Pamiętniki cesarzowej Katarzyny II jej własną ręką spisane - ebook
Pamiętniki cesarzowej Katarzyny II jej własną ręką spisane - ebook
Ujawnione zapiski bezwzględnej carycy
Katarzyna II – a właściwie księżna Zofia Augusta Anhalt-Zerbst – urodziła się w 1729 roku w Szczecinie. Znana jako Katarzyna Wielka była żoną cara Piotra III, lecz po niecałym roku jego rządów w wyniku przewrotu pałacowego sama została cesarzową Rosji i władała nią do końca życia – zmarła w 1796 roku.
Rządy Katarzyny II były niezwykle surowe, pod jej panowaniem Rosja rosła w siłę, a buntowników wysyłano na Syberię. Do kontrowersyjnego wizerunku władczyni przyczyniły się także rozwiązły tryb życia, despotyczny charakter oraz agresywna polityka.
Pamiętniki… obejmują zapiski cesarzowej dotyczące lat 1744-1759 – w zapieczętowanej kopercie znalazł je po śmierci cesarzowej jej syn, Paweł. Po raz pierwszy drukiem zostały wydane przez Aleksandra Herzena w Londynie w 1858 roku.
„Podczas czytania tych pamiętników niezmiernie zadziwia, że wciąż zapomina się o jednej rzeczy, i to tak, że nie pojawia się ona nigdzie: Rosja i naród. Dla tamtych czasów to cecha charakterystyczna. Pałac Zimowy ze swą machiną administracyjną i wojskową był oddzielnym światem. Niby okręt płynący na powierzchni miał całkowicie jednostronny stosunek do mieszkańców głębin oceanu: zjeść ich. To było Państwo dla Państwa. Zorganizowane na modłę niemiecką, stawiało się na pozycji zwycięzcy nad ludem. W tych monstrualnych koszarach, w tej przeogromnej kancelarii panowała dyscyplina jak na polu bitwy. Jedni wydawali i przekazywali rozkazy, inni w milczeniu byli im posłuszni. W jednym tylko miejscu ludzkie namiętności i pasje okazywały się chwiejne i burzliwe, a tym miejscem w Pałacu Zimowym było foyer domowe – nie narodu, ale państwa. Za potrójną linią straży, w bogato zdobionych salonach wrzało gorączkowe życie, pełne intryg i walk, dramatów i tragedii. To tam, w mroku alkowy, w ferworze orgii, z dala od donosicieli i policji decydowano o losach Rosji.”
Aleksander Herzen (tłum. E. Derelkowska)
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-340-8 |
Rozmiar pliku: | 821 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka godzin po śmierci carycy Katarzyny jej syn, car Paweł, rozkazał hrabiemu Rostopczynowi opieczętować wszystkie jej papiery. Był też obecny przy ich porządkowaniu. Znaleziono wśród dokumentów słynny list Aleksieja Orłowa1, pełen cynizmu, w którym, będąc pijanym, donosił carycy o zamordowaniu jej męża, Piotra III, a także rękopis w całości napisany ręką Katarzyny. Ten znajdował się w zapieczętowanej kopercie, opatrzonej następującym napisem: Его Императорскомуу Высочеству, Цесаревичу и Великому Князю Павлу Петровичу, любезному сыну моему (Dla Jego Cesarskiej Wysokości, Cesarzewicza i Wielkiego Księcia Pawła, syna mojego ukochanego). W tej kopercie znajdował się właśnie niniejszy manuskrypt.
Zapiski kończą się nagle pod koniec roku 1759. Istniały podobno luźne notatki, mogące służyć jako materiał do kontynuacji. Niektórzy mówią, że Paweł je spalił, nie ma jednak co do tego pewności. Paweł utrzymywał w wielkiej tajemnicy istnienie rękopisu matki i powierzył go jedynie swemu przyjacielowi z dzieciństwa, księciu Aleksemu Kurakinowi. Ten wykonał jego kopię. Jakieś dwadzieścia lat po śmierci Pawła, Aleksander Turgieniew i książę Michaił Woroncow uzyskali kopie egzemplarza Kurakina. Gdy tylko car Mikołaj o tym usłyszał, rozkazał tajnej policji zdobycie wszystkich kopii. Znalazła się wśród nich między innymi jedna przepisana własnoręcznie w Odessie przez słynnego poetę Puszkina. Kopie Pamiętników cesarzowej Katarzyny II przestały krążyć.
Car Mikołaj polecił hrabiemu Błudowowi przynieść oryginał, przeczytał go, zapieczętował wielką pieczęcią państwową i rozkazał umieścić w archiwach carskich wraz z najtajniejszymi dokumentami.
Do tych informacji, jakie pochodzą z pewnej skierowanej do mnie notatki, dodać muszę, że pierwszą osobą, która mi o tym wspomniała, był preceptor obecnego cara, Konstantin Arsienjew. Jeszcze w 1840 roku mówił mi, że uzyskał pozwolenie na przeczytanie wielu tajnych dokumentów, które powstały po śmierci Piotra I, aż do panowania Aleksandra I. Upoważniono go między innymi do przeczytania Pamiętników Katarzyny II (w owym czasie nauczał wielkiego księcia, przypuszczalnego następcę tronu, historii nowożytnej).
Podczas wojny krymskiej przewieziono archiwa do Moskwy. W marcu 1855 roku obecny car kazał przynieść sobie ów rękopis, by go przeczytać. Od tego czasu po Moskwie i Petersburgu znów krążą jego kopie, jedna czy dwie. Nasza publikacja Pamiętników oparta jest właśnie na jednej z nich. W najmniejszym choćby stopniu nie można wątpić w autentyczność zapisków. Wystarczy zresztą przeczytać dwie lub trzy strony tekstu, by się o tym przekonać.
Powstrzymaliśmy się od jakichkolwiek poprawek stylu we wszystkich tych przypadkach, gdzie nie byliśmy przekonani, że błąd powstał podczas przepisywania.
Przechodząc do samych pamiętników, co możemy o nich powiedzieć?
Pierwsze lata Katarzyny II, tej kobiety-imperatora, która przez ponad ćwierć wieku zajmowała umysły wszystkich współczesnych, od Woltera i Fryderyka II aż po chana krymskiego i władców Kirgizji — jej młode lata, opisane przez nią samą…! Cóż do tego może dodać wydawca?
Gdy czytamy te strony, widzimy ją przybywającą, widzimy ją stającą się taką, jaką była później. Czternastoletnia figlarka, uczesana „na Mojżesza”, swawolna, zaręczona z małym idiotą — wielkim księciem — już zarażona chorobą Pałacu Zimowego, pragnieniem dominacji. Któregoś dnia, siedząc na parapecie okna z wielkim księciem i żartując z nim, zobaczyła wchodzącego hrabiego Lestocqa, który zwrócił się do niej: „Proszę przygotować bagaże, wraca pani do Niemiec”. Młody idiota nie wydawał się bardzo poruszony możliwym rozstaniem. „Dla mnie było to również dość obojętne” — powiada młoda Niemka, ale wielka księżna dodaje: — „lecz korona Rosji nie jest mi obojętna”.
Oto przyszła Katarzyna II roku 1762!
Marzenie o koronie było zresztą całkiem naturalne — w atmosferze dworu carskiego — nie tylko dla narzeczonej prawdopodobnego następcy tronu, ale dla wszystkich. Biren, koniuszy, śpiewak Razumowski, książę Dołgoruki, plebejusz Mienszykow, możnowładca Wołyński — wszyscy chcieli mieć jakiś strzęp cesarskiego płaszcza. Po śmierci Piotra I korona Rosji była res nullius.
Po śmierci Piotra I ci wielcy zgromadzili się na naradę. Mienszykow ucina wszystkie deliberacje i ogłasza cesarzową swoją dawną kochankę, wdowę po dzielnym szwedzkim dragonie, zabitym podczas wojny, i wdowę po Piotrze I, odstąpioną mu przez Mienszykowa „na znak oddania”.
Panowanie Katarzyny I było krótkie. Po niej korona zdobi coraz to inną przypadkową głowę: przedtem łotewskiej chłopki, potem chłopca (Piotra II), kiedy ten zmarł na ospę wietrzną — księżnej Kurlandii (Anny); po księżnej Kurlandii przechodzi do księżniczki Meklemburgii, ożenionej z księciem Brunszwiku, która rządzi w imieniu dziecięcia w kołysce, Iwana; po dziecku urodzonemu zbyt późno, by rządzić, korona przechodzi na głowę panny urodzonej zbyt wcześnie — Elżbiety. To ona jest prawomocną władczynią.
Złamana, zerwana tradycja, lud i państwo całkowicie rozdzielone przez reformy Piotra I, zamachy stanu, ciągłe rewolucje pałacowe. Ani krzty stabilności. Mieszkańcy Petersburga kładąc się do łóżek, nie wiedzieli nigdy, pod czyimi rządami się obudzą. Dlatego też bardzo mało interesowali się tymi zmianami, dotyczącymi właściwie tylko kilku niemieckich intrygantów, którzy zostali rosyjskimi ministrami, kilku wielmożów, wybronionych od kary za krzywoprzysięstwo i zbrodnię, i Pułku Prieobrażenskiego, który jak pretorianie rozporządzał koroną. Dla innych nic się nie zmieniało. A kiedy mówię „inni”, chodzi mi tylko o szlachtę i urzędników. Milczącym ogromem narodu — ludem złamanym, smutnym, zahukanym — nikt się nie przejmował. Naród był poza prawem, biernie przyjmując okrutne doświadczenia, jakie spodobało się dobremu Bogu nań zesłać, i ze swej strony nie troszcząc się wcale o te upiory, które chwiejnym krokiem wspinały się na stopnie tronu, przemykały jak cienie i znikały na Syberii albo w kazamatach. Za każdym razem lud mógł być pewien, że zostanie ograbiony. Ta warstwa społeczna nie miała żadnej szansy.
Dziwny czas! Tron carski — jak to już powiedzieliśmy gdzie indziej — przypominał łoże Kleopatry. Gromada możnowładców, cudzoziemców, pandurów, kochasiów przyprowadzała nocą nieznajomego, dziecko, Niemkę, wynosiła na tron, wielbiła i w imieniu „władcy” rozdawała razy knuta tym, którym coś się tu nie podobało. A wybranek ledwo miał czas zakosztować wszelkich rozkoszy nieumiarkowanej władzy i zesłać swoich wrogów na ciężkie roboty albo na tortury, kiedy następna fala już niosła innego pretendenta, strącając w niebyt wczorajszego wybrańca razem z całym jego dworem. Dzisiejsi ministrowie i generałowie nazajutrz jechali w kajdanach na Syberię.
Ta bufera infernale porywała ludzi z taką szybkością, że nawet nie było czasu przyzwyczaić się do ich twarzy. Feldmarszałek Műnnich, który obalił Birena, dołączył do niego jako więzień z nogami skutymi łańcuchem na tratwie na Wołdze. Właśnie w walce tych dwóch Niemców, którzy kłócili się o rosyjskie imperium, jak gdyby był to kufel piwa, można zobaczyć prawdziwe zamachy stanu z tych starych, dobrych czasów.
Cesarzowa Anna umiera, zostawiając koronę, jak już powiedzieliśmy, kilkumiesięcznemu dziecku i swemu kochankowi Birenowi jako regentowi. Książę Kurlandii był wszechpotężny. Ponieważ nienawidził wszystkiego, co rosyjskie, chciał nas ucywilizować kijami. W nadziei, że się umocni, z zimnym okrucieństwem doprowadził do śmierci setek ludzi, a na wygnanie skazał ponad dwadzieścia tysięcy. Był panem równie srogim, jak absolutnym. Dręczyło to feldmarszałka Műnnicha. Był Niemcem, tak jak Biren, ale poza tym bardzo dobrym wojskowym. Pewnego pięknego dnia księżna Brunszwiku, matka małego imperatora, poskarżyła się Műnnichowi na arogancję Birena. „Czy mówiła już pani o tym komukolwiek?” — spytał feldmarszałek. „Nikomu”. „Doskonale. W takim razie proszę milczeć i pozwolić mi działać”. Było to siódmego września 1740 roku.
Ósmego września Műnnich jest na przyjęciu u Birena. Przed kolacją zostawia rodzinę u regenta, a sam na chwilę wychodzi. Ostrożnie idzie do księżnej Brunszwiku, mówi jej, że powinna się przygotować na tę noc, i wraca. Zasiadają do kolacji. Műnnich opowiada o swoich kampaniach, o bitwach, które wygrał. „A czy uczestniczył pan również w nocnych potyczkach?” — pyta hrabia de Loewenhaupt. „Miałem potyczki o każdej porze” — odpowiada feldmarszałek, nieco zdenerwowany. Regent, który nie czuł się dobrze i leżał na sofie, na te słowa uniósł się i zamyślił.
Rozstali się jak przyjaciele.
Wróciwszy do domu, Műnnich rozkazuje swojemu adiutantowi Mansteinowi, by był gotowy na godzinę drugą. O drugiej wsiada z nim do powozu i jedzie prosto do Pałacu Zimowego. Tam każe zbudzić księżnę. „Ale o co chodzi?” — pyta żonę dzielny Niemiec, Antoni Ulryk de Braunschweig-Wolfenbűttel. „Niedyspozycja” — odpowiada księżna. I Antoni Ulryk znów głęboko zasypia.
Księżna w tym czasie ubiera się, a stary żołnierz zwraca się do najwierniejszych janczarów Pułku Prieobrażenskiego. Opowiada im o upokarzającej sytuacji księżnej, zapewnia o swojej przyszłej wdzięczności, a mówiąc to wszystko — rozkazuje załadować karabiny.
Zostawia księżnę pod opieką czterdziestki grenadierów, a sam z osiemdziesięcioma żołnierzami jedzie aresztować głowę państwa, okrutnego księcia Kurlandii.
Spokojnie przejeżdżają przez ulice Petersburga i przybywają przed pałac regenta; wchodzą i Műnnich rozkazuje Mansteinowi zatrzymać go, żywego lub martwego, w sypialni. Oficerowie służbowi, wartownicy, służba — wszyscy na to patrzą. „Gdyby był wśród nich choć jeden wierny oficer lub żołnierz — opowiada Manstein — bylibyśmy zgubieni”. Ale nie było ani jednego. Biren, zobaczywszy żołnierzy, ratuje się, wczołgując pod łóżko. Manstein każe go wyciągnąć. Biren się broni. Dostaje parę ciosów kolbą karabinu i zabierają go na wartownię.
Dokonał się zamach stanu. Wydarzy się jednak coś jeszcze dziwniejszego.
Biren był znienawidzony, to może wyjaśniać jego upadek. Regentka natomiast, istota dobra i łagodna, stroniąca od zła, za to niestroniąca od miłości z ambasadorem Linarem — była nawet nieco lubiana przez nienawiść do Birena. Mija rok. Panuje spokój. We Francji dwór jest jednak niezadowolony z przymierza austriacko-rosyjskiego, jakie regentka zawiązała z Marią Teresą. Jak zapobiec temu przymierzu? Nic łatwiejszego: zrobić zamach stanu i usunąć regentkę. Tym razem nie dokona go poważany przez żołnierzy feldmarszałek, nie będzie to nawet mąż stanu: wystarczy jeden intrygant — lekarz Lestocq, i drugi intrygant — ambasador La Chétardie, aby umieścić na tronie Elżbietę, córkę Piotra I.
Elżbieta, zajęta rozrywkami i drobnymi intrygami, niewiele myślała o obaleniu rządu. Oszukano ją, że regentka ma zamiar zamknąć ją w klasztorze. Ją, Elżbietę, która spędza czas w koszarach gwardii i na orgiach… Już lepiej zostać cesarzową! Tak też właśnie myśli La Chétardie; i nawet więcej niż myśli — daje francuskie złoto, aby przekupić garstkę żołnierzy.
Dwudziestego piątego listopada 1741 roku wielka księżna przybywa do kordegardy Pułku Prieobrażenskiego odziana we wspaniałą suknię, z piersią chronioną błyszczącą zbroją. Przedstawia żołnierzom swą nieszczęsną sytuację. Żołnierze, nasyceni winem, krzyczą: „Rozkazuj, mateczko, rozkazuj, a wszystkich wyrżniemy!”. Litościwa wielka księżna aż się cofa ze zgrozy i rozkazuje tylko aresztowanie regentki, jej męża i ich syna — bambino-cara.
Raz jeszcze to samo przedstawienie. Antoni Ulryk de Braunschweig-Wolfenbűttel zostaje obudzony z głębokiego snu, ale tym razem nie może zasnąć ponownie, ponieważ dwaj żołnierze okręcają go prześcieradłem i niosą do więzienia, skąd wyjdzie, dopiero udając się na śmierć na wygnaniu.
Dokonał się zamach stanu.
Nowe rządy idą jak po maśle. I raz jeszcze tej przedziwnej koronie brakuje tylko… dziedzica. Cesarzowa, która nie chce małego Iwana, szuka innego w pałacu księcia-biskupa Lubeki. To siostrzeniec biskupa i wnuk Piotra I, sierota bez ojca i matki, przyszły małżonek małej Zofii Fryderyki Augusty, księżniczki Anhalt-Zerbst-Bernburg, która tyle dźwięcznych i znanych tytułów straciła, by nazwać się krótko… Katarzyną II.
Po tym, co zostało tu powiedziane, można sobie teraz wyobrazić, jakie było środowisko, do którego los poprowadził tę młodą dziewczynę, mającą zarazem żywy umysł i charakter ugodowy, lecz pełen dumy i namiętności.
Jej sytuacja w Petersburgu była koszmarna. Z jednej strony matka, jędzowata, przewrotna, chytra, małostkowa, pedantyczna, nieszczędząca jej policzków i przywłaszczająca sobie jej nowe suknie; z drugiej — imperatorowa Elżbieta, wrzaskliwa megiera, prymitywna, cały czas na rauszu, zazdrosna, zawistna, śledząca każdy krok młodej księżniczki, żądająca informacji o każdym jej słowie, wciąż pełna podejrzeń — i to wszystko po przeznaczeniu jej na męża największego głupca epoki.
Uwięziona w pałacu, nie odważa się niczego zrobić bez pozwolenia. Kiedy opłakuje śmierć ojca, cesarzowa każe jej przekazać, że już dosyć, „że ojciec nie był królem, żeby go przez tydzień opłakiwać”. Kiedy okazuje przyjaźń którejś z przydzielonych jej dam dworu, może być pewna, że ją zabiorą. Kiedy przywiązuje się do jakiegoś wiernego sługi, jest bardziej niż pewne, że go wyrzucą.
Jej kontakty z wielkim księciem są potworne, poniżające. On opowiada jej o swoich miłosnych intrygach. Pijak od dziesiątego roku życia którejś nocy, zamroczony winem, przychodzi opowiedzieć swojej żonie o wdziękach i urokach córki Birena, a ponieważ Katarzyna udaje, że śpi, wymierza jej cios pięścią, by się obudziła.
Ten cham trzyma obok sypialni żony sforę psów, które zatruwają powietrze, a w swojej sypialni wiesza — według zasad kodeksu wojskowego — szczury, aby je ukarać.
To nie wszystko. Znieważywszy, obraziwszy stopniowo wszystkie delikatne uczucia tej młodej kobiety, zaczyna się je systematycznie wynaturzać. Cesarzowa uważa za chorobę fakt, że Zofia nie rodzi dzieci. Pani Czogłokowa rozmawia z nią o tym, sugerując, że kiedy chodzi o dobro państwa, trzeba odrzucić skrupuły, i ostatecznie proponuje jej wybór między Sałtykowem a Naryszkinem. Młoda kobieta udaje naiwną i bierze obu — i jeszcze Poniatowskiego; w ten sposób zaczyna karierę erotyczną, której przez czterdzieści lat już nie przerwie.
Niniejsza publikacja jest bardzo ważna dla domu carskiego Rosji, pokazuje bowiem, że ten dom nie należy tylko do rodziny Romanowów, ale nawet nie do rodziny Holstein-Gottorp. Wyznanie Katarzyny jest w tym względzie bardzo jasne: „ojcem cara Pawła jest Siergiej Sałtykow”.
Imperialna dyktatura Rosji na próżno próbuje przedstawiać się jako uświęcona i odwieczna.
I jeszcze jedno przed końcem.
Podczas czytania tych pamiętników niezmiernie zadziwia, że wciąż zapomina się o jednej rzeczy, i to tak, że nie pojawia się ona nigdzie: Rosja i naród. Dla tamtych czasów to cecha charakterystyczna.
Pałac Zimowy ze swą machiną administracyjną i wojskową był oddzielnym światem. Niby okręt płynący na powierzchni miał całkowicie jednostronny stosunek do mieszkańców głębin oceanu: zjeść ich. To było Państwo dla Państwa. Zorganizowane na modłę niemiecką, stawiało się na pozycji zwycięzcy nad ludem. W tych monstrualnych koszarach, w tej przeogromnej kancelarii panowała dyscyplina jak na polu bitwy. Jedni wydawali i przekazywali rozkazy, inni w milczeniu byli im posłuszni. W jednym tylko miejscu ludzkie namiętności i pasje okazywały się chwiejne i burzliwe, a tym miejscem w Pałacu Zimowym było foyer domowe — nie narodu, ale państwa. Za potrójną linią straży, w bogato zdobionych salonach wrzało gorączkowe życie, pełne intryg i walk, dramatów i tragedii. To tam, w mroku alkowy, w ferworze orgii, z dala od donosicieli i policji decydowano o losach Rosji.
Jakież więc znaczenie mogło mieć dla tej młodej niemieckiej księżniczki owo magnum ignotum, ów lud milczący, biedny, półdziki, niewidoczny w wioskach zasypanych śniegiem, ze złymi drogami, widywany jedynie jako parias, wyrzutek na ulicach Petersburga, ze swą zakazaną brodą, w zabronionym ubiorze — tolerowany jedynie z pogardy.
Katarzyna usłyszała poważne słowa o rosyjskim ludzie dopiero dużo później, kiedy kozak Pugaczow na czele powstańczej armii chłopskiej zagroził Moskwie.
Po zwycięstwie nad Pugaczowem Pałac Zimowy znowu zapomniał o ludzie. I nie wiem, kiedy by sobie o nim przypomniano, gdyby sam nie odświeżył swoim panom pamięci, powstając masowo w 1812 roku, z jednej strony odrzucając uwolnienie od poddaństwa dzięki obcym bagnetom, a z drugiej idąc na śmierć, by ratować ojczyznę, która oferowała mu tylko niewolnictwo, poniżenie, nędzę i odsunięcie w niepamięć w Pałacu Zimowym.
Było to drugie memento rosyjskiego ludu. Miejmy nadzieję, że pamięć o trzecim przetrwa dłużej.
Aleksander Hercen
Londyn, 15 listopada 1858 roku
------------------------------------------------------------------------
1 Zob. Pamiętnik księżny Daszkow, tłum. E. Wassongowa, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982, s. 99.Część pierwsza
Od roku jej urodzenia, 1729, do roku 1751
Los nie jest tak ślepy, jak się zazwyczaj uważa. Jest często wynikiem właściwych i precyzyjnych wyliczeń, które poprzedziły dane wydarzenie, lecz niedostrzeganych przez ogół. Jest też poza tym wynikiem osobistych cnót, charakteru i zachowania.
By to lepiej uwidocznić, przedstawię następujący sylogizm:
Cnoty i charakter — przesłanka większa;
Zachowanie — przesłanka mniejsza;
Szczęście lub brak szczęścia — wniosek.
A oto dwa charakterystyczne przykłady:
PIOTR III
KATARZYNA II
PIOTR III, JEGO OJCIEC I JEGO MATKA.
Matka Piotra III, córka Piotra I, dwa miesiące po wydaniu go na świat w Kilonii, małym miasteczku w Holsztynie, zmarła na gruźlicę, a także ze zmartwienia, że tam przyszło jej żyć i w tak złym małżeństwie. Karol Fryderyk, książę Holsztynu — siostrzeniec Karola XII, króla Szwecji — ojciec Piotra III, był księciem słabym, brzydkim, niewysokim, cherlawym i ubogim (można zajrzeć do dziennika Bergholza w „Magazynie” Bűschinga. Zmarł w roku 1739, powierzywszy opiekę nad synem, podówczas niespełna jedenastoletnim, swemu kuzynowi Adolfowi Fryderykowi, biskupowi Lubeki i księciu Holsztynu, który później, w następstwie pokoju zawartego w Åbo, dzięki zabiegom cesarzowej Elżbiety został królem Szwecji. Za edukację i wychowanie Piotra odpowiadał Brummer, wielki marszałek jego dworu, a także wielki szambelan Bergholz, autor przywołanego już wcześniej dziennika, i czterech szambelanów: dwóch Szwedów, Adlerfeld, autor historii Karola XII, i Wachtmeister, oraz dwóch Holsztyńczyków, Wolff i Madfeldt. Wychowywano księcia na dziedzica tronu szwedzkiego. Jak na Holsztyn jednak dwór był zbyt liczny i podzielony na kilka stronnictw, które wzajemnie się nienawidziły, a każde pragnęło mieć największy wpływ na księcia, wpoić mu własne przekonania — a więc i wrogość do przeciwników. Młody książę serdecznie nienawidził Brummera, nie lubił też nikogo ze swego otoczenia, które go krępowało rozmaitymi nakazami.
Już od dziesiątego roku życia Piotr III okazywał skłonność do picia. Zmuszano go do udziału w wielu reprezentacyjnych uroczystościach, nie spuszczano z oka dzień i noc. W dzieciństwie i w pierwszych latach pobytu w Rosji lubił tylko dwóch starych kamerdynerów: Kramera — Inflantczyka, i Rumberga, Szweda. Tego zresztą lubił najbardziej. Rumberg — dawny dragon Karola XII — był człowiekiem dość grubiańskim i szorstkim. Brummer, a więc także Bergholz — który na wszystko spoglądał oczami Brummera — byli stronnikami opiekuna księcia. Cała reszta księcia nie znosiła, a jeszcze bardziej jego otoczenia.
Kiedy tron Rosji objęła cesarzowa Elżbieta, wysłała do Holsztynu po swego siostrzeńca szambelana Korfa. Książę Adolf Fryderyk natychmiast wyprawił swego podopiecznego w towarzystwie marszałka dworu Brummera, jego siostrzeńca szambelana Deckena i szambelana Bergholza. Przybycie młodego księcia ogromnie uradowało cesarzową, która wkrótce udała się na koronację do Moskwy. Elżbieta była zdecydowana ogłosić księcia swoim następcą, lecz do tego musiał wyznawać prawosławie. Wrogowie wielkiego marszałka Brummera, a szczególnie wielki szambelan hrabia Bestużew i hrabia Panin, który przez lata był posłem Rosji w Szwecji, twierdzili, że mają ważkie dowody na to, iż Brummer, gdy tylko zrozumiał, że cesarzowa chce mianować siostrzeńca następcą, począł robić wszystko, by wypaczyć umysł i serce swego wychowanka — tak jak wcześniej czynił wszystko, by stał się on godny korony Szwecji. Zawsze jednak wątpiłam w taką obrzydliwość i uważałam, że wychowanie i edukacja Piotra III były wynikiem zbiegu nieszczęśliwych okoliczności. Opowiem, co widziałam i słyszałam, i co rzuci światło na wiele spraw.
Piotra III zobaczyłam po raz pierwszy, gdy miał jedenaście lat, w Eutin, u jego prawnego opiekuna, księcia biskupa Lubeki, kilka miesięcy po zgonie diuka Karola Fryderyka, ojca Piotra. Książę biskup w 1739 roku zgromadził u siebie w Eutin całą rodzinę, by przedstawić wszystkim swego wychowanka. Moja babka — matka księcia biskupa, i moja matka — siostra tegoż, przybyły wraz ze mną do Hamburga. Miałam wówczas dziesięć lat. Obecni byli jeszcze książę August i Anna, brat i siostra księcia opiekuna i regenta Holsztynu. Wówczas właśnie usłyszałam, jak zebrani członkowie rodziny, rozmawiając między sobą, mówili, że młody książę nie gardzi trunkami i że jego otoczenie ma kłopoty z powstrzymaniem go od upicia się przy stole, że jest krnąbrny i porywczy, że nie lubi otaczających go ludzi, a szczególnie Brummera, że usposobienie ma dość żywe, ale jest słabowity i często choruje. I rzeczywiście, twarz miał bladą, był dość mizerny i szczupłej budowy. Dwór otaczający to dziecko chciał, by postrzegano chłopca jak dorosłego mężczyznę, dlatego cały czas przymuszano go do czegoś, a przez to wpajano w niego fałsz i zakłamanie, które w końcu z narzuconego zachowania przerodziły się w cechy charakteru.
Gdy dwór holsztyński przybył do Rosji, w ślad za nim pojawiło się poselstwo szwedzkie z prośbą, by cesarzowa zezwoliła swemu siostrzeńcowi pozostać następcą szwedzkiego tronu. Jednakże Elżbieta, która przedstawiła swą wolę przedtem, w ustaleniach pokoju w Åbo, odpowiedziała posłom, że już uznała swego siostrzeńca za dziedzica tronu Rosji i że trwa przy klauzulach pokoju w Åbo, dającego Szwecji księcia regenta Holsztynu jako dziedzica korony. Książę ten miał starszego brata, który przed śmiercią Piotra I został narzeczonym cesarzowej. Do małżeństwa nie doszło, ponieważ książę zmarł na ospę kilka tygodni po zaręczynach. Cesarzowa Elżbieta zachowała jednak o nim czułe wspomnienie i tę serdeczność przeniosła na całą rodzinę księcia.
Piotr III został więc następcą Elżbiety i wielkim księciem Rosji, gdy tylko złożył wyznanie wiary według obrządku kościoła prawosławnego. Jego opiekunem i preceptorem został Symeon Todorski, późniejszy biskup Pskowa. Książę był ochrzczony i wychowany w najsurowszym i najmniej tolerancyjnym obrządku luterańskim. Ponieważ zaś od dzieciństwa wykazywał opór przed uczeniem się czegokolwiek, słyszałam od różnych osób z jego otoczenia, że w Kilonii w niedziele i święta wciąż były ogromne problemy z nakłonieniem go do pójścia do kościoła i wypełnienia należnych obrządków, a także iż okazywał bezbożność wobec Symeona Todorskiego. Jego Cesarska Wysokość zawsze był gotów spierać się z nim na każdy temat; często też ktoś ze świty był wzywany, aby przerwać książęce uszczypliwości i ostudzić jego zapalczywość. Wreszcie po wielu nadaremnych próbach poddał się woli Cesarzowej, swej ciotki, chociaż czy to z niechęci, czy z przyzwyczajenia, czy też z nieposłuszeństwa wiele razy dawał odczuć, że wolałby wyjechać do Szwecji, niż zostać w Rosji. Zachował przy sobie Brummera, Bergholza i dwór holsztyński aż do ślubu. Było też jeszcze kilku nauczycieli dla zachowania pozorów: Izaak Wiesiełowski, nauczyciel języka rosyjskiego, który od początku przychodził rzadko, a potem przestał się pojawiać w ogóle, inny, profesor Stehlin, który miał go uczyć matematyki i historii, właściwie spędzał z nim czas na drobnostkach i był traktowany jak błazen. Najbardziej przykładał się do pracy baletmistrz Laudé, który uczył go tańczyć.
W swych prywatnych apartamentach wielki książę zajmował się przede wszystkim prowadzeniem musztry wojskowej dla kilku służących. Nadawał im wedle uznania stopnie i rangi wojskowe, a potem ich degradował. Były to naprawdę dziecinne zabawy, nieustająca dziecinada. W ogóle był bardzo dziecinny, nawet mając szesnaście lat.