- W empik go
Pamiętnik do historyi polskiej w ostatnich latach panowania Augusta III i pierwszych Stanisława Poniatowskiego - ebook
Pamiętnik do historyi polskiej w ostatnich latach panowania Augusta III i pierwszych Stanisława Poniatowskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 317 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Adama Moszczyńskiego
Poznań.
Nakładem Księgarni Jana Konstantego Żupańskiego.
1858.
PANOWANIE AUGUSTA III. I ÓWCZESNE OBYCZAJE .
Za panowania Augusta III. kraj cały nie wytrzeźwiał jeszcze, rozpojony przez Augusta II.; pijaństwo zrodziło axiomata, in vino veritas, drugie, qui fallit in vino, fallit in omni. Na fundamencie pierwszego wszystkie najważniejsze interesa, tak publiczne jako i prywatne, między świeckimi jako i duchownymi, robiły się przy kielichach, drugie zmuszało wszystkich nie oszukiwać kompanii, tak użyciem zafarbowanej wody zamiast wina, jako też wylewaniem na stronę kielichów.
Nie było tedy balu, uczty tak magnatów i obywateli świeckiego stanu, jako i duchownych, aby nie wyprowadzano pijanych, nie mogących się utrzymać na nogach, wyzutych zupełnie z przytomności. Jeżeli kto dawał bal lub obiad, a sam nie mogąc pić, nikogo nie zmuszał do kielichów, choćby tyle wina dostarczał, ileby do zalania goszczących wystarczyć mogło, jeżeli gospodarz z siebie przykładu nie dawał, pijąc i do picia nie zniewalał; wtenczas goście nie pili, a powracając, gdy byli zapytani, czy uczta była wspaniałą i hojną, z krytyką odpowiadali: byłoby wszystko dobrze, bo dawano dostatkiem wszystkiego, ale cóż potem, gdy przynuki nie było. Każdy gospodarz uczty nie mogący sam pić, prosił na miejscu swojem osobę zdolną spełniania największych kielichów, zachęcać drugich. Takim tedy sposobem gospodarz unikał krytyki, wszyscy ochoczo pili i tegoż za wyexkuzowanego mieli.
Nietylko pili przy stole wielkiemi kielichami, różne rysowane dewizy mającemi, lecz coraz wymyślając nowe zachęcające do picia zdrowia, pili dnie i noce do czasu rozjechania się kompanii.
Tak w miastach jako i na prowincyi każdego oddającego wizytę przyjmowano z kielichem, jeżeli po obiedzie przyjechał; kto większe kielichy zdołał wypijać jednym ciągiem, nie odstawiając od ust, ten zasługiwał na popularność, i ztąd robił sobie chlubę, gdy garncowy kielich starego węgrzyna od razu mógł spełnić.
Miały domy kielichy uprzywilejowane, jako to: w domu Sapiehów jest kielich, z którego się upił Piotr Wielki, car rossyjski i August II., król polski w Wilnie na Antokolu zwanym, konserwowany dotąd przez księcia Franc. Sapiehę z dyplomatem od wspomnionych obydwóch monarchów temu kielichowi nadanym, że ten kielich z szafki, gdzie był konserwowanym, dobywanym i wynoszonym być nie powinien, tylko z assystencyą honorową przy kotłach i trąbach.
Mam i ja kielich podobny, zrobiony na restauracyą orderu orła białego przez Augusta II., ten z łańcuchami do niego należącemi ma takowy napis: "pro lege, fide et grege. " Tym kielichem król z kawalerami orderu w dzień restauracyi popili się, a na oktawę, gdy król zaprosił się na obiad do Mniszcha, marszałka w. k., posłał mu kielich na ten obiad w podarunku.
Ten kielich szanowany w domu Mniszchów, dostał się do syna Jerzego Mniszcha, a potem z córką, żoną Stanisława Potockiego, wojewody ruskiego, dostał mu się. Potocki w dzień moich imienin, zaprosiwszy się do mnie, przysłał go w prezencie, lecz nie w celu, aby naśladować dawne zwyczaje, bo nie było nikogo, ktoby tak ogromny kielich mógł spełnić.
Znalem jeszcze osoby, jako to Komarzewskiego, jenerała fliegeladjutanta królewskiego, co kosz wina szampańskiego przez swywolę i żart wypijał w godzinę i nie upijał się. Tenże sam z Swiejkowskim, stolnikiem wołyńskim, założyli się z księciem Lubomirskim, podstolim koronnym, także zdolnym dobrze pić, że we dwóch starego węgierskiego wina beczkę wypiją, a to w ten sposób, pierwszy podstawiwszy pod dziurę wyjętego goździa z beczki, swój kielich wielki napełniał, drugi widząc dopełniający się kielich, swój podstawiał, a tak kolejno czyniąc, beczkę wypróżnili.
Zdarzyło mi się słyszeć litowanie się nademną i nad moim przyjacielem, Wiśniewskiego, starostę rohaczewskiego, głównego pijaka i podeszłego wieku człowieka, gdy ranie młodego natenczas z drugim rówiennikiem moim, zdaleka siedząc w pokoju, słyszał radzących się i mówiących o interesach publicznych, odezwał się do nas: biedni wy młodzi jesteście, nie dokażecie tego rozumem i wiadomościami waszemi, co my dawniej dokazywali naszemi gardłami za panowania Augustów. Kto umiał dobrze pić, pewny był fortuny, przyjaciół i honoru.
August III., ile ojciec jego August II. komumnikował się, pijał i uczęszczał na obiady do magnatów, tyle był skromnym, w żadnym prywatnym domu na ucztach nie bywał, rzadko z kim mawiał, przestrzegając swej królewskiej dostojności. Był otyły, dużego wzrostu, leniwy, nie lubiący pracy i wojskowości, wierny żonie, lubiący się bawić teatrem, polowaniem, a gdy pora polowania minęła, strzelał psy na ponętę zbiegające się przed jego oknami. Tytuniu wiele ciągnął, nakładali mu lulki błazny, których miał trzech, Włocha, Niemca i Polaka, którzy dowcipami swemi, jeden z drugiego żartując, króla bawili. W interesach publicznych nic nie chciał przedsiębrać, bo się bał zamieszania i zatrudnienia, chciał, by rzeczy publiczne w takim zostawały stopniu, w jakim je zastał wstąpiwszy na tron. Języka nie umiał, ani na sejmie, ani w radzie senatu nikogo nie rozumiał, to tylko było mu wiadomem, co jemu minister powiedział.Żona Augusta była córka Leopolda cesarza, siostra stryjecznie rodzona Maryi Teresy, królowy węgierskiej. Pani pobożna, świątobliwa i przykładnego życia, nie cierpiała osób obyczaje małżeństw gorszących i nieprzykładnie żyjących, nietylko domów publicznych nie cierpiała, ale i osób o życie wolne podejrzanych. Lecz z drugiej strony wzniosły się przesądy, fanatyzm i hipokryzya, lubo tego początek już miała Polska od założenia klasztorów i oddania Jezuitom edukacyi młodzieży. Ci, którzy chcieli uzyskać interesowanie się królowy do dostojeństw i urzędów, uczęszczali do kościołów na nabożeństwo, gdzie królowa bywała, tamże wzdychaniem gorąco się modląc, głośnem biciem czoła o ziemie i policzkowaniem się, pewni byli zwrócenia królowy na siebie, a ztąd zyskania jej protekcyi, bo miała zwyczaj pytać się o tych, co taką grali rolę: "co to są za jedni?"
O rozwodach słychać nie było, rozwódki i dzieci rozwódek nie były poważane, czego przykładem jest pojedynek Tarły, wojewody lubelskiego, z Kazimierzem Poniatowskim, urodzonym z księżniczki Czartoryskiej.POJEDYNEK TARŁY Z PONIATOWSKIM.
W Warszawie pod niebytność dworu, pod ten czas w Dreznie rezydującego, zaproszoną została Lubomirska, wojewodzina krakowska, z córką na bal; ta była żoną mieszczanina krakowskiego, którą książe Lubomirski, wojewoda krakowski, rozwiódłszy, ożenił się i spłodził Kaspra syna i Annę córkę. Tam przybywszy Tarło, wojewoda lubelski, wziął w taniec polski w pier – wszą parę jej córkę. Damy partyi Czartoryskich obraziły się, że Tarło córkę rozwódki poważył się wziąść w taniec w pierwszą parę. Przykazały tedy matki swoim córkom, aby się nie ważyły tańczyć z Tarłem. Tarło nie wiedząc o tej przeciwko sobie zmowie, a bardziej jeszcze przeciwko wojewodziance krakowskiej i jej matce, jako rozwódce, chodził po kolei, prosząc w taniec panny; każda się wymawiała, że jest zamówioną, od innego kawalera, a stanąwszy przy pannie Poniatowskiej, zrodzonej z księżniczki Czartoryskiej, że i ta odmówiła z nim tańczyć, postrzegł się, że to odmawianie panien jest inspirowane od matek partyi Czartoryskich, jemu nieprzyjaznych, głośno tedy na tym balu do wszystkich odezwał się: "że kto ośmieli się z tą panną tańczyć, ze mną będzie miał do czynienia." Potem oświadczeniu, gdy żaden z kawalerów nie prosił panny Poniatowskiej w taniec, matka jej kazała tańczyć Kazimierzowi synowi z siostrą, który gdy się opierał, policzkiem danym mu przez matkę na balu, do tańczenia zmuszonym został.
Ta okoliczność była powodem owego sławnego i nieszczęśliwego pojedynku dla Tarła, powszechnie kochanego i lubionego.
Nim pojedynek nastąpił, ze strony Czartoryskich porozrzucano paszkwile na Tarłę, chcąc osłabić o nim w publiczności opinią, czego jednak niedokazano, bo Tarło był postaci pięknej, ugrzeczniony, w wojsku francuskiem, gdzie zasłużył sobie rangę jenerała, miał talentów wiele, był młody, a przyjemnością w obcowaniu wszystkich sobie ujmował, zgoła, była to osoba, której się Czartoryscy bali.
Plac przez sekundantów między Wilanowem, a Warszawą oznaczonym został, i umówiono, by strony na koniu po parze pistoletów do siebie wystrzeliły, a na przypadek chybienia, z koni pozsiadawszy, do szpad się wzięły.
Podług tego ułożenia przez sekundantów, gdy się pojedynkujący chybili, pozsiadawszy z koni, dobyli szpad; Tarło dobył z kieszeni paszkwilów i te razem gdy złożył, przebił szpadą, i na szpadzie je zostawiwszy, rzekł do Poniatowskiego: "te pisma niegodziwe pełne fałszu i czernidła w gardło ci wbiję," i za pierwszem złożeniem się, przeszył Poniatowskiego na wylot, w samem pchnięciu wyrzekłszy: "oto masz. " – Wszyscy, co byli temu pojedynkowi przytomni, zgodzili się na jedno, a szczególnie Teper, bankier, człowiek stary, nieinteresowany, wiary godzien, któren gdy mi czynił relacyą, powiedział, że o kilkanaście kroków stał na koniu od pojedynkujących się, że słyszał wymawiane słowa od Tarły, widział przebicie szpadą Poniatowskiego i ruszył koniem ku Warszawie, chcąc być pierwszym donosicielem o skutku tego pojedynku; i właśnie gdy opowiadał przyjaciołom swoim że Poniatowski zginął, przybyli później z placu (z zadziwieniem Tepera) mówili, że Tarło zginął, którego Teper zdrowego na placu zostawił.