- promocja
- W empik go
Palazzo - ebook
Palazzo - ebook
Bajeczne Włochy, bezwzględny świat włoskiej mody i pełna emocji historia o miłości, rodzinie i dziedzictwie.
Po tragicznej śmierci rodziców w wypadku Cosima Saverio przejmuje rodzinną luksusową markę modową. Młoda kobieta mierzy się nie tylko z wyzwaniami, jakie niesie prowadzenie firmy; musi także utrzymać elegancką rodzinną posiadłość – czterystuletni palazzo w Wenecji – oraz opiekować się młodszą siostrą Allegrą, ocalałą po tragedii, która zabiła jej rodziców, oraz bratem Lucą, ze słabością do szalonych imprez, pięknych kobiet i kasyn.
Cosima, stawiając czoło osobistym i zawodowym trudnościom, okazuje się mądra ponad wiek, jednak sukces ma swoją cenę – jej potrzeby stale schodzą na dalszy plan. Jest poślubiona firmie, a wolny czas oddaje tym, którzy na niej polegają… do momentu, gdy poznaje Oliviera Bayarda, założyciela najpopularniejszej francuskiej marki produkowanych seryjnie torebek.
Jednak gdy Luca traci kontrolę nad swoim hazardowym nałogiem, Cosima, aby go ocalić, musi dokonać wyboru niemożliwego. Palazzo, rodzinna firma, czy zostawienie brata samemu sobie? A może jest inny sposób, by uratować wszystko, o co walczyła, zanim cały jej świat zginie w płomieniach?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67859-58-5 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Cosima Saverio siedziała na tarasie swojego penthouse’u w Rzymie, oglądając z góry znajome zabytki i dachy budynków w świetle wschodzącego słońca. W oddali widziała Bazylikę Świętego Piotra i Watykan, kopułę bazyliki świętych Ambrożego i Karola przy Corso, a na północy Willę Medyceuszy i ogrody Borghese. Ten widok nigdy jej nie nużył. Poranek był jej ulubioną porą dnia: miasto miało dopiero obudzić się do życia. Już teraz było ciepło, a przed południem całkiem zrobi się gorąco. Gdy parę minut później stała przy balustradzie balkonu, widziała w dole Plac i Schody Hiszpańskie, Fontanę della Barcaccia i kościół Trinità dei Monti.
Apartament znajdował się na najwyższym piętrze sklepu, który należał do jej rodziny. Saveriowie wytwarzali najdoskonalsze artykuły skórzane w całych Włoszech i Europie; dorównywał im jedynie Hermès. Wyroby Saverio sprzedawano wyłącznie w dwóch sklepach – jednym w Wenecji, drugim w Rzymie. Oba należały do rodziny.
Podobnie jak jej przodkowie, Cosima urodziła się w Wenecji, w sławnej rodzinie, której historia sięgała piętnastego wieku. Pałac Saverio w Wenecji – Palazzo Saverio z włoska – wciąż był ich własnością, choć ojciec przeniósł rodzinę do Rzymu niedługo po narodzinach Allegry, jej młodszej siostry. Kobieta całe życie mieszkała z rodzicami, bratem i siostrą w tym samym apartamencie na najwyższym piętrze nad sklepem. Jej młodszy brat Luca miał teraz własną willę przy Via Appia Antica, a siostra ulokowała się w mniejszym mieszkaniu na piętrze poniżej, gdzie miała też studio projektowe. Dla Allegry było to wygodniejsze, bo mogła korzystać z windy, która nie dojeżdżała na ostatnie piętro. Cosima cieszyła się więc luksusem w tym samym lokum, w którym dorastała, w pojedynkę. Wchodziła do penthouse’u wąskimi schodami, a z tarasu miała widok na wszystkie strony miasta; uważała je za swój dom. Rodzina była przez pokolenia związana z Wenecją, jednak Cosima żyła i pracowała w Rzymie, tu prowadziła rodzinną firmę, odziedziczoną przez nią piętnaście lat temu, gdy miała dwadzieścia trzy lata.
W młodości wcale nie planowała prowadzić firmy, ani nawet w niej pracować. Kiedy dzieci Saveriów były jeszcze małe, ojciec zaplanował, że to Luca, jej młodszy brat, zastąpi go kiedyś na stanowisku szefa. Chłopak nigdy się tym jednak nie interesował, nawet gdy był bardzo młody. Kolegował się z rozpieszczonymi, opływającymi w luksusy synami innych włoskich możnych, a sam od wczesnej młodości pasjonował się szybkimi samochodami i pięknymi kobietami. Nie podzielał ojcowskiego zainteresowania biznesem, nie miał też rzemieślniczej smykałki dziadka, który potrafił wyczarowywać ze skóry przepiękne rzeczy. Ottavio Saverio sam zaprojektował każdy jeden przedmiot w swoim weneckim sklepie – czy to siodło, czy torebkę ze skóry aligatora, czy wspaniałą parę butów wykonanych na zamówienie. Ludzie, którzy znali się na wszystkim, co wybitne, potrafili wszędzie rozpoznać dzieło stworzone przez Saveria.
Ottavio Saverio był ósmym dzieckiem i jedynym synem szanowanego weneckiego bankiera. Odziedziczył palazzo w Wenecji, kiedy wszystkie jego siostry powychodziły za mąż i wyprowadziły się do Florencji, Rzymu czy innych miast w Europie. Kiedy dorosły, żadna z nich nie miała ochoty zajmować się pałacem. Budynek miał czterysta lat, był stary i kłopotliwy, a przy tym drogi w utrzymaniu. Ottavio wykorzystał swój spadek, by wykupić udziały sióstr w palazzo. Za resztę założył sklep w jednej z wąskich uliczek odchodzących od placu świętego Marka i tam tworzył swoje skórzane arcydzieła, które przyniosły mu sławę w całych Włoszech, a w końcu i w całej Europie. Każdy przedmiot był żywym ucieleśnieniem piękna i luksusu, wykonanym z najlepszych gatunkowo skór i najbardziej egzotycznych materiałów. Każde dzieło było z początku unikatem. Później jednak wzory powielano, Saverio sprawnie realizował zamówienia i nie minęła dekada, a firma zaczęła odnosić zadziwiające sukcesy. Przez wszystkie te lata, kiedy ją prowadził, to on był głównym rzemieślnikiem i geniuszem reprezentującym pracownię. Wychodzące spod jego ręki rzeczy sprzedawano tylko w sklepie w Wenecji. Kobiety czekały rok, a czasem nawet dwa na odbiór zamówień i nigdy nie były rozczarowane efektami. Na liście klientów znajdowały się przedstawicielki rodzin królewskich, sławne kobiety, gwiazdy kina i bogacze z całego świata.
Jego syn Alberto, jedynak, nigdy nie został rzemieślnikiem jak ojciec, choć Ottavio szkolił go dwa lata, by ten poznał sprzedawane produkty i proces ich wytwarzania. Alberta jednakże interesowała bardziej biznesowa strona przedsięwzięcia. Po odziedziczeniu sklepu podtrzymał tradycję: sprzedawał produkty Saverio tylko w ich własnym sklepie i nigdzie indziej.
Po śmierci ojca Alberto zachował sklep w Wenecji i razem z żoną Tizianną oraz trójką dzieci przeprowadził się do Rzymu. Kupił budynek, w którym mieścił się sklep, i urządził mieszkanie na najwyższym piętrze, będące domem dla całej rodziny, to samo, które Cosima zajmowała teraz sama. Zaprojektowała dla Allegry mieszkanie piętro niżej, kiedy ta osiągnęła odpowiedni wiek, by zamieszkać w pojedynkę – obie miały dzięki temu prywatność. Luca wyprowadził się już wcześniej, kiedy skończył dwadzieścia jeden lat, a Allegra miała tylko siedemnaście lat.
Otwarty przez ojca sklep w Rzymie okazał się spektakularnym sukcesem i ogromnie zwiększył zyski firmy. Alberto przygotowywał syna do poprowadzenia interesu, odkąd Luca był malcem, nigdy jednak nie udało mu się go tym zainteresować. Chłopiec nie pojmował magii tkwiącej w tym, co robili, zresztą i tak go ona nie obchodziła.
Alberto pragnął, by firma się rozwijała, a zarazem nie chciał rezygnować z tradycji ojca. Niełatwo było zachować balans. A przy tym mężczyzna miał ambitne plany, zawsze odrobinę kosztowniejsze, aniżeli przewidywał, toteż biznes nie przynosił aż takich zysków, jakie mógł. Miał świetne oko do jakości – i ogólnie estetyki – i sam był niezwykle eleganckim mężczyzną. Razem z Tizianną uchodzili za dusze towarzystwa zarówno w Wenecji, jak i w Rzymie, emanowali wprost aurą elegancji i szyku.
Cosima odziedziczyła po nich część tych cech, ale była bardziej wycofana niż rodzice i uwielbiała tkwić z nosem w książce. Czuła ulgę, że nigdy nie będzie musiała prowadzić firmy. Pracowała w sklepie w Rzymie przez miesiąc w każde wakacje, by zadowolić ojca, i to wszystko. Była usłużną córką. Luca jakimś cudem tego uniknął, może dlatego, że był pięć lat od niej młodszy, a Allegra ciągle jeszcze była mała.
Każdego roku w lipcu i sierpniu rodzina latała do swego letniego domu na Sardynii. Spędzali tam dwa miesiące, żeglując na swoich jachtach i podejmując przyjaciół, zaproszonych na wakacje. Każdy chciał być gościem w ich domu. Oboje zresztą, i Alberto, i Tizianna, byli wspaniałymi gospodarzami i goście chętnie odwzajemniali się im zaproszeniami, czasem zapraszali ich też nowi znajomi, licząc na to, że w rewanżu zostaną u nich ugoszczeni. Saveriowie, szczodrzy jako gospodarze, hojną ręką dbali o swych gości. Cosima wciąż pamiętała ekstrawaganckie przyjęcia wyprawiane przez rodziców, zarówno w mieszkaniu w Rzymie, jak i w palazzo w Wenecji, gdzie organizowali huczne bale.
Po długich dyskusjach z ojcem Cosima zdecydowała się na karierę prawniczki. Podjęła studia w Rzymie, nadal mieszkając w rodzinnym domu. Była zachwycona latami spędzonymi na uniwersytecie, studiami i nawiązanymi tam przyjaźniami. Ojciec droczył się z nią, że będzie kiedyś doradczynią prawną jego firmy. Nie spodziewał się, by kiedyś naprawdę rozpoczęła karierę prawniczą, ale sądził, że wiedza przyda się jej w interesie, o ile wcześniej nie wyjdzie za mąż. Jej matka nigdy nie pracowała, i Alberto nie oczekiwał, że jego córki będą pracować.
Allegra, najmłodsza z całej trójki, odziedziczyła talent dziadka i pasjonowała się projektowaniem. Ciągle szkicowała na skrawku papieru jakąś sukienkę, torebkę czy but. Miała pogodną, radosną naturę i lubiła przebywać w tętniącym od spotkań świecie rodziców już od wczesnego dzieciństwa. Pozwalali jej na chwilę pojawiać się na przyjęciach, a ona wiecznie żałowała, że nie może zostać cały wieczór. Cosimę mniej interesowały ich fety, ale to do niej lgnęła gromadka adoratorów – synowie gości – choć Allegra miała naturę o wiele bardziej kokieteryjną niż jej siostra. Cosima była poważniejsza i bardziej refleksyjna, czym różniła się od młodszego rodzeństwa.
Luca był pięć lat młodszy od Cosimy, Allegrę dzieliło od siostry dziewięć lat, zaś od brata – cztery; nie lubiła, kiedy traktowano ją jak małe dziecko. Nie mogła się doczekać, gdy dorośnie i odkryje świat. Luca nie przepadał za spędzaniem czasu z rodziną, wolał przebywać z własnymi znajomymi. Jako nastolatek potrafił zaszaleć. Rodzice usiłowali nad nim zapanować, ale niewiele pod tym względem osiągali.
Kiedy Cosima miała dwadzieścia trzy lata, od ukończenia studiów prawniczych w Rzymie dzielił ją rok. Przyleciała do rodzinnego domu na Sardynii po miesiącu pracy wakacyjnej w sklepie – tak jak zawsze. Zajmowała się kwestiami administracyjnymi, a nie klientami, i bardzo ją chwalono za efektywność. Miała precyzyjny umysł przyszłej prawniczki, ale też jasną, delikatną urodę swojej matki. Rodzeństwo, Allegra i Luca, odziedziczyło ciemne włosy ojca, Cosima zaś i Allegra intensywnie niebieskie oczy mamy. Tizianna pochodziła z Florencji; Cosima przejęła w genach jej typowo florencką subtelną urodę. Z kolei Luca i jego ojciec mieli klasyczne arystokratyczne rysy, które można by znaleźć na rzymskich monetach.
Latem przed ostatnim rokiem studiów Cosima przybyła na Sardynię właśnie wtedy, gdy rodzice mieli wyruszyć na weekend w Portofino do mieszkających tam przyjaciół, którzy właśnie kupili nową motorówkę. Luca chciał pojechać z nimi, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie, gdy dowiedział się o urządzanej przez znajomych imprezie w Porto Rotondo, toteż został na Sardynii. Podobnie jak Cosima. Była wyczerpana po tym, jak spędziła miesiąc, pracując w sklepie przez sześć dni w tygodniu. Rodzice wyjechali więc na tydzień, zabrali też ze sobą czternastoletnią Allegrę, ponieważ gospodarze mieli córkę w tym samym wieku. Mieli też syna wiekowo mniej więcej takiego jak Luca, ale on uważał go za nudziarza i chętnie wykręcił się od weekendu w Portofino. Nawet pokusa przepłynięcia się nową motorówką nie przekonała go do wyjazdu.
Po wyjeździe gospodarzy dom pogrążył się w ciszy. Luca szybko zniknął z przyjaciółmi, a Cosima relaksowała się i leżała w słońcu, ciesząc się, że wreszcie może pobyć trochę sama. Wiedziała, że w następny weekend dom będzie pełen gości, a rodzice zażądają od niej pomocy w ich zabawianiu, toteż teraz z radością oddawała się lekturze i odpoczynkowi, nim wróci reszta rodziny.
Weekend w Portofino skończył się tragicznie. Gospodarze pozwolili, by ich żywiołowy, nieodpowiedzialny dziewiętnastoletni synalek przewiózł ich wszystkich nową motorówką. Sterując nieznaną sobie łodzią z niebezpieczną prędkością, wbił się w inną rozpędzoną łódź. Obie się rozbiły i wybuchły w powietrzu. I jedni, i drudzy rodzice zginęli na miejscu, podobnie jak syn gospodarzy, który kierował, oraz ich nieletnia córka. Przeżyła jedynie Allegra, która doznała jednakże głębokich rozległych poparzeń i urazu rdzenia kręgowego tak poważnego, że musiano ją przetransportować helikopterem do Rzymu na operację.
O całym zdarzeniu powiadomiono Cosimę w sobotę po południu przez telefon. Słysząc dzwonienie, wstała z leżaka przy basenie i poszła odebrać. Dwadzieścia minut później kompletnie już ubrana czekała na taksówkę na lotnisko, by polecieć do Rzymu i pobyć z Allegrą. Rodzice nie żyli – dziewczyna była w szoku, nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Rozdarta między żałobą po rodzicach a lękiem o siostrę, wprost szalała z rozpaczy. Wszystko teraz spoczywało na niej, musiała też wziąć odpowiedzialność za brata. Nagle stanęła twarzą w twarz z dorosłymi decyzjami. Przed wyjazdem nie zdołała się skontaktować z Lucą, który pływał rodzinną łodzią w Porto Rotondo. Musiała mu zostawić liścik z dramatyczną wiadomością. Zadzwonił do niej we łzach, kiedy dotarła do Rzymu, i razem szlochali za rodzicami i nad losem Allegry.
Kolejne tygodnie Cosima spędziła w szpitalu u boku siostry. Allegra musiała odbyć rekonwalescencję po operacji i była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej do czasu zagojenia się poparzeń. Jej siostra miała sporo czasu na rozmyślania i przeżywanie żałoby po rodzicach. Po operacji lekarze zapowiedzieli jej, że Allegra już nigdy nie będzie chodzić. Jej rdzeń kręgowy uległ trwałemu uszkodzeniu. Był to następny potworny cios po stracie rodziców.
Cosima zostawiła Allegrę tylko na czas pogrzebu rodziców w Wenecji, a potem jak najszybciej wróciła do szpitala w Rzymie, do siostry. Pozwoliła, by Luca wrócił po pogrzebie na Sardynię, tak jak chciał. Nie mogła spędzać z nim czasu, kiedy Allegra leżała w szpitalu, a on nie chciał przez resztę lata tkwić w Rzymie.
Luca – z początku bardzo przybity – pogrążył się w głębokiej żałobie po rodzicach. Z czasem jednak, gdy poczuł się trochę lepiej, wrócił do dawnych zwyczajów i pod koniec lata znów już szalał z kolegami, którzy zjeżdżali się do niego z całych Włoch. Cosima nie miała nad nim kontroli, była w Rzymie i nie chciała zostawiać Allegry samej. Allegrze zresztą też było trudno po stracie rodziców i władzy w nogach. Cosima zostawiała ją na krótko, tylko aby pojechać do biura ojca i próbować pojąć to, co musiała pojąć. Asystent ojca i prawnik rodziny, Gian Battista di San Martino, byli bardzo pomocni, starali się jej przekazać jak najwięcej informacji w jak najkrótszym czasie. Niemal codziennie przywozili jej do szpitala jakieś papiery do podpisania. Stale obecny Gian Battista udzielał jej dużo wsparcia. Czasami zabierał ją na obiad tylko po to, by mogła choć na chwilę zmienić otoczenie po szpitalnej sali.
Dwa miesiące później, we wrześniu, udało jej się wreszcie jako tako zapanować nad Lucą i ściągnąć go z powrotem do Rzymu.
Brat nie chciał wracać na uniwersytet, gdzie studiował, i upierał się, że potrzebuje czasu, by „przeżyć żałobę”, jak się wyraził, co w jego przypadku oznaczało udział w każdej hulance w mieście, znikanie z domu co wieczór i picie dużych ilości alkoholu. Wrócił jednak do ich wspólnego mieszkania, a Cosima nakłoniła go do kontaktowania się z nią kilka razy dziennie, przynajmniej więc wiedziała, gdzie jest – choć często wracał do domu dopiero nad ranem. Zasugerowała, że mógłby pracować w sklepie, ale odmówił. Nie mając żadnych innych obowiązków, robił, co chciał. Wracał późno, po czym przesypiał pół dnia. Ona nie miała czasu, żeby na niego naciskać. Była zajęta Allegrą. A Lucę coraz trudniej było kontrolować. Podobało mu się, że jako osiemnastolatek nie ma nad sobą władzy rodziców, i nie zwracał zbyt wielkiej uwagi na Cosimę i jej wymagania.
Powrót do zdrowia Allegry następował powoli, ale równomiernie. Przeszła kilka przeszczepów skóry i bolesnych operacji, lecz była zadziwiająco dzielna i refleksyjnie podchodziła do swoich urazów. Po stracie rodziców stała się bardziej milcząca niż dotychczas. Jednak w przeciwieństwie do brata wróciła do szkoły przed Bożym Narodzeniem z zaskakująco pozytywnym nastawieniem. Miała resztę życia spędzić na wózku, ale Cosima opiekowała się nią z matczyną miłością, a bez rodziców siostry zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej. Cosima zatrudniła pomocnika, który znosił Allegrę po schodach do mieszkania. Luca prawie nigdy nie przychodził im pomagać.
W ciągu sześciu miesięcy Cosima stała się jeszcze poważniejsza, niż była dotąd, wciąż przeżywała żałobę po rodzicach i musiała skoczyć na głęboką wodę dorosłości. Prowadziła firmę, uczyła się wszystkiego na bieżąco. To był najtrudniejszy rok w jej życiu, a kiedy Allegra wyszła ze szpitala, latała do Wenecji, kiedy tylko mogła, by nadzorować tamtejszy sklep. Czasami Gian Battista wybierał się wraz z nią, jeśli miał czas. Kiedy go z nią nie było, to pałac w Wenecji, gdzie rodzina spędzała wakacje i wspólne ważne chwile, wydawał się boleśnie pusty. Cosima cierpiała, wspominając, jakim życiem tętniło to miejsce za życia rodziców, i myśląc, jakie smutne jest teraz. Nie miała czasu na spotkania z przyjaciółmi ani na cokolwiek poza pracą w sklepach i opieką nad siostrą. Gian Battista stanowił w jej życiu jedyną otuchę i wsparcie.
Allegra po powrocie do domu ze szpitala postanowiła odzyskać niezależność. Wciąż mówiła o tym, że chciałaby kiedyś zostać projektantką w firmie, jakby utwierdzając samą siebie w przekonaniu, że ma przed sobą aktywną przyszłość. Gdy Cosima była w pracy, pomagała jej długoletnia gosposia Flavia. Kiedy starsza siostra nie pracowała ani nie była z Allegrą, usiłowała dopaść Lucę i pomóc mu znaleźć jakiś kierunek w życiu. On w pełni wykorzystywał brak rodzicielskiej kontroli i walczył z Cosimą na każdym kroku.
Majątek rodziców został podzielony między nich po równo. Cosima szybko odkryła, że ojciec, prowadząc firmę, więcej wydawał, niż zarabiał: na ich styl życia, ciągłe przyjęcia, kilka nieruchomości, luksusowe łodzie i samochody, ekstrawaganckie ulepszenia w sklepie. Wciąż usiłowała zapanować nad wydatkami, opłacić rachunki i uregulować długi rodziców, walczyła o utrzymanie pracowni przy życiu. Nie mogła pozwolić na upadek firmy. Chciała uszanować pamięć ojca, co było kolosalnym zadaniem dla dwudziestoczteroletniej dziewczyny. Własne studia odłożyła na bok. Miała teraz ważniejsze sprawy na głowie: musiała prowadzić firmę, opiekować się Allegrą i kontrolować Lucę.
Ojciec kupił przed śmiercią inny większy budynek w Rzymie, przy Via Condotti. Liczył na to, że pewnego dnia powiększy sklep i stworzy coś jeszcze wspanialszego. Cosima sprzedała tę nieruchomość, gdy tylko mogła, jeszcze przed rozpoczęciem prac budowlanych. Straciła na transakcji, ale potrzebowała tych pieniędzy do zainwestowania w firmę. Proces produkcji okazał się tak drobiazgowy i powolny, że nie mogła od razu zwiększyć przychodu i musiała szukać pieniędzy z innych źródeł, żeby tylko utrzymać firmę przy życiu – opłacić wydatki i pracowników.
A mieli ich bardzo wielu, zwłaszcza w Rzymie – to byli doskonali, wysoko opłacani rzemieślnicy, a także sprzedawcy z ograniczoną ilością towaru. Wielu długoletnich pracowników czuło niechęć do niej jako młodej właścicielki, nie podobało im się, w jakim kierunku zmierza Cosima, ciągle martwiąc się o koszty. Pilnowała przepływu pieniędzy czujniej niż jej ojciec. Nie podobało się to pracownikom, toteż musiała z nimi walczyć o trzymanie się nowych wytycznych, wskazówek i ograniczeń, jakie im narzuciła. Ten okres zniosła z najwyższym trudem, codziennie toczyła walkę o życie, przez którą jeszcze bardziej tęskniła za rodzicami, choć teraz już rozumiała, że niektóre jej trudności finansowe są winą ojca.
Rok po śmierci rodziców Cosima wystawiła na sprzedaż dom na Sardynii. Luca usilnie się temu sprzeciwiał, ale powiedziała mu wprost, że brakuje im pieniędzy, a ponieważ on nie mógł zaproponować żadnego rozwiązania i sam nie chciał pracować, w końcu wyraził zgodę na sprzedaż ich letniej rezydencji. Udało się ją sprzedać pod koniec sierpnia za niezłą cenę, razem z jachtami. Dzięki temu Cosima zyskała pieniądze na spłatę reszty długów rodziców, a także opłacenie wydatków firmy i rodziny. Luca, po otrzymaniu od niej swojej części, przehulał pieniądze w kilka miesięcy na nowe samochody i zabawianie nieprzyjemnych ludzi, którymi się otaczał, a którzy wykorzystywali go dla pieniędzy i tego, co mógł im dać. Nie potrafiła go powstrzymać, choć dzielnie starała się przekonać, by ostrożniej i staranniej dobierał sobie przyjaciół. Ale tylko się z niej śmiał.
Chcąc nie chcąc, Cosima musiała się skupić na firmie, wyciągnąć z bagna, w które wpędził ją ojciec, i kontynuować jej funkcjonowanie. Potrzebowała kolejnego roku intensywnej pracy i skupienia, ale w końcu zwiększyła zyski, a gdy minął jeszcze jeden rok, nareszcie mogła odetchnąć.
Pięć lat po śmierci rodziców interes kwitł zarówno w Rzymie, jak i w Wenecji. Cosima zwiększyła tempo produkcji, zatrudniając nowych rzemieślników i tnąc koszty w innych obszarach, mimo narzekań starej gwardii, które nieugięcie ignorowała. Allegra studiowała już wtedy wzornictwo i sprawnie funkcjonowała w codziennym życiu na wózku. Luca mieszkał w wystawnym mieszkaniu w Mediolanie i umawiał się z modelkami. W wieku dwudziestu trzech lat zyskał reputację kobieciarza i w Rzymie, i w Mediolanie. Nieustannie prosił Cosimę o pieniądze. Przehulał już większość swojego spadku i wciągnął się w hazard: zaglądał do kasyn w Wenecji, San Remo i Monte Carlo. Cosima przez ostatnie pięć lat nieustannie harowała, ale przyniosło to owoce: firma była na razie bezpieczna.
Teraz mijało piętnaście lat od śmierci rodziców, a ona patrzyła na wschód słońca nad Rzymem ze swojego tarasu. Nie jeździła już latem na dwumiesięczne wakacje – wypoczywała tylko parę tygodni z Allegrą, cały czas pozostając w kontakcie z biurem. Dni ekstrawagancji i wielkiego luksusu odeszły do przeszłości. Ciężko pracowała przez ostatnie piętnaście lat, tak jak i Allegra. Obie siostry jeździły do nadmorskich kurortów, gdzie ceny były przystępniejsze, do miejsc przyjaznych osobom na wózku. Allegra odzyskała niezależność i pewność siebie. Ukończyła wzornictwo i Cosima pozwoliła jej wprowadzić w firmie niewielkie skórzane akcesoria własnego projektu. Marzyła, że będzie kiedyś projektowała dla pracowni torebki w bardziej nowoczesnym stylu, ale Cosima uparcie trzymała się tradycyjnych modeli. Nie chciała ryzykować utraty firmy i wprowadzać innowacji czy nadmiernie nowoczesnej estetyki. Mieli swój niezawodny zestaw, lojalną bazę klientów, i Cosima bała się ją utracić, trzymała więc Allegrę krótko, jeśli chodzi o przydzielane jej projekty. Żaden nie dawał młodszej siostrze okazji do wykorzystania talentu ani nie stanowił wyzwania, co ją frustrowało. Cosima w prowadzeniu firmy nie lubiła ryzyka i kontynuowała to, co działało od zawsze.
Allegra rzadko teraz jeździła do Wenecji. Poruszanie się na wózku po palazzo, a także mieście było zbyt skomplikowane. Jedynie Luca od czasu do czasu tam przyjeżdżał i urządzał szalone imprezy, za które Cosima suszyła mu głowę, ale on odcinał jej się tym, że jest współwłaścicielem nieruchomości i firmy, że ma taki sam udział jak ona i że siostra nie może mu rozkazywać. Rezydencją opiekowała się dwójka starszych dozorców. Cosima mogła jedynie koegzystować z bratem, wiedząc, że koniec końców będzie musiała likwidować po nim bałagan i pożyczać mu pieniądze. Zachowywał się jak syn bogacza, który ma do dyspozycji nieograniczoną fortunę – a wszystko to zapewniała Cosima, byle tylko unikać konfliktów i byle brat nie pakował się w kłopoty. Wypłacała mu co miesiąc spore kieszonkowe, choć czuła, że kwota jest większa, niż zasłużył, bo zawsze wszystko marnotrawił i przepuszczał w kasynie więcej, niż był gotów przyznać. Spędzał z nią możliwie najmniej czasu i wszystkim opowiadał, że starsza siostra go tyranizuje i jest nudziarą, która nie chce, by się dobrze bawił, i doprowadza go do szału. Cosima miała poczucie, że całe życie po nim sprząta i próbuje go powstrzymać przed wydawaniem astronomicznych kwot. W efekcie, gdy tylko mógł, unikał jej i próbował skłócić z Allegrą. Jego manipulacje były do bólu oczywiste, bezwstydnie dzwonił do Cosimy po pieniądze, których nie chciała mu dawać. Czasami nawet zapożyczał się u Allegry. Ona o wiele rozsądniej obchodziła się z pieniędzmi niż brat i zawsze miała trochę oszczędności. Luca nie miał sumienia ani wstydu, gdy chodziło o to, od kogo bierze pieniądze. Nie wyrósł na kogoś, z kogo Cosima mogłaby być dumna. Był ciężarem, które musiała dźwigać. Usiłowała w miarę możności ograniczyć szkody, ale nic więcej nie mogła z tym zrobić. Nie można go było powstrzymać, a jedynie odrobinę ściągnąć cugle, jak u młodego wierzchowca.
Teraz jednak nad Rzymem wstawał dzień i choć raz Cosima nie martwiła się o firmę ani nie myślała o bracie, czy nawet o przyszłości Allegry, o którą także się niepokoiła. Po prostu chłonęła widok z tarasu na eleganckie sklepy przy Via Condotti i znajomy obszar wokół Piazza di Spagna oraz nieodparty urok i magię Rzymu, nim porwą ją codzienne sprawy i decyzje, które będzie musiała podejmować do wieczora przy swoim biurku.
Niedawno znalazła najemców do Palazzo Saverio w Wenecji. Miała mocne postanowienie, że nigdy go nie sprzeda, by kontynuować historię rodziny. Wynajem był jednym ze sposobów, by uniemożliwić bratu nadużywanie prawa własności. Dzięki temu oszczędzali, ponieważ ona niemal nie korzystała z palazzo, a Allegra nie jeździła tam wcale, ze względu na wiele poziomów i brak windy, przez co – bez budowy udogodnień – był dla Allegry nieprzystępny. Przez ostatnie sześć miesięcy, odkąd zaczęła wynajmować pałac, Cosima zatrzymywała się podczas pobytów w Wenecji w niewielkim hotelu i przyzwyczajała się do tego. Wynajęła palazzo bardzo bogatemu amerykańskiemu małżeństwu, właścicielom sieci domów towarowych.
Bill i Sally Johnsonowie pochodzili z Teksasu, byli bardzo sympatyczni i chętnie sprzedawaliby w swoich sklepach artykuły Saverio, ale Cosima wyjaśniła, że to niemożliwe. Było to wbrew zamiarom rodziny, która chciała, by ich towary sprzedawano jedynie w ich sklepach – tę tradycję podtrzymała, by uhonorować swojego dziadka. Sally i Bill przyjęli to z godnością, a do palazzo sprowadzili dekoratora, który wypełnił wnętrza teksańskim luksusem. Cosima zgodziła się na to, o ile Johnsonowie nie wprowadzą trwałych zmian konstrukcyjnych.
W ten weekend urządzali parapetówkę, na którą Cosima zgodziła się przyjść, choć nigdy nie bywała na dużych przyjęciach. Uważała, że niegrzecznie byłoby odmówić, poza tym ciekawiło ją, jak urządzili rezydencję. Miała też obawy. Była przekonana, że miejsce będzie wyglądać wulgarnie, że nie będzie w ogóle przypominać wnętrza z okresu, gdy żyli rodzice – niestety teraz musiała podchodzić do życia praktycznie. Wynajęła palazzo za astronomiczną kwotę, tak by nie musieć go sprzedawać. Johnsonowie zgodzili się na tę cenę bez wahania i narzekania. Uwielbiali Wenecję, spędzali tu co roku dwa miesiące i cieszyli się, że mają do dyspozycji pałac. Sally powiedziała Cosimie, że na przyjęcie przybędą ludzie z całych Stanów i Europy.
Pomimo tego, jak wylewni i ekstrawaganccy byli Johnsonowie, Cosima ich polubiła. Mieli dorosłe dzieci, których nigdy nie poznała, i ciekawy gust. Możliwe było przecież, że pięknie urządzili palazzo, chociaż słynny dekorator, z którego usług skorzystali, słynął ze skłonności do przesytu. Urządzał pewien zamek we Francji; Cosima krzywiła się, kiedy oglądała zdjęcia. Miała nadzieję, że Johnsonowie nie przesadzili z wystrojem w Palazzo Saverio, aczkolwiek było dość prawdopodobne, że jednak to zrobili. Nie kupili go przecież – jak daleko posunęliby się w wynajętej nieruchomości? Wkrótce miała się o tym przekonać.
W tygodniu przed przyjęciem miała ważne spotkania. Musiała zatwierdzić całą jesienną linię projektów i podjąć pewne decyzje w ścisłej współpracy z projektantami. Przed pięciu laty dodali kolekcję jedwabnych i kaszmirowych ubrań dla mężczyzn i kobiet. Cieszyła się wielkim powodzeniem, okazało się, że przynosi świetne zyski. Zaczęli też produkować odzież myśliwską dla mężczyzn. Była bardzo popularna, podobnie jak artykuły związane z jazdą konną, inspirowane siodłami wytwarzanymi przez jej dziadka.
Jedynym prawdziwym konkurentem Saverio była firma Hermès, a nawet dziadek mówił, że na świecie jest miejsce dla nich obu. Każda pracownia miała swój własny, niepowtarzalny styl i lojalnych klientów. Obie trzymały się wielu spośród tych samych starych zasad, by chronić swoją ekskluzywność i markę. Wielu klientów Saverio uwielbiało przylatywać do Włoch na zakupy.
Cosima zapewniała atrakcje najważniejszym klientom, kiedy przybywali do Rzymu: zapraszała ich na kolacje do swego mieszkania albo ulubionych restauracji, a nawet pozwalała im przechadzać się w spokoju po sklepie po godzinach, by mogli dostrzec towary, których inaczej by nie zauważyli. Sprzedawcy przynosili im nowości wprost z warsztatów. Torebka będąca wizytówką firmy – o nazwie Tizianna, na cześć jej matki – została rozsławiona przez Sophię Loren. Grace Kelly zamówiła trzy jej egzemplarze, kiedy pojawiły się na rynku, i nosiła je na przemian z modelami Hermès Kelly. Była też mniejsza wersja na wieczór, którą jej dziadek nazwał Adria, po babci Cosimy. Ona, właścicielka, miała Tiziannę w każdym kolorze i codziennie którąś nosiła. Była to idealna torba do pracy.
Luca gwałtownie sprzeciwiał się pomysłowi flagowych toreb firmy; zwykł mawiać, że to tylko jeszcze jeden staromodny gadżet, który uniemożliwia im wejście w wielki świat. Uważał, że wszystko w pracowni Saverio jest przestarzałe, nie miał szacunku do tradycji. Allegra zaprojektowała torbę, którą nazwała Cosima, i bardzo pragnęła, żeby podjęto jej produkcję, ale nie zgadzała się na to sama Cosima. Uważała, że jest zbyt awangardowa i nowoczesna jak na ich linię. Upierała się, że Saverio nie kieruje się przemijającymi trendami w modzie. Chodziło – jak przekonywała – o ponadczasową elegancję i styl. Ich produkty miały być klasyczne – i były. Jako dwudziestodziewięciolatka, Allegra pragnęła się rozwijać w dziedzinie designu, ale siostra ograniczała ją regułami i historią marki.
Lucę tymczasem to wszystko nudziło, obchodziło go tylko, że dzięki zyskom mógł opłacać swe rachunki. Bardziej interesowało go kupowanie szybkich koni i hazard, albo cokolwiek, co przynosiło łatwe dochody. Wszystko zresztą, co dawało pieniądze prędko i bez wysiłku, mu się podobało. Uważał produkty Saverio za relikt przeszłości, przewidywał, że któregoś dnia pracownia stanie się dinozaurem w branży. Bagatelizował sukces siostry, której udało się utrzymać firmę i jej reputację jednej z najbardziej szanowanych marek na świecie, niezależnie od wąskiej dystrybucji. To była część magii produktów Saverio. Fakt, że trudno je było dostać, sprawiał, że były bardzo pożądane, ale Luca tego nie pojmował ani nie doceniał. Nie interesowała go historia, tylko łatwe pieniądze, które potrafił wydawać jeszcze szybciej, niż je zarabiali.
Cosima opuściła taras, by wziąć prysznic i się ubrać. Przed wyjściem do biura chciała się zatrzymać na kawę u Allegry. Lubiła być przy biurku przed ósmą rano. Musiała odpowiedzieć na całą masę mejli od dostawców i ważnych klientów, ludzi, którzy doceniali Saverio i nigdy nie mieli dość ich produktów – było wśród nich wiele sław, a także nowi klienci błagający o możliwość zakupu któregoś z artykułów. Firma odnosiła już teraz o wiele większe sukcesy niż za czasów jej ojca. Wciąż jeszcze była to czasami walka, ale Cosima miała wielkie marzenia i wierzyła, że pewnego dnia nie będzie już musiała się martwić o pieniądze. Do tego czasu dbała o to, by uhonorować imię firmy, kontynuować tradycje – jak by tego chcieli jej dziadek i ojciec. Rozwój firmy przez ostatnich piętnaście lat był długą, morderczą wspinaczką – sprzedaż tylko w tych dwóch miastach, gdzie chcieli sprzedawać ojciec i dziadek, uszanowała jednak ich życzenie.
Jako trzydziestoośmiolatka, czuła, że dopiero zaczyna. Wciąż mieli do przebycia długą drogę, ale była pewna, że się uda. Myślała o otwarciu tymczasowego sklepu na dwa tygodnie z okazji tygodnia mody w Mediolanie, tak by marka pozostała w obiegu i utrzymała widoczność w innym mieście w czasie, gdy będzie tam panował duży ruch, co przyciągnęłoby uwagę. Ciągle miała nowe pomysły na rozwój marki. Biorąc pod uwagę, od czego zaczynała jako dwudziestotrzylatka – nieprzygotowana do prowadzenia firmy – bardzo dobrze sobie poradziła. Niestety, było jeszcze mnóstwo do zrobienia. Każdego dnia musiała się mierzyć z nowymi wyzwaniami. Każdego ranka nie mogła się doczekać momentu, w którym wreszcie usiądzie za biurkiem. Kochała tę firmę i wszystko, co reprezentowała. Był to szczyt elegancji i szyku.
Wstawał nowy dzień, poranek zapierał swym pięknem dech w piersiach. Cosima przeczesała swoje długie blond włosy i nie patrząc w lustro, upięła je w kok. Po piętnastu latach prowadzenia firmy wciąż się cieszyła na to, co ją czeka, gdy wchodziła pod prysznic i rozpoczynała dzień. Była wdzięczna za to, jak daleko zaszli. Miłość do firmy napędzała ja do działania. Wiedziała, że samodzielnie utrzymywała ją przy życiu przez ostatnie piętnaście lat i że dzięki pasji i ciężkiej pracy ocaliła ją i udoskonaliła. Rodzina i firma to było całe jej życie.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------