- W empik go
Pamiątka po dobrey matce, czyli ostatnie iey rady dla córki - ebook
Pamiątka po dobrey matce, czyli ostatnie iey rady dla córki - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 302 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
IZABELLI
CZARTORYSKIEY,
Trośkliwey o wychowanie narodowe:
w dowód nayżywszey wdzięczności
i uszanowania.
AUTORKA.
Myśl pisma tego i niektóre wyjątki wzięte są z dzieła niemieckiego Jakóba Glatz, pod tytułem: Rósaliens Vermächitniss an ihre Tochter Amanda.
PAMIĄTKA
PO DOBREY MATCE,
CZYLI.
OSTATNIE JEY RADY Dla. CÓRKI.
PRZEZ MŁODĄ POLKĘ.
WSTĘP.
MARYA.
Człowiek i Kamień, b a y k a.
Kamień leżał w środku drogi,
Mimo… przechodząc ubogi „
Stłukł nogę, laiał kamienie:
„ Na cóż to próżne stworzeniu?
„On siebie nie ena, czy lato,
„ Czyli go śniegi przysuły.,.
A kamie odpowie na to:
A tobież lepiey, żeś czuly?
Karpiński. *
W Jedney z naypiękni-eysżych okolic Sandomierskich mieszkaią Marya. Rodzice równie maietni iak czuli, dali'
idy iak naylepsze wychowanie. Jedynaczkę tylko maiąc, usilne łożyli starania, aby iąprzyozdobić we wszelkie przymioty, iakiemi dobrze wychowana osoba zalecić się iest zdolną. Bóg pobłogosławił ich pracy; dusza Maryi tak była piękną, serce iey tak czuie i dobre, tak wiele na wiek swóy nabyła światła, i talentów, ii rodzicom samym to iedyne zostawało życzenie, aby ich córka tyle szczęścia w życiu, ile oni cnót, przymiotów i powabów w niey liczyli.
Lecz nikt bez wady bydź nie moie; niedoskonałość iest właściwa cechą ludzkości, i takie iest przyrodzenie człowieka, że udoskonalenie wykrywa tylko słabość iego. Naywiększe przymioty noszą naycześciey.zaród nieszczęścia, i sama nawet cnota nie iest wolną od przywary. – Takiemu to losowi, który wszystkim ludziom iest wspólny, takiey to, ie tak rzekę, cnotliwey przywarze ulegała Marya: innym nie podpadała, ani znać ich mogła. Serce iey kochaią-ce, i litości pełne, dusza tkliwa, do uniesień skłonna, zbyt żywa wyobraźnia, dały początek zbyteczney czułości. Ta wada, w lepszym i szczęśliwszym świecie, cnotą nawet staćby się mogła; ale w naszym, lubo.niekiedy przyiemną, tysiąca udręczeń staie się przyczyną. – Naymnieysza słabość osób drogich, widok nędzy, spostrzeżenie błędów ludzkości, były dla Maryi powodem do rzetelnego zmartwienia. –* Podobna czułość nie powściągana od Rodziców, bo przymiotem im się bydź zdawała, smutnie szeby ieszcze pociągnąć mogła skutki, gdyby Religia mocno w Iey sercu ugruntowana, nie przyniosła ulgi w iey dolegliwościach, nie pocieszała w żałości, nie zmnieyszała cokolwiek niedoli, zlewaiąc balsam pokoiu, i lepszych.nadziei.
Do piętnastu lat Marya'była szczęśliwą; bo chociaż nie raz łzę uroniła, chociaż często doznawała przykrych umartwień, sama ich była przyczyną; tam znayduiąc troski, gdzie któś inny mniey czuty, ale rozsąd-nićyszy, żadnegpby powodu do zgryzoty nie widział. "W szesnastym roku straciła Oyca. Strata tak okropna, bolesna dla każdego, czarni długo niezwyciężoną rozpaczą napeł nila iey duszę. – Niezdolna do u koienla żalu Strapioney matki, dłużey;
ieszcze od niey smutek zachowała. Matka boleść swoię kryć musiała, by nie podwaiać boleści córki, matka córkę pocieszać przymuszoną była.– Już dwa lata minęły, a czuła ta istota zawsze smutna była, kiedy nowo uczucie zaięło iey serce, i przerwało żałość. Jeden z sąsiadów Alani, człowiek uczciwy, przyjemny, światły, i Hiaiętny, zaczął się starać o iey rękę. Zbytnia czułość młodey osoby nie zrażała go wcale, owszem upatrywał w niey oznakę piękney duszy; a, kiedy 'oboiętni, zbyt żywem przywiązanie Maryi mienili, on w niem nic zbytecznego nie widział. Bo któryż prawdziwy kochanek sądzi, iii iest za… nadto kochanym? i iakieyże miłości, miłość własna usprawiedliwić nie potrafi;
Pobrali się: Marya wielbiona od męża, blizko matki, opływaięc we wszystko, co życie upięknić może, z trudnością przyczyny do zmartwienia wynaydywać mogła, lecz tak iuź w niey wkorzenioną była zbytnia czułość, że i zabiegi rozsądnego małżonka, i napominania przyiaciół odmienić iey nie zdołały. Ta bezustanna o drugich troskliwość, ta tkliwość szczera, nieudawana, to serce tak łatwe do litości, każdemu ią miłą czyniły; ale cóż? kiedy iey spokoyność, i szczęście zatruły zupełnie.
Jedne tylko istotną w życiu swoiem poniosła stratę, a iuź tyle łez wylała! Dusza ićy zwątlona, nie była w stanie wielkich znieść nieszczęść; a któryż człowiek pochlebiać sobie może, ii zakończy dni swoie, nie dozna wszy ich pierwey! – Czworo dzieci dało iey Niebo; dwoie starszych, córka i syn, zdrowo się chowały, i słabości ich nieuchronne w dziecinnym wiedli, lubo gorzko opłakiwane od zbyt czułey matki, znikały z ich latami, i wzrostem. Ale dwoie młodszych z wątłem zdrowiem na świat przyszły; zbytnia pieczołowitość Mar) i, osłabiła ie ieszcze więcey, i w samym poranku dni swoich skonały na iey ręku.– Bolesną iest dla każdey matki smierć, dziecięcia! stracić w iedney chwili cel tylu nadziei, istotę, która tyle cierpień, starań, i boiaźni kosztowała, stracić ią wtedy właśnie, kiedy miała sowicie wynagrodzić te trudy; dla nayzi-mnieyszego serca iest to cios długo niezgoiony! któż więc wyrazić potrafi rozpacz i boleść Maryi zdawało sir, że śmierć nie tylko dzieciom, ale i iey duszę wydarła..– Blada, cierpiąca, od tey chwili całe – iey życie iedną łzą nazwaćby można. Te długie, i ibytnie cierpienia, zniszczyły nakoniec zdrowie chwieiąca się pod ciężarem udręczenia. Na próżno widząc koło siebie czułą matkę, ukochanego małżonka, liczne grono przyiaciół, dzieci dwoie wzrastaiąće codzień w cnoty, i w wdzięki; na próżno, mówię, z całych sił wstrzyniaćby chciała grożącą iey ickę śmierci, na próżno tłumić starała się nieszczęsną czułość, przyczynę swey niedoli, iuż było za późno! iuż Przedwieczny wyznaczył godzinę Iey zgonu; iuż siły stargane nie długo wytrwać mogły.
Poznała swóy stan zawczasu, a szauuiąc wyroki Opatrzności, poddała się iey woli bez szemrania. Przekonana, iż więcey szczęścia na tamtym świecie, niżeli na tym znaydzie, nie nad zbyt wczesną śmiercią, ale nad tem ubolewała: że nie dopełniła dokładnie powołania swego; że swą czułością trapiła matkę, męża, przyiaciół; że zgon iey z tey iedynie pochodzący przyczyny, napełni ich serca żałością; ze nakoniec dzieci wychowania dokończyć nie będzie mogła. Syna ma-iącego lat trzynaście, oycu bez trwogi zostawiała, ale niewinna, i tyle o-biecuinca Amelia, która właśnie czternaście lat skończyła, cóż bez niey pczonie? czyż kto zdoła zastąpić matkę! – Ta myśl naywięcey nieszczęśliwą Marya trwożyła, i chcąc nieiako przeżyć siebie sarnę, użyła ostatnich sił swoich na spisanie dla córki różnych przestróg, i napomnień. Nie miała dosyć doświadczenia, światła i nauki, aby ie dostateczneini uczynić, niewprawna iey ręka pierwszy raz podobne myśli kreśliła… Nie maią tez te rady inney zalety proca tey, iż w pięknym pisane celu, do cnoty, do miłości oyczyzny zachęcić mogą. – Starała się Marya utwierdzić napomnienia swoie przykładami, których sama była świadkiem. Ledwie na dzień przed śmiercią ukończyła swą pracę. Słabość iey z nadwerężenia płuc pochodząca, przytomność umysłu, inie-iaką siłę ciała do 6amego prawie zgonu iey zostawiła. – Rozpaczaiący mai byłby chciał nie wierzyć do osta tnićy chwili, nieszczęściu które mu gro zUo. Na ręku iego, wśród zaplaka nych dzieci, obok boleiącey matki skończyła Marya zawcześnie przerwano życie miała tylko lat trzydzieści i d'ya.
Na kilka godzin przed śmiercią, oddała pismo swoie Amelii, zalecaiąc, aby ie często i z uwagą odczytywała. Tę drogą pamiątkę po dobrey i czułey matce, długo ukrytą, użyczamy teraz z niektóremi odmianami innym młodym osobom. Życzenia wydawców spełnionemi zostaną, ieźeli te rady, przyięte z pobłażaniem, zdołaią utwierdzić w cnocie wzrastaiące Polki, i wzniecić w nich większy gust do narodowości. W Iak przyiemney, i poźądaney nadziei, utwierdza ich iuź po części skwapliwe trzech wydań rozebranie, które prze konywaiąc ich o łaskawem czytelników zdaniu, o właściwem zamiaru pisma ocenieniu, zachęciło do opisywania dalszego życia teyże Amelii, ktorą publiczność tak się zaiąć raczyła.
PAMIĄTKA po DOBREY MATCE,
CZYLI
OSTATNIE JEY RADY dla. CÓRKI.
CZEŚĆ PIERWSZA.
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
do Amelii.
Ty mey śmierci nie placz! mnie się dobriedzieie Jam boiaźni próbna ale nie nadzieje Ty się o cnotę staray wszelakim sposobem. A auic'y mi uczynisz… niżbys nad mym grobem
Płakała w dzień i w nocy; to wiedza kto do nieba
Dostał ego iuz płakać nie tzreba
Już… dusza moia do lepszego przeniesie się mieszkania, kiedy ty, córko moia, czytać to pismo będziesz! Sa to uwagi, Nidy, napomnienia, prośby umieraiącey iuż matki; nie wątpię, że.korzystnemi Ledę dla ciebie. Tyle mnie kochając, zapewne nigdy na nie obojętnem okiem patrzeć nie będziesz mogła; spełnisz owszem życzenia które w sobie zawióraią.