Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 429 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SPIS RZE­CZY

I. Fran­ci­szek Sa­le­zy Po­toc­ki… 1

II. Sta­ni­sław Szczę­sny Po­toc­ki… 18

III. Ksią­że Jó­zef Ja­bło­now­ski… 44

IV. Ksią­żę­ta Czar­to­ry­scy… 53

V. Ks. An­to­ni Ostrow­ski, pry­mas. 83

VI. Ks. An­drzej Mło­dzie­jow­ski… 88

VII. Ksią­że Adam Po­niń­ski… 91

VIII. Ta­de­usz Ko­ściusz­ko… 112

IX. Ksiądz Koł­łą­taj… 137

X. Jó­zef hra­bia Gozdz­ki… 146

XI Ka­ro­li­na z Gozdz­kich i Ka­rol ksią­że de Na­ssau… 212

XII. Mi­ko­łaj Ba­zy­li Po­toc­ki, sta­ro­sta ka­niow­ski… 247

XIII. Ka­ta­rzy­na z Po­toc­kich Kos­sa­kow­ska, kasz­te­la­no­wa ka­miń­ska… 263

XIV. Księ­ża Be­no­ni w War­sza­wie… 283

XV. Ks. Ka­rol Ra­dzi­wiłł, wo­je­wo­da wi­leń­ski… 290

XVI. Fran­ci­szek Dmo­chow­ski… 318

XVII. Igna­cy Po­toc­ki, mar­sza­łek wiel­kie­go księ­stwa li­tew­skie­go… 336Spis Pre­nu­me­ra­to­rów na Pa­mięt­nik Aneg­do­tycz­ny z cza­sów Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta.

1. Pan­na Nie­go­lew­ska z Po­zna­nia.

2. Pan Sta­blew­ski z Szlach­ci­na.

3. Pani Osta­szew­ska z Ra­kow­ca w Ga­li­cyi.

4. Pan A. Wierz­bic­ki z Gnie­zna.

5. X. Pro­boszcz Ba­żyń­ski z Po­zna­nia.

6. Pan Dr. Wła­dy­sław Nie­go­lew­ski z Mo­row­ni­cy.

7. Pan Fr. Cheł­kow­ski z Sta­ro­gro­du pod Kro­to­szy­nem.

8. Pani Hr. Ja­dwi­ga My­ciel­ska z Smo­go­rze­wa.

9. Pan Wład. Ko­siń­ski z Po­zna­nia.

10. Pan Nie­mo­jow­ski z Śliw­nik.

11. Pan Wład. Bent­kow­ski z Po­zna­nia.

12. Pan Puł­kow­nik Ska­rzyń­ski z W. So­kol­nik.

13. Pan An­to­ni Ska­rzyń­ski z So­ko­ło­wa.PRZED­MO­WA

Imię au­to­ra pa­mięt­ni­ka, któ­ry ogła­sza­my, do­tąd dla nas zo­sta­ło za­gad­ką. Rę­ko­pis pi­sa­ny do­syć nie­po­praw­nie, po­spiesz­nie i nie­sta­ran­nie, do­stał się nam przed lat dzie­siąt­kiem na Wo­ły­niu. Z nie­go mało co za­czerp­nąć moż­na wia­do­mo­ści o pi­sa­rzu, któ­ry zda­je się na­zy­wał Ciesz­kow­ski, trzy­mał ja­kiś czas dzie­rza­wą wieś Smo­try­czów­kę na Po­do­lu i żo­na­ty był z sio­strą Fran­cisz­kó­wej Dmó­chow­skiej Bal­bi­ną z Mi­kor­skich, w pierw­szem mał­żeń­stwie Drew­now­ską. Oj­ciec jego, jak on sam pi­sze, od­prze­dał na Po­do­lu hr. Jó­ze­fo­wi Gozdz­kie­mu do­bra do Tyn­nej przy­le­głe: Mo­ro­zów, Mo­ro­zów­kę, Rze­szo­tyń­ce, Jan­so­nów­kę, Maj­dan i Hutę Mo­ro­zow­ską z wiel­kie­mi i roz­le­głe­mi la­sa­mi.

Oj­ciec au­to­ra czyn­nym był w kon­fe­de­ra­cyi bar­skiej i wo­ził bi­sku­po­wi Kra­siń­skie­mu pie­nią­dze od pani Kos­sa­kow­skiej, kasz­te­la­no­wej Ka­miń­skiej, na spra­wę pu­blicz­ną prze­zna­czo­ne, on sam w ści­słej przy­jaź­ni z Ta­de­uszem Ko­ściusz­ką, z po­wo­du li­stu jego prze­ję­te­go na po­czcie, we­zwa­nym był do tło­ma­cze­nia i po­cią­gnio­nym do sądu aż do Nie­świe­ża, zkąd go je­ne­rał Tu­tul­min uwol­nił. Póź­niej z ak­ce­sem do in­su­rek­cyi Po­do­lan jeź­dził do Ko­ściusz­ki i przy nim zo­sta­wał pod War­sza­wą.

W mło­do­ści za sej­mu Po­niń­skie­go słu­żył w kan­ce­la­ryi sej­mo­wej. Ści­słe sto­sun­ki łą­czy­ły go z do­ma­mi Po­toc­kich, Kos­sa­kow­skiej, póź­niej hr. Grozdz­kim i ks. de Na­ssau. Pa­mięt­ni­ka tego do­stał się nam tyl­ko tom pierw­szy a naj­mniej je­den jesz­cze za­gi­nął, jak rów­nież opis jego wła­sne­go ży­cia (dzien­nik), do któ­re­go się tu czę­sto od­wo­łu­je, i ży­cie Ka­ta­rzy­ny II., ce­sa­rzo­wej ros­syj­skiej.

Mało do pi­sa­nia wpraw­ny, w po­de­szłym, jak się zda­je, wie­ku, spi­su­jąc te wspo­mnie­nia, au­tor zdra­dza w nich nie­ustan­nie małe wy­kształ­ce­nie, ale pa­mięć do­brą i wraź­li­wą, ła­two­wier­ność czę­sto na­iw­ną, ale od­bi­ja­ją­cą do­sko­na­le du­cha cza­su i opi­nią w śred­nich kla­sach na­ro­du przy­ję­tą, któ­rej jest jak naj­su­mien­niej­szym tłó­ma­czem.

Nie wda­je się on w kry­ty­kę, w do­śle­dza – nie i spraw­dza­nie, opi­su­je jak sły­szał, co mu gdzieś ktoś opo­wia­dał, ko­cha się w aneg­do­tach, jest plot­ka­rzem nie­zrów­na­nym. Dla tego jego bio­gra­fie Po­toc­kich, Gozdz­kie­go, są nie­zręcz­nie ale z na­tu­ry wprost zdję­te­mi wi­ze­run­ka­mi, w któ­rych fi­zy­ogno­mie pro­to­ty­pów od­bi­te zo­sta­ły z na­iw­no­ścią lu­do­we­go ar­ty­sty, nie umie­jęt­nie a żywo i wier­nie. Ani tu sty­lu, ani sądu wy­szu­ka­ne­go szu­kać nie na­le­ży, ale świa­dec­twa prze­ko­nań, ja­kie za cza­sów au­to­ra były w obie­gu. Tem też cen­nym jest ów ga­du­ła, że nam spi­sał, co sły­szał, co mó­wio­no, jak są­dzo­no o lu­dziach i spra­wach, a nic pra­wie in­dy­wi­du­al­ne­go, wła­sne­go nie do­stó­so­wał do tego zbio­ru po­ga­da­nek, krą­żą­cych za jego cza­sów.

Nie są­dzi­li­śmy, aby nam wol­no było go po­pra­wiać a ra­czej psuć pod po­zo­rem przy­zwo­it­sze­go ob­ro­bie­nia. Da­je­my go, jak jest, le­d­wie gdzie­nieg­dzie do­tknąw­szy sty­lu, tam, kędy już nad­to był nie­zręcz­no­ścią pi­sa­rza za­gma­twa­ny i splą­ta­ny. Zo­sta­ło mu i tak do­syć cech wła­ści­wych i nie­umie­jęt­no­ści pi­sa­nia, cha­rak­te­ry­stycz­niej­szej tem, że nie jest bez pre­ten­syi pew­nej do sty­lu i wy­kształ­ce­nia. Znać na nim bar­dzo kan­ce­la­rzy­stę, go­spo­da­rza, praw­ni­ka nie­co, wo­ja­ka, dwo­ra­ka, pod­sta­rza­łe­go ga­du­łę, któ­ry smak po­stra­dał i byle słów na­sy­pał, ja­kie mu pió­ro przy­nio­sło, był z sie­bie za­do­woł­nio­nym. I w tem jest on dzie­cię­ciem wie­ku, któ­ry sztu­kę pi­sa­nia do nie wie­lu spro­wa­dzał ogól­ni­ków, a sztu­ki my­śle­nia za głę­bo­ko nie po­su­nął. Były to cza­sy czy­nu, nie­szczęść, nie­bez­pie­czeństw, nie­do­li, prze­wro­tów, w któ­rych ży­cie umy­sło­we przy­gnę­bio­ne ży­ciem po­wsze­dniem, roz­kwi­tać nie mo­gło; le­d­wie go było tyle, ile trze­ba, by nie cał­kiem umrzeć i nie ze wszyst­kiem się wy­czło­wie­czyć.

Od sej­mu Po­niń­skie­go do pierw­szych lat XIX. wie­ku, 1809 – 1810 r. cią­gną się te wspo­mnie­nia au­to­ra, cho­ciaż mówi w nich o daw­niej­szych wy­pad­kach, od roku 1770. do 1810. W r. 1770. był mło­dym chło­pa­kiem (oko­ło lat dwu­dzie­stu za­pew­ne), uro­dził się więc w po­ło­wie XVIII, wie­ku, roku 1750. zmarł, jak się zda­je, oko­ło 1810. r. prze­żyw­szy lat 60 do 70.

Wszyst­kie te daty znaj­du­ją się w opo­wia­da­niach. Znać, że rze­czy, po­prze­dza­ją­ce wy­bór Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta i kon­fe­de­ra­cyą bar­ską, opi­su­je ze słu­chu tyl­ko.I. FRAN­CI­SZEK SA­LE­ZY PO­TOC­KI, WO­JE­WO­DA KI­JOW­SKI; BEŁZ­KI, SO­KAL­SKI, RU­BIE­SZOW­SKI, RUP­CZYC­KI I T. D. STA­RO­STA.

Za pa­no­wa­nia Au­gu­sta III. kró­la Pol­skie­go, Elek­to­ra Sa­skie­go, na­zy­wa­no Po­toc­kie­go kró­li­kiem ru­skich kra­jów. Oże­nił się był z Anną Łasz­czów­ną, ostat­nią z domu Łasz­czów, z któ­rą wiel­ki tej ro­dzi­ny ma­ją­tek wpły­nął w dom Po­toc­kich. Oprócz tego po mat­ce swej Rze­czyc­kiej i z przod­ków był nie­zmier­nie bo­ga­tym. W wo­je­wódz­twie Bełz­kiem re­zy­den­cya jego głów­ną był Kry­sty­no­pol, mia­stecz­ko na ów czas naj­po­rząd­niej­sze w ca­łej oko­li­cy. Zdo­bił je ko­ściół i klasz­tor OO. Ber­nar­dy­nów, cer­kiew z mo­na­ste­rem księ­ży Ba­zy­lia­nów, pa­łac wiel­ki o dwóch dzie­dziń­cach, za­bu­do­wa­ny wspa­nia­le jak przy­sta­ło na miej­sce po­by­tu wo­je­wo­dy ki­jow­skie­go. Do Kry­sty­no­po­la na­le­ża­ły też inne dzie­dzicz­ne mia­sta Po­toc­kie­go: Tar­ta­ków, Wa­ręż, Łasz­czów, Wit­ków, a do nich wsi do koła wię­cej czter­dzie­stu, wiel­kich, osia­dłych i bo­ga­tych, któ­re im były przy­le­głe. Kró­lew­skie mia­sta Bełz,

So­kal, Sto­ja­nów, Ru­bie­szów łą­czy­ły się z temi do­bra­mi dzie­dzicz­ne­mi i skła­da­ły wiel­ką część po­sia­dło­ści wo­je­wódz­twa Bełz­kie­go. Inne jesz­cze do­bra miał Po­toc­ki w zie­mi Prze­my­śl­skiej nad Sa­nem, tak­że znacz­ne ma­jąt­ki w wo­je­wódz­twach Kra­kow­skiem, Lu­bel­skiem, San­do­mir­skiem, któ­rych nie wy­li­czam. Ale naj­roz­le­glej­sze po­sia­dło­ści jego znaj­do­wa­ły się w Bra­cław­skiem na Ukra­inie, do któ­rych li­czo­no mia­sta znacz­ne, han­dlo­we, Mo­hy­lów, Tul­czyn, Bra­hi­łów i mnó­stwo wsi do nich, a na­de­wszyst­ko do­bra zwa­ne Hu­mań­skie, któ­re wię­cej dwu­na­stu mil kwa­dra­to­wych kra­ju za­le­ga­ły. W tych mógł udziel­niej pa­no­wać niż jaki ksią­że rze­szy nie­miec­kiej.

Nie dziw też, iż przy tak ogrom­nym ma­jąt­ku i od­po­wied­niej w kra­ju wzię­to­ści, am­bi­cya nad nim wzię­ła prze­wa­gę. Żył Po­toc­ki w owym wie­ku, gdy szlach­ta sama w so­bie siły swej nie czu­ła; wpraw­dzie o rów­no­ści szla­chec­kiej pra­wio­no wie­le w sło­wach, ale w po­stęp­kach szlach­ta była po­słusz­nem tyl­ko moż­no­władz­ców na­rzę­dziem. Pa­no­wie umie­li do­brze szlach­tę nie­za­moż­ną w pod­le­gło­ści tej za­cho­wać, uży­wa­jąc dla do­go­dze­nia wi­do­kom swej dumy. Mało z któ­rej ro­dzi­ny szla­chec­kiej osia­dłej, bo­daj znacz­niej­szej na­wet i ma­jęt­niej­szej, dzie­ci unik­nę­ły po­ło­że­nia upo­ka­rza­ją­ce­go, by nie słu­ży­ły po­cząt­ko­wo za po­ko­jow­ców u ma­gna­tów. Szli po­tem z po­ko­jo­wych na wyż­szy niby sto­pień dwo­rzan pań­skich. Zwy­czaj taki wy­cho­wa­nia mło­dzie­ży sta­nu szla­chec­kiej, póź­niej się nie­mal w pra­wo ob­ró­cił. Mło­dy chło­pak słu­żąc za po­ko­jow­ca, brał na ko­bier­cu ba­to­gi i ka­pry­som pań­skim mu­siał ule­gać, a gdy na­brał z dzie­ciń­stwa ta­kie­go o po­wa­dze pań­skiej wy­obra­że­nia, póź­niej do­ro­sł­szy, cho­ciaż zo­stał nie­za­leż­nym oby­wa­te­lem, nie śmiał już wy­ła­my­wać się z ule­gło­ści pa­nom na­leż­nej; był więc i do koń­ca po­słusz­nem i usłuż­nem dumy i fan­ta­zyi na­rzę­dziem; prak­tyk po­li­tycz­nych zemst pry­wat­nych i fry­mar­ków. Wia­do­mo, iż ma­gna­ci pol­scy cza­su bez­kró­le­wiów naj­więk­sze gro­ma­dzi­li siły woj­sko­we, bo każ­dy z nich żoł­nie­rza we­dle do­stat­ku utrzy­my­wał; tar­go­wa­li się po­tem z pre­ten­den­ta­mi do ko­ro­ny, za­bez­pie­cza­li so­bie zy­skow­ne w kra­ju urzę­dy i kró­lewsz­czy­zny. Żad­na pra­wie elek­cya no­we­go pana bez ma­łej woj­ny do­mo­wej się nie obe­szła; szlach­ta ją krwią swo­ją sama tyl­ko ob­le­wa­ła, ma­gna­ci do­stat­ków so­bie przy­mna­ża­li.

Wdzięcz­ność win­ni­śmy ś… p. Sta­ni­sła­wo­wi Au­gu­sto­wi, kró­lo­wi na­sze­mu, któ­ry prze­wa­gę pa­nów pol­skich skru­szył, stan szla­chec­ki zrów­nał i na­ród oświe­ciw­szy przez na­uki i szko­ły, do­zwo­lił, by się szlach­ta na so­bie po­zna­ła a w sile po­czu­ła. Kró­lem z pol­skie­go szlach­ci­ca uczy­nio­ny, no­we­go bla­sku do­dał sta­no­wi temu; cały se­nat i mi­ni­ste­rya osa­dził szlach­tą, ale moż­no­władz­cy też upo­ko­rze­ni ze­mstą prze­ciw­ko nie­mu pa­ła­li. Całe jego pa­no­wa­nie burz­li­wem było z tej przy­czy­ny i po­cią­gnę­ło za sobą upa­dek na­ro­du i roz­biór oj­czy­zny na­szej, któ­rą nie­god­ni sy­no­wie zgu­bi­li i za­prze­da­li.

Za pa­no­wa­nia Au­gu­sta III. jesz­cze ary­sto­kra­cya mia­ła naj­więk­szą prze­wa­gę. Pierw­sze pa­nów pol­skich fa­mi­lie po­dzie­liw­szy mię­dzy sie­bie wła­dze kra­jo­we, kró­lem i kra – jem ra­zem rzą­dzi­ły jak chcia­ły. Z licz­by tych po­ten­ta­tów był Po­toc­ki, wo­je­wo­da ki­jow­ski, któ­ry wy­daw­szy cór­kę swą za gra­fa Brüh­la, (naj­star­szą za ks. Lu­bo­mir­skie­go, wo­je­wo­dę ki­jow­skie­go, dru­gą za Mnisz­ka) syna pierw­sze­go mi­ni­stra kró­lew­skie­go, po­łą­czył się wę­złem naj­ści­ślej­szym z Brüh­lem, Mnisz­kiem, mar­szał­kiem na­dwor­nym ko­ron­nym i Soł­ty­kiem, bi­sku­pem kra­kow­skim. Czwar­ta cór­ka była za Rze­wu­skim wo­je­wo­dzi­cem Po­dol­skim. Stron­nic­two więc miał moc­ne w kra­ju.

Sław­ne było we­se­le cór­ki jego z gra­fem Brüh­lem, ge­ne­ra­łem ar­ty­le­ryi ko­ron­nej i sta­ro­stą War­szaw­skim. Na ten ob­chód za­pro­sze­ni byli z War­sza­wy wszy­scy po­sło­wie dwo­rów za­gra­nicz­nych, mi­ni­stro­wie, bi­sku­pi, wo­je­wo­do­wie, kasz­te­la­no­wie, ksią­żę­ta, a każ­dy we­dług swo­je­go stop­nia był przyj­mo­wa­ny i uczczo­ny w Kry­sty­no­po­lu. Od pa­ła­cu do ko­ścio­ła Ber­nar­dy­nów suk­nem czer­wo­nem wy­sła­na była uli­ca, któ­rą no­wo­żeń­cy szli do ślu­bu z go­ść­mi przy­by­ły­mi. Zbyt­ku i oka­za­ło­ści tego we­se­la nie opi­su­ję szcze­gó­ło­wo, do­syć po­wie­dzieć, że ono 253, 000 zło­tych kosz­to­wa­ło.

Dwór Po­toc­kie­go, wo­je­wo­dy ki­jow­skie­go, z na­stę­pu­ją­cych osób był zło­żo­ny: mar­szał­kiem dwo­ru ksią­żę Wło­dzi­mierz Cze­twer­tyń­ski (któ­re­mu wy­jed­nał Po­toc­ki sta­ro­stwo Uta­ikow­skie) znacz­ną po­bie­ra­ją­cy pen­syą. Tego trzy­mał wo­je­wo­da je­dy­nie dla do­go­dze­nia swej du­mie, aże­by mógł po­wie­dzieć, że Cze­twer­tyń­ski, po­to­mek domu nie­gdyś w Ki­jo­wie pa­nu­ją­ce­go, ze Świa­to­peł­ków, słu­ży u pana Po­toc­kie­go. Se­kre­ta­rzem miał hra­bię Sie­ra­kow­skie­go, sta­ro­stę Za­wi­dec­kie­go; łow­czym na­dwor­nym był Sa­dow­ski, sta­ro­sta Rup­czyc­ki; do dwo­rzan li­czy­li się: Lip­ski, Ja­bło­now­ski, Ko­nop­ka, Dzbań­ski, Sta­ni­szew­ski, Śnie­żaw­ski, Po­la­now­ski, Świej­kow­ski, Ka­mie­niec­ki, Złot­nic­ki i t… d. Nie bez przy­czy­ny na­zy­wa­no więc Po­toc­kie­go kró­li­kiem pro­win­cyi ru­skich, al­bo­wiem w wo­je­wódz­twach Bełz­kiem, Ru­skiem, Wo­łyń­skiem i Bra­cław­skiem, ża­den oby­wa­tel nie do­szedł urzę­du bez in­stan­cyi Po­toc­kie­go; w są­dach po­wia­to­wych, w try­bu­na­le bez nie­go naj­spra­wie­dliw­szej spra­wy nie mógł wy­grać, je­że­li pro­tek­cy­onal­nych li­stów od Po­toc­kie­go nie miał do sądu; nikt nie zo­stał sę­dzią, po­słem lub de­pu­ta­tem, je­że­li go Po­toc­ki wprzód nie re­ko­men­do­wał; nie otrzy­mał od kró­la sta­ro­stwa, urzę­du ko­ron­ne­go lub krze­sła se­na­tor­skie­go bez po­mo­cy osób, któ­re kró­lem i kra­jem wła­da­ły; bi­sku­pem, opa­tem, pra­ła­tem lub bo­ga­tym pro­bosz­czem nie mógł być za­mia­no­wa­nym, kogo oni nie pro­mo­wo­wa­li. Za­tem oby­wa­tel na pro­win­cyi wię­cej się sta­rał o ła­skę ta­kich ma­gna­tów, w rzę­dzie któ­rych Po­toc­ki zaj­mo­wał miej­sce nie­po­śled­nie, ni­że­li o ła­skę kró­lew­ską.

Po­toc­ki miesz­ka­jąc w Kry­sty­no­po­lu miał na­dwor­ne swe woj­sko, gdy wy­jeż­dżał lub wjeż­dżał do pa­ła­cu, od­da­wa­no mu jako pa­nu­ją­ce­mu ho­no­ry woj­sko­we. Oby­wa­tel lub na­wet urzęd­nik wo­je­wodz­ki nie mógł wje­chać przed pa­łac w Kry­sty­no­po­lu, ale przez usza­no­wa­nie dla Po­toc­kie­go, mu­siał wy­sia­dać przed bra­mą. Szlach­ta z ka­ret i po­wo­zów zsiadł­szy, szła przez dzie­dzi­niec do pa­ła­cu pie­szo choć­by w deszcz i plu­chę. Gdy­by któ­ry oby­wa­tel chciał na­wet za­jeż­dżać przed pa­łac, to go żoł­nie­rze war­tę trzy­ma­ją­cy w bra­mie nie pu­ści­li. Damy tyl­ko mia­ły wol­ność za­jeż­dża­nia przed pa­łac, lecz jak tyl­ko któ­ra z po­jaz­du wy­sia­dła, po­wóz na­tych­miast za bra­mę wy­cho­dził. Tak da­le­ce py­cha Po­toc­kie­go była wy­gó­ro­wa­ła.

Wia­do­mo, jak dwór ros­syj­ski daw­no so­bie pla­ny ukła­dał ujarz­mie­nia Pol­ski; zna­jąc wzię­tość, dumę i bo­gac­twa wo­je­wo­dy ki­jow­skie­go, aby prze­zeń mieć wpływ na kraj, za­czę­to go za­wcza­su przy­nę­cać. Czy­nio­no mu na­wet na­dzie­je uzy­ska­nia ko­ro­ny pol­skiej, co jego am­bi­cyi i próż­no­ści wiel­ce po­chle­bia­ło. Mi­ni­ster re­zy­dent ros­syj­ski, stó­sow­nie do tego pla­nu pro­po­no­wał Po­toc­kie­mu de­tro­ni­za­cyą Au­gu­sta III. Nie­znał się Po­toc­ki na zdra­dli­wej po­li­ty­ce ga­bi­ne­tu pe­ters­bur­skie­go, oma­mio­ny tą na­dzie­ją po­zy­ska­nia tro­nu, użył wszel­kich in­tryg stron­ni­ków swych i szcze­rze pra­co­wał nad oba­le­niem Au­gu­sta III., aby go sam mógł po­sieść. Już cała ro­bo­ta ku temu zmie­rza­ją­ca przy­go­to­wa­na była w Piotr­ko­wie, gdzie na roz­po­czę­cie try­bu­na­łu zje­chać się mie­li oby­wa­te­le i tam kon­fe­de­ra­cyą prze­ciw kró­lo­wi za­wią­zać. Ale wszyst­kie te za­cho­dy uda­rem­ni­ła śmierć kró­la Au­gu­sta III. zmar­łe­go w Dre­znie w r. 1763. Ode­bra­na o tem z Sak­so­nii wia­do­mość wszyst­kie po­ła­ma­ła szy­ki. Po­toc­ki ucie­szo­ny śmier­cią tego kró­la, pod któ­rym kró­lo­wał pra­wie, cho­ciaż go z tro­nu ze­pchnąć za­mie­rzał, wy­sy­łał jed­ne­go za dru­gim ku­ry­era do Pe­ters­bur­ga, sam się za­bie­ra­jąc też do wy­jaz­du.

W tem ode­brał list od po­sła ros­syj­skie­go Kaj­zer­lin­ga w War­sza­wie re­zy­du­ją­ce­go, któ­ry we­dle ob­łud­nej dwo­ru po­li­ty­ki, na­pi­sał do Po­toc­kie­go z naj­moc­niej­sze­mi za­pew­nie­nia­mi, iż Ros­sya całą swą mocą utrzy­my­wać go bę­dzie się sta­ra­ła na tro­nie pol­skim; aby był spo­koj­nym, pew­nym i żad­nych sta­rań nie czy­nił, ani par­tyj nie gro­ma­dził; a na pro­tek­cyi ros­syj­skiej… zu­peł­nie po­le­gał. Ułu­dzo­ny wo­je­wo­da tą obiet­ni­cą po­sła, oma­mio­ny przy­szłą swą wiel­ko­ścią, są­dził się być w Kry­sty­no­po­lu kró­lem ob­ra­ny i stron­ni­kom swo­im wcze­sne przy­szłych swych łask czy­nił na­dzie­je, i w tej my­śli a upo­je­niu zaj­mo­wał się już tyl­ko tem, jak­by naj­oka­za­lej wy­stą­pić na sej­mie elek­cyj­nym, z pew­no­ścią za­sią­dze­nia tro­nu pol­skie­go. Tym­cza­sem Kaj­zer­ling wy­je­chał z War­sza­wy, a miej­sce jego, w cha­rak­te­rze po­sła przy­sła­ny, za­jął ksią­że Rep­nin. Przy­byw­szy do sto­li­cy Po­toc­ki, lubo już w dro­dze o zmia­nie po­słów za­wia­do­mio­ny, nie są­dził aby ukła­dy ga­bi­ne­to­we mia­ły być prze­isto­czo­ne. Sta­nąw­szy w War­sza­wie naj­pierw­szy, z wiel­ką oka­za­ło­ścią od­dał wi­zy­tę ks. Rep­ni­no­wi. Gdy z nim za­czął mó­wić o tym in­te­re­sie i list Kaj­zer­lin­ga mu po­ka­zał, Rep­nin jako zręcz­ny dy­plo­ma­ta, zło­żył się na­przód zu­peł­ną nie­wia­do­mo­ścią o tych ukła­dach, ale przy­obie­cał na­tych­miast pi­sać do swe­go dwo­ru z za­py­ta­niem i zbył Po­toc­kie­go w spo­sób naj­grzecz­niej­szy. Na­za­jutrz am­bas­sa­dor od­da­jąc wi­zy­tę Po­toc­kie­mu, wie­le mu na­der po­chleb­nych rze­czy na­ga­dał. Po­toc­ki uwo­dząc się na­dzie­ją tą, żad­nych już sta­rań nie ro­bił, gdy tym­cza­sem fa­mi­lia Czar­to­ry­skich uję­ła na stro­nę stol­ni­ka Po­nia­tow­skie­go, pry­ma­sa Łu­bień­skie­go i Ros­sya w sam dzień elek­cji zde­kla­ro­wa­ła się wy­raź­nie za Po­nia­tow­skim, któ­re­go kró­lem ob­wo­ła­no.

Wo­je­wo­da ki­jow­ski za­wsty­dzo­ny, zdra­dzo­ny przez Ros­syą, nie miał cza­su sprze­ci­wiać się elek­cyi Po­nia­tow­skie­go; cały gnie­wem za­pa­lo­ny wy­je­chał na­gle z War­sza­wy, my­ślą ze­msty prze­ję­ty. Rów­nie obu­rze­ni po­łą­czy­li się z nim dru­dzy Po­toc­cy i zje­cha­li do Pod­ha­jec i tu zro­bi­li kon­fe­de­ra­cyą prze­ciw­ko Ros­syi i nowo ob­ra­ne­mu kró­lo­wi. Ale Mo­skwa pil­nie śle­dzi­ła wszyst­kie wo­je­wo­dy ki­jow­skie­go czyn­no­ści i po­sta­ra­ła się ich skut­kom za­po­biedz. Je­ne­rał Kre­czet­ni­ków wprzó­dy sta­nął z woj­skiem we Lwo­wie, niż wo­je­wo­da w Kry­sty­no­po­lu, zkąd sze­ściu Po­toc­kich, pod­cza­szy Li­tew­ski, wo­je­wo­da Ki­jow­ski, kraj­czy ko­ron­ny, Teo­dor te­raź­niej­szy wo­je­wo­da Bełz­ki, sta­ro­sta Śnia­tyń­ski i wo­je­wo­dzic Wo­łyń­ski, sta­ro­sta Błoń­ski, wy­ru­szy­li do Pod­ha­jec, z wie­lu swo­imi stron­ni­ka­mi, za­wię­zu­jąc kon­fe­de­ra­cyą. Kre­czet­ni­ków je­ne­rał ros­syj­ski był już w po­go­to­wiu do uga­sze­nia tego po­ża­ru. Trze­cie­go dnia Mo­ska­le uda­li się do Pod­ha­jec i gdy­by był pod­puł­kow­nik Pod­ho­ro­deń­ski z re­gi­men­tu bu­ła­wy ko­ron­nej z trze­ma set re­gu­lar­ne­go żoł­nie­rza nie dał im opo­ru na gro­bli, przez co Po­toc­cy zy­ska­li czas do rej­te­ro­wa­nia się, by­li­by ra­zem wszyst­kich Po­toc­kich Mo­ska­le w nie­wo­lę za­bra­li.

Po tej nie­po­myśl­nej wy­pra­wie, w któ­rej pra­wie wszyst­kie swe mi­li­cye Po­toc­cy utra­ci­li, bo jed­ni zgi­nę­li, dru­dzy wzię­ci do nie­wo­li, inni po­szli w ro­syp­kę, czte­rech Po­toc­kich, uda­ło się do Stam­bu­łu i tam za po­śred­nic­twem hra­bi de Ver­gen­nes, am­bas­sa­do­ra fran­cuz­kie­go, wcią­gnę­li

Tur­ków w woj­nę prze­ciw­ko Ros­syi. Kraj­czy kor. Po­toc­ki zo­stał w kra­ju, a wo­je­wo­da ki­jow­ski wró­ciw­szy do Kry­sty­no­po­la, do­znał pierw­szy raz w ży­ciu upo­ko­rze­nia. Mu­siał ka­pi­tu­lo­wać przed sil­niej­szym, pod­pi­sać re­ces od kon­fe­de­ra­cyi i dać moc­ną na sie­bie ase­ku­ra­cyą pod utra­tą wol­no­ści i ma­jąt­ku, iż w domu bę­dzie sie­dział, i spra­wo­wał się spo­koj­nie; wy­mu­szo­no na­wet na nim list osob­ny do kró­la JMci… w któ­rym Po­toc­ki skła­dał mu po­win­szo­wa­nie osią­gnię­tej ko­ro­ny pol­skiej, za­rę­cza­jąc na­le­ży­te pa­nu­ją­ce­mu po­słu­szeń­stwo. Pi­smo to, któ­re dać był zmu­szo­ny, wie­le go kosz­to­wa­ło.

Za pa­no­wa­nia Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta Po­toc­ki nie był już tak czyn­nym jak daw­niej, utra­cił pra­wie cał­ko­wi­cie wzię­tość swą i zna­cze­nie, prze­stał mieć owe wiel­kie za­cho­wa­nie u oby­wa­te­li, a że nie miał przy­stę­pu do tro­nu i szlach­ta się go też mniej oba­wia­ła, niż wprzó­dy. Ztąd smut­nym się stał i dzi­wacz­nym; było to skut­kiem we­wnętrz­nej zgry­zo­ty i upo­ko­rzo­nej dumy. Po­cie­sza­ły tyl­ko pań­skie fan­ta­zye, któ­rym do­ga­dzał, po­sta­raw­szy się na­przy­kład o spro­wa­dze­nie z Wied­nia sław­ne­go Hir­ne­sa, Dok­to­ra na­dwor­ne­go Ma­ryi Te­re­sy, aż do Kry­sty­no­po­la. Temu dla do­go­dze­nia swej am­bi­cyi ofia­ro­wał więk­szą pła­cę, ni­że­li ce­sa­rzo­wa, chcąc się choć z tego wzglę­du dys­tyn­gwo­wać i po­tę­gę swą oka­zać.

Do War­sza­wy na sej­my już nie jeź­dził, w pu­blicz­ne in­te­re­sa wca­le się nie wda­wał, a Kry­sty­no­pol nie­co był mniej uczęsz­cza­ny i pu­ściej­szy te­raz.

Cór­ki już ma­jąc za­męż­ne obie za Brüh­lem i Rze­wu – skiem, my­ślał te­raz szcze­gól­niej, z kim­by miał oże­nić syna swo­je­go je­dy­na­ka Szczę­sne­go. Lubo były daw­niej­sze mię­dzy nim a Mnisz­kiem z Du­kli mar­szał­kiem na­dwor­nym ukła­dy po­swa­ta­nia je­dy­nacz­ki Mnisz­kow­nej ze Szczę­snym; wszak­że gdy się Mni­szek od­da­lił czy­li ra­czej zo­stał od dwo­ru od­da­lo­ny, urząd sam zło­żył i zo­stał nie­czyn­nym a bez wpły­wu, Po­toc­ki ukła­dał syna swa­tać z jaką księż­nicz­ką rze­szy nie­miec­kiej. Ukła­dy te speł­zły i duma jego zo­sta­ła upo­ko­rzo­ną, jak się to z dal­sze­go opo­wia­da­nia oka­że.

* * *

Sie­ra­kow­ski sta­ro­sta Za­wi­dec­ki z se­kre­ta­rza po­stą­pił na mar­szał­ka dwo­ru mło­de­go Szczę­sne­go Po­toc­kie­go sta­ro­sty Bełz­kie­go. Ten JM. pan­nę Kry­sty­nę hra­bian­kę Ko­mo­row­ską, sta­ro­ścian­kę na­ów­czas No­wo­sie­lec­ką (któ­rej oj­ciec był po­tem kasz­te­la­nem Sa­noc­kim) po­ko­chaw­szy, za­my­ślał się z nią oże­nić. Uło­żył tedy so­bie, że z po­mo­cą mło­de­go wo­je­wo­dzi­ca ła­twiej to bę­dzie mógł przy­pro­wa­dzić do skut­ku i po­pro­sił Szczę­sne­go Po­toc­kie­go aby z nim je­chał do Susz­na do domu ro­dzi­ców hra­biów Ko­mo­row­skich. Szczę­sny nie od­mó­wił Sie­ra­kow­skie­mu. Znał on już wprzó­dy pięk­ność i ta­len­ta tej pan­ny, ale nie miał zręcz­no­ści bliż­sze­go jej po­zna­nia. Przy­byw­szy do Susz­na w in­te­re­sie swe­go mar­szał­ka dwo­ru, sam się za­ko­chał w pan­nie Ko­mo­row­skiej. Nie prze­wi­dy­wał, aby mu nie­rów­ność sta­nu za­rzu­cać mia­no, znał sta­ro­żyt­ność Ko­mo­row­skich ro­dzi­ny, że pry­ma­sem był stryj ojca pan­ny, a dom ten z Wę­gier w cza­sie re­wo­lu­cyi przy­mu­szo­ny wy­nieść się, stra­cił do­bra, hrab­stwa Ora­wy i Lip­to­wa, z któ­rych się Ko­mo­row­scy pi­sa­li. Mnie­mał więc że dom Po­toc­kich z Ko­mo­row­skie­mi mógł się zu­peł­nie rów­nać, zwłasz­cza w kra­ju re­pu­bli­kań­skim, gdzie ma­ją­tek róż­ni­cy nie po­wi­nien był sta­no­wić. Po­wo­do­wa­ny, znać, temi uwa­ga­mi Szczę­sny, po trze­ci raz bę­dąc w Susz­nie, oświad­czył ro­dzi­com za­mia­ry swo­je i przy­wią­za­nie do JMP. Kry­sty­ny hra­bian­ki Ko­mo­row­skiej. Ci zna­jąc rów­ność uro­dze­nia mimo róż­ni­cy ma­jąt­ku, nie spo­dzie­wa­li się wiel­kich trud­no­ści ze stro­ny ro­dzi­ców Szczę­sne­go Po­toc­kie­go i ze­zwo­li­li z tym wa­run­kiem, je­że­li wo­je­wódz­two Po­toc­cy na oże­nie­nie to przy­sta­ną. Ze stro­ny pan­ny była wza­jem­na mi­łość dla mło­de­go Po­toc­kie­go, któ­ry od tej chwi­li za­czął uczęsz­czać do Susz­na, ale za­wsze pod po­zo­rem swa­ta­nia swo­je­go mar­szał­ka. Ro­dzi­ce nic się nie do­my­śla­jąc, wca­le nie za­bra­nia­li sy­no­wi czę­stych od­wie­dzin, co wię­cej co­raz ser­ca oboj­ga ko­chan­ków zbli­ża­ło. Sie­ra­kow­ski zaś roz­sąd­kiem po­wo­do­wa­ny, od­stą­pił pan­ny dla wo­je­wo­dzi­ca, ani jej ani ro­dzi­com nie ma­jąc za złe, iż pana nad słu­gę prze­nie­śli. Na­resz­cie na usil­ne proś­by i na­le­ga­nia Szczę­sne­go, hrab­stwo Ko­mo­row­scy ze­zwo­li­li na ślub se­kret­ny za in­dul­tem.

* * *

W kil­ka nie­dziel po­tem byli Ko­mo­row­scy w Kry­sty­no­po­lu z cór­ką swą, a już na­ów­czas sy­no­wą Po­toc­kich. Sama wo­je­wo­dzi­na wi­dząc syna swe­go we­so­ło ba­wią­ce­go się i tań­cu­ją­ce­go z pan­ną ja­ko­by Ko­mo­row­ską, szcze­gól­ne jej oka­zy­wa­ła grzecz­no­ści. Ośmie­le­ni tem jesz­cze Ko­mo­row­scy, nie spo­dzie­wa­jąc się opo­ru, po­sta­ra­li się przez uży­te do tego oso­by po­śred­ni­czą­ce, ta­jem­nie o mał­żeń­stwie za­wia­do­mić mat­kę Szczę­sne­go.

Ale ta nie­wia­sta rów­nie jak jej mąż oma­mio­na wiel­ko­ścią swo­ją, wia­do­mość tę przy­ję­ła z naj­więk­szym gnie­wem i na­tych­miast udzie­li­ła mę­żo­wi. Roz­mo­wa o tem ta­jem­na po­mię­dzy mał­żon­ka­mi przy­szła w sy­pial­ni, gdy się spać kła­dli; w pierw­szym za­pa­le Po­toc­ka opo­wia­da­jąc o tem wo­je­wo­dzie, po­bu­dza­ła go do ze­msty prze­ciw­ko spraw­com i po­moc­ni­kom. Po­sta­no­wio­no na­tych­miast na­za­jutrz syna wy­słać w po­dróż za gra­ni­cę; sy­no­wę uwieść z domu ro­dzi­ców, a osa­dziw­szy w klasz­to­rze u mni­szek w San­do­mie­rzu roz­wód wy­ro­bić, Sie­ra­kow­skie­go zaś sta­ro­stę Za­wi­dec­kie­go (cze­mu uwie­rzyć trud­no) mia­no uka­rać śmier­cią, pa­ląc na sto­sie wraz ze wszyst­kie­mi rze­cza­mi w dzie­dziń­cu pa­ła­co­wym.

Szczę­ściem, gdy się ta na­ra­da w sy­pial­ni od­by­wa­ła, po­ko­jów­ka w tym­że po­ko­ju śpią­ca pod­słu­chaw­szy roz­mo­wę i pro­jek­ta pań­stwa, zdję­ta li­to­ścią nad Sie­ra­kow­skim, przed wscho­dem słoń­ca po­bie­gła go ostrzedz o lo­sie, jaki mu był na­zna­czo­ny. Sta­ro­sta miał le­d­wie czas na koń siąść i umknąć, a gdy dzień nad­szedł, Po­toc­ki ofia­ry ze­msty swej nie zna­la­zł­szy, wszel­kie rze­czy Sie­ra­kow­skie­go wy­rzu­cić i na dzie­dziń­cu na sto­sie spa­lić ka­zał.

Syna te­goż dnia pra­wie pod aresz­tem wy­wie­zio­no z Kry­sty­no­po­la i wy­sła­no w po­dróż za gra­ni­cę; zaś puł­kow­ni­ka ko­za­ków Dą­brow­skie­go i Wilcz­ka pod­ko­niu­sze­go z ko­za­ka­mi i sa­nia­mi te­goż dnia wy­pra­wio­no do Susz­na dla za­bra­nia sy­no­wej.

Ostrze­że­ni przez Ber­nar­dy­na Ko­mo­row­scy, jak naj­spiesz­niej z ca­łym dwo­rem wy­je­cha­li z Susz­na do Lwo­wa, ma­jąc za­miar udać się tam pod pro­tek­cyą ge­ne­ra­ła ros­syj­skie­go Kre­czet­ni­ko­wa, któ­ry we Lwo­wie kon­sy­sto­wał. Ale nie­szczę­śli­wy przy­pa­dek wszyst­ko po­mię­szał.

Oś u ka­re­ty wio­zą­cej hr. Ko­mo­row­skich zła­ma­ła się o dwie mile ode Lwo­wa, tak że przy­mu­sze­ni byli we wsi swo­jej No­wem sio­le za­no­co­wać. Wy­sła­ni przez Po­toc­kie­go opraw­cy, gdy w Susz­nie Ko­mo­row­skich już nie za­sta­li, aby panu swe­mu usłu­żyć we­dle my­śli, po­sta­no­wi­li go­nić za nimi ku Lwo­wu. W po­go­ni do­wie­dzie­li się o wio­sce Ko­mo­row­skich i wy­bo­czy­li ści­ga­jąc ich do No­we­go sio­ła, gdzie wła­śnie oni byli. Na­pa­da ta nie­god­na zgraj a w nocy na dwór, kil­ku wy­strza­ła­mi na­przód prze­ra­zi­li Ko­mo­row­skich, któ­rzy w ogród ucie­kać za­czę­li. Nie­szczę­śli­wa mło­da Po­toc­ka brze­mien­na i sła­ba, le­d­wie zdą­ży­ła scho­wać się pod ka­na­pę, gdy na­jeźdz­cy wpa­dli do po­ko­jów, w któ­rych już ży­wej du­szy nie było. Splą­dro­wa­li tedy cały dom i mie­li iśdź w ogród szu­kać pani Po­toc­kiej, gdy w tem znie­nac­ka je­den ko­zak po­strzegł ko­niec suk­ni z pod ka­na­py wy­su­nię­ty. Ro­zu­mie­jąc, że le­ża­ła chust­ka zgu­bio­na, po­cią­gnął i w ten spo­sób ukry­tą zna­leź­li i wy­cią­gnę­li Po­toc­kę. Za­ja­dła ta i zło­śli­wa tłusz­cza, nie ma­jąc li­to­ści nad nią, po­chwy­ci­ła nie­szczę­śli­wą na ręce i wy­nio­sła na dzie­dzi­niec omdla­łą z prze­stra­chu. Wsa­dzi­li ją na­przód ko­za­cy na ko­nia za sie­bie i tak wieź­li do sani za wsią ocze­ku­ją­cych, gdy prze­strach, zim­no i osła­bie­nie mło­dej Po­toc­kiej o na­głą śmierć ją przy­pra­wi­ły. Umar­ła a w ręku ko­za­ków wprzó­dy, ni­że­li ją do sani przy­go­to­wa­nych do­wieść zdą­ży­li. Zo­ba­czyw­szy tru­pa już tyl­ko w rę­kach swo­ich, dla za­cho­wa­nia ta­jem­ni­cy po­sta­no­wi­li go w Bugu za­to­pić i przy­byw­szy do Siel­ca, pu­ści­li tru­pa pod lód przez prze­rę­blę.

Sami po­wró­ciw­szy do Kry­sty­no­po­la, gdy ze swej wy­pra­wy tłó­ma­czyć się za­czę­li, Po­toc­ki do­wie­dziaw­szy się o śmier­ci sy­no­wej, w okrut­nym gnie­wie i unie­sie­niu do mó­wią­ce­go strze­lił, ale chy­bił. Opo­wia­da­ją­cym był Dą­brow­ski herszt tych ło­trów, któ­ry uciekł bez wie­ści, in­nych lu­dzi do tej wy­pra­wy na­le­żą­cych Po­toc­ki ro­ze­słał po swych do­brach o mil sto, aby świad­ków nie było.

Sama pani Po­toc­ka przy­pi­su­jąc so­bie winę tego za­bój­stwa, w smut­ku i zgry­zo­cie su­mie­nia roku nie do­ży­ła.

Ko­mo­row­scy po utra­cie cór­ki ża­ło­śni uda­li się do Lwo­wa i roz­po­czę­li pro­ces, ale im bra­ko­wa­ło do­wo­dów ob­wi­nia­ją­cych Po­toc­kich. Hra­bia Ko­mo­row­ski expen­su­jąc się i nisz­cząc na roz­po­czę­tą spra­wę nie mógł się spo­dzie­wać wy­gra­nej, bo nie miał żad­nych pew­nych do­wo­dów; a wo­je­wo­da sy­pał pie­niędz­mi na swe unie­wi­nie­nie. Bóg jed­nak spra­wie­dli­wy nie do­zwo­lił aby zbrod­nia uszła bez­kar­nie. Gdy wio­sen­ne wody sto­pi­ły lody na Bugu, dziw­nym tra­fem fala cia­ło Po­toc­kiej bliz­ko gra­ni­cy dóbr hra­bie­go Ko­mo­row­skie­go na młyn wy­rzu­ci­ła. Mły­narz do­strzegł tru­pa i na pal­cu pier­ścień błysz­czą­cy, któ­ry zdjął, cia­ło bliz­ko po­cho­waw­szy. Z pier­ście­niem po­szedł do mia­stecz­ka Wit­ko­wa dla sprze­da­nia go, i tra­fił wy­pad­kiem na żyd­ka fak­to­ra hr. Ko­mo­row­skie­go, któ­re­mu gdy po­ka­zał wspo­mnio­ny klej­not, żyd po­znał go od razu, że był kosz­tow­nym da­rem ślub­nym Szczę­sne­go mło­dej żo­nie ofia­ro­wa­nym. Znać go tam do­mow­ni­kom chlu­biąc się oka­zy­wa­no. Po­pro­wa­dził więc fak­tor mły­na­rza do Susz­na, tu hr. Ko­mo­row­ski wy­na­gro­dził go, cia­ło cór­ki od­ko­pać ka­zał i po­słał do są­do­wej ob­duk­cyi albo vi­sum re­per­tum. Nie­szczę­ściem dla Pol­ski, ale naj­szczę­śliw­szym wy­pad­kiem dla Ko­mo­row­skie­go było, że pod ten czas Au­strya za­bra­ła kraj póź­niej na­zwa­ny Ga­li­cyą; ową z pię­ciu set lu­dzi zło­żo­ną mi­li­cyą Po­toc­kie­go roz­pusz­czo­no i broń mu wszel­ką za­bra­no, co go moc­no do­tknę­ło i osła­bi­ło. Hra­bia Ko­mo­row­ski od­no­wił już pod rzą­dem au­stry­ac­kim pro­ces prze­ciw­ko wo­je­wo­dzie Po­toc­kie­mu świad­ków wy­szu­kaw­szy, któ­rzy byli o wy­pad­ku uwia­do­mie­ni.

Hra­bia Gozdz­ki wo­je­wo­dzie pod­la­ski, człek uro­dze­dze­nia zna­ko­mi­te­go, edu­ko­wa­ny, mło­dy, uro­dzi­wy ka­wa­ler, a bliz­ki krew­ny Ko­mo­row­skich przez mat­kę, bo wu­jem był za­bi­tej Po­toc­kiej, wziął się do pro­mo­wo­wa­nia w Wied­niu tej spra­wy. Był on tak szczę­śli­wym, że się po­do­bał Ma­ryi Te­re­sie ce­sa­rzo­wej, któ­ra oprócz tego naj­go­rzej była uprze­dzo­ną o wo­je­wo­dzie Po­toc­kim. Su­ro­wo tedy na­ka­za­no aby sądy ga­li­cyj­skie spra­wę tę wzię­ły naj­ści­ślej; i tu już pie­nią­dze Po­toc­kie­mu po­módz nie mo­gły. Przy­mu­szo­nym był do­sta­wić świad­ków i wspól­ni­ków śmier­ci sy­no­wej swo­jej. Wy­pa­dły su­ro­we de­kre­ta w in­stan­cy­ach niż­szych, od któ­rych wo­je­wo­da ape­lo­wał do Wied­nia.

Hra­bia Ko­mo­row­ski wy­wiódł swą ge­ne­alo­gią, prze­ko­ny­wa­jąc o rów­no­ści sta­nu, któ­re­mu Ma­rya Te­re­sa wy­da­ła dy­plom za­twier­dza­ją­cy daw­ny a za­nie­cha­ny ty­tuł hra­biów Wę­gier­skich. Nie szczę­dzo­no we Wied­niu pie­nię­dzy na obro­nę, ale spra­wie­dli­wość i bacz­ność ce­sa­rzo­wej prze­mo­gła. Za­padł tedy naj­wyż­szy de­kret prze­ciw­ko Po­toc­kie­mu, aby mu gło­wę ucię­to, o czem na kil­ka dni wprzód za­wia­do­mio­ny, uni­ka­jąc ha­nieb­nej śmier­ci, sam so­bie ży­cie, bio­rąc tru­ci­znę, skró­cił.

Szczę­sny Po­toc­ki spro­wa­dzo­ny z za­gra­ni­cy, opła­ki­wał ra­zem stra­tę ro­dzi­ców i uko­cha­nej żony. Ma­rya Te­re­sa uwia­do­mio­na, ja­kim spo­so­bem wo­je­wo­da Po­toc­ki śmierć uprze­dził wy­zna­czo­ną de­kre­tem; osob­nym wy­ro­kiem na­ka­za­ła, aby cia­ło wo­je­wo­dy (dla przy­kła­du po­wszech­ne­go) z gro­bu wy­do­by­to i by mu kat na ryn­ku gło­wę od­rą­bał. Szczę­sny Po­toc­ki jako nie­win­ny tego nie­szczę­ścia, zna­lazł tyle li­to­ści u hra­bie­go Ko­mo­row­skie­go, kasz­te­la­na Sa­nec­kie­go, iż ten go za­kwi­to­wał z pro­ce­su. Wy­na­gra­dza­jąc mu kosz­ta po­nie­sio­ne, dał Po­toc­ki dzie­dzic­twem Ko­mo­row­skie­mu mia­sto Wit­ków z przy­le­gło­ścia­mi w sza­cun­ku czte­rech­kroć sto ty­się­cy zło­tych, a unik­nął hań­by dla imie­nia, aby na ojcu wy­rok ów hań­bią­cy przez kata nie był speł­nio­ny.

Taki był smut­ny ko­niec ży­cia Fran­cisz­ka Sa­le­ze­go Po­toc­kie­go, wdy… ki­jow­skie­go. Mamy ztąd na­ukę, jak nic sta­łe­go pod słoń­cem. Więk­szą część ży­cia swe­go prze­żył w naj­świet­niej­szym lo­sie, schy­łek dni jego go­dzien był po­li­to­wa­nia.

Na­stęp­nie opo­wie­my o ży­ciu syna jego je­dy­na­ka Szczę­sne­go Po­toc­kie­go.PRZY­PI­SEK WY­DAW­CY.

W po­ema­cie Mal­czew­skie­go mamy upo­ety­zo­wa­ną le­gen­dę nie­szczę­śli­wej Ma­ryi; w pa­mięt­ni­ku Ciesz­kow­skie­go opo­wia­da­nie współ­cze­snych, jak so­bie z ust do ust po­da­wa­no hi­sto­ryą tego wy­pad­ku, w wy­da­nej przez nas Sta­ro­ści­nie Bełz­kiej ści­słą praw­dę, spi­sa­ną z au­ten­tycz­nych do­ku­men­tów ory­gi­nal­nych, za­czerp­nię­tych w ar­chi­wum Tul­czy­niec­kiem. Dla spraw­dze­nia Ciesz­kow­skie­go od­sy­ła­my do tej książ­ki, któ­rą sta­ra­li­śmy się uczy­nić jak naj­chłod­niej i naj­bez­stron­niej praw­dzi­wą.

Ciesz­kow­ski jest naj­le­piej ze współ­cze­snych pew­nie uwia­do­mio­ny o tym wy­pad­ku, choć dużo też ma szcze­gó­łów do­snu­tych póź­niej, jak ów de­kret po­śmiert­ny na wo­je­wo­dę.II. STA­NI­SŁAW SZCZĘ­SNY PO­TOC­KI.

Sta­ni­sław Szczę­sny Po­toc­ki, syn je­dy­nak Fran­cisz­ka Sa­le­ze­go i Anny z Łasz­czów Po­toc­kich, wo­je­wódz­twa ki­jow­skich; był mę­żem god­nym i cno­tli­wym. Ale bar­dzo nie­wła­ści­wie do­sta­ło mu się to imię Szczę­sne­go, al­bo­wiem przez całe pra­wie swe ży­cie do­świad­czał naj­roz­ma­it­szych nie­szczęść i umar­twień, i na nim spraw­dzi­ła się przy­po­wieść owa słyn­ne­go fi­lo­zo­fa sta­ro­żyt­ne­go Fo­cy­ona, iż ma­ją­tek nie za­wsze bywa źró­dłem szczę­ścia na świe­cie. Prze­ko­na­ją się o tem czy­tel­ni­cy w cią­gu ni­niej­szej mo­jej po­wie­ści.

Po­mi­jam dzie­cin­ne Szczę­sne­go lata, któ­re­by mało kogo za­jąć mo­gły; gdy na­de­szła pora po­bie­ra­nia nauk, do­bie­ra­no mu jak naj­do­sko­nal­szych na­uczy­cie­li. Ale że wszy­scy ra­zem usi­ło­wa­li go udo­sko­na­lić i na­ukę swą każ­dy z osob­na w nie­go prze­lać, wła­dze do­pie­ro się roz­wi­ja­ją­ce, za­rzu­co­ne wie­lo­ma na raz przed­mio­ta­mi, wszyst­kie­go ob­jąć nie mo­gąc, przez zby­tecz­ne na­tę­że­nie siłę stra­ci­ły. Ztąd wpadł w ocię­ża­łość ja­kąś, i z tej fi­zycz­nej przy­czy­ny do lat pięt­na­stu tępe zda­wał się mieć po­ję­cie i pa­mięć, tak da­le­ce, że ks. Wolff * po­czy­nał wąt­pić o jego zdol­no­ściach. Lecz jak ów doj­rza­ły owoc, przy­cho­dząc do swej pory, na­bie­ra przy­zwo­itych wła­sno­ści, tak też i wła­dze Szczę­sne­go w po­rze wła­ści­wej roz­wi­nę­ły się w ca­łym kwie­cie.

Po ukoń­cze­niu nauk od przy­wią­za­nych do nie­go wiel­ce ro­dzi­ców Szczę­sny tro­skli­wie w domu był cho­wa­ny, ale z wiel­kiem swo­bo­dy ogra­ni­cze­niem i w ści­słej co do naj­mniej­szych rze­czy pod­le­gło­ści i ry­go­rze. Spo­sób ży­cia zbyt sa­mot­ny, chęć wi­dze­nia świa­ta za­pa­li­ły jego wy­obraź­nią; wzbro­nio­ne swo­bo­dy uży­cie przy­krym sta­ło się bodź­cem do jej szu­ka­nia. Znał on, że mło­dy i bo­ga­ty ka­wa­ler zro­dzo­nym i prze­zna­czo­nym był do ży­cia na więk­szym świe­cie; a że mu przy­stęp do nie­go był za­mknię­ty, czuć mu­siał we­wnętrz­ne umar­twie­nie, któ­re go czy­ni­ło ma­ło­mów­nym i nie­śmia­łym. Wzdy­chał do mnie­ma­nej mło­de­go wie­ku swo­bo­dy. Miał też wro­dzo­ną so­bie szla­chet­ność du­szy, pra­gnął świad­czyć lu­dziom i być do­bro­czyn­nym; ser­ce jego li­to­wać się umia­ło nad nie­szczę­ściem, ale z po­wo­du na­der szczu­płej wy­zna­czo­nej so­bie pen­syi wy­no­szą­cej tyl­ko sto ośm­dzie­siąt czer­wo­nych zło­tych, bar­dzo mu­siał ogra­ni­czać wy­dat­ki, a i z tych tłó­ma­czyć się przed mat­ką, któ­ra lubo go bar­dzo ko­cha­ła, ale też sta­ro­daw­nym oby­cza­jem wła­dzy i po­wa­gi swej nad nim dłu­go nad­uży­wa­ła.

Zbie­gły w tej nie­czyn­no­ści przy­krej pierw­sze lata mło- -

* Na­pi­sa­no ks. Tru­sko­la­ski i po­pra­wio­no ks. Wolff. P. W.

dzień­cze, za­czę­ła się zwia­sto­wać męz­ka pora, gdy oko­ło dwu­dzie­stu dwóch lat do­ści­gał. Oj­ciec, pan wo­je­wo­da, do­ga­dza­jąc swej am­bi­cyi, ufor­mo­wał osob­ny dwór dla syna i pana Sie­ra­kow­skie­go, sta­ro­stę Za­wi­dec­kie­go, se­kre­ta­rza swe­go prze­zna­czył na mar­szał­ka dwo­ru Szczę­sne­go. Lubo Sie­ra­kow­ski ty­tuł ten był otrzy­mał, peł­nił jed­nak­że ra­czej obo­wiąz­ki gu­wer­ne­ra przy mło­dym panu. Z nim prze­cie po­zwo­lo­no Szczę­sne­mu wy­jeż­dżać w oko­li­cę Kry­sty­no­po­la, od­wie­dzać i przy­jaź­nić się z oby­wa­te­la­mi wo­je­wódz­twa bełz­kie­go. Sie­ra­kow­ski od kil­ku­na­stu ty­go­dni po­lu­bił był so­bie JMPan­nę Kry­sty­nę hra­bian­kę Ko­mo­row­ską, sta­ro­ścian­kę no­wo­sie­lec­ką, przy­mio­ty i uro­dą rów­nie od­zna­cza­ją­cą się damę. Ro­dzi­ce jej w bli­sko­ści Kry­sty­no­po­la w Susz­nie miesz­ka­li i byli do­brze wi­dzia­ny­mi w domu Po­toc­kich. Tam­to Sie­ra­kow­ski pod po­zo­rem za­ba­wia­nia Szczę­sne­go za­czął naj­wię­cej uczęsz­czać, ma­jąc w tem wła­sne swe wi­do­ki. Po­toc­cy wie­dzie­li o tem i nie ga­ni­li czę­stych od­wie­dzin tak god­ne­go domu. Lecz Szczę­sny mało jesz­cze zna­ją­cy świa­ta, uję­ty po­wa­ba­mi mło­dej pan­ny Ko­nio­row­skiej, z pięk­no­ści szcze­gól­nej i ta­len­tów wiel­ce god­nej ser­ca jego, unie­sio­ny za­pa­łem pierw­szej w ży­ciu, prze­to naj­żyw­szej mi­ło­ści, zo­stał ry­wa­lem Sie­ra­kow­skie­go. Nie my­ślał on i nie umiał in­try­gi pro­wa­dzić, po­wo­do­wa­ny uczu­ciem gwał­tow­ne­go przy­wią­za­nia, oświad­czył pan­nie mi­łość swo­ją. Mło­da, bez do­świad­cze­nia dzie­wecz­ka, nie mo­gła uta­ić wza­jem­no­ści swo­jej, ale od­wo­ła­ła się do woli i po­sta­no­wie­nia ro­dzi­ców.

Szczę­sny wręcz oświad­czył się ro­dzi­com i za­klął ich aby mu nie od­ma­wia­li a ze­zwo­li­li na szczę­ście jego, od­da­jąc rękę cór­ki. Sie­ra­kow­skie­go też zo­bo­wią­zał do od­stą­pie­nia so­bie pan­ny, jak rów­nież i do za­cho­wa­nia naj­więk­szej ta­jem­ni­cy.

Hr. Ko­mo­row­scy zna­jąc rów­ność uro­dze­nia cór­ki swej (po­cho­dzi­li bo­wiem ze sta­ro­żyt­ne­go domu hra­biów Wę­gier­skich na Ora­nie, Lip­to­wie i Żyw­cu Kor­cza­ków Ko­mo­row­skich, a dziad był ar­cy­bi­sku­pem gnieź­nień­skim i pry­ma­sem pol­skim) nie prze­wi­dy­wa­li więc nie­po­do­bień­stwa w tym wy­bo­rze, ani żeby ro­dzi­ce Szczę­sne­go mo­gli mu wzbra­niać oże­nie­nia, al­bo­wiem nie­rów­ność ma­jąt­ku dla czło­wie­ka tak bo­ga­te­go nic sta­no­wić nie była po­win­na. Z tych wzglę­dów do­zwo­li­li Szczę­sne­mu dal­sze­go sta­ra­nia o rękę pan­ny Kry­sty­ny, cór­ki swo­jej, a gdy po­zna­li wza­jem­ną jej ku nie­mu skłon­ność, zgo­dzi­li się na oże­nie­nie po­ta­jem­ne.

Cały ten wy­pa­dek ze szcze­gó­ła­mi opo­wie­dzie­li­śmy, mó­wiąc o Fran­cisz­ku Sa­le­zym Po­toc­kim. P. Sie­ra­kow­ski, jak się wspo­mnia­ło, od­stą­pił swych pre­ten­syi dla Szczę­sne­go, i nie miał za złe ani pan­nie ani ro­dzi­com jej, że pana prze­ło­ży­li nad słu­gę. Oże­nił się tedy Szczę­sny bez wia­do­mo­ści ro­dzi­ców; czuł on zmar­twie­nie, że się z tem taić mu­siał, co mu naj­droż­szem było, ale więk­szej zgry­zo­ty i smut­ku do­świad­czył, gdy okrut­ni i zu­chwa­li ro­dzi­ce po­sta­no­wi­li na­przód po­mścić się nad Sie­ra­kow­skim, (któ­ry szczę­śli­wie w czas prze­strze­żo­ny, po­świę­cił ze­mście wszyst­ko co miał, a sam uciecz­ką ży­cie ra­to­wał). Zwięk­szy­ło się zmar­twie­nie, gdy go ro­dzi­ce nie­li­to­ści­wie od żony odłą­czy­li i na­głym od­jaz­dem zmu­si­li od­stą­pić naj­droż­szą ser­cu jego oso­bę. Po­nie­wol­nie w po­dróż ze szwa­grem swym hra­bią Brüh­lem za gra­ni­cę wy­pra­wio­ny, te­goż dnia, jak się tyl­ko ro­dzi­ce o za­war­tym od ośmiu mie­się­cy ślu­bie do­wie­dzie­li, mu­siał Szczę­sny do­świad­czyć wiel­kie­go nie­po­ko­ju i smut­ku, przez dłu­gi czas ba­wie­nia za gra­ni­cą żad­nej o ko­cha­nej żo­nie nie od­bie­ra­jąc wia­do­mo­ści. Go­dzi­ny jego ży­cia za­tru­te smut­kiem i tę­sk­no­tą, w naj­więk­szem stra­pie­niu upły­wa­ły. Po nie­ja­kim cza­sie w cią­gu po­dró­ży naj­do­tkliw­sze ode­brał wie­ści o tra­gicz­nych w domu i ro­dzi­nie wy­pad­kach, o śmier­ci żony, mat­ki i ojca….

We­zwa­ny na­gle po­wró­cił do kra­ju opła­ki­wać ra­zem stra­tę ro­dzi­ców i śmierć okrop­ną naj­uko­chań­szej żony, któ­rej zgu­by nie­win­ną był przy­czy­ną, a smut­ną jej pa­miąt­kę za­niósł z sobą do gro­bu. Za­czął tedy za­ła­twiać spa­dłe nań in­te­re­sa, na­przód od zgod­nych ukła­dów z hr. Ko­mo­row­skie­mi, ro­dzi­ca­mi żony nie­boszcz­ki, któ­rych do słusz­nej nad sobą po­bu­dził li­to­ści, łą­cząc łzy swe ze łza­mi opła­ku­ją­cych śmierć dziec­ka ro­dzi­ców. Naj­wspa­nia­lej wy­na­gro­dził Ja­kó­bo­wi hr. Ko­mo­row­skie­mu, na­ów­czas już kasz­te­la­no­wi Sa­noc­kie­mu, po­czy­nio­ne na pro­ces expen­sa w su­mie czte­rech kroć sto ty­się­cy zło­tych. Dał dzie­dzic­twem mia­stecz­ko Wit­ków z przy­le­gło­ścia­mi, Pło­we i Ob­ro­tów; za­spo­ko­ił wy­dat­ki, ale nie mógł żalu ro­dzi­ców utu­lić. Ko­mo­row­ski, li­tu­jąc się nad zię­ciem, za­kwi­to­wał go z pro­ce­su na ojcu prze­wie­dzio­ne­go, zwol­nił go od eg­ze­ku­cyi de­kre­tów na nie­bosz­czy­ka za­pa­dłych, któ­ry – by był zhań­bił imię Po­toc­kich. Nie­szczę­śli­wy Szczę­sny, uspo­ko­iw­szy tu dla ser­ca swe­go naj­święt­szy i naj­pil­niej­szy dług, dał do­wód szcze­gól­ne­go sy­now­skie­go po­słu­szeń­stwa woli ro­dzi­ców.

Wy­czy­taw­szy w te­sta­men­cie ojca roz­kaz dany pod bło­go­sła­wień­stwem, aby się z cór­ką Mnisz­ka, mar­szał­ka ko­ron­ne­go, je­dy­ne­go wo­je­wo­dy przy­ja­cie­la, ko­niecz­nie oże­nił; za­stó­so­wał się do tej ostat­niej woli zmar­łe­go. Nie ra­dząc się uczuć wła­sne­go ser­ca, po­ślu­bił pan­nę Jó­ze­fę Mnisz­ków­nę, z któ­rą przez lat kil­ka­na­ście żył do­syć nie­ukon­ten­to­wa­ny. Lubo ta ze wszech miar god­na i za­cna dama mia­ła wiel­kie za­le­ty z przy­mio­tów ro­zu­mu i znacz­ny jako je­dy­nacz­ka wnio­sła w dom ma­ją­tek, wsze­la­ko że nie była z mi­ło­ści i wy­bo­ru wła­sne­go, ale z roz­ka­zu ojca żoną jego, nie­mógł się Szczę­sny w po­ży­ciu z nią przy­wią­zać i kosz­to­wać praw­dzi­wych mał­żeń­skie­go sta­nu sło­dy­czy.

Tak tedy ten Szczę­sny nie­szczę­śli­wym był do żo­nek, uko­cha­ną zgu­bił, na­ka­za­ną zno­sił. Bę­dąc w wol­nym uro­dzo­ny na­ro­dzie, a przy­tem oj­cow­ską i krwi swej am­bi­cyą po­wo­do­wa­ny, nie­mógł zno­sić de­spo­ty­zmu au­stry­ac­kie­go i miesz­kać pod nim w Ga­li­cyi.

Miał w tej czę­ści kra­ju mia­sta: Kry­sty­no­pol, Tar­ta­ków, Wa­ręż, Łasz­czów z kil­ku dzie­się­ciu wsia­mi, tu­dzież Bełz­kie, So­kal­skie, Ru­bie­szow­skie, Sto­ja­now­skie i t… d… sta­ro­stwa. Te po­łą­czo­ne z sobą i przy­le­głe skła­da­ły część kra­ju po­dob­ną ja­kie­mu udziel­ne­mu księ­stwu rze­szy nie­miec­kiej. Lubo tak ogrom­ny tu po­sia­dał ma­ją­tek, ale że mu to wszyst­ko naj­smut­niej­sze ży­cia ko­le­je przy­po­mi­na­ło:

stra­tę ulu­bio­nej pierw­szej żony, śmierć wcze­sną oboj­ga ro­dzi­ców, de­kret ha­nieb­ny na ojca, uciąż­li­we też były rzą­dy nowe, po­sta­no­wił się ztąd wy­nieść.

Szcze­gól­niej się do tego na­stę­pu­ją­ca przy­czy­ni­ła oko­licz­ność. Wzię­to za dług pod areszt arę­da­rza kry­sty­no-pol­skie­go, ży­dzi z mia­stecz­ka po­da­li o to notę do sa­me­go ce­sa­rza, Jó­ze­fa II., któ­ry na niej wła­sną ręką na­pi­sał: Par su­per pari non ha­bet po­te­sta­tem, ergo Ju­da­eus car­ce­ri­bus di­mit­ta­tur (Rów­ny nad rów­nym nie ma wła­dzy, Żyd więc z wię­zie­nia ma być wy­pusz­czo­ny). Moc­no do­tknię­ty i upo­ko­rzo­ny tym wy­ro­kiem, któ­ry go Ży­do­wi rów­nym czy­nił, Szczę­sny przy­stą­pił nie­zwłocz­nie do sprze­da­ży dóbr w Ga­li­cyi. Na­przód do­bra żony swej Du­klę z przy­le­gło­ścia­mi sprze­dał na wpół dar­mo Stad­nic­kie­mu, sta­ro­ście Ostrze­szow­skie­mu, do­bra zaś wła­sne swe ga­li­cyj­skie, wy­żej wspo­mnia­ne, od­dał na fa­cy­en­dę księ­ciu Ada­mo­wi Po­niń­skie­mu, pod­skar­bie­mu ko­ron­ne­mu. W tej fa­cy­en­dzie do­radz­ca­mi i po­moc­ni­ka­mi Szczę­sne­go byli ple­ni­po­ten­ci Igna­cy Ka­mie­niec­ki i Mi­ko­łaj Wo­lań­ski.

Ksią­że Adam Po­niń­ski obo­wią­zał się opła­cić dłu­gi ojca i syna Po­toc­kich na do­brach cią­żą­ce, mię­dzy któ­re­mi naj­wię­cej było sum du­chow­nych i za­pi­sów ko­ściel­nych; po ob­li­cze­niu tych na­leż­no­ści resz­tu­ją­cy ka­pi­tał do umó­wio­ne­go dóbr wa­lo­ru miał ksią­że ra­ta­mi wy­pła­cać. Ple­ni­po­ten­ci do­zwo­li­li Po­niń­skie­mu in­ta­bu­lo­wać pra­wo dzie­dzic­twa, a za­ło­ży­li li­kwi­da­cyą dłu­gów, ma­ją­cych resz­tu­ją­cą ilość za dzie­dzic­two usta­no­wić. Ta nie­pil­ność była przy­czy­ną stra­ty, al­bo­wiem Po­niń­ski ani dłu­gów nie opła­cał, ani my­ślał resz­ty od­da­wać; nowe tyl­ko dla sie­bie na te do­bra po­za­cią­gał dłu­gi i ob­cią­żył je tak, że po­szły in po­tio­ri­ta­tem.

Fi­scus (skarb) za sumy du­chow­ne wziął ta­nio otak­so­wa­ne do­bra Kry­sty­no­pol i Tar­ta­ków, inni wie­rzy­cie­le po­chwy­ci­li resz­tę dóbr. Szczę­sny zaś Po­toc­ki w tym za­mę­cie wszy­sko utra­cił. Na księ­ciu Po­niń­skim nie zna­le­zio­no fun­du­szów do od­zy­ska­nia tej stra­ty; ple­ni­po­ten­ci wy­szli bez ob­wi­nie­nia, na­wet pro­wen­ta ze sta­rostw wpa­dły do masy kre­dal­nej, do któ­rych nig­dy nie po­wró­cił Szczę­sny, za­nie­chaw­szy się o to upo­mi­nać w ka­sie ce­sar­skiej. Cho­ciaż tak nie­szczę­śli­wie wszyst­kie swe do­bra w Ga­li­cyi utra­cił, nie był prze­to ubo­gim Szczę­sny, po­zo­sta­ły mu jesz­cze w trój­na­sób więk­sze ma­jęt­no­ści na Ukra­inie, w bra­cław­skiem wo­je­wódz­twie. W Tul­czy­nie ob­rał so­bie miesz­ka­nie, przez co ośmie­lił oby­wa­te­li bra­cław­skich, że kraj ten w Pol­sce zu­peł­nie opusz­czo­ny za­miesz­ki­wać po­czę­li. Daw­niej byli dzie­dzi­ce tak źle o tym kra­ju uprze­dze­ni, że z bo­jaź­nią wiel­ką le­d­wie się od­wa­żyć mo­gli na prze­miesz­ka­nie dni kil­ku w swo­jej wła­sno­ści, aże­by od Haj­da­ma­ków nie byli na­pad­nię­ci, zra­bo­wa­ni lub za­bi­ci. Ofi­cy­ali­ści za­rzą­dza­ją­cy temi do­bra­mi umyśl­nie sta­ra­li się po­więk­szać te oba­wy, aże­by za oczy­ma pa­nów sami z dóbr cią­gnę­li ko­rzy­ści.

Gdy Szczę­sny Po­toc­ki tu za­miesz­kał, stra­chy po­wo­li usta­wać za­czę­ły, oba­wa prze­szła i za jego przy­kła­dem wszy­scy wła­ści­cie­le prze­nie­śli się do swych po­sia­dło­ści.

Sta­ni­sław Au­gust, król pol­ski, nie­chęć, któ­rą miał prze­ciw wo­je­wo­dzie, prze­niósł na syna; lubo ule­ga­jąc fa­mi­lii Po­toc­kich dał był Szczę­sne­mu cho­rą­stwo ko­ron­ne, po­tem już dal­szych od­ma­wiał mu urzę­dów. Po śmier­ci księ­cia Lu­bo­mir­skie­go… wo­je­wo­dy ki­jow­skie­go, obie­ca­ne daw­niej Szczę­sne­mu wo­je­wódz­two ki­jow­skie, od­dał król słu­dze i fa­wo­ry­to­wi swo­je­mu Stęp­kow­skie­mu, re­gi­men­ta­rzo­wi par­tyi ukra­iń­skiej. Przez róż­ne in­try­gi usi­ło­wał król zu­bo­żyć Szczę­sne­go, miał przy nim swo­ich stron­ni­ków, pro­po­no­wa­no od dwo­ru, aże­by wo­je­wódz­two ki­jow­skie ku­pił Szczę­sny u Stęp­kow­skie­go, ale tem dwo­ja­ko ob­ra­żo­ny, raz że mu król nie do­trzy­mał przy­rze­cze­nia, po­wtó­re że go nie uznał god­nym urzę­du za­słu­gą, ale mu się ka­zał do­ku­py­wać pie­niędz­mi, wy­słał list do kró­la z sil­ne­mi wy­rzu­ta­mi. Na­wet cho­rą­stwo ko­ron­ne zło­żył w ręce kró­lew­skie do­da­jąc:

" We­zmij so­bie NPa­nie i ten urząd, któ­ry mi nie jest po­trzeb­nym. Może kto z za­słu­żo­nych WKMo­ści po­tra­fi z nie­go zysk jaki wy­cią­gnąć, ja bez ty­tu­łów z cno­ty szu­kam za­le­ty. "

Po­ufa­łych Po­toc­kie­go przy­ja­ciół uję­to ode dwo­ru, aby go na­ma­wia­li do po­dró­ży za gra­ni­cę, w tej my­śli że go wo­jaż zu­bo­ży. Wy­je­chał w isto­cie Szczę­sny z żoną w po­dróż do Nie­miec, Włoch i Fran­cyi, po­dró­żo­wał z ro­zu­mem i umiar­ko­wa­niem, a wró­ciw­szy do dóbr zna­lazł jesz­cze go­to­we ka­pi­ta­ły oszczę­dzo­ne. Na­braw­szy do­bre­go za gra­ni­cą sma­ku, wy­sta­wił oka­za­ły pa­łac w Tul­czy­nie, i dał na fron­cie jego re­pu­bli­kanc­ki na­pis: Oby wol­nych i cno­tli­wych był za­wsze miesz­ka­niem*.

Żył oka­za­le, ludz­ko, po pań­sku, ale bez zbyt­ku; na tak ogrom­nym ma­jąt­ku, w do­brze pro­wa­dzo­nem go­spo­dar­stwie nie­znał nie­do­stat­ku pie­nię­dzy; ale po­wie­dzieć nie moż­na, żeby był zu­peł­nie szczę­śli­wym. Z twa­rzy jego wy­da­wa­ła się za­wsze ja­kaś tę­sk­no­ta, smu­tek, bo­leść skry­ta. Nie mam pra­wa wcho­dzić w skry­to­ści po­ży­cia mał­żeń­skie­go, ale co­rocz­nie przy­by­wa­ło po­tom­stwa, co też dla pana zwia­sto­wa­ło uszczer­bek w ma­jąt­ku.

Z pa­mię­ci i ser­ca nie­mógł nig­dy wy­ma­zać pierw­szej swej żony; (tak sil­ną zwy­kle w czło­wie­ku jest ta naj­pierw­sza mi­łośc, któ­rą tyl­ko nie­win­ność i mło­dość stwo­rzyć są w sta­nie). Licz­ne na­wet po­tom­stwo nie mo­gło zmniej­szyć ani prze­isto­czyć jego dla żony obo­jęt­no­ści, któ­rą okra­szał ludz­ko­ścią i grzecz­no­ścią świa­to­wą, choć w nich przy­mus znać było. Po­sęp­ny, za­my­ślo­ny, mil­czą­cy, w za­ba­wach i roz­ryw­kach zim­ny, (co było we­wnętrz­ne­go smut­ku ozna­ką) mi­nia­tu­rę pierw­szej żony tro­skli­wie do śmier­ci do­cho­wał. Czy to było dla nie­go ulgą, czy zwięk­sza­ło smu­tek, któż dziś roz­wią­że ta­jem­ni­cę?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: