Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętnik Mierosławskiego: 1861-1863 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętnik Mierosławskiego: 1861-1863 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 399 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MO­WA

Do licz­ne­go zbio­ru do­tych­czas już opu­bli­ko­wa­nych pa­mięt­ni­ków i wspo­mnień z cza­sów po­wsta­nia stycz­nio­we­go do­łą­cza­my dzi­siaj wspo­mnie­nia Lu­dwi­ka Mie­ro­sław­skie­go.

Lu­dwik Mie­ro­sław­ski – gło­śna, w swo­im cza­sie, oso­bi­stość i wiel­ce wpły­wo­wa wśród sze­ro­kich, de­mo­kra­tycz­nym za­sa­dom hoł­du­ją­cych kół po­li­tycz­nych w kra­ju i na ob­czyź­nie, ode­grał, jak wia­do­mo, nie­ty­le w sa­mem po­wsta­niu 1863 roku, ile w przy­go­to­wa­niach i po­czy­na­niach przed­pow­stań­czych, w ll. 1861 – 62, rolę zgo­ła nie­po­śled­nią. Za­ło­ży­ciel kur­sów woj­sko­wych w Pa­ry­żu, ini­cja­tor i fak­tycz­ny fun­da­tor szko­ły woj­sko­wej w Ge­nui, prze­nie­sio­nej póź­niej do Cu­neo, przez dłu­gi czas gło­wa po­za­kra­jo­wa or­ga­ni­za­cji spi­sko­wej Czer­wo­nych, kie­ro­wa­nej w kra­ju przez Ka­ro­la Ma­jew­skie­go i Jana Ku­rzy­nę, pierw­szy, wpraw­dzie no­mi­nal­ny tyl­ko dyk­ta­tor po­wsta­nia, póź­niej zaś or­ga­ni­za­tor je­ne­ral­ny sił zbroj­nych za­gra­ni­cą, Mie­ro­sław­ski był jed­nym z głów­nych wę­złów ostat­nie­go wiel­kie­go sprzy­się­że­nia na­ro­do­we­go.

Ob­da­rzo­ny, nie­wąt­pli­wie, wiel­kie­mi zdol­no­ścia­mi pi­sar­skie­mi i kra­so­mów­cze­mi, wy­kształ­co­ny w rze­czach hi­sto­rycz­no-mi­li­tar­nych au­to­dy­dak­ta, człek wy­so­kiej in­te­li­gen­cji, był prze­cież Mie­ro­sław­ski na­tu­rą psy­chicz­nie skom­pli­ko­wa­ną, rów­no­le­gle ob­da­rzo­ną wie­lo­ma wa­da­mi, neu­tra­li­zu­ją­ce­mi cał­ko­wi­cie nie­po­śled­niej mia­ry ta­len­ty i przy­mio­ty oso­bi­ste. Za­ro­zu­mia­ły, nie­zno­szą­cy zdań i opi­nij prze­ciw­nych, za­pa­trzo­ny w jed­ną na nie­bie Pol­ski gwiaz­dę – w sa­me­go sie­bie, cho­ro­bli­wie na­mięt­ny w dys­ku­sjach i po­le­mi­kach, nie­rzad­ko nie­prze­bie­ra­ją­cy w środ­kach i spo­so­bach zwal­cza­nia osób nie­mi­łych i opi­nij od­mien­nych, opa­no­wa­ny do tego dzi­wacz­ną man­ją czy­nie­nia wy­na­laz­ków wo­jen­nych, wy­naj­dy­wa­nia cu­dow­nych, czę­sto­kroć śmiesz­nych środ­ków i na­rzę­dzi wo­jo­wa­nia, Mie­ro­sław­ski od­py­chał od sie­bie lu­dzi prze­ko­nań na­wet bli­skich, znie­chę­cał do sie­bie wła­snych stron­ni­ków.

W po­cząt­ko­wym okre­sie bu­dze­nia się i oży­wia­nia ru­chu na­ro­do­we­go w kra­ju w ll. 1860 – 61, Mie­ro­sław­ski był bo­żysz­czem ca­łe­go mło­de­go po­ko­le­nia ów­cze­sne­go, przez mło­dzież de­sy­gno­wa­nym zbaw­cą ujarz­mio­nej Oj­czy­zny i wo­dzem w nad­cho­dzą­cych wal­kach o wy­zwo­le­nie. Na ucztach i ze­bra­niach stu­denc­kich ze szcze­gól­nym za­pa­łem, we­dług świa­dec­twa Bo­le­sła­wa Li­ma­now­skie­go, śpie­wa­no: "Mie­ro­sław­ski nasz ko­cha­ny w ręce da nam oręż!" Ale w mia­rę na­pły­wu mło­dzie­ży z kra­ju do Pa­ry­ża czy Ge­nui, w mia­rę bliż­sze­go sty­ka­nia się jej z Mie­ro­sław­skim, na­stę­po­wa­ło ozię­bie­nie sto­sun­ku, zo­bo­jęt­nie­nie a na­wet znie­chę­ce­nie, pod­sy­ca­ne przez ata­ki wpły­wo­wych i nie­rzad­ko uta­len­to­wa­nych prze­ciw­ni­ków Je­ne­ra­ła, jak po­tocz­nie w ko­łach mło­dzie­ży i stron­ni­ków na­zy­wa­no Mie­ro­sław­skie­go.

A do tego Mie­ro­sław­ski był już wów­czas cał­ko­wi­cie po­kłó­co­ny z lon­dyń­ską Cen­tra­li­za­cją To­wa­rzy­stwa De­mo­kra­tycz­ne­go Pol­skie­go; ze­rwał rów­nież zu­peł­nie z de­mo­kra­tycz­ną gru­pą pa­ry­ską, zwią­za­ną w tak zwa­ne Koło Pol­skie, po­wsta­łe w cza­sie woj­ny wschod­niej. W dzia­ła­niach tedy swo­ich, po­czy­na­niach i wy­stą­pie­niach nie mógł opie­rać się na żad­nej zna­nej na emi­gra­cji pod­sta­wie or­ga­ni­za­cyj­nej. Był on na­praw­dę w tym cza­sie sa­mot­ni­kiem, po­kłó­co­nym z więk­szo­ścią ol­brzy­mią de­mo­kra­tycz­ne­go odła­mu emi­gra­cji, zwal­cza­nym przez stron­nic­twa za­cho­waw­cze na tu­łac­twie i w kra­ju.

Nie miej­sce tu­taj na do­kład­ne wy­ja­śnia­nie istot­nych po­wo­dów ostrej nie­chę­ci, a na­wet nie­na­wi­ści, ży­wio­nej do Mie­ro­sław­skie­go przez sze­ro­kie go­spo­dar­czo i po­li­tycz­nie wpły­wo­we koła zie­miań­skie w kra­ju i ich po­li­tycz­ne od­po­wied­ni­ki na emi­gra­cji. Ogra­ni­czyć się mu­si­my tyl­ko do przy­po­mnie­nia, że wspo­mnie­nia, ja­kie dzi­siaj ogła­sza­my, pi­sa­ne były przez czło­wie­ka, któ­ry czuł cały cię­żar swe­go od­osob­nie­nia, któ­ry ro­zu­miał, że ma znacz­nie wię­cej wro­gów ni­że­li przy­ja­ciół, któ­ry – była to jed­na z naj­ujem­niej­szych cech cha­rak­te­ru Mie­ro­sław­skie­go – nie umiał pi­sać o swych prze­ciw­ni­kach jak tyl­ko nie­na­wist­nie, zaś o so­bie – jeno z prze­sa­dą, wy­ro­słą na grun­cie or­ga­nicz­nej za­ro­zu­mia­ło­ści. Cza­sa­mi przy czy­ta­niu nie­któ­rych kart ory­gi­na­łu, zda­wa­ło nam się, że są one za­pi­sa­ne krwią ser­decz­ną; ale, nie­ste­ty, wra­że­nie ta­kie za­cie­ra­ła świa­do­mość, że kar­ty wiel­kie­go ze­szy­tu, za­peł­nio­ne pięk­nem, cha­rak­te­ry­stycz­nem pi­smem Lu­dwi­ka Mie­ro­sław­skie­go, nie­rzad­ko kre­ślo­ne były pió­rem, ma­cza­nem w żół­ci.

* * *

Wspo­mnie­nia Lu­dwi­ka Mie­ro­sław­skie­go z cza­sów po­wsta­nia stycz­nio­we­go, a ści­ślej z lat 1861 – 1863, ani ze wzglę­du na swą isto­tę, ani też kon­struk­cyj­nie nie są pa­mięt­ni­ka­mi. Dzi­siaj, po la­tach mniej wię­cej sześć­dzie­się­ciu, trud­no usta­lić, ja­kie było istot­ne prze­zna­cze­nie rę­ko­pi­su nig­dzie nie­ogło­szo­ne­go, a któ­ry ra­zem z in­ne­mi pa­pie­ra­mi Mie­ro­sław­skie­go, po śmier­ci te­goż w roku 1878, prze­ka­za­ny zo­stał przez naj­bliż­szych krew­nych i przy­ja­ciół Mu­zeum Na­ro­do­we­mu w Rap­per­swi­lu. Praw­do­po­dob­nie, pier­wiast­ko­we prze­zna­cze­nie tego rę­ko­pi­su, nie­do­koń­czo­ne­go zresz­tą i nie­wy­koń­czo­ne­go, było zgo­ła inne. Mia­no­wi­cie, Mie­ro­sław­ski chciał był, tak rzec, wła­sno­ręcz­nie zo­bra­zo­wać udział swój, a ra­czej nie­po­wo­dze­nia swo­je, ich przy­czy­ny i skut­ki w okre­sie przed­pow­stań­czym, w cią­gu owych dwóch lat 1861 i 1862 tu­dzież w sa­mem po­wsta­niu oraz w bo­le­snych, przy­krych i szko­dli­wych dla spra­wy i imie­nia pol­skie­go za­tar­gach i pu­blicz­nych spo­rach emi­gra­cyj­nych w roku 1864. Chciał był, sło­wem, na wzór swe­go "Po­wsta­nia Po­znań­skie­go", swej "Kam­pan­ji Ba­deń­skiej" i "Wy­pra­wy Sy­cy­lij­skiej" dać wła­sny rys hi­sto­rycz­ny po­wsta­nia stycz­nio­we­go od naj­pierw­szych mo­men­tów sprzy­się­że­nia w kra­ju i przy­go­to­wań in­sur­rek­cyj­nych na ob­czyź­nie aż do cał­ko­wi­te­go wy­ga­śnię­cia ru­chu zbroj­ne­go na ob­sza­rze kra­jo­wym oraz li­kwi­da­cji za­gra­ni­cą spraw zwią­za­nych z po­wsta­niem stycz­nio­wem, a to przed są­da­mi bel­gij­skie­mi.

"Nie pi­sze­my kro­ni­ki – mówi w swych wspo­mnie­niach Mie­ro­sław­ski – ale tyl­ko spi­su­je­my sens mo­ral­ny na­ro­do­we­go bez­ro­zu­mu dla użyt­ku na­ro­do­we­go ro­zu­mu". To też znaj­du­je­my tu­taj bar­dzo wie­le eks­kur­sów hi­stor­jo­zo­ficz­nych, so­cjo­lo­gicz­nych, uwag, rad, na­po­mnień i prze­stróg nie­rzad­ko bar­dzo cie­ka­wych, nie­kie­dy wiel­ce ory­gi­nal­nych, a pra­wie za­wsze prze­siąk­nię­tych ja­skra­wą nie­chę­cią do rze­czy i lu­dzi Mie­ro­sław­skie­mu nie­mi­łych.

Głów­ną ato­li kan­wę ni­niej­szych wspo­mnień Mie­ro­sław­skie­go two­rzą naj­mniej do­tąd zna­ne i wy­świe­tlo­ne mo­men­ty z przed­stycz­nio­wych i stycz­nio­wych dni po­wsta­nia 1863 roku. Mie­ro­sław­ski po­ru­sza i przed­sta­wia tu­taj ze swe­go punk­tu wi­dze­nia ge­ne­zę szko­ły woj­sko­wej w Ge­nui oraz jej roz­bi­cie. Uwy­dat­nia i tłu­ma­czy na swą ko­rzyść po­wo­dy an­ta­go­ni­zmu, ist­nie­ją­ce­go już od­daw­na po­mię­dzy nim a Jó­ze­fem Wy­soc­kim; kre­śli wa­run­ki, wśród ja­kich po­wstał w War­sza­wie współ­za­wod­ni­czą­cy z Ko­mi­te­tem Cen­tral­nym – Ko­mi­tet Na­ro­do­wy Re­wo­lu­cyj­ny. Ob­szer­nie oma­wia wresz­cie krót­ko­trwa­łe ist­nie­nie pierw­szej Dyk­ta­tu­ry, dyk­ta­tu­ry Mie­ro­sław­skie­go, jej upa­dek na polu bi­tew­nem pod Krzy­wo­są­dzem i Nową Wsią oraz do­ko­ny­wa­ną nie­co póź­niej w Kra­ko­wie pró­bę jej re­sty­tu­cji.

* * *

Wspo­mnie­nia ni­niej­sze zo­sta­ły uło­żo­ne przez Mie­ro­sław­skie­go w taki spo­sób, iż czy­tel­nik od­no­si wra­że­nie, że ktoś inny, nie Lu­dwik Mie­ro­sław­ski, jest ich au­to­rem, że oso­ba Mie­ro­sław­skie­go zo­sta­ła wpro­wa­dzo­na przez au­to­ra do opo­wia­da­nia jako Je­ne­rał albo też wprost jako Mie­ro­sław­ski. Tego ro­dza­ju kon­struk­cyj­ne uj­mo­wa­nie przed­mio­tu było rów­nież czę­stym zwy­cza­jem Mie­ro­sław­skie­go, któ­ry, chcąc nadać opo­wia­da­niom swo­im więk­szą ce­chę bez­stron­no­ści czy praw­dy, krył się za na­zwi­ska od­da­nych so­bie przy­ja­ciół, sam zaś wy­stę­pu­jąc w nich w oso­bie dru­giej czy trze­ciej. Tak się rzecz mia­ła z jego "Wy­pra­wą Sy­cy­lij­ską" któ­rą opa­trzył na­zwi­skiem J. Jerz­ma­now­skie­go; tak było rów­nież ze słyn­nym w swo­im cza­sie ra­por­tem Le­opol­da Kracz­kie­wi­cza, dru­ko­wa­nym w "Do­ku­men­tach urzę­do­wych do dzie­jów Or­ga­ni­za­cji Je­ne­ral­nej"; tak wresz­cie rzecz się mia­ła z bro­szu­rą Eu­sta­che­go Pe­ty­ona, po­le­mi­zu­ją­cą z Aga­to­nem Gil­le­rem.

Co wię­cej, bro­szu­ra Pe­ty­ona, wy­da­na w Pa­ry­żu w roku 1868 p… n. "Wy­ją­tek z pa­mięt­ni­ka Eu­sta­che­go Pe­ty­ona w od­po­wie­dzi na wstęp do dzie­jów 1863 roku p. Aga­to­na Gil­le­ra" jest do­słow­nym pra­wie wy­pi­sem z roz­dzia­łu IV ni­niej­szych wspo­mnień. Kto wie czy pier­wot­nym za­mia­rem Lu­dwi­ka Mie­ro­sław­skie­go nie było wy­da­nie tych wspo­mnień, co do au­tor­stwa któ­rych nie może za­cho­dzić ab­so­lut­nie żad­na wąt­pli­wość, są bo­wiem pi­sa­ne wła­sną ręką Mie­ro­sław­skie­go; kto wie, po­wta­rza­my, czy nie mia­ły one być wy­da­ne w ca­ło­ści pod na­zwi­skiem Pe­ty­ona.

Lu­dwik Mie­ro­sław­ski wspo­mnień swych nie wy­koń­czył i nie skoń­czył. Oprócz pię­ciu roz­dzia­łów, ob­ję­tych wy­da­niem ni­niej­szem, rę­ko­pis Mie­ro­sław­skie­go za­wie­ra jesz­cze część szó­stą, ostat­nią, w któ­rej przed­sta­wio­ny jest sto­su­nek Mie­ro­sław­skie­go do Alek­san­dra

Gut­tre­go, a to z po­wo­du i na tle prze­ciw Mie­ro­sław­skie­mu skie­ro­wa­nej książ­ki, wy­da­nej w Le­odjuw roku 1870 p… t. "Pan Lu­dwik Mie­ro­sław­ski, jego dzie­ła i dzia­ła­nia". Ta część wspo­mnień Mie­ro­sław­skie­go ogło­szo­na bę­dzie od­dziel­nie.

* * *

Wspo­mnie­nia Lu­dwi­ka Mie­ro­sław­skie­go obej­mu­ją tyl­ko nie­któ­re mo­men­ty okre­su przed­pow­stań­cze­go w ll. 1861 i 1862 oraz pierw­szych mie­się­cy po­wsta­nia 1863 r. Mie­ro­sław­ski jed­nak po­ru­sza tyle spraw po­chod­nych, do­ty­ka tylu dru­go­rzęd­nych wy­pad­ków, spo­rów i dzia­łań róż­nych osób, w la­tach po­przed­nich, że omó­wie­nie, ich szcze­gó­łow­sze wy­ja­śnie­nie, po­rów­na­nie czy spro­sto­wa­nie, na pod­sta­wie in­nych źró­deł jest tu­taj zgo­ła nie­moż­li­we; wy­ma­ga­ło­by bo­wiem od­dziel­ne­go stu­djum.

W przy­pi­sach tedy mu­sie­li­śmy się ogra­ni­czyć tyl­ko do bar­dzo tre­ści­we­go wy­ja­śnie­nia naj­bar­dziej nie­ja­snych czy cał­ko­wi­cie za­po­mnia­nych wy­pad­ków i osób oraz do usta­le­nia imion i na­zwisk tych wszyst­kich, któ­rych Mie­ro­sław­ski ozna­cza nie­wy­raź­nie bądź kryp­to­ni­mo­wo.

Ob­raz, przed­sta­wio­ny przez Mie­ro­sław­skie­go, róż­ni się bar­dzo nie­tyl­ko pod wzglę­dem barw, ale rów­nież, po­wie­my, ry­sun­ku: fak­tów, oko­licz­no­ści i po­stę­po­wa­nia wie­lu osób, od ob­ra­zów po­wsta­nia stycz­nio­we­go, stwo­rzo­nych przez in­nych hi­sto­ry­ków i pa­mięt­ni­ka­rzy ostat­nie­go po­wsta­nia. Jest tedy obo­wiąz­kiem wy­daw­cy zwró­cić raz jesz­cze uwa­gę czy­tel­ni­ka na tę oko­licz­ność, przy­po­mnieć, że wspo­mnie­nia Mie­ro­sław­skie­go, jak zresz­tą pa­mięt­ni­ki wie­lu in­nych uczest­ni­ków po­wsta­nia stycz­nio­we­go, nie są ści­słem, ab­so­lut­nie bez­stron­nem od­bi­ciem oma­wio­nych wy­pad­ków i osób, bio­rą­cych w nich udział.

* * *

Ob­raz, po­ni­żej na­ry­so­wa­ny ręką Lu­dwi­ka Mie­ro­sław­skie­go, jest miej­sca­mi po­nu­ry, miej­sca­mi przy­gnę­bia­ją­cy. W pa­mię­ci tedy od­ra­dza­ją się sło­wa Sta­re­go Pi­sma:

"Za­kli­nam tych, któ­rzy czy­tać będą tę księ­gę, aby nie gor­szy­li się ty­lo­ma klę­ska­mi, jeno by się prze­ko­na­li, że te klę­ski ścią­gnię­te zo­sta­ły na nas nie dla wy­nisz­cze­nia, ale dla uka­ra­nia na­sze­go na­ro­du" (Ma­cha­be­usze, Ks. II. rozdz. VI, 12).

I. Szko­ła Woj­sko­wa w Ge­nui

Pierw­sze prze­ja­wy ży­cia na­ro­do­we­go po śmier­ci Mi­ko­ła­ja i za­war­ciu trak­ta­tu pa­ry­skie­go. Pierw­sza prze­mo­wa pro­pa­gan­dy­stycz­na jen. Mie­ro­sław­skie­go do mło­dzie­ży kra­jo­wej na 28-ej rocz­ni­cy po­wsta­nia li­sto­pa­do­we­go. – Gwał­tow­ny wy­buch wszech­or­ga­nów re­ak­cyj­nych prze­ciw­ko temu ma­ni­fe­sto­wi re­wo­lu­cyj­ne­mu, stresz­czo­ny w Ka­te­chi­zmie Nie­ry­cer­skim Ho­te­lu Lam­bert. Cały kraj za­sy­pa­ny tą dia­try­bą na jen. Mie­ro­sław­skie­go. – Re­pli­ka Mie­ro­sław­skie­go na licz­niej­szem jesz­cze ze­bra­niu emi­gran­tów i wo­ja­że­rów sze­re­gu­je we dwa dia­me­tral­nie prze­ciw­ne obo­zy kraj i emi­gra­cję; jed­nak­że wstręt za­bo­bon­ny no­we­go po­ko­le­nia do przy­ję­cia kar­no­ści i na­zwy de­mo­kra­tycz­nej już wte­dy za­po­wia­da bli­ski roz­pad obo­zu re­wo­lu­cyj­ne­go na mie­ro­sławsz­czy­ków i anar­chi­stów.

Roz­pad ten po­ja­wił się już mię­dzy sta­ry­mi emi­gran­ta­mi pod­czas woj­ny wschod­niej w przy­spo­so­bie­niach Le­gjo­nu de­mo­kra­tycz­ne­go. Mia­no­wi­cie: wierz­choł­ki daw­ne­go Zjed­no­cze­nia, zgru­po­wa­ne oko­ło jen. Wy­soc­kie­go pod na­zwą Rad­ne­go Koła, już były wy­tknę­ły no­we­mu po­ko­le­niu pod­ko­py, krzy­żu­ją­ce cały pro­gra­mat jen. Mie­ro­sław­skie­go. – Nie­licz­ni jego zwo­len­ni­cy na emi­gra­cji zra­zu ogrom­nie po­par­ci przez po­zor­ną jed­no­myśl­ność mło­dzie­ży kra­jo­wej i nie­ustan­ne jej po­sel­stwa z zie­mi uci­sku na zie­mię wy­gna­nia. De­dy­ka­cja sza­bli ho­no­ro­wej jen. Mie­ro­sław­skie­mu na sym­bo­licz­nej uczcie 35-ciu księstw, ziem i Wo­je­wództw nie­po­dziel­nej Rze­czy­po­spo­li­tej scy­sję tę uwy­dat­nia obec­no­ścią jed­ne­go tyl­ko męża z daw­nej emi­gra­cji – ma­jo­ra Rudz­kie­go. – Od tej ma­ni­fe­sta­cji Czy­tel­nia De­mo­kra­tycz­na, za­peł­nio­na do­tąd wszyst­kie­mi od­cie­nia­mi de­mo­kra­cji, po­czy­na się wy­próż­niać z daw­nych emi­gran­tów, i sta­je się aulą szko­ły, pi­szą­cej się na Ostat­nie

Sło­wo To w. De­mo­kra­tycz­ne­go z 29-go li­sto­pa­da 1845, jed­nak­że opła­ka­na od­ra­za mło­dzie­ży kra­jo­wej do ści­słych przy­ka­zań i do­gma­tów obo­wią­zu­ją­cych wy­trą­ca z jej słow­ni­ka pa­tr­jo­tycz­ne­go wy­raz de­mo­kra­cji i bar­dzo zgub­nie dla na­stęp­ne­go roz­wo­ju sprzy­się­że­nia zo­sta­wia przy niej na­zwę mie­ro­sławsz­czy­ków.

Od­no­wie­nie kur­sów po­wstań­czo-wo­jen­nych po ich upad­ku z trak­ta­tem pa­ry­skim. Zu­peł­ny za­wód ze stro­ny p. Kra­szew­skie­go, któ­ry nie­rze­tel­nie zo­bo­wią­zał się u B. Za­le­skie­go przy świa­dec­twie i rę­koj­mi dok­to­rów Ga­łę­zow­skie­go i Hłusz­nie­wi­cza ze­brać na ten cel 15.000 fran­ków rocz­nie przez trzy lata. Za­wód ten re­du­ku­je przez pół­to­ra roku kurs sztu­ki wo­jen­nej do jed­nych pre­lek­cyj jen. Mie­ro­sław­skie­go, skąd pierw­sze na nie­go wy­rze­ka­nia o uzur­po­wa­nie dyk­ta­tu­ry. – Pierw­sza od­pra­wa po­słów kra­jo­wych z Ostat­niem Sło­wem To w. Dem… i for­mu­la­rzem lu­do­wej pro­pa­gan­dy. – Mi­sję Igna­ce­go Ma­cie­jow­skie­go do za­wią­za­nia pierw­sze­go re­gu­lar­ne­go ko­mi­te­tu w War­sza­wie czy­ni zby­tecz­ną przy­by­cie Jana Ku­rzy­ny z man­da­tem od X. od już przez nich sprzy­się­żo­nej Aka­dem­ji Me­dycz­nej; tym po­słem cały zwią­zek od­da­je się pod nie­ogra­ni­czo­ną wła­dzę jen. Mie­ro­sław­skie­go pod wa­run­kiem, że X. bę­dzie je­dy­nym jego od­po­wie­dzial­nym agen­tem w kra­ju, a Jan Ku­rzy­na je­dy­nym mię­dzy nimi dwo­ma po­śred­ni­kiem; Jen… przyj­mu­je ab­so­lut­ny kie­ru­nek związ­ku i owa­run­ko­wa­nie ta­ko­we­go. – J. Ku­rzy­na son­du­je uspo­so­bie­nia in­nych zna­ko­mi­to­ści emi­gra­cyj­nych we wszel­kich od­cie­niach daw­nej de­mo­kra­cji, lecz nig­dzie, prócz u jen. Mie­ro­sław­skie­go, nie znaj­du­je wia­ry dla swo­je­go man­da­tu, a w Rad­nem Kole jen. Wy­soc­kie­go sta­je się od­ra­zu przed­mio­tem naj­czar­niej­szych po­dej­rzeń i nie­ubła­ga­nej nie­na­wi­ści. – Sew. El­ża­now­ski, do­tąd na­mięt­ny zwo­len­nik jen. Mie­ro­sław­skie­go i wy­daw­ca pod jego my­ślą Prze­glą­du Rze­czy Pol­skich, od­ry­wa się gwał­tow­nie od nie­go i za po­śred­nic­twem wo­ja­że­rów bia­łych, któ­rzy w trop za Ku­rzy­ną zje­cha­li do Pa­ry­ża, za­kła­da for­mal­ne sta­łe biu­ro oszczerstw taj­nych na jen. Mie­ro­sław­skie­go i Ku­rzy­nę. – Wbrew kur­som woj­sko­wym i pro­pa­gan­dzie po­wstań­czej w Czy­tel­ni, wo­ja­że­ro­wie bia­li zbie­ra­ją się u Sew. El­ża­now­skie­go na kon­fe­ren­cje eko­nom­ji po­li­tycz­nej.

Woj­na wło­ska. – Prze­mo­wa jen. Mie­ro­sław­skie­go na 29-tą rocz­ni­cę li­sto­pa­do­wą, pod in­wo­ka­cją: Na­ro­dzie, prze­budź się; wra­że­nie, wy­war­te przez tę ode­zwę na naj­dal­sze pro­win­cje daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej. – Pierw­si na to ha­sło sta­wia­ją się po od­zew ucznio­wie Uni­wer­sy­te­tu ki­jow­skie­go, po nich Li­twi­ni z Uni­wer­sy­te­tu mo­skiew­skie­go, na­stęp­nie Sie­ra­kow­ski, jako peł­no­moc­nik związ­ku ofi­ce­rów Po­la­ków w woj­sku ro­syj­skiem. – Z Ga­li­cji, prze­ciw­nie, bar­dzo mało wy­sia­nych po roz­ka­zy do jen. Mie­ro­sław­skie­go, a i z tych ża­den się wię­cej aż do r. 1862 z żad­nym ra­por­tem nie zgło­sił. – Z Pru­sa­mi Za­chod­nie­mi nie­ja­kie sto­sun­ki, ale Po­znań­skie zu­peł­nie, bez wy­jąt­ku, usu­wa się od udzia­łu w tern sprzy­się­że­niu na­ro­do­wem. Wszy­scy de­le­ga­ci Rusi, Li­twy i Kró­le­stwa jed­no­myśl­nie pod­da­ją się pak­tom, za­war­tym mię­dzy X., Ku­rzy­ną i Mie­ro­sław­skim, uzna­jąc tego ostat­nie­go je­dy­nym swo­im na­czel­ni­kiem.

Całe sprzy­się­że­nie stresz­czo­ne w trzech usi­ło­wa­niach: 1. Ode­grzać masy lu­do­we z odrę­twie­nia nie­wo­li za­rę­cze­niem im bez­wa­run­ko­we­go zwro­tu zie­mi pol­skiej, ich wła­snym orę­żem od­zy­ska­nej; 2. Ze­bra­nie skar­bu po­wstań­cze­go pod roz­po­rzą­dze­nie jen. Mie­ro­sław­skie­go; 3. Po­sta­wić za­gra­ni­cą pierw­szą ka­drę wo­jen­ną po­wsta­nia. – Okól­nik Je­ne­ra­ła o pierw­szy fun­dusz na za­ło­że­nie szkół woj­sko­wych. – Mnó­stwo mło­dzie­ży sta­wia się na apel; kur­sa re­gu­la­mi­no­we i ćwi­cze­nia prak­tycz­ne: w Pa­ry­żu, w Szwaj­car­ji, Wło­szech i Bel­gji, a gdzie­nieg­dzie i w Niem­czech. Na prze­ko­rę tym przy­spo­so­bie­niom Tow. Agro­no­micz­ne i par­tja sy­bi­ra­ków, in­a­czej zwa­na jur­geńsz­czy­zną lub mil­le­ne­ra­mi, wy­pra­wia­ją naj­za­bie­glej­szych swo­ich pa­cy­fi­ka­to­rów za­gra­ni­cę z po­le­ce­niem wcho­dze­nia do wszyst­kich tych za­kła­dów czy ze­brań dla czer­nie­nia za­mia­rów i oso­by jen. Mie­ro­sław­skie­go. – Głów­na kuź­nia tego kon­tra­spi­sku w sa­mym Pa­ry­żu, w Kole, prze­ciw­sta­wia­ją­cem mu się fir­mą jen. Wy­soc­kie­go. – Ho­tel Lam­bert bar­dzo po­li­tycz­nie się za­ci­sza, aże­by tego roz­pa­du nie ostrzec wspól­nem nie­bez­pie­czeń­stwem, do­pó­ki zu­peł­ny roz­brat mię­dzy de­mo­kra­cją re­wo­lu­cyj­ną a szla­chec­kim de­mo­kra­ty­zmem tego dru­gie­go od­cie­nia nie wyda Czar­to­ry­skim i Za­moy­skim na ła­skę czy nie­ła­skę.

Wy­pra­wa Ga­ri­bal­die­go do Sy­cyl­ji na­strę­cza jen. Mie­ro­sław­skie­mu nie­spo­dzia­ną spo­sob­ność po­sta­wie­nia dwóch kar­dy­nal­nych fi­la­rów na­ro­do­wej in­su­rek­cji: skar­bu i ka­drów wo­jen­nych. – Za­póź­no uzy­skaw­szy we­zwa­nie do ufor­mo­wa­nia Le­gjo­nu In­ter­na­cjo­nal­ne­go, nie zdą­ża do Ne­apo­lu, aż po schro­nie­niu się wiel­kie­go pa­tr­jo­ty na Ca­pre­rę, ale zma­wia się z nim na po­wo­ła­nie Pol­ski do "sa­la­dy­no­wej dzie­się­ci­ny na mil­jon ka­ra­bi­nów". – Co do utwo­rze­nia ka­drów pol­skich uda­wać się musi do mi­ni­stra Ca­vo­ura, któ­ry, prze­ciw­nie, usi­łu­je znie­wo­lić by­łe­go do­wód­cę arm­ji sy­cy­lij­skiej do wy­da­le­nia się z Włoch, aże­by się nie stał prze­szko­dą do uzna­nia no­we­go kró­le­stwa przez Pru­sy i Ro­sję; na po­ku­sę mi­ni­ster pro­po­nu­je Je­ne­ra­ło­wi, aże­by ty­tu­łu i pen­sji eme­ry­tal­nej, de­kre­tem par­la­men­tu przy­zna­nych wszyst­kim za­słu­gom z 1848 i 49-go roku, uży­wał za­gra­ni­cą kró­le­stwa. – Je­ne­ra­ło­wi przy­cho­dzi myśl zli­kwi­do­wa­nia oso­bi­stych na­leż­no­ści na sub­sy­dja dla szko­ły pol­skich pod­cho­rą­żych do cza­su ogra­ni­czo­ne­go. Trud­ne w tym przed­mio­cie ne­go­cja­cje prze­cią­ga­ją się przez rok cały i le­d­wie przed śmier­cią Ca­vo­ura do­cho­dzą do skut­ku, głów­nie za po­śred­nic­twem p. Bi­xio, zna­ko­mi­te­go pa­tr­jo­ty fran­cu­skie­go, a bra­ta wło­skie­go je­ne­ra­ła. Jen… bez­wa­run­ko­wo zrze­ka się be­ne­fi­cjów de­kre­tu par­la­men­tu, do­ty­czą­ce­go za­sług z lat 1848 i 1849; wza­mian otrzy­mu­je do oso­bi­ste­go roz­po­rzą­dze­nia na trzy lata po 3000 fr. mie­sięcz­nie z taj­nych fun­du­szów i to­le­ran­cję na fun­do­wa­nie we Wło­szech Szko­ły Pol­skiej Woj­sko­wej, ale pod oso­bi­stą od­po­wie­dzial­no­ścią i na oso­bi­ste ry­zy­ko, że ta for­ma­cja po­zo­sta­nie w naj­ści­ślej­szych gra­ni­cach szko­ły woj­sko­wej w sta­nie po­ko­ju. – Naj­uciąż­liw­szym wa­run­kiem tej li­kwi­da­cji było da­to­wa­nie sub­sy­djów do­pie­ro od dnia do­ko­na­nia fun­da­cji pol­skim na­kła­dem, a naj­de­li­kat­niej­szym – nie­złom­na ta­jem­ni­ca co do po­cho­dze­nia tych sub­sy­djów, w kon­tro­lo­wa­nym bu­dże­cie nie­mo­gą­cych fi­gu­ro­wać. Po­nie­waż zrze­cze­nie się Je­ne­ra­ła oso­bi­stej sy­tu­acji było na pi­śmie, a zo­bo­wią­za­nia mi­ni­stra taj­ne i słow­ne, wszel­ka nie­dy­skre­cja szła na ru­inę na­szej stro­ny, a na zysk po­li­ty­ce rzą­do­wej; trze­ba było wiel­kiej wia­ry we wspa­nia­ło­myśl­ność hr. Ca­vo­ura ze stro­ny pol­skie­go re­wo­lu­cjo­ni­sty, aże­by taki cy­ro­graf na sie­bie pod­pi­sać; jed­nak­że i ten mi­ni­ster i jego dwaj na­stęp­cy z naj­ści­ślej­szą rze­tel­no­ścią wy – wią­żą się z da­ne­go sło­wa, do­pó­ki sami Po­la­cy nie wy­trą­cą jen. Mie­ro­sław­skie­mu z ręki i nie znisz­czą jego dzie­ła. Tak ne­go­cja­cję, jak i jej na­stęp­stwa gru­bo i szczę­śli­wie ob­sło­nił prze­sąd po­wszech­ny o prze­pa­ściach, od­gra­dza­ją­cych Je­ne­ra­ła od wszel­kiej wła­dzy urzę­do­wej w Eu­ro­pie, a roz­gło­szo­na i istot­na za­ży­łość jego z Ga­ri­bal­dim, któ­ry prócz za­cnem imie­niem i ja­ło­we­mi ży­cze­nia­mi ni­czem do ta­kie­go dzie­ła przy­czy­nić się nie mógł. Ale stąd ko­niecz­ność oka­za­łe­go wy­sta­wie­nia kasy le­gjo­no­wej, tak dla bez­zwłocz­nej fun­da­cji na­kła­dem na­ro­do­wym, tyle kosz­tow­nej in­sty­tu­cji, ja­ko­też dla zu­peł­ne­go okry­cia przed dy­plo­ma­cją sub­sy­djów taj­nych.

Wy­pra­wa N. W. na Ruś, Sie­ra­kow­skie­go na Li­twę i do Pe­ters­bur­ga, a żywe na­le­ga­nie na X. o przy­śpie­sze­nie zbyt do­tąd le­ni­wych skła­dek na mil­jon ka­ra­bi­nów. – Ca­vo­ur Je­ne­ra­ło­wi i Sie­ra­kow­skie­mu na 3.000.000 fr. ozna­czył kau­cję mo­ral­ną, ja­kiej rząd wło­ski po­trze­bo­wał dla to­le­ro­wa­nia wszel­kich ro­bót pol­skich na swo­im grun­cie, mó­wiąc słusz­nie: "la di­scre­tion, c'est l'ar­gent dans une seu­le main" a do­da­jąc rów­nie słusz­nie: "mais ce n'est pas a l'Ita­lie de ra­che­ter la Po­lo­gne".

Przed od­jaz­dem jen. Mie­ro­sław­skie­go do Włoch na wiel­kiem ze­bra­niu, skąd roz­je­chać się mie­li we wszyst­kie stro­ny Pol­ski emi­sar­ju­sze z in­struk­cja­mi pro­pa­gan­dy­stycz­ne­mi i po­bor­cze­mi, mło­dzież za­pro­si­ła jen. Wy­soc­kie­go z we­zwa­niem o ze­rwa­nie wszel­kich sto­sun­ków z Ko­łem, je­że­li się to nie roz­wią­że, a o bez­wa­run­ko­wą sub­mi­sję jen. Mie­ro­sław­skie­mu. – Przy­się­ga jen. Wy­soc­kie­go na woj­sko­wą sub­or­dy­na­cję wzglę­dem Mie­ro­sław­skie­go i po­zor­ne roz­wią­za­nie się Koła, wsku­tek cze­go jen. Wy­soc­ki po­zo­stał w Pa­ry­żu, jako jego al­te­re­go w spra­wie przy­spo­so­bień woj­sko­wych. – Cały wy­dział spi­sko­wy i fi­nan­so­wy po­ru­czo­ny J. Ku­rzy­nie. Ale le­d­wie emi­sar­ju­sze i Mie­ro­sław­ski się roz­je­cha­li, Koło na­po­wrót się sku­pia oko­ło jen. Wy­soc­kie­go i wy­da­je od sie­bie skry­ty cyr­ku­larz do kra­ju tak­że o fun­dusz le­gjo­no­wy, nie­rze­tel­nie opie­ra­jąc się na upo­waż­nie­niu jen. Mie­ro­sław­skie­go. Krzy­żo­wa­nie się dwóch tych kon­ku­ren­cyj­nych odezw po­bor­czych w ciem­ni­cach kra­jo­wych roz­bi­ja cały sys­te­mat po­dat­ko­wy pier­wot­ne­go sprzy­się­że­nia. – Ku­rzy­na od­kry­wa te prze­nie­wier­stwo; ale wy­tknię­cie go jen.

Wy­soc­kie­mu draż­ni tyl­ko za­wiść jego do­rad­ców na sie­bie i na Mie­ro­sław­skie­go, bez moż­no­ści na­pra­wie­nia szko­dy; cała bo­wiem re­ak­cja kra­jo­wa bie­rze ob­łud­nie po­chop z tej dwo­isto­ści po­bo­rów, aże­by od­wo­dzić kraj od wszel­kie­go po­dat­ko­wa­nia za­gra­ni­cę, a Wszyst­kie skład­ki wy­kra­dać pod swo­je roz­po­rzą­dze­nie pa­cy­fi­ka­cyj­ne. Od tego wy­stęp­ku jen. Wy­soc­kie­go i jego do­rad­ców da­to­wać na­le­ży śmier­tel­ne pod­ko­pa­nie spra­wy na­ro­do­wej.

Za po­wro­tem jen. Mie­ro­sław­skie­go z Wioch zno­wu kłam­li­wa sub­mi­sja Wy­soc­kie­go i zno­wu kłam­li­we roz­wią­za­nie się jego Koła. Dla rę­koj­mi jen. Wy­soc­ki: 1. roz­pi­su­je wła­sno­ręcz­ny cyr­ku­larz do wszyst­kich swo­ich przy­ja­ciół, na­ka­zu­ją­cy im pójść za jego przy­kła­dem bez­wa­run­ko­wej ule­gło­ści wzglę­dem jen. Mie­ro­sław­skie­go; 2. od­su­nię­cie Sew. El­ża­now­skie­go od wszel­kich na­rad i zwie­rzeń; 3. pod­pis jen. Wy­soc­kie­go za­rę­czo­ny na wszyst­kich dru­ko­wa­nych ode­zwach jen. Mie­ro­sław­skie­go.

Ta sama dwo­istość i te same za­wa­dy sta­wia­ne skry­cie wszyst­kim edu­ka­cyj­nym, tech­nicz­nym i zbro­jow­ni­czym przy­spo­so­bie­niom jen. Mie­ro­sław­skie­go przez do­rad­ców jen. Wy­soc­kie­go, skąd nie­zmier­na prze­wło­ka w wy­da­niu re­gu­la­mi­nów woj­sko­wych, koszt po­dwój­ny, nie­kie­dy po­trój­ny, a co naj­gor­sza, za­mą­ce­nie ich sprzecz­ną teo­rią. Zresz­tą po­mo­cy żad­nej, bo jen. Wy­soc­kie­go noga na żad­nym kur­sie czy ćwi­cze­niu nie po­sta­ła; ze­rwać ato­li sta­now­czo z tym szyl­dem umiar­ko­wa­nej de­mo­kra­cji było to re­ak­cji dać całą spra­wę za wy­gra­ną i do szczę­tu roz­bić sprzy­się­że­nie; upil­no­wać zno­wu tak chwiej­ną, nie­do­łęż­ną a za­wist­ną mier­no­tę od pod­szep­tów re­ak­cji po­ka­za­ło się nie­po­do­bień­stwem.

W le­cie r. 1860 de­pu­ta­cja mło­dzie­ży war­szaw­skiej do Mie­ro­sław­skie­go z wy­nu­rze­niem pierw­szych jej po­dej­rzeń Wzglę­dem X. i za­po­wie­dzią wy­bu­chu pod­czas zjaz­du trzech ca­rów do War­sza­wy; ale jed­no­cze­śnie ra­por­ta X. peł­ne wia­ro­god­nych wy­rze­kań na zu­peł­ny brak przy­spo­so­bień z na­szej stro­ny, a na ogrom­ną prze­wa­gę kon­ser­wa­tyw­ną Jęd. Za­moy­skie­go i Tow. Agro­no­micz­ne­go, znie­wa­la­ją jen. Mie­ro­sław­skie­go do po­mi­nię­cia tej za­chcian­ki; X. za­twier­dzo­ny je­dy­nym po­uf­ni­kiem i peł­no­moc­ni­kiem jen. Mie­ro­sław­skie­go w War­sza­wie. Po­dob­naż ma­ni­fe­sta­cja z po­dob­nych­że wzglę­dów na rocz­ni­cę 29 li­sto­pa­da po­wstrzy­ma­na. Do­pie­ro wy­pra­wie­nie trze­ciej de­pu­ta­cji do jen., wra­ca­ją­ce­go z Włoch do Pa­ry­ża, z J. F. na cze­le od wszyst­kich szkół wyż­szych war­szaw­skich, na po­cząt­ku lu­te­go 1861, de­cy­du­je go do prze­wi­dze­nia i za­rzą­dze­nia nie­uni­kal­ne­go wy­bu­chu ile, że tym ra­zem sam X. nie taił nie­po­do­bień­stwa po­skro­mie­nia dłu­żej nie­cier­pli­wo­ści sto­łecz­nej.

Plan wy­bu­chu, ob­li­czo­ny na prze­ra­że­niu władz mo­skiew­skich, a mia­no­wi­cie sta­re­go Gor­cza­ko­wa, na wy­jąt­ko­wej o tej po­rze sła­bo­ści gar­ni­zo­nu mo­skiew­skie­go i po­ro­zu­mie­niu mię­dzy ofi­ce­ra­mi pol­ski­mi a związ­ko­wy­mi, ale głów­nie na bez­bron­no­ści zam­ku w po­śród naj­pa­tr­jo­tycz­niej­szej lud­no­ści war­szaw­skiej, co lada ma­ni­fe­sta­cji tłum­nej od­da­wa­ło w za­kład klucz i gło­wę ca­łe­go cie­mię­stwa mo­skiew­skie­go i neu­tra­li­zo­wa­ło cy­ta­de­lę. Data 25 go lu­te­go, jako rocz­ni­ca bi­twy gro­chow­skiej, już była prze­wi­dzia­na ze stron obu dla wiel­kiej ma­ni­fe­sta­cji; J. F. przy­wiózł na­wet za­po­wie­dzia­ny pro­gra­mat ta­ko­wej na po­lach gro­chow­skich, cze­mu Gor­cza­kow wca­le nie my­ślał prze­szka­dzać, – i owszem, bo mu taka pe­re­gry­na­cja cała wpa­da­ła w ręce za swo­im po­wro­tem przez most pra­ski. – Dwóch naj­młod­szych asy­sten­tów F. J., któ­rzy swo­ją ga­da­tli­wo­ścią mo­gli wszyst­ko ze­psuć w Pa­ry­żu, od­pra­wio­no na­tych­miast, aże­by da­lej po­pu­la­ry­zo­wa­li ten ro­mans po War­sza­wie, a F. J. od­wiózł plan na­stę­pu­ją­cy: Ma­ni­fe­sta­cja, ze­bra­na na Sta­rem Mie­ście, ja­ko­by pro­ce­sja do przej­ścia na Pra­gę, nie­spo­dzia­nie ob­sa­czy za­mek; przy­go­to­wa­na z niej ko­lum­na wpad­nie do zam­ku za de­pu­ta­cją, wy­sła­ną dla otrzy­ma­nia po­zwo­le­nia przej­ścia mo­stu, i Gor­cza­ko­wa z całą ro­dzi­ną jego po­rwie w za­kład; stąd, pcha­jąc przed sobą za­kład­ni­ków w od­kry­tych do­roż­kach na ogień mo­skiew­ski, wy­lew po­wsta­nia wy­mia­tać po­cznie roz­rzu­co­ne od­dzia­ły gar­ni­zo­nu pod samą cy­ta­de­lę, póki gu­ber­na­tor nie na­ka­że zu­peł­nej ewa­ku­acji i mia­sta i cy­ta­de­li. Wy­pusz­cze­nie za­kład­ni­ków (po­mno­żo­nych w roz­ru­chu wszyst­kie­mi ro­dzi­na­mi urzęd­ni­ków i ofi­ce­rów mo­skiew­skich, ja­kie się od­kry­je) nie na­stą­pi, aż po za­ję­ciu cy­ta­de­li przez po­wstań­ców i od­da­le­niu się ca­łe­go gar­ni­zo­nu o dwie mile na pra­wy brzeg Wi­sły; w brnie­niu na ogień mo­skiew­ski jed­ne tyl­ko oso­bę gu­ber­na­to­ra sta­ran­nie ochra­niać.

Fak­tycz­nych roz­po­rzą­dzeń plan Je­ne­ra­ła żad­nych nie prze­pi­sy­wał, bo wszyst­kie same mia­ły się na­tu­ral­nie im­pro­wi­zo­wać ku po­par­ciu tej za­kład­ni­czej zdo­by­czy. Plan ten, jed­ne­mu tyl­ko

F. J. udzie­lo­ny, miał być też wy­ko­na­ny za ści­słą mię­dzy nim a X. umo­wą i, aż do wy­sia­nia de­pu­ta­cji pe­ty­cyj­nej do zam­ku, ab­so­lut­nie ni­ko­mu in­ne­mu nie­wia­do­my. Ko­lum­nę po­świę­ceń­ców, z krót­ką bro­nią pod suk­nią, do­brać mie­li na sa­mym już pla­cu X. ze Szko­ły Me­dycz­nej, a F. J. ze Szko­ły Sztuk Pięk­nych, do­kład­nie im zna­nych z du­cha i per­so­nal­jów. Jen… przy­go­to­wy­wa się w naj­ści­ślej­szej ta­jem­ni­cy do wy­jaz­du, za otrzy­ma­niem umó­wio­ne­go te­le­gra­mu, je­że­li za­mach się po­wie­dzie. – Aże­by wszyst­kie do­my­sły za­mą­cić, wy­stę­pu­je na parę dni przed ter­mi­nem wy­bu­chu ode­zwa Je­ne­ra­ła o ukła­dzie, za­war­tym mię­dzy nim a Ga­ri­bal­dim, z kontr­asy­gna­cją jen. Wy­soc­kie­go, bar­dzo zresz­tą na cza­sie, w przy­pad­ku nie­uda­ne­go za­ma­chu. Ale o tym sa­mym cza­sie Je­ne­rał i Ku­rzy­na do­wia­du­ją się o przy­aresz­to­wa­niu X., na­za­jutrz wi­dze­nia się z F. J., za po­wro­tem te­goż do War­sza­wy. – Czy przez X. ostrze­żo­na, czy z wła­sne­go na­tchnie­nia, cała Aka­dem­ja Me­dycz­na od­osob­nia się od przy­go­to­wań ma­ni­fe­sta­cji, a uda­je się po radę do Jęd. Za­moy­skie­go.

Stąd zu­peł­ne roz­przę­że­nie za­mie­rzo­ne­go pla­nu i nie­do­czyn po­wstań­czy 25-go lu­te­go; tyl­ko ujem­na stro­na jego do­ko­na­na i tu wą­tek wszyst­kich na­stęp­nych nie­do­czy­nów, zwa­nych ma­ni­fe­sta­cja­mi. – Zde­ner­wo­wa­nie pol­skiej ry­cer­sko­ści w dzia­dow­skich la­men­tach i bez­płod­nem mę­czeń­stwie; za­pa­no­wa­nie to­wia­ni­zmu, re­zy­gna­cji mil­le­ner­skiej i sy­bi­ry­zmu, od­da­nie ca­łe­go sprzy­się­że­nia na ła­skę To­wa­rzy­stwa Rol­ni­cze­go i Rady Miej­skiej ze Szko­łą Me­dycz­ną na kon­sta­blów. – Za po­śred­nic­twem X., wy­pusz­czo­ne­go z wię­zie­nia po do­ko­na­niu tej kon­tra­re­wo­lu­cji, Ję­drzej Za­moy­ski i Kro­nen­berg ogar­nia­ją wszel­ką wła­dzę nad sprzy­się­że­niem w je­dy­nym celu znisz­cze­nia wszyst­kich przy­spo­so­bień jen. Mie­ro­sław­skie­go i nie­do­pusz­cze­nia kra­ju do zbroj­ne­go po­wsta­nia. Jed­nak­że prze­nie­wier­stwo X., z taką ostroż­no­ścią prze­pro­wa­dzo­ne, iż nie­po­dob­na mu go do­wieść przed szko­dą, a wszyst­kie pso­ty jego kła­dzio­ne na karb kunk­ta­tor­skich pla­nów sa­me­goż Je­ne­ra­ła, skąd bunt prze­ciw nie­mu ca­łej stro­ny skraj­nej sprzy­się­że­nia. – Do 8-go kwiet­nia ato­li jen. Mie­ro­sław­ski po­zo­sta­je je­dy­nym uzna­nym re­gen­tem ca­łe­go ru­chu na­ro­do­we­go, a wszyst­kie pod­ko­py re­ak­cyj­ne jesz­cze z nim ra­cho­wać się mu­szą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: