Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Otchłań - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Otchłań - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 261 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

GŁOS WSTĘP­NY.

W ca­łej Pol­sce są szko­dli­we dla na­ro­du na­sze­go stron­nic­twa, któ­rych głów­ne gniaz­do w Kra­ko­wie. Mają one roz­licz­ne na­zwy. Jak przed stu laty Tar­go­wi­cza­nie prze­zy­wa­li iro­nicz­nie „ze­lan­ta­mi” obroń­ców Oj­czy­zny i god­no­ści na­ro­do­wej, tak dzi­siej­si in­try­gan­ci i agi­ta­to­ro­wie, ma­ją­cy tyl­ko oso­bi­sty in­te­res na celu, wy­my­śli­li roz­ma­ite wy­ra­że­nia, szy­der­czo albo ze zło­ścią, po­tę­pia­jąc tych co do nich nie na­le­żą albo czyn­no­ściom ich prze­szka­dza­ją.

Nie dość, że mamy tylu ze­wnętrz­nych nie­przy­ja­ciół, jesz­cze mu­si­my wal­czyć z do­mo­wy­mi wro­ga­mi! Ci są tem strasz­niej­si, gdy wma­wia­ją w ciem­nych i do­bro­dusz­nych, iż oni tyl­ko są praw­dzi­wy­mi, prak­tycz­ny­mi pa­tr­jo­ta­mi, – a war­cho­ła­mi, anar­chi­sta­mi, de­ma­go­ga­mi, wro­ga­mi Oj­czy­zny ci, któ­rzy z nimi nie trzy­ma­ją.

Czy może być okrop­niej­sze po­ło­że­nie? Czy był, czy jest gdzie rów­nie nie­szczę­śli­wy na­ród? Stu­gło­wa hy­dra do­mo­wych wro­gów wy­nisz­cza naj­ży­wot­niej­sze siły na­sze­go na­ro­du. A mają oni wszyst­ko za sobą: po­zo­ry pa­tr­jo­ty­zmu, wy­so­kie do­sto­jeń­stwa, środ­ki ma­ter­jal­ne, wpły­wy, przedaj­ne pió­ra, wy­mo­wę so­fi­stów, po­tul­ność słu­żal­ców, po­moc ego­istów, po­błaż­li­wość obo­jęt­nych, wia­rę ogó­łu w uda­ną po­boż­ność, któ­ra jest u nich tyl­ko ob­łu­dą albo fa­na­ty­zmem, wresz­cie, za­ufa­nie bez­myśl­nej spo­łecz­no­ści, w bra­ku opin­ji pu­blicz­nej. Mil­czeć nie od­dzia­ły­wać prze­ciw­ko temu, by­ło­by spól­nic­twem w strasz­nej zbrod­ni za­bi­ja­nia du­cha.

Z dru­giej stro­ny: naj­sroż­si nie­przy­ja­cie­le nasi za­wzię­li się na nas, z nie­zwy­kłą (u nich na­wet) za­żar­to­ścią. Ska­za­ny przez nich na śmierć na­ród nasz, nie chcą­cy zgi­nąć, po­sta­no­wi­li do­bić jak naj­spiesz­niej; po­sta­no­wi­li zgła­dzić go, znisz­czyć ze szczę­tem, bez śla­du, usu­nąć z wi­dow­ni świa­ta. Nie za­po­bie­gać temu, bez naj­mniej­szej zwło­ki, wszel­kie­mi moż­li­we­mi środ­ka­mi, by­ło­by do­bro­wol­nem sa­mo­bój­stwem.I. TRU­CI­ZNY.

§. 1. Wo­bec gro­zy po­ło­że­nia, obo­wiąz­kiem jest każ­de­go stać na stra­ży po ko­le­ji i pod­no­sić głos z ca­łej siły.

Ro­da­cy prze­by­wa­ją­cy za oce­anem, a na­wet miesz­ka­ją­cy w róż­nych dziel­ni­cach Pol­ski (zwłasz­cza tam, gdzie roz­cią­gnię­te pa­no­wa­nie cen­zu­ry) nie wie­dzą do­kład­nie: co to jest hi­sto­rycz­na szko­ła kra­kow­ska? jaką ce­chę ma gro­no lu­dzi, któ­rych głos pu­blicz­ny na­zy­wa Stań­czy­ka­mi, a któ­rzy mia­nu­ją się sami stron­nic­twem kon­ser­wa­ty­stów?

Nie tu miej­sce mó­wić o tem ob­szer­niej. Dość po­wie­dzieć, że to gro­no całe przy­bra­ło tak­ty­kę po­stę­po­wa­nia, któ­rej wy­na­laz­ku po­zaz­dro­ści­li­by Ma­chia­vel, Tal­ley­rand i Met­ter­nich. Na­le­żąc po więk­szej czę­ści wprzó­dy do ta­jem­ne­go Rzą­du na­ro­do­we­go, w 1863 r. prze­wódz­cy tego stron­nic­twa, na­gle na­zwa­li bia­łe czar­nem, czar­ne bia­łem, po­świę­ce­nie sza­leń­stwem, cno­tę zbrod­nią, a zbrod­nię cno­tą, od­stęp­stwo po­win­no­ścią, wy­trwa­łość ma­rzy­ciel­stwem, pod­łość ro­zu­mem po­li­tycz­nym. Obu­rza­jąc się na „li­be­rum con­spi­ro” (tech­nicz­ny wy­raz przez za­ło­ży­cie­la Stań­czy­ków wy­na­le­zio­ny) sami kon­spi­ro­wa­li. Tych, któ­rzy nie zga­dza­li się z przy­ję­te­mi przez nich za­sa­da­mi, na­zy­wa­li „war­cho­ła­mi” a sami roz­bu­dza­li waśń i roz­ter­ki na każ­dym kro­ku. Po­tę­pia­li „ne­ga­cję” a sami prze­czy­li oczy­wi­stym, od­wiecz­nym praw­dom. Po­tę­pia­li „de­struk­cyj­ne prą­dy” a sami utwo­rzy­li de­struk­cyj­ne ży­wio­ły, bu­rząc zdo­by­cze wie­ków i po­stę­pu. Po­tę­pia­li anar­chję, a sami roz­sze­rza­li nie­jed­ność i nie­ład. Na­rze­ka­jąc na „roz­strój” sami wpro­wa­dza­li roz­strój w ży­ciu spo­łecz­nem. Ubo­le­wa­jąc na brak mi­ło­ści bliź­nie­go, za­sie­wa­li nie­na­wiść wszę­dzie. Ci­ska­li gro­my na ta­jem­ny Rząd na­ro­do­wy z lat 1860 – 64, a sami zmó­wiw­szy się, chcie­li utwo­rzyć z po­mię­dzy sie­bie je­dy­ną wła­dzę oli­gar­chicz­ną, któ­rą na­zwa­li „mo­ral­nym rzą­dem”. Je­śli kto my­ślał o Pol­sce, oskar­ża­no go, bez naj­mniej­szych do­wo­dów, o ta­jem­ną or­ga­ni­za­cję i w pu­blicz­nych pi­smach ścią­ga­li na nie­win­nych prze­śla­do­wa­nie, cy­ta­de­lę lub Sy­bir. To w ich ję­zy­ku na­zy­wa­ło się „szla­chet­ną de­nun­cja­cją”, pa­tr­jo­tycz­nem wo­ła­niem: „na jaw!” Po­tę­pia­jąc fał­sze­rzy dzie­jów, sami w naj­po­twor­niej­szy spo­sób dzie­je Pol­ski fał­szo­wa­li. Każ­dą obro­nę oj­czy­zny na­zy­wa­li bun­tem; każ­de­go cara uwa­ża­li za do­bro­czyń­cę Po­la­ków. W ich oczach kon­fe­de­ra­cja Bar­ska była „bun­tem”, Li­sto­pa­do­we po­wsta­nie „ha­nieb­nym bun­tem”, a „naj­ha­nieb­niej­szym ze wszyst­kich, bez­boż­nym bun­tem” po­wsta­nie 1863 roku. W ich oczach ca­ry­ca Ka­ta­rzy­na II była „po­etyc­ką”, car Mi­ko­łaj za­słu­gi­wał wię­cej na po­mnik, niż król So­bie­ski, a car Alek­san­der II oy ".ła­god­nym i wspa­nia­ło­myśl­nym" *).

We­dług ich ter­mi­no­lo­gji, po­wie­sze­ni, roz­strze­la­ni, po­egli w obro­nie oj­czy­zny, za­pę­dze­ni na Sy­bir „ucho­dzi­li za tak zwa­nych mę­czen­ni­ków”, Pol­ska była „jaw­no­grzesz­ni­cą”. Bia­ły Orzeł na Flo­ry­an­skiej bra­mie w Kra­ko­wie na­zy­wał się "ptasz­kiem bia­łym", pieśń le­gjo­nów Dą­brow­skie­go "śmie- -

*) Wy­ra­że­nia A. Wa­lew­skie­go pro­fe­so­ra uni­wers. krak… po­wta­rza­ne przez jego uczniów.

sznym ma­zur­kiem", na­resz­cie car Alek­san­der III „ubó­stwia­nym przez Po­la­ków mo­nar­chą” *).

Je­śli któ­ry z nich umarł, wnet roz­brzmie­wa­ły nad gro­bem mowy ze sło­wa­mi: „Ła­twiej mo­rze wy­czer­pać dło­nią, niż wy­li­czyć jego za­słu­gi” lub t… pod. Je­śli żył jesz­cze, roz­ma­ite sto­wa­rzy­sze­nia owych „kon­ser­wa­ty­stów” mia­no­wa­ły go człon­kiem ho­no­ro­wym. To trwa­ło przez ćwierć wie­ku i trwa do­tąd.

Aże­by nie być po­są­dzo­nym o stron­ni­czość, albo o fan­ta­stycz­ne przed­sta­wie­nie rze­czy, a ra­zem, żeby dać do­kład­ne po­ję­cie o za­sa­dach, dąż­no­ściach hi­sto­rycz­nej szko­ły, i tem sa­mem na­le­żą­ce­go do tej szko­ły stron­nic­twa, zwa­ne­go Stań­czy­ka­mi, wi­nie­nem przy­to­czyć do­słow­ny wy­ciąg z ar­ty­ku­łu, któ­ry jest wy­zna­niem wia­ry tych lu­dzi, stresz­cze­niem ich za­sad.

W czę­ści Pol­ski pod rzą­dem pru­skim, w Gro­dzi­sku wy­cho­dził „Ty­go­dnik ka­to­lic­ki”. Re­dak­tor na­czel­ny tego cza­so­pi­sma (wy­da­wa­ne­go na­kła­dem A. Schmädic­ke w Po­zna­niu), ksiądz J. Sta­gra­czyń­ski w Wo­nie­ściu ogło­sił d. 27 Grud­nia 1873 roku w nu­me­rze 52 (Rok wy­daw­nic­twa XIV) na­stę­pu­ją­cy ar­ty­kuł pod ty­tu­łem: An­ti­te­za.

„Wiek cały mi­nął od roz­bio­ru Pol­ski. Chce­my w stu­let­nią rocz­ni­cę wy­po­wie­dzieć słów kil­ka, może ku wiel­kie­mu zgor­sze­niu mniej bacz­nych, ale dla rze­czy­wi­stej po­trze­by i dla po­żyt­ku pu­blicz­ne­go, któ­ry mamy na oku. Mamy na­stę­pu­ją­ce rze­czy do wy­po­wie­dze­nia bez ogród­ki wy­łącz­nym mi­ło­śni­kom na­ro­du.

Na­ród pol­ski sam so­bie daw­no na­przód na­pi­sał te­sta­ment, za­nim go są­sie­dzi roz­szar­pa­li, zgnie­tli do szczę­tu -

*) Wy­ra­że­nia Wł. Spa­so­wi­cza, re­dak­to­ra „Kra­ju”, pi­sma wy­cho­dzą­ce­go w Pe­ters­bur­gu.

prze­mo­cą. Tru­pa gni­ją­ce­go od wie­ków zło­żo­no w zie­mi, ka­mień gro­bo­wy od stu lat go tło­czy – już mchem gru­bo po­ro­sły – a mimo wszel­kich pa­tr­jo­tycz­nych fra­ze­sów, mimo arji peł­nych tę­sk­no­ty i na­dziei, nie­kie­dy prze­chwal­czych, mimo wszel­kich tar­gań się i po­ry­wów, to co raz umar­ło, już nie po­wsta­nie".

Da­lej ks. Sta­gra­czyń­ski po­wta­rza sło­wa cara Alek­san­dra II. „Precz więc z ma­rze­nia­mi!”.

I tak ro­zu­mu­je:

„Wi­dok za­ga­słe­go ży­cia za­zwy­czaj bu­dzi w każ­dem ser­cu współ­czu­cie i żal. Pa­trząc na tru­pa Pol­ski, co swe­mi in­sty­tu­cja­mi, swe­mi ma­ni­fe­sta­mi, a na­wet swą Kon­sty­tu­cją 3 Maja sama so­bie na­pi­sa­ła te­sta­ment, ani jed­nej łzy nie uro­nim. Czem­że była Pol­ska w cią­gu ty­siąc­let­nich swych dzie­jów? Hi­stor­ja rze­tel­na stwier­dza, iż była ma­lum, złem, choć nie ab­so­lut­nem, ab­so­lu­tum, ale za­wsze wiel­kiem złem w po­śród spo­łe­czeństw eu­ro­pej­skich. Moż­na po­wie­dzieć, że Pol­ska była gra­ba­rzem cy­wi­li­za­cji. Wy­ko­pa­ła ona prze­paść mię­dzy sobą a in­ne­mi pań­stwa­mi, swe­mi dzi­kie­mi urosz­cze­nia­mi, swą am­bi­cją bez­mier­ną, wresz­cie swą głu­po­tą nie­sły­cha­ną, któ­ra wzdry­ga­ła się za­wsze po­stę­po­wać z du­chem cza­su, z na­byt­ka­mi wie­dzy du­cha ludz­kie­go i cy­wi­li­za­cji.

Wszy­scy ci, któ­rych po­wierz­chow­na zna­jo­mość hi­stor­ji i fa­na­tyzm śle­pych za­go­rzal­ców zdraj­ca­mi, bun­tow­ni­ka­mi lub wy­rod­ka­mi oj­czy­zny zo­wie, byli wła­śnie praw­dzi­we­mi jej dzieć­mi, jej naj­lep­szy­mi przy­ja­ciół­mi byli, sło­wem, naj­god­niej­szy­mi ze wszech miar ludź­mi.

Po­wta­rza­my, a są­dzi­my, że mamy pra­wo do tego jako Po­la­cy, iż na­ród pol­ski słusz­nie i spra­wie­dli­wie uległ dzie­jo­wej Ne­me­zys ka­rzą­cej prę­dzej czy póź­niej, każ­de­go, co ludz­kie­go du­cha gnę­bi, co tłu­mi świa­tło, wol­ność, po­stęp, sło­wem każ­de­go, kto jest gra­ba­rzem cy­wi­li­za­cji.

Czyż może kto żą­dać, by tak fał­szy­wy ustrój pań­stwo­wy ja­kim był Pol­ski, by to ma­lum – złe – samo w so­bie i nadal w obec zdo­by­czy nie­śmier­tel­ne­go du­cha ludz­ko­ści, mia­ły ist­nieć?

Jesz­cze jed­no. Jest znacz­na licz­ba po­śród spo­łe­czeń­stwa na­sze­go ta­kich, co się od­bu­do­wa­nia Pol­ski, przy­wró­ce­nia daw­niej­szych gra­nic spo­dzie­wa­ją i wy­cze­ku­ją. Wie­lu do­ma­ga się na­wet tego gło­śno. Otóż nie wi­dzą w za­śle­pie­niu fa­na­tycz­nem, iż od­bu­do­wa­nie, ja­kie­go so­bie ży­czą, tyl­ko po stru­mie­niach krwi roz­la­nej, tyl­ko na gru­zach po roz­bi­ciu państw za­bor­czych do­ko­nać­by się mo­gło. A czyż to po­dob­ne? A choć­by po­dob­ne, czyż w imię ludz­ko­ści go­dzi się szu­kać ta­kie­go roz­wią­za­nia kwe­stji, któ­ra przed wie­kiem roz­strzy­gnię­ta i na za­wsze usu­nię­ta z za­dań po­li­ty­ki eu­ro­pej­skiej. Nie! o re­sty­tu­cji ani my­śleć nie moż­na. Pol­ska we­szła w skład in­nych ciał po­li­tycz­nych, dla któ­rych była nie­odzow­ną po­trze­bą, w imię za­sad i ha­seł du­cha cza­su; więc by­ło­by sza­leń­stwem bu­rzyć nowy rze­czy po­rzą­dek dla tego co już być prze­sta­ło".

I zno­wu po­wta­rza ks. Sta­gra­czyń­ski sło­wa Alek­san­dra II „Precz z ma­rze­nia­mi…”.

Są­dzi­my (po­wia­da on da­lej), że się na­le­ży wszel­kie­mi si­ła­mi zwal­czać prze­wrot­ne na­uki pol­skie­go fa­na­ty­zmu, w ni­wecz ob­ra­cać złud­ne na­dzie­je i wi­do­ki.

Ci, co się na urzę­do­wych pa­tro­nów Pol­ski i na­ro­do­wo­ści ob­łud­nie na­rzu­ca­ją, co na ja­kieś ka­te­go­rie Po­la­ków dzie­lą: na go­rą­cych i na let­nich lub obo­jęt­nych, zży­mać się za­pew­ne będą na po­wyż­sze wy­ra­zy, ale rę­czy­my, że nam je po­dyk­to­wał nasz obo­wią­zek dzien­ni­kar­ski, nasz sza­cu­nek dla Pol­ski, wresz­cie wzgląd na praw­dę przed­mio­to­wą.

Choć­by nam za­go­rzal­cy nie wie­dzieć ja­kie czy­ni­li wy­mów­ki, my ob­sta­wać bę­dziem przy na­szem zda­niu, a są­dzi­my, że ono jest zda­niem rze­czy­wi­stych zwo­len­ni­ków Pol­ski.

Mnie­ma­my, że ja­sność przed­sta­wie­nia rze­czy, nie po­zo­sta­wia nic do ży­cze­nia. A te­raz do­da­je­my: Je­że­li ar­ty­ku­lik nasz wy­wo­ła jak naj­ob­szer­niej­sze obu­rze­nie, to do­pię­li­śmy celu".*)

Ta­kiem jest wy­zna­nie wia­ry, taką pro­pa­gan­da ka­pła­na ka­to­lic­kie­go, mia­nu­ją­ce­go się ka­pła­nem pol­skim. Trze­ba być po­zba­wio­nym wszel­kich władz umy­sło­wych, aże­by nie wi­dzieć, iż to nie­tyl­ko szko­dzi na­ro­do­wi pol­skie­mu lecz ka­to­li­cy­zmo­wi i pod­ko­pu­je po­wa­gę ko­ścio­ła. Ale my­lił­by się ten, kto­by nie zna­jąc ów­cze­snych i dzi­siej­szych sto­sun­ków, mnie­mał, iż ten głos ks. Sta­gra­czyń­skie­go był od­osob­nio­nym. Na tę dro­gę na­pro­wa­dził naj­przód po upad­ku stycz­nio­we­go po­wsta­nia Pa­weł Po­piel w 1865 roku. Użył on (nie­wia­do­mo z ja­kich po­wo­dów) imie­nia jed­ne­go z naj­czy­ściej­szych lu­dzi, z naj­zac­niej­szych ma­gna­tów pol­skich, księ­cia Je­rze­go Lu­bo­mir­skie­go. W je­sie­ni 1865 roku Po­piel ogło­sił bro­szu­rę z ty­tu­łem: „List otwar­ty do ks. Je­rze­go Lu­bo­mir­skie­go”. W tej bro­szu­rze do­ra­dzał bez ogród­ki, aże­by nie wpusz­cza­no do Kra­ko­wa ani do Ga­li­cji ni­ko­go z wy­gnań­ców i tu­ła­czy. Wy­ra­ził się, iż „na­le­ży od­trą­cić od spo­łecz­no­ści wszyst­kich, któ­rzy po­wsta­niu 1863 roku choć­by my­ślą po­ta­ki­wa­li”.

–-

*) Ten „Ty­go­dnik ka­to­lic­ki” był or­ga­nem dzi­siej­sze­go kar­dy­na­ła Le­dó­chow­skie­go, któ­ry wy­parł się swej na­ro­do­wo­ści. Za­py­ty­wa­ny: ja­kiej jest na­ro­do­wo­ści? od­po­wia­dał zwy­kle: „Ro­ma­nus sum”.

Na Li­sto­pa­do­we po­wsta­nie za­pa­try­wał się po­dob­nież. Bio­graf jego hr. Sta­ni­sław Tar­now­ski przy­ta­cza jego sło­wa, za­li­cza­jąc mu to za za­słu­gę. „Go o niem my­ślał (po­wia­da hr. Tar­now­ski), to sam krót­kie­mi sło­wy okre­ślił: „Po­wsta­nie opro­mie­nio­ne ko­ro­ną chwa­ły i za­słu­gi było cięż­kiem wzglę­dem oj­czy­zny prze­stęp­stwem. Opatrz­ność po to dała lu­dziom roz­są­dek, któ­ry dla na­ro­dów zwie się zdro­wą po­li­ty­ką, aby nim kie­ru­jąc się, go­to­wa­ły so­bie przy­szłość. Po­świę­cać lek­ko­myśl­nie obec­ne po­ło­że­nie w z g l ęd­nie szczę­śli­we, bez praw­do­po­do­bień­stwa po­wo­dze­nia, jest po­li­tycz­ną zbrod­nią wzglę­dem kra­ju”. (Patrz: Pa­weł Po­piel. Wspo­mnie­nie po­śmiert­ne St. Tar­now­skie­go, str. 14. Od­bi­cie z Prze­glą­du pol­skie­go z Kwiet­nia 1892 roku).

Wi­dzi­my więc, że od roku 1865 do roku bie­żą­ce­go w ni­czem nie zmie­ni­ła się po­li­ty­ka Stań­czy­ków roz­po­czę­ta przed 27 laty, w ni­czem nie zmie­nił się ich pro­gram za­kre­ślo­ny przez Szuj­skie­go. To, co wi­dzie­li­śmy wy­żej w sło­wach ks. Sta­gra­czyń­skie­go, wi­dzi­my jak się cią­gle po­wta­rza w pi­smach do dni dzi­siej­szych przez nich wy­da­wa­nych. W roku 1870 po­ja­wi­ła się „Teka Stań­czy­ka” jako osob­ne od­bi­cie z Prze­glą­du pol­skie­go. Au­to­ra­mi owej Teki byli: Lu­dwik hr. Wo­dzic­ki, Sta­ni­sław Koź­mian, Sta­ni­sław hr. Tar­now­ski, i głów­ny jej spół­pra­cow­nik Jó­zef Szuj­ski, dr. fi­lo­zo­fji, czło­nek i se­kre­tarz jen. Aka­dem­ji umie­jęt­no­ści w Kra­ko­wie, prof… hi­stor­ji pol­skiej w uniw. Ja­giel­loń­skim, dzie­kan wy­dzia­łu fi­lo­zo­ficz­ne­go, rek­tor te­goż uni­wer­sy­te­tu, czło­nek Izby wyż­szej Rady pań­stwa, po­seł w sej­mie kra­jo­wym (zmar­ły w Kra­ko­wie, dnia 7 lu­te­go 1883 roku). Wy­mie­nie­ni tu współ­pra­cow­ni­cy jaw­nie przy­zna­li się, iż są au­to­ra­mi Teki Stań­czy­ka. Czy­ta­my bo­wiem w Cza­sie na­stę­pu­ją­ce sło­wa: „Po­ja­wia­ły się w Prze­glą­dzie pol­skim ar­ty­ku­ły za ar­ty­ku­ła­mi, niby li­sty Jun­ju­sza bez pod­pi­su au­to­ra, chłosz­czą­ce śmia­ło i bez­względ­nie bez­ce­lo­we dąż­no­ści ide­ali­stów po­li­tycz­nych w kra­ju. Była to Te ka Stań­czy­ka, ów póź­niej gło­śny ze swej sła­wy zbiór ar­ty­ku­łów Szuj­skie­go, Wo­dzic­kie­go, Koź­mia­na i Tar­now­skie­go, któ­rzy zra­zu wy­wo­ły­wa­li w Ga­li­cji obu­rze­nie opin­ji pu­blicz­nej, aż wresz­cie wy­szli zwy­cię­sko ze swą ideą. Oto po­li­tycz­ne zna­cze­nie Szuj­skie­go". ( Czas Nr. 33, d. 11 lu­te­go 1883 roku).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: