- W empik go
Pamiętniki Juljana Ursyna Niemcewicza. Tom 1. 1811-1813, 1811-1820 - ebook
Pamiętniki Juljana Ursyna Niemcewicza. Tom 1. 1811-1813, 1811-1820 - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 511 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MIANA Z TRONU DNIA 10. MARCA 1809.
"Wszechwładną Opatrzności mocą, zwycięzkiem wielkiego Napoleona ramieniem, osadzony na tym tronie, przed półwiekiem od przodków moich już posiadanym z przywiązaniem do narodu, które oni ze krwią we mnie przelali, pierwsze przemówienie do zgromadzonego sejmu, wyrazom skłonnego i przychylnego dla was serca poświęcam:
"Niedogodziłbym sobie, gdybym w obliczu zgromadzenia tego, zataił moje uczucia, na wspomnienie tej chlubnej życia mego epoki, w której, jedynym w dziejach przykładem, odebrałem od tego narodu dowód jednomyślnej ufności i przywiązania do mojej osoby. Zbieg przemożnych okoliczności, życzeń waszych w ówczas nie i, ziścił, lecz pozostała dla was najtkliwsza w sercu mojem pamięć."
"Dziś pomyślniejsza połączą chwila i narodu życzenie, i moją ku niemu przychylność, wsparte obydwie dzielną pomocą mojego wielkiego sprzymierzeńca, a waszego wskrzesiciela. "
"W tej to ja chwili gorąco pragnę, bym przez zgodną jedność członków sejmujących, w gorliwym o dobro kraju zawodzie, widzieć mógł niemylne skutki, tego ojczyzny ukochania, którym nieraz Polak wsławił się, i tego zaufania, w moich troskliwych o waszą pomyślność usiłowaniach, którego tyle daliście mi dowodów."
"Senacie, posłowie i deputowani narodu słynnego szlachetnem do ojczyzny przywiązaniem i poświęcaniem się dla jej szczęścia! macie już wiadomy zamiar waszego zwołania. W poprzedzających moich listach dałem już poznać i moje chęci i państwa potrzeby:"
"Byłoby mi radośno, głosić zgromadzonemu sejmowi zupełne pomyślności. Lecz ta jest rzeczy ludzkich kolej, przez trudy do szczęśliwego powodzenia dochodzić. – Zyskawszy co jest istotnego, niepodległość, znaczenie i konstytucją, jeszcze pozostaje znosić niektóre ciężary, jakich wymaga kraju położenie, utrzymanie siły zbrojnej i zaprowadzenie rządu. Nasz minister spraw wewnętrznych wystawi sejmowi obraz postępku administracji, o porządku sejmowania, stan potrzeb krajowych izbie poselskiej przełożonym zostanie.
"Czas sejmowania prawem określony, okoliczności pośpiech wskazujące, nagłe kraju potrzeby, już was do rozpoczęcia działań wzywają; a wybór mężów sejm składających, ich w senacie i izbie poselskiej, cnotą i zasługami znakomitych – przewodników, czynią mię pełnym ufności, że skutki zwołania tego będą najpomyślniejszemi dla ojczyzny."
"Polacy! ukazaliście już światu dzielnością oręża, żeście godni waszego odrodzenia; obywatelstwo wasze zapewnia mię, iż okażecie równie mądrością obrad, że nie – odrodzeni od przodków, sławę i dobro ojczyzny nad wszystko ważycie."
Mowa ta wyraźnie i dobrze powiedziana, na sejmujących i przytomnych, wielkie uczyniła wrażenie. Przydały do tego wiele mundur i ordery polskie, w których się król pokazał. Po skończonej sessji był wielki obiad u dworu, na który zaproszeni, senat: ministrowie, radzcy stanu i sekretarz senatu; spełniane były następujące zdrowia:
Przez Króla:
Cesarza Napoleona naszego fundatora i protektora.
Przez Prezesa senatu:
Fryderyka Augusta któregośmy pragnęli i otrzymali.
Znowu przez Króla:
Szczęśliwości Polaków.
Przez Prezesa:
Szczęśliwości Sasów i długiego panowania WKM. nad połączonymi narodami.
Król na pokojach rozmawiał wiele z posłami, popularniejszym był niż kiedykolwiek w swem życiu.
Wysłany do Paryża i długo oczekiwany generał Fiszer, przybył II. Marca w nocy. Jakie dworowi przywiózł wiadomości, niewiadomo; wnosić tylko można było po wesołej twarzy i króla i ministra, że pocieszające musiały być obietnice, bo co do skutków, tych widzieć nie jesteśmy zwyczajni. Fiszer dawny mój w rewolucji towarzysz, opowiedział mi swój przyjad i pobyt; opowiadanie jego maluje dość jasno dzisiejsze położenie i politykę Francji, i jej względem nas postępowanie. Odwagą rycerstwa naszego pozyskana dobra ku nam chęć Napoleona, więcej nad to własny jego interes, skłaniały go zapewne do rozprzestrzenienia, i wzmocnienia tego zarodku wskrzeszonej Polski, lecz dwie silne naprzeciw temu stawały mu przeszkody, własną jego winą ściągnione. Od chwili porywcze] do Hiszpanii wyprawy, niespodziewanego w niej oporu, uwięzienia tam sił znacznych wojsk swoich, przestał Napoleon być pogromem Północy, przestał dawać prawa, – ulegać i owszem musiał. Bojaźń by Aleksander car niezłączył się z Austrją, postawiła go w konieczności dogadzania mu we wszystkich jego żądzach i wymysłach; że zaś księstwo Warszawskie, ten zawiązek przyszłej Polski najbardziej trwożył i bódł Moskalów, Napoleon znając tę niespokojność, tę zawziętość, żadnych do ukołysania ich nie opuszczał środków. W Erfurcie jeszcze, okazał Aleksander nieukontentowanie, dziecinne prawdziwie, z orderów polskich, z herbów, z pogoni na krzyżu naszym wojskowym, z puszczanych do kraju zbiegów moskiewskich, we wszystkiem jakeśmy widzieli dogodzono mu natychmiast. U dworu choć poważano nas skrycie, wystrzegano się dać znaku poważania tego publicznie, i tak gdy G. Fiszer, z listem od króla i z drugim od marszałka Davoust, silnie go bardzo zalecającym, kurjerem zajechał do Thuilleries, gdy się szambelanowi oznajmił, cesarz przeciwnie przyjętemu zwyczajowi, nie przypuścił go do siebie, lecz przez szambelana listy sobie oddać rozkazał; nie był to powtarzam dowód niełaski, lecz bojaźni i ulegania Moskwie, której ministrowie Romanców i Kurakin i mnóstwo znajdujących się w ówczas w Paryżu Moskali, świadkami byli każdego publicznego kroku. Napróżno marszałek Davoust, w najwyższych naówczas u Napoleona łaskach, nam jak najszczerzej przywiązany nalegał o to, odpowiadano, że nie trzeba lękać się Moskwy. U dworu jednak i na balach przez pierwszych magnatów dawanych, Fiszer bywał proszony i poważany; na tych to zgromadzeniach Napoleon mówił z nim, i ostatnie słowa co mu przed wyjazdem powiedział, były: starajcie się mieć jak najwięcej wojska. Wychwalić się Fiszer nie może dowodów, które Marszałek Davoust przywiązania i szacunku swego dla narodu polskiego, w każdej okoliczności dawać nie przestaje. Silnie się on za nami wstawia u Cesarza, i gdyby równie silnie śmiał Król nasz potrzeby kraju przekładać, większe na nie mianoby względy; lecz przez zbytnią delikatność i trwożliwość, nie śmie Król przełożyć Cesarzowi silnie wycieńczonego stanu księstwa. Pan Maret i inni ministrowie z podobnych co i Napoleon względów, podobneż względem Fiszera zachowali wystrzeganie. Z tem wszystkiem w wielu zdarzeniach, zdradzała się cesarza dobra chęć ku nam, i wysoki szacunek, który powziął o męztwie Polaków. Gdy mu doniesiono o wzięciu Saragossy. Jak się Polacy sprawiali zapytał? odpowiedziano byli pierwsi w wyłomie. Ie m'y attendais, tegom się spodziewał, była Cesarza odpowiedź.
Po wybranych podług konstytucji komisjach, przystąpiła Izba poselska do popraw o prawie kryminalnem. Gdy przyszło do wotowania, zaprzeczała Izba radcom stanu wotowania na prawo: jako konstytucji przeciwne, gdyby był marszałek sejmowy Ostrowski, oświecił Izbę, o niewiadomem jej w tym przypadku zdarzeniu. Gdyby był doniósł, że kreowanie Radców stanu, i przypuszczenie ich z ministrami do wotowania stało się za wolą Napoleona, była by Izba uspokoiła się; lecz obrażony starzec z hałasem zawołał, że sejm obala konstytucje, i że on nadto już posłom pobłaża. Te słowa były iskrą, która na pałką wpadła materją. Izba przekonana, że przy konstytucji obstaje, w gniewliwych wybuchnęła okrzykach, musiał wyznać marszałek swoją pomyłkę, i zaręczyć, że król Imci więcej konsyliarzów mianować nie będzie, że Izba na słowie królewskiem spoczywać powinna, ani się lękać, by mianowani liczni od króla urzędnicy, prerogatywy sejmowi tylko służące, mieli nadal nie tylko przeważać, lecz nawet ścieśniać. Przystąpiono więc do wotowania; z tem wszystkiem jedynastu posłów wotować nie chciało. Ogłoszony nazajutrz dekret królewski, stanowiący, że aczby król więcej konsyliarzów nominował, nie więcej jednak jak sześciu prawo głosowania mieć będzie, ułagodził umysły, umysły mówię Polaków równie do zapalenia szybkie, jak dobrocią do ukojenia łatwe.
Szły projekta podatków, z wielką wprzód pracą układane, między Radą stanu i Kommisją poselską, szły mówię z pośpiechem, szły z gorliwością dowodzącą, że gdzie idzie o ojczyznę, Polak z możnością swoją rachować się nie umie: rzecz na nieszczęście niewątpliwa, że możność w opłaceniu nie odpowie nigdy zapałowi w uchwałach, znający najlepiej położenie dzisiejsze kraju przewiduję, że ledwie połowa uchwalonych poborów wnijdzie do skarbu.
Uchwalone podatki były następujące:
1. Zachowanie podatków dawnych.
2. Powiększenie ofiary na wojsko.
3. Pobór osobisty na koszta fortyfikacji.
4. Pobór od rzezi mięsa koszernego.
5. Pobór produktów w naturze dla wojska.
6. Opłata patentowa od profesjonistów.
7. Podwojenie podymnego.
8. Opłata od stępia.
Podatki te gdyby zapłacone były, wyniosłyby ogółem: (Niewypisana summa. P. W.)
Prócz tych praw poborczych, przyjęto z niektóremi odmianami kodex kryminalny francuzki:
W kodexie cywilnym Napoleona zaszły niektóre odmiany, mianowicie względem aktów ślubnych.
Rozrządzenie wojska powierzone królowi.
Wyjąwszy dwa dni otwarcia i zamknięcia sejmu, dzień poświęcony na wybory kommisjów, wszystkie te ważne ustawy w dni jedenaście ukończonemi zostały. Pośpiech zadziwiający zaiste, dla tych osobliwie co dawne pamiętają sejmy; lecz już ostatni konstytucyjny przyuczył umysły do większej sforności, później lat kilkanaście obcego wielowładnego rządu, z ślepem posłuszeństwem oswoił Polaka, lecz bardziej nadewszystko forma dzisiejsza ustawy rządowej, zakładając nie tylko wielomówstwu, ale i potrzebnemu nawet mówieniu tamę, nakazując wotowanie, nie artykułami, lecz na całkowite ugodzone już między rządem a kommisjami projekta, krótkość nakoniec dni tylko piętnastu sejmu, wzgląd na nagłość potrzeb, wszystko nakazywało pośpiech; lecz i tu nawet żywość charakteru polskiego, taż sama łatwość w oburzeniu się i uspokojeniu, pamięć dawnej wolności, łechtliwość na urazy po dwakroć widzieć się dały. Raz jakem już namienił, gdy Izba oburzyła się przeciw chcącym wraz z posłami wotować Radzcom stanu, silniejszego zapału i uniesienia następujący był powód.
Nie mieli prawa mówić posłowie; członkowie wyznaczonych przez sejm komisji, jedynymi byli tłomaczami uczuć ich i myśli. Jest w naturze ludzkiej sarkać na to co go dolega. Ten co rozkazuje, co nam część naszej odbiera własności, który tysiącami sposobów z przykrością, każdego dotyka: rząd nakoniec wszędzie mniej lub więcej jest nielubionym, a gdzie jakakolwiek została wolność, głośnych pocisków, musi być celem; jawne dowody tej prawdy, i w dzisiejszym okażą się sejmie. Naród podatkami obarczający się nad siły swoje, z zawiścią pogląda na urzędników, którzy z ujętych może im potrzeb korzystać mieli. Polak długo bez podatków i rządu, syty starostwami, usługi sprawiedliwości i inne pomniejsze bez nagrody wypełniał, służyć darmo stawało się niejakoś chlubą, uwłóczeniem sobie brać za zapłatę nadgrodę. Lubo po zupełnym nierządzie, nastał rząd aż nadto podobno liczny, z odmianą tą niezmienił się zupełnie sposób myślenia; piorunowali w każdej mowie komisarze na listę cywilną, na zgraje oficjalistów, na złe przez ministrów administracje, i z wielu względów skargi ich słusznemi były. Sprawiedliwie wołano na ministra sprawiedliwości Łubieńskiego o Szportle, o osadzenie krewnemi swemi urzędów najpierwszych, o zawikłanie w sądownictwie, o niewierność w ogłaszaniu wyroków królewskich. Nie bez przyczyny narzekano na mnóstwo oficjalistów zwłaszcza skarbowych, złe to przyszło do nas z fiskalnym rządem pruskim, tem najgorsze, że jak gdzie indziej i u nas, mieszkańców kraju na dwa dzieli narody; rządzących i rządzonych, płacących i opłacanych. Miały pozory swoje tłumne okrzyki na Kochanowskiego, za niezdanie dotąd rachunków z komisji żywności; usprawie – dliwiajacemu się, że je zdał Radzie, że z prefektami, z komisarzami francuzkimi, jeszcze ich skończyć nie mógł – mówić nie dano. Najżywsze i najsłuszniejsze były okrzyki na Zajączka dyrektora poczty.
Człek ten przed wkroczeniem tutaj Francuzów żebrzący chleba, dziś wyuzdanym zbytkiem urągający publiczności, zamiast 80, 000 talarów które poczty krajów tych, czyniły niegdyś królowi pruskiemu, miał bezczelność 160 talarów oddać tylko do skarbu. Przywłaszczający raczej sobie, niż rzetelnie posiadający kredyt i protekcję rządu francuzkiego, ponury, zuchwały, podły gdzie trzeba, strasząc wszystkich zemstą francuzką, w niepodległości od króla i ministrów utrzymuje się dotąd, nikomu z czynów swoich niezdając rachunków; wszystko to król odsyła do ustanowić się mającej kommisji obrachunkowej. Szczęśliwiej byłoby dla kraju, gdyby kommisja ta dawniej utworzona już powinność swoję pełniła, równie zaspakającem byłoby dla sejmu, gdyby król tabellę wydatków krajowych, zwanych dziś Budget, wzorem cesarza francuzkiego podał był sejmowi, lecz pan ten pewny swojej, sądził się i innych być pewnym cnoty, sądził krok ten uwłaczającym prerogatywie swojej, – godnym się czując ufności, chciał by mu ślepo ufano.
Gdyby byli komisarze sejmowi przestali na wyrzuceniu radzie, zdrożności których się ustrzedz nie mogła, dopełnili by byli obowiązków swoich, lecz gdy jeden z nich Godlewski(1) z departamentu Łomżyńskiego więcej niż za- – (1) Józef Godlewski był posłem z powiatu Marjampolskiego w departamence Łomżyńskim. Głos jego miany dnia 22. Marca 1809 jest drukowanym całkowicie i wynosi I 1/2 ark… in folio. – Stanowi poszyt z kilkunastą innemi współczesnemi, programami i mowami etc… w bibljotece służyła powstawał na nią surowo, Linowski Radzca stanu, w obronie tejże Rady odezwał się i odpowiadając Godlewskiemu, w pierwszej jeszcze będącemu młodości, użył słów, iż mówiący przedemną poseł, był jeszcze w pieluchach, gdy zasiadający w Radzie mężowie, już byli w usługach krajowych. Słowa te jeżeli obraziły Izbę, nakazać była powinna obrażającemu zadosyćuczynienie dla ukrzywdzonego. Możeby się było i natem skończyło, gdyby marszałek sejmowy znalazł się był trafnie, i zręczny zdarzeniu temu umiał dać obrót, lecz dozwolił rzuconej iskrze szerzyć się i w pożar wybuchnąć. Umiński, Golejewski, dziesięciu może innych, między niemi już sędziwy Antoni Czarnecki, poseł z departamentu poznańskiego, powiatu szremskiego, z zimną krwią zacięty i nieznacznie pobudzający drugich, z nieprzystojnym okrzyknęli hałasem, że nie przystąpią do niczego, póki Linowski z Izby nie wyjdzie.
Trwały nieporządek i wrzawa przez więcej godziny. Przez ten czas ministrowie udali się do Króla, z doniesieniem i prośbą, by wziął środek dążący do uspokojenia Izby, i powrócenia w niej porządku. Król burzliwością sejmów polskich trwożony z lat młodych, niepomału okazał się doniesieniem tem pomieszany. Wezwany został Boze, Breza, Łubieński i Stanisław Potocki. Po długich naradzeniach stanęło, iż Król napisał wyrok, i wojewodę Stanisława Potockiego wysłał z nim do Izby poselskiej.
Uciszyła się wrzawa, nastąpił porządek, wszedł minister Breza, oznajmujący Potockiego w poselstwie od Jego Królewskiej Mości. Ten zabrawszy miejsce między ministrami, po stosownej do okoliczności przemowie, czytał wyrok królewski, iż Król Jmci ze smutkiem dowiedział się o zaburzeniu Izby, że wyrazy radzcy swego Linowskiego nagania, i do usprawiedliwienia się z nich, wzywa go do siebie.
Okrzyk: niech żyje Król, rozległ się po Izbie całej a prawo podymnego, o którem w początku sessji, z pewnością twierdzono, że nie przejdzie, dzięki wdzięcznemu dla Króla uniesieniu, acz małą większością utrzymało się przecie.
Tak się zakończyło to nieprzyjemne zdarzenie. Kilkanaście głosów zapalonych (gdyby Król nie okazał powolności) mogło narazić te pierwsze po odrodzeniu się naszem obrady, na rozwiązanie, a co więcej podać zagranicznym oszczercom powody, do nowych potwarzy, do zarzucania nam, że tej zostawionej nam drobnej części wolności zachować nie umiemy.
Nazajutrz Izba ochłonąwszy z gniewu, przez marszałka swego wysłała do Króla prośby, by Radzca stanu Linowski do grona jej powrócił.
Projekt, ustanowienia mennicy, i wybijania monety, podług stopy konwencyjnej, dla niezrozumienia go przez sejm niebiegły w tej materji, dla niezręczności wprowadzających go, bojaźni redukcji i strat na cyrkulującej dziś pruskiej monecie, niezmierną większością odrzucony, i tento był jeden z projektów rządowych, który się nie utrzymał.
Dzień 24. oznaczony był do zakończenia sejmu,(1) rozwiązanie onego z podobnym jak i zaczęcie odprawiło się obrządkiem. Żegnali Króla w tkliwym sposobie Prezes – (1) Program otwarcia i zamknięcia sejmu w wyżej wspomnianym zeszycie u Łaskiego.
senatu, i marszałek sejmowy: widzów osobliwie płci żeńskiej moc była niezmierna, każdy z rozrzewnieniem patrzał na Króla, na grono odradzającego się narodu, w zwykłej przodkom naszym postaci.
Król w następujący mówił sposób:
Jeżeli niewątpliwe zaufanie w Narodzie i Jego do Ojczyzny przywiązanie, nie oddalało odemnie wstrętu i bolesnego uczucia, aby na pierwszem zgromadzeniu obrad narodowych, nowemi ciężarami obarczać, zaledwie do ożywienia przychodzić zaczynającą niemoc krajową, z tem większą dziś pociechą, widzę w skutku działań Izby poselskiej, te niezaprzeczone dowody obywatelstwa, dla którego na wysilenia najtrudniejsze poświęca się, gdy idzie o wsparcie dobra publicznego.
Izbo poselska! Ojczyzna winna ci być wdzięczną za dowiedzioną dla Jej pomyślności gorliwość, przez którą, dodałaś Narodowi chwały, mojemu nad nim panowaniu ozdoby.
Czuwać będę z mojej strony, aby przez ścisłą administrację, słuszną ochronę, dochodzeniem i zapobieżeniem wszelkim nadużyciom, można wydołać i wystarczyć tym potrzebom, na które skarb publiczny może zostać wystawiony.
Prace i zatrudnienia moje tem przyjemniejszemi dla mnie staną się, gdy przez nie będę mógł ulżyć te ciężary, jakie teraźniejsze położenie koniecznemi uczyniło, a szczęśliwym zostanę, ilekroć okoliczności dozwolą uchylić część jaką podatków przez Naród dźwiganych. "
"Pokryję tu milczeniem, niejakie nieregularności pierwszego tego zgromadzenia Izby poselskiej, gdy jednostajnie powtarzane dowody ufności i przywiązania do mojéj osoby, samem tylko ojcowskiem mojéj wdzięczności uczuciem serce moje napełniają.
"Żegnam was Senatorowie, Posłowie i Deputowani, nieście to zapewnienie braciom waszym w domach pozostałym, że jeżeli po kilkumiesięcznym między wami moim pobycie, woła mnie upragniony głos, przywiązanych mi poddanych drugiego mojego państwa, mieszkaniem tylko a nie myślą i sercem od was oddalonego, czujna i baczna na pomyślność waszą troskliwość, nigdy mnie zajmować nie przestanie."
Poprzedziły te mowy pożegnania od Senatu przez prezesa Małachowskiego, i od Izby poselskiej przez marszałka jéj Ostrowskiego.
Senat przed zaczęciem sejmików, zatrudniony roztrząsaniem list obieralnych, dalej protokułami czynności sejmikowych, nakoniec rugami, w czasie samego sejmu, acz ważne w konstytucji, mniej czynne jednak sprawował urzędowanie.
Zasiadał w Izbie senatu, gdzie deputowani od Izby poselskiej, to jest jeden poseł i jeden Radzca stanu, przynosili mu uchwalone prawo do sankcji ztąd od nich mowy, od Prezesa senatu odpowiedzi, wracał potem do Izby konferencji, a że żadne z uchwalonych praw, nie podpadało tym warunkom, które 28 art… konst… pozwala senatowi odmówić swej sankcji, wraz je podpisywał i Królowi odsyłał.
Czuł senat nieczynność swoją w długim bez sejmowania czasie, po kilkakrotne więc przełożenia i ustnie, i na piśmie podawał Królowi, prosząc o organizację swoją, której dotąd zupełnej niema, prosząc by był czynnym, by na wzór senatu francuzkiego, miał straż nad niezgwałceniem osobistej wolności obywateli, nad wolnością druku etc, wszystkie te przełożenia grzecznie zbywane, nie odebrały odpowiedzi, czyli to z zwykłego ociągania, czyli też przez bojaźń, by senatowi więcej nie przydać władzy, niż sobie Król życzył.
Jeżeli pośpiech i chęć najlepsza, które sejm okazał wkładając na siebie najuciążliwsze pobory, miłemi były Królowi, miał z innych stron niespokojności i zmartwienia swoje, mianowicie iż widział ministra, który przez układną, słodką i pobożną minę, przez niezmordowaną pracowitość, (którą innych nawet mniej czynnych ministrów sprawy podciągał pod siebie), zdawał się mu być najmilszym, że tego mówię ministra sprawiedliwości Łubieńskiego, widział podanym na sztych nienawiści i skarg powszechnych. Już te od dawna dochodziły do tronu, już Król zasiadający w Radzie sam je mógł widzieć gdy po kilkakroć Łubieński sam jeden przy zdaniu swem został, nic to atoli nie nadwerężyło umiłowania w nim Króla. Gdy Kuczyński, obywatel światły i majętny, schroniony w zaciszu domowem, znany tylko światu z szlachetnéj dobroczynności swojej, listem drukowanym do posła Szepietowskiego,(1) oskarżył Łubieńskiego, o przeistaczanie dekretów królewskich, przemienianie numerów w nominacjach, dając przez to wyższe urzęda tym, którym Król niższe przeznaczył, blady ze schyloną głową, ze – (1) Józef Szepietowski poseł z powiatu Tykocińskiego Dep. Łomżyńskiego. List ten znajduje się także drukowany w zeszycie u Dyr. Łaskiego, obejmuje 1 1/2 arkusza druku. Datowany z Warszawy dnia 20. Lutego 1809. Podpisany D. Kuczyński.
I jeszcze list drukowany, do posła N. N. obejmujący i arkusz druku z Warszawy 24. Lutego. Podpisany D. Kuczyński.
łzami w oczach poszedł Łubieński ze skargą do Króla, i urząd swój złożyć oświadczał.
Główny zatarg z Ministrem sprawiedliwości Feliksem Łubieńskim powstał o następujące miejsce listu drugiego. – Godlewski zarzucając władzom, iż za wiele pieniędzy na administrację i urzędników wydają, powiada ironicznie:
"Zatrudnia się biuro JW. Ministra Sprawiedliwości dopisywaniem na orginale plenipotencji, od Najjaśniejszego Pana wydanej, liczb numerycznych przemieniających porządek osób w nominacji królewskiej zachowany, zbytkowa więc expens jest albo w biurze JW. Brezy, gdzie nie dobrze plenipotencją pisano, albo w biurze JW. Łubieńskiego, gdzie ją nienależnie poprawiano etc."
Zadziwiony i oburzony Król tak ważnemi zarzutami, rozkazał natychmiast by Kuczynski pozwany był przed sąd kryminalny, i czynione dowodził zarzuty.
Stanął osobiście Kuczynski, a gdy z zamkniętemi drzwiami inkwizycje wyprowadzać chciano, odwołał się Kuczynski do konstytucji, która nakazuje – by sądy przy widzach odprawiały się. Zasolwowano sessją, a Kuczynski w tryumfie w pośród okrzyków tysiąca ludu, odprowadzony do domu.
Za drugiem przywołaniem, gdy jedni tłomacząc kodeks, że ten do sprawy tylko, nie zaś do inkwizycji przypuszczał widzów, drudzy przeciwnie, Czarnecki prezes stając by rzecz cała odprawiała się otwarcie, rozpisał się z Prażmowskim i innemi kolegami swemi, i sprawa znowu odroczona.
Dziwno że ten zatarg Kuczyńskiego zbyt popularny, rozjątrzenie z pozoru prześladowania go, przenosząc się od tłumu, do sejmujących grona, nie ostudziły w niczem gorliwości publicznej, i że choć nienawidzony minister zdawał się wszystko przemagać; utrzymujący go Król nie stracił ani ufności, ani przywiąz nia narodu.
Lecz cięższe jeszcze na czułość królewską i zatratę Łubieńskiego gotowały się ciosy: po ukończonych już pracach sejmowych, w wigilją rozwiązania sejmu, odbiera wieczorem prezes Rady od prokuratora generalnego Szaniawskiego, prośbę o zwołanie sesji, gdyż bardzo ważne miał Radzie doniesienia uczynić. Zbiera się Rada, przynosi Szaniawski, na dwóch arkuszach urzędowe przeciw Łubieńskiemu zaskarżenia podobne co i Kuczyński, dodające nadto że Łubieński, pomimo Rady, wyrabiał u Króla dekreta i one ogłaszał. Zarzut ten jakem słyszał, miał być istotnie prawdziwy, Rada nakazuje kancelarji przepisanie tych oskarżeń, i przesłanie, ich królowi.
Tu się maluje wszystkich ku Łubieńskiemu niechęć. Acz późno już było w nocy, acz memorjał był obszerny, kancelarja Rady tak się zawinęła, iż przed godziną jedynastą dzieło skończone, i młody sekretarz Grabowski, kładącemu się już Królowi, jak najsmaczniejszy podał kąsek.
Król oskarżenie to całkiem przeczytał, z jednej strony powtarzane tylekroć zarzuty i skargi, rodziły w nim bojaźń, czyli nie nadto ze szkodą dobra publicznego, utrzymuje ulubionego ministra, z drugiéj strony majestatu powaga, i obawa by ulegnieniem natarczywemu mnóstwa uporowi, nie nadwerężył jej i do dalszych domagań nie otworzył pola, bezsennego Króla dręczyły noc całą.
Nazajutrz po wielkim obiedzie, opowiadała o tem zmartwieniu królewskiem obszernie królowa, unosząc się nad niewdzięcznością Szaniawskiego, jakoż Szaniawski na wstawienie się Łubieńskiego, został prokuratorem; mimo tego atoli miał zdolność i zasługi swoje, mianowicie, przez starania łożone w Berlinie o odzyskanie z rąk pruskich, ważnych bardzo archiwów, do Księztwa Warszawskiego należących.
Nazajutrz to jest 25. Marca, Król ostatni raz był na sesji Rady stanu, tam prezes Gutakowski najlepszy i najgorliwszy obywatel, lecz stępiony już laty, złożył w ręce królewskie prezydencję Rady. Król w najpochlebniejszy sposób, oddając gorliwości jego świadectwo, za łożone dziękując prace, od dawna już na urząd ten namawianego wojewodę Stanisława Potockiego, na miejsce jego naznaczył. Gutakowski odebrał w upominku bogatą z portretem królewskim tabakierę, podobnąż udarowany Ostrowski marszałek sejmowy.
Wybór Potockiego obiecuje rządowi większą czynność i pośpiech. Prędkie w nim pojęcie, łatwość pracy, talent wymowy, umysł jednający; w ciężkich i krytycznych zdarzeniach zabraknie mu może na potrzebnej tęgości…, spodziewać się, że pod nim odzyska Rada utraconą powagę, i władza wykonawcza, wpływ nad ogółem kraju, silniejszy i skuteczniejszy mieć będzie.
Król przy wyjeździe swoim, wiele niepokończonych spraw, wiele nieodpowiedzianych zapytań zostawił. Dnia 26. Marca po szóstéj zrana król pożegnawszy się z przytomnymi ministrami i senatorami wyjechał. Przyspieszyły wyjazd jego trwożące z Saksonji wieści, nietylko co do zbliżającej się wojny, lecz co do burzących się umysłów w mieszkańcach. Il faut aller en Saxe pour calmer les tétes, wymówiła się raz Królowa; Funk adjutant królewski powierzył mi, że zazdrośni Sasi kilkumiesięcznego króla u nas pobytu, zaczęli rozgłaszać, że już nie powróci do nich, rozgadywaliza palacze, że Król czeka tu tylko na przyłączenie Galicji, że skoro tę otrzyma, ogłosi się Królem Polskim i Saksonię porzuci na zawsze. Wrodzona we wszystkich Niemcach ku Polakom nienawiść i zazdrość, fanatyzm religijny – sprawiły, iż wieści te chciwie wszędzie chwytane, a złość rozsiewająca te błędy, sama nawet nie wierząc, chciała by drudzy wierzyli. Zatrwożony król z tak nagłym ruszył pośpiechem, iż dnia pierwszego w dziewięciu godzinach ubiegł mil ośmnaście i w Kutnie nocował. Szóstego dnia w wieczór stanąć ma w Dreznie. Jak nad różnemi sobie w charakterze, skłonnościach, obyczajach, ludami pan ten króluje: w Saksonji, cichość, spokojność, porządek, i w czynach i słowach, nietylko uniesienia, lecz nawet żywości. Niemcy zdają się, że sercem nawet myślą, my zdaje się, że nietylko sercem, lecz i głową nawet czujemy, tu prędkość, zapał, uniesienie, tam zimna rozwaga i ostrożna powolność. Na pierwszych w Dreznie pokojach uczuje Król tę uderzającą różnicę. Tu gdy się pokazał, tłum i gwar niezmierny, wkrótce uciszenie, do kogo się zbliżył, znalazł, widział na twarzy wesołość, i żywych uczuć wyrazy; do kogo przemówił, znalazł odpowiedź pełną uszanowania, lecz wolną od bojaźni i zakłopocenia; w Dreznie krajowi za ministrami i cudzoziemcami, rzadkim stojący szeregiem, martwi, nieruchomi, rzadko zapytani, ledwie odpowiedzieć śmieją. Na pokojach wieczornych, kobiety, ich ułożenie, rozmowa, strój, samo nawet miejsce, widoczniejsze jeszcze wystawiają przeciwieństwo. Czuł rozsądny Król tę różnice i w obejściu swojem stosował się do niej, nie równie więcej był tutaj udzielającym się, rozmawiał ze wszystkiemi, pobłażał nawet niewykraczającej śmiałości. Ze śmiechem mówił raz Gutakowskiemu, że gdy posłów i deputowanych z departamentu łomżyńskiego(1), miał na obiedzie u siebie, tak mnie, rzekł, obstąpili z prośbami i pytaniami, żem się ledwie mógł im wykręcić. W czasie rozruchów w Izbie o Linowskiego, gdy te przez powolność króla zakończyły się głośnemi okrzykami, "niech żyje król", Gutakowski przyszedł do Króla i rzekł: widzisz W. K. M. że choć mamy złą głowę, przecież serce dobre."To wszystko dobrze, odpowiedział Król, jednakowoż potrzeba głowy." Ile mógł, stosował się pan ten do dawnych u nas zwyczajów i tego nie zaniedbał, że w czasie sejmu dawał zimne śniadanie dla senatorów i posłów, słowem gdyby nie musiał podlegać obcym, gdyby kraj w mniej ciężkich znajdował się okolicznościach, rozsądek jego wiele by uczynił z narodem, zdolnym do wszystkiego i do prowadzenia łatwym.
Poczty polskie lotem szóstego dnia zaprowadziły króla do Drezna, drogi wszędzie najlepsze, nadzwyczajna bowiem roku tego zima, na pozór twardego kamienia ziemię zmarzłą trzymała, przy końcu Marca mrozy tęgie, gęstą krę pędziły przez Wisłę i dziś dziewiątego Kwietnia, wszystko okryte lodem i śniegiem.
Z tym wszystkiem mimo tęgość zimy, przygotowania – (1) Z powiatu łomżyńskiego Tomasz Skarzyński, z pow. tykocińskiego Józef Szepietowski, z pow. biebrzańskiego Antoni Bykowski, z pow. sejneńskiego Stanisław Ciemnołoński, z pow. kalwaryjskiego Dominik Babecki, z pow. marjampolskiego Józef Godlewski, z pow. dąbrowskiego Jan Karaiński.
do wojny między Austrją i Francją z niewymownym szły pośpiechem, lecz gotują się w Wiedniu, kiedy już dawno uderzyć należało. Oczarowany Aleksander w bezstronności się trzyma, zcierpi wszystko, byleby mu tylko niewspominano słowa Polski. Gdy wojna w Niemczech już jest na wybuchnieniu, w Szwecji przewidziana od dawna nastąpiła rewolucja. Zaciętość Gustawa Adolfa IV., gwałtowność charakteru jego, przymusiły do niej mieszkańców. Niepolityczna jego ku Francji zawziętość, ruiny państwa, i własnej zguby stały się przyczyną.
Tą zaślepiony, odrzucił największe korzyści, które mu Napoleon podawał, w czasie toczącej się z Moskwą wojny,(1) skutkiem tego zamiast rozprzestrzenienia granic swoich od Petersburga, stracił Pomeranję i Finlandję, najpiękniejsze królestwa swego prowincje: bohaterską jego w dotrwaniu wiary stałość, zapłacił car Aleksander czarną zdradą i najniesprawiedliwszą napaścią. Po długim i walecznym odporze, po odniesionych nawet nieraz zwycięztwach, nieliczna odwaga tłumnej przemocy ustąpić musiała, zajęła Moskwa Finlandję, przeznaczone do Szwecji angielskie posiłki, iść musiały do Hiszpanji, Szwecja z Danją i Moskwą razem mając do czynienia, uboga, nieludna, pozbawiona korzyści handlu, w ostatniej nędzy pogrążoną się widziała. Król zamiast łagodzenia cierpiących i zrażonych, bardzij rozjątrzony na niewiarę nieprzyjaciół, niż baczny, niż pomny słabości swej, gwałtami i surowością odstręczał i jątrzył, skasował gwardje, odebrał im chorągwie, i innych wiele popełnił gwałtów. Wscho- – (1) Gdyby był król szwedzki przyjął naówczas propozycję Napoleona i silne ku Petersburgowi uczynił wtargnienie, zamiast Księztwa Warszawskiego mielibyśmy Polskę.
dnie wojsko bezpłatne i nieżywione, pierwsze bunt podniosło i już do Sztokholmu ciągnęło. Popędliwy król przedsięwziął z załogą, stolicy ciągnąć naprzeciw rokoszu. Dzień 13. Marca naznaczony był do tego. Król gwałtownie na wyprawę tę potrzebujący pieniędzy, nakazał by dwa miljonów talarów z banku kupieckiego, wypłacono mu bez zwłoki. Obruszeni kupcy, rozjątrzone wojsko, zdjęci trwogą mieszkańcy, na widok wojny domowej, zniszczyć mającej i to, co oszczędziła wojna zewnętrzna, wysiali z przełożeniami do króla feldmarszałka Klingsport, generała Adlerkreutz, prezydenta Tersmeden, i pułkownika Silwespare. Uczynił rzecz g. Adlerkreutz, oświadczył królowi wszystko, co w tej chwili o tak nieszczęśliwym stanie kraju powiedzieć można, wynurzył życzenia narodu, ażeby monarcha użył środków ku przywróceniu spokojności i pokoju. Przełożenie to otwarcie uczynione, bardziej jeszcze rozjątrzyło króla. Niezgięta stałość charakteru jego, wyniosła duma, i w tej nieopuściły go chwili. Uniesiony gniewem, dobył szpady na gen. Adlerkreutz, lecz mu ją wyrwano. Poczym Klingsport i inni oświadczyli królowi, iż tak dla bezpieczeństwa własnej jego osoby, jako też dla bezpieczeństwa kraju, wypada koniecznie wziąść go do aresztu i trzymać pod dozorem. Zapowiedzenie tak niespodziane, gwałtownie przeraziło króla, w jednej chwili z wielowładnego pana stał się więźniem. Ciężko wyrazić poruszeń duszy jego w tej chwili okropnej. Cała ta wielka zmiana pół godziny nie trwała. O godzinie 1. w nocy 13. Marca wywieziono króla do zamku Drottingholm pod strażą 80 ludzi, czterech oficerów, z skasowanej przez niego gwardji, nie odstępuje go na krok.
Oddana regencja nad państwem książęciu Sudermanii, który to przez Herolda stolicy i państwu ogłosił. Zniesiono uciążliwe i nadzwyczajne na wojnę podatki, wysłani gońce do Danji, Moskwy i Francji z oświadczeniem, że Szwecja ze wszystkiemi pojednać się pragnie.
Że pamiętniki te pisane są spiesznie, bez innego porządku i układu, jak to, co sam bieg wypadków podawał, że zapisuję w nich co tylko godnem się zdaje wiadomości czasów przyszłych, nie będzie od rzeczy umieścić tu, rezultatu zakończonej likwidacji między naszem wydziałem żywności i administracją francuzką. Niezmierne dostarczenia dla wojsk francuzkich od wnijścia ich do kraju to jest od Listopada 1806, aż do Lipca 1808, przez 19 miesięcy, podobno nigdy wrócone nie będą. Dopiero w Lipcu 1808 zaszła między naszym rządem i francuzkim ugoda, mocą której oceniono wszystkie gatunki żywności, za to więc rząd francuzki winien jest krajowi naszemu 5, 382, 485 frank. 40. cent… odciągnąwszy od tej summy to, co Francuzi czy w pieniądzach czy w naturze dali rządowi naszemu summę 1, 179, 921 frank 10 cent.
Rząd nasz ma finalnie do poszukiwania na rządzie francuzkim 4, 202, 564 frank 30 1/2 cent.
Nadto za dostarczone różne artykuły Francuzom, za kwitami, które administracja ich, uważając za nieregularne w rachunkach przyjąć nie może, które atoli oczywistemi dowodami stwierdzone, spodziewać się, że uczynią wrażenie i kiedyś może zapłaconemi zostaną, pretensje te nasze wynoszą przeszło 200, 000 franków. Przydać należy, że Francuzi w rozmaitych czasach zabrane, czy na nieprzyjacielu, czy nawet i na nas samych zboża, narzucili je na nasze konto, że zboża te zgniłe i popsute, kazano zapłacić jak za najlepsze, że rząd nasz sprzedawać je potem musiał za bezcen. Że podług zeznania samego ich komisarza Guiter z 68 wołów, które Francuzi nam sprzedali, 47 zdechło z zarazy w drodze, 19 porzucono zdychające, dwa tylko stanęły na miejscu. Że nakoniec narzędzia, wory na mąkę itd., które rząd nasz darmo dostarczył, Francuzi wychodząc ztąd, te rzeczy darmo przez nas dostarczane, znów za gotowe pieniądze kupować nam kazali. Postępek, który niewiem jak nazwać przystoi; Kochanowski czynił co mógł, baranowi z wilkiem ciężko się rachować.
Od samego początku Kwietnia 1809 dochodziły nas wiadomości o zgromadzaniu się coraz bardziej wojsk austrjackich w Galicji. Arcyksiąże Ferdynand przybył do Krakowa, 10. stanął w Końskiem, a potem w Odrzywole. Rząd nasz i najwyższy komendant, książe Józef Poniatowski, nie mniemali atoli, by tak prędko wkroczyć miał do Księztwa, dla czego acz wojsko nasze ściągnięto w okolice Warszawy, niewiele onego wyciągnęło ku Pilicy, reszta w Warszawie i blizkości jej leżała. Trudno było piękniejszego i lepiej opatrzonego widzieć wojska, najpiękniejszy wybór ludu, w piechocie i jeździe, rysztunek, działa, amunicja, wszystkie zapasy i porządki wojskowe, w tak krótkim czasie, z tyla trudnościami, z taką kraju nędzą, jak gdyby cudem stworzone. Należy się oddać sprawiedliwość ministrowi wojny, Księciu Józefowi Poniatowskiemu, iż nieomieszkał starań, by wojsko w stanie tym postawić. Lecz niestety, 22 tysiące wojska tego wzięte z ziemi ojczystej, albo przelewa krew w Hiszpanji, lub twierdze króla pruskiego i nad morzem Baltyckiem strzeże, 15 tysięcy ledwie zostało do bronienia własnych siedlisk. Francuzi stojąc blizko lat dwóch, ogołociwszy nas ze wszystkiego, zabrawszy kwiat rycerstwa, wystawili nas na wszystkie niebezpieczeństwa, samych, nietylko posiłków w żołnierzu, żadnego nawet biegłego i doświadczonego nie posłali nam wodza, a na tych zbywa nam najbardziej. Dąbrowski generał nasz najdoświadczeńszy, posiadający ufność wojska, jeden mówię przez zawiść księcia, lecz daleko podobniej przez niechęć marszałka Davoust, nieużyty. Przyczyna niechęci Davousta do Dąbrowskiego była, że w czasie formowania gwardji konnej cesarskiej, gdy po wszystkich pułkach naszych, najlepszych brano ludzi, on nieukontentowanie ztąd swoje pokazał, zgromił w czasie najsrożej i odtąd nigdy nie darował.
W takim stanie były rzeczy, gdy dnia 15. Kwietnia z rana przyszła wiadomość o wkroczeniu Austrjaków pod Nowem Miastem, przysłana także deklaracja arcyksięcia Ferdynanda, nie do rządu naszego, lecz do obywateli Księstwa Warszawskiego mówiąca, że wojsko cesarskie wkracza acz zbrojnie, niechce atoli walczyć jak Francuzów, grozi zniszczeniem, jeżeli się bronić będziem. Deklarację tę poniżej położym. Po odebraniu deklaracji tej, z największym pośpiechem ruszać zaczęto, co było wojska w okolicach i stolicy. Była to rzecz tkliwa, widzieć ochotę i zapał wojska tego, szli w 12 tysięcy przeciw 30, a zdawało się, że pewni zwycięztwa. Lecz te hufce, te wozy, działa, co przynajmniej kilko dniami wprzódy wyjść były powinne, wieczorem 15., gdy nieprzyjaciel już tylko o mil 10, gwałtownie ruszały.
Niezmordowana na kraj nasz fatalność, znowu okropne zawiesza swe ciosy. Wojsko pełne ufności, wodzowie nie bardzo doświadczeni, miasto strwożone, przybliża się godzina!
Te pamiętniki nieprzejrzane, nawet nagle aż do ostatniej chwili pisane, powierzam starszemu księdzu szpitala Dzieciątka Jezus. Oby Bóg zachował jeszcze ojczyznę, pozwolił w nich pomyślne zapisywać zdarzenia.
W Warszawie dnia 16. Kwietnia 1809.
J. ur. N.II. DZIENNIK
WYPRAWY AUSTRYACKIEJ.
Od wielu miesięcy czynione po całej monarchji austrjackiej przygotowania szły w Galicji gwałtowniejszym niż gdzieindziej pośpiechem: po kilkakroć wybierany liczny rekrut, popisywane i gromadzące się pod Krakowem wojska, przejazd Arcyksięcia Ferdynanda do Krakowa, w Marcu ruszenie się jego ku Końskim nakoniec ku Odrzywołu i nad Pilicę, zapowiadały nieprzyjacielskie kroki; przecież wódz wojsk francuzkich, pod którym było i nasze, nierozumiał… w Erfurcie, by najazd na Księztwo Warszawskie miał być spełnionym, zdawało się to niezgadzać z dobrze ułożonym wojennym planem. Im się bardziej odgrażano w Galicji, tym częściej z woli Napoleona rozkazywano nam, by głośnem uzbrajaniem lub przybliżaniem się ku granicom, nie wzniecać w Austrjakach podejrzenia nieprzyjacielskich kroków. Zbierało się atoli wojsko nasze na trzy mile około Warszawy: a lubo do 50, 000 Polaków jest dziś pod bronią, nie zostało się na obronę Księztwa jak 14, 000. Reszta walczy w Hiszpanji lub zajmuje twierdze nad morzem Baltyckiem w Kisztrzy – nie, Głogowie, Szpandau. W tym stanie były rzeczy gdy dnia 15. Kwietnia w Sobotę zrana przysłano z nad Pilicy od arcyksięcia Ferdynanda proklamacje do obywateli Księstwa Warszawskiego, z listem od tegoż do najwyższego wojsk naszych wodza, księcia Józefa Poniatowskiego. W deklaracji tej arcyksiąże zapowiedziawszy, że wchodzi nie jak nieprzyjaciel Księztwa, lecz Napoleona, upomina by się nie broniono, wylicza powody tej wojny, za tyle krzywd, i zagrożenie Europie jarzmem przez nienasyconą Napoleona wyniosłość i chciwość, zwracając się nakoniec do obywateli Księztwa, w ten do nich mówi sposób:
"Osobliwie zaś ku wam obywatele Księztwa Warszawskiego zwracam się i zapytuję was! Czyliż jesteście uczestnikami szczęścia, które wam cesarz Francuzów przyobiecał? Wylana krew braci waszych pod murami Madrytu, jest że dla dobra waszego wylana? Powiedzcie co za związek ma Wisła z Tagiem? waleczność żołnierza waszego czyliż służyła do polepszenia losu waszego? Prawda, wysoce odwaga wasza uwielbioną była, jednakowoż nie dajcie się tym wielkim uwielbianiom zawodzić, uwielbiania te bowiem, acz są sprawiedliwe i was godne, nie są niczem innem, jak tylko językiem obłudy i samokorzystności.
"Cesarz Napoleon używa wojsk waszych dla siebie, a nie dla was: waszę majątki i wasze wojska stają się ofiarą niedosyć obcego dobra, lecz dobra waszemu zupełnie przeciwnego, bo w tem momencie, lubo jego sprzymierzeńcy, zostaliście atoli większości wojsk waszych bezbronnie pozbawieni, w ten czas, gdy wybór wojsk waszych zalewa krwją swoja ziemię Kastylji, Aragonji etc."
Jakkolwiek sprawiedliwe mogą być te uwagi, nie Austrji zapewne przystało je czynić, nie temu rządowi, który w rozbójniczym z innemi związku, rozszarpał Królestwo polskie i imię nasze z liczby narodów wymazał.
Do tej deklaracji przyłączony był list arcyksięcia do księcia Poniatowskiego, zapowiadający mu, że za godzin 12 wchodzi w granice nasze; jakoż wkrótce nadbiegł goniec z potwierdzeniem, że Austrjacy do Nowego Miasta już weszli.
Skoro wieść o tej deklaracji i o wejściu nieprzyjaciela rozeszła się po mieście; różne w wojsku i mieszkańcach dały się widzieć poruszenia. Ciągnął żołnierz z największym zapałem, tenże zapał zajmował i lud cały. Majętniejsi, przezorniejsi, znając słabość naszą i potęgę nieprzyjaciela, niespokojni byli o przyszłość, drżały matki o synów, płakały oblubienice. Całe miasto napełnione ciągniącem wojskiem, działami, wozami; młodzież dotąd w wojsku nie będąca, pozostali nawet młodzi deputowani z sejmu, szli pod znaki ojczyste; we wszystkich twarzach widać ochotę, zapał i ufność, żądzę nakoniec bronienia oswobodzonej ziemi do ostatka.
Nazajutrz rząd nasz wydał dwie proklamacje, pierwszą umiarkowańszą, gorętszą drugą: ostatnia w tych brzmiała słowach: