- W empik go
Ostatnie dni caratu - ebook
Ostatnie dni caratu - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-255-2491-3 |
Rozmiar pliku: | 241 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pod koniec roku 1916 wszystkie części organizmu państwowego Rosji dotknięte były chorobą, która nie mogła przejść sama przez się i której nie można było wyleczyć zwykłymi lekami; choroba ta wymagała trudnej i niebezpiecznej operacji. Tak w owym czasie oceniali położenie wszyscy ludzie zorientowani w stanie państwa; nikt nie wątpił, iż operacja jest koniecznością; spierano się jedynie o to, jaki stopień wstrząsu, związanego nieodłącznie z takim zabiegiem, wytrzyma osłabiony organizm. Jedni uważali, że nawet w trakcie operacji państwo będzie musiało wykonywać tę funkcję, która najbardziej przyczyniła się do rozwoju choroby: czyli prowadzić wojnę; zdaniem innych – państwo powinno zrezygnować z prowadzenia wojny.
Tak czy inaczej, operacja, której pierwsza faza minęła stosunkowo bezboleśnie, stała się faktem dokonanym. Zabieg ten zaskoczył przedstawicieli obu orientacji i przybrał formy nie oczekiwane przez reprezentantów różnych warstw społeczeństwa rosyjskiego.
Wojna była główną przyczyną rozwoju choroby; wojna już trzeci rok podkopywała organizm państwa ujawniając jego słabość i pozbawiając resztek sił żywotnych. Mobilizacja, przeprowadzona na jesieni 1916 roku, zagarnęła trzynasty milion rolników, rzemieślników i fachowców wszelkiego rodzaju; bezpośrednim skutkiem tego był paraliż najważniejszych arterii życiowych kraju; do walki z kryzysem w aprowizacji i transporcie, dziedzinach tak ściśle z sobą związanych, potrzebni byli ludzie nieprzeciętni, o wyjątkowych uzdolnieniach, a tymczasem władzę, rozdzieraną sprzecznymi tendencjami, pozbawioną woli, ogarnęła całkowita bierność; jak to określił jeden z przedstawicieli władz: rząd nie posiadał już ani jednego „atomu bojowego“, a „duch walki“ znajdował wyraz wyłącznie w „stawianiu przeszkód“.
Car Mikołaj II, uparty, lecz bezwolny, nerwowy, obojętny na wszystko, nie mający zaufania do ludzi, zmęczony i małomówny, stracił głowę. Nie orientował się w sytuacji i nie podejmował żadnej inicjatywy, zdając się całkowicie na tych, których postawił u steru rządów. Rasputin mawiał, że carowi „brakuje czegoś w środku“. Mikołaj II, choć interesował się życiem społeczeństwa, lękał się go i krył w sobie zadawnioną urazę do Dumy. Po objęciu naczelnego dowództwa car automatycznie utracił centralną
Notki o ważniejszych, występujących tu postaciach, znajdzie czytelnik na końcu książki.
pozycję w państwie, a najwyższa władza, znajdująca się „w ręku rekinów giełdowych“, przeszła ostatecznie w ręce carowej i ludzi stojących za nią.
Carowa – zdaniem niektórych ludzi osoba mądra i błyskotliwa, obdarzona w istocie mocnym charakterem i od dłuższego czasu kierująca każdym krokiem cara – znalazła się pod wpływem Rasputina, który nazywał ją Katarzyną II. Szczególny wpływ wywierał również na carową „potężny nastrój mistyczny“, który – według słów Protopopowa – ogarnął całą rodzinę carską i odciął ją całkowicie od świata zewnętrznego. Carowa, kobieta ambitna, „traktująca Rosję jak zabitą deskami prowinję“, a jednocześnie ubóstwiająca Rasputina, wykonywała wszystkie jego rozkazy; ta kobieta, wychowana w duchu angielskim, a jednocześnie modląca się w „tajemnych zakamarkach“ cerkwi Fiodorowskiej, była prawdziwą władczynią Rosji. „Wątpię, czy uda się ocalić samodzierżawie – notował przed Nowym Rokiem historyk nadworny, generał.Dubieński – zbyt wyraźnie zarysowała się głęboka sprzeczność interesów Rosji i interesów carowej“.
Do „mistycznego kółka“ należała także naiwna, wierna i nieszczęśliwa przyjaciółka carowej, frejlina Wyrubowa, potępiająca niekiedy cara „swoim prostym rozumem“, posłuszne narzędzie w rękach Rasputina, „fonograf jego słów i sugestii“ (słowa Protopopowa). Według Wyrubowej „cała Rosja przesyłała do niej różne zapiski“, które przekazywała mechanicznie komu należy.
„Ogniwem łączącym władzę ze światem“ i tym, który wydawał „opinie o ludziach“, był Grigorij Rasputin, według jednych – „łajdak“ kierujący „biurem pośrednictwa w interesach“; zdaniem drugich –
„wielki komediant“; dla innych „posłuszne narzędzie wywiadu niemieckiego“; niektórzy zaś uważali Rasputina za człowieka upartego, fałszywego i skrytego, który nigdy nie zapominał uraz, mścił się za nie okrutnie i był w swoim czasie uczniem hipnotyzera. O szkodzie, jaką wyrządza Rasputin, rozmawiali z carem – bez skutku – tacy ludzie jak Rodzianko, generał Iwanow, Kaufman-Turkiestański, admirał Niłow, Orłow, Drenteln, wielcy książęta, Fredericks. Różnorodne opinie reprezentantów władzy o „starcu“-analfabecie, którego Wyrubowa nazwała „nieapetycznym“, zgodne są pod jednym względem: wszystkie brzmią negatywnie; a wiadomo przecież, że zarówno niżsi, jak i wyżsi dostojnicy uzależnieni byli od Rasputina; Rasputin, bez względu na to, jaki był naprawdę, posiadał rozległe wpływy; jego życie upływało w atmosferze histerycznej adoracji i zaciekłej nienawiści; ubóstwiano go i usiłowano zamordować; a to, że rozpustny chłop, zabity strzałem w plecy podczas „wieczorynki przy gramofonie“ u Jusupowa, był człowiekiem nieprzeciętnym, bodaj najmocniej potwierdził fakt, iż kula, która go ugodziła, trafiła prosto w serce dynastii panującej.
Samotników z Carskiego Sioła i „małego domku“ Wyrubowej, posługujących się wraz z ludźmi z najbliższego otoczenia zakonspirowanymi pseudonimami – a więc stosujących metody najniższej sfery, departamentu policji – dzieliła od świata przepaść; malała ona niekiedy, zależnie od woli Rasputina, ułatwiając dostęp pożądanym wpływom, lub zwiększała się stanowiąc nieprzebytą przeszkodę nawet dla krewnych cara, których Rasputin zepchnął na dalszy plan; część rodziny cara przeszła do opozycji. „Obecnie wszyscy Włodzimierzowicze i wszyscy
Michajłowicze stali się zdecydowanymi przeciwnikami carowej“ – odnotował w dzienniku generał Dubieński; przesyłali oni carowi listy i uwagi; tak na przykład Georgij Michajłowicz napisał w listopadzie o nienawiści, z jaką najbardziej umiarkowane koła armii odnoszą się do Sütrmera, o potrzebie powołania rządu parlamentarnego, co byłoby jedynym sposobem ocalenia Rosji…
Milukow obracał się w środowisku opozycyjnie usposobionych wielkich książąt; jeden z nich maczał palce w zabójstwie Rasputina, co sprawiło, że car jeszcze bardziej odsunął się od swych krewnych, a w odpowiedzi na prośbę o „łagodne potraktowanie“ Dymitra Pawłowicza napisał znane słowa: „Nikt nie otrzymał prawa trudnić się zabijaniem“. Nastroje wśród wielkich książąt były chwiejne: z jednej strony cieszono się, że atmosfera została oczyszczona, a jednocześnie nie wierzono w możliwość bezbolesnego wyjścia z sytuacji.
Znacznie bliższe kontakty utrzymywała z rodziną panującą grupa dostojników nadwornych. W tym kręgu, którego „sztywna atmosfera – według określenia Wojejkowa – podobna była do manekina“, toczyła się walka małych ambicyjek i intryg. Dwudziestu dygnitarzy pełniących różne obowiązki („ja gram w szachy, ja otwieram drzwi“) zamartwiało się o to, komu przypadnie stanowisko ministra dworu, kiedy umrze stary, czasami wyraźnie zbzikowany, kochany hrabia Fredericks, którego car darzył wielkim przywiązaniem.
Kilku wysokich dygnitarzy uprawiało grę na giełdzie. Niżsi rangą przydali im za to niezbyt pochlebny epitet „nadwornych wyrzutków społeczeństwa“. Dygnitarze byli na swój sposób nastawieni „konstytucyjnie“; większość nienawidziła gorąco Rasputina. Wyróżniali się w tej grupie: zięć Fredericksa, Wojejkow, najlepiej spośród nich widziany w rodzinie cara, sprytny przedsiębiorca, właściciel Kuwaki, oraz stary „wilk morski“, Niłow, alkoholik, którego lubiano za jego prostotę i szczerość; Niłow w rozmowie z carem otwarcie stawiał sprawę Rasputina; odprawiony z kwitkiem tak jak inni, dał pokój i wciąż powtarzał to samo: „Rewolucja wybuchnie, wszystkich nas powywieszają, a na jakiej latarni – wszystko jedno“.
Ta sfera, podobnie jak środowisko rządu, stanowiła rozległy teren poddany wpływom wielkich i małych koterii; stąd posyłano „zapiski“ – notatki i uwagi – tu dyktowano nowe nominacje i robiono „wielką politykę“; największe wpływy miały kliki: Badmajewa, księcia Andronikowa i Manasewicza-Manujłowa.
Badmajew – mądry i przebiegły Azjata, z chaosem politycznym w głowie i ciętym słowem w pogotowiu, zajmujący się obok medycyny tybetańskiej szkołą dla Buriatów i produkcją rur betonowych – był w zażyłych stosunkach z Rasputinem i Kurłowem, który w swoim czasie odegrał niejasną rolę w zabójstwie Stołypina; dzięki poparciu kliki Badmajewa ministrem spraw wewnętrznych został Protopopow.
Książę Andronikow, obracający się zarówno w kołach dworskich jak i rządowych, miał zwyczaj posyłania ikon w darze ministrom, ich żonom ofiarowywał kwiaty i słodycze, znał również kamerdynera z Carskiego Sioła, a siebie określał w następujący sposób: „Człowiek, obywatel, który zawsze chce być jak najbardziej pożytecznym“.
Wytrawny i sprytny dziennikarz, Manasewicz-Manujłow, był współpracownikiem „Nowoje Wremia“, gazety inspirującej i terroryzującej władze od wielu lat.
Partia prawicy, która znacznie osłabła, rozpadła się również na różne kliki i koterie, posługujące się zapiskami i stosunkami osobistymi. Opozycyjne stanowisko tych grupek wobec rządu wzmacniało się wówczas, kiedy rząd próbował zredukować stałe subsydia, z których korzystały, aczkolwiek nie były to wielkie sumy. Wśród przedstawicieli prawicy znajdowali się zapewne ludzie bezinteresownie wierni idei samodzierżawia. Lecz dla tych „ostatnich Mohikanów“ – jak ich nazywał Makłakow – było jasne, że „stoją przed bliską zagładą tego, w co wierzyli“. Przedstawiciele prawicy w zapisce sporządzonej w kółku Rimskiego-Korsakowa, a przekazanej carowi w styczniu przez księcia Golicyna, oraz w notatce Goworuchy-Otroka z poprawką Makłakowa, przekazanej carowi również w styczniu, daremnie próbowali przekonać go, by wprowadził ostrzejszy kurs, przede wszystkim wobec Dumy, i przestał naśladować „ruchy człowieka zamroczonego alkoholem – od ściany do ściany“. Nie powstrzymały katastrofy ani wybryk Markowa, ani list Makłakowa, ani próba wzmocnienia prawego skrzydła w Radzie Państwa przy współpracy polityka bez zasad, Szczegłowitowa, ani ostatnie nominacje, jak na przykład nominacja księcia Golicyna.
Jeśli wszystkie przedstawione wyżej koterie posiadały swoisty światopogląd – umożliwiający przynajmniej co jakiś czas przyjrzenie się rzeczywistości – to stykające się z nimi bezpośrednio i odpowiedzialne przed nimi koła biurokracji nie miały od dawna żadnego poglądu na świat. Puryszkiewicz nazwał coraz częstsze zmiany personalne w aparacie biurokratycznym „karuzelą ministerialną“; lecz te nowe osobistości nie przyczyniały się do odnowienia i umocnienia władzy, przyśpieszając jedynie jej upadek. Na czele rządu, który od dawna nic nie wiedział nie tylko o swoim narodzie, lecz także o „Rosji ziemstw i Dumy“, stała Rada Ministrów „skłócona wewnętrznie, bez krzty wzajemnego zaufania“; ta instytucja zakończyła żywot w czasach Stołypina, ostatniego wybitnego działacza samodzierżawia; począwszy od tego czasu Rada Ministrów przekształcała się stopniowo, a za Stürmera stała się faktycznie dawnym komitetem ministrów, nie zajmującym się sprawami politycznymi, tylko „urzędowym“ regulowaniem biegu służby ogólnopaństwowej, która według opinii ludzi z inicjatywą, związanych w pewnym stopniu z życiem państwa, zmieniła się dawno w „katorgę ducha i umysłu“. „Rada Ministrów – mówił Protopopow – pozostała w tyle za życiem i stała się jak gdyby hamulcem dla inicjatywy ludowej“.
Istotnie, już sama zmiana na stanowisku prezesa
Rady Ministrów, zastąpienie doświadczonego, lecz kompletnie zniedołężniałego biurokraty Goremykina przez Stürmera, w którym, jak się później okazało, car widział „działacza ziemstw“, zmusiła wielu ludzi do głębszych refleksji. Stürmer odznaczał się nader imponującym wyglądem, pozorami panowania nad sobą i sam określał własne ręce „jako silne ręce w aksamitnych rękawiczkach“. W rzeczywistości zaś był tylko „futerałem“, w którym krył się chytry mieszczanin, załatwiający wszystkie sprawy cichaczem przy pomocy „kruczków kancelaryjnych“; był marionetką w ręku Manasewicza-Manujłowa, „staruszkiem na sznurku“, jak powiedział kiedyś o Stürmerze Rasputin, pokrzykujący czasem na premiera ogarniętego sklerozą starczą, pozbawionego pamięci i usiłującego jak najprędzej pozbyć się każdej sprawy.
Stürmer, skompromitowany w Dumie przez Milukowa, musiał ustąpić miejsca Trepowowi. Temu zaś biurokracie przypadło zadanie ponad jego siły – wprowadzenie twardego kursu w chwili, kiedy zaczynała się burza (listopad roku 1916); za rządów Trepowa uchodziło za „właściwy ton“ niestosowanie artykułu 87; ale wszystkie te wybiegi jedynie dolewały oliwy do ognia i , nie dość silny premier, który nic nie zdołał zmienić w ciągu 48 dni swego premierostwa, padł (pokonany przez Protopopowa, któremu udało się przyłapać Trepowa na tym, że proponował odstępne Rasputinowi, byle nie wtrącał się do spraw państwowych).
Ostatnim premierem był książę Golicyn. Powołany został na to stanowisko wśród okoliczności świadczących o tym, jak dalece władze straciły głowę. Golicyn, który stał z dala od życia politycznego i od roku 1915 zajmował się wyłącznie kierowaniem pracami Komitetu Pomocy Jeńcom Rosyjskim, został wezwany do Carskiego Sioła rzekomo przez carową. Golicyna przyjął car, podejmując rozmowę na temat nowej kandydatury na stanowisko premiera ( „Ruchłow nie zna francuskiego, a przecież wkrótce odbędzie się narada państw sprzymierzonych“). W końcu car oświadczył: „Dość tych gierek, to ja wezwałem pana, a nie carowa, ja zatrzymałem wybór na pańskiej osobie“. Golicyn, którego „jedynym marzeniem był odpoczynek“, bezskutecznie prosił cara o zwolnienie go. Należy wątpić, czy ten stary arystokrata, który z wyraźnym wstrętem nazywał lud „motłochem“ i prawie nie znał się na trybie pracy Rady Ministrów, dałby sobie radę z rzucającymi mu kłody pod nogi kreaturami Rasputina – Protopopowem i Dobrowolskim. Ludzie silniejsi od Golicyna byli bezradni w walce z Protopopowem, ufnym w swoją gwiazdę, która zgasła dopiero wtedy, kiedy skończyło się wszystko.
Posiedzenie Rady Ministrów w dniu 3 stycznia było nader znamienne dla jej „wielkiej polityki“, sprowadzającej się do szukania sposobu odroczenia nieuniknionej sesji Dumy Państwowej. Merytoryczna strona tego posiedzenia Rady Ministrów przedstawiona została w następującym memoriale urzędowym, sporządzonym przez Łodyżeńskiego:
„Rada Ministrów na posiedzeniu w dniu 3 stycznia 1917 roku omawiała sprawę zbliżającego się terminu wznowienia prac ciał ustawodawczych, przy czym wysunięte zostały różne koncepcje.
Pięciu członków Rady Ministrów (Pokrowski,
Szuwajew, Nikołajenko, Fieodosiew i Łangowoj) wypowiedziało się za tym, by zgodnie z reskryptem carskim z dnia 15 grudnia 1916 roku zwołać Dumę Państwową na dzień 12 stycznia, z tym, iż sesję powinny poprzedzić odpowiednie posunięcia.
Przewodniczący rady i ośmiu członków (Grigorowicz, Rittich, Dobrowolski, Protopopow, Razumowski, Wojnowski-Krieger, Rajew i Kulczycki) byli zdania, iż wobec aktualnych nastrojów, panujących wśród większości członków Dumy, zwołanie sesji i ukazanie się w siedzibie Dumy członków rządu wywołają niechybnie niepożądane i niebezpieczne demonstracje, których skutkiem musiałoby być rozwiązanie Dumy i ustalenie nowych wyborów. Dla uniknięcia tego rodzaju ostatecznych kroków przewodniczący Rady Ministrów i popierający go ministrowie uważali za rzecz najwłaściwszą odroczenie na pewien czas sesji Dumy i wyznaczenie nowego terminu na dzień 31 stycznia.
Protopopow, którego pogląd poparli Dobrowolski, Kulczycki i Rajew, proponował, by „okres przerwy w pracach Dumy sprolongować do dnia 14 lutego“.
Ten urzędowy, oschły zapis uzupełnia żywa charakterystyka owego posiedzenia podana przez jednego z uczestników – Pokrowskiego. Z jego relacji dowiedzieliśmy się, że Protopopow zreferował podczas posiedzenia swoją „oryginalną teorię prądów politycznych w Rosji“, którą przedstawił powtórnie na posiedzeniu w dniu 25 lutego. Według Pokrowskiego koncepcja Protopopowa zasadzała się na tym, iż nurt rewolucyjny (anarchizm i socjalizm) systematycznie toruje sobie drogę do nurtu opozycyjnego (czynniki społeczne z Dumą Państwową na czele); w ten sposób nurt opozycyjny zespala się z rewolucyjnym i zmierza do zagarnięcia władzy, toteż z opozycją należy walczyć wszelkimi środkami, do rozwiązania Dumy włącznie. W dalszym ciągu posiedzenia Rady Ministrów, według relacji Pokrowskiego, Protopopow przedstawił „wykres graficzny“ swojej teorii, „plotąc duby smalone“, niektórzy uczestnicy posiedzenia porozumiewali się oczami, pytając: „Czy pan coś z tego zrozumiał?“ Rzecz znamienna, iż mimo wszystko koncepcja Protopopowa została zaakceptowana, po pewnych ustępstwach z jego strony.
Wśród członków rządu mało było osób, o których dałoby się powiedzieć coś bliższego, bo ich działalność niczym szczególnym się nie wyróżniała; wszystkich pchał ten sam wir ku nieuniknionej katastrofie. Znajdowali się wśród nich ludzie uczciwi, prawi, jak na przykład minister oświaty hrabia Ignatiew, który wielokrotnie składał prośbę o dymisję; stanowisko jego objął na dwa miesiące przed przewrotem Kulczycki. Minister spraw zagranicznych Pokrowski, który nieraz musiał podkreślać, iż wobec aktualnego kursu polityki wewnętrznej niemożliwe jest kierowanie polityką zagraniczną, również należał do ludzi uczciwych, lecz nie mogących uczynić nic, co zapobiegłoby katastrofie.
Wybitną rolę w dniach lutowych odegrał ostatni minister spraw wojskowych, generał Bielajew, którego Rodzianko uważa za człowieka przyzwoitego. Poliwanow, u którego Bielajew kiedyś się uczył, określa go jako człowieka pracowitego i sumiennego, lecz pozbawionego prawdziwych uzdolnień oraz skłonnego do serwilizmu.
Nie można pominąć milczeniem dwóch osobistości, które brały udział w wydarzeniach i przygotowywały się do objęcia władzy. Jedną z nich był dawny minister spraw wewnętrznych, faworyt cara, Makłakow, którego kurier carski nie zastał w Piotrogrodzie w okresie świąt Bożego Narodzenia; Makłakow miał wyraźne szanse na objęcie stanowiska Protopopowa; Makłakow, choć zwolennik prawicy, zdawał sobie sprawę z tego, że „bez oglądania się na rozgardiasz i uporczywe funkcjonowanie aparatu administracji“ sprawa prawicy, „którą bito, pozwalano jej stanąć na nogach i bito znów“, jest bezpowrotnie przegrana.