- W empik go
Pamiątki starego szlachcica: według pierwowzoru ułożone dla młodzieży - ebook
Pamiątki starego szlachcica: według pierwowzoru ułożone dla młodzieży - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 285 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Chodźcie, moje dzieci, już skończyłem! – zawołał pan Floryan Zaremba, nauczyciel Janka, Władka, Łukasza i Zosi.
Dzieci na to wezwanie, wygłoszone wesoło, z humorem, o który nie łatwo było u pana nauczyciela, ochoczo opuściły krzesła, na których, zajęte pisaniem, przy stoliku siedziały.
– Patrzcie! – znowu podniesionym głosem wymówił pan Zaremba i pokazał dzieciom gruby kajet, staroświeckiem pismem zapełniony. – Czy wiecie co to jest?
– Kajet, – odpowiedział Janek, który w odpowiedzi był zawsze pierwszym.
– Tajemnica, – wymówiła Zosia, której pan Zaremba na zapytanie: co tak długo po całych wieczorach pisze? – odpowiedział był raz: tajemnica.
Władzio i Łukaszek milczeli; pierwszy rad był dotknąć rączką kajetu, aby przekonać się: czy papier jest dość sztywnym na strzały, a drugi, nachyliwszy główkę i rozszerzywszy oczy, chciał zajrzeć do wnętrza, szukając obrazków; bo dla niego książka, czy kajet, bez obrazków nie były nic warte.
– Otóż, moje dzieci, – zaczął z większą powagą nauczyciel, – mogę wam już teraz powiedzieć: co to za tajemnica w tym kajecie się mieści. To są Pamiątki starego szlachcica.
– Ba! – zawołał na to Janek niezadowolony. Myślałem, że co nowego, o tych pamiątkach tatka z mamą ciągle mówią.
– Bez obrazków – z grymasem powiedział Łukaszek, także niezadowolony.
– A na co pan profesor przepisywał, kiedy to wszystko jest w książce wydrukowane? – zapytała Zosia, najpoważniejsza, chociaż najmłodsza z rodzeństwa.
– A cóż ty nic nie mówisz? – nauczyciel zwrócił uwagę na Władzia, starając się, aby każdą okolicznością w należny sposób budzić zajęcie swych uczniów.
– Bo pan profesor mówił, że dla nas Pamiątki starego szlachcica za mądre; że tylko tatko, mama i pan profesor je rozumieją.
– Dobrześ powiedział, mój chłopcze: pamiętniki drukowane, któremi tak się zachwycał wasz ojciec, dla was są za mądre, bo ten, kto je pisał, hrabia Henryk Rzewuski, nie pisał dla dzieci, ale dla dorosłych ludzi. Jednak na wszystko jest sposób: z jednego źródła pije i dziecko i człowiek dorosły, z tą tylko różnicą, że gdy dzieciom wystarczy mała szklaneczka, dla dorosłego i pół kwarty wody nie jest zanadto. Dla was, moje dzieci, podjąłem się miłej pracy i podług Pamiątek starego szlachcica ułożyłem galeryą, w której poznacie się z osobami historycznemi, z księciem Panie kochanku…
– Z tym dowcipnym księciem? – przerwała Zosia.
– Tak, z tym największym dziwakiem i największym magnatem polskim. Poznacie się i z Rejtanem.
– To ten sam, który zawsze powiadał: że u mnie Pan Jezus gospodarz a Najświętsza Panna gospodynią; – przerwał znowu Janek, w którego główce piękne sentencye, raz zasłyszane, długo się trzymały.
– Ten sam – już go nawet widzicie – a gdzie? powiedz, Zosiu.
Zosia, chwilkę pomyślawszy, klasnęła w rączki i zawołała:
– Na fotografii, w obrazie Matejki.
– A to pan Tadeusz! – wraz wykrzyknęły wszystkie dzieci, dowodząc swym zapałem, że wiedzą, jakie szlachetne serce biło w piersi Rejtana.
– Dużo pięknych rzeczy dowiecie się o tym obywatelu, który opuścił na zawsze dom swych przyjaciół, a rodziców swej narzeczonej, zobaczywszy na ścianie portret Karola XII, Króla Szwedzkiego.
Tu dzieci mimowolnie spojrzały na ścianę, obwieszoną portretami różnych osobistości; a nie dostrzegłszy między niemi żadnego Szweda, zwróciły do nauczyciela swe oczy błyszczące głębokiem zadowoleniem.
– W tym kajecie znajdziecie historyą Sawy… – powiedział pan Zaremba i zatrzymał się, chcąc, aby i o Sawie dzieci sobie coś przypomniały.
– A czy napisał pan profesor o Sodalisach? – zapytał Władek, który pomimo strzał z papieru, biczów i wiatrówek, miał serce nadzwyczaj skłonne do braterstwa.
– A jakże! Jest i o tem bractwie poświęconem Naj – świętszej Pannie; jest o wszystkiem, moje dzieci, o czem wiedzieć powinnyście. Jeśli zrozumiecie mój kajet, to potem zrozumiecie i książkę drukowaną, którą się wasz ojciec tak zachwyca. Czytać będziemy uważnie, powoli – a po miesiącu poznacie dużo nowych portretów.
– Portretów? a kiedy w kajecie niema obrazków – zrobił uwagę Łukaszek, któremu tylko o obrazki chodziło.
– Otóż mylisz się, kochanku – obrazki są, i to obrazki piękne – jakich jeszcze Pamiątki szlachcica nigdy nie miały; ale nie pokazywałem wam ich, bo chciałem, abyście najpierw zasmakowali w tem, co myśl wzbogaca, a potem dopiero wzięli się do zabawy.
– Już zasmakowaliśmy – zawołał Łukaszek, który aż się trząsł do obrazków. Gdy pan Zaremba, ucząc dzieci cierpliwości, powoli zabierał się do rozwiązania teczki, w której rysunki były złożone, dzieci, wstrzymawszy oddech w piersi, tuliły się do stołu, a Łukaszek z ciekawości aż paluszek włożył w buzię i gryzł go niespokojnie.
– Otóż widzicie – powiedział pan Zaremba z serdecznym uśmiechem i wstrząsnął teczką.
Dzieci aż krzyknęły na widok tylu żołnierzy, a gdy pan Zaremba objaśnił ich, co takiego ten i ów rysunek przedstawia, zaczęły go prosić, aby zaraz rozpoczął czytanie.
– Nie, moje dzieci, nie zaraz, ale po lekcyi czytanie Pamiątek starego szlachcica będzie nagrodą za waszą pilność w naukach szkolnych. Gdybym z was nie był zadowolonym, gdyby się dzieci źle uczyły – nie pisałbym dla was tego dziełka, bo dla nieuków nasza przeszłość nie ma wartości. Niemcy, a i z pomiędzy swoich ludzie przewrotni i źli, wyszukują w naszej historyi tylko samych wad, samych niedołęztw i zdrożności, a to dla tego, aby usprawiedliwić swą obojętność dla narodowych pamiątek. Były w przeszłości naszej, jak wszędzie, rzeczy złe, ale stokroć więcej było dobrych – rozróżnić zaś jedne od drugich potrafi tylko ten, kto ma serce i rozum. Więc teraz, moje dzieci, weźmy się do gramatyki polskiej, a wieczorem zaczniemy czytać Pamiątki.
Pierwszy Łukaszek, który gramatyki nie lubił, rzucił się do książki i zaczął głośno przypadkować. Władzio i Janek za nim powtarzali; Zosia, podparłszy główkę obu rączkami, najpierwsza powiedziała: już umiem!
I umiała rzeczywiście lekcyą doskonale; umieli i chłopcy. To też wieczór przepędzili na czytaniu Pamiątek i na oglądaniu pięknych obrazków.
Po godzinie czytania rozmawiały z ojcem i matką o tem, czego wczoraj jeszcze nie rozumiały. Za tę niespodziankę rodzice ucałowali dzieciątka, a rękę dobrego nauczyciela z wdzięcznością uścisnęli.WOŁODKOWICZ.
Autor Pamiątek, p.Seweryn Soplica, najwięcej wspomina o ks. Karolu Radziwille, synu Wielkiego Hetmana Litewskiego, Michała *). Książe miał przysłowie – "Panie kochanku, " od którego też przezwano go księciem "Panie Kochanku. "- Matką jego była ostatnia z Wiśniowieckich, kobieta bardzo wykształcona, ale pieszcząca niepomiarkowanie syna jedynaka. Piętnastoletnie książątko nie umiało jeszcze ani czytać ani pisać; nikt go nie potrafił tego nauczyć, gdyż każdy nauczyciel naglący go poważnie do pracy tracił wnet miejsce pod pozorem, że nie umie łagodnie zachęcić chłopaka do nauki. Książe hetman, nierad temu, zaczął przedstawiać żonie, że przecie synowi tak znakomitej rodziny należy coś więcej -
*) Nazwa hetmana odpowiadała w dawnych czasach dzisiejszemu "głównodowodzącemu generałowi. '' Czterech bywało hetmanów: Wielki Koronny i Wielki Litewski, Polny Koronny i rolny Litewski.
umieć, niż bić się z paziami na pałasze, jeździć konno i celnie strzelać.
Serce macierzyńskie znalazło wreszcie sposób zaradzenia wszystkiemu i oświadczyła raz hetmanowa domownikom, iż da temu na własność dwa folwarki, kto jej Karolka bez przymusu nauczy czytać i pisać. Znalazł się niejaki pan Piszczało, człek bardzo światły, który się podjął tej trudnej sprawy. Na tablicy stojącej na kozłach wypisał wielkie i małe litery alfabetu, a uczeń, strzelając do nich, uczył się zarazem je poznawać. Księciu Karolowi dodano dla emulacyi dwóch, jego weku, chłopców: Ignacego Wołodkowicza, Chorążyca Nadwornego Litewskiego *) i Michała Rejtana, Podkomorzyca Nowogródzkiego **).
Raźnie i wesoło szła tym chłopakom nauka, dużo im jednak brakło do tego, aby ich można było nazwać jakotako wykształconymi.
Książe Karol, w dwudziestym roku życia zostawszy Miecznikiem Litewskim ***), niewielki zapas nauki początkowej prędko wzbogacił czytaniem, przysłuchywaniem się rozmowom ludzi światłych i obcowaniem z doświadczonymi mężami; miał przytem wielki zdrowy rozsądek i czułe, prawe serce, zdolne do poczucia i uznania prawdy. Gdy został Marszałkiem Trybunału Litewskiego ****), prawnicy brali się za głowy, podziwiając, jak umiał poznawać, co było słusznością, a co wykrętem; że zaś nie słuchał ni- -
*) Chorążyc znaczy "syn chorążego. " Chorąży we właściwem znaczeniu jest to stopień wojskowy w kompanii lub pułku. "W dawnej Polsce był to znaczny urząd cywilny; byli chorążowie wielcy, nadworni i ziemscy.
**) Podkomorzyc zn. "syn Podkomorzego" – Podkomorzymi nazywano urzędników do sądzenia spraw granicznych, a w dawnych czasach zawiadowców dworu królewskiego, królewskiej komory.
***) Nazwa urzędnika noszącego miecz królewski.
****) Od r. 1578, a ostatecznie od 1590 r. w całej dawnej Polsce Trybunał stanowił w sprawach pospolitych szlacheckich najwyższą instancyą sądową; miał dwa wydziały: duchowny i świecki; w pierwszym przewodniczył marszałek, w drugim prezydent. Był jeden Trybunał w Koronie, drugi na Litwie. Trybunał Koronny, z krótką odmianą od r. 1764 – 1775, stale rezydował w Piotrkowie i Lublinie, Litewski – w Wilnie, Mińsku i Nowogródku, a od r. 1775 – w Wilnie i Grodnie.
czyich namów, idąc zawsze za własnem przekonaniem, utrzymywano go usilnie na tym urzędzie. Przyznaje jednak Soplica, że czyniono księciu zarzuty, jakoby w młodości nadużywał swojego znacznego stanowiska i popełniał gwałty i niesprawiedliwości; ale powiada, iż powodem do tych plotek było to… że młody książe, żywego charakteru, nieznajdując jeszcze sposobności do zaspokojenia – wrodzonej potrzeby działania, zebrał był koło siebie grono młodzieży i pędził z niem wesołe, ale męzkie życie, szukając po lasach niebezpieczeństw w polowaniu na grubego zwierza i w ten sposób doświadczając swej odwagi. Jak to w owe czasy bywało i u nas i wszędzie, przytem trafiały się i swawole: poszczuto owce chartami, nastraszono żyda arendarza za zbytnią chciwość, spalono nawet jaką starą karczmę w borze; ale poszkodowany bywał zawsze w trójnasób wynagrodzonym, a na ludziach jakiegobądź stanu nie dopuszczano się nigdy żadnego okrucieństwa i gwałtu. Towarzystwo księcia, które stronnictwo króla Poniatowskiego, prowadzone w Wilnie przez księcia Massalskiego, nazywało hajdamakami, miało w rzeczy samej w swem łonie ludzi światłych, nieposzlakowanych w miłości dla kraju i nieżałujących dla niego krwi własnej i trudów.
Grono młodzieży obywatelskiej, otaczającej księcia Karola, tworzyło tak zwaną bandę albejską, od folwarku Alby, znajdującego się w pobliżu Nieświeża. Każdy należący do Albejczyków sposobił się na wojaka; a im kto więcej okazał odwagi, w tem większym szacunku był u kolegów. Pan Kostrowieci, Albejczyk, w Łachwie, (majątek ks. Radziwiłła na Polesiu) przesadził konno rów dwa sążnie szeroki i tyleż głęboki, otaczający zamek tameczny. Pan Wołodkowicz razu jednego na polowaniu wyszedł z oszczepem w ręku na postrzelonego niedźwiedzia i śmiało go ugodził; ale oszczep złamał się między żebrami, a niedźwiedź rzucił się na myśliwca. Nie tracąc przytomności, pan Ignacy kawałkiem pozostałego w ręku drzewa tak silnie zwierzę po łbie uderzył, że upadło mu pod nogi ogłuszone i otrzymało następnie pchnięcie w serce kordelasem. Któżby wyliczył wszystkie popisy tych dzielnych Albejczyków!
Na dowód ich niesłychanego męztwa przytacza Soplica historyą świetnego i smutnego zarazem końca życia i skonu pana Ignacego Wołodkowicza.
Kiedy po śmierci Augusta III-go, Sasa, zmarłego w Dreznie d. 5 Października w 1763 r., nastało bezkrólewie, a Czartoryscy z zażądanem nieco pierwiej wojskiem od Rossyi starali się kraj wzburzony utrzymywać w porządku, książe Karol Radziwiłł, już podówczas Wojewoda Wileński *), szczerze pomagał stronnictwu królewicza Karola, który był synem zmarłego Augusta.
–-
*) Dawna Polska dzieliła się na "województwa. " Zwierzchnikiem województwa był wojewoda, mający władzę cywilną (przewodniczenie na sejmikach, sądy wojewódzkie, atrybucye edyliczne i wojenną., prowadził bowiem szlachtę podczas pospolitego ruszenia. Województw było wszystkich w XVIII w. 35: w Koronie 23 (i Warmia) na Litwie 10; nadto obie połowy państwa miały po 1 wojew. tytularnem.
Partya przeciwna ustanawiała wszędzie sądy kapturowe *). Sędzia kapturowy Nowogródzki, chcąc zastraszyć stronnictwo królewicza, przeciwne prowadzonemu na tron przez Czartoryskich Stolnikowi **) Litewskiemu, Poniatowskiemu, wydal rozkaz do Bandy Albejskiej, aby wszyscy Nowogrodzianie do niej należący stawili się przed sądem kapturowym dla dania odpowiedzi na zarzuty im czynione, że z księciem Wojewodą Wileńskim dopuścili się gwałtów i rabunków w niektórych domach szlacheckich.
Młodzież nowogródzka bawiła się wtedy w Nieświeżu, a książe Karol, ordynat, wcale o czem innem myślał, niż o stawaniu przed sądami kapturowemi; ale pan Wołodkowicz, z natury śmiały zawadjaka, przymusił woźnego do zjedzenia przyniesionego mu pozwu, i napisał do sędziego, że na termin naznaczony stanie ze swym patronem, którego woźnemu pokazał; a był to nahaj z fabryki boćkowskiej.
Dobrawszy sobie sześciu zuchów z dworzan nieświezkich dwóch Albejczyków, Węcławowicza i Wazgirda, puścił się Wołodkowicz do Nowogródka, chociaż tam stała -
*) Sądy za czasów bezkrólewia; nazwę ich wywodzą, albo wprost od kaptura, albo z łaciny średniowiecznej od wyrazu captura t… j… libera captura, prawo wolnego imania i sądzenia winowajców, podczas gdy inne sądy znajdowały się w zawieszeniu. Kaptury zniesiono dopiero w r. 1791.
**) Stolnikiem nazywano urzędnika mającego obowiązek służenia do stołu królowi razem z Podczaszym i Podstolim, który był urzędnikiem niższego stopnia od Stolnika.
w samem mieście rota wojska. Przybywszy, poszedł prosto na ratusz, ale sędzia go spostrzegł przez okno, i umknął tylnemi drzwiami, do klasztoru księży Dominikanów.
Pan Wołodkowicz, nie znalazłszy sędziego w izbie sądowej, po trzykroć zapytał:
– Gdzie pan sędzia kapturowy?