- W empik go
Pamiętniki Bartłomieja Michałowskiego, od roku 1786 do 1815. Tom 5 - ebook
Pamiętniki Bartłomieja Michałowskiego, od roku 1786 do 1815. Tom 5 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 267 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ogłoszone przez
Henryka Hr. Rzewuskiego.
Tom V
Warszawa.
Nakładem S. H. Merzbacha przy ulicy Miodowej Nr. 486.
1857.
Wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, po wydrukowaniu, prawem przepisanej liczby exemplarzy.
w Warszawie dnia 30 Czerwca (12 lipca) 1856 r.
Starszy Cenzor,
F. Sobieszczański.
w Drukarni J. Unger.
Wyprawa Napoleona na Rossyą, jak najgorzej mu poszła i stała się kresem jego zawodu. Cały naród wierny Bogu i Jego pomazańcowi, jednomyślnie przeciwko niemu powstał. Sam opuszczał swoje rolę i zażegał swoje siedziby, żeby nachodźca nigdzie nie znalazł ani żywności, ani przytułku. Wszedł nakoniec Napoleon do Moskwy, i znalazł w niej same pustki, nie tak grzecznie go przyjęli w Moskwie, jak Paryż w niespełna półtora roku potem przyjął jego nieprzyjaciół. Nakoniec podpalono miasto, i po prostu wykurzyli z niego koronowanągo awanturnika.
Dobrze to powiedział jeden poeta łaciński, quem Jovis vult perdere dementat. Wyklęty przez Ojca świętego, a szatana pychą, upojony, rzeczywiście rozum stracił. Chciał w jednej kampanii podbić państwo siło równej niegdyś Rzymskiemu, a znacznie przewyższając tę siłą mocarstwo, które zdobyte zostało od Aleksandra Wielkiego. Bez magazynów, bez zapasów, jakby samopas podróżujący, wgrzązł w środek państwa Rossyjskiego, ogromną armię swoje wygłodził, wymroził,?jednem słowem zaprzepaścił, a nabroiwszy, uciekł do Paryża, gdzie już bez tego blasku, którym zwycięzca mami swój naród, zaczął wśród niechęci powszechnej, gotować się do nowej wyprawy.
Druga wyprawa nie była szczęśliwsza od pierwszej. Wszyscy jego sprzyrnierzeńcy odstąpili go, i przyłączyli się do jego nieprzjaciół. Już xięstwo Warszawskie zajęte było przez wojsko rossyjskie, a rząd tymczasowy był oddany radzie, w której kilku Polaków znakomitych i światłem i cnotą zasiadało. Kraj nasz oddychał po tylu klęskach. Pieniądz zaczynał znowu napływać do Polski, zwłaszcza po zdobyciu Gdańska przez Rossyan, a rekwizycye, które były w użyciu za władztwa Napoleona, ustały, Rossyanie za wszystko, co na swój użytek obracali, gotowym groszem płacili. Nieszczęśliwej pamięci systemat kontynentalny się skończył, kupcy angielscy już się pokazywali za kupnem pszenicy i jęczmienia. Bar tek o wszystkiem mi donosił,.1 jego listy coraz były weselsze. Jakże nio miał być wesołym, kiedy miał znaczne zapasy i mojego i swojego chleba, a tych cena ciągle się podwyższała.
Jako się powiedziało, w czasie wojny bawiłem u Ksawerowstwa, i tam dochodziły mnie wieści najdokładniejsze o wszelkich wypadkach tej wojny. Nie czułem najmniejszego pociągu do Napoleona; uważałem go jako przywlaszczyciela najwyższej władzy, której nadużywał. Widziałem w nim człowieka z nadzwyczajnym geniuszem, ale z duszą ciasną, samoluba upojonego swoją wielkością, prześladowcę mojej religii, a nigdy nie podzielałem opinii u nas rozpowszechnionej, że on pragnął być wskrzesicielem Polski. Upadek jego zawsze mi się zdawał być niezbędnym dla spokojności Europy, a nawet w okresie najwyższej jego sławy, ten upadek przeczuwałem.
Nie można się było z tem odezwać przed sąsiadami Ksawcrowstwa nawiedzającymi] jego dom, bez wywołania sprzeczki, bo oni wszyscy byli zapaleni Napolconiści. Nie można ich było przekonać, że Francya ani potrzebuje Polski, ani o nią dba. I że ile razy Polacy jej zaufali, zawsze zawiedzeni zostali. Nio wielu Polaków zna dokładnie własną historyę. I to jest jedna z przyczyn onaylek politycznych, jakich się dopuścili, ale wady narodowe są wielce uparte w swoiój trwałości. I jeszcze wiele lat upłynie, nim Polacy się przekonają, jak są od Francuzów lekce ważeni.
Mieliśmy w naszem najbliższem sąsiedztwie męża troche dziwaka, ale prawdziwie godnego, i wielce zajmującego rycerza. Litwin zakuty, niegdyś w Kościuszkowskiej wojnie zawołany,pułkownik brygady kowieńskiej, osiadł o małe pół mili od nas, tak, że do nas przychodził piechotą, bo wielki znał szacunek dla Ksawerka, i ze mną sic poznawszy, zaraz mnie polubił. Jego ojciec klient donu Sapieżyńskiego, mia) wieś dziedziczną w okolicach Kobrjnia, a widać że musiał być mężem światłym, bo dzieciom swoim dat bardzo staranne Wychowanie; pułkownik, kilku językami tłumaczył się z łatwością. Otóż, że z maleńka miał skłonność do żołnierki, gdy skończył edukacyę, ojciec kupił mu porucznikowstwo w brygadzie Kowieńskiej, a tak rozpoczął swój zawód rycerski jak panicz, ale tak gorliwie przyłożył się do służby, że został jednym z dzielniejszych oficerów wojska Rzeczypospolitej. Roku 1792 wsławił się w bitwie pod Brześciem, a po akcessie króla do konfederacyi Targowickiej, ze swoją brygadą wykonał przysięgę wierności Imperatorowej Katarzynie. Ale gdy nadeszła insurrekcya 1794, on z swoją brygadą wziął w niej udział, i tak się popisywał, że ściągnął ku sobie przychylność naczelnika Kościuszki. Podczas oblężenia Warszawy, pod jego okiem, zabrał Prusakom cztery armaty, za co otrzymał stopień pułkownika. Ale to wszystko wyszło na nic, bo ta insurrekcya po kilkomiesięcznym, ale wiekopomnym oporze skonała, a z nią i ta resztka Polski, która się jeszcze była jakimś cudem zachowała.
Pan Rymsza nie mógł wrócić do żyjącego jeszcze ojca, bo gdyby się był pokazał na Litwie, byłby schwytany i odesłany ra Sybir, za to, że złamał przysięgę, którą był uczynił Imperatorowej. Ale przedarł się do Galicyi, i tam się poznał z Ksawerkiem, który mu ofiarował pomieszkanie i wszelkie wygody w swoim domu, co też pan Rymsza przyjął, i blizko dwóch lat u niego przesiedział.
Ale gdy się dowiedział, że generał Denisko zbiera na Wołoszczyznie jakąś siłę zbrojną polską, pod protekcyą Porty Ottomańskiej, pan Rymsza tara się udał, Ksawerek opatrzył go na drogę. Pan Denisko _______. X'
podżegany od pana Aubert Dubiiyet posła Rzeczypospolitej Francuzkiej w Stambule, uderzył na Galicyą z swoją garstką. W niej wojska cesarskiego nie było, bo wszystkie sity tej monarchii byty obrócone przeciwko Francuzom. On pochlebiał sobie że uda mu się zbuntować chłopstwo galicyjskie przeciwko rządowi, ale wielce się omylił. Bo pospólstwo stanęło przy rządzie i rzuciło się na nachodźców.
Wiadome wszystkim rozwiązanie tego lekkomyślnego przedsięwzięcia, Pan Denisko wdzedl w kilkadziesiąt koni, a rozbitym zostawszy przez chłopstwo, ledwo w kilkanaście koni wrócił do Mołdawii. Reszta się rozpierzchła lub wpadła w ręce chłopów. Niektórzy od nich zamordowani zostali, innych we Lwowie pod sąd oddano. Sąd bardzo roztropnie postąpił, że usunął z tej sprawy kwestyę polityczną, a sądził winowajców jedynie jako rozbójników, a tym sposobem uwolnionych zostało wielu obywatelów skompromitowanych i uwięzionych in carcere duro, a mianowicie: pan Augustyn Trzecicski, Dzieduszycki i inni znakomici,zasłużeni krajowi mężowie. Co się tyczy tych, którzy wzięci zostali z bronią w ręku, kilku z nich, a mianowicie majora Melforta walecznego oficera, powieszono we Lwowie, innych porozsadzano po fortecach, a później cesarz ich ułaskawił.
Na szczęście pana Rymszy, kilka dni przed tą wyprawą., pokłócił się był z tym samym majorem Melfortem, i w pojedynku jaki z tego powodu z nim odbył, został niebezpiecznie postrzelonym, ie był przykuty do łóża boleści w Jassach. I tam biedował, dopóki wspaniałomyślny Imperator Paweł nie posłał tym wychodzcom przebaczenie z pozwoleniem] powrotu do jego państwa. Wtedy pan Rymsza z generalem Denisko udali się do Petersburga, gdzie od Imperatora łaskawie byli przyjęci. Nawet pan Rymsza zabierał się wstąpić w służbę rossyjską, gdzie mu ofiarowano stopień podpułkownika, w pułku sztyftu-jącym się konnopolskim, na wzór kawaleryi narodowej, i w takimże mundurze, ale śmierć ojca i potrzeba udania się do Litwy dla układów familijnych, przeszkodziły mu uskutecznić ten zamiar.
W Petersburgu odnowił był dawną znajomość z JW. Pociejem, oboźnym litewskim, z którym służył podczas rewolucyi. Ten pan wielce go polubił, i zabrał go z sobą do Litwy. Udał się więc z Wilna, gdzie zostawił pana Pocieja, do swojej ojcowizny, ' tam zrobił układ z swoim bratem, który mu spłacił jego schedę, i odliczł za nią w gotowiznie czterdzieści tysięcy, które u pana Pocieja ulokował, i przy nim czas jakiś mieszkał.
Trzeba wiedzieć, że panu Pociejowi z jakiejś sukcessyi dostała się była wioseczka granicząca z dobrami Galicyjskiemi Ksawerka. Zajmowała trzydzieści włók periferyi, wodę, knieje, niezło zabudowanie gospodarskie, i siaki tuki dom z ogrodem. Gdzież panu Pociejowi mającemu ogromne dobra w Rossyi i Prusach, dbać o małą wioskę w kordonie cesarskim? Otóż kiedy razu jednego pan Rymsza oświadczył mu chęć udania się na jakiś czas do Galicyi, żeby uściskać się z panem Ksaworym Michałowskim, i jemu się uiścić z długu, co go był u niego zaciągnął, pan Pociej mu powiedział: wieszże co, panie Mikołaju? w tamtych stronach mam wioskę wcale mi niepotrzebną, bo tam pewnie nigdy mojej nogi nie postawię; kup ją u mnie jakby kota w worku: masz u mnie czterdzieści tysięcy, dodaj jeszcze dziesięć, a Brzaski będą twoje. –Ale kiedy nie mam tych dziesięciu tysięcy. – Mniejsza z tem, dasz mi swój oblig, a ja rok ci poczekam.– Zgoda, i tego samego dnia wszystkie formalności prawne odbyli. Pan Itymsza za tranzakcyą pojechał do swojego dziedzictwa, ale po drodze zajechał do Porzecza, gdzie wtedy mieszkał mój Ksawerek.
Od tego zaczął, że mu wypłacił to, co mu Ksawery dał bez pretensyi zwrotu, i opowiedział mu interes, który go z Litwy przesadza do Galicyi. Ksawery i Ksawerowa obejrzeli tranzakcyą i znaleźli, że ta jego robota była wielce korzystną. Tyle tylko, że pułkownik się kłopotał, że mu za rok trzeba było wypłacić dziesięć tysięcy, ale Ksawery go uspokoił, mówiąc: ja ci dam pieniądze pułkowniku, i dodam jeszcze do tej kwoty trzy tysiące, bo przecie do majątku przez tyle lat zaniedbanego z gołemi rękami przyjść nie można; a dla moich trzynastu tysięcy, lepszej lokacyi nie znajdę jak u ciebie.
Interes został załatwiony, a pan Rymsza osiadł na dziedzicznej roli. Ale że to było dla niego zupełnie nowym zawodem, że więcej się zajmował ogrodem, książkami i polowaniem, nie rolą. Nie szło u niego tak korzystnie jakby iść powinno. Tyle tylko, że jeden koniec roku stykał sic z drugim, długów nie pomnażał, ale zbierać nie umiał. Naprzykrzyło mu sic być ciągle dłużnym Ksaweremu, i dopóty go męczył, aż ten musiał przyzwolić na następny układ: pułkownik mu przyznał prawo dziedzictwa na Brzaskach, warując sobie władanie dożywotnie tego majątku, a Ksawery go zak witował z długu, i naznaczył mu tysiąc reńskich w walucie na rok, aż do jego śmierci. I dał mu porękawicznego tuzin sztućców srebrnych.
Dopiero pułkownik został uszczęśliwiony, mawiał o sobie: jestem pan. Moja rola utrzymuje mnie, moje konie i psy, młyn i propinacya opłacają podatki, a tysiąc reńskich, co je pobieram od pana Rotmistrza, obracam na książki i kwiaty. Był z niego prawdziwy filozof, a tak był przywiązany do Ksawerowej, że ona zdołaią go zwrócić do pełnienia obowiązków religii katolickiej, oddawna przez niego zaniedbanych.
On to, r. 1809 próbował w Krakowie, ażaliż mu się nie wda wstąpić na nowo w służbę. Ale go tam dość obojętnie przyjęto. Dawne zasługi już były zapomniane, a w zawodzie wojskowym nic wiodło się tylko takim, co w legionach obok Francuzów walczyli, lub tym, co umieli pozyskać względy osobiste księcia Józefa, a którzy należeli do wykwintnego towarzystwa Waarszawy. Otrzymywali takie pulkownictwa, ci co niby kosztem własnym sztyftowali pułki. W czem była cala illuzya. Bo ci improwizowani pułkownicy, nietylko że własnej złotówki na pułk nie wyłożyli, ale nawet mniemana ich hojność, znaczne zyski im przynosiła. Bo mając prawo fortragowania, poprostu sprzedawali stopnie kapitańskie i porucznikowskie, a pieniędzmi, które do nich z tej sprzedaży wpływały, rozpoczynali formnacye pułków, bo cały wydatek w piechocie był umundurowaniem kantonistów. W jeździe wydatki były nierównie większe, gdyż trzeba było i konie kupić. Ale za to stopnie oberoficerskie drożej się sprzedawały. A nakoniec pokazało się, że i tym przemysłem ledwo trzecia część pułku sic tworzyła, a dwie czę.ści zawsze przez departament wojenny groszem publicznym dopełnione były.
Z tego powodu było kilka ciekawych wypadków. Jeden z nich przytoczę: Kiedy francuzi wkroczyli w ziemię polsk.T, a Polacy zaczęli się uzbrajać dla jakichś nadziei, których Napoleon nie myślał ziścić, pewien młody obywatel na zadłużonej wiosce osiadły, ofiarował na cały pułk swoim kosztem fundować płaszcze, byle dostał tego pułku dowództwo. Wiadomo jak wszystko u nas robi się lekkomyślnie. Czego żądał, to i zaraz otrzymał, i dano mu nominacyą na pulkownika,i|dowódzcę pułku trzytysiącznego. Swoim kosztem, kazał uszyć dziesięć płaszczów i natem skończył A że był pułkownikiem, władza za tę nierzetelność bez zhańbienia siebie samey, nie mogła mu odjąć stopnia, ile że ta urnowa będąc ustną, jakiż był na nią literalny dowód? Departament więc jego j zastąpił, a on oczyścił wioskę swoje z długów. '
Był on najniezdatniejszym zpomiedzy wszyst- | kich dowódzców pułków. Nigdy służby frontowej nie mógł się nauczyć. Dano mu poźniej drugi pułk, może że najwięcej wyćwiczony zpomiedzy wszystkich, ale }, i tam utrzymać się niemógł, otrzymałconsiliumabuondi. Po kilkoletniej przerwie, podczas prowizorycznego rządu Księstwa Warszawskiego, wkręcił się w służbę cywilną, gdzie jakem słyszał, dubrze mu się powodzi.
Te szczegóły swojego zawodu żołnierskiego, opowiedział mi pan Rymsza, on nie oddawał sprawiedliwości księciu Józefowi, odmawiał mu wszelką zdolność niezbędną dla naczelnika, twierdził, że jego sława była przywłaszczona, oprócz wielkiej odwagi osobistej, żadnego przymiotu mu nie przyznawał, i często powtarzał, źe ród Poniatowskich byl stworzony na zgubę Polaków. A że Ksawery zachowywał wielką cześć dla króla Stanisława, z tego powodu miedzy nim, a panem Rymszą bywały częste sprzeczki, ale które w niczem nie osłabiały ich wzajemnej przyjaźni.
Pan Rymsza cierpieć nie mogł Napoleona, nazywał go ludożercą, a kiedy nieszczęścia zaczęły się na niego sypać, nie taił swojego ukontentowania, że wedle niego sprawiedliwość Boska sie dopełnia. Tem wiele sobie narobił nieprzyjacioł, bo wszyscy tameczni obywatele najsilniejszy do Napoleona czuli pociąg, i uważali szczęście Polaków, być ściśle zjednoczone z jego pomyślnością, o co on z sąsiadami nieustannie się sprzeczał.
Ztemwszystkiem był to bardzo poczciwy człowiek. Zaprzyjaźniliśmy się serdecznie, i nie było dnia, | żebyśmy razem kilka godzin nie przepędzili. Często | spieraliśmy się z sobą, bo on nic dobrego nie upatry – j wał w teraźniejszości i wszystko rad był zwracać do przeszłych czasów. Co go najwięcej gorszyło już od założenia Księstwa Warszawskiego, to, że młoda szlachta pochop weźmie do służby cywilnej. Uważał to być hańbą mając siłę i wiek po temu, uchylać się od zawodu żołnierskiego. O co zemną bywały nieustanne sprzeczki. Ale nie można było go przekonać, że zawód cywilny nie jest raniej korzystnym dla