- W empik go
Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta - ebook
Pamiętnik anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 429 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I. Franciszek Salezy Potocki… 1
II. Stanisław Szczęsny Potocki… 18
III. Książe Józef Jabłonowski… 44
IV. Książęta Czartoryscy… 53
V. Ks. Antoni Ostrowski, prymas. 83
VI. Ks. Andrzej Młodziejowski… 88
VII. Książe Adam Poniński… 91
VIII. Tadeusz Kościuszko… 112
IX. Ksiądz Kołłątaj… 137
X. Józef hrabia Gozdzki… 146
XI Karolina z Gozdzkich i Karol książe de Nassau… 212
XII. Mikołaj Bazyli Potocki, starosta kaniowski… 247
XIII. Katarzyna z Potockich Kossakowska, kasztelanowa kamińska… 263
XIV. Księża Benoni w Warszawie… 283
XV. Ks. Karol Radziwiłł, wojewoda wileński… 290
XVI. Franciszek Dmochowski… 318
XVII. Ignacy Potocki, marszałek wielkiego księstwa litewskiego… 336Spis Prenumeratorów na Pamiętnik Anegdotyczny z czasów Stanisława Augusta.
1. Panna Niegolewska z Poznania.
2. Pan Stablewski z Szlachcina.
3. Pani Ostaszewska z Rakowca w Galicyi.
4. Pan A. Wierzbicki z Gniezna.
5. X. Proboszcz Bażyński z Poznania.
6. Pan Dr. Władysław Niegolewski z Morownicy.
7. Pan Fr. Chełkowski z Starogrodu pod Krotoszynem.
8. Pani Hr. Jadwiga Mycielska z Smogorzewa.
9. Pan Wład. Kosiński z Poznania.
10. Pan Niemojowski z Śliwnik.
11. Pan Wład. Bentkowski z Poznania.
12. Pan Pułkownik Skarzyński z W. Sokolnik.
13. Pan Antoni Skarzyński z Sokołowa.PRZEDMOWA
Imię autora pamiętnika, który ogłaszamy, dotąd dla nas zostało zagadką. Rękopis pisany dosyć niepoprawnie, pospiesznie i niestarannie, dostał się nam przed lat dziesiątkiem na Wołyniu. Z niego mało co zaczerpnąć można wiadomości o pisarzu, który zdaje się nazywał Cieszkowski, trzymał jakiś czas dzierzawą wieś Smotryczówkę na Podolu i żonaty był z siostrą Franciszkówej Dmóchowskiej Balbiną z Mikorskich, w pierwszem małżeństwie Drewnowską. Ojciec jego, jak on sam pisze, odprzedał na Podolu hr. Józefowi Gozdzkiemu dobra do Tynnej przyległe: Morozów, Morozówkę, Rzeszotyńce, Jansonówkę, Majdan i Hutę Morozowską z wielkiemi i rozległemi lasami.
Ojciec autora czynnym był w konfederacyi barskiej i woził biskupowi Krasińskiemu pieniądze od pani Kossakowskiej, kasztelanowej Kamińskiej, na sprawę publiczną przeznaczone, on sam w ścisłej przyjaźni z Tadeuszem Kościuszką, z powodu listu jego przejętego na poczcie, wezwanym był do tłomaczenia i pociągnionym do sądu aż do Nieświeża, zkąd go jenerał Tutulmin uwolnił. Później z akcesem do insurekcyi Podolan jeździł do Kościuszki i przy nim zostawał pod Warszawą.
W młodości za sejmu Ponińskiego służył w kancelaryi sejmowej. Ścisłe stosunki łączyły go z domami Potockich, Kossakowskiej, później hr. Grozdzkim i ks. de Nassau. Pamiętnika tego dostał się nam tylko tom pierwszy a najmniej jeden jeszcze zaginął, jak również opis jego własnego życia (dziennik), do którego się tu często odwołuje, i życie Katarzyny II., cesarzowej rossyjskiej.
Mało do pisania wprawny, w podeszłym, jak się zdaje, wieku, spisując te wspomnienia, autor zdradza w nich nieustannie małe wykształcenie, ale pamięć dobrą i wraźliwą, łatwowierność często naiwną, ale odbijającą doskonale ducha czasu i opinią w średnich klasach narodu przyjętą, której jest jak najsumienniejszym tłómaczem.
Nie wdaje się on w krytykę, w dośledza – nie i sprawdzanie, opisuje jak słyszał, co mu gdzieś ktoś opowiadał, kocha się w anegdotach, jest plotkarzem niezrównanym. Dla tego jego biografie Potockich, Gozdzkiego, są niezręcznie ale z natury wprost zdjętemi wizerunkami, w których fizyognomie prototypów odbite zostały z naiwnością ludowego artysty, nie umiejętnie a żywo i wiernie. Ani tu stylu, ani sądu wyszukanego szukać nie należy, ale świadectwa przekonań, jakie za czasów autora były w obiegu. Tem też cennym jest ów gaduła, że nam spisał, co słyszał, co mówiono, jak sądzono o ludziach i sprawach, a nic prawie indywidualnego, własnego nie dostósował do tego zbioru pogadanek, krążących za jego czasów.
Nie sądziliśmy, aby nam wolno było go poprawiać a raczej psuć pod pozorem przyzwoitszego obrobienia. Dajemy go, jak jest, ledwie gdzieniegdzie dotknąwszy stylu, tam, kędy już nadto był niezręcznością pisarza zagmatwany i splątany. Zostało mu i tak dosyć cech właściwych i nieumiejętności pisania, charakterystyczniejszej tem, że nie jest bez pretensyi pewnej do stylu i wykształcenia. Znać na nim bardzo kancelarzystę, gospodarza, prawnika nieco, wojaka, dworaka, podstarzałego gadułę, który smak postradał i byle słów nasypał, jakie mu pióro przyniosło, był z siebie zadowołnionym. I w tem jest on dziecięciem wieku, który sztukę pisania do nie wielu sprowadzał ogólników, a sztuki myślenia za głęboko nie posunął. Były to czasy czynu, nieszczęść, niebezpieczeństw, niedoli, przewrotów, w których życie umysłowe przygnębione życiem powszedniem, rozkwitać nie mogło; ledwie go było tyle, ile trzeba, by nie całkiem umrzeć i nie ze wszystkiem się wyczłowieczyć.
Od sejmu Ponińskiego do pierwszych lat XIX. wieku, 1809 – 1810 r. ciągną się te wspomnienia autora, chociaż mówi w nich o dawniejszych wypadkach, od roku 1770. do 1810. W r. 1770. był młodym chłopakiem (około lat dwudziestu zapewne), urodził się więc w połowie XVIII, wieku, roku 1750. zmarł, jak się zdaje, około 1810. r. przeżywszy lat 60 do 70.
Wszystkie te daty znajdują się w opowiadaniach. Znać, że rzeczy, poprzedzające wybór Stanisława Augusta i konfederacyą barską, opisuje ze słuchu tylko.I. FRANCISZEK SALEZY POTOCKI, WOJEWODA KIJOWSKI; BEŁZKI, SOKALSKI, RUBIESZOWSKI, RUPCZYCKI I T. D. STAROSTA.
Za panowania Augusta III. króla Polskiego, Elektora Saskiego, nazywano Potockiego królikiem ruskich krajów. Ożenił się był z Anną Łaszczówną, ostatnią z domu Łaszczów, z którą wielki tej rodziny majątek wpłynął w dom Potockich. Oprócz tego po matce swej Rzeczyckiej i z przodków był niezmiernie bogatym. W województwie Bełzkiem rezydencya jego główną był Krystynopol, miasteczko na ów czas najporządniejsze w całej okolicy. Zdobił je kościół i klasztor OO. Bernardynów, cerkiew z monasterem księży Bazylianów, pałac wielki o dwóch dziedzińcach, zabudowany wspaniale jak przystało na miejsce pobytu wojewody kijowskiego. Do Krystynopola należały też inne dziedziczne miasta Potockiego: Tartaków, Waręż, Łaszczów, Witków, a do nich wsi do koła więcej czterdziestu, wielkich, osiadłych i bogatych, które im były przyległe. Królewskie miasta Bełz,
Sokal, Stojanów, Rubieszów łączyły się z temi dobrami dziedzicznemi i składały wielką część posiadłości województwa Bełzkiego. Inne jeszcze dobra miał Potocki w ziemi Przemyślskiej nad Sanem, także znaczne majątki w województwach Krakowskiem, Lubelskiem, Sandomirskiem, których nie wyliczam. Ale najrozleglejsze posiadłości jego znajdowały się w Bracławskiem na Ukrainie, do których liczono miasta znaczne, handlowe, Mohylów, Tulczyn, Brahiłów i mnóstwo wsi do nich, a nadewszystko dobra zwane Humańskie, które więcej dwunastu mil kwadratowych kraju zalegały. W tych mógł udzielniej panować niż jaki książe rzeszy niemieckiej.
Nie dziw też, iż przy tak ogromnym majątku i odpowiedniej w kraju wziętości, ambicya nad nim wzięła przewagę. Żył Potocki w owym wieku, gdy szlachta sama w sobie siły swej nie czuła; wprawdzie o równości szlacheckiej prawiono wiele w słowach, ale w postępkach szlachta była posłusznem tylko możnowładzców narzędziem. Panowie umieli dobrze szlachtę niezamożną w podległości tej zachować, używając dla dogodzenia widokom swej dumy. Mało z której rodziny szlacheckiej osiadłej, bodaj znaczniejszej nawet i majętniejszej, dzieci uniknęły położenia upokarzającego, by nie służyły początkowo za pokojowców u magnatów. Szli potem z pokojowych na wyższy niby stopień dworzan pańskich. Zwyczaj taki wychowania młodzieży stanu szlacheckiej, później się niemal w prawo obrócił. Młody chłopak służąc za pokojowca, brał na kobiercu batogi i kaprysom pańskim musiał ulegać, a gdy nabrał z dzieciństwa takiego o powadze pańskiej wyobrażenia, później dorosłszy, chociaż został niezależnym obywatelem, nie śmiał już wyłamywać się z uległości panom należnej; był więc i do końca posłusznem i usłużnem dumy i fantazyi narzędziem; praktyk politycznych zemst prywatnych i frymarków. Wiadomo, iż magnaci polscy czasu bezkrólewiów największe gromadzili siły wojskowe, bo każdy z nich żołnierza wedle dostatku utrzymywał; targowali się potem z pretendentami do korony, zabezpieczali sobie zyskowne w kraju urzędy i królewszczyzny. Żadna prawie elekcya nowego pana bez małej wojny domowej się nie obeszła; szlachta ją krwią swoją sama tylko oblewała, magnaci dostatków sobie przymnażali.
Wdzięczność winniśmy ś… p. Stanisławowi Augustowi, królowi naszemu, który przewagę panów polskich skruszył, stan szlachecki zrównał i naród oświeciwszy przez nauki i szkoły, dozwolił, by się szlachta na sobie poznała a w sile poczuła. Królem z polskiego szlachcica uczyniony, nowego blasku dodał stanowi temu; cały senat i ministerya osadził szlachtą, ale możnowładzcy też upokorzeni zemstą przeciwko niemu pałali. Całe jego panowanie burzliwem było z tej przyczyny i pociągnęło za sobą upadek narodu i rozbiór ojczyzny naszej, którą niegodni synowie zgubili i zaprzedali.
Za panowania Augusta III. jeszcze arystokracya miała największą przewagę. Pierwsze panów polskich familie podzieliwszy między siebie władze krajowe, królem i kra – jem razem rządziły jak chciały. Z liczby tych potentatów był Potocki, wojewoda kijowski, który wydawszy córkę swą za grafa Brühla, (najstarszą za ks. Lubomirskiego, wojewodę kijowskiego, drugą za Mniszka) syna pierwszego ministra królewskiego, połączył się węzłem najściślejszym z Brühlem, Mniszkiem, marszałkiem nadwornym koronnym i Sołtykiem, biskupem krakowskim. Czwarta córka była za Rzewuskim wojewodzicem Podolskim. Stronnictwo więc miał mocne w kraju.
Sławne było wesele córki jego z grafem Brühlem, generałem artyleryi koronnej i starostą Warszawskim. Na ten obchód zaproszeni byli z Warszawy wszyscy posłowie dworów zagranicznych, ministrowie, biskupi, wojewodowie, kasztelanowie, książęta, a każdy według swojego stopnia był przyjmowany i uczczony w Krystynopolu. Od pałacu do kościoła Bernardynów suknem czerwonem wysłana była ulica, którą nowożeńcy szli do ślubu z gośćmi przybyłymi. Zbytku i okazałości tego wesela nie opisuję szczegółowo, dosyć powiedzieć, że ono 253, 000 złotych kosztowało.
Dwór Potockiego, wojewody kijowskiego, z następujących osób był złożony: marszałkiem dworu książę Włodzimierz Czetwertyński (któremu wyjednał Potocki starostwo Utaikowskie) znaczną pobierający pensyą. Tego trzymał wojewoda jedynie dla dogodzenia swej dumie, ażeby mógł powiedzieć, że Czetwertyński, potomek domu niegdyś w Kijowie panującego, ze Światopełków, służy u pana Potockiego. Sekretarzem miał hrabię Sierakowskiego, starostę Zawideckiego; łowczym nadwornym był Sadowski, starosta Rupczycki; do dworzan liczyli się: Lipski, Jabłonowski, Konopka, Dzbański, Staniszewski, Śnieżawski, Polanowski, Świejkowski, Kamieniecki, Złotnicki i t… d. Nie bez przyczyny nazywano więc Potockiego królikiem prowincyi ruskich, albowiem w województwach Bełzkiem, Ruskiem, Wołyńskiem i Bracławskiem, żaden obywatel nie doszedł urzędu bez instancyi Potockiego; w sądach powiatowych, w trybunale bez niego najsprawiedliwszej sprawy nie mógł wygrać, jeżeli protekcyonalnych listów od Potockiego nie miał do sądu; nikt nie został sędzią, posłem lub deputatem, jeżeli go Potocki wprzód nie rekomendował; nie otrzymał od króla starostwa, urzędu koronnego lub krzesła senatorskiego bez pomocy osób, które królem i krajem władały; biskupem, opatem, prałatem lub bogatym proboszczem nie mógł być zamianowanym, kogo oni nie promowowali. Zatem obywatel na prowincyi więcej się starał o łaskę takich magnatów, w rzędzie których Potocki zajmował miejsce niepoślednie, niżeli o łaskę królewską.
Potocki mieszkając w Krystynopolu miał nadworne swe wojsko, gdy wyjeżdżał lub wjeżdżał do pałacu, oddawano mu jako panującemu honory wojskowe. Obywatel lub nawet urzędnik wojewodzki nie mógł wjechać przed pałac w Krystynopolu, ale przez uszanowanie dla Potockiego, musiał wysiadać przed bramą. Szlachta z karet i powozów zsiadłszy, szła przez dziedziniec do pałacu pieszo choćby w deszcz i pluchę. Gdyby który obywatel chciał nawet zajeżdżać przed pałac, to go żołnierze wartę trzymający w bramie nie puścili. Damy tylko miały wolność zajeżdżania przed pałac, lecz jak tylko która z pojazdu wysiadła, powóz natychmiast za bramę wychodził. Tak dalece pycha Potockiego była wygórowała.
Wiadomo, jak dwór rossyjski dawno sobie plany układał ujarzmienia Polski; znając wziętość, dumę i bogactwa wojewody kijowskiego, aby przezeń mieć wpływ na kraj, zaczęto go zawczasu przynęcać. Czyniono mu nawet nadzieje uzyskania korony polskiej, co jego ambicyi i próżności wielce pochlebiało. Minister rezydent rossyjski, stósownie do tego planu proponował Potockiemu detronizacyą Augusta III. Nieznał się Potocki na zdradliwej polityce gabinetu petersburskiego, omamiony tą nadzieją pozyskania tronu, użył wszelkich intryg stronników swych i szczerze pracował nad obaleniem Augusta III., aby go sam mógł posieść. Już cała robota ku temu zmierzająca przygotowana była w Piotrkowie, gdzie na rozpoczęcie trybunału zjechać się mieli obywatele i tam konfederacyą przeciw królowi zawiązać. Ale wszystkie te zachody udaremniła śmierć króla Augusta III. zmarłego w Dreznie w r. 1763. Odebrana o tem z Saksonii wiadomość wszystkie połamała szyki. Potocki ucieszony śmiercią tego króla, pod którym królował prawie, chociaż go z tronu zepchnąć zamierzał, wysyłał jednego za drugim kuryera do Petersburga, sam się zabierając też do wyjazdu.
W tem odebrał list od posła rossyjskiego Kajzerlinga w Warszawie rezydującego, który wedle obłudnej dworu polityki, napisał do Potockiego z najmocniejszemi zapewnieniami, iż Rossya całą swą mocą utrzymywać go będzie się starała na tronie polskim; aby był spokojnym, pewnym i żadnych starań nie czynił, ani partyj nie gromadził; a na protekcyi rossyjskiej… zupełnie polegał. Ułudzony wojewoda tą obietnicą posła, omamiony przyszłą swą wielkością, sądził się być w Krystynopolu królem obrany i stronnikom swoim wczesne przyszłych swych łask czynił nadzieje, i w tej myśli a upojeniu zajmował się już tylko tem, jakby najokazalej wystąpić na sejmie elekcyjnym, z pewnością zasiądzenia tronu polskiego. Tymczasem Kajzerling wyjechał z Warszawy, a miejsce jego, w charakterze posła przysłany, zajął książe Repnin. Przybywszy do stolicy Potocki, lubo już w drodze o zmianie posłów zawiadomiony, nie sądził aby układy gabinetowe miały być przeistoczone. Stanąwszy w Warszawie najpierwszy, z wielką okazałością oddał wizytę ks. Repninowi. Gdy z nim zaczął mówić o tym interesie i list Kajzerlinga mu pokazał, Repnin jako zręczny dyplomata, złożył się naprzód zupełną niewiadomością o tych układach, ale przyobiecał natychmiast pisać do swego dworu z zapytaniem i zbył Potockiego w sposób najgrzeczniejszy. Nazajutrz ambassador oddając wizytę Potockiemu, wiele mu nader pochlebnych rzeczy nagadał. Potocki uwodząc się nadzieją tą, żadnych już starań nie robił, gdy tymczasem familia Czartoryskich ujęła na stronę stolnika Poniatowskiego, prymasa Łubieńskiego i Rossya w sam dzień elekcji zdeklarowała się wyraźnie za Poniatowskim, którego królem obwołano.
Wojewoda kijowski zawstydzony, zdradzony przez Rossyą, nie miał czasu sprzeciwiać się elekcyi Poniatowskiego; cały gniewem zapalony wyjechał nagle z Warszawy, myślą zemsty przejęty. Równie oburzeni połączyli się z nim drudzy Potoccy i zjechali do Podhajec i tu zrobili konfederacyą przeciwko Rossyi i nowo obranemu królowi. Ale Moskwa pilnie śledziła wszystkie wojewody kijowskiego czynności i postarała się ich skutkom zapobiedz. Jenerał Kreczetników wprzódy stanął z wojskiem we Lwowie, niż wojewoda w Krystynopolu, zkąd sześciu Potockich, podczaszy Litewski, wojewoda Kijowski, krajczy koronny, Teodor teraźniejszy wojewoda Bełzki, starosta Śniatyński i wojewodzic Wołyński, starosta Błoński, wyruszyli do Podhajec, z wielu swoimi stronnikami, zawięzując konfederacyą. Kreczetników jenerał rossyjski był już w pogotowiu do ugaszenia tego pożaru. Trzeciego dnia Moskale udali się do Podhajec i gdyby był podpułkownik Podhorodeński z regimentu buławy koronnej z trzema set regularnego żołnierza nie dał im oporu na grobli, przez co Potoccy zyskali czas do rejterowania się, byliby razem wszystkich Potockich Moskale w niewolę zabrali.
Po tej niepomyślnej wyprawie, w której prawie wszystkie swe milicye Potoccy utracili, bo jedni zginęli, drudzy wzięci do niewoli, inni poszli w rosypkę, czterech Potockich, udało się do Stambułu i tam za pośrednictwem hrabi de Vergennes, ambassadora francuzkiego, wciągnęli
Turków w wojnę przeciwko Rossyi. Krajczy kor. Potocki został w kraju, a wojewoda kijowski wróciwszy do Krystynopola, doznał pierwszy raz w życiu upokorzenia. Musiał kapitulować przed silniejszym, podpisać reces od konfederacyi i dać mocną na siebie asekuracyą pod utratą wolności i majątku, iż w domu będzie siedział, i sprawował się spokojnie; wymuszono nawet na nim list osobny do króla JMci… w którym Potocki składał mu powinszowanie osiągniętej korony polskiej, zaręczając należyte panującemu posłuszeństwo. Pismo to, które dać był zmuszony, wiele go kosztowało.
Za panowania Stanisława Augusta Potocki nie był już tak czynnym jak dawniej, utracił prawie całkowicie wziętość swą i znaczenie, przestał mieć owe wielkie zachowanie u obywateli, a że nie miał przystępu do tronu i szlachta się go też mniej obawiała, niż wprzódy. Ztąd smutnym się stał i dziwacznym; było to skutkiem wewnętrznej zgryzoty i upokorzonej dumy. Pocieszały tylko pańskie fantazye, którym dogadzał, postarawszy się naprzykład o sprowadzenie z Wiednia sławnego Hirnesa, Doktora nadwornego Maryi Teresy, aż do Krystynopola. Temu dla dogodzenia swej ambicyi ofiarował większą płacę, niżeli cesarzowa, chcąc się choć z tego względu dystyngwować i potęgę swą okazać.
Do Warszawy na sejmy już nie jeździł, w publiczne interesa wcale się nie wdawał, a Krystynopol nieco był mniej uczęszczany i puściejszy teraz.
Córki już mając zamężne obie za Brühlem i Rzewu – skiem, myślał teraz szczególniej, z kimby miał ożenić syna swojego jedynaka Szczęsnego. Lubo były dawniejsze między nim a Mniszkiem z Dukli marszałkiem nadwornym układy poswatania jedynaczki Mniszkownej ze Szczęsnym; wszakże gdy się Mniszek oddalił czyli raczej został od dworu oddalony, urząd sam złożył i został nieczynnym a bez wpływu, Potocki układał syna swatać z jaką księżniczką rzeszy niemieckiej. Układy te spełzły i duma jego została upokorzoną, jak się to z dalszego opowiadania okaże.
* * *
Sierakowski starosta Zawidecki z sekretarza postąpił na marszałka dworu młodego Szczęsnego Potockiego starosty Bełzkiego. Ten JM. pannę Krystynę hrabiankę Komorowską, starościankę naówczas Nowosielecką (której ojciec był potem kasztelanem Sanockim) pokochawszy, zamyślał się z nią ożenić. Ułożył tedy sobie, że z pomocą młodego wojewodzica łatwiej to będzie mógł przyprowadzić do skutku i poprosił Szczęsnego Potockiego aby z nim jechał do Suszna do domu rodziców hrabiów Komorowskich. Szczęsny nie odmówił Sierakowskiemu. Znał on już wprzódy piękność i talenta tej panny, ale nie miał zręczności bliższego jej poznania. Przybywszy do Suszna w interesie swego marszałka dworu, sam się zakochał w pannie Komorowskiej. Nie przewidywał, aby mu nierówność stanu zarzucać miano, znał starożytność Komorowskich rodziny, że prymasem był stryj ojca panny, a dom ten z Węgier w czasie rewolucyi przymuszony wynieść się, stracił dobra, hrabstwa Orawy i Liptowa, z których się Komorowscy pisali. Mniemał więc że dom Potockich z Komorowskiemi mógł się zupełnie równać, zwłaszcza w kraju republikańskim, gdzie majątek różnicy nie powinien był stanowić. Powodowany, znać, temi uwagami Szczęsny, po trzeci raz będąc w Susznie, oświadczył rodzicom zamiary swoje i przywiązanie do JMP. Krystyny hrabianki Komorowskiej. Ci znając równość urodzenia mimo różnicy majątku, nie spodziewali się wielkich trudności ze strony rodziców Szczęsnego Potockiego i zezwolili z tym warunkiem, jeżeli województwo Potoccy na ożenienie to przystaną. Ze strony panny była wzajemna miłość dla młodego Potockiego, który od tej chwili zaczął uczęszczać do Suszna, ale zawsze pod pozorem swatania swojego marszałka. Rodzice nic się nie domyślając, wcale nie zabraniali synowi częstych odwiedzin, co więcej coraz serca obojga kochanków zbliżało. Sierakowski zaś rozsądkiem powodowany, odstąpił panny dla wojewodzica, ani jej ani rodzicom nie mając za złe, iż pana nad sługę przenieśli. Nareszcie na usilne prośby i nalegania Szczęsnego, hrabstwo Komorowscy zezwolili na ślub sekretny za indultem.
* * *
W kilka niedziel potem byli Komorowscy w Krystynopolu z córką swą, a już naówczas synową Potockich. Sama wojewodzina widząc syna swego wesoło bawiącego się i tańcującego z panną jakoby Komorowską, szczególne jej okazywała grzeczności. Ośmieleni tem jeszcze Komorowscy, nie spodziewając się oporu, postarali się przez użyte do tego osoby pośredniczące, tajemnie o małżeństwie zawiadomić matkę Szczęsnego.
Ale ta niewiasta równie jak jej mąż omamiona wielkością swoją, wiadomość tę przyjęła z największym gniewem i natychmiast udzieliła mężowi. Rozmowa o tem tajemna pomiędzy małżonkami przyszła w sypialni, gdy się spać kładli; w pierwszym zapale Potocka opowiadając o tem wojewodzie, pobudzała go do zemsty przeciwko sprawcom i pomocnikom. Postanowiono natychmiast nazajutrz syna wysłać w podróż za granicę; synowę uwieść z domu rodziców, a osadziwszy w klasztorze u mniszek w Sandomierzu rozwód wyrobić, Sierakowskiego zaś starostę Zawideckiego (czemu uwierzyć trudno) miano ukarać śmiercią, paląc na stosie wraz ze wszystkiemi rzeczami w dziedzińcu pałacowym.
Szczęściem, gdy się ta narada w sypialni odbywała, pokojówka w tymże pokoju śpiąca podsłuchawszy rozmowę i projekta państwa, zdjęta litością nad Sierakowskim, przed wschodem słońca pobiegła go ostrzedz o losie, jaki mu był naznaczony. Starosta miał ledwie czas na koń siąść i umknąć, a gdy dzień nadszedł, Potocki ofiary zemsty swej nie znalazłszy, wszelkie rzeczy Sierakowskiego wyrzucić i na dziedzińcu na stosie spalić kazał.
Syna tegoż dnia prawie pod aresztem wywieziono z Krystynopola i wysłano w podróż za granicę; zaś pułkownika kozaków Dąbrowskiego i Wilczka podkoniuszego z kozakami i saniami tegoż dnia wyprawiono do Suszna dla zabrania synowej.
Ostrzeżeni przez Bernardyna Komorowscy, jak najspieszniej z całym dworem wyjechali z Suszna do Lwowa, mając zamiar udać się tam pod protekcyą generała rossyjskiego Kreczetnikowa, który we Lwowie konsystował. Ale nieszczęśliwy przypadek wszystko pomięszał.
Oś u karety wiozącej hr. Komorowskich złamała się o dwie mile ode Lwowa, tak że przymuszeni byli we wsi swojej Nowem siole zanocować. Wysłani przez Potockiego oprawcy, gdy w Susznie Komorowskich już nie zastali, aby panu swemu usłużyć wedle myśli, postanowili gonić za nimi ku Lwowu. W pogoni dowiedzieli się o wiosce Komorowskich i wyboczyli ścigając ich do Nowego sioła, gdzie właśnie oni byli. Napada ta niegodna zgraj a w nocy na dwór, kilku wystrzałami naprzód przerazili Komorowskich, którzy w ogród uciekać zaczęli. Nieszczęśliwa młoda Potocka brzemienna i słaba, ledwie zdążyła schować się pod kanapę, gdy najeźdzcy wpadli do pokojów, w których już żywej duszy nie było. Splądrowali tedy cały dom i mieli iśdź w ogród szukać pani Potockiej, gdy w tem znienacka jeden kozak postrzegł koniec sukni z pod kanapy wysunięty. Rozumiejąc, że leżała chustka zgubiona, pociągnął i w ten sposób ukrytą znaleźli i wyciągnęli Potockę. Zajadła ta i złośliwa tłuszcza, nie mając litości nad nią, pochwyciła nieszczęśliwą na ręce i wyniosła na dziedziniec omdlałą z przestrachu. Wsadzili ją naprzód kozacy na konia za siebie i tak wieźli do sani za wsią oczekujących, gdy przestrach, zimno i osłabienie młodej Potockiej o nagłą śmierć ją przyprawiły. Umarła a w ręku kozaków wprzódy, niżeli ją do sani przygotowanych dowieść zdążyli. Zobaczywszy trupa już tylko w rękach swoich, dla zachowania tajemnicy postanowili go w Bugu zatopić i przybywszy do Sielca, puścili trupa pod lód przez przeręblę.
Sami powróciwszy do Krystynopola, gdy ze swej wyprawy tłómaczyć się zaczęli, Potocki dowiedziawszy się o śmierci synowej, w okrutnym gniewie i uniesieniu do mówiącego strzelił, ale chybił. Opowiadającym był Dąbrowski herszt tych łotrów, który uciekł bez wieści, innych ludzi do tej wyprawy należących Potocki rozesłał po swych dobrach o mil sto, aby świadków nie było.
Sama pani Potocka przypisując sobie winę tego zabójstwa, w smutku i zgryzocie sumienia roku nie dożyła.
Komorowscy po utracie córki żałośni udali się do Lwowa i rozpoczęli proces, ale im brakowało dowodów obwiniających Potockich. Hrabia Komorowski expensując się i niszcząc na rozpoczętą sprawę nie mógł się spodziewać wygranej, bo nie miał żadnych pewnych dowodów; a wojewoda sypał pieniędzmi na swe uniewinienie. Bóg jednak sprawiedliwy nie dozwolił aby zbrodnia uszła bezkarnie. Gdy wiosenne wody stopiły lody na Bugu, dziwnym trafem fala ciało Potockiej blizko granicy dóbr hrabiego Komorowskiego na młyn wyrzuciła. Młynarz dostrzegł trupa i na palcu pierścień błyszczący, który zdjął, ciało blizko pochowawszy. Z pierścieniem poszedł do miasteczka Witkowa dla sprzedania go, i trafił wypadkiem na żydka faktora hr. Komorowskiego, któremu gdy pokazał wspomniony klejnot, żyd poznał go od razu, że był kosztownym darem ślubnym Szczęsnego młodej żonie ofiarowanym. Znać go tam domownikom chlubiąc się okazywano. Poprowadził więc faktor młynarza do Suszna, tu hr. Komorowski wynagrodził go, ciało córki odkopać kazał i posłał do sądowej obdukcyi albo visum repertum. Nieszczęściem dla Polski, ale najszczęśliwszym wypadkiem dla Komorowskiego było, że pod ten czas Austrya zabrała kraj później nazwany Galicyą; ową z pięciu set ludzi złożoną milicyą Potockiego rozpuszczono i broń mu wszelką zabrano, co go mocno dotknęło i osłabiło. Hrabia Komorowski odnowił już pod rządem austryackim proces przeciwko wojewodzie Potockiemu świadków wyszukawszy, którzy byli o wypadku uwiadomieni.
Hrabia Gozdzki wojewodzie podlaski, człek urodzedzenia znakomitego, edukowany, młody, urodziwy kawaler, a blizki krewny Komorowskich przez matkę, bo wujem był zabitej Potockiej, wziął się do promowowania w Wiedniu tej sprawy. Był on tak szczęśliwym, że się podobał Maryi Teresie cesarzowej, która oprócz tego najgorzej była uprzedzoną o wojewodzie Potockim. Surowo tedy nakazano aby sądy galicyjskie sprawę tę wzięły najściślej; i tu już pieniądze Potockiemu pomódz nie mogły. Przymuszonym był dostawić świadków i wspólników śmierci synowej swojej. Wypadły surowe dekreta w instancyach niższych, od których wojewoda apelował do Wiednia.
Hrabia Komorowski wywiódł swą genealogią, przekonywając o równości stanu, któremu Marya Teresa wydała dyplom zatwierdzający dawny a zaniechany tytuł hrabiów Węgierskich. Nie szczędzono we Wiedniu pieniędzy na obronę, ale sprawiedliwość i baczność cesarzowej przemogła. Zapadł tedy najwyższy dekret przeciwko Potockiemu, aby mu głowę ucięto, o czem na kilka dni wprzód zawiadomiony, unikając haniebnej śmierci, sam sobie życie, biorąc truciznę, skrócił.
Szczęsny Potocki sprowadzony z zagranicy, opłakiwał razem stratę rodziców i ukochanej żony. Marya Teresa uwiadomiona, jakim sposobem wojewoda Potocki śmierć uprzedził wyznaczoną dekretem; osobnym wyrokiem nakazała, aby ciało wojewody (dla przykładu powszechnego) z grobu wydobyto i by mu kat na rynku głowę odrąbał. Szczęsny Potocki jako niewinny tego nieszczęścia, znalazł tyle litości u hrabiego Komorowskiego, kasztelana Saneckiego, iż ten go zakwitował z procesu. Wynagradzając mu koszta poniesione, dał Potocki dziedzictwem Komorowskiemu miasto Witków z przyległościami w szacunku czterechkroć sto tysięcy złotych, a uniknął hańby dla imienia, aby na ojcu wyrok ów hańbiący przez kata nie był spełniony.
Taki był smutny koniec życia Franciszka Salezego Potockiego, wdy… kijowskiego. Mamy ztąd naukę, jak nic stałego pod słońcem. Większą część życia swego przeżył w najświetniejszym losie, schyłek dni jego godzien był politowania.
Następnie opowiemy o życiu syna jego jedynaka Szczęsnego Potockiego.PRZYPISEK WYDAWCY.
W poemacie Malczewskiego mamy upoetyzowaną legendę nieszczęśliwej Maryi; w pamiętniku Cieszkowskiego opowiadanie współczesnych, jak sobie z ust do ust podawano historyą tego wypadku, w wydanej przez nas Starościnie Bełzkiej ścisłą prawdę, spisaną z autentycznych dokumentów oryginalnych, zaczerpniętych w archiwum Tulczynieckiem. Dla sprawdzenia Cieszkowskiego odsyłamy do tej książki, którą staraliśmy się uczynić jak najchłodniej i najbezstronniej prawdziwą.
Cieszkowski jest najlepiej ze współczesnych pewnie uwiadomiony o tym wypadku, choć dużo też ma szczegółów dosnutych później, jak ów dekret pośmiertny na wojewodę.II. STANISŁAW SZCZĘSNY POTOCKI.
Stanisław Szczęsny Potocki, syn jedynak Franciszka Salezego i Anny z Łaszczów Potockich, województwa kijowskich; był mężem godnym i cnotliwym. Ale bardzo niewłaściwie dostało mu się to imię Szczęsnego, albowiem przez całe prawie swe życie doświadczał najrozmaitszych nieszczęść i umartwień, i na nim sprawdziła się przypowieść owa słynnego filozofa starożytnego Focyona, iż majątek nie zawsze bywa źródłem szczęścia na świecie. Przekonają się o tem czytelnicy w ciągu niniejszej mojej powieści.
Pomijam dziecinne Szczęsnego lata, któreby mało kogo zająć mogły; gdy nadeszła pora pobierania nauk, dobierano mu jak najdoskonalszych nauczycieli. Ale że wszyscy razem usiłowali go udoskonalić i naukę swą każdy z osobna w niego przelać, władze dopiero się rozwijające, zarzucone wieloma na raz przedmiotami, wszystkiego objąć nie mogąc, przez zbyteczne natężenie siłę straciły. Ztąd wpadł w ociężałość jakąś, i z tej fizycznej przyczyny do lat piętnastu tępe zdawał się mieć pojęcie i pamięć, tak dalece, że ks. Wolff * poczynał wątpić o jego zdolnościach. Lecz jak ów dojrzały owoc, przychodząc do swej pory, nabiera przyzwoitych własności, tak też i władze Szczęsnego w porze właściwej rozwinęły się w całym kwiecie.
Po ukończeniu nauk od przywiązanych do niego wielce rodziców Szczęsny troskliwie w domu był chowany, ale z wielkiem swobody ograniczeniem i w ścisłej co do najmniejszych rzeczy podległości i rygorze. Sposób życia zbyt samotny, chęć widzenia świata zapaliły jego wyobraźnią; wzbronione swobody użycie przykrym stało się bodźcem do jej szukania. Znał on, że młody i bogaty kawaler zrodzonym i przeznaczonym był do życia na większym świecie; a że mu przystęp do niego był zamknięty, czuć musiał wewnętrzne umartwienie, które go czyniło małomównym i nieśmiałym. Wzdychał do mniemanej młodego wieku swobody. Miał też wrodzoną sobie szlachetność duszy, pragnął świadczyć ludziom i być dobroczynnym; serce jego litować się umiało nad nieszczęściem, ale z powodu nader szczupłej wyznaczonej sobie pensyi wynoszącej tylko sto ośmdziesiąt czerwonych złotych, bardzo musiał ograniczać wydatki, a i z tych tłómaczyć się przed matką, która lubo go bardzo kochała, ale też starodawnym obyczajem władzy i powagi swej nad nim długo nadużywała.
Zbiegły w tej nieczynności przykrej pierwsze lata mło- -
* Napisano ks. Truskolaski i poprawiono ks. Wolff. P. W.
dzieńcze, zaczęła się zwiastować męzka pora, gdy około dwudziestu dwóch lat dościgał. Ojciec, pan wojewoda, dogadzając swej ambicyi, uformował osobny dwór dla syna i pana Sierakowskiego, starostę Zawideckiego, sekretarza swego przeznaczył na marszałka dworu Szczęsnego. Lubo Sierakowski tytuł ten był otrzymał, pełnił jednakże raczej obowiązki guwernera przy młodym panu. Z nim przecie pozwolono Szczęsnemu wyjeżdżać w okolicę Krystynopola, odwiedzać i przyjaźnić się z obywatelami województwa bełzkiego. Sierakowski od kilkunastu tygodni polubił był sobie JMPannę Krystynę hrabiankę Komorowską, starościankę nowosielecką, przymioty i urodą równie odznaczającą się damę. Rodzice jej w bliskości Krystynopola w Susznie mieszkali i byli dobrze widzianymi w domu Potockich. Tamto Sierakowski pod pozorem zabawiania Szczęsnego zaczął najwięcej uczęszczać, mając w tem własne swe widoki. Potoccy wiedzieli o tem i nie ganili częstych odwiedzin tak godnego domu. Lecz Szczęsny mało jeszcze znający świata, ujęty powabami młodej panny Koniorowskiej, z piękności szczególnej i talentów wielce godnej serca jego, uniesiony zapałem pierwszej w życiu, przeto najżywszej miłości, został rywalem Sierakowskiego. Nie myślał on i nie umiał intrygi prowadzić, powodowany uczuciem gwałtownego przywiązania, oświadczył pannie miłość swoją. Młoda, bez doświadczenia dzieweczka, nie mogła utaić wzajemności swojej, ale odwołała się do woli i postanowienia rodziców.
Szczęsny wręcz oświadczył się rodzicom i zaklął ich aby mu nie odmawiali a zezwolili na szczęście jego, oddając rękę córki. Sierakowskiego też zobowiązał do odstąpienia sobie panny, jak również i do zachowania największej tajemnicy.
Hr. Komorowscy znając równość urodzenia córki swej (pochodzili bowiem ze starożytnego domu hrabiów Węgierskich na Oranie, Liptowie i Żywcu Korczaków Komorowskich, a dziad był arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem polskim) nie przewidywali więc niepodobieństwa w tym wyborze, ani żeby rodzice Szczęsnego mogli mu wzbraniać ożenienia, albowiem nierówność majątku dla człowieka tak bogatego nic stanowić nie była powinna. Z tych względów dozwolili Szczęsnemu dalszego starania o rękę panny Krystyny, córki swojej, a gdy poznali wzajemną jej ku niemu skłonność, zgodzili się na ożenienie potajemne.
Cały ten wypadek ze szczegółami opowiedzieliśmy, mówiąc o Franciszku Salezym Potockim. P. Sierakowski, jak się wspomniało, odstąpił swych pretensyi dla Szczęsnego, i nie miał za złe ani pannie ani rodzicom jej, że pana przełożyli nad sługę. Ożenił się tedy Szczęsny bez wiadomości rodziców; czuł on zmartwienie, że się z tem taić musiał, co mu najdroższem było, ale większej zgryzoty i smutku doświadczył, gdy okrutni i zuchwali rodzice postanowili naprzód pomścić się nad Sierakowskim, (który szczęśliwie w czas przestrzeżony, poświęcił zemście wszystko co miał, a sam ucieczką życie ratował). Zwiększyło się zmartwienie, gdy go rodzice nielitościwie od żony odłączyli i nagłym odjazdem zmusili odstąpić najdroższą sercu jego osobę. Poniewolnie w podróż ze szwagrem swym hrabią Brühlem za granicę wyprawiony, tegoż dnia, jak się tylko rodzice o zawartym od ośmiu miesięcy ślubie dowiedzieli, musiał Szczęsny doświadczyć wielkiego niepokoju i smutku, przez długi czas bawienia za granicą żadnej o kochanej żonie nie odbierając wiadomości. Godziny jego życia zatrute smutkiem i tęsknotą, w największem strapieniu upływały. Po niejakim czasie w ciągu podróży najdotkliwsze odebrał wieści o tragicznych w domu i rodzinie wypadkach, o śmierci żony, matki i ojca….
Wezwany nagle powrócił do kraju opłakiwać razem stratę rodziców i śmierć okropną najukochańszej żony, której zguby niewinną był przyczyną, a smutną jej pamiątkę zaniósł z sobą do grobu. Zaczął tedy załatwiać spadłe nań interesa, naprzód od zgodnych układów z hr. Komorowskiemi, rodzicami żony nieboszczki, których do słusznej nad sobą pobudził litości, łącząc łzy swe ze łzami opłakujących śmierć dziecka rodziców. Najwspanialej wynagrodził Jakóbowi hr. Komorowskiemu, naówczas już kasztelanowi Sanockiemu, poczynione na proces expensa w sumie czterech kroć sto tysięcy złotych. Dał dziedzictwem miasteczko Witków z przyległościami, Płowe i Obrotów; zaspokoił wydatki, ale nie mógł żalu rodziców utulić. Komorowski, litując się nad zięciem, zakwitował go z procesu na ojcu przewiedzionego, zwolnił go od egzekucyi dekretów na nieboszczyka zapadłych, który – by był zhańbił imię Potockich. Nieszczęśliwy Szczęsny, uspokoiwszy tu dla serca swego najświętszy i najpilniejszy dług, dał dowód szczególnego synowskiego posłuszeństwa woli rodziców.
Wyczytawszy w testamencie ojca rozkaz dany pod błogosławieństwem, aby się z córką Mniszka, marszałka koronnego, jedynego wojewody przyjaciela, koniecznie ożenił; zastósował się do tej ostatniej woli zmarłego. Nie radząc się uczuć własnego serca, poślubił pannę Józefę Mniszkównę, z którą przez lat kilkanaście żył dosyć nieukontentowany. Lubo ta ze wszech miar godna i zacna dama miała wielkie zalety z przymiotów rozumu i znaczny jako jedynaczka wniosła w dom majątek, wszelako że nie była z miłości i wyboru własnego, ale z rozkazu ojca żoną jego, niemógł się Szczęsny w pożyciu z nią przywiązać i kosztować prawdziwych małżeńskiego stanu słodyczy.
Tak tedy ten Szczęsny nieszczęśliwym był do żonek, ukochaną zgubił, nakazaną znosił. Będąc w wolnym urodzony narodzie, a przytem ojcowską i krwi swej ambicyą powodowany, niemógł znosić despotyzmu austryackiego i mieszkać pod nim w Galicyi.
Miał w tej części kraju miasta: Krystynopol, Tartaków, Waręż, Łaszczów z kilku dziesięciu wsiami, tudzież Bełzkie, Sokalskie, Rubieszowskie, Stojanowskie i t… d… starostwa. Te połączone z sobą i przyległe składały część kraju podobną jakiemu udzielnemu księstwu rzeszy niemieckiej. Lubo tak ogromny tu posiadał majątek, ale że mu to wszystko najsmutniejsze życia koleje przypominało:
stratę ulubionej pierwszej żony, śmierć wczesną obojga rodziców, dekret haniebny na ojca, uciążliwe też były rządy nowe, postanowił się ztąd wynieść.
Szczególniej się do tego następująca przyczyniła okoliczność. Wzięto za dług pod areszt arędarza krystyno-polskiego, żydzi z miasteczka podali o to notę do samego cesarza, Józefa II., który na niej własną ręką napisał: Par super pari non habet potestatem, ergo Judaeus carceribus dimittatur (Równy nad równym nie ma władzy, Żyd więc z więzienia ma być wypuszczony). Mocno dotknięty i upokorzony tym wyrokiem, który go Żydowi równym czynił, Szczęsny przystąpił niezwłocznie do sprzedaży dóbr w Galicyi. Naprzód dobra żony swej Duklę z przyległościami sprzedał na wpół darmo Stadnickiemu, staroście Ostrzeszowskiemu, dobra zaś własne swe galicyjskie, wyżej wspomniane, oddał na facyendę księciu Adamowi Ponińskiemu, podskarbiemu koronnemu. W tej facyendzie doradzcami i pomocnikami Szczęsnego byli plenipotenci Ignacy Kamieniecki i Mikołaj Wolański.
Książe Adam Poniński obowiązał się opłacić długi ojca i syna Potockich na dobrach ciążące, między któremi najwięcej było sum duchownych i zapisów kościelnych; po obliczeniu tych należności resztujący kapitał do umówionego dóbr waloru miał książe ratami wypłacać. Plenipotenci dozwolili Ponińskiemu intabulować prawo dziedzictwa, a założyli likwidacyą długów, mających resztującą ilość za dziedzictwo ustanowić. Ta niepilność była przyczyną straty, albowiem Poniński ani długów nie opłacał, ani myślał reszty oddawać; nowe tylko dla siebie na te dobra pozaciągał długi i obciążył je tak, że poszły in potioritatem.
Fiscus (skarb) za sumy duchowne wziął tanio otaksowane dobra Krystynopol i Tartaków, inni wierzyciele pochwycili resztę dóbr. Szczęsny zaś Potocki w tym zamęcie wszysko utracił. Na księciu Ponińskim nie znaleziono funduszów do odzyskania tej straty; plenipotenci wyszli bez obwinienia, nawet prowenta ze starostw wpadły do masy kredalnej, do których nigdy nie powrócił Szczęsny, zaniechawszy się o to upominać w kasie cesarskiej. Chociaż tak nieszczęśliwie wszystkie swe dobra w Galicyi utracił, nie był przeto ubogim Szczęsny, pozostały mu jeszcze w trójnasób większe majętności na Ukrainie, w bracławskiem województwie. W Tulczynie obrał sobie mieszkanie, przez co ośmielił obywateli bracławskich, że kraj ten w Polsce zupełnie opuszczony zamieszkiwać poczęli. Dawniej byli dziedzice tak źle o tym kraju uprzedzeni, że z bojaźnią wielką ledwie się odważyć mogli na przemieszkanie dni kilku w swojej własności, ażeby od Hajdamaków nie byli napadnięci, zrabowani lub zabici. Oficyaliści zarządzający temi dobrami umyślnie starali się powiększać te obawy, ażeby za oczyma panów sami z dóbr ciągnęli korzyści.
Gdy Szczęsny Potocki tu zamieszkał, strachy powoli ustawać zaczęły, obawa przeszła i za jego przykładem wszyscy właściciele przenieśli się do swych posiadłości.
Stanisław August, król polski, niechęć, którą miał przeciw wojewodzie, przeniósł na syna; lubo ulegając familii Potockich dał był Szczęsnemu chorąstwo koronne, potem już dalszych odmawiał mu urzędów. Po śmierci księcia Lubomirskiego… wojewody kijowskiego, obiecane dawniej Szczęsnemu województwo kijowskie, oddał król słudze i faworytowi swojemu Stępkowskiemu, regimentarzowi partyi ukraińskiej. Przez różne intrygi usiłował król zubożyć Szczęsnego, miał przy nim swoich stronników, proponowano od dworu, ażeby województwo kijowskie kupił Szczęsny u Stępkowskiego, ale tem dwojako obrażony, raz że mu król nie dotrzymał przyrzeczenia, powtóre że go nie uznał godnym urzędu zasługą, ale mu się kazał dokupywać pieniędzmi, wysłał list do króla z silnemi wyrzutami. Nawet chorąstwo koronne złożył w ręce królewskie dodając:
" Wezmij sobie NPanie i ten urząd, który mi nie jest potrzebnym. Może kto z zasłużonych WKMości potrafi z niego zysk jaki wyciągnąć, ja bez tytułów z cnoty szukam zalety. "
Poufałych Potockiego przyjaciół ujęto ode dworu, aby go namawiali do podróży za granicę, w tej myśli że go wojaż zuboży. Wyjechał w istocie Szczęsny z żoną w podróż do Niemiec, Włoch i Francyi, podróżował z rozumem i umiarkowaniem, a wróciwszy do dóbr znalazł jeszcze gotowe kapitały oszczędzone. Nabrawszy dobrego za granicą smaku, wystawił okazały pałac w Tulczynie, i dał na froncie jego republikancki napis: Oby wolnych i cnotliwych był zawsze mieszkaniem*.
Żył okazale, ludzko, po pańsku, ale bez zbytku; na tak ogromnym majątku, w dobrze prowadzonem gospodarstwie nieznał niedostatku pieniędzy; ale powiedzieć nie można, żeby był zupełnie szczęśliwym. Z twarzy jego wydawała się zawsze jakaś tęsknota, smutek, boleść skryta. Nie mam prawa wchodzić w skrytości pożycia małżeńskiego, ale corocznie przybywało potomstwa, co też dla pana zwiastowało uszczerbek w majątku.
Z pamięci i serca niemógł nigdy wymazać pierwszej swej żony; (tak silną zwykle w człowieku jest ta najpierwsza miłośc, którą tylko niewinność i młodość stworzyć są w stanie). Liczne nawet potomstwo nie mogło zmniejszyć ani przeistoczyć jego dla żony obojętności, którą okraszał ludzkością i grzecznością światową, choć w nich przymus znać było. Posępny, zamyślony, milczący, w zabawach i rozrywkach zimny, (co było wewnętrznego smutku oznaką) miniaturę pierwszej żony troskliwie do śmierci dochował. Czy to było dla niego ulgą, czy zwiększało smutek, któż dziś rozwiąże tajemnicę?