- W empik go
Pamiątki domowe - ebook
Pamiątki domowe - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 232 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Adama Pługa.
Ze czcią składam, co zdaleka
Blisko serca zdawna niosę:
Kilka wspomnień świętych z wieka,
Pierwszych natchnień bożą rosę……
Bo wszak uczy myśl pobożna:
Zacne prostem poczcie można.
Wincenty Pol.
Warszawa.
Nakładem Braci Belinów
Księgarzy Mińskich.
1858.
Wolno drukować, pod warunkiem złożenia w komitecie Cenzury, po wydrukowaniu, prawem przepisanej liczby exemplarzy.
W Warszawie dnia 30 Listopada (12 Grudnia) 1857 r.
p… o. Starszego Cenzora Assesor Kollegialny,
A . Broniewski.
W Drukarni J. Ungra.
Ignacemu Chodźce
w dowód najgłębszego szacunku
i na pamiątkę gościny swojej w Dziewiętniach
poświęca
Autor.DO CZYTELNIKA.
Sam tytuł tej książeczki najlepiej treść jej i charakter maluje, i nie mam potrzeby mówić, jak blizkim jest serca mojego zbiorek tych wierszy,i jakbym pragnął zjednać im życzliwość czytelników moich! Niestety! wiem z góry, że mi niełatwo to przyjdzie; i choć z pewnością liczę na współczucie niektórych, a nawet wielu, nie wątpię też, ze wielu znajdzie się i takich, którzy surowym sądem potępią autora i książkę, którzy wyrzekną, że pamiątki domowe w domu zostać były powinny; i ie zuchwalstwem jest tak natrętnie narzucać się ogółowi z osobistością swoją. – Przyznając słuszność temu wyrokowi który przeczuwam, moge tylko o przebaczenie i pobłażliwość sędziów moich upraszać, moge tylko na to zwrócić ich uwagę, ze uczucia i myśli te osobiste, które im w mojej książeczce podaję,wspólne są wszystkim sercom czuć umiejącym.Niech więc zapomnieć raczą o autorze, niech
widzą to nim tylko człowieka, a jeszcze lepiej, niechaj się sami na jego miejscu postawią; a może, jeśli nie o współczucie, to przynajmniej o przebaczenie, którego proszę, łatwo im będzie.Nie koniec natem. Gdybym i wyjednał choć odrobinę łaskawości dla pamiątek i elegij, to żaden już sposób jej się spodziewać nie mogę dla wierszy sztambuchowych; a przecież to dziatwa moja, i jej opiekę i obronę winienem. Ale cóż powiem na ich usprawiedliwienie? chyba to tylko, że chciałem w nich zachować i utrwalić pamięć chwil miłych sersu, i drogich nut osób, chciałem według możności uczcić jedne i drugie. Wybaczcie więc… choćby przez wzgląd na te chęci niewinne, a jeśli będziecie czytali album moich przyjacioł, to, nie szukajcie w niem tego, czegom nie włożył, i co włożonem być nie mogło; nie bierzcie go za to za co podawać nie myślę.
Adam Pług.DO IGNACEGO CHODŹKI.
Lat niezliczonych zbolały tęsknotą,
Tułacz, w rodzinne powrócony progi,
Pieśń, jako mirrę, kadzidło i złoto
Składam, by uczcić swe domowe bogi.
O! pieśń to wielka, uroczysta, święta,
Hymn archanielski na Jasnym Syonie!
W niej cudem szczęścia dusza wniebowzięta
W najserdeczniejsze swoje strony dzwoni.
Wszystkie radości, wszystkie serca bole,
Wszystkie nadzieje i zawodu męki,
Icałą dolę, i cała niedole
W rzewnych akordów przeistacza dźwięki.
Ojczystą ziemię i grzędę domową,
I błogosławieństw rodzicielskich wiano,
Wszystko co w życiu sercem ukochano,
Wszystkie świętości przeistaczam w słowo.
Lecz z Niebios szczęścia mego i wesela,
Pieśń moja, płynąc nad rodzinną niwą,
Znajdzież słuchaczy drużynę życzliwą?
Znajdzież współczucie, co grajka ośmiela? '
O! zdawien dawna gościnna tam strzecha,
I zdawien dawna Litwini serdeczni!
Śród nich grajkowi błogo i bezpiecznie,
Śród nich głos serca nie zginie bez echa.
O najwierniejszy pomiędzy Litwiny!
Coś w sercu swojem, jak w świętej skarbnicy,
Zawarłszy czystą treść naszej ziemicy,
Dał światu poznać jej cnoty i czyny!
Po Bogu w Niebie, po ojczystej chacie,
Bądź Ty najpierwszym mej pieśni słuchaczem:
Niech Ci w niej serce dług najświętszy spłaci
Za owę, radość, co w życiu tułaczem
Znało w tęsknocie, trudzie i boleści,
Gdy rajskim jakimś urokiem owiana,
Dzięki ksiąg Twoich cudotwórczej treści,
Wciąż mu świeciła Litwa ukochana.
Ileżto razy, zachwycony niemi,
Rzuciwszy ciało to w jego niewoli,
Duch mój rozwijał dzielny lot sokoli,
I rzeźwy bujał śród rodzinnej ziemi!
A więc w Borunach, gdzie szkolna gromadka,
Płatał niewinne figielki i psoty;
W błogosławionym Domku Twego Dziadka
Czcił święte wzory nieskażonej cnoty;
Na Brzegach Wilji z wesoła drużyną
Gonił za zwierzem, lub w gościnnym dworze
Hulał ochoczo, miód spijał i wino,
Odbijanego wiódł Litwinki hoże.
Albo na płytach fala unoszony,
Z sternikiem stare przypominał czasy,
Lub z zachwyceniem witał pełny krasy
Cudnych widoków szereg nieskończony.
Albo z Kwestarzem od dworka do dworka
Sławną dropiatą ruszał z prowodyrem,
I wszędy sercem przyjmowany szczerem,
Garnął ofiary do woza i worka.
Błogo mi było w tym uroczym świecie,
Stworzonym słowa Twojego potęgą!…
I nieraz marząc tak nad Twoją Księgą,
Słodkiemi łzami płakałem jak dziecię.
Bo gdy zagrały mi rodzinne zdroje,
Gdy zaszumiały puszcz rodzinnych sosny,
Litewskich ptasząt chór dźwięknął radosny,
Zaszczebiotały Litewskie dziewoje;
Gdy cnót litewskich odetchnął świętością;
To biedne serce w błogiem omamieniu
Mniemało jawę widzieć w swem marzeniu,
I łkałem, rzewną przejęty lubością:
Jakbym wrócony z ciężkiego wygnania,
Do nóg się rzuci} rodzicom w zachwycie,
Jakbym tą jedną chwilą powitania,
Wszystek trud życia okupił sowicie.
Dziś wymarzone ziściwszy rozkosze,
Za urok marzeń Tobie składam dziękę,
I radość moję ująwszy w piosenkę,
W serdecznym darze Tobie ją przynoszę.
Ale nietylko płacę długi stare,
Dzisiaj na nowo me serce Ci dłużne….
Żebrak, gdy świętą odbierze jałmużnę,
Modlitwa zwykle odwdzięcza ofiarę.
Więc moja piosnka, to niby modlitwa,
Za tę jałmużnę najświętszą na ziemi,
Wziętą, w Twym domu, gdzie mi cała Litwa
Na raz się dala ujrzeć z cnoty swemi.
Więc pieśń ta k'Tobie sama się wyrywa,
Bo śpiewa Litwę, którejś Ty ozdoba,
Bo czysta, prosta, i rzewna i tkliwa,
Jako to serce które rządzi Tobą.
Przyjmże ją sercem, gdy z serca wysnuta,
A niech się razem to w niej upamiętni,
Że mi jej pierwsza, droga dla mnie nuta,
Zabrzmiała w duszy u Ciebie w Dziewiętni.
W owej Dziewiętni, co u Litwy całej,
Godna serdecznej miłości i cześci.
Jako świątynia i cnoty, i chwały,
I drogich wspomnień które w sobie mieści.
Dzisiaj mam w duszy jej obraz uroczy,
I kiedy błogiem marzeniem się bawię,
Kiedy czarowne sny roję na jawie,
To wnet i ona staje mi przed oczy.
I świeci niby w tęczy wykąpany
Stary ów dworzec, ze swym starym ładem,
I starem dobrem, i ze… starym sadem,
Kędy aleje, cieniste altany
Gwarzą poważnie z wiatrem w rozhoworze,
Snać wspominając owe święte dłonie,
Co na ojczystym sadząc je zagonie,
Błogosławieństwo na nie zlały Boże;
Aby w ich cieniu, z cnót wieńcem na czole,
Sędziwy prawnuk, swoich wnucząt grono
Zlecając Bogu myślą rozmodloną,
Dziś błogosławił na podobnąż dolę..
A może bliższe przyszły na myśl sprawy?
Może powtarza staruszka altana,
Echo wesołej rówieśników wrzawy:
Ignacego, Edwarda, Adama, Juljana? (1)
Niegdyś tu nieraz przyjaciele młodzi,
Dzielny bój toczą w parnaskiej gonitwie,
Niegdyś niejedna ztąd piosnka wychodzi,
By wdzięcznem echem biedz po całej Litwie.
A ówże w ziemię zaklęsły głaz szary.
Gdzie mech już pokrył wyrzeźbione słowa,
Tożże to ołtarz serdecznej ofiary,
Swięte pod sobą relikwije chowa.
–- (1) Ignacy Chodźko, Edward Odyniec, Adam M., Juljaa Korsak.
Czterech tych duchów chwalebne imiona,
Tam zachowane leżą w pargaminie,
Czterech więc mężów pamięć uwieczniona,
Którymi dumni chlubią się Litwini.
Dziś dwaj już stoją przed Bożą stolicą,
Wieńce ich sławy aureolą świecą;
Lecz w sercu Litwy, jak pod owym głazem,
Wieki przetrwają wszyscy czterej razem.
A oweż brzozy, trzy piękne siostrzyce,
Wdzięczne i hoże mimo wiek podeszły,
Cóż się tak razem w jedno grono zeszły?
Jakie tam sobie szepcą tajemnice?
Niby westchnienia słychać, niby śmiechy,….
Ejże doprawdy przysłuchać się warto…
Przypominają minione uciechy,
Przypominają zmarłą drużkę czwartą,
Z którą wespoły dźwigały ochoczo,
Pod swych konarów namiotem zielonym,
Niby rusałek kolebkę uroczą,
Wdzięczny krużganek, zwany Helikonem.
Gwarzą jak niegdyś gdy duszę wieszczową,
Kiedy miłości świętym ogniem plonie,
Jedno dziewicy ukochanej słowo
Rajem otacza na tym Helikonie.
Tylu pamiątek urokiem owiany,
Twojem życzliwem wiedziony ramieniem,
Przy owym głazie, śród owej altany,
Co pięć pokoleń darzyła swym cieniem,
Przy Helikońskich brzozach w Twym ogrodzie,
Taką niebiańską, dziwną błogość czułem,
Iz pieśń cudowną w mej duszy osnułem;
Czemuż, niestety, inna w świat wychodzi!
Choć Twojem piórem, u Twego stolika,
Wyjąłem z serca najpierwsze jej zwrótki,
O czemuż święty ów zapał tak krótki?
Czemuż natchnienie błyskawicą znika?
Czemuż nie dłuższa u Ciebie gościna?
Kto wie, ażali między temi drzewy,
Gdzie niegdyś wieszczów gwarzyła drużyna,
Same ptaszęta uroczemi śpiewy
Wdzięczniejszej nuty mnieby nie podały?
Dziś się ratuje i dźwigam złudzeniem,
I darmo tutaj goniąc za natchnieniem,
Duszą w Dziewiętnie przenoszę się cały.
I oto witam Twą cichą pracownię,
Witam Twój lamus, ten skarbiec litewski,
Co samą nazwą już świadczy wymownie,
Czem jest dla Litwy. Do grobowej deski
Przechowam w sercu o nim pamięć tkliwą!
Ach! bo ten skromny, ten prosty budynek,
Kędy po pracy Twój z piórem spoczynek,
Tak mi Twą duszę odzwierciedla żywo!
Nie sybaryckie jakieś gabinety,
Strojne w zamorskie świecidełka złote,
Lamus pracownią dla mędrca-poety,
Co wsławił zacną litewską prostotę.
Szare tu ściany, z tarciczną podłogą,
Ze skromniutkiemi sprzęty dookoła,
A z łaski Bożej w domu nie ubogo!
Lecz żadne w świecie bogactwo nie zdoła
Wyrównać skarbom, co się tutaj mieszczą!….
Dobrze nazwany, tak, skarbiec to szczery,
Bo nad klejnoty droższe te papiery,
Na któreś przelał Twoję duszę wieszczą!
Tam to dla ducha mojego gościna,
Tam się przenoszę dziś z moją piosenką:
I stary ogród widzę przez okienko,
I słyszę turkot i szum ode młyna.
I zachwycony tym rzewnym obrazem,
Czuję w mem sercu wieszczy ogień święty;
Gdyby go w słowa tchnąć tak jednym razem!…
Niestety, znika w iskry rozpryśnięty;
I archanielska owa pieśń mniemana,
Brzmi jak niewdzięczna, pospolita nuta!…
Przyjm jednak sercem, gdy z serca wysnuta,
I Twojem drogiem wspomnieniem owiana.
1856 r. 15 grudnia.
Pamiątki domowe.
Litwo moja! Litwo droga!
Wymodlona, wypłakana,
Wycierpiana mi u Boga,
Ziemio moja obiecana!
Dziś na Ojców świętym progu,
We łzach słodkich na twarz padam,
I hołd wielki w modłach Bogu,
Hołd mój w pieśni tobie składam.
Długo, długo, za łez strugą.,
Jak za morzem stałaś mi!
W cudzej stronie, z bólem w łonie
Duch o tobie wiecznie śni.
I choć w kraju tym, jak w raju,
I współczucia człowiek syt,
Sercu chłodno, duszy głodno,
I wygnańczy ciężki byt!
Czarodziejkoż moja złota!
Rajska moja niezabudko!
Coś w zaraniu dni żywota
Kwitła jednę chwilę krótką!
Cóż mi wrosłaś tak do duszy?
Zkąd uroczy czar twój ten,
Ze twych wspomnień nic nie zgłuszy,
Że ich pełne jaw i sen?
Czemu w ciężkich trosk męczarni,
Jak ptak w burzy, duch znużony;
Niby w namiot drzew zielony,
Na spoczynek tam się garnie,
Gdzie nad Niemnem, Wilją, Słuczą,
Między piaski i topiele,
W dzikich borach wichry huczą,
Ponad niwą mgła się ściele;
Gdzie lud w czarnej chatce siedzi,
Siły krzepi chlebem czarnym,
Nieraz w głodzie, często w biedzie,
Przygnębiony trudem marnym?…
Czemu wciąż się myśl tam błąka,
Czem jej droga owa strona,
Kędy Niemen i Jaczonka
Wzięły wyspę w swe ramiona?
Gdzie śród fali piasków płonnych,
Sterczy kilka lichych zrębów,
Kilka sosen i jarzębów,
I czeremszyn kilka wonnych?
Czemu w owej rajskiej chwili,
Kiedy słodząc życia nędzę,
Anioł Nieba mi przychyli
I da osnuć marzeń przędzę;
To wnet w oczach ta jedyna,
Ta wysepka ukochana?
Słychać wody szmer u młyna,
Słychać klekoty bociana.
U kapliczki dzwonek dzwoni,
Szepcą pacierz stare sosny,
A za Niemnem gdzieś na błoni
Słychać trzódki ryk donośny.
I poważnie a wspaniale,
Przez Niemnową bystra falę
Mkną wiciny, spławy drzewa,
I wesoły flisak śpiewa.
A rój dziatwy w koszulinie
Po wybrzeżu biegnie piaskiem,
I wesołym wita wrzaskiem
Każdy statek, co nadpłynie.
A w tej zgrai, któż to przodem,
Z goła główką, z wędką w dłoni,
Bosą nóżką raźno goni,
Niezrażony deszczem, chłodem?
Byćże może?!… jak Bóg w Niebie!
Wszakci widzę tu sam siebie!
Ach! sam siebie, bo ten dworek,
To mój drogi Ż ukowborek!
Bo piasczysta ta wysepka,
To młodości mej kolebka,
To gniazdeczko me różane,
Gdziem sny prześnił młodociane,