło­wie i cię­tym sło­wem w po­go­to­wiu, zaj­mu­ją­cy się obok me­dy­cy­ny ty­be­tań­skiej szko­łą dla Bu­ria­tów i pro­duk­cją rur be­to­no­wych – był w za­ży­łych sto­sun­kach z Ra­spu­ti­nem i Kur­ło­wem, któ­ry w swo­im cza­sie ode­grał nie­ja­sną rolę w za­bój­stwie Sto­ły­pi­na; dzię­ki po­par­ciu kli­ki Bad­ma­je­wa mi­ni­strem spraw we­wnętrz­nych zo­stał Pro­to­po­pow.

Ksią­żę An­dro­ni­kow, ob­ra­ca­ją­cy się za­rów­no w ko­łach dwor­skich jak i rzą­do­wych, miał zwy­czaj po­sy­ła­nia ikon w da­rze mi­ni­strom, ich żo­nom ofia­ro­wy­wał kwia­ty i sło­dy­cze, znał rów­nież ka­mer­dy­ne­ra z Car­skie­go Sio­ła, a sie­bie okre­ślał w na­stę­pu­ją­cy spo­sób: „Czło­wiek, oby­wa­tel, któ­ry za­wsze chce być jak naj­bar­dziej po­ży­tecz­nym“.

Wy­traw­ny i spryt­ny dzien­ni­karz, Ma­na­se­wicz-Ma­nuj­łow, był współ­pra­cow­ni­kiem „No­wo­je Wre­mia“, ga­ze­ty in­spi­ru­ją­cej i ter­ro­ry­zu­ją­cej wła­dze od wie­lu lat.

Par­tia pra­wi­cy, któ­ra znacz­nie osła­bła, roz­pa­dła się rów­nież na róż­ne kli­ki i ko­te­rie, po­słu­gu­ją­ce się za­pi­ska­mi i sto­sun­ka­mi oso­bi­sty­mi. Opo­zy­cyj­ne sta­no­wi­sko tych gru­pek wo­bec rzą­du wzmac­nia­ło się wów­czas, kie­dy rząd pró­bo­wał zre­du­ko­wać sta­łe sub­sy­dia, z któ­rych ko­rzy­sta­ły, acz­kol­wiek nie były to wiel­kie sumy. Wśród przed­sta­wi­cie­li pra­wi­cy znaj­do­wa­li się za­pew­ne lu­dzie bez­in­te­re­sow­nie wier­ni idei sa­mo­dzier­ża­wia. Lecz dla tych „ostat­nich Mo­hi­ka­nów“ – jak ich na­zy­wał Ma­kła­kow – było ja­sne, że „sto­ją przed bli­ską za­gła­dą tego, w co wie­rzy­li“. Przed­sta­wi­cie­le pra­wi­cy w za­pi­sce spo­rzą­dzo­nej w kół­ku Rim­skie­go-Kor­sa­ko­wa, a prze­ka­za­nej ca­ro­wi w stycz­niu przez księ­cia Go­li­cy­na, oraz w no­tat­ce Go­wo­ru­chy-Otro­ka z po­praw­ką Ma­kła­ko­wa, prze­ka­za­nej ca­ro­wi rów­nież w stycz­niu, da­rem­nie pró­bo­wa­li prze­ko­nać go, by wpro­wa­dził ostrzej­szy kurs, przede wszyst­kim wo­bec Dumy, i prze­stał na­śla­do­wać „ru­chy czło­wie­ka za­mro­czo­ne­go al­ko­ho­lem – od ścia­ny do ścia­ny“. Nie po­wstrzy­ma­ły ka­ta­stro­fy ani wy­bryk Mar­ko­wa, ani list Ma­kła­ko­wa, ani pró­ba wzmoc­nie­nia pra­we­go skrzy­dła w Ra­dzie Pań­stwa przy współ­pra­cy po­li­ty­ka bez za­sad, Szcze­gło­wi­to­wa, ani ostat­nie no­mi­na­cje, jak na przy­kład no­mi­na­cja księ­cia Go­li­cy­na.

Je­śli wszyst­kie przed­sta­wio­ne wy­żej ko­te­rie po­sia­da­ły swo­isty świa­to­po­gląd – umoż­li­wia­ją­cy przy­najm­niej co ja­kiś czas przyj­rze­nie się rze­czy­wi­sto­ści – to sty­ka­ją­ce się z nimi bez­po­śred­nio i od­po­wie­dzial­ne przed nimi koła biu­ro­kra­cji nie mia­ły od daw­na żad­ne­go po­glą­du na świat. Pu­rysz­kie­wicz na­zwał co­raz częst­sze zmia­ny per­so­nal­ne w apa­ra­cie biu­ro­kra­tycz­nym „ka­ru­ze­lą mi­ni­ste­rial­ną“; lecz te nowe oso­bi­sto­ści nie przy­czy­nia­ły się do od­no­wie­nia i umoc­nie­nia wła­dzy, przy­śpie­sza­jąc je­dy­nie jej upa­dek. Na cze­le rzą­du, któ­ry od daw­na nic nie wie­dział nie tyl­ko o swo­im na­ro­dzie, lecz tak­że o „Ro­sji ziemstw i Dumy“, sta­ła Rada Mi­ni­strów „skłó­co­na we­wnętrz­nie, bez krzty wza­jem­ne­go za­ufa­nia“; ta in­sty­tu­cja za­koń­czy­ła ży­wot w cza­sach Sto­ły­pi­na, ostat­nie­go wy­bit­ne­go dzia­ła­cza sa­mo­dzier­ża­wia; po­cząw­szy od tego cza­su Rada Mi­ni­strów prze­kształ­ca­ła się stop­nio­wo, a za Stür­me­ra sta­ła się fak­tycz­nie daw­nym ko­mi­te­tem mi­ni­strów, nie zaj­mu­ją­cym się spra­wa­mi po­li­tycz­ny­mi, tyl­ko „urzę­do­wym“ re­gu­lo­wa­niem bie­gu służ­by ogól­no­pań­stwo­wej, któ­ra we­dług opi­nii lu­dzi z ini­cja­ty­wą, zwią­za­nych w pew­nym stop­niu z ży­ciem pań­stwa, zmie­ni­ła się daw­no w „ka­tor­gę du­cha i umy­słu“. „Rada Mi­ni­strów – mó­wił Pro­to­po­pow – po­zo­sta­ła w tyle za ży­ciem i sta­ła się jak gdy­by ha­mul­cem dla ini­cja­ty­wy lu­do­wej“.

Istot­nie, już sama zmia­na na sta­no­wi­sku pre­ze­sa

Rady Mi­ni­strów, za­stą­pie­nie do­świad­czo­ne­go, lecz kom­plet­nie znie­do­łęż­nia­łe­go biu­ro­kra­ty Go­re­my­ki­na przez Stür­me­ra, w któ­rym, jak się póź­niej oka­za­ło, car wi­dział „dzia­ła­cza ziemstw“, zmu­si­ła wie­lu lu­dzi do głęb­szych re­flek­sji. Stür­mer od­zna­czał się na­der im­po­nu­ją­cym wy­glą­dem, po­zo­ra­mi pa­no­wa­nia nad sobą i sam okre­ślał wła­sne ręce „jako sil­ne ręce w ak­sa­mit­nych rę­ka­wicz­kach“. W rze­czy­wi­sto­ści zaś był tyl­ko „fu­te­ra­łem“, w któ­rym krył się chy­try miesz­cza­nin, za­ła­twia­ją­cy wszyst­kie spra­wy ci­cha­czem przy po­mo­cy „krucz­ków kan­ce­la­ryj­nych“; był ma­rio­net­ką w ręku Ma­na­se­wi­cza-Ma­nuj­ło­wa, „sta­rusz­kiem na sznur­ku“, jak po­wie­dział kie­dyś o Stür­me­rze Ra­spu­tin, po­krzy­ku­ją­cy cza­sem na pre­mie­ra ogar­nię­te­go skle­ro­zą star­czą, po­zba­wio­ne­go pa­mię­ci i usi­łu­ją­ce­go jak naj­prę­dzej po­zbyć się każ­dej spra­wy.

Stür­mer, skom­pro­mi­to­wa­ny w Du­mie przez Mi­lu­ko­wa, mu­siał ustą­pić miej­sca Tre­po­wo­wi. Temu zaś biu­ro­kra­cie przy­pa­dło za­da­nie po­nad jego siły – wpro­wa­dze­nie twar­de­go kur­su w chwi­li, kie­dy za­czy­na­ła się bu­rza (li­sto­pad roku 1916); za rzą­dów Tre­po­wa ucho­dzi­ło za „wła­ści­wy ton“ nie­sto­so­wa­nie ar­ty­ku­łu 87; ale wszyst­kie te wy­bie­gi je­dy­nie do­le­wa­ły oli­wy do ognia i , nie dość sil­ny pre­mier, któ­ry nic nie zdo­łał zmie­nić w cią­gu 48 dni swe­go pre­mie­ro­stwa, padł (po­ko­na­ny przez Pro­to­po­po­wa, któ­re­mu uda­ło się przy­ła­pać Tre­po­wa na tym, że pro­po­no­wał od­stęp­ne Ra­spu­ti­no­wi, byle nie wtrą­cał się do spraw pań­stwo­wych).

Ostat­nim pre­mie­rem był ksią­żę Go­li­cyn. Po­wo­ła­ny zo­stał na to sta­no­wi­sko wśród oko­licz­no­ści świad­czą­cych o tym, jak da­le­ce wła­dze stra­ci­ły gło­wę. Go­li­cyn, któ­ry stał z dala od ży­cia po­li­tycz­ne­go i od roku 1915 zaj­mo­wał się wy­łącz­nie kie­ro­wa­niem pra­ca­mi Ko­mi­te­tu Po­mo­cy Jeń­com Ro­syj­skim, zo­stał we­zwa­ny do Car­skie­go Sio­ła rze­ko­mo przez ca­ro­wą. Go­li­cy­na przy­jął car, po­dej­mu­jąc roz­mo­wę na te­mat no­wej kan­dy­da­tu­ry na sta­no­wi­sko pre­mie­ra ( „Ru­chłow nie zna fran­cu­skie­go, a prze­cież wkrót­ce od­bę­dzie się na­ra­da państw sprzy­mie­rzo­nych“). W koń­cu car oświad­czył: „Dość tych gie­rek, to ja we­zwa­łem pana, a nie ca­ro­wa, ja za­trzy­ma­łem wy­bór na pań­skiej oso­bie“. Go­li­cyn, któ­re­go „je­dy­nym ma­rze­niem był od­po­czy­nek“, bez­sku­tecz­nie pro­sił cara o zwol­nie­nie go. Na­le­ży wąt­pić, czy ten sta­ry ary­sto­kra­ta, któ­ry z wy­raź­nym wstrę­tem na­zy­wał lud „mo­tło­chem“ i pra­wie nie znał się na try­bie pra­cy Rady Mi­ni­strów, dał­by so­bie radę z rzu­ca­ją­cy­mi mu kło­dy pod nogi kre­atu­ra­mi Ra­spu­ti­na – Pro­to­po­po­wem i Do­bro­wol­skim. Lu­dzie sil­niej­si od Go­li­cy­na byli bez­rad­ni w wal­ce z Pro­to­po­po­wem, uf­nym w swo­ją gwiaz­dę, któ­ra zga­sła do­pie­ro wte­dy, kie­dy skoń­czy­ło się wszyst­ko.

Po­sie­dze­nie Rady Mi­ni­strów w dniu 3 stycz­nia było na­der zna­mien­ne dla jej „wiel­kiej po­li­ty­ki“, spro­wa­dza­ją­cej się do szu­ka­nia spo­so­bu od­ro­cze­nia nie­unik­nio­nej se­sji Dumy Pań­stwo­wej. Me­ry­to­rycz­na stro­na tego po­sie­dze­nia Rady Mi­ni­strów przed­sta­wio­na zo­sta­ła w na­stę­pu­ją­cym me­mo­ria­le urzę­do­wym, spo­rzą­dzo­nym przez Ło­dy­żeń­skie­go:

„Rada Mi­ni­strów na po­sie­dze­niu w dniu 3 stycz­nia 1917 roku oma­wia­ła spra­wę zbli­ża­ją­ce­go się ter­mi­nu wzno­wie­nia prac ciał usta­wo­daw­czych, przy czym wy­su­nię­te zo­sta­ły róż­ne kon­cep­cje.

Pię­ciu człon­ków Rady Mi­ni­strów (Po­krow­ski,

Szu­wa­jew, Ni­ko­ła­jen­ko, Fie­odo­siew i Łan­go­woj) wy­po­wie­dzia­ło się za tym, by zgod­nie z re­skryp­tem car­skim z dnia 15 grud­nia 1916 roku zwo­łać Dumę Pań­stwo­wą na dzień 12 stycz­nia, z tym, iż se­sję po­win­ny po­prze­dzić od­po­wied­nie po­su­nię­cia.

Prze­wod­ni­czą­cy rady i ośmiu człon­ków (Gri­go­ro­wicz, Rit­tich, Do­bro­wol­ski, Pro­to­po­pow, Ra­zu­mow­ski, Woj­now­ski-Krie­ger, Ra­jew i Kul­czyc­ki) byli zda­nia, iż wo­bec ak­tu­al­nych na­stro­jów, pa­nu­ją­cych wśród więk­szo­ści człon­ków Dumy, zwo­ła­nie se­sji i uka­za­nie się w sie­dzi­bie Dumy człon­ków rzą­du wy­wo­ła­ją nie­chyb­nie nie­po­żą­da­ne i nie­bez­piecz­ne de­mon­stra­cje, któ­rych skut­kiem mu­sia­ło­by być roz­wią­za­nie Dumy i usta­le­nie no­wych wy­bo­rów. Dla unik­nię­cia tego ro­dza­ju osta­tecz­nych kro­ków prze­wod­ni­czą­cy Rady Mi­ni­strów i po­pie­ra­ją­cy go mi­ni­stro­wie uwa­ża­li za rzecz naj­wła­ściw­szą od­ro­cze­nie na pe­wien czas se­sji Dumy i wy­zna­cze­nie no­we­go ter­mi­nu na dzień 31 stycz­nia.

Pro­to­po­pow, któ­re­go po­gląd po­par­li Do­bro­wol­ski, Kul­czyc­ki i Ra­jew, pro­po­no­wał, by „okres prze­rwy w pra­cach Dumy spro­lon­go­wać do dnia 14 lu­te­go“.

Ten urzę­do­wy, oschły za­pis uzu­peł­nia żywa cha­rak­te­ry­sty­ka owe­go po­sie­dze­nia po­da­na przez jed­ne­go z uczest­ni­ków – Po­krow­skie­go. Z jego re­la­cji do­wie­dzie­li­śmy się, że Pro­to­po­pow zre­fe­ro­wał pod­czas po­sie­dze­nia swo­ją „ory­gi­nal­ną teo­rię prą­dów po­li­tycz­nych w Ro­sji“, któ­rą przed­sta­wił po­wtór­nie na po­sie­dze­niu w dniu 25 lu­te­go. We­dług Po­krow­skie­go kon­cep­cja Pro­to­po­po­wa za­sa­dza­ła się na tym, iż nurt re­wo­lu­cyj­ny (anar­chizm i so­cja­lizm) sys­te­ma­tycz­nie to­ru­je so­bie dro­gę do nur­tu opo­zy­cyj­ne­go (czyn­ni­ki spo­łecz­ne z Dumą Pań­stwo­wą na cze­le); w ten spo­sób nurt opo­zy­cyj­ny ze­spa­la się z re­wo­lu­cyj­nym i zmie­rza do za­gar­nię­cia wła­dzy, to­też z opo­zy­cją na­le­ży wal­czyć wszel­ki­mi środ­ka­mi, do roz­wią­za­nia Dumy włącz­nie. W dal­szym cią­gu po­sie­dze­nia Rady Mi­ni­strów, we­dług re­la­cji Po­krow­skie­go, Pro­to­po­pow przed­sta­wił „wy­kres gra­ficz­ny“ swo­jej teo­rii, „plo­tąc duby sma­lo­ne“, nie­któ­rzy uczest­ni­cy po­sie­dze­nia po­ro­zu­mie­wa­li się ocza­mi, py­ta­jąc: „Czy pan coś z tego zro­zu­miał?“ Rzecz zna­mien­na, iż mimo wszyst­ko kon­cep­cja Pro­to­po­po­wa zo­sta­ła za­ak­cep­to­wa­na, po pew­nych ustęp­stwach z jego stro­ny.

Wśród człon­ków rzą­du mało było osób, o któ­rych da­ło­by się po­wie­dzieć coś bliż­sze­go, bo ich dzia­łal­ność ni­czym szcze­gól­nym się nie wy­róż­nia­ła; wszyst­kich pchał ten sam wir ku nie­unik­nio­nej ka­ta­stro­fie. Znaj­do­wa­li się wśród nich lu­dzie uczci­wi, pra­wi, jak na przy­kład mi­ni­ster oświa­ty hra­bia Igna­tiew, któ­ry wie­lo­krot­nie skła­dał proś­bę o dy­mi­sję; sta­no­wi­sko jego ob­jął na dwa mie­sią­ce przed prze­wro­tem Kul­czyc­ki. Mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych Po­krow­ski, któ­ry nie­raz mu­siał pod­kre­ślać, iż wo­bec ak­tu­al­ne­go kur­su po­li­ty­ki we­wnętrz­nej nie­moż­li­we jest kie­ro­wa­nie po­li­ty­ką za­gra­nicz­ną, rów­nież na­le­żał do lu­dzi uczci­wych, lecz nie mo­gą­cych uczy­nić nic, co za­po­bie­gło­by ka­ta­stro­fie.

Wy­bit­ną rolę w dniach lu­to­wych ode­grał ostat­ni mi­ni­ster spraw woj­sko­wych, ge­ne­rał Bie­la­jew, któ­re­go Ro­dzian­ko uwa­ża za czło­wie­ka przy­zwo­ite­go. Po­li­wa­now, u któ­re­go Bie­la­jew kie­dyś się uczył, okre­śla go jako czło­wie­ka pra­co­wi­te­go i su­mien­ne­go, lecz po­zba­wio­ne­go praw­dzi­wych uzdol­nień oraz skłon­ne­go do ser­wi­li­zmu.

Nie moż­na po­mi­nąć mil­cze­niem dwóch oso­bi­sto­ści, któ­re bra­ły udział w wy­da­rze­niach i przy­go­to­wy­wa­ły się do ob­ję­cia wła­dzy. Jed­ną z nich był daw­ny mi­ni­ster spraw we­wnętrz­nych, fa­wo­ryt cara, Ma­kła­kow, któ­re­go ku­rier car­ski nie za­stał w Pio­tro­gro­dzie w okre­sie świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia; Ma­kła­kow miał wy­raź­ne szan­se na ob­ję­cie sta­no­wi­ska Pro­to­po­po­wa; Ma­kła­kow, choć zwo­len­nik pra­wi­cy, zda­wał so­bie spra­wę z tego, że „bez oglą­da­nia się na roz­gar­diasz i upo­rczy­we funk­cjo­no­wa­nie apa­ra­tu ad­mi­ni­stra­cji“ spra­wa pra­wi­cy, „któ­rą bito, po­zwa­la­no jej sta­nąć na no­gach i bito znów“, jest bez­pow­rot­nie prze­gra­na.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: