- W empik go
Pamiętnik Wincentego Pola do literatury polskiej XIX wieku, w dwudziestu prelekcjach mianych w radnej sali miasta Lwowa, stenografowanych pod dyrekcją Lubina Olewińskiego - ebook
Pamiętnik Wincentego Pola do literatury polskiej XIX wieku, w dwudziestu prelekcjach mianych w radnej sali miasta Lwowa, stenografowanych pod dyrekcją Lubina Olewińskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 518 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
we Lwowie
1866.
Nakładem Autora.
w drukarni Narodowego Zakładu Imienia Ossolińskich.
SŁOWO WSTĘPNE.
Wydając prelekcye swoje, professor nazywa je pamiętnikiem do literatury dziewiętnastego wieku. Niech mi wolno będzie poprzedzić ten pamiętnik kilku słowy, ku usprawiedliwieniu nazwy i formy, których on użył przy wykładach, a zatrzymał przy niniejszem tychże ogłoszeniu.
Wiek dziewietnasty, już u wrót swoich, znalazł naród nasz pokrzywdzony gwałtem politycznym, który mu odbierał życie. Wtedyto silne życie zbiegło się, ześrodkowało w uczuciach narodu, to jego twórczym geniuszu, w jego natchnieniu poetycznem, w jego wiedzy i zdolności umysłowej. Dziś stanęła już literatura nasza posągiem nowym i wspaniałym, w panteonie cywilizacyi europejskiej. Wielkieto i potężne życie, co tak widocznie bijącem tętnem znać daje o swej żywotności, i nietylko tem jednem! Wielkieto i szlachetne umysły, co ten posąg na świadectwo o żyjącym narodzie wiekowi bieżącemu i przyszłym przed oczy stawiają! Wielkieto i czcigodne chęci, usiłowania, poświęcenia, prace, ofiary, co tym uczuciom narodowym, tej literaturze drogę torowały, co ją wypiastowany, co do jej wzrostu ziarno po ziarnie dodawały, co ją cudnemi utworami geniuszu przyozdabiały i w niej literaturze europejskiej równorodną siostrę pokazały!
Nie godzi się historykowi którykolwiek z tych samych czynników niebacznie uronić. Jest między niemi węzeł jedności, częstokroć niewidomej, lecz przeto niemniej chwalebnej i skutecznej; jestto jedność w miłości narodu, i w pragnieniu niewygasłem jego życia, jego chwały.
Nasze historye literatury są dotąd tylko historyami dziel i autorów; najczęściej bez owego węzła, między widomemi skutkami a niewidomemi przyczynami i tem wszystkiem, co życie narodowe budzi, krzepi, podnieca. Nasze historye literatury sąto spisy kwiatów i ogrodników, bez wskazania, komu na myśl przyszło ogrody zakładać, zasiew przysposabiać, mimo niepogodnego nieba, w nadziei, ie plon przyniesie nietylko pożytek, lecz i nasiona dalszego życia. A jednakże wszystkoto było, i wpłynęło silnie na wzrost i przyrodę tej jakby cudem wywołanej Flory. Z opatrznej łaski niebios były chęci szlachetne, co się tą troską zajmowały, a spełniwszy zadanie swoję, zostawiły chwałę geniuszowi narodowemu, sobie zaledwie wspomnienie w tradycyi zostawując. Niezwykłeto, nienaturalne literatury drogi, bo też literatura nasza dziewiętnastego wieku jest owocem wspólnym oświaty naszej i losów naszych. Połączyć wszystkie jej czynniki w jednym obrazie, oświetlić słowem prawdy to, co dotąd w cieniu stać musiało, i otoczyć sercem miłościwem, jako swoje, jako narodowe, wielkie czy małe, oto zadanie godne historyka literatury narodowej.
W literaturze, jak we wszelkich instytucyach ludzkich" jest obok historyi tradycya. U nas w tej ostatniej kryją się nie ras fakta godne uwagi, które czas nie mógł, nie radził zapisać w bieżące dziejowe karty, by nie narazić na szwank celu wyższego, jakim jest oświata narodu i
jej opiekunowie. Owoż więc spisać, te fakta według żywych głosów, tak jak je wiarogodna pamięć podaje, jest mojem zdaniem pisać pamiętniki o literaturze, i tu przyczyna formy i nazwy wykładów professora. Jak wszystkie pamiętniki historyczne, tak i niniejszy jest promieniem światła padającym na epokę, nie we wszystkich swoich zarysach dostatecznie oświetloną. Może on posłużyć do rozjaśnienia nie jednej okoliczności i do nadania tejże właściwego charakteru i kolorytu. U nas bowiem, jak literatura sama, tak i pisanie jej dziejów, miało swoje zapory i tamy. Pamiętniki więc tego rodzaju powinwyby uzupełniać to, co historya literatury, pisana pod wpływem czasowych okoliczności pominęła, lub co według przyjętej w książkach naszych rutyny w półświetle zostawiła, bo nie było na dobie wszystko i całkowicie odsłonić. Powtarzamy, sąto anomalia, które byt swój zawdzięczają historycznym losom naszym. Pamiętniki takowe należałoby zbierać z należytym pośpiechem, bo świadkowie naoczni są, coraz bardziej rzadszymi. Jestto dług względem pokoleń przeszłych i przyszłych ratować co swoje, a coby zaginąć mogło w niepamięci toniach; dług ciężący na tych wszystkich, co byli świadkami naocznymi swego czasu i mogli zaczerpnąć ze zdrowego i niezamąconego źródła. W niezwykłem bowiem i nienaturalmem położeniu, godzi się historyi i literaturze sięgnąć do źródeł niezwykłych a wiarogodnych, do pamięci żywej, do tradycyi, owej według słów poety "arki przymierza między dawnemi, a młodszemi laty", i zniej swe straty uzupełniać.
W zapatrywaniu się na przedmiot professor nic rządził się jedynie swojem zdaniem, lecz przyjmował także zdania żyjących jeszcze świadków bieżącego stulecia i
zdania opinji wyrabiajqcych się na gruncie tego, co czas przyniósł, opinji o ludziach, o ich usiłowaniach, i o zdarzeniach. W praktyce tej kierował on się umiarkowaniem, które daje wiek, doświadczenie i miłość jaką wniósł do zawodu literackiego, a która, śmiało powiem" próby życia przetrwała. Dziś, odczytując stenograficzne odpisy wykładów swoich, czuje on, że niejednoby miejsce wypadało rozszerzyć, uzupełnić, wyjaśnić, ogładzić; woli wszakże, by ta książka zadumała cechę żywego słowa, cechę nie pisanej, lecz mówionej księgi; i to niech ostatecznie . służy także do usprawiedliwienia tej zwięzłości wykładów, jaką szczupły zakres czasu i okoliczności zewnętrzne nakazywały.
Zwracam uwagę czytelnika, że prelekcye, niniejsze odbywały się w chwili trudnej i zbyt drażliwej, a dla historycznych wykładów publicznych wielce nieprzychylnej. Nadto zaszły w połowie wykładów wypadki, które utrudniały już i tak nie łatwe zadanie, Wiele trzeba było odwagi, aby prowadzić wykłady dalej w tym duchu, jak były zakreślone i obmyślone z góry; zadanie, z którego professor, jak rozumiem, chlubnie się wywiązał.I.
Wstęp. – Porównanie literatury polskiej z posagiem Janusa. – Dwie główne sfery literatury i ich nierozdzielność. – Literatura polska 19. wieku jest powieścią, dramatem i epopeją, dalszym ciągiem dziejów, najnowszą tradycyą narodu, symbolem przeszłości i przyszłości. – Wpływ literatury na zewnątrz i na wewnątrz. – Odrębny styl polski. – Dwa główne zadania wykładów. – Bractwo Śtej Weroniki.
Raczyliście się tu zgromadzić na wezwanie moje, więc od czegóż zacząć mi przystało, jeźli nie od wyrażenia najżywszych uczuć wdzięczności mojej za tę życzliwą powolność?
Daleki jestem od tego, abym przypisywał sobie w tem jakakolwiek zasługę; policzam to raczej na karb przedmiotu, o którym do Was przemówić pragnę.
Zrobiłem sobie to zadanie, ażeby dać przynajmniej w głównych zarysach obraz literatury polskiej XIX wieku, i temu to jedynie przypisuję, żeście tu zebrać się raczyli.
Duchem tej literatury karmione dorasta już pokolenie trzecie.
To co naród w przeczuciu nowej epoki swoich dziejów widział; co w ciągu XIX wieku w swojem sercu miłościwie nosił; co starannie, czule, pracowicie i cierpliwie odpiastował; co się w końcu skrystalizowało w półwiecznych owocach ducha narodowego: to pragnąłbym jako najdroższy plon dziejowy złożyć tu przed Wami. Nic dziwnego tedy, że przedmiot taki wzbudza zajęcie, i że każdy słuchanym bedzie, kto w imię tych narodowych miłości przemówi.
Na samym już początku tych wykładów poczuwam się do obowiązku, oznaczyć stanowisko i punkt wyjścia mojego w wykładzie literatury XIX wieku; więc powiem, że ona jest tylko dalszym ciągiem dziejów Polski, że z tego stanowiska zapatrując się na płody literatury naszej – okażą się one ściśle związane z całą naszą dziejową przeszłością.
Wielkich prac duchowych i zadań dokonała Polska w tym wieku; i po upływie lat 60 przeszło warto się obejrzeć na tę przeszłość, obliczyć się z owocami pracy i ducha, i oznaczyć stanowisko, na którem obecnie stoimy.
Trudność prawdziwa leży w tem właściwie, ie bardzo wiele i pisano i mówiono już o tej literaturze; że wielką masę duchowych płodów przychodzi ogarnąć i wyświecić w zakresie godzin bardzo szczupło zamierzonym, a nakoniec, że nie z jednem upowszechnionem i utartem już zdaniem zetrzeć się wypadnie.
Jest bowiem pewna rutyna, przyjęta w wykładzie literatury XIX wieku, rutyna przyjęta w książkach i dziennikarstwie, która na czasowych teoryach oparta albo nie ma w sobie prawdy i rzeczywistości, albo o tyle tylko godną jest uwagi, o ile historycznie pominąć jej nie wolno jako teoryi czasowej. Teorye bowiem należą do czasu i panujących wyobrażeń, a fakta dopiero należą do historyi,
Jest pewna atmosfera duchowa w narodzie tak jednostajnie rozlana i upowszechniona, jak krąg nadpowietrzny, w którym naród żyje i oddecha. Ta duchowa atmosfera jest Matką – rodzicielką wielkich natchnień i pomysłów; w niej leży elektryczny bodziec dziejów i magnetyczna nić, łącząca całe pokolenie gotujące się do życia. Ztąd można być tylko poetą i dziejopisem w narodzie, który w świątyni serca swego przechowuje natchnienia poetycznego geniuszu, a w skarbnicy pamięci tradycye dziejów swoich. Już Brodziński powiedział, ażeby nikt lekko nie cenił sobie poetycznych uczuć narodu, bo bez nich nie można być narodem.
Natchnienie, które oświeca dzieje, i tradycya, która je przechowuje i w pokolenia podaje, czyli mówiąc inaczej poezya i dziejopisarstwo: – oto dwie wielki sfery, z których literatura XIX wieku wyszła do razu mądra, potężna i uzbrojona, jak z głowy Jowisza wyszła do razu Minerwa.
Tem porównaniem stajemy na gruncie klasycznym i przenosim się w wieki starożytnego Rzymu, z którego naród nasz jako wychowaniec klasycznych studyów i starożytnej mądrości czerpał wielkie wzory w pewnej epoce swoich dziejów.
Była w starożytnym Rzymie świątynia, Bogowi wojny święta; Bóg ten nazywał się Janus. Od założenia Rzymu aż do upadku jego była ta świątynia dwa razy tylko zamknięta, co znaczy, że tylko dwa razy Rzym pogański, wojujący, stał w pokoju i przymierzu ze światem. W mytach pogańskich leżą już zadatki przeczucia prawd chrześciańskich, jako łaski przyrodzonej, w której Opatrzność prowadząca rządy świata dawała wielkie natchnienia i przeczucia ludzkości, jeszcze przed dopełnieniem czasów, jeszcze przed objawieniem słowa Bożego. Starożytny Rzym zaorał świat cały niewolą pogańską i przysposobił w ten sposób role całej ludzkości do posiewu prawd chrześciańskich.
Takie przeczucia miał Sokrates głosząc nieśmiertelność duszy; takie przeczucia miał Rzym starożytny, kiedy czując niejako, że wielobóstwo nie wystarcza, wzniósł nową świątynię po tych wszystkich, które Bogom Olimpu były poświęcone, i położył na tej świątyni pamiętny napis: "Nieznajomemu Bogu". Takie nakoniec przeczucia miał Rzym wojujący, kiedy wzniósł świątynię Bogowi wojny, która przez cały ciąg dziejów jego stała otworem; i było to przeczucie przyszłego wojującego kościoła, przeczucie ludzkości, która w imię najświętszych prawd wojować będzie – nie mieczem jak Rzym – ale słowem i przekonaniem.
W świątyni Janusa stał w pośrodku posag wyobrażający Boga wojny. Możnaby sądzić, że pogańska starożytność wyposażyła to bożyszcze całym arsenałem wojennych i zabójczych narzędzi. Nie było wszakże tak. Posąg Janusa był to wyniosły słup, ozdobiony u góry dwoma twarzami, czaszką wspólną zrosłemi ze sobą, co znaczyło, ie wyobrażały jedną tylko myśl w dwóch kierunkach życia; jedna twarz przedstawiała starca patrzącego na zachód, druga pięknego młodziana patrzącego na wschód. W twarzy starca malowała się mądra i czuła powaga, malował się wyraz wielkiej pamięci przeszłości, mądro – sci wyniesionej z zapasów życia, doświadczenia zdobytego w ciągu dziejów i spokojnej rozwagi, która w każdym czasie – czy to w radzie czy na pobojowisku – trzyma szalę wypadków. W twarzy młodzieńca malowało się otwarte serce, malowała się nadzieja, zapał i energia ducha, zapowiadająca czyny w przyszłości. Tak wyobrażał sobie starożytny Rzym Boga wojny przedstawiając plastycznie posag jego. Pogańskiemu światu wyraził on tylko w tym symbolu obraz wojującego narodu, który miał być w przyszłości figurą wojującego ducha. Ale postawmy przed posągiem Janusa, patrzącego w przeszłość i przyszłość, krzyż Chrystusów na ziemi naszej: a będziemy mieli symbol literatury polskiej XIX wieku, która jedną twarzą i duchem narodowych tradycyi spogląda w przeszłość okiem starca, a drugą twarzą patrzy w przyszłość nadzieją promienną młodzieńca. Powtarzam, że te dwie twarze posągu Janusa były czaszką z sobą zrosłe, a więc wyrażały symbolicznie jedną tylko ideę w dwóch kierunkach życia. Tem porównaniem literatury polskiej XIX wieku z posągiem Janusa pragnąłbym usunąć na zawsze ową dwoistość, którą krytycy owocom tej literatury przypisują. Nie są to bowiem dwie literatury, lecz tylko dwie sfery duchowe, dopełniające się nawzajem: sfery poezyi i dziejopisarstwa, w których duch narodowy wyraża się w całym ciągu dziejów naszych, z tą tylko różnicą, że w literaturze polskiej XIX wieku przeniknęły się te dwie sfery ostatecznie i stały się atmosferą dla przewodników duchowych, dla szermierzy wieku i ducha całego narodu. Zdarza się więc,
ie natchnienie poetyczne prowadzi tu częstokroć pióro dziejopisarza, a odwrotnie znajomość dziejów ludu i ziemi krystalizuje się w utworach poetycznych, i stawia ludowe tradycye i historyczne postacie w magicznem oświetleniu poezyi na tle dziejów i natury.
Z wyższego tedy stanowiska zapatrując się na utwory naszej nowej literatury – upada owa dwoistość, tak nieszczęśliwie często przez krytyków podnoszona, a odsądzająca zawsze naród od pewnej części jego duchowych skarbów; upada ów nieszczęsny dualizm i wyłączność, usiłująca w ciasnych ramkach zamknąć duchowe życie narodu.
Literatura polska jestto wielka powieść, która się w przeciągu całego wieku tego snuje po ziemi naszej, a zadaniem naszem jest roztoczyć tę powieść literatury polskiej XIX wieku na całym obszarze ziem naszych i okazać w całej obszerności znaczenie jej moralne i jej żywotna doniosłość. Pragnąłbym tedy objąć na jak najszerszej podstawie te dzieje i odsunąć od siebie wszelka wyłączność lub jednostronność, jako niegodną stanowiska, z którego objąć trzeba życie duchowe całego narodu.
W tem życiu będzie miało wszystko swoje właściwe znaczenie; każda dążność, każde usiłowanie, byle na narodowym gruncie poczęte, znajdzie swoje właściwe miejsce, swoje uznanie lub usprawiedliwienie w tej wielkiej ekonomii narodowego ducha. Literatura polska XIX wieku sumuje bowiem w sobie naszą dziejową przeszłość i wyświeca ją, aby ułatwić narodowi przejście z epoki starego świata do przyszłości, przejście z zachowawczych żywiołów do po – stępu odpowiedniego wiekowi, przejście oświaty, zamkniętej w kole wybranych, do całej masy narodu i ludu.
Literatura ta miała powszechne korzyści na celu i osiągnęła cel ten w ciągu bieżącego stulecia. Jest to powieść powieści, bo dzieje narodu, losy jego oświaty, żywoty mężów kierujących temi dziejami i tą oświatą, a w końcu owoce narodowej pracy: znakomite charaktery i arcydzieła geniuszu – przenikają, się tu wzajemnie, grupują się obok siebie, zawiązują węzły duchowego życia, które się częstokroć rozwiązują wielkiemi politycznemi katastrofami. Tak tworzy się jedno wielkie pasmo narodowego życia, snujące się przez przeciąg półwieku po całym obszarze ziemi naszej.
Literatura polska XIX wieku jest to powieść powieści, a tem wyższa, że prawdziwa, tem bardziej zajmująca, że poezya życia i dziejów ducha jest tu wyższą od poetycznej inwencyi, że w losach tej powieści widny jest wszędzie prawie palec boży, kierujący losami narodu; tem wyższa, że bohaterowie tej powieści czerpią w wierze historycznej, w miłości ojczyzny i w rezygnacyi chrześciańskiej sile potrzebną do rozwiązania zadania, jakie miał naród wierny dziejowemu posłannictwu swemu. Ztąd literatura polska XIX wieku przechodzi często z powieści w dramat pełen ruchu i życia, na którym cięży tragiczny moment dziejów i wieku. Bohaterowie tego dramatu nie są może bez lekkiej winy; – wszakże w upadku samym wynoszą oni godność moralną człowieka i narodu z przepaści, w którą padają. Ten tragiczny tryumf jest charakterystyczną cecha nowej literatury naszej, i tem jest ona odmienna od wszystkich innych; bo kiedy wszystkie inne hołdowały tylko miłości i sile, nasza jedna poszła za prawdą ducha rezygnacyi chrześciańskiej. Wszakże gdy tu nie chodzi o losy pojedyńczych ludzi, lecz o losy całego narodu, ztąd przechodzi ten dramat czyli raczej ta powieść, dramatycznemi epizodami ożywiona, w końcu w epopeję.
I nie jestto zaprawdę figura poetyczna, jeżeli literaturę polską XIX wieku porównywam do epopei; owszem jestto najwymowniejsza rzeczywistość i najwłaściwsze może jej określenie. Literatura polska XIX wieku jest bowiem najnowsza tradycyą narodu. Mówiąc tu o niej – mówię jak o dokonanym i znanym fakcie, i odwołuję się do tej najnowszej tradycyi narodu w sercach Waszych! Tradycya zaś, do której odwołać się można – to prawdziwie epicki żywioł; to arena, na której wystąpiły działające postacie i duchowi szermierze wieku w dziejach tego stulecia; i w tem rozumieniu jest rzeczywiście literatura polska XIX wieku epopeją. Wszelako epopeja literatury polskiej jest w tem jeszcze różna od wszelkich rymowanych epopei, że tu występuje na widownię dziejów bohaterstwo ducha, potęga miłości, siła i dzielność, która sama sobą stoi i tylko albo w miłości Boga albo w miłości ojczyzny czerpie swoje siły!
Tę tedy najnowszą tradycyę narodu pragnąłbym jako współczesny świadek oddać narodowi na własność i żywem słowem podać to, co z życia wyszło, wszelkie znamiona żywotności miało i w końcu jako nowa potęga obronnie w życiu stanęło.
Powiedziałem to i powtarzam, że już na początku winienem oznaczyć stanowisko i punkt wyjścia mego w tych wykładach. Mówię tedy, że literatura polska XIX wieku jest tylko dalszym ciągiem dziejów Polski, że owszem jest suma tych dziejów i potęgą, która z kolei zapanowała, kiedy tylko panowanie ducha możebnem było. Co więcej literatura ta jest symbolem przeszłości i przyszłości, tudzież historyczną figurą życia narodowego. Wszystkie historyczne i religijne unie i sojusze, które naród w przeciągu dziejów swych zawarł, znalazły w tej literaturze swoje odbicie, i nietylko odbicie, ale także usprawiedliwienie swoje. To co niegdyś było prawodawczym dokumentem, gdy się trzy narody w jeden zlały, temu daje dziś świadectwo język w uściech każdego z nas i każde słowo przez nas napisane w tym języku, który zdobył sobie te wielka arenę, na której niegdyś Jagiellonowie to wielkie państwo osadzili. Literatura tedy XIX wieku jest odnowieniem wszelkich unii narodowych i żywem świadectwem, że te unie i sojusze, któremi naród oznaczył dzieje swoje, były prawda i na zawsze nią pozostaną! Bo w skutek tych unii i sojuszów zlały się trzy narody – Polska, Ruś i Litwa – w jedna całość. Co tam słowem było – stało się tu ciałem; co tam ciałem było, jednoczacem się dobrowolnie na ziemi Ojców w całość: – to zostało tu prześwietlone duchem i w świadomości duchowej postawione jako wielka spuścizna dziejów i nabytek postępu. Dla tego też literatura polska XIX wieku jest nie tylko odnowieniem ale i sprawdzeniem Unii lubelskiej; bo Ruś i Litwa dostarczyły tu najznakomitszych pisarzy polskich i najgienialniejszych poetów, którzy arcydziełami gieniuszu swego przyłożyli niejako pieczęć do ponowionego aktu.
Z tego stanowiska tedy zapatrując się na dzieje tej literatury – da nam się wszystko wytłumaczyć, co w przeciągu tego wieku zaszło na całym obszarze ziemi naszej; da nam się wytłumaczyć tak doniosłość tej literatury, jak jej znaczenie moralne, i jak również w końcu wpływ jej na zewnątrz i na wewnątrz w narodzie. Na zewnątrz okaże się, że duch dziejowy i poetyczny narodu obronił się na ziemi Ojców, i że obok niego żadna inna duchowa potęga ani się wznieść ani stale utrzymać nie zdołała. Na wewnątrz dopomogła ta literatura narodowi, przejść z epoki starożytnego świata do nowożytnego społeczeństwa, podnieść się od zachowawczych żywiołów do postępu wieku, a nakoniec przeprowadzić oświatę zamkniętą w małem kole wybranych do wielkiego koła, całego narodu.
Co więcej – w szeregu dziejów literatury powszechnej jest literatura polska oddzielnem wcale zjawiskiem i typem. Ten ziemianin, rolnik, apostoł, kapłan rycerz, prawodawca, uczony, nauczyciel i poeta, który we wszystkich stanowiskach ma wybitne cechy chrześcianina i wolnego obywatela: – to nowy i zupełnie odmienny typ w dziejach. Powiem tu tedy, ie duchowe odbicie tego historycznego typu stworzyło u nas tak w poezyi jak i w naszem malarstwie styl całkiem odrębny i nam tylko właściwy, – bo jest to nowe objawienie ducha ludzkiego w nowych formach, w nowych kształtach plastycznych; – i jak był styl grecki, rzymski, bizantyński, romandzki, gotycki, styl odrodzenia i rokoko, – tak również jest dzisiaj oddzielny styl polski. W przeciągu tedy wykładów tych będę miał dwa główne zadania. Najprzód zamierzam na tle dziejów narodu, lekko tylko zakreślonem, przejść dzieje oświa ty narodu XIX wieku, bo dotychczas nie mamy jeszcze właściwie obrazu oświaty polskiej i cywilizacyi XIX wieku, a natem tle dopiero okazać ostatecznie, jak z dziejów oświaty i cywilizacyi nowa nasza literatura rozwija się i odrasta.
Kreśląc zaś dzieje oświaty i postępu, czyli właściwie cywilizacyi narodu, która jest zawsze ostatnim wyrazem całej jego historyi, przyjdzie nam także wytoczyć i ocenie wszelkie ideje, które z kolei panowanie brały, i które naród w przeciągu XIX wieku duchowo przerabiał, częściowo sobie przyswajał, lub jako bezowocne odprawiał od siebie. Nie każda bowiem z tych idei była dla nas płodna i pożyteczną, i częstokroć długiemi epizodami mozoliliśmy się tylko napróżno, ażeby przekonać się po niejakiem czasie, że droga przez nas obrana niebyła dla nas owocna i narodowa. Przytoczenie tedy tych idei kolejno i wykazanie, jak z nich w końcu literatura nasza pięknym odrosła konarem, będzie pierwszem zadaniem naszem: drugiem zaś będzie wykazać, jakie owoce te ideje wydały w życiu i literaturze, i jakich prac naród w prze.
ciągu XIX wieku dokonał w pojedyńczych gałęziach piśmiennictwa swego tak w sferze języka, jak i w sferze umiejętności, – a mianowicie na polu dziejopisarstwa swego i poezyi w najobszerniejszem znaczeniu tego słowa. -
W tych dwóch tedy kierunkach chciałbym wyświecić dzieje oświaty i literatury XIX wieku. Sama natura programatu tego i ramy, w które go ująć zniewolony jestem, niech z góry będą usprawiedliwieniem mojem, że w szczegóły wejść nie zdołam, i ie zaledwie na najgłówniejsze okresy literatury, przejścia jej i arcydzieła będę mógł położyć ten przycisk, jakiego przedmiot się domaga. Z drugiej zaś strony będę musiał niekiedy wytoczyć drobne nawet szczegóły i wyjątki niejako z pamiętników dla potrzebnego objaśnienia pojedyńczych epizodów literatury; bo taka jest natura duchowego życia, że z wielkich i szumnych zapędów jak z wielkiej chmury częstokroć mały deszcz bywa, gdy przeciwnie z drobnych na pozór usiłowań, rodzących się w małem kółku wybranych, urastają nieraz wielkie rzeczy dla narodu, skoro były poczęte w duchu, w miłości i w prawdzie. W tem też jest nasza literatura zupełnie podobną do naszych dziejów, że jak dzieje te wyszły z kółka wybranych i szerząc się wiara i wolnością rozszerzały panowanie swoje na ogromnym obszarze ziemi: – tak również i literatura nasza, wychodząca z małego kółka wybranych, szerzy się i przechodzi następnie na własność całego narodu.
Przytoczę tu wiersz Bohdana Zaleskiego, świeżo napisany, w którym poeta takie koło wybranych na – zwał bractwem Świętej Weroniki. Gdyby mi czas dozwolił przytoczyć na poparcie wszystkiego, co tu powiem za każda razą, wiersz z twórczej epoki naszej poezyi: – wówczas dopiero okazałaby się cała prawda założenia, że każde drganie serc naszych znalazło w tej poezyi odbicie swoje, i że tem samem jest ona najwierniejszym obrazem naszego życia.
Wspomniony wiersz Bohdana Zaleskiego jest następujący:
O Weroniko! gdy pan cierpiał srodze
Pod krzyżem, cierniem ukoronowany,
Tyś mu zabiegła na bolesnej drodze,
By otrzeć czystą chustą krwawe rany;
Błogosławionaś, boś obdarowana
Prawdziwym oto wizerunkiem Pana.
Gdy matka nasza Polska w ślad za Panem
Ku swój Golgocie, po stacyach męki,
Świecąc obliczem skrwawionem, spłakanem,
Roniła głośne modły – ciche jęki;
Dzieci jej – Bractwo świętej Weroniki –
Za pokutnicą szliśmy pokutniki.
Łkając i nucąc, na stan jej współczuli,
Z ducha, z pod serca, z wnętrznej swojej rdzeni
Jak jedwabniki przędześmy zasnuli;
I snując, snując z niej nieroztargnieni
Tkaliśmy rąbki nieskalanej bieli
W bractwie pobożnem – jakośmy umieli.
W pochodzie Matki długim – tu po ziemi,
Gdy upadała…. biegliśmy z oddali,
Wialiśmy na nią rąbkami srebrnemi,
Święte łzy, świętą krew zcałowywali,
Że się odbiła każdemu z osobna
W stu wizerunkach śliczna i podobna.
Toż i nam Panie, jako Weronice
Po zmartwychwstaniu objaw się łaskawie;
Zwiędłe w boleściach przemieli Matki lice!
Panie – o Panie! – gdy cud się uiści,
Po Weronice, my obrazonośce
Wystąpim jako mistrzowie lutniści;
I po sierocej, po bezmiernej trosce,
Adam i Zygmunt i trzeci i czwarty,
Z wielkiego album na wiatr puścim karty.
Grając, spiewając Panu, klaszcząc w ręce –
Wnętrzności wieszcze, co w żal pobrzmiewały,
Skręcim na struny miłości w podzięce,
Na żywą lutnię wiekuistej chwały;
W nowych, Dawidzkich hymnach się rozścieleni
Wzdłuż i wszerz ziemi – po nad Izraelem.
Teraz zaś niepozostaje mi już nic więcej, jak tylko w imieniu Waszem i w imieniu mojem podziękować za gościnne przyjęcie w tym domu.
Wiec dziękuję i Radzie miejskiej i Przewodniczącemu w tej Radzie za to, że polskie Muzy znalazły przytułek w tym konzularnym domu.II
Forum polskie. – Galerya historycznych postaci z 18. wieku: Stanisław Lesz czyński król filozof. –• Biskup Józef Andrzej Załuski zbieracz ksiąg. – Hetman Wacław Rzewuski statysta i pisarz. – Stanisław Konarski reformator. – Morsztyn. – August i Michał Czartoryscy. – Biskup Naruszewicz dziejopisarz i rymotwórca. – Przejście do literatury
XIX. wieku.
Literaturę z czasów Stanisława Augusta, z czasów odrodzenia się ducha narodowego, nawykliśmy uważać tylko za przedsionek naszej literatury dzisiejszej, w istocie zaś jest to wielki gmach publiczny wzniesiony pracą i potężnym gieniuszem mężów wysokiej zasługi dla pożytku przyszłych pokoleń; gmach podobny do rzymskiego Forum, ozdobiony posągami tych, co go wznieśli, do którego nasza literatura dzisiejsza wchodzi, jak na Forum rzymskie wchodziła żywa rzesza nowego pokolenia, dumna sławą swych przodków uwiecznionych posągami, dumna wielkością swojego narodu. Obejrzyjmy się w tym polskim panteonie dokoła i przypatrzmy się tym postaciom z kolei. Ci, których przedstawiają te posągi, byli to jeszcze mężowie publiczni na skalę poważnych rozmiarów starej Rzeczypospolitej; mężowie narodu z pełną jeszcze władza, siłą i wolą działania; mężowie potężnej historycznej wiary z całą jeszcze dumą narodową; mężowie wielkiego posiewu, którzy pod grudę wieku swojego rzucili ziarno przyszłości, ostatni ze starożytnych, z nowowożytnych pierwsi! Są to ostatni dygnitarze najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a zarazem pierwsi więźniowie i wygnańcy za sprawę ojczystą i pierwsi obywatele nowożytnej Polski odrodzonej w duchu.
Nie poznawszy bliżej galeryi tych historycznych postaci, trudnoby było zrozumieć czas dzisiejszy. Wszystkich tych mężów, których te posągi wyobrażają, wydał wiek XVIII., lubo dopiero wiek XIX zbiera owoce ich pracy. Szereg tej galeryi rozpoczynają: Król filozof, Biskup i Hetman.
Stanisław Leszczyński (urodzony 1674 roku we Lwowie) jest właściwie ta gwiazdą na ojczystem niebie, która zapowiada odrodzenie się ducha narodowego i nowa erę dla nauk w Polsce. Piękny z ciała i z duszy, wysoki światłem nabytem za granicą, miły każdemu ogłada i obyczajem, nabytym w kraju i w kole szlachetnej rodziny, z której wyszedł, pozyskał on wielką wziętość w narodzie i za granicą, na dworach panujących w całej Europie i po wszechnicach najpierwszych w owym czasie. Było bowiem wówczas szlachetną dumą ludzi możnych, że się ubiegano o stopnie naukowe, że przywiązywano do tego wielką wartość, żeby wystąpić godnie jak ludzie światła, nauki i postępu, czy to na mównicy pierwszych wszechnic europejskich, czy to na dysputach naukowych. Stanisław Leszczyński został naprzód wojewoda Poznańskim (1699) mianowany, a następnie królem polskim obrany 4. października r. 1705 za wpływem szwedzkim podczas wtargnięcia Karola XII do Polski.
Panowanie jego było burzliwe, i nie jako król stanął on tak wysoko w narodzie, lecz jako mąż światła i nauki, jako maź wysokiego charakteru i zacnego posiewu w ojczyźnie. Jako przyjaciel światła i ludzkości w kraju i za krajem położył on te zasługi, które mu w dziejach zjednały nazwę dobroczynnego "Króla-filozofa". Po przegranej Szwedów pod Pułtawą uchodzi on z Polski, w cudze kraje na tułactwo dobroczynne, nie widząc możności utrzymania korony ani uszczęśliwienia ojczyzny swojej na tej drodze, i osiada najprzód w Księstwie Zweybrück, nadanem mu od Karola XII, a następnie, gdy za wpływem księcia Rohan Ludwik XV król francuski poślubił córkę jego Maryę, otrzymał Stanisław Leszczyński udzielne księstwo Lotaryngii i Baru w dożywocie jako panujący Książe.
Polityką francuską powodowany i tem przekonaniem, że panowanie Sasów gotuje nieszczęście ojczyźnie jego, pokusił on się raz jeszcze po śmierci Augusta II o koronę polską, lecz po gorzkich zawodach, które się tylko przyłożyły do wyświecenia jego wysokiego charakteru, uchodzi z Gdańska na rybackiej łodzi powtórnie z ojczyzny, – która nie umiała go cenić i niemogła mu przebaczyć tego, że włożył koronę Piastów i Jagiellonów za obcym wpływem na skronie – powraca do Lotaryngii i odtąd dopiero staje się zbawiennym wpływ jego, który wywiera na Polskę.Życie tego króla filozofa jest pełne chwil burzliwych, pełne piękności duchowych i poetycznych obrazów.
W pierwszej połowie życia jego zajmuje szczególnie nagła zmiana losów, miotająca tym mężem przeznaczeń wyższych; ile inni zabiegów czynią do wstąpienia na tron, bez względu na szczęście narodu, tyle przeciwnie użył on starania, ażeby tylko zasłonić kraj swój od klęsk i zapewnić pokój swojej' ojczyźnie. Złożył koronę chcąc jedynie jako obywatel źyć w zaciszu domowem po złożeniu berła, a gdy to się nie powiodło, wraca po powtórnym zawodzie na tułactwo. W drugiej połowie jego życia zajmuje szczególnie prawdziwie ludzka, pełna spokoju twórczość jego ducha, tudzież miłość ojczyzny, która i na tułactwie całą jego istotę ożywia. W tym okresie odzyskuje on wielkie wpływy swoje w Polsce i działa na nią moralnie i naukowo. W posiadaniu wielkich środków ściąga Polaków na dwór swój, a w szkole rycerskie"), która w Lunewillu założył, kształci młodzież polską i zapewnia w ten sposób oświatę dla przyszłego pokolenia w Polsce.
Stanisław Leszczyński, założywszy szkołę lunewilską, zostawał w ciągłych stosunkach z Polską i z Konarskim. Z Polski przysłał mu Konarski ludzi utartych już i urobionych znacznie, a on przesyłał ich na dwór króla francuskiego, gdzie córka jego była królową, dająca protekcyę wielką Polakom. Są to te czasy, kiedy od Wilna, Lwowa i Warszawy ciągnęło tyle młodych Polaków za granicę; i niema się czemu dziwić, bo były to czasy, gdzie panowanie saskie nie dawało Polakom żadnej zgoła zachęty. Powszechnie uznaną była stagnacya polska; rzutniejsze prze to umysły szukały dla siebie pokarmu tam, gdzie go znaleźć można było, i ztąd tez wielu Polaków wstępowało do ówczesnej armii francuskiej i bawiło na dworze Księcia Lotaiyńskiego.
Uczniowie lunewilskiej szkoły są to ludzie postępowi w owym wieku, a co więcej ludzie narodowego postępu, i oni to pierwsi wnoszą do kraju potrzebne reformy społeczne i naukowe, i rozpoczynają szereg tych mężów, od których się po upadku światła w Polsce rozpoczyna odrodzenie narodowego ducha. Już Joachim Lelewel robi tę uwagę, że w tym czasie wpływu Stanisława Leszczyńskiego i Konarskiego na naród przejmować się zaczynają Polacy, a mianowicie uczniowie szkoły lunewilskiej, wyobrażeniami francuskiemi i wyobrażeniami monarchicznemi wedle pojęć francuskich; i rzeczywiście tak było. W monarchicznej zasadzie szukali ówcześni patryoci ratunku na niemoc, w jaka Polska popadła była po dwukrotnym najeździe Szwedów, i oni to przysposobili pole do tych reform, któremi się szczyci czas Stanisława Augusta, i które dziś już przeszły w życie i literaturę narodu.
Ztąd też poczynamy tę galeryę od króla – filozofa, od założyciela szkoły lunewilskiej, od pierwszego tułacza polskiego i męża wielkiego posiewu na tułactwie dla dobra ojczyzny.
Obok niego po prawej stoi Józef Andrzej Z a ł u s k i urodzony na początku XVIIIgo wieku, biskup kijowski i czernichowski w połowie tego wieku, maź twardy i surowego obyczaju, znający dokładnie kraj i zagranice, ówczesna oświatę i potrzeby narodu, wyborny mowca w senacie, apostolski maź w kościele, gdy odprawia misję do ludu z przybraniem duchowieństwa dyecezyi swojej, znakomity uczony swojego czasu i jeden z najpierwszych pisarzy swojego wieku.
Czując potrzebę rozszerzenia światła w narodzie, a znając cała ówczesna oświatę tak w kraju jak i zagranica, począł on gromadzić potrzebne ku temu zasoby naukowe; jakoż po upadku światła w Polsce jest on pierwszym znowu zbieraczem ksiąg, i za staraniem jego została już w roku 1746 otworzoną w Warszawie dla użytku publicznego biblioteka Załuskich, którą brat jego Andrzej Stanisław Załuski biskup krakowski, przez wniesienie zbiorów ksiąg po królu Janie III i prymasie Olszowskim pozostałych powiększa. Biblioteka ta liczyła 262, 640 dzieł i ksiąg, kilkadziesiąt tysięcy rękopismów głównie polskich albo do polskiej historyi służących, a prócz tego 24, 574 rycin, odnoszących się także po największej części do rzeczy polskich. Poświęcenie zaś biskupa kijowskiego zdołamy wówczas dopiero ocenić dokładnie, jeżeli spojrzymy na życie jego domowe, gdzie sobie wszystkiego odmawiał, nawet najpierwszych potrzeb życia, i w ubóstwie, w nędzy prawie żył w pałacach swoich dla oszczędzenia grosza, który obracał na zakupywanie ksiąg i pomnożenie zbiorów, oddanych na pożytek narodu, ku czemu częste nawet po kraju przedsiębrał podróże, czyniąc poszukiwania po archiwach prywatnych, ratując od zagłady' najrzadsze dzieła butwiejące w bibliotekach klasztornych.
Józef Andrzej Załuski, jest tedy, jak mówiliśmy, pierwszym zbieraczem książek w Polsce po upadku oświaty, a zarazem pierwszym więźniem i wygnańcem; gdyż także za przywiązanie swoje do ojczyzny został wywiezionym do Kaługi, a i tam jeszcze pracował jako uczony dla ojczyzny, sprowadzał jeszcze na listy książki z zagranicy do Warszawy, i pamiętnem zostanie to, iż w Kałudze napisał testament, którym ostatecznie oddał narodowi na własność bibliotekę swoją. Powróciwszy z wygnania do ojczyzny po pierwszym rozbiorze kraju, obarczony wiekiem, trudami i zgryzota, zakończył Załuski życie w dwa lata później, a biblioteka jego została po ostatnim rozbiorze jako własność narodowa wywieziona z krają do Petersburga.
Z kolei uderza nas teraz poważna postać Wacława Rzewuskiego, hetmana wielkiego koronnego, uczonego, polityka i mówcy, który także pięknym muzom palił ofiary, szukając wytchnienia po ciężkich pracach, poniesionych dla dobra ojczyzny, w zacisza domowem.
Piękna to postać; siwa zdobi go broda, jak starych jeszcze hetmanów, którą nosił do śmierci na pamiątkę cierpieli swoich za ojczyznę.
Ostatni to bowiem hetman jeszcze, poważany w całej rzeczypospolitej, a zarazem jeden z pierwszych więźniów i wygnańców politycznych. Poczciwie bronił on spraw Rzeczypospolitej, wspierał ja swojem ramieniem, swojem światłem, swojem piórem, swoja, radą; gromadził księgi, usposabiał dla niej zdolnych ludzi, był jednym z pierwszych twórców sceny polskiej, a w końcu jak już powiedzieliśmy, jednym z pierwszych wygnańców; i pamiętnem pozostanie na zawsze to, że na wygnaniu swojem w Kałudze, gdzie lat wiele przebywał, przetłumaczył psalmy pokutne i napisał wstęp do nich tak zajmujący, tak świeżo malujący ówczesne wyobrażenie a zarazem tak przypadający do dzisiejszej chwili, że zdaje się, jakoby dopiero dzisiaj wyszedł z pióra jednego z naszych poetów. Wstęp ten jest bardzo krótki, i lubo nas to oderwie na chwilę od właściwego przedmiotu, pozwólcie jednak, ażebym go odczytał.
Wstęp do psalmów pokutnych.
Do
Kochanej Ojczyzny
W okropnych czasach pośrodku dni smutnych,
Bierz się Ojczyzno do psalmów pokutnych,
A gdy cię gniewny Bóg chłosta swym biczem,
Płacz, jęcz, upadaj przed jego obliczem.
Wszak Bóg jak Ojciec, gdy dziecię swe otnie,
Cieszy je potem, i głaszcze stokrotnie.
Po srogich klęskach, po morze, po bitwie,
Da Bóg szczęśliwy los Polsce i Litwie.
Mnie w pięcioletnim przeciągu niewoli
Nie ma niedola, ale twoja boli.
Niech mój surowszy los będzie, twój miększy,
Niech me nieszczęście – twe szczęście powiększy.
Już na początku tych wykładów zapowiedzieliśmy wielką nowożytna trajedyę. Jakoż pierwsze już postacie, które rozpoczynają ten dramat, biorą koniec tragiczny równie jak ich usiłowania.
Po królu filozofie i wygnańcu, po biskupie zbieraczu ksiąg z wiełką ofiarą całego życia, i po ostatnim zacnym hetmanie, staje w tej galeryi przed nami zakonnik, maź największy XVIII wieku w Polsce, z powołania ślubami surowej reguły związany i odcięty niby klasztornemi murami od świata, a pomimo to pierwszy polityk w narodzie i najpotężniejszy reformator swojego wieku.
Stanisław Hieronim Konarski jest ta krynica nowego życia w narodzie, jest tym niestrudzonym sternikiem postępowej myśli, która sam potężnie kieruje przez pół wieku przeszło. Pracom tym, które podjął, dziełom, które dokonał, może podołać całe zaledwie pokolenie, przez niego nałożone i wprzęgnięte do posług ojczyzny.
Od niego poczyna się nowa era w Polsce dla wyobrażeń społecznych, dla wychowania publicznego, dla nauk, prawodawstwa, dla literatury i obyczajowej ogłady.