Ostatnie lato Wandalów - ebook
Ostatnie lato Wandalów - ebook
Pasjonująca opowieść o wielkich ludach i wielkich namiętnościach
Rok 556. W na wpół opuszczonym kraju między Wisłą a Odrą potomkowie dawnych mieszkańców próbują przetrwać pod przewodem starego kraka. Jego synowie ostrzą sobie zęby na tron, jego córka, Wanda, nie chcąc wyrzec się miłości do ukochanego, decyduje się na radykalny krok, pod królewskim wzgórzem lęgną się ciemne siły. Możni spiskują, obcy i swoi grożą wojną, a okrutni bogowie łakną zemsty. Potwory jak ludzie i ludzie jak potwory. Stary świat chyli się ku upadkowi…
„Kto by tam chciał babę, co zamiast prząść i gotować jeździ konno i strzela z łuku?” - pyta jeden z bohaterów, gdy opowieść się ledwie zaczyna i dopiero poznajemy krainę nad Vistlą. „Ostatnie lato Wandalów” to historia wielu mężczyzn i kilku charakternych kobiet. W tym tej jednej, słynnej „Wandy, co Niemca nie chciała”. Tyle że w świetnej powieści Jakuba Urbańczyka wszystko jest inaczej niż w legendzie. Dałam się porwać w wartki, gęsty od zdarzeń i znaczeń nurt „Ostatniego lata Wandalów”. Zafrapował mnie świat Wandalów i Sklawinów, bo choć stworzony przez Urbańczyka ze strzępów przekazów i kronik, wydaje się namacalny i rzeczywisty. Atutem opowieści są bohaterowie - wyraziści i zdecydowani, choć niejednoznaczni. Zostali ze mną na długo. Wypełnili pustkę na wzgórzu nad Vistlą.
Elżbieta Cherezińska
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-980-6 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rok 556 naszej ery między Wisłą a Odrą. Przez Europę przetoczyła się już wielka fala wędrówek ludów, grzebiąc pod gruzami zachodnie Cesarstwo Rzymskie i nanosząc na mapy nowe królestwa. Ale nie tutaj. Tu, na opustoszałych peryferiach znanego świata, nieliczni z dawnych mieszkańców starają się przetrwać po swojemu. Czasem wbrew starym, mściwym bogom i pradawnej tradycji. Przetrwać, zdobyć władzę, złoto, kobiety (lub mężczyzn) i miejsce w legendzie. A tymczasem za rogiem historii czekają już na swoją kolej Słowianie.
Nie dorobiliśmy się wielu legend o czasach przedhistorycznych, a te, które są, nie obrosły, gdy była po temu pora, mitem na miarę legend o królu Arturze. Nie ma polskiego odpowiednika skandynawskich sag. Gall Anonim zostawił nam w spadku księcia Popiela i Piasta Oracza, Wincenty Kadłubek króla Kraka, królewnę Wandę i potwora nazwanego później Smokiem Wawelskim. Nieznany autor dorzucił jeszcze do tego w XIII wieku Lecha, Czecha i Rusa. Niewiele, a i to jest zapewne głównie wytworem wyobraźni kronikarzy zapełniających białe plamy polskiej prehistorii. Świat sprzed ich czasów przepadł, starty na proch przez pierwszych Piastów i chrześcijaństwo. Pozostały bajki dla dzieci. Jednak jego odległe echo pobrzmiewające w legendach nie pokazuje baśniowej rzeczywistości. Czary, potwory, wojny i zbrodnie — trup ściele się gęściej niż w niejednym thrillerze.
Lecz skąd tytułowi Wandalowie? Nie zostawili wielu śladów na kartach historii, nigdy też nie mieli dobrej prasy — wiadomo, jakie hasło przypadło im w słownikach. Wandalów ze „sprawą polską” pierwszy połączył w swojej kronice wspomniany już Wincenty Kadłubek. Ich nazwa pochodzić miała od królewny Wandy (tej, co nie chciała Niemca). Pomysł podchwycili później kolejni kronikarze i tak — o czym mało kto wie — na parę stuleci zyskaliśmy „przodków Wandalów”, zanim w następnych wiekach nie wyparli ich z narodowej świadomości, o wiele bardziej w gruncie rzeczy egzotyczni, „przodkowie Sarmaci”. A dzisiejsza nauka znów coraz śmielej (choć nie bez kontrowersji) mówi o tym, że wśród naszych antenatów byli też prawdopodobnie Wandalowie, którzy (być może wspólnie z innymi ludami) pozostawili na ziemiach polskich odkrywane przez archeologów ślady kwitnącej przez ponad pół tysiąca lat kultury przeworskiej. W okresie wielkich wędrówek porzucili jednak — jak wielu innych — swoje siedziby i podążyli na zachód. Los zagnał ich przez tereny dzisiejszych Niemiec, Francji i Hiszpanii aż do odległej Afryki Północnej. Tam zdobyli i przez ponad sto lat utrzymali bogate królestwo ze stolicą w starożytnej Kartaginie.
Czy jednak wszyscy? Trudno się przecież spodziewać, że każdy — mniej lub bardziej ochoczo — rzucił wszystko i ruszył szukać niepewnego szczęścia tysiące kilometrów dalej. Ślady archeologiczne świadczą o tym, że żywioł słowiański, wkraczając na nasze tereny, trafił na ziemie nie do końca wyludnione. Istnieją mocne poszlaki późniejszej koegzystencji resztek ludności przeworskiej z migrującymi ze wschodu i z południa nowymi, słowiańskimi przybyszami. Prasłowianie siedzący nad Wisłą, jak chcieliby niektórzy, „co najmniej od ostatniego zlodowacenia”, ustąpili trochę miejsca Gotom, Gepidom, Wandalom, Burgundom i innym tajemniczym ludom. Czy pamięć o tym mogła przetrwać przez „niepiśmienne” stulecia aż do narodzin Polski? Być może. Ale nawet jeśli dux Wandalorum, Misico nomine (książę Wandalów imieniem Mieszko), a także Bolesław Chrobry, władca Regnum Slavorum, Gothorum seu Polonorum (Królestwa Słowian, Gotów i Polaków) to tylko antyczne zapożyczenia wczesnośredniowiecznych kronikarzy, Wandalowie — jak już wspomniano — na kilka wieków zawładnęli wyobraźnią twórców naszej narodowej mitologii. Zostawmy więc na boku nieustająco gorące spory o nasze okryte mrokiem pradzieje i dajmy wiarę, przynajmniej na chwilę, Mistrzowi Wincentemu.
W na wpół opuszczonym kraju między Wisłą a Odrą potomkowie dawnych mieszkańców próbują przetrwać pod przewodem starego kraka. Jego synowie ostrzą sobie zęby na tron, jego córka, Wanda, wariuje z samotności i coś zalęgło się pod królewskim wzgórzem. Możni spiskują, obcy i swoi grożą wojną, a okrutni bogowie łakną zemsty. Potwory jak ludzie i ludzie jak potwory. Stary świat chyli się ku upadkowi…
Tak wielka zaś miłość ku zmarłemu xięciu ogarnęła serca senatu, znaczniejszych i ludu, że jego córeczkę jedynaczkę na tronie ojca osadzili; jak wdziękiem wszystkich tak ujęła i najrozumniejsi nad jej pomysłami się zdumiewali, i najzajadlejsi nieprzyjaciele na jej widok łagodnieli.
Niech Wanda nad morzem, nad lądem, nad niebem panuje; niech nieśmiertelnym bogom Wanda ofiary niesie za swoich…
Wincenty Kadłubek, „Kronika Polska”
w przekładzie A. Józefczyka i M. Studzińskiego
Miała serce pełne miłości i wiary
Miała głowę pełną tyranii i grozy
Nick Cave, „Do You Love Me?”
przekład własny
Po czym poznać prawdziwie wielkie ludy? Greków podbito przed wiekami, a wciąż nadają ton cywilizowanemu światu. Zdobyliśmy Rzym, a Rzymianie nadal trzęsą połową ziemi. Po Gallach została legenda. A nas zasypie piasek, zarośnie puszcza. Znowu, tym razem chyba na dobre.
Teraz, kiedy nie żyje już większość uczestników tych wydarzeń, składam sobie tę opowieść z kawałków wspomnień, strzępów rozmów i własnych wyobrażeń. Nie ma nikogo, kto mógłby ją spisać, nie ma nikogo w tym dzikim kraju, kto mógłby ją przeczytać. Ale opowiem ją swoim dzieciom, one przekażą ją moim wnukom, a te jeszcze dalej; Bóg raczy wiedzieć, w jakim języku. A gdzie indziej ktoś opowie ją pewnie w inny sposób, po swojemu. Skargę tych, którzy przeżyli, na tych, co odeszli.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki